- W empik go
Zakazana prawda. Tom 1 - ebook
Wydawnictwo:
Data wydania:
24 czerwca 2024
Format ebooka:
EPUB
Format
EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie.
Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu
PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie
jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz
w dziale Pomoc.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną
aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego,
który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire
dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu
w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale
Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy
wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede
wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach
PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu
w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale
Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną
aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego,
który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla
EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu
w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale
Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
Pobierz fragment w jednym z dostępnych formatów
Zakazana prawda. Tom 1 - ebook
Wczoraj, które minęło,może nadejść jutro.
Brudne biznesy, mafijne porachunki, walki w klatce – oto mroczny świat klubu ArMMAgedon. Jego częścią jest Dagmara, znana jako Merida, wielokrotna zwyciężczyni walk kobiet. Jej prawdziwa tożsamość jest pilnie strzeżona. Nie bez powodu…
Jeden wypadek sprawia, że Dagmara poznaje Brunona, przywódcę Warszawskiego Klubu Motocyklowego i diabła w ludzkiej skórze. Wszyscy przestrzegają ją, by trzymała się od niego z daleka, ale nikt nie tłumaczy dlaczego. Mimo to tych dwoje nieustannie do siebie ciągnie.
Dagmara wygrywa kolejne walki w klatce, ale przegrywa w starciu z bolesnymi wspomnieniami. Bruno coraz częściej pojawia się w jej życiu, a ona nie przyznaje się, że ukrywa znacznie więcej niż jeden mroczny sekret… Nic jednak nie może trwać wiecznie.
Już wkrótce okaże się, że Dagmara wcale nie jest bezpieczna.
A przeszłość upomni się o nią w najmniej oczekiwanym momencie.
Brudne biznesy, mafijne porachunki, walki w klatce – oto mroczny świat klubu ArMMAgedon. Jego częścią jest Dagmara, znana jako Merida, wielokrotna zwyciężczyni walk kobiet. Jej prawdziwa tożsamość jest pilnie strzeżona. Nie bez powodu…
Jeden wypadek sprawia, że Dagmara poznaje Brunona, przywódcę Warszawskiego Klubu Motocyklowego i diabła w ludzkiej skórze. Wszyscy przestrzegają ją, by trzymała się od niego z daleka, ale nikt nie tłumaczy dlaczego. Mimo to tych dwoje nieustannie do siebie ciągnie.
Dagmara wygrywa kolejne walki w klatce, ale przegrywa w starciu z bolesnymi wspomnieniami. Bruno coraz częściej pojawia się w jej życiu, a ona nie przyznaje się, że ukrywa znacznie więcej niż jeden mroczny sekret… Nic jednak nie może trwać wiecznie.
Już wkrótce okaże się, że Dagmara wcale nie jest bezpieczna.
A przeszłość upomni się o nią w najmniej oczekiwanym momencie.
Kategoria: | Sensacja |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-8373-206-0 |
Rozmiar pliku: | 1,6 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
PROLOG
Siedziałam zdenerwowana na fotelu i zerkałam gorączkowo w jeden punkt. Po dwóch miesiącach, odkąd się tutaj pojawiłam, czuję się coraz lepiej, ale nie do końca swobodnie. Nie wiem, komu zaufać i na kogo liczyć. Ostatnie dni pokazały mi, że najbliżsi również mogą nas zawieść. Nawet oni potrafili oddać mnie w ręce podłego człowieka, który wyrył po sobie trwały ślad w mojej pamięci.
Przez ostatnie dni starłam się tylko przetrwać do następnego poranka. Nie skupiałam się na tym, co robię, a ludzie tutaj byli nawet mili. Żaden z tych chłopaków nie podniósł na mnie ręki ani głosu. Wręcz przeciwnie, jest mi tu lepiej niż w domu. Ale co dalej?
Nie mogę ciągle siedzieć schowana przed światem i udawać, że mnie tu nie ma. Życie toczy się dalej, a ja muszę zacząć żyć. Tylko żyć, jak normalna dziewczyna, choć na ten moment wydaje się to tak wiele. Wiem jednak, że ci dwaj mężczyźni, którzy mnie tutaj sprowadzili, mają plany względem mojej osoby.
Dziś dostałam konkretną wiadomość, że już czas przestać się chować. Upłynęły dwa lata, a ja się czuję, jakby minął dzień od tego okropnego wydarzenia. Gdy zamykam oczy, wszystko powraca, a noc jest koszmarem, z którego nie umiem się wybudzić.
Zacisnęłam mocniej ręce na kolanach – czuję, jak moje dłonie są wręcz mokre od potu, a ciało jest zbyt sparaliżowane, bym mogła coś powiedzieć. Nie wiem, ile czasu już tak siedzę, ale nie mam odwagi spojrzeć im w oczy. Mój wzrok jest bacznie skupiony na dłoniach, które drżą na samą myśl, że mam się odezwać.
– Dagmara, spójrz na nas, proszę. – Miły i delikatny głos rozniósł się echem w mojej głowie. Dobrze już znam ten głos i nawet wiem, kto do mnie mówi. Wielokrotnie słyszę go w moich snach, jak woła, bym do niego wróciła.
– Musimy porozmawiać, ale w ten sposób ta rozmowa daleko nie zajdzie.
Moje ciało zadrżało, gdy tylko usłyszałam głos tego drugiego. Zauważyłam, że on mało mówi i jest dość niecierpliwy, dlatego uniosłam głowę, żeby tylko go nie rozzłościć. Mój wzrok skupił się na dwóch mężczyznach siedzących naprzeciw mnie. Jeden z nich uśmiechnął się czule, lecz drugi przybrał obojętną minę. Poczułam momentalnie, jak pod powiekami zebrały mi się łzy, ale zagryzłam policzki, żeby tylko się nie rozpłakać. Nie przed nimi…
– Mówiłem ci wiele razy, że cię nie skrzywdzimy – burknął znowu.
Kiwnęłam głową i chciałam coś powiedzieć, ale moje gardło zacisnęło się tak, jakbym połknęła szpilki, dlatego teraz nie mogę nic z siebie wydusić.
– Chcesz się napić? – spytał.
Potaknęłam głową, na co nalał mi szklankę wody. Przyjęłam ją ufnie i wypiłam pół na raz.
– Dziękuję, proszę pana – szepnęłam dość niepewnie i znowu chciałam spuścić głowę, ale on mi nie pozwolił. Wyciągnął rękę w moją stronę, przez co odsunęłam się momentalnie od niego z myślą, że chce mnie uderzyć.
– Igor, tak niczego nie załatwisz. Ona…
Ponury chłopak uciszył go jednym ruchem i podszedł do mnie, mimo że ten pierwszy mu zabronił. Wyciągnął w moją stronę rękę, a ja znowu pomyślałam, że mnie uderzy. Zacisnęłam mocniej zęby i zamknęłam oczy, próbując z całych sił się nie rozpłakać. Poczułam w końcu jego ciepłą dłoń na mojej brodzie, a moje ciało znów się wzdrygnęło. Zapragnęłam krzyknąć, ale nie zdołałam nic powiedzieć.
– Spójrz na mnie, proszę. – Jego zimny ton zniknął i teraz przez chwilę pomyślałam, że to może nie Igor mnie dotknął, lecz ten pierwszy chłopak. Jednak moja podświadomość wiedziała dobrze, kto przede mną stoi. Otworzyłam oczy niepewnie i choć nie chciałam, spojrzałam przed siebie na łysego chłopaka o niebieskich oczach. W jego spojrzeniu dostrzegłam cień bólu, ale i nadziei. Po twarzy poleciały mi łzy, a on jednym ruchem starł je kciukiem z moich policzków.
– Mówiłem ci już, jak masz do mnie mówić – odparł dość uprzejmie. Kiwnęłam głową. Westchnął.
– Jak masz do mnie mówić?
– Igor. Prze…
Pokręcił głową, a ja ugryzłam się od razu w język.
– Nie przepraszaj, mówiłem ci już, że nie masz za co. Patrz na mnie i słuchaj uważnie.
Znowu kiwnęłam głową.
– Od dziś to ja tutaj rządzę, a ty będziesz dla mnie pracować.
Otworzyłam szerzej oczy, bo w wyobraźni pojawiły mi się obrazy z przeszłości, a ja, choć wiedziałam, że oni mnie nie skrzywdzą, to jednak nie mogłam liczyć na to zbyt długo. Zdawałam sobie sprawę, gdzie się znajduję i co tutaj robią dziewczyny za pieniądze. Lecz on pokręcił przecząco głową.
– Nie to miałem na myśli. Będziesz dla mnie walczyć w klatce. Nauczymy cię wszystkiego, od dziś będziesz Meridą.
Poczułam, jak mój oddech się zatrzymał, a serce zaczęło bić zdecydowanie szybciej.
– Co? Ja mam walczyć? – Słowa ledwo wypłynęły z moich ust.
Uśmiechnął się do mnie czule i kiwnął głową.
– Tak. Będziesz moim najlepszym zawodnikiem, a raczej zawodniczką. Będziesz wygrywać wszystkie walki i już nikt nigdy cię nie skrzywdzi. To ty będziesz ich wszystkich niszczyć i pokażesz, co tak naprawdę potrafisz.
Jego słowa odbijały się echem w mojej głowie. Próbowałam posklejać wszystkie informacje w sensowną całość, ale nie byłam w stanie nic zrozumieć. Chłopak odsunął się ode mnie i ustał wyprostowany. Podał mi rękę, a ja przez chwilę się zawahałam, lecz mimo wszystko odwzajemniłam gest. Staliśmy teraz twarzą w twarz.
– Ale ja nie umiem – odparłam krótko.
– My cię wszystkiego nauczymy. Pamiętaj, że wszystko zależy od nas samych.
Po twarzy znowu poleciały mi niechciane łzy. Przetarłam je szybko i mimo wszystko patrzyłam w jego oczy, które były pełne nadziei – on we mnie wierzył. Więc i ja muszę w końcu uwierzyć w siebie.
– Pod jednym warunkiem. – W jego spojrzeniu coś się pojawiło, jakby uznanie, że w końcu powiedziałam coś więcej. Kiwnął mi głową, bym mówiła dalej. – Obiecasz, że będziemy bezpieczne i ona nie będzie musiała walczyć, i nie będzie miała nigdy styczności z tym światem.
Jego źrenice się rozszerzyły. Odsunął się ode mnie, a ja poczułam się, jakbym znowu igrała z ogniem. Zamiast podziękować i odejść, stawiam jeszcze warunek. Dłonią pogładził się po brodzie i szepnął coś do tego pierwszego chłopaka. W końcu spojrzał na mnie i powiedział:
– Obiecuję, że będziecie bezpieczne, masz moje słowo, ale od dziś zaczynasz walczyć. Pamiętaj, nikt nigdy więcej cię nie skrzywdzi.
Kiwnęłam mu głową i zapragnęłam już wyjść, ale on patrzył się na mnie tak, że wiedziałam, że to jeszcze nie jest koniec.
– Powtórz to, co powiedziałem. Musisz sama w to uwierzyć, tak jak ja wierzę w ciebie.
Nikt nigdy we mnie nie wierzył, zawsze czułam się popychadłem i niechcianą córką. Zabawką, która nie zasługuje na nic. Dzieckiem, które nie zasługuje na szczęście ani miłość. Lecz jego spojrzenie i pewność siebie sprawiły, że w końcu poczułam coś więcej. Nie chcę być tą cichą dziewczyną, która nie umie nic z siebie wydusić. Nie chcę czuć już strachu ani tej niepewności. Chcę być wolna i szczęśliwa. Zacisnęłam dłonie w pięści i na jednym wydechu powiedziałam:
– Nikt nigdy więcej mnie nie skrzywdzi. – Mój głos był pewny i donośny, aż przez chwilę się zastanowiłam, czy na pewno byłam to ja, czy może ktoś inny powiedział to za mnie. Chłopacy uśmiechnęli się pod nosem, a ja właśnie zdałam sobie sprawę, że Dagmary już nie ma…
Ona musi się schować na drugi plan, a dziś narodziła się Merida.
Dzielna dziewczyna, która pokaże im wszystkim, na co ją stać.
A ci, którzy mnie skrzywdzili, pożałują, że w ogóle przyszli na ten świat.ROZDZIAŁ 1
Dagmara
Mój oddech stał się szybki i urywany – nie pamiętam, kiedy ostatnio tak się zmęczyłam. Wszystko mnie boli, a moje mięśnie płoną. Zrobiło się tutaj duszno i widzę, że nie tylko ja to odczuwam. Pot leci po mojej twarzy, a kosmyki włosów przykleiły mi się do policzków. Jestem wykończona. W głowie ciągle mam tylko jedno zdanie: ,_Poddaj się_, ale to nie byłoby w moim stylu. Nie czuję w zasadzie już nic, strachu wyzbyłam się dawno. Ale myśl, że mogę to przegrać, a później dostać jeszcze większy wycisk, jest przerażająca.
Staram się ze wszystkich sił skupić na tym, co jest przede mną. Do głowy powracają zakopane wspomnienia, o których nikt nie może się dowiedzieć. Nienawiść i siła ponownie we mnie wstąpiły, zacisnęłam pięści jeszcze mocniej, dam radę. Tak muszę sobie powtarzać. Spojrzałam na mojego przeciwnika, jego mina jest tak samo oziębła jak moja. Tylko on nie wie, co kryje się w mojej głowie i nie ma pojęcia, jak bardzo mam chęć go uderzyć za to, czego nie zrobił. Mam ochotę zabić niewinnego człowieka za moje cierpienie. Mimo że jest dwa razy silniejszy ode mnie i zdecydowanie wyższy, nie czuję się na przegranej pozycji. Nawet się go nie boję, już nie. Moim jedynym problemem jest to, że boli mnie bark, bo dostałam dość mocno, ale nie pokażę mu tej słabości. Jego spojrzenie jest skupione tylko na mnie, wystarczy jeden zły ruch, a dla jednego z nas może źle się to skończyć.
Patrzę na niego ze skupieniem i wiem doskonale, że nic go tak nie rozprasza jak mój szyderczy uśmiech skierowany w jego stronę. Przysunęłam się bliżej i uderzyłam go nisko na nogach w bok. Dostał dość mocno, bo po jego minie mogę to stwierdzić. Uśmiech mimowolnie pojawił się na moich ustach. Nic nie sprawia mi takiej satysfakcji jak sparing z nim. Nigdy go nie oszczędzam, tak samo jak on mnie, dlatego ta walka jest równa. Nie zaznajemy litości, bo ona nie istnieje.
Skupiona przeskakuję z prawej nogi na lewą, muszę go rozproszyć i zaatakować niespodziewanie. Tylko w taki sposób mogę z nim wygrać. Mój przeciwnik uśmiechnął się do mnie cwaniacko, ale ja postanowiłam zetrzeć mu ten uśmieszek z twarzy. Odsunęłam się od niego, wykonałam obrót i mimo bólu, który czuję, udało mi się kopnąć go w ten sam bok, co wcześniej. Czarny zawył z bólu, a ja mam ochotę zacząć krzyczeć z radości, bo mój rywal niedługo się podda. Jednak nie warto cieszyć się zawczasu.
Daniel mimo mocnego uderzenia wstał na nogi i ruszył na mnie z impetem. Nie zdążyłam zareagować, bo za bardzo skupiłam się już na wygranej. Czarny oddał mi w bark. Ogromny ból przeszył moje ciało, ale ja w klatce jestem zbyt dumna, żeby pokazać mu mój słaby punkt. Poczułam, jak pod powiekami zebrały się łzy, ale mimo wszystko zagryzłam policzek od środka, żeby nie krzyknąć z bólu. Mimo to wyrwało mi się ciche jęknięcie. Czarny spojrzał na mnie podejrzliwe, jego posępność i oziębłe spojrzenie złagodniało. Zgromiłam go wzrokiem, bo właśnie w ten sposób zaczyna się litować, a ja tego nie lubię. Roześmiał się pod nosem i pokręcił głową.
– Przecież mogłem się tego spodziewać po tobie, ale nic ci nie jest? – burknął, przyjmując pozycję bojową, a jego uśmieszek zniknął.
Westchnęłam cicho do siebie, bark nadal boli, ale to nic takiego, tak mi się wydaje.
– Nie gadaj tyle, bo nie będziesz miał siły – odpowiedziałam mu zaczepnie i ruszyłam do ataku. Jednak moje uderzenia nie są już takie mocne, nie mam siły, a przez ten piekielny bark czuję, jakbym miała zaraz zejść. Czarny jednak wzruszył tylko ramionami i ruszył z atakiem. Przyjęłam wszystko jak zawsze, ale nie ukrywam – mam dość. Dostałam kolejne ciosy, lecz nie były już tak mocne jak poprzednie.
Westchnęłam głośno z podenerwowania i wykonałam kolejne uderzenia oraz parę kopnięć nogą. W zasadzie moglibyśmy już dawno to zakończyć, ale jedno z nas musi się w końcu poddać. Za długo razem walczymy, więc wiem, że on jest tak samo uparty jak ja. Znam jego słaby punkt. Najbardziej bolą go żebra lub okolice wątroby. Ruszam więc do przodu, tylko już bardziej niezdarnie. Przez ból w prawym ramieniu wszystko jest trudniejsze.
Mój rywal obserwuje mnie z podziwem, dostrzegłam to w jego spojrzeniu. Nie poddam się mimo tej małej przeszkody. Podeszłam do przodu na chwiejnych nogach i uderzyłam go z całej siły w żebra. Trafiłam za pierwszym razem, musiał się rozproszyć. Zgiął się wpół, a jego durnowaty uśmieszek zniknął od razu z twarzy i zastąpił go krzywy grymas wywołany bólem. _Będzie miał dużego siniaka_ – pomyślałam. Czarny jest już tak samo wykończony jak ja, ale on nigdy nie da mi tej satysfakcji wygranej.
Wzięłam parę głębokich oddechów, uspokoiłam się, ale nie na długo. Sądząc po szyderczym uśmiechu mojego przeciwnika, wiem, że już coś kombinuje.
– Poddaj się, Daga… – wychrypiał.
Prychnęłam pod nosem sama do siebie i poprawiłam moją pozycję, żeby przyjąć od niego atak.
– Zapomnij! – krzyknęłam resztkami sił.
Daniel spojrzał na mnie z zagadkowym uśmiechem i ruszył na mnie, ale byłam sprytniejsza, bo udało mi się uniknąć ciosu.
Przeskoczyłam nisko na nogach i okrążyłam go w klatce, tak, jak mnie nauczył. Muszę pokazać, że to ja jestem królową. Wykonałam unik, ale mimo obrony znowu dostałam w bark. Skrzywiłam się od razu i złapałam za bolące miejsce.
Cholera, czemu to tak strasznie boli? Jak tak dalej pójdzie, to w sobotę nie wejdę na ring, a czeka mnie walka. Za ten okropny ból mam ochotę go udusić w tej klatce. Przełknęłam ślinę, wyprostowałam się i z czystą nienawiścią uderzyłam go znowu w żebra dwa razy. Ucieszyłam się, bo Daniel upadł na matę i złapał się w pasie.
_Masz za swoje, dupku_ – pomyślałam. On doskonale wie, że to był zamierzony cel. Machnął do mnie w końcu ręką, że na dziś już koniec. Poczułam ulgę, nie miałam dziś ochoty na tę zaskakującą rywalizację, a już w szczególności nie chciałam patrzeć na jego gębę. Mogę nareszcie stąd wyjść i wrócić do domu.
– Dobra, starczy na dzisiaj. – Trzymał się nadal za żebra.
Skrzywiłam się trochę, bo może jednak przegięłam, ale on nie był wcale lepszy. Przez niego nieźle boli mnie bark. Czuję sama, że bez tabletek długo już nie pociągnę.
– Dobra jesteś, ale nie tak, jak ja. Idź i zrób coś z tym barkiem, bo w sobotę musisz wejść na ring.
Spojrzałam się na niego zmieszana. W sumie to mogłam się spodziewać, że pochwały to nie dostanę, ale mógłby w końcu przyznać, że jestem tak dobra jak on, a nawet lepsza.
– To nie ja skrzeczę z bólu, bo księżniczka w żebra dostała.
Uśmiechnęłam się do niego przebiegle, na co on tylko się zaśmiał. Pokręciłam głową, przez co poczułam zdecydowanie większy ból w klatce piersiowej. Adrenalina powoli ze mnie schodzi i wszystko zaczynam odczuwać bardziej. Zdjęłam pomału rękawice, ale mimo wszystko nie pokazałam mu, że coś mi dolega.
– Wiesz co, muszę ci coś powiedzieć… – Daniel spojrzał się na mnie dość wymownie, bo nie wie, o co mi chodzi, ale spokojnie, zaraz się dowie. Zaszczyciłam go w końcu większą uwagą, bo wcześniej skupiłam się na rękawicach. Wyprostowałam się, a na mojej twarzy pojawił się uśmiech wariatki. – Jeśli będę chciała, to wejdę na ring w sobotę, nie będziesz mi mówił, co mam robić.
Nadal stałam dumna na środku klatki, z podniesionym biustem do przodu, tak jak mnie nauczyli. Podniosłam prawą rękę, ale szybko ją opuściłam. Ból przeszył moje ciało, przez co skrzywiłam się mimo woli. Cholera, czemu to tak boli? Mimo wszystko pokazałam mu środkowy palec.
– Pieprz się, Czarny! – rzuciłam na odchodne i zeszłam z ringu.
W odpowiedzi usłyszałam głośny śmiech. Zapewne wszyscy w klubie go usłyszeli. Nie wiem, co go tak bawi, bo mnie nie jest do śmiechu. Złapałam od razu ręcznik, który leżał przy klatce, i wytarłam spoconą twarz.
Daniel Czarnecki, ksywka Czarny, jest moim trenerem, który ćwiczy ze mną, odkąd tylko pojawiłam się w klubie. Jego ksywka idealnie go opisuje. Ma czarne jak smoła włosy, czarne oczy przepełnione pustką, jest umięśniony, a jego całe ciało pokrywa tusz. Nie należy do tych brzydkich facetów, ale szału dla mnie nie ma. Lubię tatuaże, bo sama mam jeden, a on zdecydowanie przesadza. Ludzie się go boją, ale nie ja. Wiem, że ma do mnie jakąś słabość, a że jestem kobietą, to jednak to wykorzystuję, czasami… No może trochę bardziej, ale to nie ma znaczenia.
Od szesnastego roku życia walczę w klatce za grube pieniądze. Już niedługo minie siedem lat, odkąd dołączyłam do wielkiej rodziny klubu ArMMAgedonu. Na początku wszyscy ze mnie drwili, jak dziewczyna może się bić, a teraz większość z nich obstawia moje walki jako wygrane. Czarny jest starszy ode mnie o trzy lata. Nie darzę go żadnym uczuciem, wręcz bym powiedziała, że czasami go nie lubię i mnie wkurza. Zachowuje się jak młodszy brat, chociaż to ja jestem młodsza.
Muszę szybko zbadać mój bark, bo nie wygląda to najlepiej. Zeszłam do mojego pokoju na tyłach klubu i od razu rzuciłam w kąt rękawice i taśmę. Potem się nimi zajmę, bo jak na razie mam większy problem. Podeszłam do lusterka i zdjęłam koszulkę.
Pierwsze, co rzuca się w oczy, to prawy bark w kolorze fioletu, gdzieniegdzie krew. Nie sądziłam, że wygląda to aż tak poważnie. Może za bardzo skupiłam się na wygranej. Na moje oko bark jest wybity. Ten dupek uderzył mnie dość mocno, bo mam rozciętą skórę. Po prostu świetnie…
Usiadłam na mojej kanapie zrezygnowana. Co ja mam teraz zrobić? Złapałam się za głowę i pierwszy raz mam ochotę się rozpłakać. Nie płaczę nigdy, nie użalam się nad sobą, ale dziś czuję się bezradna. Podniosłam głowę, by wziąć głęboki oddech i się uspokoić. Usłyszałam ciche pukanie do drzwi, nawet nie muszę się zastanawiać, kto zaraz tutaj wejdzie. Jedyną osobą, która może mi pomóc, jest właśnie on. Alan – mój przyjaciel i osobisty lekarz. Czarny zapewne wezwał go od razu, bo sam jest w opłakanej sytuacji, ale ja chyba wyszłam na tym gorzej.
– Wchodź – krzyknęłam.
– Hej, mała.
Tak jak mówiłam, to mój kochany Alan. Podszedł szybko w moją stronę. Nie zaszczycił mnie spojrzeniem, tylko od razu całą swoją uwagę zwrócił na bark. Skrzywił się, a ja razem z nim. Znam tę minę, ona nie wróży nic dobrego.
– Tylko nie mów mi, że tego nie naprawisz, mam walkę w sobotę… – Spojrzałam się do góry w jego oczy.
Alan jest dość przystojnym facetem – ciemny blondyn o zielonych oczach, ciemniejsza karnacja, wysoki i dobrze zbudowany. On też ćwiczy, ale nie w klatce, tylko na siłowni. Mokry sen każdej kobiety, ale niestety, żadna z nas nie ma u niego szansy. Z przykrością muszę to stwierdzić, Alan woli mężczyzn. Mój przyjaciel jest jedynym facetem, przed którym się otworzyłam. Nie ukrywam, że to właśnie on pomógł mi najbardziej podnieść się z mojej przeszłości. Wspierał mnie od samego początku, między nami wytworzyła się więź, odkąd tylko pojawił się w moim pokoiku. Dlatego zawsze Alan będzie moim bohaterem i jedynym facetem w moim życiu, dla którego zrobiłabym wszystko. Zazwyczaj, kiedy jest przy mnie, muszę się o nim rozmarzyć, ale wiem, że jestem na przegranej pozycji i nigdy między nami nic nie będzie, ale pofantazjować można.
– Mała, nie mówię, że nie dam rady, ale to wygląda dość poważnie i dla własnego zdrowia powinnaś odpuścić sobie walkę w sobotę. Podam ci coś przeciwbólowego i zaraz nastawię bark, będzie bolało.
Prychnęłam pod nosem i odwróciłam od niego wzrok. Powiedział to z takim opanowaniem, jakby nie rozumiał powagi sytuacji, a wiem, że on jako jedyny doskonale ją rozumie.
– Mówisz to z takim spokojem, jakbyś go nie znał – burknęłam po dłuższej chwili. Nie wiem już sama, co innego mogę mu powiedzieć. Spojrzałam się w końcu na niego. Nie wiem, co dostrzegł na mojej twarzy, lecz jego piękny uśmiech zniknął, a pojawił się przebłysk smutku. – Przecież wiesz, że on mi nie pozwoli. Walczę dla niego, nie dla siebie – powiedziałam to pewnym i stanowczym głosem, bo taka jest prawda. Ja walczę tylko o przetrwanie i pieniądze, ale jest ktoś jeszcze, kto decyduje o każdej mojej walce.
Szef tego klubu… To on ustala zasady, nie ja. Spojrzałam jeszcze raz w te zielone oczy, są takie pełne nadziei. Nie są takie skażone jak ja. Nie mogę ot tak powiedzieć, że nie walczę, bo dobrze wiem, jakie obowiązują tu zasady.
– Kochanie, nie z takim gównem dałaś sobie radę, więc uwierz, że i z tym sobie poradzimy. – Uśmiechnął się do mnie delikatnie, a ja odwzajemniłam to mimo wszystko. Podszedł bliżej i ucałował mnie w czoło. – Pogadam z nim, nie możesz wejść w takim stanie… – Wskazał na moje ramię. – Nie z takim barkiem – szepnął już ciszej.
Alan nie wygląda już na zadowolonego. Wręcz przeciwnie, ale jego słowa mnie nie przekonały. Pokręciłam głową. Jest jednak małe światełko w tunelu, bo w sumie on jest jedyną osobą, której mój szef może się posłucha. Odsunął się ode mnie i dotknął mojego ramienia. Jęknęłam z bólu od razu, a wiem, że to dopiero początek męczarni.
– Rób, jak uważasz, a jeśli chodzi o bark, to nie pierwszy raz już go nastawiasz. – Uśmiechnęłam się do niego zalotnie.
– Silna jak zawsze, skąd ty bierzesz tyle siły, co?
Teraz to on uśmiechnął się do mnie czarująco, gdyby nie to, że woli facetów, już dawno byłby mój.
Za ten uśmiech zrobiłabym wszystko. Wiem, że nie muszę na to odpowiadać, bo wnioskuję po jego minie, zna już odpowiedź. Alan wie, jakie zasady obowiązują w naszym życiu, i może dlatego tak dobrze się rozumiemy.
– Życie mnie tego nauczyło. – Spojrzałam się na niego dość wymownie, na co on kiwnął tylko głową. – A teraz przestań gadać i zrób z tym porządek. – Zerknęłam na mój bark, naprawdę wygląda tragicznie.
***
Po dwóch godzinach w końcu wróciłam do domu. Nastawienie barku wcale nie jest takie miłe, potem wzięłam szybki prysznic i musiałam się ogarnąć, żeby moja współlokatorka się mnie nie przestraszyła. Mieszkamy razem na Mokotowie, jesteśmy przyjaciółkami od małego, ona jako jedyna z nielicznych osób zna całą moją historię. Traktuję ją jak siostrę, też nie miała lekko i dlatego obie, doświadczone przez życie, zamieszkałyśmy razem. Dzięki moim walkom byłam w stanie kupić mieszkanie.
Nie jest może luksusowe, ale i nie najgorsze. Dwa oddzielne pokoje, wielki salon z aneksem kuchennym, mała łazienka i balkon z widokiem na Warszawę. I czego chcieć więcej? Nam zdecydowanie wystarcza. Otworzyłam drzwi, Laura oczywiście siedziała w salonie i czytała książkę, nigdy mi tego nie powiedziała, ale wiem, że zawsze czeka, aż wrócę, bo martwi się, w jakim będę stanie. W tym popieprzonym świecie nigdy nie wiesz, czego się spodziewać. W moim przypadku nie przewidzę, co przyniesie mi los, a Laura jest świadoma, że nie mogę jej zapewnić, czy na pewno wrócę do domu.
– Wróciłam – krzyknęłam do niej, gdy tylko przekroczyłam próg drzwi.
Oczywiście ona natychmiast wstała z kanapy i ruszyła w moją stronę. Zatrzymała się od razu, gdy zobaczyła moją twarz (gdyby tylko na tym się skończyło, to byłoby dobrze, bo Laura widziała już wiele). Często przychodzę do domu w takim stanie, ale jej wzrok skierował się niżej na bark, a mina wyraziła wielki grymas bólu, strachu, a zarazem współczucia. Świetnie, jeszcze na koniec dnia to mnie musiało spotkać. Nie wiem, co mam jej powiedzieć, więc poczekam na jej reakcję, gdy już się oswoi.
– To sprawka Daniela? – zapytała niepewnie po dłuższej chwili.
Podeszła w moją stronę i dotknęła ramienia. Skrzywiłam się, bo pomimo leków, które podał mi Alan, bark nadal boli, ale nie pierwszy i nie ostatni raz.
– A czy to ważne? Wypadek przy pracy. – Uśmiechnęłam się i pocałowałam ją w czoło.
– Ech, i tak się mnie nie słuchasz, czego się napijesz?
Odwróciłam się do niej zaskoczona. Jednak nie przejęła się tym aż tak bardzo, jak myślałam. To świetnie: albo nauczyła się panować nad swoimi emocjami, albo zaczęła je z powodzeniem ukrywać. Podeszła szybko do lodówki i wyjęła wino. Nie ukrywam, że marzyłam o tym od rana.
– A ty jak zwykle tylko o jednym. – Roześmiałam się, żeby przerwać tę grobową ciszę, która wisi w powietrzu. To niepodobne do Laury, ona zawsze się o mnie martwi, czasami za bardzo.
– Wiesz, że nie mogę pić, bo stracę kondycję, i w sumie to jestem na silnych lekach, ale jedna lampka wina? Hm, przecież nie zaszkodzi? Czyż nieprawda?
Laura roześmiała się z kuchni, a ja razem z nią.
– Zawsze tak gadasz, a i tak upijasz się ze mną lub z Gabrysią.
Laura i Gabi to moje przyjaciółki płci żeńskiej. Dziewczyny są dość odmienne: Gabrysia tańczy w naszym klubie na rurze, chociaż obie z Laurą tego nie popieramy, wiemy, że to jej decyzja i ona to lubi. Gabi uwielbia seks i mogłaby ciągle o nim gadać, natomiast Laura jest bardziej skryta… Laris – tak do niej mówię – jest piękną blondynką ze śniadą cerą, niebieskimi oczami, nogami długimi do nieba. Jest marzeniem każdego faceta, ale trafia na samych idiotów. Spojrzałam na nią: uśmiechnięta od ucha do ucha ruszyła już w moją stronę z dwoma kieliszkami i butelką wina.
– Nie gadaj tyle, tylko polej – burknęłam do niej, chociaż marzyłam o tym od rana, to jakoś straciłam ochotę na picie. Ale ten dzień dał mi nieźle w kość, jestem strasznie zmęczona.
Usiadłyśmy obie na kanapie i zaczęłyśmy oglądać jakiś film na Netflixie. Upiłam łyk wina, znajomy przyjemny smak rozlał się po moim wnętrzu. Czuję się lepiej, ale nie mam ochoty na domowe kino. Najchętniej położyłabym się spać. Spojrzałam na ekran telewizora i sama nie wiem, co my właściwie oglądamy. Wino połączone z lekami źle działa na organizm. Upiłam tylko łyk, ale mimo to nie jestem w stanie rozumować trzeźwo. Ciągle myślę tylko o tym, że muszę porozmawiać z Igorem, a to nie będzie łatwa rozmowa. On nie pozwoli mi odpuścić tej walki – ośmieszyłby się, i ja również.
Igor Lenartowicz jest moim szefem, do niego należy klub i to on organizuje walki. Igor ma w sobie mroczną stronę, której nie potrafię zrozumieć. Wszyscy się go boją, ale ja nie. Nie boję się nikogo, a zwłaszcza osób, które należą do klubu. To jest moja rodzina, bo innej nie mam. Igor traktuje mnie inaczej niż resztę swoich ludzi, ale mimo tego, że mam u niego jakieś fory, nie mogę się mu przeciwstawić, nie po tym, co dla mnie zrobił. W wieku czternastu lat wylądowałam na ulicy, jak nic nieznaczący śmieć. W tę pamiętną noc to właśnie on mnie uratował, zaprowadził do klubu i potraktował jak członka rodziny.
Daniel zaczął mnie szkolić po dwóch latach, gdy doszłam do siebie, w sumie tak zaczęłam pracować dla Igora. Jestem jedyną dziewczyną w jego klubie, która wie, jak użyć pięści. Na początku spałam razem z Laurą w moim klubowym pokoju, w którym przygotowuję się do walki. Kiedy odkułam się z kasą, wynajęłam mieszkanie, do którego wprowadziłyśmy się razem. Igor nalegał, żeby mógł nam je kupić, ale za dużo już dla nas zrobił. Nie chciałam być na jego utrzymaniu, dlatego między innymi zaczęłam walczyć w klatce. Łatwa kasa do zdobycia, a w dzisiejszym świecie bez tego nie da się żyć. Z czasem było mnie już stać na kupno mieszkania, więc postanowiłam w końcu zainwestować moje pieniądze. Razem z Laurą składamy się na rachunki, na życie.
Laris nie ma nic wspólnego ze światem, w którym ja się obracam, nawet nie chodzi na moje walki. Igor załatwił jej pracę w sklepie z ubraniami. Czasami jej zazdroszczę, bo chciałabym to rzucić i zacząć wszystko od nowa, ale lubię ten sport, w zasadzie tak zostałam wychowana. Nie znam innego życia, wręcz jestem pewna, że nie odnalazłabym się nigdzie tak jak w klatce. Mam dwadzieścia trzy lata, większość osób powiedziałaby, że jeszcze całe życie przede mną i mogę robić wszystko, lecz tylko ja wiem, co kryje się w mojej głowie i jaka przeszłość mnie ściga. Dzięki klatce nie jestem miękką babką, którą można pomiatać, już nie. Zerknęłam kątem oka na Laurę, która całą swoją uwagę przekierowała na mnie. Mogłam się domyślić, że ta spryciara będzie chciała poznać szczegóły mojego treningu, ale sądząc po jej zmartwionej minie, będę musiała powiedzieć wszystko.
– Co jest? – zapytała po dłuższej chwili milczenia.
– Muszę pogadać z Igorem, mój bark nie wygląda najlepiej. Czarny zmasakrował go dzisiaj dobitnie. Po ostatniej walce miałam delikatne obrażenia, które się nie wyleczyły, a teraz? Hm, jest jeszcze gorzej. Alan zabronił mi się bić w sobotę, ale on mi nie pozwoli, będę musiała walczyć – wyrzuciłam z siebie potok słów brzmiących jak karabin maszynowy.
Spojrzałam się w jej niebieskie oczy, które pokazują tyle uczuć. Żal, smutek, a zarazem złość, która jest skierowana na mojego szefa. Przysunęła się do mnie delikatnie i splotła nasze dłonie.
– Jesteś najsilniejszą laską, jaką znam, i nie mogę zrozumieć, dlaczego się go słuchasz. Pomiatasz wszystkimi dookoła, a z nim obchodzisz się jak z jajkiem – westchnęła.
Nie mogę na nią patrzeć, bo jej spojrzenie sprawia mi ból. Chciałam coś powiedzieć, ale spuściłam głowę, pozwalając jej dokończyć swoją wypowiedź.
– Nie pozwolę ci walczyć w sobotę. Rozumiesz? Nie możesz walczyć w takim stanie. Co ja zrobię bez ciebie? – Laura zaczęła krzyczeć jak nigdy, mogłam się tego spodziewać, bo dziś za spokojnie to wszystko przyjęła. Ona nigdy nie popierała faktu, że walczę w klatce, ale mimo wszystko zaakceptowała to.
Ona po prostu się martwi, ale dziś z mojej małej, niewinnej dziewczynki wyszedł drapieżny kociak. W jej oczach pojawiły się łzy, które od razu spłynęły jej po policzkach. Westchnęłam cicho i przetarłam jej delikatnie twarz. Muszę ją uspokoić, bo jak znam Laris, zaraz zacznie jeszcze bardziej panikować. Przytuliłam ją mocno do siebie, ale od razu się skrzywiłam. Mimo bólu, który poczułam, nie odepchnęłam jej jednak od siebie.
– Nie płacz mi tu. – Westchnęłam i pogłaskałam ją po plecach, żeby w końcu się uspokoiła.
Laura zaczęła wylewać łzy w moją koszulkę. Po tym wszystkim, co przeżyła, czasami trudno jej zapanować nad swoimi emocjami. A najbardziej boi się utraty tego, co mamy, bo pomimo całego syfu, który nas spotkał, trzymamy się razem. Myśl, że coś mogłoby się jej stać, jest dla mnie niedopuszczalna. Przełknęłam nerwowo ślinę. Nie wiem, jak mam jej pomóc.
– Wiem, mamy tylko siebie. Kochanie, ale uspokój się już. Nic się nie dzieje, jutro z nim porozmawiam. Dam radę. – Odsunęłam ją od siebie, żeby się jeszcze bardziej nie rozkleiła. Uśmiechnęła się do mnie sztucznie i przetarła swoje łzy.
– Załatwię to, Alan ma mi pomóc. A jak nie, to niech Igor idzie do diabła – się ją pocieszyć, żeby nie przejmowała się moimi problemami, ale widzę po jej minie, że ona nie zamierza odpuścić. Odwracam się, nie przeszkadza mi to, bo ją znam. Wiem, że tym sposobem chce się sama uspokoić, zaraz zrozumie, że nic złego się nie dzieje.
– Przepraszam. Wiesz, że czasami mnie ponosi. Na samą myśl, że miałabyś wejść do tej klatki w takim stanie… – Odwróciła się do mnie, ale przerwałam jej wykład, bo wiem doskonale, co ma na myśli.
– Nie myśl o tym. Znasz mnie i wiesz, że nie wejdę. Nigdy nie odmówiłam walki, ale kiedyś musi być ten pierwszy raz.
Laura w końcu się rozluźniła i przytuliła się mocno do mnie, ale tym razem nie udało mi się powstrzymać od krzyknięcia z bólu.
– Nie tak mocno. – Mimo wypitego alkoholu i leków ten bark nadal boli.
Niedobrze, a do soboty zostały cztery dni. Laura odsunęła się przepraszająco ode mnie i uśmiechnęła się już pewniej.
– Prędzej czy później i tak skopiesz mu dupę.
Wybuchłam śmiechem.
– Tak, masz rację, a teraz czas spać, bo czuję się pijana i zaczyna szumieć mi w głowie. – Wstałam z łóżka, dałam buziaka Laris i na chwiejnych nogach poszłam do pokoju.
Oj, nie jest dobrze.
***
Obudziłam się rano, słońce zaglądało do pokoju, a mój telefon wirował jak szalony. Od rana ktoś próbuje się do mnie dodzwonić, jednak jestem zbyt zmęczona, żeby odebrać. Zaspana spojrzałam na wyświetlacz i od razu pożałowałam, że to zrobiłam. Mogłam nadal sobie smacznie spać i udawać, że nic nie słyszę. Cztery nieodebrane połączenia od Alana i dwa od Igora oznaczają, że jest bardzo niedobrze. Patrzę na godzinę i zaczynam żałować, że nie przespałam całego dnia. Jest dwunasta, a na dziewiątą miałam być w klubie. Umówiłam się z Igorem na rozmowę. Chociaż on chyba nie jest świadomy tego, co się wczoraj wydarzyło. Wstałam mimo bólu, bo nie mam innego wyjścia. Wzięłam jakieś leki i ruszyłam biegiem do samochodu.
Moje piękne bmw czekało pod domem. Odpaliłam silnik samochodu i ruszyłam na Pragę-Północ do klubu. Przez korki byłam na miejscu dopiero po czterdziestu minutach. Z tego wszystkiego zapomniałam oddzwonić. Wybrałam szybko numer Alana. Zanim wejdę do klubu, muszę się z nim skontaktować. Odebrał po pierwszym sygnale.
– Halo? – zapytałam niepewnie.
– Daga, co jest? Nie odbierałaś, gdzie jesteś?
Zaparkowałam pod wejściem, by Igor widział, że jestem.
– Na parkingu pod klubem, a co jest? – Zabrałam rzeczy i chciałam już wyjść.
– Czekaj, nie idź, gadałem z nim. Nie ma mnie w klubie, nie pomogę ci, Igor jest wkurzony…
Westchnęłam głośno. Po prostu świetnie. Uderzyłam głową w kierownicę.
– Co ja mam teraz zrobić? – Spojrzałam w lusterko. Wyglądam strasznie, zero makijażu. Do tego czerwone worki pod oczami, blada cera, a moje rude włosy, które związałam w kucyk, są przetłuszczone.
– Musisz z nim pogadać. Nic ci nie zrobi, wie, ile znaczysz, ale musisz coś wymyślić. Powiedziałem mu, że nie będziesz walczyć, bo się nie nadajesz, to się wkurzył…
– Alan? Coś się stało?
Odchrząknął.
– Poszedł do klatki z Danielem.
– Co?! – krzyknęłam, ale po drugiej stronie nastała cisza.
– Kiedy z nim gadałeś?
– Jakieś dwadzieścia minut temu…
Jeżeli tego nie powstrzymam, to on go zabije. Igor czuje się urażony i zapewne jego honor bardzo ucierpiał, gdy dowiedział się prawdy od Alana.
– Dobra, już idę. Naprawię to. Pa, Alan!
– Daga, nie…
Nie zdążył dokończyć, bo się rozłączyłam. Muszę to szybko zakończyć. Wybiegłam z samochodu i ruszyłam do klubu. Panowała cisza, taka, wręcz bym powiedziała, przerażająca jak w tych filmach kryminalnych, które wiecznie ogląda Laura. Przełknęłam nerwowo ślinę, nie lubię takich scen. Wkroczyłam pomału, ale pewnym krokiem przed siebie, po drodze odstawiłam torebkę na bar i ruszyłam w stronę klatki. Tak jak myślałam, Igor i Daniel zapewnili sobie rozrywkę na dzisiejszy poranek. Wyglądali dość ciekawie, Daniel czarny jak smoła, a jego przeciwnik, Igor Lenartowicz, wielki łysy facet o potężnej budowie ciała, okładali się pięściami, i to z mojej winy. Musiałam to szybko przerwać.
– Brawo, no brawo dla panów! – zaczęłam krzyczeć i klaskać.
Tak byli przejęci, że nawet nie zauważyli, że przyszłam. Przestali się bić, a ich spojrzenia skierowały się na mnie. Dostrzegłam z daleka złość Igora. Jeśli nie wejdę na ring, jutro mój szef zostanie pośmiewiskiem Warszawy.
– Kogo moje oczy widzą, w końcu raczyłaś się pojawić… – Igor przeszywał mnie swoim mrocznym wzrokiem, a jego głos był pełen nienawiści. Spojrzałam na Daniela. Był mi chyba wdzięczny, że przerwałam ten cyrk.
– Możecie przestać zachowywać się jak dzieci? Istnieje takie coś jak komunikacja między ludźmi. Po co te nerwy, można przecież porozmawiać. – Uniosłam głowę. Zamiast pokazać swoją złość, postanowiłam go jeszcze bardziej wkurzyć. Mój podstępny uśmieszek doprowadzi go do szału, będzie większa zabawa lub dramatyczna scena, której chcę uniknąć. Nie obchodzi mnie on i jego fochy. Wiem, co jest dla mnie dobre, i nie dam sobą pomiatać.
– Nie zapominaj, że ja tu rządzę, Daga, nie masz nic do gadania.
I tu się grubo mylił.
– A widzisz właśnie, że nie! Ha! Jestem tutaj jedyną kobietą, która się bije, i nikt nie będzie mną rządził. Czekam w biurze – rzuciłam szybko i poszłam w stronę tego pomieszczenia.
– Czas najwyższy to zmienić! – wykrzyczał.
Słyszałam, jak schodzi z ringu. Zatrzymałam się, bo to, co powiedział, dało mi dużo do myślenia. Nie może mnie wywalić. Nie po tym wszystkim, co zrobiłam dla klubu. Odgoniłam z głowy te negatywne myśli, nie zrobiłby tego nigdy, bo wie, że jestem dobra.
Ten klub to moja rodzina. Ruszyłam szybko do biura i usiadłam na fotelu. Przed klatką to była rozgrzewka, a teraz będzie walka. _Pamiętaj, jeśli chcesz coś osiągnąć, nie możesz się poddawać._ Słowa Daniela sprzed kilku lat odbijały się echem w mojej głowie, zabawne, że akurat teraz mi się przypomniały.
Igor wszedł do biura i zatrzasnął za sobą drzwi. Nie wzdrygnęłam się, takie zachowanie jest u niego normalne, kwestia przyzwyczajenia. Oparłam się wygodnie o krzesełko i zadarłam głowę do góry, tak żeby widział mój wzrok. Nie poddam się, rozegram to taktycznie. Usiadł w fotelu, oczywiście nalał sobie do szklanki whisky. Większość ludzi boi się z nim rozmawiać. Zważając na jego potężną sylwetkę oraz te puste oczy, wcale im się nie dziwię. Łysy dupek chyba dawno nie miał tak ciężkiego treningu, bo cały ocieka potem. Jego klatka piersiowa, aż cała drży. Oddech mężczyzny stał się szybki i urywany. Nigdy nie sądziłam, że zobaczę go w takim stanie. Igor kiedyś bardzo często trenował, ale odkąd przejął klub, nikt nie widział go w klatce.
– Nie patrz się tak. – Posłał w moim kierunku swoje zimne i mroczne spojrzenie. – Nie zaproponowałem ci, bo wiem, że za dużo pijesz.
Prychnęłam.
– Nie przyszłam tu gadać o tym, czy dużo piję, czy nie. Po co cały ten cyrk? – Patrzyłam się w jego niebieskie oczy. Czasami w takich chwilach jak ta przychodzi mi myśl, że życie bez niego byłoby łatwiejsze, ale to, co mam, zawdzięczam jemu.
– Jak to po co? Ten skurwysyn wybił ci bark, nie możesz walczyć w takim stanie, ale też nie możesz się poddać, tyle kasy przepadnie! Kto mi, kurwa, za to odda?! – ryknął ze złości.
– I cały ten cyrk jest spowodowany przez pieniądze, nie chodzi tu o moje zdrowie? – Rozłożyłam się w fotelu wygodnie, a on spojrzał się na mnie spod byka i stukał tymi palcami o blat. Jak ja tego nie lubię…
– Przecież mnie znasz, nie takie rzeczy się trafiały, ale nie ukrywam… nie wiem, czy będę w stanie wygrać tę walkę, a wiesz, że Dagmara nie przegrywa i się nie poddaje. Walkę można przełożyć na za dwa tygodnie. W czym problem? Ustaw inną. Wydaje mi się, że moja przeciwniczka będzie zadowolona. – Uśmiechnęłam się, ale widzę, że jego to nie przekonuje. – Daniel na pewno mnie zastąpi, może niech on teraz pokaże klasę – dodałam.
– On jest dobry, ale ludzie czekają na ciebie – burknął Igor.
– To się nie doczekają! Co ja jakiś prezent z kokardą na święta, że wszyscy mają mnie oglądać i rozpakowywać? Mogę walczyć w sobotę, ale więcej już nie wejdę na ring, więc wybieraj, Igor. – Nerwy mi już puściły przez tego łysego dupka, co on sobie wyobraża?
Walnął pięścią w stół, jakby miało mnie to przerazić.
– Nie zapominaj, ruda, kto tu rządzi i jakie są zasady w tym klubie! – wysyczał przez zęby. Jeśli myślał, że się przestraszę, to grubo się mylił. – Nie odwołujemy walk! – ryknął.
– No patrz, zasady są po to, by je łamać, masz to przełożyć! – Nie wiem, co we mnie wstąpiło, ale wstałam i ruszyłam do drzwi, bo wiem, że jego cierpliwość już się skończyła.
Rzucił szklanką w ścianę obok mnie. Zszokowana odwróciłam się do niego i od razu zacisnęłam ze złości pięści.
– Popieprzyło cię już do reszty! – wykrzyczałam.
– Siadaj – rozkazał.
– Nie! Powiedziałam wszystko, co miałam powiedzieć. Decyzja należy do ciebie. – Przełknęłam nerwowo ślinę.
– Posłuchaj, puszczę ci to zachowanie płazem, bo jesteś warta tego klubu i przynosisz zyski. Więc zrobię to pierwszy i ostatni raz. Przesunę walkę, ale pomożesz w sobotę barmanom i będziesz rozdawała drinki. Przyda się twoja pomoc.
Rozszerzyłam oczy szeroko ze zdziwienia. Po prostu nie jestem w stanie uwierzyć w to, co powiedział. Przynoszę zyski jak jakaś pieprzona maszyna do bicia. Łysol uderzył się w głowę konkretnie.
– Czy ty przypadkiem nie uderzyłeś się w głowę w tej klatce? Nauczyłeś mnie się bić, radzić sobie na ringu. Wymagałeś ode mnie ciężkiej pracy i wygranej w klatce. Na tym się wychowałam. A ty mi pieprzysz, że mam być jakąś barmanką! Nie od tego tu jestem! – Spojrzałam się na niego z nienawiścią, nie taki jest nasz układ. Igor nie zdaje sobie sprawy z tego, że przegiął. Jest egoistycznym dupkiem, dla którego liczą się tylko zyski.
– Co jest, kurwa, z tobą nie tak?
– Co? – zapytałam zdezorientowana. Jego pytanie nijak się ma do mojej wypowiedzi.
– Wszyscy się mnie boją, a ty jak zwykle sprawiasz problem. Pożałujesz tego kiedyś, Daga. Jeszcze nie dziś, ale wspomnisz moje słowa. I tak ci idę na rękę.
Jak zaraz stąd nie wyjdę, to zetrę mu z twarzy ten głupi uśmieszek. Wzięłam głęboki oddech i jak zwykle uniosłam wysoko głowę.
– Nie jestem taka jak wszyscy i nie jestem każdą. Kiedy się w końcu nauczysz, że nie rozmawiasz z jednym z tych swoich wytresowanych piesków, tylko z kobietą! Tak, będę w sobotę w klubie i nie będę walczyć, a już tym bardziej nie będę jakąś kelnerką! Żegnam pana!
Szybko pociągnęłam za klamkę i trzasnęłam drzwiami. Znowu walnął szklanką w drzwi, nawet nie widziałam, kiedy wziął drugą. Jak tak dalej pójdzie, to cała zastawa z klubu pójdzie w cholerę przez tego łysego frajera. Nie będzie mi mówił, co mam robić. Wypuściłam powietrze z płuc, w końcu poczułam ulgę. Naprawdę byłam spięta, czuję się dziwnie, że nie będę walczyć, ale coś za coś. W końcu mi też należy się urlop.
Ruszyłam szybkim krokiem do baru po torebkę. Muszę jak najszybciej znaleźć Gabi. Pewnie już szykuje się na wieczór i ma jakąś próbę. Wyjęłam telefon i napisałam Alanowi wiadomość:
Żyję i nie walczę jutro. Ale łysy myśli, że będę kelnerką w sobotę wieczorem. Jak na moje oko, to chyba uderzył się w głowę. Równie dobrze to on może założyć fartuszek i biegać z tacą, ale ja na pewno nie.
Wrzuciłam telefon do torebki i poszłam na zaplecze szukać Gabi. Jestem strasznie zdenerwowana po tej rozmowie, mam nadzieję, że chociaż ona polepszy mi humor. Nie musiałam długo jej szukać. Siedziała w pokoju dla tancerek i wybierała strój.
– Hej – zagadnęłam i wślizgnęłam się do jej pokoju.
– No proszę, gwiazda dzisiejszego dnia! Ha!
A tę co ugryzło? Byłam raczej naiwna, myśląc, że ona mnie zrozumie i polepszy mi humor. Zgromiłam ją wzrokiem i usiadłam na hokerze przy lusterku.
– O co ci chodzi? – Odwróciłam się do niej plecami. Nie mam ochoty już tutaj siedzieć, a minęło raptem parę sekund.
Podsunęłam się bliżej lusterka, by zobaczyć swoją twarz. Skrzywiłam się, bo wyglądam tragicznie, może dlatego Igor tak szybko odpuścił tę walkę. Spojrzałam kątem oka na Gabi, która zaczęła nakładać już kolejną warstwę makijażu. Prócz tego, że jest wymalowana i z twarzy wygląda jak laleczka z tymi swoimi kręconymi włosami, to włożyła na siebie chyba najbardziej skąpy strój, jaki widziałam. W sumie nie wiem, czy można nazywać to strojem. Ma na sobie różowe stringi w cekiny i do tego stanik w takim samym kolorze, który ledwo zakrywa jej piersi. Starałam się nie skrzywić na jej widok, nie podoba mi się ten ubiór. Złapałam kosmetyki ze stolika i skupiłam całą uwagę na sobie. Muszę doprowadzić się do porządku. Gabi jest piękną kobietą i wcale nie musi zarabiać w ten sposób na życie, ale jej taka praca się podoba.
– No, kochana, wszyscy słyszeli twoją kłótnię z Igorem. Jak mogłaś doprowadzić do tego, żeby to Daniel walczył z tym dupkiem?!
Odwróciłam się do niej lekko zdziwiona. Dziś naprawdę wszyscy mnie zaskakują, ale w sumie po niej można wszystkiego się spodziewać. Nie zainteresowała się mną, tylko jak zwykle nim. Daniel najważniejszy… Moja przyjaciółka jest zakochana po uszy w moim trenerze, ale on w niej niekoniecznie. Choć Gabi jest atrakcyjną brunetką z długimi, kręconymi włosami, to zawsze odsyła ją z kwitkiem. Nigdy nie powiedziałam jej dlaczego, ponieważ boję się, że mnie znienawidzi. Daniel wielokrotnie wyznawał mi miłość i wiem, że to się prędko nie zmieni, ale nie powiem tego teraz, bo wiem, że Gabi będzie przykro, a nasza przyjaźń mogłaby na tym ucierpieć. Jestem świadoma, że tak nie postępuje przyjaciółka, ale na pewno przyjdzie taki dzień, że wyznam jej prawdę. Westchnęłam głośno i spokojnie zaczęłam mówić:
– Tak, z moim barkiem już wszystko dobrze. Ano i w sumie Igor nie wymierzył mi żadnej kary, czekaj, jak on to mówi – udałam zamyśloną i zrobiłam wielki cudzysłów w powietrzu – „za nieposłuszeństwo i złamanie zasad”. – Roześmiałam się, a Gabi razem ze mną. Rozluźniałam się trochę, widząc jej rozbawienie. – I nie walczę w sobotę – dodałam już ciszej.
– Przepraszam. – Spojrzała na mnie, ale zaraz jej wzrok skierował się w dół i chyba było jej dość głupio, że na mnie naskoczyła. Cieszę się, że zrozumiała, bo dłużej bym nie wytrzymała. Ile można słuchać o biednym Danielku?
– Spoko. – Westchnęłam.
– Przepraszam, wiem, że nie walczysz, słyszałam wszystko. Bałam się o ciebie, a ty jak zwykle postawiłaś na swoim. – Usiadła obok i złapała mnie za rękę.
Uśmiechnęłam się delikatnie. Tak, ma rację, jestem uparta.
– Wiesz, że do grzecznych dziewczynek nie należę.
Roześmiałyśmy się obie.
– Ta, ale Daniel musiał walczyć z tym potworem bez uczuć. On jest taki przystojny, gdyby tylko chciał, zajęłabym się nim od razu.
Pokręciłam głową, chyba muszę stąd uciekać.
– Po pierwsze to z gorszymi dupkami walczył, a po drugie nie musiałby, gdyby nie wybił mi barku! – krzyknęłam, bo do niej nic nie dociera.
– Oj, przesadzasz, co to dla ciebie…
Prychnęłam pod nosem i próbowałam za wszelką cenę skupić się na czymś innym, bo moja cierpliwość się skończyła. Nasza rozmowa dalej skupiła się tylko na gadającej Gabi. Zaczęła opowiadać o Danielu i o wszystkich innych chłopakach, na których ma ochotę. Posiedziałam jeszcze chwilę i wróciłam do domu. Jutro zapowiada się nudny dzień.
Siedziałam zdenerwowana na fotelu i zerkałam gorączkowo w jeden punkt. Po dwóch miesiącach, odkąd się tutaj pojawiłam, czuję się coraz lepiej, ale nie do końca swobodnie. Nie wiem, komu zaufać i na kogo liczyć. Ostatnie dni pokazały mi, że najbliżsi również mogą nas zawieść. Nawet oni potrafili oddać mnie w ręce podłego człowieka, który wyrył po sobie trwały ślad w mojej pamięci.
Przez ostatnie dni starłam się tylko przetrwać do następnego poranka. Nie skupiałam się na tym, co robię, a ludzie tutaj byli nawet mili. Żaden z tych chłopaków nie podniósł na mnie ręki ani głosu. Wręcz przeciwnie, jest mi tu lepiej niż w domu. Ale co dalej?
Nie mogę ciągle siedzieć schowana przed światem i udawać, że mnie tu nie ma. Życie toczy się dalej, a ja muszę zacząć żyć. Tylko żyć, jak normalna dziewczyna, choć na ten moment wydaje się to tak wiele. Wiem jednak, że ci dwaj mężczyźni, którzy mnie tutaj sprowadzili, mają plany względem mojej osoby.
Dziś dostałam konkretną wiadomość, że już czas przestać się chować. Upłynęły dwa lata, a ja się czuję, jakby minął dzień od tego okropnego wydarzenia. Gdy zamykam oczy, wszystko powraca, a noc jest koszmarem, z którego nie umiem się wybudzić.
Zacisnęłam mocniej ręce na kolanach – czuję, jak moje dłonie są wręcz mokre od potu, a ciało jest zbyt sparaliżowane, bym mogła coś powiedzieć. Nie wiem, ile czasu już tak siedzę, ale nie mam odwagi spojrzeć im w oczy. Mój wzrok jest bacznie skupiony na dłoniach, które drżą na samą myśl, że mam się odezwać.
– Dagmara, spójrz na nas, proszę. – Miły i delikatny głos rozniósł się echem w mojej głowie. Dobrze już znam ten głos i nawet wiem, kto do mnie mówi. Wielokrotnie słyszę go w moich snach, jak woła, bym do niego wróciła.
– Musimy porozmawiać, ale w ten sposób ta rozmowa daleko nie zajdzie.
Moje ciało zadrżało, gdy tylko usłyszałam głos tego drugiego. Zauważyłam, że on mało mówi i jest dość niecierpliwy, dlatego uniosłam głowę, żeby tylko go nie rozzłościć. Mój wzrok skupił się na dwóch mężczyznach siedzących naprzeciw mnie. Jeden z nich uśmiechnął się czule, lecz drugi przybrał obojętną minę. Poczułam momentalnie, jak pod powiekami zebrały mi się łzy, ale zagryzłam policzki, żeby tylko się nie rozpłakać. Nie przed nimi…
– Mówiłem ci wiele razy, że cię nie skrzywdzimy – burknął znowu.
Kiwnęłam głową i chciałam coś powiedzieć, ale moje gardło zacisnęło się tak, jakbym połknęła szpilki, dlatego teraz nie mogę nic z siebie wydusić.
– Chcesz się napić? – spytał.
Potaknęłam głową, na co nalał mi szklankę wody. Przyjęłam ją ufnie i wypiłam pół na raz.
– Dziękuję, proszę pana – szepnęłam dość niepewnie i znowu chciałam spuścić głowę, ale on mi nie pozwolił. Wyciągnął rękę w moją stronę, przez co odsunęłam się momentalnie od niego z myślą, że chce mnie uderzyć.
– Igor, tak niczego nie załatwisz. Ona…
Ponury chłopak uciszył go jednym ruchem i podszedł do mnie, mimo że ten pierwszy mu zabronił. Wyciągnął w moją stronę rękę, a ja znowu pomyślałam, że mnie uderzy. Zacisnęłam mocniej zęby i zamknęłam oczy, próbując z całych sił się nie rozpłakać. Poczułam w końcu jego ciepłą dłoń na mojej brodzie, a moje ciało znów się wzdrygnęło. Zapragnęłam krzyknąć, ale nie zdołałam nic powiedzieć.
– Spójrz na mnie, proszę. – Jego zimny ton zniknął i teraz przez chwilę pomyślałam, że to może nie Igor mnie dotknął, lecz ten pierwszy chłopak. Jednak moja podświadomość wiedziała dobrze, kto przede mną stoi. Otworzyłam oczy niepewnie i choć nie chciałam, spojrzałam przed siebie na łysego chłopaka o niebieskich oczach. W jego spojrzeniu dostrzegłam cień bólu, ale i nadziei. Po twarzy poleciały mi łzy, a on jednym ruchem starł je kciukiem z moich policzków.
– Mówiłem ci już, jak masz do mnie mówić – odparł dość uprzejmie. Kiwnęłam głową. Westchnął.
– Jak masz do mnie mówić?
– Igor. Prze…
Pokręcił głową, a ja ugryzłam się od razu w język.
– Nie przepraszaj, mówiłem ci już, że nie masz za co. Patrz na mnie i słuchaj uważnie.
Znowu kiwnęłam głową.
– Od dziś to ja tutaj rządzę, a ty będziesz dla mnie pracować.
Otworzyłam szerzej oczy, bo w wyobraźni pojawiły mi się obrazy z przeszłości, a ja, choć wiedziałam, że oni mnie nie skrzywdzą, to jednak nie mogłam liczyć na to zbyt długo. Zdawałam sobie sprawę, gdzie się znajduję i co tutaj robią dziewczyny za pieniądze. Lecz on pokręcił przecząco głową.
– Nie to miałem na myśli. Będziesz dla mnie walczyć w klatce. Nauczymy cię wszystkiego, od dziś będziesz Meridą.
Poczułam, jak mój oddech się zatrzymał, a serce zaczęło bić zdecydowanie szybciej.
– Co? Ja mam walczyć? – Słowa ledwo wypłynęły z moich ust.
Uśmiechnął się do mnie czule i kiwnął głową.
– Tak. Będziesz moim najlepszym zawodnikiem, a raczej zawodniczką. Będziesz wygrywać wszystkie walki i już nikt nigdy cię nie skrzywdzi. To ty będziesz ich wszystkich niszczyć i pokażesz, co tak naprawdę potrafisz.
Jego słowa odbijały się echem w mojej głowie. Próbowałam posklejać wszystkie informacje w sensowną całość, ale nie byłam w stanie nic zrozumieć. Chłopak odsunął się ode mnie i ustał wyprostowany. Podał mi rękę, a ja przez chwilę się zawahałam, lecz mimo wszystko odwzajemniłam gest. Staliśmy teraz twarzą w twarz.
– Ale ja nie umiem – odparłam krótko.
– My cię wszystkiego nauczymy. Pamiętaj, że wszystko zależy od nas samych.
Po twarzy znowu poleciały mi niechciane łzy. Przetarłam je szybko i mimo wszystko patrzyłam w jego oczy, które były pełne nadziei – on we mnie wierzył. Więc i ja muszę w końcu uwierzyć w siebie.
– Pod jednym warunkiem. – W jego spojrzeniu coś się pojawiło, jakby uznanie, że w końcu powiedziałam coś więcej. Kiwnął mi głową, bym mówiła dalej. – Obiecasz, że będziemy bezpieczne i ona nie będzie musiała walczyć, i nie będzie miała nigdy styczności z tym światem.
Jego źrenice się rozszerzyły. Odsunął się ode mnie, a ja poczułam się, jakbym znowu igrała z ogniem. Zamiast podziękować i odejść, stawiam jeszcze warunek. Dłonią pogładził się po brodzie i szepnął coś do tego pierwszego chłopaka. W końcu spojrzał na mnie i powiedział:
– Obiecuję, że będziecie bezpieczne, masz moje słowo, ale od dziś zaczynasz walczyć. Pamiętaj, nikt nigdy więcej cię nie skrzywdzi.
Kiwnęłam mu głową i zapragnęłam już wyjść, ale on patrzył się na mnie tak, że wiedziałam, że to jeszcze nie jest koniec.
– Powtórz to, co powiedziałem. Musisz sama w to uwierzyć, tak jak ja wierzę w ciebie.
Nikt nigdy we mnie nie wierzył, zawsze czułam się popychadłem i niechcianą córką. Zabawką, która nie zasługuje na nic. Dzieckiem, które nie zasługuje na szczęście ani miłość. Lecz jego spojrzenie i pewność siebie sprawiły, że w końcu poczułam coś więcej. Nie chcę być tą cichą dziewczyną, która nie umie nic z siebie wydusić. Nie chcę czuć już strachu ani tej niepewności. Chcę być wolna i szczęśliwa. Zacisnęłam dłonie w pięści i na jednym wydechu powiedziałam:
– Nikt nigdy więcej mnie nie skrzywdzi. – Mój głos był pewny i donośny, aż przez chwilę się zastanowiłam, czy na pewno byłam to ja, czy może ktoś inny powiedział to za mnie. Chłopacy uśmiechnęli się pod nosem, a ja właśnie zdałam sobie sprawę, że Dagmary już nie ma…
Ona musi się schować na drugi plan, a dziś narodziła się Merida.
Dzielna dziewczyna, która pokaże im wszystkim, na co ją stać.
A ci, którzy mnie skrzywdzili, pożałują, że w ogóle przyszli na ten świat.ROZDZIAŁ 1
Dagmara
Mój oddech stał się szybki i urywany – nie pamiętam, kiedy ostatnio tak się zmęczyłam. Wszystko mnie boli, a moje mięśnie płoną. Zrobiło się tutaj duszno i widzę, że nie tylko ja to odczuwam. Pot leci po mojej twarzy, a kosmyki włosów przykleiły mi się do policzków. Jestem wykończona. W głowie ciągle mam tylko jedno zdanie: ,_Poddaj się_, ale to nie byłoby w moim stylu. Nie czuję w zasadzie już nic, strachu wyzbyłam się dawno. Ale myśl, że mogę to przegrać, a później dostać jeszcze większy wycisk, jest przerażająca.
Staram się ze wszystkich sił skupić na tym, co jest przede mną. Do głowy powracają zakopane wspomnienia, o których nikt nie może się dowiedzieć. Nienawiść i siła ponownie we mnie wstąpiły, zacisnęłam pięści jeszcze mocniej, dam radę. Tak muszę sobie powtarzać. Spojrzałam na mojego przeciwnika, jego mina jest tak samo oziębła jak moja. Tylko on nie wie, co kryje się w mojej głowie i nie ma pojęcia, jak bardzo mam chęć go uderzyć za to, czego nie zrobił. Mam ochotę zabić niewinnego człowieka za moje cierpienie. Mimo że jest dwa razy silniejszy ode mnie i zdecydowanie wyższy, nie czuję się na przegranej pozycji. Nawet się go nie boję, już nie. Moim jedynym problemem jest to, że boli mnie bark, bo dostałam dość mocno, ale nie pokażę mu tej słabości. Jego spojrzenie jest skupione tylko na mnie, wystarczy jeden zły ruch, a dla jednego z nas może źle się to skończyć.
Patrzę na niego ze skupieniem i wiem doskonale, że nic go tak nie rozprasza jak mój szyderczy uśmiech skierowany w jego stronę. Przysunęłam się bliżej i uderzyłam go nisko na nogach w bok. Dostał dość mocno, bo po jego minie mogę to stwierdzić. Uśmiech mimowolnie pojawił się na moich ustach. Nic nie sprawia mi takiej satysfakcji jak sparing z nim. Nigdy go nie oszczędzam, tak samo jak on mnie, dlatego ta walka jest równa. Nie zaznajemy litości, bo ona nie istnieje.
Skupiona przeskakuję z prawej nogi na lewą, muszę go rozproszyć i zaatakować niespodziewanie. Tylko w taki sposób mogę z nim wygrać. Mój przeciwnik uśmiechnął się do mnie cwaniacko, ale ja postanowiłam zetrzeć mu ten uśmieszek z twarzy. Odsunęłam się od niego, wykonałam obrót i mimo bólu, który czuję, udało mi się kopnąć go w ten sam bok, co wcześniej. Czarny zawył z bólu, a ja mam ochotę zacząć krzyczeć z radości, bo mój rywal niedługo się podda. Jednak nie warto cieszyć się zawczasu.
Daniel mimo mocnego uderzenia wstał na nogi i ruszył na mnie z impetem. Nie zdążyłam zareagować, bo za bardzo skupiłam się już na wygranej. Czarny oddał mi w bark. Ogromny ból przeszył moje ciało, ale ja w klatce jestem zbyt dumna, żeby pokazać mu mój słaby punkt. Poczułam, jak pod powiekami zebrały się łzy, ale mimo wszystko zagryzłam policzek od środka, żeby nie krzyknąć z bólu. Mimo to wyrwało mi się ciche jęknięcie. Czarny spojrzał na mnie podejrzliwe, jego posępność i oziębłe spojrzenie złagodniało. Zgromiłam go wzrokiem, bo właśnie w ten sposób zaczyna się litować, a ja tego nie lubię. Roześmiał się pod nosem i pokręcił głową.
– Przecież mogłem się tego spodziewać po tobie, ale nic ci nie jest? – burknął, przyjmując pozycję bojową, a jego uśmieszek zniknął.
Westchnęłam cicho do siebie, bark nadal boli, ale to nic takiego, tak mi się wydaje.
– Nie gadaj tyle, bo nie będziesz miał siły – odpowiedziałam mu zaczepnie i ruszyłam do ataku. Jednak moje uderzenia nie są już takie mocne, nie mam siły, a przez ten piekielny bark czuję, jakbym miała zaraz zejść. Czarny jednak wzruszył tylko ramionami i ruszył z atakiem. Przyjęłam wszystko jak zawsze, ale nie ukrywam – mam dość. Dostałam kolejne ciosy, lecz nie były już tak mocne jak poprzednie.
Westchnęłam głośno z podenerwowania i wykonałam kolejne uderzenia oraz parę kopnięć nogą. W zasadzie moglibyśmy już dawno to zakończyć, ale jedno z nas musi się w końcu poddać. Za długo razem walczymy, więc wiem, że on jest tak samo uparty jak ja. Znam jego słaby punkt. Najbardziej bolą go żebra lub okolice wątroby. Ruszam więc do przodu, tylko już bardziej niezdarnie. Przez ból w prawym ramieniu wszystko jest trudniejsze.
Mój rywal obserwuje mnie z podziwem, dostrzegłam to w jego spojrzeniu. Nie poddam się mimo tej małej przeszkody. Podeszłam do przodu na chwiejnych nogach i uderzyłam go z całej siły w żebra. Trafiłam za pierwszym razem, musiał się rozproszyć. Zgiął się wpół, a jego durnowaty uśmieszek zniknął od razu z twarzy i zastąpił go krzywy grymas wywołany bólem. _Będzie miał dużego siniaka_ – pomyślałam. Czarny jest już tak samo wykończony jak ja, ale on nigdy nie da mi tej satysfakcji wygranej.
Wzięłam parę głębokich oddechów, uspokoiłam się, ale nie na długo. Sądząc po szyderczym uśmiechu mojego przeciwnika, wiem, że już coś kombinuje.
– Poddaj się, Daga… – wychrypiał.
Prychnęłam pod nosem sama do siebie i poprawiłam moją pozycję, żeby przyjąć od niego atak.
– Zapomnij! – krzyknęłam resztkami sił.
Daniel spojrzał na mnie z zagadkowym uśmiechem i ruszył na mnie, ale byłam sprytniejsza, bo udało mi się uniknąć ciosu.
Przeskoczyłam nisko na nogach i okrążyłam go w klatce, tak, jak mnie nauczył. Muszę pokazać, że to ja jestem królową. Wykonałam unik, ale mimo obrony znowu dostałam w bark. Skrzywiłam się od razu i złapałam za bolące miejsce.
Cholera, czemu to tak strasznie boli? Jak tak dalej pójdzie, to w sobotę nie wejdę na ring, a czeka mnie walka. Za ten okropny ból mam ochotę go udusić w tej klatce. Przełknęłam ślinę, wyprostowałam się i z czystą nienawiścią uderzyłam go znowu w żebra dwa razy. Ucieszyłam się, bo Daniel upadł na matę i złapał się w pasie.
_Masz za swoje, dupku_ – pomyślałam. On doskonale wie, że to był zamierzony cel. Machnął do mnie w końcu ręką, że na dziś już koniec. Poczułam ulgę, nie miałam dziś ochoty na tę zaskakującą rywalizację, a już w szczególności nie chciałam patrzeć na jego gębę. Mogę nareszcie stąd wyjść i wrócić do domu.
– Dobra, starczy na dzisiaj. – Trzymał się nadal za żebra.
Skrzywiłam się trochę, bo może jednak przegięłam, ale on nie był wcale lepszy. Przez niego nieźle boli mnie bark. Czuję sama, że bez tabletek długo już nie pociągnę.
– Dobra jesteś, ale nie tak, jak ja. Idź i zrób coś z tym barkiem, bo w sobotę musisz wejść na ring.
Spojrzałam się na niego zmieszana. W sumie to mogłam się spodziewać, że pochwały to nie dostanę, ale mógłby w końcu przyznać, że jestem tak dobra jak on, a nawet lepsza.
– To nie ja skrzeczę z bólu, bo księżniczka w żebra dostała.
Uśmiechnęłam się do niego przebiegle, na co on tylko się zaśmiał. Pokręciłam głową, przez co poczułam zdecydowanie większy ból w klatce piersiowej. Adrenalina powoli ze mnie schodzi i wszystko zaczynam odczuwać bardziej. Zdjęłam pomału rękawice, ale mimo wszystko nie pokazałam mu, że coś mi dolega.
– Wiesz co, muszę ci coś powiedzieć… – Daniel spojrzał się na mnie dość wymownie, bo nie wie, o co mi chodzi, ale spokojnie, zaraz się dowie. Zaszczyciłam go w końcu większą uwagą, bo wcześniej skupiłam się na rękawicach. Wyprostowałam się, a na mojej twarzy pojawił się uśmiech wariatki. – Jeśli będę chciała, to wejdę na ring w sobotę, nie będziesz mi mówił, co mam robić.
Nadal stałam dumna na środku klatki, z podniesionym biustem do przodu, tak jak mnie nauczyli. Podniosłam prawą rękę, ale szybko ją opuściłam. Ból przeszył moje ciało, przez co skrzywiłam się mimo woli. Cholera, czemu to tak boli? Mimo wszystko pokazałam mu środkowy palec.
– Pieprz się, Czarny! – rzuciłam na odchodne i zeszłam z ringu.
W odpowiedzi usłyszałam głośny śmiech. Zapewne wszyscy w klubie go usłyszeli. Nie wiem, co go tak bawi, bo mnie nie jest do śmiechu. Złapałam od razu ręcznik, który leżał przy klatce, i wytarłam spoconą twarz.
Daniel Czarnecki, ksywka Czarny, jest moim trenerem, który ćwiczy ze mną, odkąd tylko pojawiłam się w klubie. Jego ksywka idealnie go opisuje. Ma czarne jak smoła włosy, czarne oczy przepełnione pustką, jest umięśniony, a jego całe ciało pokrywa tusz. Nie należy do tych brzydkich facetów, ale szału dla mnie nie ma. Lubię tatuaże, bo sama mam jeden, a on zdecydowanie przesadza. Ludzie się go boją, ale nie ja. Wiem, że ma do mnie jakąś słabość, a że jestem kobietą, to jednak to wykorzystuję, czasami… No może trochę bardziej, ale to nie ma znaczenia.
Od szesnastego roku życia walczę w klatce za grube pieniądze. Już niedługo minie siedem lat, odkąd dołączyłam do wielkiej rodziny klubu ArMMAgedonu. Na początku wszyscy ze mnie drwili, jak dziewczyna może się bić, a teraz większość z nich obstawia moje walki jako wygrane. Czarny jest starszy ode mnie o trzy lata. Nie darzę go żadnym uczuciem, wręcz bym powiedziała, że czasami go nie lubię i mnie wkurza. Zachowuje się jak młodszy brat, chociaż to ja jestem młodsza.
Muszę szybko zbadać mój bark, bo nie wygląda to najlepiej. Zeszłam do mojego pokoju na tyłach klubu i od razu rzuciłam w kąt rękawice i taśmę. Potem się nimi zajmę, bo jak na razie mam większy problem. Podeszłam do lusterka i zdjęłam koszulkę.
Pierwsze, co rzuca się w oczy, to prawy bark w kolorze fioletu, gdzieniegdzie krew. Nie sądziłam, że wygląda to aż tak poważnie. Może za bardzo skupiłam się na wygranej. Na moje oko bark jest wybity. Ten dupek uderzył mnie dość mocno, bo mam rozciętą skórę. Po prostu świetnie…
Usiadłam na mojej kanapie zrezygnowana. Co ja mam teraz zrobić? Złapałam się za głowę i pierwszy raz mam ochotę się rozpłakać. Nie płaczę nigdy, nie użalam się nad sobą, ale dziś czuję się bezradna. Podniosłam głowę, by wziąć głęboki oddech i się uspokoić. Usłyszałam ciche pukanie do drzwi, nawet nie muszę się zastanawiać, kto zaraz tutaj wejdzie. Jedyną osobą, która może mi pomóc, jest właśnie on. Alan – mój przyjaciel i osobisty lekarz. Czarny zapewne wezwał go od razu, bo sam jest w opłakanej sytuacji, ale ja chyba wyszłam na tym gorzej.
– Wchodź – krzyknęłam.
– Hej, mała.
Tak jak mówiłam, to mój kochany Alan. Podszedł szybko w moją stronę. Nie zaszczycił mnie spojrzeniem, tylko od razu całą swoją uwagę zwrócił na bark. Skrzywił się, a ja razem z nim. Znam tę minę, ona nie wróży nic dobrego.
– Tylko nie mów mi, że tego nie naprawisz, mam walkę w sobotę… – Spojrzałam się do góry w jego oczy.
Alan jest dość przystojnym facetem – ciemny blondyn o zielonych oczach, ciemniejsza karnacja, wysoki i dobrze zbudowany. On też ćwiczy, ale nie w klatce, tylko na siłowni. Mokry sen każdej kobiety, ale niestety, żadna z nas nie ma u niego szansy. Z przykrością muszę to stwierdzić, Alan woli mężczyzn. Mój przyjaciel jest jedynym facetem, przed którym się otworzyłam. Nie ukrywam, że to właśnie on pomógł mi najbardziej podnieść się z mojej przeszłości. Wspierał mnie od samego początku, między nami wytworzyła się więź, odkąd tylko pojawił się w moim pokoiku. Dlatego zawsze Alan będzie moim bohaterem i jedynym facetem w moim życiu, dla którego zrobiłabym wszystko. Zazwyczaj, kiedy jest przy mnie, muszę się o nim rozmarzyć, ale wiem, że jestem na przegranej pozycji i nigdy między nami nic nie będzie, ale pofantazjować można.
– Mała, nie mówię, że nie dam rady, ale to wygląda dość poważnie i dla własnego zdrowia powinnaś odpuścić sobie walkę w sobotę. Podam ci coś przeciwbólowego i zaraz nastawię bark, będzie bolało.
Prychnęłam pod nosem i odwróciłam od niego wzrok. Powiedział to z takim opanowaniem, jakby nie rozumiał powagi sytuacji, a wiem, że on jako jedyny doskonale ją rozumie.
– Mówisz to z takim spokojem, jakbyś go nie znał – burknęłam po dłuższej chwili. Nie wiem już sama, co innego mogę mu powiedzieć. Spojrzałam się w końcu na niego. Nie wiem, co dostrzegł na mojej twarzy, lecz jego piękny uśmiech zniknął, a pojawił się przebłysk smutku. – Przecież wiesz, że on mi nie pozwoli. Walczę dla niego, nie dla siebie – powiedziałam to pewnym i stanowczym głosem, bo taka jest prawda. Ja walczę tylko o przetrwanie i pieniądze, ale jest ktoś jeszcze, kto decyduje o każdej mojej walce.
Szef tego klubu… To on ustala zasady, nie ja. Spojrzałam jeszcze raz w te zielone oczy, są takie pełne nadziei. Nie są takie skażone jak ja. Nie mogę ot tak powiedzieć, że nie walczę, bo dobrze wiem, jakie obowiązują tu zasady.
– Kochanie, nie z takim gównem dałaś sobie radę, więc uwierz, że i z tym sobie poradzimy. – Uśmiechnął się do mnie delikatnie, a ja odwzajemniłam to mimo wszystko. Podszedł bliżej i ucałował mnie w czoło. – Pogadam z nim, nie możesz wejść w takim stanie… – Wskazał na moje ramię. – Nie z takim barkiem – szepnął już ciszej.
Alan nie wygląda już na zadowolonego. Wręcz przeciwnie, ale jego słowa mnie nie przekonały. Pokręciłam głową. Jest jednak małe światełko w tunelu, bo w sumie on jest jedyną osobą, której mój szef może się posłucha. Odsunął się ode mnie i dotknął mojego ramienia. Jęknęłam z bólu od razu, a wiem, że to dopiero początek męczarni.
– Rób, jak uważasz, a jeśli chodzi o bark, to nie pierwszy raz już go nastawiasz. – Uśmiechnęłam się do niego zalotnie.
– Silna jak zawsze, skąd ty bierzesz tyle siły, co?
Teraz to on uśmiechnął się do mnie czarująco, gdyby nie to, że woli facetów, już dawno byłby mój.
Za ten uśmiech zrobiłabym wszystko. Wiem, że nie muszę na to odpowiadać, bo wnioskuję po jego minie, zna już odpowiedź. Alan wie, jakie zasady obowiązują w naszym życiu, i może dlatego tak dobrze się rozumiemy.
– Życie mnie tego nauczyło. – Spojrzałam się na niego dość wymownie, na co on kiwnął tylko głową. – A teraz przestań gadać i zrób z tym porządek. – Zerknęłam na mój bark, naprawdę wygląda tragicznie.
***
Po dwóch godzinach w końcu wróciłam do domu. Nastawienie barku wcale nie jest takie miłe, potem wzięłam szybki prysznic i musiałam się ogarnąć, żeby moja współlokatorka się mnie nie przestraszyła. Mieszkamy razem na Mokotowie, jesteśmy przyjaciółkami od małego, ona jako jedyna z nielicznych osób zna całą moją historię. Traktuję ją jak siostrę, też nie miała lekko i dlatego obie, doświadczone przez życie, zamieszkałyśmy razem. Dzięki moim walkom byłam w stanie kupić mieszkanie.
Nie jest może luksusowe, ale i nie najgorsze. Dwa oddzielne pokoje, wielki salon z aneksem kuchennym, mała łazienka i balkon z widokiem na Warszawę. I czego chcieć więcej? Nam zdecydowanie wystarcza. Otworzyłam drzwi, Laura oczywiście siedziała w salonie i czytała książkę, nigdy mi tego nie powiedziała, ale wiem, że zawsze czeka, aż wrócę, bo martwi się, w jakim będę stanie. W tym popieprzonym świecie nigdy nie wiesz, czego się spodziewać. W moim przypadku nie przewidzę, co przyniesie mi los, a Laura jest świadoma, że nie mogę jej zapewnić, czy na pewno wrócę do domu.
– Wróciłam – krzyknęłam do niej, gdy tylko przekroczyłam próg drzwi.
Oczywiście ona natychmiast wstała z kanapy i ruszyła w moją stronę. Zatrzymała się od razu, gdy zobaczyła moją twarz (gdyby tylko na tym się skończyło, to byłoby dobrze, bo Laura widziała już wiele). Często przychodzę do domu w takim stanie, ale jej wzrok skierował się niżej na bark, a mina wyraziła wielki grymas bólu, strachu, a zarazem współczucia. Świetnie, jeszcze na koniec dnia to mnie musiało spotkać. Nie wiem, co mam jej powiedzieć, więc poczekam na jej reakcję, gdy już się oswoi.
– To sprawka Daniela? – zapytała niepewnie po dłuższej chwili.
Podeszła w moją stronę i dotknęła ramienia. Skrzywiłam się, bo pomimo leków, które podał mi Alan, bark nadal boli, ale nie pierwszy i nie ostatni raz.
– A czy to ważne? Wypadek przy pracy. – Uśmiechnęłam się i pocałowałam ją w czoło.
– Ech, i tak się mnie nie słuchasz, czego się napijesz?
Odwróciłam się do niej zaskoczona. Jednak nie przejęła się tym aż tak bardzo, jak myślałam. To świetnie: albo nauczyła się panować nad swoimi emocjami, albo zaczęła je z powodzeniem ukrywać. Podeszła szybko do lodówki i wyjęła wino. Nie ukrywam, że marzyłam o tym od rana.
– A ty jak zwykle tylko o jednym. – Roześmiałam się, żeby przerwać tę grobową ciszę, która wisi w powietrzu. To niepodobne do Laury, ona zawsze się o mnie martwi, czasami za bardzo.
– Wiesz, że nie mogę pić, bo stracę kondycję, i w sumie to jestem na silnych lekach, ale jedna lampka wina? Hm, przecież nie zaszkodzi? Czyż nieprawda?
Laura roześmiała się z kuchni, a ja razem z nią.
– Zawsze tak gadasz, a i tak upijasz się ze mną lub z Gabrysią.
Laura i Gabi to moje przyjaciółki płci żeńskiej. Dziewczyny są dość odmienne: Gabrysia tańczy w naszym klubie na rurze, chociaż obie z Laurą tego nie popieramy, wiemy, że to jej decyzja i ona to lubi. Gabi uwielbia seks i mogłaby ciągle o nim gadać, natomiast Laura jest bardziej skryta… Laris – tak do niej mówię – jest piękną blondynką ze śniadą cerą, niebieskimi oczami, nogami długimi do nieba. Jest marzeniem każdego faceta, ale trafia na samych idiotów. Spojrzałam na nią: uśmiechnięta od ucha do ucha ruszyła już w moją stronę z dwoma kieliszkami i butelką wina.
– Nie gadaj tyle, tylko polej – burknęłam do niej, chociaż marzyłam o tym od rana, to jakoś straciłam ochotę na picie. Ale ten dzień dał mi nieźle w kość, jestem strasznie zmęczona.
Usiadłyśmy obie na kanapie i zaczęłyśmy oglądać jakiś film na Netflixie. Upiłam łyk wina, znajomy przyjemny smak rozlał się po moim wnętrzu. Czuję się lepiej, ale nie mam ochoty na domowe kino. Najchętniej położyłabym się spać. Spojrzałam na ekran telewizora i sama nie wiem, co my właściwie oglądamy. Wino połączone z lekami źle działa na organizm. Upiłam tylko łyk, ale mimo to nie jestem w stanie rozumować trzeźwo. Ciągle myślę tylko o tym, że muszę porozmawiać z Igorem, a to nie będzie łatwa rozmowa. On nie pozwoli mi odpuścić tej walki – ośmieszyłby się, i ja również.
Igor Lenartowicz jest moim szefem, do niego należy klub i to on organizuje walki. Igor ma w sobie mroczną stronę, której nie potrafię zrozumieć. Wszyscy się go boją, ale ja nie. Nie boję się nikogo, a zwłaszcza osób, które należą do klubu. To jest moja rodzina, bo innej nie mam. Igor traktuje mnie inaczej niż resztę swoich ludzi, ale mimo tego, że mam u niego jakieś fory, nie mogę się mu przeciwstawić, nie po tym, co dla mnie zrobił. W wieku czternastu lat wylądowałam na ulicy, jak nic nieznaczący śmieć. W tę pamiętną noc to właśnie on mnie uratował, zaprowadził do klubu i potraktował jak członka rodziny.
Daniel zaczął mnie szkolić po dwóch latach, gdy doszłam do siebie, w sumie tak zaczęłam pracować dla Igora. Jestem jedyną dziewczyną w jego klubie, która wie, jak użyć pięści. Na początku spałam razem z Laurą w moim klubowym pokoju, w którym przygotowuję się do walki. Kiedy odkułam się z kasą, wynajęłam mieszkanie, do którego wprowadziłyśmy się razem. Igor nalegał, żeby mógł nam je kupić, ale za dużo już dla nas zrobił. Nie chciałam być na jego utrzymaniu, dlatego między innymi zaczęłam walczyć w klatce. Łatwa kasa do zdobycia, a w dzisiejszym świecie bez tego nie da się żyć. Z czasem było mnie już stać na kupno mieszkania, więc postanowiłam w końcu zainwestować moje pieniądze. Razem z Laurą składamy się na rachunki, na życie.
Laris nie ma nic wspólnego ze światem, w którym ja się obracam, nawet nie chodzi na moje walki. Igor załatwił jej pracę w sklepie z ubraniami. Czasami jej zazdroszczę, bo chciałabym to rzucić i zacząć wszystko od nowa, ale lubię ten sport, w zasadzie tak zostałam wychowana. Nie znam innego życia, wręcz jestem pewna, że nie odnalazłabym się nigdzie tak jak w klatce. Mam dwadzieścia trzy lata, większość osób powiedziałaby, że jeszcze całe życie przede mną i mogę robić wszystko, lecz tylko ja wiem, co kryje się w mojej głowie i jaka przeszłość mnie ściga. Dzięki klatce nie jestem miękką babką, którą można pomiatać, już nie. Zerknęłam kątem oka na Laurę, która całą swoją uwagę przekierowała na mnie. Mogłam się domyślić, że ta spryciara będzie chciała poznać szczegóły mojego treningu, ale sądząc po jej zmartwionej minie, będę musiała powiedzieć wszystko.
– Co jest? – zapytała po dłuższej chwili milczenia.
– Muszę pogadać z Igorem, mój bark nie wygląda najlepiej. Czarny zmasakrował go dzisiaj dobitnie. Po ostatniej walce miałam delikatne obrażenia, które się nie wyleczyły, a teraz? Hm, jest jeszcze gorzej. Alan zabronił mi się bić w sobotę, ale on mi nie pozwoli, będę musiała walczyć – wyrzuciłam z siebie potok słów brzmiących jak karabin maszynowy.
Spojrzałam się w jej niebieskie oczy, które pokazują tyle uczuć. Żal, smutek, a zarazem złość, która jest skierowana na mojego szefa. Przysunęła się do mnie delikatnie i splotła nasze dłonie.
– Jesteś najsilniejszą laską, jaką znam, i nie mogę zrozumieć, dlaczego się go słuchasz. Pomiatasz wszystkimi dookoła, a z nim obchodzisz się jak z jajkiem – westchnęła.
Nie mogę na nią patrzeć, bo jej spojrzenie sprawia mi ból. Chciałam coś powiedzieć, ale spuściłam głowę, pozwalając jej dokończyć swoją wypowiedź.
– Nie pozwolę ci walczyć w sobotę. Rozumiesz? Nie możesz walczyć w takim stanie. Co ja zrobię bez ciebie? – Laura zaczęła krzyczeć jak nigdy, mogłam się tego spodziewać, bo dziś za spokojnie to wszystko przyjęła. Ona nigdy nie popierała faktu, że walczę w klatce, ale mimo wszystko zaakceptowała to.
Ona po prostu się martwi, ale dziś z mojej małej, niewinnej dziewczynki wyszedł drapieżny kociak. W jej oczach pojawiły się łzy, które od razu spłynęły jej po policzkach. Westchnęłam cicho i przetarłam jej delikatnie twarz. Muszę ją uspokoić, bo jak znam Laris, zaraz zacznie jeszcze bardziej panikować. Przytuliłam ją mocno do siebie, ale od razu się skrzywiłam. Mimo bólu, który poczułam, nie odepchnęłam jej jednak od siebie.
– Nie płacz mi tu. – Westchnęłam i pogłaskałam ją po plecach, żeby w końcu się uspokoiła.
Laura zaczęła wylewać łzy w moją koszulkę. Po tym wszystkim, co przeżyła, czasami trudno jej zapanować nad swoimi emocjami. A najbardziej boi się utraty tego, co mamy, bo pomimo całego syfu, który nas spotkał, trzymamy się razem. Myśl, że coś mogłoby się jej stać, jest dla mnie niedopuszczalna. Przełknęłam nerwowo ślinę. Nie wiem, jak mam jej pomóc.
– Wiem, mamy tylko siebie. Kochanie, ale uspokój się już. Nic się nie dzieje, jutro z nim porozmawiam. Dam radę. – Odsunęłam ją od siebie, żeby się jeszcze bardziej nie rozkleiła. Uśmiechnęła się do mnie sztucznie i przetarła swoje łzy.
– Załatwię to, Alan ma mi pomóc. A jak nie, to niech Igor idzie do diabła – się ją pocieszyć, żeby nie przejmowała się moimi problemami, ale widzę po jej minie, że ona nie zamierza odpuścić. Odwracam się, nie przeszkadza mi to, bo ją znam. Wiem, że tym sposobem chce się sama uspokoić, zaraz zrozumie, że nic złego się nie dzieje.
– Przepraszam. Wiesz, że czasami mnie ponosi. Na samą myśl, że miałabyś wejść do tej klatki w takim stanie… – Odwróciła się do mnie, ale przerwałam jej wykład, bo wiem doskonale, co ma na myśli.
– Nie myśl o tym. Znasz mnie i wiesz, że nie wejdę. Nigdy nie odmówiłam walki, ale kiedyś musi być ten pierwszy raz.
Laura w końcu się rozluźniła i przytuliła się mocno do mnie, ale tym razem nie udało mi się powstrzymać od krzyknięcia z bólu.
– Nie tak mocno. – Mimo wypitego alkoholu i leków ten bark nadal boli.
Niedobrze, a do soboty zostały cztery dni. Laura odsunęła się przepraszająco ode mnie i uśmiechnęła się już pewniej.
– Prędzej czy później i tak skopiesz mu dupę.
Wybuchłam śmiechem.
– Tak, masz rację, a teraz czas spać, bo czuję się pijana i zaczyna szumieć mi w głowie. – Wstałam z łóżka, dałam buziaka Laris i na chwiejnych nogach poszłam do pokoju.
Oj, nie jest dobrze.
***
Obudziłam się rano, słońce zaglądało do pokoju, a mój telefon wirował jak szalony. Od rana ktoś próbuje się do mnie dodzwonić, jednak jestem zbyt zmęczona, żeby odebrać. Zaspana spojrzałam na wyświetlacz i od razu pożałowałam, że to zrobiłam. Mogłam nadal sobie smacznie spać i udawać, że nic nie słyszę. Cztery nieodebrane połączenia od Alana i dwa od Igora oznaczają, że jest bardzo niedobrze. Patrzę na godzinę i zaczynam żałować, że nie przespałam całego dnia. Jest dwunasta, a na dziewiątą miałam być w klubie. Umówiłam się z Igorem na rozmowę. Chociaż on chyba nie jest świadomy tego, co się wczoraj wydarzyło. Wstałam mimo bólu, bo nie mam innego wyjścia. Wzięłam jakieś leki i ruszyłam biegiem do samochodu.
Moje piękne bmw czekało pod domem. Odpaliłam silnik samochodu i ruszyłam na Pragę-Północ do klubu. Przez korki byłam na miejscu dopiero po czterdziestu minutach. Z tego wszystkiego zapomniałam oddzwonić. Wybrałam szybko numer Alana. Zanim wejdę do klubu, muszę się z nim skontaktować. Odebrał po pierwszym sygnale.
– Halo? – zapytałam niepewnie.
– Daga, co jest? Nie odbierałaś, gdzie jesteś?
Zaparkowałam pod wejściem, by Igor widział, że jestem.
– Na parkingu pod klubem, a co jest? – Zabrałam rzeczy i chciałam już wyjść.
– Czekaj, nie idź, gadałem z nim. Nie ma mnie w klubie, nie pomogę ci, Igor jest wkurzony…
Westchnęłam głośno. Po prostu świetnie. Uderzyłam głową w kierownicę.
– Co ja mam teraz zrobić? – Spojrzałam w lusterko. Wyglądam strasznie, zero makijażu. Do tego czerwone worki pod oczami, blada cera, a moje rude włosy, które związałam w kucyk, są przetłuszczone.
– Musisz z nim pogadać. Nic ci nie zrobi, wie, ile znaczysz, ale musisz coś wymyślić. Powiedziałem mu, że nie będziesz walczyć, bo się nie nadajesz, to się wkurzył…
– Alan? Coś się stało?
Odchrząknął.
– Poszedł do klatki z Danielem.
– Co?! – krzyknęłam, ale po drugiej stronie nastała cisza.
– Kiedy z nim gadałeś?
– Jakieś dwadzieścia minut temu…
Jeżeli tego nie powstrzymam, to on go zabije. Igor czuje się urażony i zapewne jego honor bardzo ucierpiał, gdy dowiedział się prawdy od Alana.
– Dobra, już idę. Naprawię to. Pa, Alan!
– Daga, nie…
Nie zdążył dokończyć, bo się rozłączyłam. Muszę to szybko zakończyć. Wybiegłam z samochodu i ruszyłam do klubu. Panowała cisza, taka, wręcz bym powiedziała, przerażająca jak w tych filmach kryminalnych, które wiecznie ogląda Laura. Przełknęłam nerwowo ślinę, nie lubię takich scen. Wkroczyłam pomału, ale pewnym krokiem przed siebie, po drodze odstawiłam torebkę na bar i ruszyłam w stronę klatki. Tak jak myślałam, Igor i Daniel zapewnili sobie rozrywkę na dzisiejszy poranek. Wyglądali dość ciekawie, Daniel czarny jak smoła, a jego przeciwnik, Igor Lenartowicz, wielki łysy facet o potężnej budowie ciała, okładali się pięściami, i to z mojej winy. Musiałam to szybko przerwać.
– Brawo, no brawo dla panów! – zaczęłam krzyczeć i klaskać.
Tak byli przejęci, że nawet nie zauważyli, że przyszłam. Przestali się bić, a ich spojrzenia skierowały się na mnie. Dostrzegłam z daleka złość Igora. Jeśli nie wejdę na ring, jutro mój szef zostanie pośmiewiskiem Warszawy.
– Kogo moje oczy widzą, w końcu raczyłaś się pojawić… – Igor przeszywał mnie swoim mrocznym wzrokiem, a jego głos był pełen nienawiści. Spojrzałam na Daniela. Był mi chyba wdzięczny, że przerwałam ten cyrk.
– Możecie przestać zachowywać się jak dzieci? Istnieje takie coś jak komunikacja między ludźmi. Po co te nerwy, można przecież porozmawiać. – Uniosłam głowę. Zamiast pokazać swoją złość, postanowiłam go jeszcze bardziej wkurzyć. Mój podstępny uśmieszek doprowadzi go do szału, będzie większa zabawa lub dramatyczna scena, której chcę uniknąć. Nie obchodzi mnie on i jego fochy. Wiem, co jest dla mnie dobre, i nie dam sobą pomiatać.
– Nie zapominaj, że ja tu rządzę, Daga, nie masz nic do gadania.
I tu się grubo mylił.
– A widzisz właśnie, że nie! Ha! Jestem tutaj jedyną kobietą, która się bije, i nikt nie będzie mną rządził. Czekam w biurze – rzuciłam szybko i poszłam w stronę tego pomieszczenia.
– Czas najwyższy to zmienić! – wykrzyczał.
Słyszałam, jak schodzi z ringu. Zatrzymałam się, bo to, co powiedział, dało mi dużo do myślenia. Nie może mnie wywalić. Nie po tym wszystkim, co zrobiłam dla klubu. Odgoniłam z głowy te negatywne myśli, nie zrobiłby tego nigdy, bo wie, że jestem dobra.
Ten klub to moja rodzina. Ruszyłam szybko do biura i usiadłam na fotelu. Przed klatką to była rozgrzewka, a teraz będzie walka. _Pamiętaj, jeśli chcesz coś osiągnąć, nie możesz się poddawać._ Słowa Daniela sprzed kilku lat odbijały się echem w mojej głowie, zabawne, że akurat teraz mi się przypomniały.
Igor wszedł do biura i zatrzasnął za sobą drzwi. Nie wzdrygnęłam się, takie zachowanie jest u niego normalne, kwestia przyzwyczajenia. Oparłam się wygodnie o krzesełko i zadarłam głowę do góry, tak żeby widział mój wzrok. Nie poddam się, rozegram to taktycznie. Usiadł w fotelu, oczywiście nalał sobie do szklanki whisky. Większość ludzi boi się z nim rozmawiać. Zważając na jego potężną sylwetkę oraz te puste oczy, wcale im się nie dziwię. Łysy dupek chyba dawno nie miał tak ciężkiego treningu, bo cały ocieka potem. Jego klatka piersiowa, aż cała drży. Oddech mężczyzny stał się szybki i urywany. Nigdy nie sądziłam, że zobaczę go w takim stanie. Igor kiedyś bardzo często trenował, ale odkąd przejął klub, nikt nie widział go w klatce.
– Nie patrz się tak. – Posłał w moim kierunku swoje zimne i mroczne spojrzenie. – Nie zaproponowałem ci, bo wiem, że za dużo pijesz.
Prychnęłam.
– Nie przyszłam tu gadać o tym, czy dużo piję, czy nie. Po co cały ten cyrk? – Patrzyłam się w jego niebieskie oczy. Czasami w takich chwilach jak ta przychodzi mi myśl, że życie bez niego byłoby łatwiejsze, ale to, co mam, zawdzięczam jemu.
– Jak to po co? Ten skurwysyn wybił ci bark, nie możesz walczyć w takim stanie, ale też nie możesz się poddać, tyle kasy przepadnie! Kto mi, kurwa, za to odda?! – ryknął ze złości.
– I cały ten cyrk jest spowodowany przez pieniądze, nie chodzi tu o moje zdrowie? – Rozłożyłam się w fotelu wygodnie, a on spojrzał się na mnie spod byka i stukał tymi palcami o blat. Jak ja tego nie lubię…
– Przecież mnie znasz, nie takie rzeczy się trafiały, ale nie ukrywam… nie wiem, czy będę w stanie wygrać tę walkę, a wiesz, że Dagmara nie przegrywa i się nie poddaje. Walkę można przełożyć na za dwa tygodnie. W czym problem? Ustaw inną. Wydaje mi się, że moja przeciwniczka będzie zadowolona. – Uśmiechnęłam się, ale widzę, że jego to nie przekonuje. – Daniel na pewno mnie zastąpi, może niech on teraz pokaże klasę – dodałam.
– On jest dobry, ale ludzie czekają na ciebie – burknął Igor.
– To się nie doczekają! Co ja jakiś prezent z kokardą na święta, że wszyscy mają mnie oglądać i rozpakowywać? Mogę walczyć w sobotę, ale więcej już nie wejdę na ring, więc wybieraj, Igor. – Nerwy mi już puściły przez tego łysego dupka, co on sobie wyobraża?
Walnął pięścią w stół, jakby miało mnie to przerazić.
– Nie zapominaj, ruda, kto tu rządzi i jakie są zasady w tym klubie! – wysyczał przez zęby. Jeśli myślał, że się przestraszę, to grubo się mylił. – Nie odwołujemy walk! – ryknął.
– No patrz, zasady są po to, by je łamać, masz to przełożyć! – Nie wiem, co we mnie wstąpiło, ale wstałam i ruszyłam do drzwi, bo wiem, że jego cierpliwość już się skończyła.
Rzucił szklanką w ścianę obok mnie. Zszokowana odwróciłam się do niego i od razu zacisnęłam ze złości pięści.
– Popieprzyło cię już do reszty! – wykrzyczałam.
– Siadaj – rozkazał.
– Nie! Powiedziałam wszystko, co miałam powiedzieć. Decyzja należy do ciebie. – Przełknęłam nerwowo ślinę.
– Posłuchaj, puszczę ci to zachowanie płazem, bo jesteś warta tego klubu i przynosisz zyski. Więc zrobię to pierwszy i ostatni raz. Przesunę walkę, ale pomożesz w sobotę barmanom i będziesz rozdawała drinki. Przyda się twoja pomoc.
Rozszerzyłam oczy szeroko ze zdziwienia. Po prostu nie jestem w stanie uwierzyć w to, co powiedział. Przynoszę zyski jak jakaś pieprzona maszyna do bicia. Łysol uderzył się w głowę konkretnie.
– Czy ty przypadkiem nie uderzyłeś się w głowę w tej klatce? Nauczyłeś mnie się bić, radzić sobie na ringu. Wymagałeś ode mnie ciężkiej pracy i wygranej w klatce. Na tym się wychowałam. A ty mi pieprzysz, że mam być jakąś barmanką! Nie od tego tu jestem! – Spojrzałam się na niego z nienawiścią, nie taki jest nasz układ. Igor nie zdaje sobie sprawy z tego, że przegiął. Jest egoistycznym dupkiem, dla którego liczą się tylko zyski.
– Co jest, kurwa, z tobą nie tak?
– Co? – zapytałam zdezorientowana. Jego pytanie nijak się ma do mojej wypowiedzi.
– Wszyscy się mnie boją, a ty jak zwykle sprawiasz problem. Pożałujesz tego kiedyś, Daga. Jeszcze nie dziś, ale wspomnisz moje słowa. I tak ci idę na rękę.
Jak zaraz stąd nie wyjdę, to zetrę mu z twarzy ten głupi uśmieszek. Wzięłam głęboki oddech i jak zwykle uniosłam wysoko głowę.
– Nie jestem taka jak wszyscy i nie jestem każdą. Kiedy się w końcu nauczysz, że nie rozmawiasz z jednym z tych swoich wytresowanych piesków, tylko z kobietą! Tak, będę w sobotę w klubie i nie będę walczyć, a już tym bardziej nie będę jakąś kelnerką! Żegnam pana!
Szybko pociągnęłam za klamkę i trzasnęłam drzwiami. Znowu walnął szklanką w drzwi, nawet nie widziałam, kiedy wziął drugą. Jak tak dalej pójdzie, to cała zastawa z klubu pójdzie w cholerę przez tego łysego frajera. Nie będzie mi mówił, co mam robić. Wypuściłam powietrze z płuc, w końcu poczułam ulgę. Naprawdę byłam spięta, czuję się dziwnie, że nie będę walczyć, ale coś za coś. W końcu mi też należy się urlop.
Ruszyłam szybkim krokiem do baru po torebkę. Muszę jak najszybciej znaleźć Gabi. Pewnie już szykuje się na wieczór i ma jakąś próbę. Wyjęłam telefon i napisałam Alanowi wiadomość:
Żyję i nie walczę jutro. Ale łysy myśli, że będę kelnerką w sobotę wieczorem. Jak na moje oko, to chyba uderzył się w głowę. Równie dobrze to on może założyć fartuszek i biegać z tacą, ale ja na pewno nie.
Wrzuciłam telefon do torebki i poszłam na zaplecze szukać Gabi. Jestem strasznie zdenerwowana po tej rozmowie, mam nadzieję, że chociaż ona polepszy mi humor. Nie musiałam długo jej szukać. Siedziała w pokoju dla tancerek i wybierała strój.
– Hej – zagadnęłam i wślizgnęłam się do jej pokoju.
– No proszę, gwiazda dzisiejszego dnia! Ha!
A tę co ugryzło? Byłam raczej naiwna, myśląc, że ona mnie zrozumie i polepszy mi humor. Zgromiłam ją wzrokiem i usiadłam na hokerze przy lusterku.
– O co ci chodzi? – Odwróciłam się do niej plecami. Nie mam ochoty już tutaj siedzieć, a minęło raptem parę sekund.
Podsunęłam się bliżej lusterka, by zobaczyć swoją twarz. Skrzywiłam się, bo wyglądam tragicznie, może dlatego Igor tak szybko odpuścił tę walkę. Spojrzałam kątem oka na Gabi, która zaczęła nakładać już kolejną warstwę makijażu. Prócz tego, że jest wymalowana i z twarzy wygląda jak laleczka z tymi swoimi kręconymi włosami, to włożyła na siebie chyba najbardziej skąpy strój, jaki widziałam. W sumie nie wiem, czy można nazywać to strojem. Ma na sobie różowe stringi w cekiny i do tego stanik w takim samym kolorze, który ledwo zakrywa jej piersi. Starałam się nie skrzywić na jej widok, nie podoba mi się ten ubiór. Złapałam kosmetyki ze stolika i skupiłam całą uwagę na sobie. Muszę doprowadzić się do porządku. Gabi jest piękną kobietą i wcale nie musi zarabiać w ten sposób na życie, ale jej taka praca się podoba.
– No, kochana, wszyscy słyszeli twoją kłótnię z Igorem. Jak mogłaś doprowadzić do tego, żeby to Daniel walczył z tym dupkiem?!
Odwróciłam się do niej lekko zdziwiona. Dziś naprawdę wszyscy mnie zaskakują, ale w sumie po niej można wszystkiego się spodziewać. Nie zainteresowała się mną, tylko jak zwykle nim. Daniel najważniejszy… Moja przyjaciółka jest zakochana po uszy w moim trenerze, ale on w niej niekoniecznie. Choć Gabi jest atrakcyjną brunetką z długimi, kręconymi włosami, to zawsze odsyła ją z kwitkiem. Nigdy nie powiedziałam jej dlaczego, ponieważ boję się, że mnie znienawidzi. Daniel wielokrotnie wyznawał mi miłość i wiem, że to się prędko nie zmieni, ale nie powiem tego teraz, bo wiem, że Gabi będzie przykro, a nasza przyjaźń mogłaby na tym ucierpieć. Jestem świadoma, że tak nie postępuje przyjaciółka, ale na pewno przyjdzie taki dzień, że wyznam jej prawdę. Westchnęłam głośno i spokojnie zaczęłam mówić:
– Tak, z moim barkiem już wszystko dobrze. Ano i w sumie Igor nie wymierzył mi żadnej kary, czekaj, jak on to mówi – udałam zamyśloną i zrobiłam wielki cudzysłów w powietrzu – „za nieposłuszeństwo i złamanie zasad”. – Roześmiałam się, a Gabi razem ze mną. Rozluźniałam się trochę, widząc jej rozbawienie. – I nie walczę w sobotę – dodałam już ciszej.
– Przepraszam. – Spojrzała na mnie, ale zaraz jej wzrok skierował się w dół i chyba było jej dość głupio, że na mnie naskoczyła. Cieszę się, że zrozumiała, bo dłużej bym nie wytrzymała. Ile można słuchać o biednym Danielku?
– Spoko. – Westchnęłam.
– Przepraszam, wiem, że nie walczysz, słyszałam wszystko. Bałam się o ciebie, a ty jak zwykle postawiłaś na swoim. – Usiadła obok i złapała mnie za rękę.
Uśmiechnęłam się delikatnie. Tak, ma rację, jestem uparta.
– Wiesz, że do grzecznych dziewczynek nie należę.
Roześmiałyśmy się obie.
– Ta, ale Daniel musiał walczyć z tym potworem bez uczuć. On jest taki przystojny, gdyby tylko chciał, zajęłabym się nim od razu.
Pokręciłam głową, chyba muszę stąd uciekać.
– Po pierwsze to z gorszymi dupkami walczył, a po drugie nie musiałby, gdyby nie wybił mi barku! – krzyknęłam, bo do niej nic nie dociera.
– Oj, przesadzasz, co to dla ciebie…
Prychnęłam pod nosem i próbowałam za wszelką cenę skupić się na czymś innym, bo moja cierpliwość się skończyła. Nasza rozmowa dalej skupiła się tylko na gadającej Gabi. Zaczęła opowiadać o Danielu i o wszystkich innych chłopakach, na których ma ochotę. Posiedziałam jeszcze chwilę i wróciłam do domu. Jutro zapowiada się nudny dzień.
więcej..