- W empik go
Zagubiona miłość - ebook
Zagubiona miłość - ebook
Honey czuje się jak marionetka w rękach swojej matki. Przyszłość dziewczyny została dokładnie zaplanowana: małżeństwo z synem wpływowego bogacza ma jej zapewnić odpowiednią pozycję społeczną i finansową. Nie potrafiąc pogodzić się z losem, jaki ją czeka, postanawia się zbuntować. Honey opuszcza rodzinne miasto i zamierza zacząć życie na własny rachunek. Kiedy spotyka przystojniaka o imieniu Carson, nie wie jeszcze, że to początek kolejnej historii, od której będzie chciała uciec. Mężczyzna zrobi natomiast wszystko, by ją odnaleźć… Po kilku latach ich drogi ponownie się skrzyżują. Oboje będą już zupełnie innymi ludźmi, ale namiętność, która połączyła ich za pierwszym razem, okaże się tak samo silna. Co wygra: pożądanie, jakie do siebie czują, czy niechęć? A może niezaleczone rany z przeszłości okażą się przeszkodą nie do pokonania?
Myślę, że miłość objawia się różnie. U jednych potrzebuje lat, u innych kilku chwil właśnie. Czym dokładnie jest? Nie wiem. Na pewno tym, jak czujesz się przy tej osobie, to wyjątkowe uczucie. (…) Można by tak mówić do jutra. Miłość jest skomplikowana, trudna, u każdego inna, a zarazem podobna. Miłość pojawia się znikąd... i myślę, że to się czuje, to się wie.
Sylwia Rapacz
Urodzona w Krakowie w 1994 roku, gdzie obecnie mieszka ze swoim mężem. Magister edukacji przedszkolnej i wczesnoszkolnej, od kilku lat pracuje w przedszkolu. Pasjonuje się książkami, muzyką i dobrymi serialami. Uwielbia samochody, nie lubi sprzątać, a najbardziej ceni sobie upragniony święty spokój. Pierwszego bloga założyła już w szkole podstawowej. Tworzenie nowych historii jest jej życiową misją. W swoich utworach najwięcej uwagi poświęca emocjom i uczuciom, stąd w jej tekstach mnóstwo namiętności, erotyzmu i pasji.
Kategoria: | Romans |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-8219-681-8 |
Rozmiar pliku: | 925 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Jego ręce sunęły wzdłuż mojego nagiego ciała, które drżało z rozkoszy, jaką mi dawał. Potrafiły czynić cuda, zostawiając gorący ślad w każdym miejscu, w którym mnie dotykał. W jego dotyku było coś magicznego. Nigdy wcześniej nie czułam tego, co z nim. Nigdy nie było mi tak dobrze pod względem fizycznym i nigdy nie czułam się taka piękna oraz pożądana, jak przy nim.
Jęknęłam, czując jego usta na moim sutku; owinęłam go w pasie swoimi nogami, ocierając się o wybrzuszenie w spodniach.
– To nie fair, że ja nie mam na sobie już nic, a ty masz to – wychrypiałam, odpinając pasek od jego spodni.
– Nikt ci nie broni się ich pozbyć – wymruczał.ROZDZIAŁ 1
Honey
– Zastanawiałaś się kiedyś nad życiem? – Peyton przystanęła na chwilę, przyglądając mi się.
– Wiem, że wczoraj co niektórzy z tej szkoły nawalili się na imprezie u Chada, ale ty raczej tam nie byłaś! – prychnęła.
– Jejku, Pey, czy naprawdę muszę się nawalić, żeby zadać ci głębokie pytanie?
– Nie, ale to niedobrze, bo, wiesz, ja jestem ta płytka i nie zadaje mi się głębokich pytań. Chyba że nie o charakterze mówimy, to, owszem, mogę pomieścić dość duży kaliber. – Zazgrzytałam zębami ze złości i skrępowania, po czym odwróciłam się plecami do przyjaciółki, chcąc odejść. – Honey, powiesz mi, o co chodzi? Dziwnie się zachowujesz…
– Jak to się stało, Pey?
– Co się stało? – zapytała zdezorientowana.
– Jesteś cheelederką, najpopularniejszą i jedną z najładniejszych dziewczyn w szkole. Masz piękne blond włosy, duże niebieskie oczy i zgrabne nogi, faceci za tobą szaleją, a ty przyjaźnisz się ze mną. Nudną, zaręczoną dziewicą, o krótkich nogach i brzydkich karmelowych włosach.
– Ty serio nadal jesteś dziewicą? Mike wygląda na dość skorego do świntuszenia. – Puściła mi oko.
– To raczej nie ze mną.
– O co chodzi? Masz swojego wymarzonego chłopaka, ups, przepraszam… narzeczonego. Macie się pobrać i stworzyć piękną, ułożoną rodzinkę. Nie tego zawsze chciałaś?
– Owszem…
O Peyton można było powiedzieć, że była płytka, ale z pewnością nie głupia. Odwróciłam wzrok, aby na nią nie patrzeć. Obawiałam się jednak, że moja blond przyjaciółka już mnie rozgryzła.
– Honey, pamiętasz, jak trafiłyśmy do tego ogólniaka? – zapytała niezrażona moją reakcją. – Wpadłyśmy pierwszego dnia na Chada. Spodobałaś mu się wtedy, chyba próbował się z tobą umówić, a ty go olałaś. Powiedziałaś mi, że to pewnie przyszły kapitan szkolnej drużyny, największy podrywacz w mieście, że będzie urządzał najlepsze imprezy i zdobywał kiepskie stopnie. Nie pomyliłaś się, jak już dobrze wiesz.
– Tak, Pey, w istocie tak było, ale do czego zmierzasz? – zapytałam z udawanym westchnieniem. W głębi duszy cała drżałam, że mnie przejrzała.
– Już kończę, obiecuję. Powiedziałaś mi wtedy, że nie takiego życia chcesz, że liczą się dla ciebie oceny, nie mecze. Chłopak z domu niekoniecznie bogatego, ale ułożonego. Taki, który nie będzie urządzał imprez co sobotę i wyrywał panien. Ciekawa jestem… – Tu przerwała na chwilę, przyglądając mi się coraz wnikliwiej. – Dlaczego zawsze masz rację co do innych, a w stosunku do siebie nie, jak myślisz? – To powiedziawszy, wyminęła mnie i wkrótce zniknęła w tłumie. W tłumie, w którym pojawił się właśnie Chad Monday.
Chad
– Stary, wyjaśnisz mi kiedyś, o co chodzi z tą laską? – Głos Scotta wyrwał mnie z zamyślenia.
– Jaką laską?
– Wiem, że średniej 5.0 to ja może nie mam, ale kompletnego idioty to ty ze mnie nie rób, dobra? – Wzniosłem ręce w geście poddania. – Wiesz, stary… – powiedział, kładąc mi ręce na ramionach. – Rozumiem, że czujesz się jak bóstwo, szczególnie po ostatnim sezonie, i nie wygląda, by w tym miało się coś zmienić, ale nie przesadzasz z tą mądralą? Każda laska w tej szkole może być twoja, a ty chcesz ją?! Stary, tylko popatrz, to wszystko jest praktycznie twoje. – Wskazał na dwie blondynki stojące najbliżej nas. Ładne, nawet bardzo ładne. – Taaa, więc nie wypatruj zakonnic, tylko bierz to, co ci daje los. – Poklepał mnie jeszcze po plecach i odszedł.
Popatrzyłem na dziewczyny, o których mówił Scott.
– Panie przyjdą jutro na mecz? – zapytałem, podchodząc do nich i obie je obejmując. Uśmiechnęły się do mnie. – Znakomicie – odpowiedziałem, również się uśmiechając i ruszyłem z dwiema niezłymi laskami przez korytarz.
Czy czułem się jak bóstwo? Nie. Czy Honey Harris mnie interesowała? Tak. I to bardziej, niż bym sobie tego życzył…
Honey
Peyton miała rację – pomyślałam z goryczą. Nigdy nie mylę się co do innych ludzi, dlaczego więc pomyliłam się w stosunku do siebie? Nie umiałam odpowiedzieć sobie na to pytanie. Zawsze wydawało mi się, że wiem, czego chcę od życia. To, co powiedziała mi dziś Peyton, było prawdą. Zawsze tak to sobie wyobrażałam: dom, dzieci, spokojny i pracujący mąż. Zero imprez, szaleństwa. Nigdy tego nie pragnęłam. Mój tata nieraz powtarzał, że jestem zbyt sztywna. Nie chciał, bym się śpieszyła ze ślubem czy z dziećmi. Uważał, że na to mam jeszcze dużo czasu. Mówił, żebym się bawiła, korzystała z życia, umawiała z chłopcami, czerpała garściami i była szczęśliwa. Śmiałam się z tego. Wydawało mi się, że jest w błędzie. Miał być przy mnie, chronić mnie. Zawsze to obiecywał, a teraz go nie ma. Jestem sama jak palec na tym pustym, wielkim świecie. Moja matka nawet mnie nie słucha. To zawsze tata był dla mnie opoką. To do niego przychodziłam się wypłakać. To on wtajemniczał mnie we wszystkie zagadki życia. Co teraz, gdy już go ze mną nie ma? Łzy zaczęły spływać po mojej twarzy, a ja czułam w sercu ogromny smutek. Czy aż tak się myliłam co do siebie? Czy tata miał rację? Nawet jeśli tak było, to co z tego? Teraz już za późno. Nie miałam już szansy na robienie tego, co chciałam, a przecież nie osiągnęłam jeszcze nawet osiemnastu lat.
Leżałam jakiś czas, pozwalając płynąć łzom. Tak było dobrze. W ten sposób ból w moim sercu po starcie ojca malał, a ja czułam, jakby tu ze mną wciąż był.
***
– Honey, Honey! – Jasnowłosa kobieta stanęła przede mną, machając rękami.
– Tak, mamo?
– Wreszcie! Halo, tu ziemia, moja panno. Mówię do ciebie od pięciu minut – powiedziała oskarżycielskim tonem.
– Przepraszam, co mówiłaś?
– Dzwonił Mike.
– Co z nim? – zapytałam, udając zaciekawienie. Wiedziałam, że to nie Mike dzwonił, tylko jego ojciec. Gdyby chciał mi coś powiedzieć, zadzwoniłby na komórkę.
– Musisz się przygotować, wypadła mu jakaś ważna kolacja w firmie i przyjedzie po ciebie o dziewiętnastej.
– Mamo, jestem zmęczona, na dodatek mam jutro test i muszę się pouczyć. Dlaczego umawiasz mnie z Mikiem za moimi plecami, nie pytając mnie nawet o zdanie?! – Starałam się nie podnosić głosu, by nie wszcząć kolejnej awantury.
– A niby czemu miałabym pytać cię o zdanie? – fuknęła na mnie lodowatym głosem. – Dobrze wiesz, że Mike, chcąc przejąć kiedyś firmę po ojcu, musi się już teraz angażować, a ty jako jego narzeczona masz obowiązek go wspierać.
– A jak on wspiera mnie? Jak ty mnie wspierasz? Jak jego ojciec wspiera jego? – powiedziałam, patrząc na matkę z bólem. – Nie zastanawiałaś się kiedyś, czy ten pośpiech, zaręczyny, to wszystko jest dobrym pomysłem? – Zimne, bystre oczy przeszyły mnie na wylot. – Tata by tego nie pochwalił – szepnęłam, odwracając wzrok.
– Honey, dobrze wiesz, że nie stać mnie na utrzymywanie cię na dłuższą metę, nie wspominając już nawet o studiach. Przy Mike’u nawet nie będziesz musiała iść na studia. Będziesz zajmować się domem i dziećmi, niczego ci nie zabraknie.
– Mamo! Czy ty naprawdę nic nie rozumiesz? – Mój głos podniósł się o oktawę. – Ja chcę iść na studia! Chcę zdobyć wykształcenie i iść do pracy.
– Masz na to czas. Urodzisz i wychowasz dzieci, a potem…
– Nie, mamo – przerwałam jej. – Ja chcę iść do college’u teraz, z koleżankami. Chcę poznać świat i ludzi; chcę tylko tego, czego pragnie każda nastolatka w moim wieku – wypaliłam, a moje policzki płonęły żywym ogniem.
– Zrozum wreszcie, że twoje życie nie jest usłane różami. Nie zawsze dostajemy to, czego chcemy. Twojego ojca tu nie ma i ci nie pomoże. A teraz marsz do pokoju, na dziewiętnastą masz być gotowa i koniec dyskusji – wycedziła, po czym odwróciła się i wyszła.
– Gdzie jesteś, tato? – zapytałam szeptem.
***
O dziewiętnastej byłam gotowa i nie mając wyjścia, poszłam na tę cholerną kolację. Przepraszam, to był bankiet.
Od tamtego dnia coś jednak zaczęło się we mnie zmieniać. Może zmieniłam się już wcześniej, a dopiero teraz to zauważyłam? Nie wiem. Nie umiałam określić, jakie to były zmiany. W głowie miałam mętlik, a miliony pytań czekały na odpowiedzi. Jednego tylko byłam pewna. Nie chcę więcej tak żyć. Nie byłam gotowa na ślub w wieku osiemnastu lat, a już na pewno nie z Mikiem.
Czy Mike był złym człowiekiem? Nie, nigdy tak o nim nie myślałam. To obowiązki, życie, to wszystko, czego wymagał od niego ojciec, niszczyło go. Nieraz wspominałam, jak to było na początku, gdy zaczęliśmy się spotykać. Zaledwie rok temu. Potrafił być wtedy taki słodki i czarujący. Przynosił mi kwiaty, zabierał na długie spacery. Interesował się mną i tym, co chcę mu powiedzieć, umiał słuchać. Wszystko zaczęło się zmieniać pół roku temu, gdy ojciec zaczął go angażować w sprawy firmy. Na początku dużo o tym rozmawialiśmy, ale z czasem Mike zaczął się zamykać w sobie. Wiedziałam, że nie chce żyć według planu, który opracował dla niego ojciec. Może gdybyśmy się kochali, umielibyśmy dać sobie radę z tym wszystkim…
Czy jednak można sobie poradzić z czymś takim? Jak przez lata radzili sobie ci wszyscy ludzie, których małżeństwa były aranżowane tak jak nasze? Czy mieliśmy szansę poczuć do siebie coś więcej niż przyjaźń, skoro nie nastąpiło to przez rok czasu?
Nasze małżeństwo zostało zaplanowane praktycznie w dniu, w którym się poznaliśmy. Nikt nas nie zapytał o zdanie. Moja matka myślała tylko o tym, by mnie bogato wydać za mąż, a ojciec Mike’a dbał o wygląd swojej firmy. Z racji ustanowienia syna swoim następcą potrzebował dla niego żony z dobrą reputacją, a przede wszystkim takiej, która będzie posłuszna. W takim świecie jak nasz nie ma miejsca na miłość.
Tymczasem ja nie chciałam tak skończyć, zamknięta w czterech ścianach, niczym kukiełka. Chciałam czerpać z życia pełnymi garściami i cieszyć się każdą chwilą. Nie miałam pojęcia, skąd się brały we mnie te uczucia. Nigdy nie byłam taką osobą. Tak jak powiedziała Peyton, pomyliłam się tylko w stosunku do samej siebie. Jakie to ironiczne… Nieomylna Honey Harris.ROZDZIAŁ 2
Honey
To wręcz dziwne, jak jeden człowiek może czuć tyle sprzecznych ze sobą emocji. Jak jeden człowiek może podejmować tyle decyzji, których później żałuje. Jednak, czy gdyby człowiek znał swoją przyszłość, podejmowałby inne decyzje, wybierał inne wyjścia?
Czy gdybym rok temu wiedziała, co się wydarzy w moim życiu, coś by to zmieniło? Pewnie tak, ale czy byłoby to lepsze rozwiązanie? Czy naprawdę podjęłabym inne decyzje? Nie byłam tego taka pewna…
Tamtego dnia poszłam na tę kolację z Mikiem i na wiele innych w ciągu następnych kilku tygodni. Nie miałam wielkiego wyboru. Moja matka mi go nie pozostawiała. Nigdy.
Nie lubiłam tych kolacji, bankietów, charytatywnych bali, a on o tym wiedział. Podejrzewałam, że on również ich nie lubi, lecz się do tego nie przyznaje. Miałam wrażenie, że Mike się poddał, nie sprzeciwiał się, bo jego życie było już przesądzone. Tak chyba myślał.
Nienawidziłam sztucznie się uśmiechać, dygając przed facetami, którzy w większości mogliby być moimi ojcami, a mimo to ich wzrok był pożądliwy, gdy lustrowali moje ciało. Pilnować się na każdym kroku. To mnie zabijało, a ja się zmieniałam. Tak naprawdę nie byłam do końca świadoma tego wszystkiego. Początkowo zachodzące we mnie zmiany zauważałam oczami innych ludzi, gdy patrzyli na mnie zszokowani i pytali, czy wszystko w porządku.
Jednak tak naprawdę wszystko zaczęło się pewnego piątkowego popołudnia. Siedzieliśmy z Mikiem w jego pokoju. Pomagał mi w matematyce, gdy właśnie zadzwoniła do mnie Peyton.
– Hej, Honey! Nie wybrałabyś się ze mną na imprezę? – Tak naprawdę miałam wielką ochotę z nią pójść.
– Sorki, Pey, nie dam rady.
– Jesteś u Mike’a? Piątkowe korki z matmy? – domyśliła się.
– Tak – odpowiedziałam, nie patrząc na blondyna.
– No cóż, szkoda. Może innym razem. Jakbyś zmieniła zdanie, wiesz, gdzie mnie szukać.
Wiedziałam. Imprezę organizował Chad Monday, byłam tego pewna. W co ta Peyton pogrywa? Przecież wie, że ot tak nie mogę sobie iść na imprezę… A może mogę?
Odwróciłam się w stronę Mike’a, który zdążył obok moich zeszytów rozłożyć swoje dokumenty. Popatrzył na mnie przez dłuższą chwilę.
– Honey, odpowiedz mi na pytanie, tylko szczerze. Nie pragniesz takiego życia, prawda? – Jego wzrok nie opuszczał mojego spojrzenia.
– Mike… – powiedziałam cicho. – Czy to ważne?
– Dla mnie jest ważne, a dla ciebie powinno jeszcze bardziej!
Westchnęłam, nie wiedząc, co zrobić. Chciałam być z nim szczera, ale czy mogłam sobie na to pozwolić, nie raniąc go?
– Nie. Nie chce takiego życia. Nie zrozum mnie źle, nie chodzi o ciebie. Jesteś dobrym człowiekiem i wierzę, że będziesz dobrym mężem. Boję się tylko, czy ta firma, obowiązki… Czy to cię nie zniszczy? A ja… – Westchnęłam. – Tak wiele się zmieniło, Mike – powiedziałam cicho, powstrzymując szloch. – Chciałabym przestać udawać kogoś, kim nie jestem i nigdy nie będę. Chciałabym spróbować prawdziwego życia, popełniać błędy. Nie chcę cię ranić. Kocham cię, ale jak przyjaciela, a to za mało. – Starałam się patrzeć wszędzie, tylko nie na niego.
– Hon, to, co mówisz, nie sprawia mi bólu – powiedział miękko, a ja, zaskoczona, podniosłam na niego wzrok. – Tak szczerze powiedziawszy, czułem to, czekałem, kiedy przyjdziesz powiedzieć mi, że masz dość i odchodzisz. – Westchnął.
– Och, Mike… – Pokręciłam głową. – Przecież nie powiedziałam, że odchodzę.
– Nie, jeszcze nie, ale musisz przyznać, zmieniasz się. Prędzej czy później byś to powiedziała, powinnaś przynajmniej już dawno to zrobić. – Zamilkł, ukrywając twarz w dłoniach. – Ja też cię kocham, Honey, jak siostrę, ale nic więcej. – Patrzyłam na niego, nie rozumiejąc, do czego zmierza. – Idź i rób to, na co masz ochotę. Idź na imprezę z Peyton, sam chętnie bym to zrobił.
– Więc chodź z nami. – Uśmiechnęłam się lekko.
– Nie, ty masz wybór, ja nie. Proszę cię, byś chociaż ty była szczęśliwa.
Popatrzyłam na niego, czując łzy spływające po twarzy. Pocałowałam go w policzek i trzymając jego twarz w dłoniach, zajrzałam mu prosto w oczy.
– Ty też masz wybór, Mike, przemyśl to – wyszeptałam.
***
Prosto od Mike’a poszłam do Peyton. Powiedzieć, że przyjaciółka była zdziwiona na mój widok, to mało. Prawie nie zemdlała z wrażenia, gdy jej oznajmiłam, że wybieram się z nią na imprezę.
Kiedy zobaczyłam się w lustrze po godzinie maltretowania mnie przez Peyton toną makijażu i lokówką, zamarłam. Przyglądałam się swojemu odbiciu, nie mając pewności, czy dziewczyna, którą widzę, to na pewno ja. Nie przypominałam siebie pod żadnym względem. Makijaż, który zrobiła mi przyjaciółka, wcale nie był przesadzony, czego się bałam. Podkreślał tylko moje duże zielone oczy i idealnie kontrastował z bladą cerą. Włosy, błyszcząc, opadały falami na ramiona. Byłam ubrana w skórzane czarne szorty przyjaciółki i jeansową bluzeczkę rozpinaną na zamek z przodu. Ten był lekko niedopięty, tworząc dość odważny dekolt i uwydatniając moje piersi, które zawsze uważałam za małe. Na nogach miałam sandały na dość wysokim koturnie, które, o dziwo, były wygodne. Co najważniejsze, podobałam się sobie w tej wersji, czułam się inaczej. Wolna, atrakcyjna, seksowna.
Nie zdziwiła mnie reakcja większości przyglądających się nam osób na imprezie. Peyton jak zawsze wyglądała zjawiskowo, a ja, cóż, akurat dziś nie wyglądałam źle. Przyjaciółka wręczyła mi kubek z piwem, pociągnęłam spory łyk i skrzywiłam się – nie byłam jego fanką. Przez chwilę rozmawiałam z Pey, opowiadając jej o sytuacji z Mikiem. Z głośników leciała jakaś szybka piosenka i wielu ludzi było już pijanych. Tu i tam całowały się pary; niektóre naprawdę wyglądały tak, jakby potrzebowały osobnego pokoju. Kilka dziewczyn seksownie kręciło biodrami. Rozglądając się po tłumie, zauważyłam Chada w towarzystwie kumpla Scotta i jakichś dwóch blond dziewczyn. Chociaż odwróciłam szybko wzrok, to miałam jednak wrażenie, że zostałam przyłapana. Podniosłam oczy i nie myliłam się, przyglądał mi się z konsternacją na twarzy.
– Pey, potrzebuję czegoś mocniejszego niż to – powiedziałam, pokazując na kubek.
Moja przyjaciółka zaśmiała się, patrząc na mnie, i powiedziała:
– Teraz zaczynasz mówić jak normalna dziewczyna. Chodź, nauczę cię grać w pewną grę…
Pociągnęła mnie w głąb domu. Okazało się, że tą grą było „Nigdy nie…”: ktoś mówił, czego nie robił, i jeśli ktoś z siedzących przy stole też tego nie robił, musiał wypić kolejkę. Takim sposobem dość szybko byłam wstawiona. Nieźle wstawiona. Śmieszyło mnie praktycznie wszystko, co wyszło z ust kogokolwiek. Peyton, widząc mój stan, odciągnęła mnie od stolika.
– Aleś się załatwiła. Kto by pomyślał, że masz taką słabą głowę.
– Kiedyś trzeba – zachichotałam. – Chodźmy zatańczyć. – Pociągnęłam ją za rękaw.
– Jesteś pewna, że się nie wywrócisz czy coś? – Pey popatrzyła na mnie sceptycznie.
– Oj, nie marudź, tylko chodź. Zawsze chciałam zatańczyć na stole. – Klasnęłam w dłonie i ją pociągnęłam.
Kiedy tylko znalazłyśmy się wśród tańczących, wgramoliłam się na stół. Kątem oka znów dostrzegłam Chada, który przypatrywał się moim poczynaniom. Wypity alkohol dodał mi odwagi, więc zaczęłam kręcić biodrami w rytm muzyki, a moje ręce wędrowały wzdłuż mojego ciała. Zniżyłam się, dając mu dobry widok na mój dekolt, a prostując się, wypięłam tyłek i dałam sobie klapsa. Patrzyłam w tym czasie prosto w oczy Chada. Niestety, moja równowaga też był inna niż normalnie. Kątem oka zobaczyłam tylko koniec stołu pod nogami i poczułam, jak lecę w tył…ROZDZIAŁ 3
Honey
Ojejku, oby za bardzo nie bolało – pomyślałam. Stolik nie był wysoki, mimo to wolałam się nie przekonywać na własnej skórze, jak boli upadek z niego i spotkanie z podłogą. Zacisnęłam mocno powieki. Dopiero po dłuższej chwili dotarło do mnie, że wcale nie upadłam. Zdezorientowana otworzyłam oczy. Mój wzrok był rozmazany, zapewne od ilości wypitego alkoholu. Przed sobą miałam twarz Chada, który wyglądał na zaniepokojonego. Musiałam przyznać, że nawet ze ściągniętymi brwiami był przystojny. Zachichotałam, wpatrując się w niego, nie do końca świadoma spojrzeń rzucanych przez wszystkich dookoła. Strach zaczął znikać z twarzy Chada, a zastąpiła go złość.
– Co ty, kurwa, wyprawiasz? – warknął tak cicho, że nie słyszał go nikt poza mną.
– W tym momencie to sama nie wiem, czy leżę, czy stoję. W każdym razie ty mnie trzymasz. – Znów zachichotałam, a on popatrzył na mnie srogo.
– Dobrze wiesz, że nie o to mi chodziło.
– Hmm… – Pomyślałam chwilę. – Wcześniej tańczyłam na twoim stole, przynajmniej tak mi się wydaje, a chyba nic nie przegapiłam.
– Jesteś pijana. – Kolejne warknięcie.
– A nie po to robisz te wszystkie imprezy?
– W życiu bym nie pomyślał, że zobaczę cię w takim stanie i to na mojej imprezie – westchnął.
– Mógłbyś mnie postawić? – poprosiłam.
– Całkiem dobrze się ciebie trzyma. – Mrugnął do mnie, po czym mnie postawił. Jego wzrok powędrował po moim ciele.
– Mógłbyś przestać? – Tym razem to ja na niego warknęłam.
– Trzeba było się tak nie ubierać i nie tańczyć na tym przeklętym stole. – Zaczął się bronić, a ja gniewnie na niego popatrzyłam. – Czemu tu przyszłaś? – zapytał po chwili ciszy.
– Nie wiedziałam, że jestem niemile widziana – warknęłam ponownie, odwracając się, by odejść. Niestety znów zakręciło mi się w głowie i się zachwiałam.
– Chryste, Honey – jęknął, łapiąc mnie po raz drugi dzisiejszego wieczoru. – Chodź. – Poprowadził mnie. Weszliśmy do holu, gdzie mieściły się schody. – Dasz radę iść sama? – Mrugnął, na co tylko skinęłam mu głową.
O co mu u licha chodzi? – pomyślałam. Moje szare komórki były jednak zbyt zamroczone, by logicznie pracować.
Schody prowadziły do wąskiego korytarza, a po jego obu stronach znajdowały się drzwi. Chad poprowadził mnie do drugich drzwi na lewo. Jak się zdążyłam domyślić mimo zamroczonego mózgu, był to jego pokój. Stanęłam w progu, rozglądając się po pokoju, podczas gdy mój towarzysz usiadł na łóżku. Ściany miały szary kolor, nie było tu zasłon ani zdjęć, tylko plakaty jakichś drużyn. Na prawo od drzwi stało łóżku, a po lewej szafa i biurko, okno znajdowało się naprzeciwko drzwi. Nic nadzwyczajnego; nie wiem, czego się spodziewałam. Pokój Mike’a był dużo przytulniejszy – pomyślałam.
– Nie powiedziałem, że nie chcę, żebyś tu była. Wy, dziewczyny, wszystko odwrócicie tak, jak chcecie.
– A wy macie talent do bycia delikatnymi – odburknęłam. – Mogę wiedzieć, co tu robimy?
– Wydaje mi się, że trzeźwiejesz – odpowiedział, opierając się plecami o ścianę.
– To chyba źle ci się wydaje, bo twój pokój coraz bardziej wiruje – oparłam ręce o kolana.
Usłyszałam, jak Chad wciąga głośno powietrze. Zdezorientowana popatrzyłam na niego. Wpatrywał się we mnie, a ja powędrowałam za jego wzrokiem. Momentalnie się wyprostowałam. Super! Po prostu świetnie! Dałam mu popis własnego dekoltu albo raczej położyłam mu na tacy swój biust.
– Przepraszam, nie jestem przyzwyczajona do tego typu ubrań – powiedziałam zażenowana, a jednocześnie zła.
– Na stole wydawałaś się w pełni świadoma, co masz na sobie. – Tym razem popatrzył mi w oczy. Jego świeciły się jak u małego dziecka.
– Bo byłam – odparłam. – Nikt nie kazał ci na mnie patrzeć.
– Wiesz, bardzo trudno ci się nie przyglądać. – Wstał, podchodząc do mnie powoli. Jedną rękę oparł o framugę, tuż koło mojej głowy. Pachniał perfumami i alkoholem.
– Czemu? – Nagle zaschło mi w gardle.
– Zdajesz sobie sprawę z tego, jak dziś wyglądasz?
– Tak – wyjąkałam. Jego oddech łaskotał moją buzię.
– A zdajesz sobie sprawę z tego, jak to działa na facetów? Na mnie? – Był coraz bliżej.
– Nie – wyszeptałam. – Jak?
Zanim jednak zdołałam powiedzieć cokolwiek więcej, jego usta dotknęły moich. W pierwszym momencie zamarłam. To nie tak, że się jeszcze nie całowałam, robiłam to. Jednak inaczej jest całować się z Mikiem, do którego nie czułam nic prócz przyjaźni, a inaczej z Chadem, do którego wzdychałam już od dłuższego czasu.
Jego ciało naparło na moje, skutecznie mnie blokując. Bezwiednie podniosłam ręce, zarzucając mu je na szyję. Chwilę później jego język był w moich ustach. Oderwał się ode mnie tylko na chwilę, zamykając drzwi. Popchnął mnie lekko w stronę łóżka, a ja poleciałam na nie, mając dalej problemy z równowagą. Jego usta z powrotem naparły na moje, całując mnie. Jedną ręką odnalazł zamek od mojej bluzki i sprawnie go rozpiął. Oderwał się od mnie na chwilę, a jego wzrok zaczął pożerać moje piersi odziane w tym momencie jedynie w czarny biustonosz. Pewnie gdybym była trzeźwiejsza, zawstydziłby mnie jego wzrok, jednak wtedy myślałam tylko o tym, by znów mnie pocałował. Drżącymi dłońmi podwinęłam jego podkoszulek, uśmiechnął się cwanie do mnie i go zdjął. Przejechałam dłońmi po jego klatce. Patrząc mu w oczy, zjechałam dłońmi na sam dół jego brzucha, docierając do guzika jeansów. Rozpięłam go, chociaż nie wiem, jak mi się to udało, przy tak trzęsących się dłoniach.
– Skarbie, wiesz mi, mam wielką ochotę wziąć cię tu i teraz, ale jesteś pijana. – Westchnął, a jego ręka powędrowała do mojej i ją zatrzymała.
Nie chce mnie? To była pierwsza rzecz, jaka przyszła mi na myśl. Poczułam wzbierające łzy pod powiekami. Jasne! Jak ktoś taki jak on chciałby mieć ze mną do czynienia? Byłam nikim. Nie, nie wolno mi tak myśleć! – nakazałam sobie. Powiedział, że przecież chce. Dlaczego coś sobie wmawiam?
Położył się obok mnie, bawiąc się moimi włosami. Prawdopodobnie gdybym była trzeźwiejsza, czego w tym momencie nie dało się o mnie powiedzieć, nie odważyłabym się go nawet pocałować.
– Chcę, żebyś to zrobił – szepnęłam, patrząc mu uparcie w oczy.
– Masz chłopaka. – Zmarszczył brwi.
– Pięć minut temu ci to nie przeszkadzało.
– Całowanie to jeszcze nie tragedia. – Przewrócił oczami.
– A oglądanie mnie w staniku też nie? – Uniosłam brew. – Nie poślubię Mike’a, jak tego chce moja matka, nie kocham go. Zmieniłam się. Przedtem wszystko, o czym marzyłam, miałabym z nim, ale teraz jest to niewystarczające. Poza tym dziś chyba troszkę zszargałam sobie moją idealną opinię. Tatuś Meyer nie będzie zadowolony. – Zaśmiałam się. – Dlaczego nie wpadłam na to wcześniej?
– Podobasz mi się i to od dawna, wiesz to. Niestety ostatnim razem mnie „olałaś” – powiedział nieco zły.
– Zmieniłam się. – Mrugnęłam rozbawiona.
– Zauważyłem – odparł, drwiąco się uśmiechając.
Jego usta po raz kolejny tego wieczoru znalazły się na moich. Tym razem nie powstrzymał mnie przed rozpięciem jego spodni i dość szybko je zdjął. Równie szybko pozbył się moich szortów i majtek. Jego wzrok wędrował po moim ciele. Wyglądał na usatysfakcjonowanego. Jego podniecenie było wyraźnie widoczne pod cienkim materiałem bokserek.
Nagle zaczęłam się zastanawiać, czy będzie bardzo bolało. Nie pomyślałam o tym wcześniej. Zresztą może to i lepiej? Może bym się bała, gdybym wiedziała, że będzie boleć. Zresztą niekoniecznie chciałam o tym z kimkolwiek rozmawiać. To nie był dla mnie temat otwarty. Pytać się o takie rzeczy matki, nawet gdy jest ona normalna, musi być niezwykle krępujące, a co dopiero w moim przypadku. Z kolei Pey pewnie powiedziałaby mi wszystko i to bez większego wstydu, ale tylko z jej strony. Teraz nie był czas na zastanawianie się nad tym. Podjęłam już decyzję i nie zamierzałam się z niej wycofywać. Na swój sposób pragnęłam Chada i mogłam z całą pewnością stwierdzić, że on pragnął mnie. Być może nie tak to powinno wyglądać. Powinno się to robić z osobą, którą się kocha i której się ufa, ale ja ufałam Chadowi i w jakimś sensie zależało mi na nim. Nie wiem, czy to miłość, ale prawdą było to, co powiedziała Peyton. Chad Monday siedział w mojej głowie od pierwszego dnia, gdy go zobaczyłam, tylko nie chciałam tego przyznać, nawet przed samą sobą.
Mój krzyk rozniósł się echem po cichym piętrze. Chad wszedł we mnie szybkim i zdecydowanym ruchem, przebijając tym samym moje dziewictwo. Znieruchomiał, a jego oczy próbowały znaleźć moje. Mój niespokojny oddech był w tym momencie jedynym dźwiękiem w pokoju. Próbowałam uspokoić skołatane serce, ganiąc się w duchu. Ból był… przytłaczający. Zamknęłam na chwilę oczy, próbując odgonić od siebie strach i się rozluźnić, co wcale nie było łatwe. Nie tak to sobie wyobrażałam.
– Honey? – szepnął, a w jego głosie słychać było strach i bezradność. Otworzyłam oczy, natrafiając na niego. Patrzył na mnie intensywnie.
– Już w porządku – odszepnęłam.
– Jesteś dziewicą – powiedział, a bezradność zaczęła zastępować złość.
– Byłam, to chyba lepsze określenie.
– Zdążyłem zauważyć i poczuć. Jak mogłaś mi nie powiedzieć? – zapytał z wyrzutem.
– Myślałam, że to dość oczywiste, ale bałam się, że jak ci to uświadomię, to się rozmyślisz. – Jęknął, zatapiając głowę w moich włosach. Po chwili podniósł się, znów na mnie patrząc.
– Mogłem ci zrobić krzywdę.
– Ale nie zrobiłeś – powiedziałam, a on popatrzył na mnie ze ściągniętymi brwiami. – To było zaskoczenie i trochę bólu, wszystko już w porządku. – Uśmiechnęłam się lekko. Ból wciąż był, ale mniejszy.
Przez chwilę wpatrywał się we mnie, nic nie mówiąc, tak jakby zastanawiał się, co ma zrobić. Wiedziałam, że może zaraz się wycofać. Podniosłam biodra i lekko nimi pokręciłam. Moje wargi odszukały jego usta i wpiłam się w nie łapczywie.
– Poczekaj – powiedział, odrywając się ode mnie.
– Nie – wysapałam, łapiąc oddech po pocałunkach.
– Obiecuję, że się nie wycofam. – Zaśmiał się, dobrze interpretując moje zachowanie – Jeśli tego chcesz, to dobrze, ale wolałbym nie być jeszcze tatusiem, więc pozwól, że założę prezerwatywę.
– Och – zdołałam wydusić, patrząc na niego wielkimi oczami. Byłam głupia! Jak mogłam o tym nie pomyśleć?!
***
Obudziłam się jakiś czas później, nie mając pojęcia, która jest godzina ani jak długo spałam. Popatrzyłam na śpiącego obok mnie Chada. Wyglądał spokojnie i beztrosko. Czy naprawdę potrafiłam odnaleźć się w jego świecie?
Pomyślałam o tym, co dziś się wydarzyło. Z pewnością nie były to czyny godne podziwu, ale nie czułam się źle. Nie powiedziałabym, że nasz seks to fajerwerki czy ogromne pokłady przyjemności, ale było w porządku.
Po tym, jak Chad dowiedział się, że się nie przyznałam, starał się być delikatny i czuły. Byłam mu za to ogromnie wdzięczna, gdyż nie bardzo wyobrażałam sobie, bym mogła to przeżyć w miarę bezboleśnie, gdyby miał wchodzić we mnie tak jak za pierwszym razem. Mimo to ból pozostał obecny, wiedziałam jednak, że muszę to przetrwać. Następnym razem będzie lepiej. Mimo to nie potrafiłam żałować swojej decyzji i nie miałam pojęcia, skąd się to brało. Czy aż tak bardzo zależało mi na tym chłopaku? A może to tylko manifestacja, by udowodnić sobie, że nie jestem już tą Honey co wcześniej? Nie wiedziałam, czy chcę znać odpowiedzi na te pytania.
Delikatnie podniosłam się z łóżka, nie chcąc zbudzić Chada. Pozbierałam z podłogi swoje ubrania i pośpiesznie je nałożyłam. Na biurku znalazłam kawałek kartki i długopis.
555-736-383 to mój numer.
Zadzwoń, jeśli będziesz chciał.
Musiałam iść.
Honey
Zbiegłam po schodach na dół. Musiało być późno, bo większość ludzi spała zalana w trupa. W salonie na kanapie leżała Peyton, a obok niej zauważyłam moją torebkę. Zabrałam ją i szybko wyszłam.
W drodze powrotnej do domu modliłam się, by moja matka już spała. Nie chciałam, żeby się dowiedziała, o której wróciłam i w jakim stroju. Z reguły w piątki uczymy się z Mikiem do późna lub po nauce oglądamy jakiś film. Zdarzają się nam też te nieszczęsne kolacje i bankiety, po których wracam późno. Wtedy moja matka z reguły już śpi, a dochodzenie przeprowadza dopiero rano.
Cicho weszłam do domu, na palcach przeszłam przez korytarz i po schodach zaczęłam wspinać się na górę, omijając skrzypiące stopnie. Weszłam do swojego pokoju i zamknęłam drzwi. Zaświeciłam światło, przebrałam się i wskoczyłam pod kołdrę. Dopiero teraz z ulgą odetchnęłam. Udało się – pomyślałam szczęśliwa.
Moje oczy praktycznie się zamykały. To był długi i męczący dzień. Chciałam sobie to wszystko przemyśleć i poukładać, jednak moje myśli zaprzątało pragnienie snu i jedno dręczące pytanie… Czy Chad zadzwoni?