- W empik go
Zając zostaje! - ebook
Zając zostaje! - ebook
Antkowi brakuje taty, który mieszka i pracuje w Irlandii. Iwonka jest niemożliwą gadułą i ma wstydliwy kłopot z toaletą. Niewysoka, bojaźliwa Ela często płacze. Oskar nie przepada za gimnastyką, za to uwielbia jeść. W tym roku wszyscy pójdą po raz pierwszy do szkoły. Jakby mało mieli zmartwień i trosk. Czy poradzą sobie ze wszystkim? Na szczęście okaże się, że szkoła nie jest taka straszna!
Książka dla dzieci, które własnie wybierają się do szkoły i odrobinę sie boją.
Kategoria: | Dla dzieci |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-7420-878-9 |
Rozmiar pliku: | 9,3 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Antek obudził się rano z bolącym gardłem. Był tak spocony, że górę od piżamy miał mokrą, jakby trzymał ją przez całą noc na deszczu. Czuł, że jest mu gorąco, ale równocześnie trząsł się z zimna. Z trudem zwlókł się z łóżka. Pamiętał, że wczoraj wieczorem spakował się do szkoły. Dziś z całą klasą wybierali się na wycieczkę. Do wesołego miasteczka. Bardzo się na nią cieszył. Teraz jednak miał wrażenie, że nie może sobie z niczym dać rady.
– Mamusiu – powiedział – nie wiem, gdzie jest mój tornister. Nigdzie nie mogę go znaleźć.
– Nie tornister, kochanie, tylko plecak. Przecież jedziecie… – mama urwała i podeszła do synka. – Ty masz gorączkę. Jesteś rozpalony. Wracaj do łóżka.
– Ale dzisiaj wybieramy się do wesołego miasteczka! – protestował Antek.
– Nie, kochanie. Nigdzie się nie wybierasz. Masz chyba grypę.
Antek chciał coś powiedzieć. Ale gdy zobaczył, że nie ma szans przekonać mamy, po prostu wybuchnął płaczem. Dlaczego akurat teraz musiał się rozchorować? „A może przełożą wycieczkę?” – pomyślał. Przecież nie powinni jechać bez niego. Czekał, aż ktoś ze szkoły do niego zatelefonuje. Powie, że pojadą za tydzień albo za dwa. Ale nikt nie dzwonił. Więc postanowił, że to on ich powiadomi. Najpierw spróbował do domu Iwonki, ale nie odebrała. Potem do Eli, lecz i tu bez skutku. W końcu zadzwonił do Oskara. Tak, Oskar jeszcze nie wyszedł.
– Nie mogę z tobą rozmawiać – powiedział – bo okropnie się śpieszę. Powinienem wyjść z domu dziesięć minut temu. Zobaczymy się w szkole.
– Ale mnie nie będzie – odparł Antek. – Jestem chory. Czy mógłbyś…
„Pośpiesz się, jesteśmy spóźnieni” – usłyszał głos mamy Oskara dobiegający z oddali.
– Cześć, muszę lecieć – kolega rzucił słuchawką.
„No, tak. Kompletnie go nie obchodzę – pomyślał Antek. – A jak dwa dni temu chciał pożyczyć kredki, to wtedy byłem jego ulubionym kumplem”.
Antek postanowił, że kiedy wyzdrowieje, nie wróci do szkoły. Nie wiedział jeszcze, jak to zrobi, ale wiedział, że jego klasa jest beznadziejna.
Dwa dni później mama powiedziała, że spotkała Iwonkę.
– Pytała, czy może do ciebie przyjść i pogadać o tym, co słychać w szkole. Ale się nie zgodziłam. Lepiej, żebyś nikogo nie zaraził.
– Bardzo dobrze – odparł Antek.
Nie miał ochoty nikogo widzieć. Iwonka z pewnością tylko by się chwaliła i opowiadała, jak dobrze się bawili w wesołym miasteczku. A przecież jego to wcale nie obchodzi i nie chce mieć z nimi nic wspólnego.
Kiedy zaczął wracać do zdrowia, mama pomagała mu nadrabiać zaległości. Robił to bez zapału. W końcu zamierzał przecież rzucić szkołę. Nie wymyślił jeszcze, jak ma się to odbyć, ale był zdecydowany. W środę wyszedł na krótki spacer. Aż w końcu w czwartkowe popołudnie mama oznajmiła:
– Jesteś już całkiem zdrowy. Jutro idziesz do szkoły.
– Nie czuję się jeszcze najlepiej – odparł Antek.
– Coś cię boli?
– Nie. Po prostu nie czuję się najlepiej, kiedy myślę o szkole. I moich kolegach.
– Dlaczego?
– Bo nic ich nie obchodzę – wybuchnął. – I oni mnie nie obchodzą. Nie pójdę więcej do szkoły! – Antek sam się zdziwił, że tak szybko wyjawił swoje plany.
– Ojej – zmartwiła się mama. – To nie będziesz umiał czytać ani pisać.
– Jakoś się w domu nauczę – wzruszył ramionami. – Babcia Ala mogłaby mi pomóc.
– A takie trudniejsze rzeczy? To kto ci wytłumaczy?
– Jeszcze nie wiem. Może nie będą mi potrzebne.
– A nie będzie ci brak towarzystwa?
– Wręcz przeciwnie!
– Ale wiesz co? Może jeszcze przemyślimy tę sprawę. Chciałabym, żebyś jutro poszedł, tak na próbę. A jak wrócisz, to o tym porozmawiamy.
– Nie chcę – odparł Antek zdecydowanie.
– Bardzo cię proszę, zrób to dla mnie. Ten jeden raz, jutro. Później, jeśli dalej nie będziesz chciał chodzić do tej szkoły, to się zastanowimy, co zrobić.
Antek wzruszył ramionami. Mama tak go prosiła. Nie chciał robić jej przykrości.
– No, dobrze – zgodził się. – Pójdę jutro.
Następnego dnia mama przyszła odebrać go po lekcjach. Stała pod klasą i czekała, czekała, czekała… W końcu Antek wyszedł. Trzymał w ręku wielką torbę, z której wystawały laurki, zdjęcia, gazetki i książki. W drugiej ręce miał trzy kolorowe balony.
– Och, biedaku, ile ty masz do dźwigania – westchnęła mama.
– Dam radę – odparł Antek zadowolony.
– Mam nadzieję, że to nie był twój ostatni dzień w tej szkole.
Antek odwrócił się i zerknął do wnętrza klasy. Spojrzał na tablicę. Jeszcze raz przeczytał zdanie napisane wielkimi ozdobnymi literami: CIESZYMY SIĘ, ŻE WRÓCIŁEŚ!
– Nie – odparł cicho. – Na pewno nie.