- promocja
- W empik go
Zajazd pod Cnotliwą Sekutnicą - ebook
Zajazd pod Cnotliwą Sekutnicą - ebook
Klara Abramson, córka Kaina, Władcy Demonów i wszelkich piekieł, ma w przyszłości przejąć władzę nad całymi Zaświatami. Jednak by zasiąść na Świetlistym Tronie, musi spełnić jeden warunek - wyjść za mąż. Młoda kobieta nie ma zamiaru podporządkowywać się starym prawom i dobitnie przedstawia swe stanowisko ojcu. Ten zawiera z córką pakt: jeśli ta przez sto lat da radę z sukcesem poprowadzić pewien przybytek na jednym ze światów, wtedy przystanie na jej warunki i pomoże zmienić prawo. W innym wypadku będzie mu posłuszna. Klara podejmuje wyzwanie i tym samym trafia na Panger, planetę z pozoru podobną do Ziemi z końca XIX wieku, jednak zamieszkaną przez elfy, krasnoludy i inne fantastyczne rasy. W świecie tym magia jest skupiona w rękach elit, a większość zdobyczy technologicznych nadzoruje elficka Inkwizycja Myśli. Okazuje się, że Klara trafia do miejsca skrywającego wiele mrocznych tajemnic, w tym przerażający sekret dawnego ludzkiego państwa, zwanego Trzynastym Królestwem.
Jest to pierwszy tom serii Trzynaste Królestwo, będącej wprowadzeniem do Multiwersum Snów. Rzeczywistości, w której magia oraz technologia łączą się w jedność. Seria stanowi również prequel do „Piekła kosmosu” oraz nawiązuje do pewnych wydarzeń wspomnianych w „Farreterze”.
Kategoria: | Fantasy |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 9788367864060 |
Rozmiar pliku: | 800 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
W wielu różnych miejscach we wszechświecie panowało proste wyobrażenie o życiu pozagrobowym. Niebiosa postrzegano jako utracony raj, pełen harmonii, dobrobytu oraz miłości, której źródłem było najwyższe bóstwo-stworzyciel. Piekło natomiast rysowało się jako kraina grozy, skąpana w ciemności, bólu i niekończącym się cierpieniu. W pewnym stopniu się to zgadzało, jednak większość istot rozumnych byłaby zapewne wielce zdumiona, gdyby poznała prawdę o tym, co powszechnie nazywano Zaświatami.
Pochłonięta tymi myślami Klara oparła dłoń o grubą szybę, tak idealnie gładką i zimną, jakby została wykonana z lodu. Przyglądała się znajomemu krajobrazowi miasta pełnego różnorodnych budynków, wspaniałych parków oraz ogrodów przywodzących na myśl krainy opisywane w świętych księgach najróżniejszych ras. Spędziła w Heliopolis całe dotychczasowe życie, zawsze otoczona służbą oraz najlepszymi nauczycielami. Ci ostatni często byli bóstwami, które patronowały podobnym dziedzinom nauki na różnych światach, lub filozofami, którzy po śmierci dostali możliwość dalszego zgłębiania tajników multiwersum. Czuła się niczym ptak w ogromnej złotej klatce, jak marionetka w domku dla lalek będącym bezwartościową iluzją raju, podczas gdy jej liczne przyrodnie rodzeństwo otrzymywało przeróżne role i zadania w czuwaniu nad losem inteligentnych dusz w ich drodze przez życie.
Czekała teraz na ojca w jego biurze na szczycie wielkiego biurowca, wznoszącego się dumnie w samym centrum Heliopolis. Jej nauczyciele z wrodzoną sobie dbałością oraz monotonią wpajali dziewczynie historię miasta, którym miała w przyszłości rządzić, gdy osiągnie odpowiedni wiek i spełni jeden warunek – wyjdzie za mąż. Nie napawało to Klary optymizmem, ponieważ przez ten czas zdążyła poznać wielu potencjalnych kandydatów, z których każdy kolejny był w jej oczach głupszy. Ojciec, będący ambasadorem ogólnie pojętych piekieł, od tysiącleci sprawujący powszechnie nielubianą funkcję Władcy Demonów, dbał o córkę jak mógł, ale nie grzeszył wrażliwością.
Klara zawsze się zastanawiała, jakim cudem Kain, potomek pierwszych ludzi, rozkochał w sobie Sefarę, jedną z pierwszych serafinek, która tchnęła życie w większość aniołów oraz demonów królujących w swoich krainach. Nie umiała wyobrazić sobie rodziców razem, matka bowiem zapadła w wieczny sen niedługo po urodzeniu córki i w żaden sposób nie dało się jej wybudzić. Klara wiele czasu spędzała przy kryształowym sarkofagu i rozmawiała z matką, a przynajmniej tak to sobie tłumaczyła, gdy mówiła do nieruchomego oblicza o tym, co czuje. Czasem w nocy udawało jej się przyłapać ojca siedzącego w milczeniu koło śpiącej żony. W takich chwilach ze znerwicowanego pracoholika zmieniał się w smutną istotę zanurzoną we wspomnieniach.
Dziś jednak był typowym sobą, czyli nerwowym, przebodźcowanym urzędnikiem, mającym na głowie masę obowiązków związanych z piastowaną funkcją.
– Tak, pamiętam o tym. Oczywiście, już kazałem się tym zająć – dało się słyszeć od strony drzwi.
Wysoki, postawny mężczyzna niemal wyważył je kopnięciem, próbując jednocześnie nie wpuścić do środka towarzyszącej mu zgrai petentów. Równocześnie prowadził dyskusję przez mały komunikator przytwierdzony do ucha, podpisywał podtykane mu dokumenty oraz odganiał się od krążących pomagierów przypominających koty ze skrzydłami.
– Zapewniam, że panujemy nad sytuacją. Tak, pamiętam, co zrobili za życia. Oczywiście, rozumiem. Naturalnie, tak, tak, tak…
– Panie, dostaliśmy prośbę o pomoc z trzeciego kręgu. Cerber znów zerwał się ze smyczy i gdzieś uciekł.
– W szóstym kręgu doszło do kolejnego buntu papieży. Znowu się spierają, kto powinien im przewodzić.
– Perun prosi o pomoc w rozstrzygnięciu sporu z Zeusem o pierwszeństwo w doborze piorunów.
– W Krainie Koszmarów znowu…
– Pojedynczo, nie wszyscy naraz – mediował mężczyzna, kątem oka spostrzegając córkę. – Wrócimy do tematu za chwilę.
– Panie, Charon znów przysłał pismo w sprawie nowej łodzi.
– Odyn żąda pilnego spotkania…
– Właśnie dostaliśmy informację, że…
– CISZA, DO KURWY NĘDZY!!! – wydarł się Kain, a jego dotąd delikatne, choć zmęczone oblicze na sekundę przeistoczyło się w krwiożerczego demona. – Dobrze, po kolei. Zróbcie listę kolejności spotkań i za moment wszystko na spokojnie omówimy. Kto był pierwszy?
Rozgorzała awantura, wszyscy zaczęli się przekrzykiwać, czyja sprawa jest najważniejsza. Harmider narastał z każdą sekundą, a twarz mężczyzny znów przybrała osobliwy, demoniczny wyraz, zaś błękitne dotąd oczy zmieniły kolor na karmazynowy z wyraźnie widocznymi ognikami w źrenicach przypominających kształtem ludzkie czaszki.
– ZAMKNĄĆ SIĘ ALBO WSZYSTKICH POŻRĘ!!!
Natychmiast zapadła absolutna cisza, a blisko trzydzieści par przerażonych oczu spoglądało z trwogą na władcę, który powoli się uspokajał i wracał do codziennej ludzkiej postaci. Poprawił elegancką koszulę skrytą pod brązową kamizelką ozdobioną z przodu złotymi oraz srebrnymi wzorami, odchrząknął i pstryknął palcami.
– Herulfie – rzucił spokojnym, ale władczym tonem.
– Tak, mój panie? – odezwał się barczysty mężczyzna, który niespodziewanie pojawił się koło zgromadzenia, jakby dosłownie wyszedł z cienia rzucanego na pobliską ścianę. Miał krótką, gęstą szarą brodę oraz długie szpakowate włosy, częściowo splecione w cienkie warkocze i przewiązane z tyłu aksamitną czarną wstążką. Ubrany był schludnie oraz elegancko, niczym majordomus.
– Spisz kolejność spotkań, sam zadecyduj o ich wadze. Te najpilniejsze przedstaw na początku.
– Na rozkaz, mój panie – odpowiedział Herulf, skłaniając delikatnie głowę.
– Jeśli ktokolwiek będzie robił kłopoty, możesz go zjeść.
Herulf wyszczerzył pożółkłe stożkowate zęby w diabolicznym uśmiechu, a cała zgraja odruchowo zbiła się w malutki tłumek pod ścianą korytarza prowadzącego do biura Władcy Demonów.
– Zajmę się petentami za godzinę. – Kain ponownie pstryknął palcami, wtedy nad wejściem do biura pojawiła się mała klepsydra, w której przesypywał się drobny czerwony piasek. – Do tego momentu proszę mi nie przeszkadzać. Dotarło? – zwrócił się w stronę struchlałego zgromadzenia.
– Tak, panie – odpowiedział mu chór drżących głosów.
Mężczyzna uśmiechnął się przelotnie oraz złowieszczo, po czym zatrzasnął ogromne drzwi biura i się o nie oparł. Był wycieńczony, a stos wyzwań oraz obowiązków rósł każdego dnia.
– Potrzebuję urlopu – westchnął z głową opartą o złote zdobienia.
– Wszystko w porządku, tato? – spytała Klara z autentyczną troską.
Kain spojrzał przekrwionymi oczyma na córkę, będącą jego najmłodszym dzieckiem, a zarazem jedynym, które zostało zrodzone z czystej miłości, nie zaś pożądania. Dziewczyna odziedziczyła wygląd po matce, choć charakter zdecydowanie po ojcu. Podobnie jak on była uparta, ambitna i pracowita, a to w połączeniu z olśniewającą urodą, pochodzeniem oraz statusem budziło zazdrość u wielu. Szczególnie od kiedy Świetlisty Tron Heliopolis wybrał Klarę na władczynię i strażniczkę całych Zaświatów. Przez to Rada Regentów, do której należał również Kain oraz jego brat Abel zarządzający niebiosami, stała się dla Władcy Demonów istnym utrapieniem w temacie zamążpójścia dziewczyny. Wiedział jednak, że niezależnie od tego, co zrobi, córka prędzej czy później będzie musiała podążyć przeznaczoną jej drogą. Pragnął jednak, aby nastąpiło to jak najpóźniej, i ze wszystkich sił starał się odmienić los córki.
– Usiądźmy, kochanie. – Kain wskazał wysoką kanapę z niebiańskiego dębu obitą szkarłatnym aksamitem. Kiedy rozsiedli się wygodnie, odchrząknął i zaczął przemowę spokojnym, lecz stanowczym tonem. – Wiem, że palisz się do pracy i pragniesz się wykazać, co naprawdę doceniam…
– Ale? – przerwała mu córka, której bursztynowe oczy w pełni skupiły się na obliczu ojca.
– Jesteś jeszcze młoda…
– Tato, błagam cię. Od lat wciskasz mi ten sam kit – oburzyła się Klara.
– Wiesz, czas nie wszędzie płynie równomiernie. W tym miejscu masz raptem dwadzieścia pięć lat, ale w innych światach twój wiek można szacować nawet na kilka stuleci. Choć oczywiście tego po tobie nie widać.
– Doskonale wiesz, o co mi chodzi, więc nie próbuj ze mną pogrywać. Jestem już dorosła, w końcu tron upomniał się o mnie dawno temu.
– Niestety – mruknął ojciec z kwaśną miną.
– Nie jestem głupia – kontynuowała Klara. Wstała i zaczęła gorączkowo spacerować po biurze. – Chcesz mnie odpowiednio wydać za mąż, abym zasiadła na tronie, a twój przyszły zięć, zapewne tak dobrany, by być ci absolutnie posłusznym, zarządzał Heliopolis w moim, a raczej twoim imieniu, podczas gdy mnie przypadnie słuchanie płaczliwych skarg pokutujących dusz i pocieszanie ich na drodze do zbawienia lub reinkarnacji.
– Okej… – rzucił Kain zbity z tropu, bardzo uważnie obserwując córkę. W rzeczywistości pragnął odwieść ją od zamążpójścia, gdyż wtedy Klara nie spełniłaby podstawowego warunku potrzebnego do sprawowania władzy, ustanowionego przez pierwszego władcę zasiadającego na Świetlistym Tronie. Właśnie w tym celu zorganizował dzisiejsze spotkanie: chciał powierzyć dziewczynie jakieś mniej znaczące stanowisko, gdzie jeszcze bardziej zrazi się do wszelkiej maści mężczyzn. Tymczasem los pierwszy raz od dawna zesłał mu podarunek, zatem zamierzał go w pełni wykorzystać.
– Nie dam się wpakować w ślubne kajdany z jakimś służalczym biesem, serafinem albo miernym bogiem.
– Są jeszcze herosi, skarbie – zasugerował nieśmiało Kain, doskonale zdając sobie sprawę, jak córka nimi gardzi.
– Błagam cię, tylko nie to – prychnęła Klara, a jej włosy na chwilę zamigotały czerwienią, co ciekawie kontrastowało z białą, niemal porcelanową skórą. – Banda zapitych mięśniaków, którzy potrafią jedynie mordować i się pieprzyć.
– Cóż, twoja siostra… – Kain umiejętnie dolewał po trochu oliwy do ognia.
– No faktycznie, jest czego zazdrościć. Aurelia to idealny przykład cycatej idiotki pakującej się z jednego toksycznego związku w drugi.
– Miałem namyśli Flawię, ale mniejsza z tym – mruknął ojciec cicho, zadowolony z efektu.
– Wybacz, tato, ale mam większe ambicje, niż tylko się bawić, pieprzyć albo pocieszać czyścowe dusze.
– Naturalnie – przytakiwał Kain z poważną miną, ciesząc się w głębi serca niczym małe dziecko i już gratulując sobie wygranej.
– Sam mi wpajałeś, że jestem stworzona do czegoś większego. Do samodzielnego sterowania własnym losem, i to zamierzam uczynić.
– Masz moje pełne poparcie.
– Chcę się przysłużyć naszej społeczności, pokazać, co naprawdę potrafią kobiety z naszej rodziny.
– Ależ w pełni to rozumiem, kwiatuszku.
– Dlatego uznałam, że mogę samodzielnie zasiąść na Świetlistym Tronie i zarządzać Heliopolis z doradcami u boku.
– Co proszę? – Z Kaina momentalnie wyparowała cała pogoda ducha.
– Oczywiście jako Władca Demonów i dziewięciu kręgów piekielnych byłbyś jednym z moich najbliższych doradców. Wraz ze swoim bratem, ma się rozumieć.
– Przyrodnim, jak już – fuknął z odrazą Kain.
– Stryjek Abel z pewnością mnie zrozumie i poprze.
– Ostudźmy nieco emocje, kwiatuszku. – Kain wstał z kanapy i pospiesznie podszedł do córki. – Cieszą mnie twoje ambitne plany, ale zarządzanie Zaświatami nie należy do łatwych zadań. Wiem to z autopsji, a zauważ, że przypadł mi raptem wycinek w postaci piekieł, i to niecałych.
– Poradzę sobie – rzuciła stanowczo Klara, prostując się przed ojcem.
– Nie przeczę, jednak musisz zdać sobie sprawę, że to praca na pełen etat, dlatego takiej decyzji nie wolno podejmować pochopnie. Poza tym Księga Pierwszego Prawa…
– Nie zmusisz mnie do ożenku. Poza tym prawo zawsze można zmienić. Nowe czasy, nowe zasady. Sam mnie tego uczyłeś.
– Czasem tego żałuję – mruknął pod nosem Kain.
– Jedynie stosuję się do słów, które mi wpajałeś przez lata.
– Nie pamiętam, abym kiedykolwiek uczył cię sprzeciwiania się ojcu.
– Wszystko zależy od interpretacji.
– Dobra, zatem dobijmy targu… – Kain gorączkowo szukał w głowie jakiegokolwiek pomysłu, aby tylko odwieść córkę od decyzji, której wszyscy mogliby pożałować. Szczególnie że dziewczyna wyraźnie nie rozumiała, z czym naprawdę wiąże się obowiązek wyznaczony jej przez Świetlisty Tron. Być może byłoby inaczej, gdyby wyjaśniono jej pewne kwestie związane z przeszłością pewnych członków rodziny, o których wielu pragnęło zapomnieć. Niestety konsekwencje tamtych wydarzeń nadal były odczuwalne, a Kain w swej bucie uznał, że najlepszym remedium będzie niemówienie córce o niewygodnych sprawach. Teraz zaczynał tego żałować.
– Mam podpisać z tobą cyrograf?
– Od razu tam cyrograf – zaśmiał się nerwowo Kain, prowadząc Klarę w stronę biurka. Jednocześnie przeczesywał w pamięci różne dokumenty, które ostatnio mu spłynęły. – Przecież nie zażądam duszy od własnego dziecka. Mam na myśli prostą umowę partnerską.
– Żadnych sztuczek?
– Żadnych sztuczek. Słowo honoru – rzucił pospiesznie, kładąc rękę na piersi.
– W takim razie co proponujesz?
– Cóż, zarządzanie wcale nie należy do łatwych zadań, więc może na początek zajęłabyś się czymś mniejszym. W sensie mniej skomplikowanym, tak aby poćwiczyć, wdrożyć się, ale bez pośpiechu.
– Mam pomóc w zarządzaniu Limbo?
– Miałem na myśli coś mniejszego…
– Chodzi o bycie doradczynią jednego z Panów Piekieł?
– Jeszcze mniejszego, hmm, powiedzmy, no… – Kain nerwowo szukał rozwiązania, aż jego wzrok padł na dokument, który przyniesiono mu z samego rana. – A może byś tak poprowadziła karczmę?
– Słucham? – Klara spojrzała badawczo na ojca. – Mam być kucharką?
– Ależ nie, nic z tych rzeczy – rzucił Kain z przesadnie udawaną swobodą, chwytając dokument zwinięty w rulon i opatrzony złamaną pieczęcią. – Niedawno nasz daleki krewny, o którym nie warto wspominać, pozostawił po sobie spadek. Chłopu przedwcześnie się zmarło, nie miał dzieci, przez co jego majątek trafił z powrotem w nasze ręce.
– Jak się domyślam, jest tak lichy, że nikt nie jest nim zainteresowany.
– Od razu tam lichy… – Ojciec machnął ręką. – Całkiem spory zajazd koło jednej z głównych dróg łączących dwa królestwa.
– Królestwa? – spytała podejrzliwie Klara. – W jakim świecie mieści się ten zajazd?
– Cóż, może nie jest to Arkadia, Ziemia czy Delf, ale trzymają się lepiej niż ci, co przetrwali apokalipsę na Martwej Ziemi – zaśmiał się nerwowo Kain.
– Czyli, jak rozumiem, nie ma tam prądu, bieżącej wody, cywilizowanych środków transportu…
– Czynią postępy, poza tym mają magię. Zresztą po zniknięciu Trzynastego Królestwa na Pangerze zapanował pokój. Przynajmniej w jakimś stopniu.
– Pange… Stwórco, miej litość – jęknęła Klara.
– Nie wzywaj imienia wujka swego nadaremno – rzucił wesoło Kain, co spotkało się z gromiącym spojrzeniem córki. – Dobra, przyznaję, to było słabe.
Klara wzięła od ojca pergamin, rozwinęła go i zaczęła czytać. Po chwili powiedziała na głos:
– Zajazd pod Cnotliwą Sekutnicą. Serio?
Cholerny bękart, pomyślał odruchowo Kain, szczerząc zęby w nerwowym uśmiechu. Kompletnie o tym zapomniał, choć nadal miał szansę ugrać swoje.
– Zawrzyjmy zatem następującą umowę: jeśli przez sto lat uda ci się rozwinąć ten przybytek, poprę twój wniosek przed Radą Regentów o samodzielnym rządzeniu Heliopolis i wprowadzeniu nowego zapisu w Księdze Pierwszego Prawa. W innym wypadku będziesz mi posłuszna i zrobisz to, co ci każę.
– Mam spędzić na tym zadupiu całe stulecie?
– Zleci jak z bicza strzelił – rzucił lekko Kain, zdając sobie sprawę z własnej obłudy. – Z twoją urodą spokojnie możesz udawać elfkę. W końcu jesteś wysoka, białowłosa, szczupła, z niezbyt dużym…
– Nawet nie kończ – warknęła córka z dezaprobatą w oczach.
– W każdym razie wyglądasz jak typowy elf, a na Pangerze to one dominują od tysiącleci.
Klara przyjrzała się uważnie twarzy ojca. Zwinęła pergamin w rulon i w zamyśleniu podrapała się nim po brodzie.
– Sto lat i ani dnia dłużej – powiedziała, przybierając ostrożny ton.
– Masz moje słowo. To jak? Zawieramy umowę? – Kain wyciągnął dłoń w stronę córki.
– Ale stawiam jeden warunek: wyjdę za mąż tylko za kogoś, kogo szczerze pokocham, tak jak matka ciebie.
– Stoi. – Oczy Kaina zamigotały czerwienią, kiedy uścisnął dłoń córki, pewny zwycięstwa.