Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Zagubione serce - ebook

Wydawnictwo:
Tłumacz:
Data wydania:
19 kwietnia 2013
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
10,99

Zagubione serce - ebook

Patrzył na Christy i myślał, że nie jest w jego typie. Zbyt radosna, zbyt energiczna. Takie kobiety nie zadowolą się przyziemnymi aspektami codzienności. One domagają się nieustannego zaangażowania, drogich zakupów i egzotycznych wysp. Popcorn przed telewizorem im nie wystarczy. Wobec tego dlaczego Christy nieustannie przykuwa jego wzrok?

Kategoria: Romans
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-238-9554-1
Rozmiar pliku: 548 KB

FRAGMENT KSIĄŻKI

ROZDZIAŁ PIERWSZY

Wielka szkoda, że tak przystojny mężczyzna jak Lincoln Maguire ma taki charakter, pomyślała Christy. Ten wyjątkowo uzdolniony chirurg w głębokim skupieniu wpatrywał się w ekran komputera. Absolutnie nic nie było w stanie odwrócić jego uwagi.

Jego szczupłe palce biegały po klawiaturze, jakby go nie obchodziły opinie i pomysły reszty personelu na temat udziału szpitala Mercy Memorial w Levitt Springs w zbliżającym się Festiwalu Jesieni. Nie interesowała go rozmowa o stoiskach z pamiątkami czy jedzeniem ani nawet o turnieju golfowym organizowanym dla pozyskania środków dla centrum onkologicznego oraz dla miejscowej sekcji Sztafety Życia.

Lincoln Maguire nie po raz pierwszy odciął się od otaczającego go gwaru. Należał do kategorii lekarzy, którzy przychodzą na oddział, robią obchód, po czym wychodzą, mało z kim się komunikując. Jednak tego dnia jego dystans mocno ją irytował, zwłaszcza że sprawy ośrodka bardzo leżały jej na sercu.

– Mam pomysł – powiedziała ze świadomością, że to nieprawda. Od dłuższego czasu rozważała różne rozwiązania… i je odrzucała, ponieważ żadne jej nie odpowiadało. To nie było „to”.

Gdy gwar ucichł, a wszystkie spojrzenia skupiły się na niej, wszystkie prócz jednej pary niebieskich oczu, poczuła się zmuszona zaproponować coś wyjątkowego, coś, co nawet doktora Maguire’a wciągnie do dyskusji.

– No, Christy, mów – ponagliła ją Denise Danton, jej przełożona, spoglądając na zegarek. – Komitet organizacyjny zbiera się za pięć minut, a co najmniej tyle się idzie do sali konferencyjnej.

– To jest coś, czego jeszcze nie było – odparła.

Jedna z koleżanek jęknęła.

– Jak masz na myśli licytację kawalerów, to to już było. Przydałoby się coś bardziej oryginalnego.

Kurczę, właśnie to miała zaproponować. Rozpaczliwie szukała nowego pomysłu.

– Moglibyśmy zorganizować własną odmianę „Tańca z Gwiazdami” czyli „Taniec z Lekarzami”.

Ku jej zadowoleniu stukanie w klawiaturę ucichło, mimo to Lincoln nie oderwał wzroku od ekranu. Być może tylko zamyślił się nad trudnym przypadkiem.

– Jak by to miało wyglądać?

– Ludzie kupowaliby bilety, żeby popatrzeć, jak tańczą lekarze oraz ich partnerzy, mogliby obstawiać wybrane pary, a na koniec odbyłaby się koronacja zwycięzców. Dochód z biletów otrzymałby szpital.

– To mi się podoba – powiedziała Denise po namyśle – ale chyba musiałybyśmy siłą zmusić do tego naszych panów.

– Na pewno nie odmówią, bo to szlachetny cel, prawda, doktorze Maguire? – rzuciła niewinnym tonem.

Spojrzawszy w jego stronę, zauważyła oznaki zmęczenia na jego twarzy, co świadczyło, że dla niego ten dzień zaczął się dużo wcześniej niż dla niej. Spod zielonego czepka sterczało kilka zlepionych kosmyków włosów, a fartuch miał naderwaną kieszeń.

Zrobiło się jej głupio, że mu przeszkadza. Zwłaszcza gdy przypomniała sobie, że nie jest to dzień jego dyżuru, co oznacza, że kogoś zastępuje i spieszy się z uzupełnianiem dokumentacji, by zająć się prywatnymi pacjentami. Sądząc po tym, ilu kierował do szpitala, jego poczekalnia pęka w szwach.

– Jasne, czemu nie? – odparł, nie odrywając oczu od komputera.

– No proszę – rzuciła swobodnym tonem. – Denise, myślę, że możesz o tym wspomnieć na zebraniu.

– Doktorze – odezwała się Denise – jest pan skłonny wziąć w tym udział?

Tym razem znieruchomiał i popatrzył na Christy, nie kryjąc niezadowolenia. Miał jej za złe nie tylko, że mu przeszkadza, ale i to, że musi odpowiedzieć Denise.

– Oddam ten zaszczyt komuś bardziej kompetentnemu.

– Kompetencje nie są tu potrzebne – zauważyła szefowa zmiany. – To ma być zabawa i, jak powiedziała Christy, cel jest zbożny.

– Ale…

– Jestem pewna, że jeżeli pan się zapisze, za panem pójdą inni – tłumaczyła mu Denise. – Dzięki pana nazwisku sprzedamy masę biletów. Ile by na tym skorzystało nasze centrum onkologiczne!

Tak, jego nazwisko przyciągnęłoby setki ciekawskich, którzy zapłaciliby każde pieniądze, by zobaczyć, jak chłodny i zamknięty w sobie doktor Maguire szaleje na parkiecie. Na dodatek wiadomo było, że nie ma przyjaciółki, więc dodatkową atrakcją byłoby zobaczyć jego partnerkę. Chyba to samo chodziło mu po głowie, bo nim odpowiedział Denise, rzucił Christy ostrzegawcze spojrzenie.

– Chyba mnie przeceniacie…

– Co pan mówi! – Denise cicho zaklaskała. – Będzie super. Komitet organizacyjny zaakceptuje to na bank. Już tam lecę z wiadomością…

– Proszę zaczekać – odezwał się ostrym tonem.

Gdy przeszył ją wzrokiem, Christy wstrzymała oddech, czując, że stanie się coś okropnego.

– Jeżeli znajdę się na tej liście, to pod dwoma warunkami. Pierwszy, jeżeli zgłosi się więcej ochotników niż trzeba, to skreśli pani moją kandydaturę.

Denise ściągnęła brwi, ale nie protestowała.

– W porządku, nie ma sprawy.

– Drugi, jeżeli nie zostanę skreślony, a podejrzewam, że są osoby, które do tego nie dopuszczą, to moją partnerką ma być Christy.

Wszyscy jak jeden mąż zwrócili się w jej stronę. Na ich twarzach malowało się zdziwienie.

– Chcesz… jak to? – wykrztusiła. Owszem, Lincoln jest szwagrem jej serdecznej przyjaciółki, ale to żadne uzasadnienie. Tak, dwa razy spotkali się w domu Gail i Tylera, ale zamienili wtedy tylko kilka słów.

– Chcę, żebyś była moją partnerką.

Nie tak miało być.

– Dlaczego ja?

– Bo to twój pomysł, więc powinnaś wziąć w tym udział.

Hm, trudno zaprzeczyć, ale gdyby to od niej zależało, wybrałaby kogoś, kto prawi jej komplementy, a nie takiego ponuraka. W szpitalu zachowywali się przyjaźnie, to znaczy on wydawał polecenia, a ona je wykonywała. Różnice wyszły na jaw, gdy spotkali się u Gail. Zauważyła przy tej okazji, że jako człowiek powściągliwy nie był zachwycony jej bezpośrednim i czasami impulsywnym zachowaniem.

Nie ma co się łudzić, że ten warunek ma podłoże romantyczne. Gail powiedziała, że jej szwagier ułożył sobie plan na życie i przed czterdziestką nie ma w nim miejsca na małżonkę, a że do czterdziestki zostały mu jeszcze dwa, trzy lata, na razie jego kochanką jest praca.

– Chyba że masz coś przeciwko temu – rzucił wyraźnie z siebie zadowolony, jakby oczekiwał odmowy, co by mu pozwoliło bezkarnie wymigać się od występów.

Rzucił jej wyzwanie? Ona przed żadnym wyzwaniem się nie cofa. Jeśli wystarczy odkurzyć pantofle do tańca i dla przypomnienia przećwiczyć two stepa, żeby ten pracoholik wziął udział w wieczornych szaleństwach, to ona się tego podejmie.

– Nie, mnie to odpowiada.

– Super. Sprawa załatwiona – oznajmiła Denise.

– Nie byłbym tego taki pewien – odezwał się tonem pełnym powątpiewania i zarazem nadziei. – Wydaje mi się, że każdy punkt programu musi najpierw otrzymać akceptację komitetu organizacyjnego.

– Na pewno przejdzie przez aklamację. Już wiem, jak to rozreklamować, żeby tłumy waliły drzwiami i oknami. Teraz pędzę na zebranie. Kochani, zostawiam was na gospodarstwie, więc bierzcie się do roboty!

Narada dobiegła końca, ale Christy nawet tego nie zauważyła, zahipnotyzowana przenikliwym spojrzeniem Linca, jak pieszczotliwie nazywała go Gail.

Słabsza kobieta od razu by się załamała, ale ona już kiedyś stanęła oko w oko ze śmiercią, a Linc Maguire był zdecydowanie mniej przerażający. Mimo to lekko speszona czekała, aż odezwie się pierwszy. Sądząc po tym, jak ruszał szczęką i od czasu do czasu ściągał brwi, chyba miał problemy ze zwerbalizowaniem myśli.

– Taniec z lekarzami? – odezwał się w końcu. Na jego twarzy malowało się niedowierzanie tak bezgraniczne, że miała ochotę się roześmiać, ale się pohamowała. – Nie mogłaś wymyślić czegoś lepszego?

Odetchnęła z ulgą, bo sprawiał wrażenie bardziej zszokowanego niż zagniewanego.

– Tak na poczekaniu tylko to przyszło mi do głowy – wyjaśniła. – Ale sądząc po reakcji, trafiłam w dziesiątkę.

– Możliwe – mruknął. – Ale na twoim miejscu modliłbym się, żeby komitet odrzucił ten pomysł jako absurdalny.

– Uważam, że to bardzo dobry pomysł – upierała się. – Nietuzinkowy. Nigdy nie było czegoś takiego.

– Nie było też składkowych kolacji ani sprzedaży całusów – zauważył.

Niespeszona przeniosła wzrok na jego pięknie wykrojone wargi. Naturalną koleją rzeczy jej wzrok zsunął się niżej, na szyję i tors słabo maskowany przez bezkształtny fartuch i biały podkoszulek. Na opalone ciało i muskularne ramiona, jakby mimo wielu zajęć znajdował jeszcze czas na siłownię. O kurczę. Miałaby tańczyć w jego objęciach na oczach setek ludzi? Może rzeczywiście powinna się modlić, by komitet organizacyjny zignorował jej pomysł. Mogłaby też się pomodlić, by zgłosiło się tak wielu chętnych, aby można było skreślić parę Maguire-Michaels.

– Przyświeca nam szlachetny cel.

– Będziesz to sobie powtarzać, jak przyjdzie ci kurować pogruchotane palce u stóp.

Rozbawiła ją jego mina nadąsanego chłopca.

– Nie tańczysz?

Pokręcił głową.

– Tylko szuram nogami.

Wcale jej to nie zdziwiło. Lincoln Maguire jest zbyt spięty, by robić coś tak niekontrolowanego jak sunięcie na parkiecie w takt muzyki. Ciekawe, co się za tym kryje.

– Chyba przećwiczyłeś parę kroków przed balem maturalnym?

Zamrugał, jakby go to zaskoczyło.

– Nie poszedłem na kurs, bo dziewczyna, którą zaprosiłem, dała mi kosza.

Po raz kolejny zrobiło się jej głupio.

– Przepraszam.

– Nie ma za co. Tylko się przyjaźniliśmy, a ona czekała, aż mój kumpel zbierze się na odwagę i sam ją zaprosi. Wycofałem się, jak się zorientowałem, że ona woli jego. Tak na marginesie, w tym roku obchodzili dwunastą rocznicę.

– Godna podziwu wszechstronność – zażartowała. – Chirurg oraz swatka w jednej osobie.

Uśmiechnął się.

– Nie przesadzaj. To moja pierwsza i ostatnia para.

Uśmiechając się, wyglądał na mniej niż trzydzieści siedem lat i sprawiał wrażenie bardziej przystępnego. Jego surowe rysy złagodniały do tego stopnia, że dostrzegła w nim bardziej gorącokrwistego samca niż nieczułego lekarza. Co więcej, jego uśmiech okazał się tak zaraźliwy, że musiała go odwzajemnić. Gdyby jednak powiedziała komukolwiek, że Linc potrafi się uśmiechać, nikt by jej nie uwierzył. Ani w to, że rozmawiali o życiu prywatnym, a nie o przypadkach. Coś takiego wydarzyło się chyba po raz pierwszy w historii szpitala.

– Muszę cię zmartwić, ale szuranie nogami po parkiecie to za mało, żeby startować w konkursie.

– Tylko jak przejdzie pomysł tego tańca z lekarzami – zauważył. – Jeśli nie, będziemy wolni.

– Zapewniam cię, że przejdzie – odparła, słysząc nutę nadziei w jego głosie. – Lepiej pogódź się z myślą, że masz tańczyć przed dużą widownią.

– Chyba tak. – Westchnął zrezygnowany.

– A to znaczy, że będziesz zmuszony poznać różne kroki. Na przykład walca, może nawet tanga czy fokstrota.

– Nie! – jęknął.

– Ależ tak – zapewniła. – To sama przyjemność.

Spojrzał na nią z powątpiewaniem.

– Deptanie komuś po palcach na oczach publiczności to żadna przyjemność.

– Dlatego trzeba się uczyć. Poza tym nie wątpię, że potrafisz nauczyć się wszystkiego, co uznasz za ważne. Do perfekcji opanowałeś klawiaturę, a inni lekarze piszą jednym palcem. Ty piszesz jak prawdziwa maszynistka.

– Jestem chirurgiem, więc muszę mieć sprawne palce. – Puścił mimo uszu jej pochwałę.

Bezwiednie spojrzała na jego dłonie. Czy Linc skupia się na pieszczotach tak bardzo jak na wszystkim, co uzna za ważne? Niestety, nigdy się tego nie dowie. Nie wystawi się po raz drugi na ból odrzucenia. Ale już tak długo jest sama, a on jest taki przystojny…

– Stopy, ręce… one tylko wykonują polecenia mózgu. Dla chcącego nie ma nic trudnego.

Skrzywił się, masując sobie kark.

– Czy siostra Pollyanna zawsze ma pod ręką takie dobre rady?

Kolejne zaskoczenie. Ten najcichszy ze wszystkich lekarzy na oddziale pozwolił sobie zażartować!

– Staram się.

Usłyszała dobiegający z oddali sygnał, że czyjś pojemnik z kroplówką jest już pusty. Ten odgłos przywołał Lincolna do rzeczywistości, bo się wyprostował, poprawił fartuch, po czym wskazał na monitor.

– Pilnuj drenu pani Hollings i zawołaj mnie, jak zauważysz jakąkolwiek zmianę.

Z przykrością odnotowała przemianę sympatycznego Linca Maguire’a w chłodnego, uprzejmego lekarza.

Bez słowa ruszyła do pokoju pana Cartera po operacji stawu kolanowego. Pospiesznie wyłączyła dzwonek, powiesiła nowy pojemnik z kroplówką, po czym zawróciła do stanowiska pielęgniarek. Ku jej zdziwieniu Linc nie ruszył się z miejsca. Najwyraźniej czekał. Na nią? Wykluczone. Mimo wszystko to bardzo przyjemne złudzenie.

– Jeszcze jedno – zaczął bez zbędnych wstępów.

– Słucham.

– Przyjadę po ciebie.

– Po mnie? Dlaczego?

– Jesteś zaproszona na kolację do Gail, prawda?

– Tak – odparła. – Ale skąd to wiesz?

– Bo też jestem zaproszony.

Fantastycznie. Ich pierwsza kolacja u Gail okazała się kompletnym fiaskiem. Zorientowała się wtedy, że Gail chce ich wyswatać, ale jej plan nie wypalił. Przez godzinę Lincoln siedział ze zbolałą miną i co pięć minut spoglądał na zegarek. Zareagowała na jego zachowanie bezsensowną paplaniną, aż w końcu z wyraźną ulgą się z nimi pożegnał. Gail obiecała wtedy, że już nigdy nie zaprosi ich razem na kolację.

Ta kolacja skończy się inaczej. Zwłaszcza biorąc pod uwagę jego obawy związane z konkursem tańca.

– To ładnie z ich strony.

– Więc przyjadę, żeby cię do nich zabrać.

Nie spodobał się jej ten władczy ton. W szpitalu ma prawo wymagać od niej wykonywania poleceń, ale tym razem chodzi o jej życie prywatne.

– Nie fatyguj się, sama przyjadę.

– To nie ma sensu. Mieszkasz po drodze.

Spoglądała na niego z niedowierzaniem. Do tej pory była przekonana, że ledwie ją dostrzega, a okazuje się, że wie nawet, gdzie mieszka. Jak to możliwe?

– Nie bój się – mruknął urażonym tonem. – Gail dała mi twój adres. To jej pomysł, żebyśmy przyjechali razem.

Kochana Gail. Robi, co może, by zachęcić ją do spotkań z facetami. Ale żeby wykorzystywać do tego szwagra? Pamiętając, jaką katastrofą okazała się ich poprzednia wspólna kolacja? To pokazuje, jak uparta jest jej zamężna koleżanka.

– Dziękuję, ale wolałabym…

– Będę o szóstej – oświadczył, po czym odszedł energicznym krokiem, a ona została, kipiąc złością z powodu jego bezczelności.

Przez chwilę rozważała możliwość, że każe mu czekać na siebie, ale się rozmyśliła. Ich odmienne osobowości wystarczą, by błyskawicznie doszło do konfliktu. Nie ma sensu psuć atmosfery już na samym wstępie. Poza tym Gail zaprosiła na szóstą trzydzieści, a to znaczy, że zaplanowała podać do stołu kilka minut później. Gdyby ona, Christy, uparła się dać Lincowi nauczkę, unieszczęśliwiłaby też innych.

To, że po nią przyjedzie, nada temu posmak randki. Ale to tylko pozory. To nie będzie prawdziwa randka.

Szedł w stronę jej bloku, zastanawiając się, czy ten wieczór będzie obfitował w niespodzianki podobnie jak poranek. Jak co dzień przyjechał do szpitala, ale nim się zorientował, dał się wrobić w imprezę dobroczynną. Nie miał pojęcia, co mu kazało wymóc na Christy, by mu partnerowała, ale skoro go w to wciągnęła, to niech za to płaci.

Christy jest towarzyska, ładna, a on nie zawsze myśli o niej wyłącznie w kategoriach zawodowych. Niestety ma kilka istotnych wad. Stale angażuje się w jakieś przedsięwzięcia. Jest szczęśliwa, gdy dużo się dzieje, i ma głowę pełną pomysłów. Tacy byli jego rodzice, zwłaszcza matka, a on jako najstarszy zawsze musiał ratować sytuację.

Nie, Christy do niego nie pasuje, mimo że jest ładna i czarująca. Powinien wybić ją sobie z głowy i „Taniec z Lekarzami” powinien mu w tym pomóc. Przygotowując się z nią do występu, będzie miał szansę utwierdzić się w przekonaniu, że nie jest dla niego. I będzie mógł się rozejrzeć za spokojną, godną zaufania i rzeczową partnerką.

Twoja idealna kobieta jest nudna, podpowiadał mu wewnętrzny głos. Możliwe, ale to nie wada. Gdyby jego rodzice w porę pożegnali się z marzeniem o zostaniu supergwiazdami muzyki country, nie wybraliby się autostradą do Nashville o czwartej nad ranem. Spaliby bezpieczni w małżeńskim łożu i żyliby wystarczająco długo, by obserwować, jak dorastają ich dzieci.

Dlaczego brat i jego żona zaprosili ich na dzisiejszą kolację? Zważywszy na niepowodzenie poprzedniego spotkania, powód musiał być poważny.

Gail była rozczarowana tym, że on i Christy nie przypadli sobie do gustu. Po tym incydencie wyjaśnił jej, że Christy uosabia wszystko, czego on sobie nie życzy w związku z kobietą. Po tym, przez co przeszedł: śmierć rodziców, szkoła, praca, studia, wychowywanie rodzeństwa, interesuje go kobieta spokojna i zadowolona z życia. Dzisiaj podczas kolacji wysłucha, co brat ma do powiedzenia, a resztę wieczoru spędzi przed telewizorem w studiu Tylera, po czym odwiezie Christy do domu. Kolacja z rodziną brata jest mimo wszystko lepsza niż samotny wieczór we własnym domu.

Gdy dotknął dzwonka, jego uszu dobiegło groźne szczekanie. Gail słowem nie wspomniała, że jej przyjaciółka ma psa, więc przyszło mu do głowy, że pomylił adres, ale ostatecznie uznał, że wymyślna ozdóbka wetknięta w donicę z niecierpkami bardzo pasuje do Christy.

Chwilę później w uchylonych drzwiach ukazała się Christy. Drugą ręką przytrzymywała dorodnego biszkoptowego labradora.

– Cześć – powiedział, czując się jak idiota. Wyszedł z wprawy i kompletnie zapomniał, jak się wita z kobietą przed umówionym spotkaniem.

– Cześć. – Wciągnęła psa do środka. – Zapraszam.

Nie bardzo wiedział, czy ma patrzeć na Christy, czy na psa. Christy na pewno nie rozszarpie mu spodni, więc lepiej skupić się na psie. Podsunął mu rękę do powąchania.

– Jak się wabi ta piękna pani?

– Ria. Jest o mnie bardzo zazdrosna, ale tak naprawdę to jest bardzo kochana.

Suka obwąchała jego dłoń, po czym ją polizała.

– To widać.

Christy patrzyła, jak suka trąca go nosem.

– Widzę, że już się zaprzyjaźniliście – zauważyła.

– Psy mnie lubią, chociaż nie wiem dlaczego. – Kiedy miał szesnaście lat, zdechł ich ukochany retriever, i już żaden pies go nie zastąpił.

Niedługo potem Linc miał pełne ręce roboty, wychowując rodzeństwo i studiując, więc o zajmowaniu się psem nie było mowy.

– Zwierzęta zdecydowanie lepiej potrafią nas ocenić niż my sami – zauważyła Christy. – Ria nieczęsto akceptuje nowe osoby praktycznie już w progu.

– To mi pochlebia. – Ale czas ponaglał. – Jedziemy?

Christy się zaczerwieniła.

– Przepraszam, ale potrzebuję jeszcze kilku minut.

Dlaczego? Ma na sobie biało-czerwoną sukienkę w grochy oraz żakiet z krótkimi rękawami i paznokcie u stóp pomalowane na czerwono. I kusząco pachnie.

Trudno było mu uwierzyć, że ta nieszpitalna wersja Christy Michaels jest aż tak… atrakcyjna. Na myśl, że przyjdzie mu spędzić wieczór w towarzystwie takiej uczty dla oczu zamiast macać brzuchy pacjentów, poczuł, że cieszy się na tę kolację.

– Wyglądasz fantastycznie.

Uśmiechnęła się.

– Dzięki, ale Ria gdzieś wyniosła moje szpilki. Robi tak zawsze, kiedy nie chce, żebym wyszła. Szukam ich od dłuższego czasu. Rozejrzysz się po salonie, jak pójdę jeszcze raz przeszukać sypialnię?

– Możesz włożyć inne buty.

– Wykluczone. Żadne inne do tej sukienki nie pasują.

Już miał powiedzieć, że będą tylko we czworo i że nikt nie zwróci uwagi na jej buty, ale zniknęła w holu.

– Ria – zwrócił się do psa – powiedz, gdzie jest twój ulubiony schowek.

Ria rzuciła mu drwiące spojrzenie.

– Widzę, że mi nie pomożesz. – Podniósł głos. – Gdzie ona chowa swoje skarby?

– Pod meblami! – odkrzyknęła Christy. – Albo w pudle z zabawkami.

Rozejrzawszy się, stwierdził, że Christy wiedzie dość spartański żywot. W salonie było niewiele mebli, kilka kolorowych poduch, tu i ówdzie kompozycje kwiatowe, na podłodze porozrzucane magazyny kobiece. Panowała tam przyjemna domowa atmosfera.

Posłusznie zajrzał pod kanapę, skąd wydobył kilka skarpetek od pary, krótkich i długich, ale wszystkie noszące ślady psich igraszek. Pod fotelem znalazł dwie pary koronkowych stringów: czerwone i czarne.

Hm, jak znowu spotkają się na dyżurze, trudno mu będzie nie wyobrażać sobie, co Christy ma pod fartuchem.

Po co czekać aż do dyżuru? Jego wyobraźnia już pracowała nad tym, co znajduje się pod sukienką w grochy.

Pod regałem dostrzegł coś, co mogło być pudłem z psimi zabawkami. Przykucnąwszy, przegrzebał nadgryzione kości ze skóry, piłki i piłeczki, pluszowe zwierzaki.

– Tutaj ich nie ma! Ale musimy już jechać.

– Jeszcze pięć minut, proszę!

Zawsze brakowało mu czasu na czytanie, więc zainteresował się książkami na regale. Romanse, literatura przygodowa, książki kucharskie, DVD z ćwiczeniami. Kilka tytułów przykuło jego uwagę: „Rosół na przetrwanie”, „Życie po raku”, „Waleczna żywność”, „Jak zachować kondycję po chemioterapii”.

Nim się zastanowił, skąd takie zainteresowania pani domu, weszła do salonu w czerwonych sandałkach na wysokim obcasie, które podkreślały kształt jej nóg.

– Były w koszu z bielizną do prania.

– Dzięki Bogu. A ja znalazłem kilka innych zgub. – Zgarnął je ze stolika, po czym jej wręczył.

Znowu się zarumieniła.

– Szukałam ich. – Uśmiechnęła się. – Podejrzewałam pralkę, a to twoja sprawka, Ria, niegrzeczna dziewczynko.

Ria przywarła do podłogi z pyskiem na łapach.

– Ale i tak cię kocham. – Przykucnęła, żeby ją podrapać za uszami. – Bądź grzeczna.

Pies sapnął, przewracając się na grzbiet, by pogładziła go po brzuchu. Ach, ten dotyk, przebiegło Lincowi przez myśl. Nagle zapragnął poczuć jej palce na swoich obolałych miejscach.

Odwrócił wzrok, upominając siebie, że Christy nie jest w jego typie, nawet jeśli potrafi prowokować skrajnie absurdalne myśli. Jest zbyt radosna, zbyt energiczna. Takie jak ona nie zadowolą się przyziemnymi aspektami codzienności. One są żądne nieustannej stymulacji, czterogwiazdkowych zakupów i egzotycznych wysp. Popcorn przed telewizorem to nie dla nich.

– Możemy jechać? – zapytał cierpkim tonem, chociaż zależało mu wyłącznie na wymazaniu z umysłu lubieżnych myśli.

– Oczywiście, przepraszam, że musiałeś czekać.

Niestety, ciepła nuta zniknęła z jej głosu. Jak to zmienić? Bo jeśli wejdą do brata posępni, bratowa od razu wszystkiego się domyśli. Dlaczego Gail jest taka opiekuńcza w stosunku do Christy?

Kilka minut później szli do samochodu. Nie wiadomo dlaczego poczuł się w obowiązku objąć ją w talii. Zrobił to, mimo że chodnik nie był oblodzony, a on nie musiał chronić jej przed upadkiem. Ten drobny wyuczony gest kazał mu się zastanowić, czy nie należałoby zrewidować planu zakładającego poświęcenie się wyłącznie pracy. Ma trzydzieści siedem lat i czasami dosyć własnego towarzystwa. Na domiar złego, obserwując od kilku lat Gail i Tylera, widzi, ile traci.

Chociaż Christy pociąga go fizycznie, to ich temperamenty różnią się diametralnie. Wracając wieczorem do domu, chciałby odpoczywać w towarzystwie osoby spokojnej, a nie kogoś, kto marzy, by być duszą towarzystwa.

Nie mogą podróżować w ponurym milczeniu. Najlepszym tematem, by przełamać chłód, będą psy.

– Jak zobaczyłem Rię, przyszło mi do głowy, że też mógłbym mieć psa.

– To masa obowiązków, ale ich towarzystwo jest bezcenne. Masz na myśli konkretną rasę?

– Nie, ale podobają mi się owczarki collie i retrievery. Jak byłem dzieckiem, mieliśmy retrievera. Zdechł ze starości, ale po nim nie mieliśmy drugiego psa.

– Rozumiem. Nowy zwierzak budzi w nas poczucie winy, że szybko zapomnieliśmy o jego poprzedniku… ale na zawsze pozostaje we wspomnieniach. A właściwie to dlaczego teraz nie masz psa?

– To chyba jasne. Nie pasuje do mojego trybu życia.

– Aha. – W jej głosie wyczuł rozczarowanie. – Pewnie masz rację – dodała uprzejmym tonem. – Psy mają to do siebie, że burzą misterne plany.

Rozmowa siadła. Czy jest temat, który mogliby poruszyć bez ryzyka wdepnięcia na pole minowe? Jeśli nie uda mu się rozładować atmosfery, czeka ich koszmarny wieczór, a obiecał Gail, że będzie zachowywał się przyzwoicie, więc musi uratować sytuację.

Znalazł interesujący ją temat.

– Wiadomo już, co zdecydował komitet organizacyjny naszej imprezy?

– Dostaliśmy zielone światło. – Z ulgą usłyszał radość w jej głosie, aczkolwiek sam nie był zachwycony tą wiadomością.

– Tego się obawiałem.

– W dalszym ciągu boisz się tańczyć przed publicznością?

– Nie, nie boję, ale czuję się nieswojo.

– Jako chirurg chyba nie zwracasz uwagi na obecność publiki.

– Tak, ale to nie to samo. – W sali operacyjnej czuł się w swoim żywiole. Parkiet to co innego. – Problem w tym, że w przyszłym miesiącu nie będę miał ani chwili na lekcje tańca. Moi wspólnicy jadą na urlop…

– Kto powiedział, że musisz brać lekcje tańca?

Jego życiową maksymą było: jeśli masz coś zrobić, zrób to dobrze.

– Możesz stać na parkiecie i tylko się kołysać.

– Rano powiedziałaś, że to za mało – wytknął jej.

– Zmieniłam zdanie. – Wzruszyła ramionami. – Nie biorę w tym udziału dla nagrody.

Nawet przez myśl mu nie przeszło, że zależy jej na nagrodzie. To osoba, która całym sercem angażuje się w to, co robi, i niczego nie robi po łebkach. Wynika z tego, że będzie musiał wygospodarować dodatkowy czas na lekcje… w trakcie których będzie trzymał w ramionach pachnącą cytrusami kobietę w stringach.

Na samą tę myśl zrobiło mu się gorąco. Czego to człowiek nie zrobi w geście miłosierdzia…

Poczuła, że wieczór okaże się niewypałem, gdy Ria schowała jej buty. Niestety nie znalazła ich przed przyjazdem Linca. Mimo że nie okazywał zniecierpliwienia, takie opóźnienie niewątpliwie zaburzyło jego plan.

Siedząc już z nim w samochodzie, wdychała jego świeży zapach, aż zaczęło drapać ją w gardle. Jak to się stało, że spośród jej wszystkich znajomych facetów akurat ten jest tak pociągający? Kiedy wcześniej objął ją w talii, zaczęła się martwić, czy przeżyje wieczór jako jego partnerka na parkiecie.

Co gorsza, przy stole przyszło jej siedzieć obok niego tak, że ich ręce się dotykały, gdy przekazywali sobie talerze z jedzeniem.

Może powinna skorzystać z usług agencji towarzyskiej, by zaspokoić rozszalałe hormony? Nie, nie zaryzykuje. Jeśli człowiek, który rzekomo ją kochał, nie poradził sobie z jej diagnozą i leczeniem, to kto inny temu podoła?

Po kolacji od razu wróci do domu i weźmie Rię do parku, żeby obydwie porządnie się wybiegały.

Głos Linca wyrwał ją z zadumy.

– Tyler, o co chodzi? Tylko nie mówcie, że nic, bo znam was zbyt dobrze, żeby uwierzyć.

Gail i Tyler popatrzyli na siebie tak, że Christy poczuła ukłucie zazdrości. Lekko skrępowana przeniosła spojrzenie na Linca i natychmiast dostrzegła, jak bardzo bracia są do siebie podobni.

Obaj bardzo przystojni, ale rysy Linca wydały się jej bardziej interesujące, być może z powodu piętna, jakie wycisnęło na nich życie. Dowiedziała się od Gail, że w wieku lat dziewiętnastu przejął rolę rodzica dwojga nastolatków. To pewnie dlatego jest taki poukładany.

Na twarzy przyjaciółki igrał tajemniczy uśmieszek.

– Jesteś w ciąży? – zapytała.

– Nie. – Gail pogładziła dłoń Tylera. – Ale być może zawiadomimy was o tym po powrocie.

– Po powrocie? Dokąd się wybieracie?

– Do Paryża.

Christy wstrzymała oddech. W trakcie chemioterapii wpisała Paryż na listę rzeczy do zrobienia przed śmiercią.

– Fantastycznie! Zawsze chciałam zobaczyć Paryż.

– Do Paryża? – Linc nie podzielał jej entuzjazmu. – We Francji czy w Teksasie?

– We Francji – uściślił Tyler. – Moja firma otwiera tam filię. Jadę jako konsultant informatyczny.

– Gratuluję. Jestem z ciebie dumny. Na jak długo wyjeżdżacie?

– Mniej więcej na dwa miesiące, zależy od rozwoju sytuacji. A ponieważ Gail pracowała jako sekretarka, szef zaproponował, by została moją asystentką.

– A co z dziećmi? – Christy zaniepokoiła się o los sześcioletniej Emmy i ośmioletniego Dereka, którym po kolacji pozwolono wyjść na dwór. – Co z nimi?

– Właśnie dlatego was tu dzisiaj zaprosiliśmy – powiedziała Gail. – Chcemy was prosić o przysługę.

– Nie ma sprawy – odparła Christy.

– Chcieliśmy was prosić, żebyście się nimi zaopiekowali pod naszą nieobecność.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: