Zakazany owoc - ebook
Format ebooka:
EPUB
Format
EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie.
Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu
PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie
jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz
w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu.
Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu.
Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
Format
MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników
e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i
tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji
znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu.
Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu.
Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji
multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka
i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej
Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego
tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na
karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją
multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną
aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego,
który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire
dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu
w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale
Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy
wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede
wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach
PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu
w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale
Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną
aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego,
który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla
EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu
w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale
Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
Pobierz fragment w jednym z dostępnych formatów
Zakazany owoc - ebook
„Pragnęła go bardziej, niż przypuszczał, ale nie może mu ulegać w nieskończoność. Adam sądził, że przeżyli fantastyczny seks, i to bez zobowiązań. Katherine jednak wyczuwała, że zaczynają ją z nim łączyć niewidzialne więzy. Musi się wycofać, póki jeszcze jest na to czas...”
Kategoria: | Romans |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-238-9581-7 |
Rozmiar pliku: | 615 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
ROZDZIAŁ PIERWSZY
Ten człowiek bez wątpienia jest nieznośny.
Katherine Huntley siedziała w furgonetce na parkingu dla gości siedziby koncernu Western Oil w El Paso. Bezlitosne słońce teksańskiego popołudnia paliło jej twarz przez przednią szybę.
Nie widziała swojego szwagra Adama Blaira, dyrektora naczelnego koncernu, od pogrzebu siostry trzy lata temu. Dlatego poczuła się zaskoczona, gdy zadzwonił i zaproponował spotkanie. Natomiast nie zdziwiło jej szczególnie, że nie raczył pofatygować się do niej do Peckins położonego zaledwie dwie godziny jazdy na północ, tylko wezwał ją do siebie. Ostatecznie Adam Blair to miliarder, potentat naftowy, ona zaś jest jedynie skromną właścicielką rancza. Niewątpliwie przywykł, by ludzie naginali się do jego woli.
Zgodziła się przyjechać, ponieważ i tak od dawna zamierzała dokonać zakupów w hurtowni, a przy okazji mogła odwiedzić grób siostry, co ostatnio czyniła zbyt rzadko. Jednakże dzisiejsza poranna wizyta na cmentarzu obudziła w niej na nowo znajomy żal. To straszne, że Rebeka umarła tak młodo, a jej rodzice musieli doświadczyć okrutnego bólu utraty córki.
Katy zerknęła na zegar na desce rozdzielczej. Nie chciała się spóźnić na spotkanie; zawsze szczyciła się punktualnością. Wysiadła z samochodu w piekielny żar. Gdy przechodziła przez parking do głównego wejścia, podeszwy jej butów przywierały do rozpalonego asfaltu. Przez podwójne szklane drzwi weszła do holu i zadrżała, czując powiew lodowatego powietrza.
Sądząc z podejrzliwych spojrzeń, jakimi obrzucili ją strażnicy, kiedy przechodziła przez bramkę z wykrywaczem metalu, nieczęsto widywali tu kobiety ubrane w dżinsy i robocze bluzy. A ponieważ nosiła też ciężkie buty z okutymi stalą czubkami, więc odezwał się alarm.
– Proszę opróżnić kieszenie – powiedział strażnik.
Już miała wyjaśnić, że są puste, gdy głęboki męski głos polecił:
– Przepuśćcie ją.
Podniosła wzrok i serce zabiło jej mocniej na widok szwagra czekającego przy stanowisku ochrony. Strażnik usłuchał, a Adam podszedł ją przywitać.
– Miło mi cię znów widzieć, Katy.
– Mnie ciebie też – odrzekła.
Zastanowiła się, czy powinna go objąć, lecz sytuacja i bez tego była dość niezręczna, więc ograniczyła się do uściśnięcia ręki. Ciekawe, czy zauważył stwardniałą skórę jej dłoni i krótkie, niepomalowane paznokcie? Niewątpliwie przywykł do wytwornych kobiet w typie Rebeki, przesiadujących godzinami w salonach piękności. Katherine nie miała na to czasu ani ochoty. Jednak gdy Adam puścił rękę, schowała dłonie do kieszeni dżinsów.
Za to on wyglądał w każdym calu na miliardera i potentata przemysłowego. Niemal już zapomniała, jak jest wysoki i mocno zbudowany. Mierzyła metr siedemdziesiąt pięć centymetrów, lecz on, mając ponad metr dziewięćdziesiąt, zdecydowanie nad nią górował.
Nadal nosił krótko ostrzyżone włosy, chociaż na skroniach dostrzegła pasemka siwizny, które jednak tylko przydawały mu dystynkcji. W kącikach oczu i na czole pojawiły się zmarszczki – zapewne efekt stresu z powodu choroby i śmierci Rebeki. Mimo to wyglądał wspaniale jak na mężczyznę po czterdziestce.
Katy miała zaledwie siedemnaście lat, gdy jej siostra dziesięć lat temu poślubiła Adama. Skrycie durzyła się w przystojnym szwagrze, jednakże ani ona, ani rodzice nie przypuszczali, że ten czarujący mężczyzna całkowicie odsunie od nich Rebekę.
– Jak upłynęła ci podróż? – zapytał teraz.
– Jak zwykle. – Wzruszyła ramionami.
Oczekiwała, że Adam wyjaśni, dlaczego ją wezwał lub przynajmniej podziękuje za długą jazdę, którą odbyła, by się z nim spotkać. On jednak wskazał barek na drugim końcu holu i rzucił tylko:
– Napijesz się kawy?
– Jasne, czemu nie – odrzekła.
Wszyscy goście barku nosili urzędowe ubrania. Większość siedziała ze wzrokiem utkwionym w ekrany laptopów lub rozmawiała przez komórki. Jednak na widok wchodzącego szefa oderwali się od zajęć, by go pozdrowić. Najwyraźniej darzyli Adama szacunkiem – albo się go bali. Adam zamówił przy barze jakiś wyszukany koktajl, a potem odwrócił się do Katy.
– Co dla ciebie?
– Zwykła czarna kawa – odrzekła. Upodobania miała równie proste jak styl życia.
Adam zaniósł ich napoje do stolika w końcu sali. Spodziewała się, że przyjmie ją na górze w gabinecie, lecz w gruncie rzeczy odpowiadał jej mniej oficjalny charakter tego spotkania. Kiedy usiedli, zagadnął:
– Co u rodziców? I jak sprawy na ranczu? Mam nadzieję, że interesy idą dobrze?
– Radzimy sobie. Dwa lata temu przeszliśmy na naturalne metody hodowli.
– Wspaniale. To perspektywiczne rozwiązanie.
– Ale zapewne nie wezwałeś mnie, żeby rozmawiać o hodowli bydła.
– Istotnie – przyznał. – Pragnę omówić z tobą pewną... osobistą sprawę.
Nie miała pojęcia, o co może mu chodzić. Cokolwiek ich łączyło, urwało się wraz ze śmiercią siostry.
– Słucham – rzekła.
– Nie wiem, czy Rebeka wspomniała ci, że jeszcze zanim zdiagnozowano u niej chorobę nowotworową, miała problemy z płodnością. Nasz lekarz zaproponował zapłodnienie in vitro. Becky poddała się kuracji hormonalnej, a następnie pobrano jej komórki jajowe.
– Tak, mówiła mi o tym – odparła Katy.
Wiedziała, że siostra bardzo się martwiła niemożnością zajścia w ciążę i obawiała się, iż sprawia tym zawód Adamowi. Jedynym celem życia Rebeki wydawało się zadowalanie męża. Poświęcała tyle czasu i energii na bycie idealną żoną z wyższej sfery, że zaniedbywała własną rodzinę. A ponieważ terminarz zajęć Adama Blaira był bardzo napięty, więc rok przed jej chorobą oboje nawet nie przyjechali do rodziców na Gwiazdkę.
Katy na miejscu siostry postawiłaby się i wymogła wizytę w rodzinnym domu, nawet gdyby oznaczało to spędzenie świąt z dala od męża. Inna rzecz, że nigdy nie poślubiłaby człowieka tak despotycznego i egocentrycznego jak Adam Blair – a zwłaszcza nikogo, kto nie podzielałby jej pasji do hodowli bydła. Jednakże Becky zawsze pragnęła przenieść się do miasta i wieść bardziej wyrafinowane życie. Różniła się w tym tak bardzo od reszty rodziny, że czasami Katy niemal uważała ją za podrzutka.
– Tak mocno wierzyła, że pokona chorobę – ciągnął Adam. – Snuliśmy dalekosiężne plany, zamierzaliśmy wynająć zastępczą matkę.
– O tym też mi mówiła. – Katy stłumiła gorycz.
Pobranie komórek jajowych oznaczało konieczność wstrzymania kuracji antynowotworowej, co być może przyczyniło się do śmierci Becky. Katy błagała siostrę, by zrezygnowała z tego pomysłu i kontynuowała terapię. Oboje mogliby przecież później zdecydować się na adopcję. Rebeka wiedziała jednak, jak ogromnie Adamowi zależy na własnym dziecku i jak zawsze zrobiła wszystko, aby go uszczęśliwić. Łatwo obwiniać Adama o jej śmierć, ale ostatecznie sama dokonała wyboru i zapłaciła zań najwyższą cenę.
– Nie bardzo rozumiem, jaki to ma związek ze mną – dodała Katherine.
– Uznałem za stosowne powiadomić cię, że zamierzam użyć tych zamrożonych zarodków i wynająć zastępczą matkę, żeby donosiła płód.
Powiedział to tak sucho i rzeczowo, że dopiero po kilku sekundach dotarł do niej sens jego słów. To znaczy, że on chce, aby jakaś obca kobieta urodziła dziecko Becky?!
Katy z osłupienia odebrało głos. Jak coś takiego mogło przyjść mu do głowy? Adam przyglądał się jej, czekając na reakcję. W końcu zdołała wycedzić:
– Nie wiem, co powiedzieć.
– Postawmy sprawę jasno: nie proszę cię o zgodę ani aprobatę. Wyłącznie z uprzejmości postanowiłem powiadomić cię o moim planie, ponieważ będzie to także dziecko Rebeki.
Adam Blair nie był człowiekiem, który kierowałby się „uprzejmością”. Wszystko robił zawsze wyłącznie z myślą o własnej korzyści. Podejrzewała, że skonsultował się z adwokatem, który zasugerował mu skontaktowanie się z rodziną zmarłej żony.
– Pomyślałem też, że mogłabyś doradzić mi najlepszy sposób poinformowania o tym rodziców – dodał.
Katy znów zatkało. Nie dość, że rodzice stracili córkę, to jeszcze mieliby żyć ze świadomością, że ich wnuk lub wnuczka mieszka z ojcem zbyt zajętym, by znalazł czas na złożenie im wizyty. A w dodatku Adam prosi ją o pomoc! Czy naprawdę jest aż tak arogancki i samolubny?
– Moja rada brzmi: nie rób tego – rzekła.
Sprawiał wrażenie zakłopotanego.
– Mam ich nie informować?
– Nie wykorzystuj tych zarodków. – Głos drżał jej z emocji. – Czy rodzice nie dość już wycierpieli? To nie do wiary, że chcesz jeszcze przysporzyć im zgryzoty!
– Dałbym im dziecko, w którym żyłaby cząstka ich córki. Sądziłem, że to sprawiłoby im radość.
– Dziecko, którego nigdy by nie widywali.
– Dlaczego uważasz, że mieliby go nie widywać?
Czy on kpi?
– W ciągu ostatnich trzech lat wasze wizyty u rodziców można policzyć na palcach jednej ręki. Nigdy nie mieliście dla nich czasu! – Z rzucanych na nią spojrzeń zorientowała się, że już niemal krzyczy. Odetchnęła głęboko i zniżyła głos. – Lepiej ożeń się ponownie i zrób dziecko z nową żoną. Jesteś bogaty i przystojny, więc nie zabraknie ci kandydatek. Albo zdecyduj się na adopcję, tylko zostaw w spokoju moją rodzinę.
– Jak mówiłem, nie proszę cię o zgodę. Rozmawiam z tobą jedynie z czystej uprzejmości – ciągnął Adam.
– Bzdura – mruknęła.
– Słucham? – spytał zaskoczony.
– Nie traktuj mnie jak głupią wiejską babę, bo nią nie jestem. I nie obrażaj mojej inteligencji. Wezwałeś mnie, bo adwokat zapewne ostrzegł cię, że rodzice mogliby storpedować twój plan, a ty chcesz uniknąć uwikłania się w skomplikowany spór prawny.
Spochmurniał, a ona wiedziała, że trafiła w sedno.
– Wasza rodzina nie ma praw do tych zarodków.
– Być może, ale proces ciągnąłby się latami.
Pochylił się lekko do przodu.
– Nie stać was, żeby wytoczyć mi sprawę.
Wytrzymała jego spojrzenie.
– Niewątpliwie znajdzie się adwokat, który podejmie się tego bezpłatnie, pro bono.
Adam Blair nawet nie drgnął. Czy wiedział, że Katy blefuje? Rodzice nie będą z nim walczyć. Nie chcieli kłopotów i dlatego już dawno pogodzili się z tym, że Rebeka się od nich oddaliła. Katy na ich miejscu zachowałaby się inaczej.
– Chyba oboje trochę się zagalopowaliśmy – powiedział ugodowo.
– Co ty w ogóle wiesz o byciu rodzicem? – warknęła. – Kiedy znalazłbyś na to czas, na zmienianie pieluch i karmienie w nocy? A może po prostu zatrudniłbyś kogoś, żeby zajął się wychowaniem dziecka i odwalił za ciebie całą ciężką robotę?
– Ty mnie nie znasz. Myślę, że ta rozmowa od początku potoczyła się w niewłaściwym kierunku.
Nie, po prostu Katy przejęła inicjatywę i przeszła do kontrataku. Tylko w ten sposób można sobie poradzić z tego rodzaju mężczyznami. Niestety, Rebeka widocznie nigdy się tego nie nauczyła.
– Zaufaj mi, przemyślałem wszystko i wiem, że powinienem tak postąpić – ciągnął Adam. – Zapewniam, że będziecie widywali dziecko. Moi rodzice nie żyją, więc staniecie się dla niego jedyną rodziną.
– Oczekujesz, że ci uwierzę?
– Nie masz wyboru. Dobrze wiem, że blefowałaś z tym bezpłatnym adwokatem.
Przygryzła wargę. A więc tyle, jeśli chodzi o przejęcie przez nią inicjatywy.
– Nie zamierzam nikogo skrzywdzić – dodał. – Po prostu chcę tego dziecka.
Ale dlaczego to musi być dziecko Becky? Jednak ze smutkiem zdała sobie sprawę, że istotnie nie ma wyboru. Nie znała żadnego adwokata i nie chciała narazić rodziców na piekło procesu sądowego. Nie pozostało jej nic innego, jak tylko zaakceptować plan Adama Blaira i uwierzyć mu, że będą widywali dziecko.
– Kto będzie tą zastępczą matką? – spytała z rezygnacją.
Adam miał dość taktu, by nie okazać jawnie triumfu.
– Jeszcze nie wiem. Mój prawnik szuka kandydatek. Szczegółowo je sprawdzi na wypadek, gdyby któraś była w przeszłości karana albo okazała się narkomanką.
Katy wiedziała jednak, że w takich sprawach nigdy nie można mieć pewności. Wybór zastępczej matki zawsze wiąże się z ogromnym ryzykiem. Taka kobieta mogłaby w trakcie ciąży palić papierosy, brać narkotyki lub w inny sposób narazić zdrowie dziecka. Albo po urodzeniu odmówić oddania go.
– A jeśli mimo wszystko się pomylicie?
– Nie pomylimy się – zapewnił.
Wypiła łyk kawy, która oparzyła ją w język. Znała tylko jedną osobę, której mogła zaufać. Wiedziała, że to kompletne szaleństwo, ale zarazem jedyny właściwy sposób. I zamierzała za wszelką cenę przekonać Adama.
– Wiem, kto będzie idealną zastępczą matką – oświadczyła.
– Kto?
– Ja.ROZDZIAŁ DRUGI
Adam wyobrażał sobie rozmaite możliwe reakcje Katherine na wiadomość o jego planie. Podniecenie, nawet wdzięczność, lecz także irytację czy wręcz oburzenie – co zresztą okazało się znacznie bliższe prawdy. Jednak nie przyszło mu do głowy, że zaproponuje siebie na zastępczą matkę. I uważał to za absurd.
Owszem, z początku próbował ją podejść, zmanipulować, ale... słodka mała Katy pokazała rogi. Była o wiele twardsza niż dawniej. I trafnie odgadła, że zasięgnął rady adwokata. Wygrałby sądową bitwę o prawo do dysponowania zarodkami, lecz proces wlókłby się latami, a on nie chciał czekać. Poza tym objęcie przez Katherine roli zastępczej matki z jednej strony ułatwiłoby zwalczenie sprzeciwu jej rodziców, jednak zarazem nastręczyłoby mnóstwa nowych problemów.
– Nie mogę tego od ciebie żądać – powiedział.
– Nie zażądałeś, sama zaproponowałam.
– Chyba nie zdajesz sobie sprawy, jak wielkiego fizycznego i emocjonalnego poświęcenia by to od ciebie wymagało.
– Po prostu chcę to zrobić.
Widział jej determinację, ale dostrzegał też kłopoty.
– A co powie na to twój partner? – spróbował z innej strony.
– Z tym nie będzie problemu. Spotykam się sporadycznie z Willym Jenkinsem, ale to nie jest głęboki związek. Łączy nas raczej... przyjaźń o zabarwieniu erotycznym, jeśli wiesz, co mam na myśli.
Wiedział – i z niejasnego powodu ogarnęła go złość na tego nieznajomego faceta. Dla niego Katy zawsze pozostanie małą siostrzyczką Becky, którą powinien chronić. Ale Katherine dorosła i ma obecnie dwadzieścia siedem lat, jeśli go pamięć nie myli. To nie jego interes, z kim i dlaczego się przyjaźni.
– Ta sprawa może potrwać rok – zauważył. – Nawet dłużej, gdyby potrzeba było więcej niż jednej próby. A jeżeli w tym czasie z kimś się zwiążesz?
– Z kim, u licha, miałabym się związać? W Peckins mieszka osiemset osób. Większość tamtejszych facetów znam od przedszkola. Gdybym miała się w którymś szaleńczo zakochać, już dawno by do tego doszło.
– Sądzisz, że sprostasz sytuacji?
– Spójrz na mnie – powiedziała, wskazując swój niewyszukany ubiór i popielatoblond włosy związane w koński ogon. – Nie jestem taka jak Becky. Nie mam obsesji na punkcie swojej wagi ani wyglądu. A jednocześnie nie znajdziesz nikogo bardziej odpowiedniego ode mnie. Nie palę, nie biorę narkotyków ani nawet środków przeciwbólowych. Od czasu do czasu wypijam piwo, ale mogę z tego zrezygnować. Nie mówiąc już o tym, że jestem zdrowa jak koń, a mój lekarz podczas okresowych badań zawsze powtarza, że mam ciało wprost stworzone do rodzenia dzieci.
Niewątpliwie. Miała figurę modelki z plakatu z lat pięćdziesiątych dwudziestego wieku – czasów, kiedy kobiety wyglądały jak kobiety, a nie jak niedojrzali chłopcy. Przeszył go znajomy ból, gdy przypomniał sobie, że Rebeka nawet w trakcie chemioterapii zawsze ogromnie dbała o strój i makijaż.
Ku jego zaskoczeniu Katy ujęła go za rękę. Co jeszcze bardziej zaskakujące, poczuł przy tym miły dreszcz. Dłonie miała trochę stwardniałe od pracy, ale ciepłe, paznokcie krótkie, lecz starannie obcięte. Wszystko w niej wydawało się takie... naturalne.
– Adam, doskonale wiesz, że nikomu nie możesz w tej sprawie zaufać tak jak mnie – oświadczyła.
W duchu musiał przyznać jej rację. Jednak mogła wykorzystać tę sposobność, by nim manipulować, a on już nigdy więcej nie zamierzał nikomu na to pozwolić – ani w sferze zawodowej, ani tym bardziej w prywatnej.
Chodzi jednak o dobro jego dziecka. Jako ojciec powinien uznać tę kwestię za najważniejszą.
Mocno ścisnęła mu dłoń, aż pracownicy zaczęli zerkać na nich z zaciekawieniem. Delikatnie wyswobodził rękę.
– Posłuchaj, Katy...
– Proszę, Adamie, pozwól mi to zrobić. – Urwała i wpatrzyła się w niego błagalnie, po czym dodała: – Wiesz, że Becky by tego chciała.
Nie powinna tak mówić, jej słowa naprawdę go zabolały. A co najgorsze, miała rację. Wiedział, że jest to winien zmarłej żonie i ich dziecku.
– Zanim dam ci ostateczną odpowiedź, chciałbym przedyskutować to jeszcze z adwokatem, ale w zasadzie skłonny jestem się zgodzić, jakkolwiek niechętnie i wbrew sobie.
Na jej twarzy odmalowały się ulga oraz wdzięczność.
– Dziękuję ci. Przyrzekam, że tego nie pożałujesz.
Niemożliwe, bo żałował już teraz!
Niedługo potem się pożegnali. Katherine wyszła, a Adam wrócił na górę do swojego gabinetu.
Targały nim sprzeczne uczucia. Z jednej strony dostrzegał zalety wyboru Katy na zastępczą matkę. W teorii to idealny układ. Wiedział jednak, że sprawy nie zawsze toczą się zgodnie z planem, a z pozoru „idealne” rozwiązanie może z dnia na dzień zmienić się w katastrofę. Przed podjęciem decyzji musi koniecznie porozmawiać z adwokatem.
Gdy mijał biurko asystentki, ta oznajmiła:
– Po pana wyjściu telefonował senator Lyons. Powiedział, że zadzwoni jutro rano.
– Mówił, o co mu chodzi?
– Sądzę, że o finansowe wsparcie jego kampanii. On chyba kandyduje w wyborach, prawda?
– Chyba tak.
– Dzwonił też pan Suarez. Chciałby się z panem spotkać, gdy znajdzie pan wolną chwilę.
– Powiedz mu, żeby wpadł teraz – odrzekł Adam, gdyż i tak wątpił, czy zdoła skupić się na pracy.
Wszedł do gabinetu, zatrzymał się przy barku i nalał sobie szkockiej, a potem zasiadł za biurkiem i włączył komputer.
– Cześć, szefie.
Podniósł wzrok na stojącego w drzwiach Emilia Suareza, dyrektora finansowego Western Oil.
Kiedy Adam Blair odziedziczył firmę po ojcu, znajdowała się na skraju bankructwa. Emilio, geniusz finansowy, wyprowadził ją z tarapatów na prostą. Chociaż pochodził z ubogiej portorykańskiej rodziny, dzięki stypendiom i subwencjom ukończył studia z pierwszą lokatą, co zwróciło na niego uwagę Adama, gdy kompletował zespół kierowniczy koncernu. Emilio stał się niezastąpionym pracownikiem – a także jego przyjacielem – i w pełni zasługiwał na swą niebotyczną pensję.
Adam gestem zaprosił go do środka.
– Chciałeś ze mną porozmawiać?
Emilio wszedł, zamknął drzwi i nalał sobie drinka.
– Odbyłem dziś interesującą rozmowę telefoniczną z bratem – oznajmił.
– Z prokuratorem federalnym, z bratem mieszkającym w Europie, czy z tym trzecim?
„Ten trzeci” brat był zakałą rodziny – włóczęgą, który dzwonił tylko, gdy czegoś potrzebował. Zazwyczaj pieniędzy na wyjście za kaucją z aresztu lub spłacenie lichwiarzy.
– Z prokuratorem – odrzekł Emilio, siadając naprzeciwko Adama. – Powiedział mi ciekawą rzecz, ale gdyby ktokolwiek pytał, nie usłyszałeś tego ode mnie.
– Naturalnie. Wal.
– Znasz Leonarda Bettsa?
– Jedynie ze słyszenia.
Betts był świetnie prosperującym finansistą, według magazynu „Forbes” najbogatszym człowiekiem w Teksasie. Powiadano, że czego się tknie, zmienia to w złoto.
– Inwestowałeś z nim kiedyś?
Adam potrząsnął głową.
– Zawsze odnosiłem wrażenie, że trochę za dobrze mu idzie. Wiesz, co mam na myśli? Albo ma kupę szczęścia, a szczęście może się kiedyś skończyć, albo robi ciemne interesy.
– Miałeś wyczucie. Alejandro twierdzi, że Komisja Papierów Wartościowych i Giełd prowadzi przeciwko niemu śledztwo. Aresztowano Bettsa i jego żonę pod zarzutem zorganizowania machlojki z piramidą finansową.
– Żonę też? – spytał z niedowierzaniem Adam.
– I jej rodziców, to znaczy matkę, gdyż ojciec zmarł kilka lat temu.
– A więc to był rodzinny biznes?
– Na to wygląda. Po prostu chciałem cię o czymś uprzedzić: jeśli media zwietrzą tę sprawę, istnieje pewne niewielkie ryzyko, że wypłynie moje nazwisko.
Adam gwałtownie wyprostował się w fotelu.
– Robiłeś z nim interesy?
– Nie! Działam na rynku nieruchomości. To raczej powiązanie osobiste.
Adamowi się to nie spodobało. Firma Western Oil powinna trzymać się jak najdalej od skandali.
– Jak bardzo osobiste?
– Na studiach byłem zaręczony z jego obecną żoną, Isabelle Winthrop.
Adam rozdziawił usta ze zdumienia. Nie podejrzewał, że Emilio, zaprzysięgły wróg małżeństwa, kiedykolwiek zamierzał się ożenić.
– Nie miałem pojęcia – wyjąkał.
– Rzuciła mnie dwa tygodnie przed naszym planowanym potajemnym ślubem.
– Cholera. Naprawdę mi przykro.
Emilio wzruszył ramionami.
– Prawdę mówiąc, wyświadczyła mi przysługę. Byliśmy młodzi i głupi. Za rok byśmy się rozwiedli.
Coś w jego wzroku powiedziało Adamowi, że Emilio robi dobrą minę do złej gry. Nie zamierzał jednak drążyć tej kwestii.
– Nie wątpiłem, że wyszła za Leonarda Bettsa dla pieniędzy – dodał Emilio – ale nie sądziłem, że pomagała mu naciągnąć klientów na miliony.
– Jeżeli twoje nazwisko wypłynie, zlecimy Cassandrze wyciszenie tej sprawy.
Cassandra Benson była szefową działu public relations koncernu i czuła się w medialnym wirze jak ryba w wodzie. Emilio rozparł się w fotelu.
– Słyszałem coś o tobie i jakiejś tajemniczej kobiecie.
– Widzę, że dobre wiadomości szybko się rozchodzą – odrzekł Adam.
Powinien był spotkać się z Katy w gabinecie albo gdzieś z dala od siedziby firmy, na przykład w Kalifornii.
– Jako dyrektor naczelny nie możesz oczekiwać, że nikt nie zauważy, kiedy siedzisz w barku z kobietą i trzymasz ją za rękę.
– To moja szwagierka. I nie trzymaliśmy się za ręce, tylko rozmawialiśmy.
– Myślałem, że nie utrzymujesz już kontaktów z rodziną Rebeki.
– Przez długi czas tak było, ale coś się wydarzyło.
– Coś złego?
Aż do dziś Adam nie rozmawiał o swoim planie z nikim oprócz adwokata i lekarza specjalisty. Wiedział jednak, że może zaufać Emiliowi, toteż opowiedział mu o wszystkim.
– O rany! – Przyjaciel z niedowierzaniem potrząsnął głową. – Nie sądziłem, że chcesz zostać samotnym ojcem.
– Rozważam to od dłuższego czasu. A ponieważ nie zamierzam ponownie się ożenić, więc zastępcze macierzyństwo wydaje się najlepszym rozwiązaniem.
– Ale dlaczego spotkałeś się z siostrą Rebeki? Przepraszam, zapomniałem jej imienia...
– Katherine, Katy. Powiadomiłem ją za radą adwokata.
– I jak zareagowała?
– Chce zostać zastępczą matką.
– Naprawdę? – spytał zdziwiony Emilio.
– Utrzymuje, że jedynie jej mogę zaufać.
– A rzeczywiście jej ufasz?
– Wierzę, że nie skrzywdzi dziecka Becky...
– Ale?
– Wydaje się bardzo uparta. Jeżeli wynajmę jakąś inną kobietę, będę mógł dyktować warunki. Natomiast Katy może pokrzyżować mi szyki. Z drugiej strony, zrobi to także, jeśli jej odmówię.
– Czyli nie masz dobrego wyjścia?
– Na to wygląda – przyznał niechętnie Adam. Nie lubił, gdy go zapędzano w kozi róg.
– Więc co jej odpowiedziałeś?
– Że porozmawiam z adwokatem.
– Wynajęcie zastępczej matki to zawsze ryzyko. Kilka tygodni temu Alejandro opowiedział mi o Latynosce, która w połowie ciąży zerwała umowę o zastępczym macierzyństwie i uciekła do Meksyku. Jeżeli ufasz Katherine, zgódź się.
Adam zamierzał zadzwonić do adwokata i przedyskutować prawne aspekty tej kwestii. Ale Emilio ma rację. Wybranie Katy to najlepsze rozwiązanie, którego zalety ostatecznie przeważą nad wadami.
A przynajmniej żywił taką nadzieję.
Ten człowiek bez wątpienia jest nieznośny.
Katherine Huntley siedziała w furgonetce na parkingu dla gości siedziby koncernu Western Oil w El Paso. Bezlitosne słońce teksańskiego popołudnia paliło jej twarz przez przednią szybę.
Nie widziała swojego szwagra Adama Blaira, dyrektora naczelnego koncernu, od pogrzebu siostry trzy lata temu. Dlatego poczuła się zaskoczona, gdy zadzwonił i zaproponował spotkanie. Natomiast nie zdziwiło jej szczególnie, że nie raczył pofatygować się do niej do Peckins położonego zaledwie dwie godziny jazdy na północ, tylko wezwał ją do siebie. Ostatecznie Adam Blair to miliarder, potentat naftowy, ona zaś jest jedynie skromną właścicielką rancza. Niewątpliwie przywykł, by ludzie naginali się do jego woli.
Zgodziła się przyjechać, ponieważ i tak od dawna zamierzała dokonać zakupów w hurtowni, a przy okazji mogła odwiedzić grób siostry, co ostatnio czyniła zbyt rzadko. Jednakże dzisiejsza poranna wizyta na cmentarzu obudziła w niej na nowo znajomy żal. To straszne, że Rebeka umarła tak młodo, a jej rodzice musieli doświadczyć okrutnego bólu utraty córki.
Katy zerknęła na zegar na desce rozdzielczej. Nie chciała się spóźnić na spotkanie; zawsze szczyciła się punktualnością. Wysiadła z samochodu w piekielny żar. Gdy przechodziła przez parking do głównego wejścia, podeszwy jej butów przywierały do rozpalonego asfaltu. Przez podwójne szklane drzwi weszła do holu i zadrżała, czując powiew lodowatego powietrza.
Sądząc z podejrzliwych spojrzeń, jakimi obrzucili ją strażnicy, kiedy przechodziła przez bramkę z wykrywaczem metalu, nieczęsto widywali tu kobiety ubrane w dżinsy i robocze bluzy. A ponieważ nosiła też ciężkie buty z okutymi stalą czubkami, więc odezwał się alarm.
– Proszę opróżnić kieszenie – powiedział strażnik.
Już miała wyjaśnić, że są puste, gdy głęboki męski głos polecił:
– Przepuśćcie ją.
Podniosła wzrok i serce zabiło jej mocniej na widok szwagra czekającego przy stanowisku ochrony. Strażnik usłuchał, a Adam podszedł ją przywitać.
– Miło mi cię znów widzieć, Katy.
– Mnie ciebie też – odrzekła.
Zastanowiła się, czy powinna go objąć, lecz sytuacja i bez tego była dość niezręczna, więc ograniczyła się do uściśnięcia ręki. Ciekawe, czy zauważył stwardniałą skórę jej dłoni i krótkie, niepomalowane paznokcie? Niewątpliwie przywykł do wytwornych kobiet w typie Rebeki, przesiadujących godzinami w salonach piękności. Katherine nie miała na to czasu ani ochoty. Jednak gdy Adam puścił rękę, schowała dłonie do kieszeni dżinsów.
Za to on wyglądał w każdym calu na miliardera i potentata przemysłowego. Niemal już zapomniała, jak jest wysoki i mocno zbudowany. Mierzyła metr siedemdziesiąt pięć centymetrów, lecz on, mając ponad metr dziewięćdziesiąt, zdecydowanie nad nią górował.
Nadal nosił krótko ostrzyżone włosy, chociaż na skroniach dostrzegła pasemka siwizny, które jednak tylko przydawały mu dystynkcji. W kącikach oczu i na czole pojawiły się zmarszczki – zapewne efekt stresu z powodu choroby i śmierci Rebeki. Mimo to wyglądał wspaniale jak na mężczyznę po czterdziestce.
Katy miała zaledwie siedemnaście lat, gdy jej siostra dziesięć lat temu poślubiła Adama. Skrycie durzyła się w przystojnym szwagrze, jednakże ani ona, ani rodzice nie przypuszczali, że ten czarujący mężczyzna całkowicie odsunie od nich Rebekę.
– Jak upłynęła ci podróż? – zapytał teraz.
– Jak zwykle. – Wzruszyła ramionami.
Oczekiwała, że Adam wyjaśni, dlaczego ją wezwał lub przynajmniej podziękuje za długą jazdę, którą odbyła, by się z nim spotkać. On jednak wskazał barek na drugim końcu holu i rzucił tylko:
– Napijesz się kawy?
– Jasne, czemu nie – odrzekła.
Wszyscy goście barku nosili urzędowe ubrania. Większość siedziała ze wzrokiem utkwionym w ekrany laptopów lub rozmawiała przez komórki. Jednak na widok wchodzącego szefa oderwali się od zajęć, by go pozdrowić. Najwyraźniej darzyli Adama szacunkiem – albo się go bali. Adam zamówił przy barze jakiś wyszukany koktajl, a potem odwrócił się do Katy.
– Co dla ciebie?
– Zwykła czarna kawa – odrzekła. Upodobania miała równie proste jak styl życia.
Adam zaniósł ich napoje do stolika w końcu sali. Spodziewała się, że przyjmie ją na górze w gabinecie, lecz w gruncie rzeczy odpowiadał jej mniej oficjalny charakter tego spotkania. Kiedy usiedli, zagadnął:
– Co u rodziców? I jak sprawy na ranczu? Mam nadzieję, że interesy idą dobrze?
– Radzimy sobie. Dwa lata temu przeszliśmy na naturalne metody hodowli.
– Wspaniale. To perspektywiczne rozwiązanie.
– Ale zapewne nie wezwałeś mnie, żeby rozmawiać o hodowli bydła.
– Istotnie – przyznał. – Pragnę omówić z tobą pewną... osobistą sprawę.
Nie miała pojęcia, o co może mu chodzić. Cokolwiek ich łączyło, urwało się wraz ze śmiercią siostry.
– Słucham – rzekła.
– Nie wiem, czy Rebeka wspomniała ci, że jeszcze zanim zdiagnozowano u niej chorobę nowotworową, miała problemy z płodnością. Nasz lekarz zaproponował zapłodnienie in vitro. Becky poddała się kuracji hormonalnej, a następnie pobrano jej komórki jajowe.
– Tak, mówiła mi o tym – odparła Katy.
Wiedziała, że siostra bardzo się martwiła niemożnością zajścia w ciążę i obawiała się, iż sprawia tym zawód Adamowi. Jedynym celem życia Rebeki wydawało się zadowalanie męża. Poświęcała tyle czasu i energii na bycie idealną żoną z wyższej sfery, że zaniedbywała własną rodzinę. A ponieważ terminarz zajęć Adama Blaira był bardzo napięty, więc rok przed jej chorobą oboje nawet nie przyjechali do rodziców na Gwiazdkę.
Katy na miejscu siostry postawiłaby się i wymogła wizytę w rodzinnym domu, nawet gdyby oznaczało to spędzenie świąt z dala od męża. Inna rzecz, że nigdy nie poślubiłaby człowieka tak despotycznego i egocentrycznego jak Adam Blair – a zwłaszcza nikogo, kto nie podzielałby jej pasji do hodowli bydła. Jednakże Becky zawsze pragnęła przenieść się do miasta i wieść bardziej wyrafinowane życie. Różniła się w tym tak bardzo od reszty rodziny, że czasami Katy niemal uważała ją za podrzutka.
– Tak mocno wierzyła, że pokona chorobę – ciągnął Adam. – Snuliśmy dalekosiężne plany, zamierzaliśmy wynająć zastępczą matkę.
– O tym też mi mówiła. – Katy stłumiła gorycz.
Pobranie komórek jajowych oznaczało konieczność wstrzymania kuracji antynowotworowej, co być może przyczyniło się do śmierci Becky. Katy błagała siostrę, by zrezygnowała z tego pomysłu i kontynuowała terapię. Oboje mogliby przecież później zdecydować się na adopcję. Rebeka wiedziała jednak, jak ogromnie Adamowi zależy na własnym dziecku i jak zawsze zrobiła wszystko, aby go uszczęśliwić. Łatwo obwiniać Adama o jej śmierć, ale ostatecznie sama dokonała wyboru i zapłaciła zań najwyższą cenę.
– Nie bardzo rozumiem, jaki to ma związek ze mną – dodała Katherine.
– Uznałem za stosowne powiadomić cię, że zamierzam użyć tych zamrożonych zarodków i wynająć zastępczą matkę, żeby donosiła płód.
Powiedział to tak sucho i rzeczowo, że dopiero po kilku sekundach dotarł do niej sens jego słów. To znaczy, że on chce, aby jakaś obca kobieta urodziła dziecko Becky?!
Katy z osłupienia odebrało głos. Jak coś takiego mogło przyjść mu do głowy? Adam przyglądał się jej, czekając na reakcję. W końcu zdołała wycedzić:
– Nie wiem, co powiedzieć.
– Postawmy sprawę jasno: nie proszę cię o zgodę ani aprobatę. Wyłącznie z uprzejmości postanowiłem powiadomić cię o moim planie, ponieważ będzie to także dziecko Rebeki.
Adam Blair nie był człowiekiem, który kierowałby się „uprzejmością”. Wszystko robił zawsze wyłącznie z myślą o własnej korzyści. Podejrzewała, że skonsultował się z adwokatem, który zasugerował mu skontaktowanie się z rodziną zmarłej żony.
– Pomyślałem też, że mogłabyś doradzić mi najlepszy sposób poinformowania o tym rodziców – dodał.
Katy znów zatkało. Nie dość, że rodzice stracili córkę, to jeszcze mieliby żyć ze świadomością, że ich wnuk lub wnuczka mieszka z ojcem zbyt zajętym, by znalazł czas na złożenie im wizyty. A w dodatku Adam prosi ją o pomoc! Czy naprawdę jest aż tak arogancki i samolubny?
– Moja rada brzmi: nie rób tego – rzekła.
Sprawiał wrażenie zakłopotanego.
– Mam ich nie informować?
– Nie wykorzystuj tych zarodków. – Głos drżał jej z emocji. – Czy rodzice nie dość już wycierpieli? To nie do wiary, że chcesz jeszcze przysporzyć im zgryzoty!
– Dałbym im dziecko, w którym żyłaby cząstka ich córki. Sądziłem, że to sprawiłoby im radość.
– Dziecko, którego nigdy by nie widywali.
– Dlaczego uważasz, że mieliby go nie widywać?
Czy on kpi?
– W ciągu ostatnich trzech lat wasze wizyty u rodziców można policzyć na palcach jednej ręki. Nigdy nie mieliście dla nich czasu! – Z rzucanych na nią spojrzeń zorientowała się, że już niemal krzyczy. Odetchnęła głęboko i zniżyła głos. – Lepiej ożeń się ponownie i zrób dziecko z nową żoną. Jesteś bogaty i przystojny, więc nie zabraknie ci kandydatek. Albo zdecyduj się na adopcję, tylko zostaw w spokoju moją rodzinę.
– Jak mówiłem, nie proszę cię o zgodę. Rozmawiam z tobą jedynie z czystej uprzejmości – ciągnął Adam.
– Bzdura – mruknęła.
– Słucham? – spytał zaskoczony.
– Nie traktuj mnie jak głupią wiejską babę, bo nią nie jestem. I nie obrażaj mojej inteligencji. Wezwałeś mnie, bo adwokat zapewne ostrzegł cię, że rodzice mogliby storpedować twój plan, a ty chcesz uniknąć uwikłania się w skomplikowany spór prawny.
Spochmurniał, a ona wiedziała, że trafiła w sedno.
– Wasza rodzina nie ma praw do tych zarodków.
– Być może, ale proces ciągnąłby się latami.
Pochylił się lekko do przodu.
– Nie stać was, żeby wytoczyć mi sprawę.
Wytrzymała jego spojrzenie.
– Niewątpliwie znajdzie się adwokat, który podejmie się tego bezpłatnie, pro bono.
Adam Blair nawet nie drgnął. Czy wiedział, że Katy blefuje? Rodzice nie będą z nim walczyć. Nie chcieli kłopotów i dlatego już dawno pogodzili się z tym, że Rebeka się od nich oddaliła. Katy na ich miejscu zachowałaby się inaczej.
– Chyba oboje trochę się zagalopowaliśmy – powiedział ugodowo.
– Co ty w ogóle wiesz o byciu rodzicem? – warknęła. – Kiedy znalazłbyś na to czas, na zmienianie pieluch i karmienie w nocy? A może po prostu zatrudniłbyś kogoś, żeby zajął się wychowaniem dziecka i odwalił za ciebie całą ciężką robotę?
– Ty mnie nie znasz. Myślę, że ta rozmowa od początku potoczyła się w niewłaściwym kierunku.
Nie, po prostu Katy przejęła inicjatywę i przeszła do kontrataku. Tylko w ten sposób można sobie poradzić z tego rodzaju mężczyznami. Niestety, Rebeka widocznie nigdy się tego nie nauczyła.
– Zaufaj mi, przemyślałem wszystko i wiem, że powinienem tak postąpić – ciągnął Adam. – Zapewniam, że będziecie widywali dziecko. Moi rodzice nie żyją, więc staniecie się dla niego jedyną rodziną.
– Oczekujesz, że ci uwierzę?
– Nie masz wyboru. Dobrze wiem, że blefowałaś z tym bezpłatnym adwokatem.
Przygryzła wargę. A więc tyle, jeśli chodzi o przejęcie przez nią inicjatywy.
– Nie zamierzam nikogo skrzywdzić – dodał. – Po prostu chcę tego dziecka.
Ale dlaczego to musi być dziecko Becky? Jednak ze smutkiem zdała sobie sprawę, że istotnie nie ma wyboru. Nie znała żadnego adwokata i nie chciała narazić rodziców na piekło procesu sądowego. Nie pozostało jej nic innego, jak tylko zaakceptować plan Adama Blaira i uwierzyć mu, że będą widywali dziecko.
– Kto będzie tą zastępczą matką? – spytała z rezygnacją.
Adam miał dość taktu, by nie okazać jawnie triumfu.
– Jeszcze nie wiem. Mój prawnik szuka kandydatek. Szczegółowo je sprawdzi na wypadek, gdyby któraś była w przeszłości karana albo okazała się narkomanką.
Katy wiedziała jednak, że w takich sprawach nigdy nie można mieć pewności. Wybór zastępczej matki zawsze wiąże się z ogromnym ryzykiem. Taka kobieta mogłaby w trakcie ciąży palić papierosy, brać narkotyki lub w inny sposób narazić zdrowie dziecka. Albo po urodzeniu odmówić oddania go.
– A jeśli mimo wszystko się pomylicie?
– Nie pomylimy się – zapewnił.
Wypiła łyk kawy, która oparzyła ją w język. Znała tylko jedną osobę, której mogła zaufać. Wiedziała, że to kompletne szaleństwo, ale zarazem jedyny właściwy sposób. I zamierzała za wszelką cenę przekonać Adama.
– Wiem, kto będzie idealną zastępczą matką – oświadczyła.
– Kto?
– Ja.ROZDZIAŁ DRUGI
Adam wyobrażał sobie rozmaite możliwe reakcje Katherine na wiadomość o jego planie. Podniecenie, nawet wdzięczność, lecz także irytację czy wręcz oburzenie – co zresztą okazało się znacznie bliższe prawdy. Jednak nie przyszło mu do głowy, że zaproponuje siebie na zastępczą matkę. I uważał to za absurd.
Owszem, z początku próbował ją podejść, zmanipulować, ale... słodka mała Katy pokazała rogi. Była o wiele twardsza niż dawniej. I trafnie odgadła, że zasięgnął rady adwokata. Wygrałby sądową bitwę o prawo do dysponowania zarodkami, lecz proces wlókłby się latami, a on nie chciał czekać. Poza tym objęcie przez Katherine roli zastępczej matki z jednej strony ułatwiłoby zwalczenie sprzeciwu jej rodziców, jednak zarazem nastręczyłoby mnóstwa nowych problemów.
– Nie mogę tego od ciebie żądać – powiedział.
– Nie zażądałeś, sama zaproponowałam.
– Chyba nie zdajesz sobie sprawy, jak wielkiego fizycznego i emocjonalnego poświęcenia by to od ciebie wymagało.
– Po prostu chcę to zrobić.
Widział jej determinację, ale dostrzegał też kłopoty.
– A co powie na to twój partner? – spróbował z innej strony.
– Z tym nie będzie problemu. Spotykam się sporadycznie z Willym Jenkinsem, ale to nie jest głęboki związek. Łączy nas raczej... przyjaźń o zabarwieniu erotycznym, jeśli wiesz, co mam na myśli.
Wiedział – i z niejasnego powodu ogarnęła go złość na tego nieznajomego faceta. Dla niego Katy zawsze pozostanie małą siostrzyczką Becky, którą powinien chronić. Ale Katherine dorosła i ma obecnie dwadzieścia siedem lat, jeśli go pamięć nie myli. To nie jego interes, z kim i dlaczego się przyjaźni.
– Ta sprawa może potrwać rok – zauważył. – Nawet dłużej, gdyby potrzeba było więcej niż jednej próby. A jeżeli w tym czasie z kimś się zwiążesz?
– Z kim, u licha, miałabym się związać? W Peckins mieszka osiemset osób. Większość tamtejszych facetów znam od przedszkola. Gdybym miała się w którymś szaleńczo zakochać, już dawno by do tego doszło.
– Sądzisz, że sprostasz sytuacji?
– Spójrz na mnie – powiedziała, wskazując swój niewyszukany ubiór i popielatoblond włosy związane w koński ogon. – Nie jestem taka jak Becky. Nie mam obsesji na punkcie swojej wagi ani wyglądu. A jednocześnie nie znajdziesz nikogo bardziej odpowiedniego ode mnie. Nie palę, nie biorę narkotyków ani nawet środków przeciwbólowych. Od czasu do czasu wypijam piwo, ale mogę z tego zrezygnować. Nie mówiąc już o tym, że jestem zdrowa jak koń, a mój lekarz podczas okresowych badań zawsze powtarza, że mam ciało wprost stworzone do rodzenia dzieci.
Niewątpliwie. Miała figurę modelki z plakatu z lat pięćdziesiątych dwudziestego wieku – czasów, kiedy kobiety wyglądały jak kobiety, a nie jak niedojrzali chłopcy. Przeszył go znajomy ból, gdy przypomniał sobie, że Rebeka nawet w trakcie chemioterapii zawsze ogromnie dbała o strój i makijaż.
Ku jego zaskoczeniu Katy ujęła go za rękę. Co jeszcze bardziej zaskakujące, poczuł przy tym miły dreszcz. Dłonie miała trochę stwardniałe od pracy, ale ciepłe, paznokcie krótkie, lecz starannie obcięte. Wszystko w niej wydawało się takie... naturalne.
– Adam, doskonale wiesz, że nikomu nie możesz w tej sprawie zaufać tak jak mnie – oświadczyła.
W duchu musiał przyznać jej rację. Jednak mogła wykorzystać tę sposobność, by nim manipulować, a on już nigdy więcej nie zamierzał nikomu na to pozwolić – ani w sferze zawodowej, ani tym bardziej w prywatnej.
Chodzi jednak o dobro jego dziecka. Jako ojciec powinien uznać tę kwestię za najważniejszą.
Mocno ścisnęła mu dłoń, aż pracownicy zaczęli zerkać na nich z zaciekawieniem. Delikatnie wyswobodził rękę.
– Posłuchaj, Katy...
– Proszę, Adamie, pozwól mi to zrobić. – Urwała i wpatrzyła się w niego błagalnie, po czym dodała: – Wiesz, że Becky by tego chciała.
Nie powinna tak mówić, jej słowa naprawdę go zabolały. A co najgorsze, miała rację. Wiedział, że jest to winien zmarłej żonie i ich dziecku.
– Zanim dam ci ostateczną odpowiedź, chciałbym przedyskutować to jeszcze z adwokatem, ale w zasadzie skłonny jestem się zgodzić, jakkolwiek niechętnie i wbrew sobie.
Na jej twarzy odmalowały się ulga oraz wdzięczność.
– Dziękuję ci. Przyrzekam, że tego nie pożałujesz.
Niemożliwe, bo żałował już teraz!
Niedługo potem się pożegnali. Katherine wyszła, a Adam wrócił na górę do swojego gabinetu.
Targały nim sprzeczne uczucia. Z jednej strony dostrzegał zalety wyboru Katy na zastępczą matkę. W teorii to idealny układ. Wiedział jednak, że sprawy nie zawsze toczą się zgodnie z planem, a z pozoru „idealne” rozwiązanie może z dnia na dzień zmienić się w katastrofę. Przed podjęciem decyzji musi koniecznie porozmawiać z adwokatem.
Gdy mijał biurko asystentki, ta oznajmiła:
– Po pana wyjściu telefonował senator Lyons. Powiedział, że zadzwoni jutro rano.
– Mówił, o co mu chodzi?
– Sądzę, że o finansowe wsparcie jego kampanii. On chyba kandyduje w wyborach, prawda?
– Chyba tak.
– Dzwonił też pan Suarez. Chciałby się z panem spotkać, gdy znajdzie pan wolną chwilę.
– Powiedz mu, żeby wpadł teraz – odrzekł Adam, gdyż i tak wątpił, czy zdoła skupić się na pracy.
Wszedł do gabinetu, zatrzymał się przy barku i nalał sobie szkockiej, a potem zasiadł za biurkiem i włączył komputer.
– Cześć, szefie.
Podniósł wzrok na stojącego w drzwiach Emilia Suareza, dyrektora finansowego Western Oil.
Kiedy Adam Blair odziedziczył firmę po ojcu, znajdowała się na skraju bankructwa. Emilio, geniusz finansowy, wyprowadził ją z tarapatów na prostą. Chociaż pochodził z ubogiej portorykańskiej rodziny, dzięki stypendiom i subwencjom ukończył studia z pierwszą lokatą, co zwróciło na niego uwagę Adama, gdy kompletował zespół kierowniczy koncernu. Emilio stał się niezastąpionym pracownikiem – a także jego przyjacielem – i w pełni zasługiwał na swą niebotyczną pensję.
Adam gestem zaprosił go do środka.
– Chciałeś ze mną porozmawiać?
Emilio wszedł, zamknął drzwi i nalał sobie drinka.
– Odbyłem dziś interesującą rozmowę telefoniczną z bratem – oznajmił.
– Z prokuratorem federalnym, z bratem mieszkającym w Europie, czy z tym trzecim?
„Ten trzeci” brat był zakałą rodziny – włóczęgą, który dzwonił tylko, gdy czegoś potrzebował. Zazwyczaj pieniędzy na wyjście za kaucją z aresztu lub spłacenie lichwiarzy.
– Z prokuratorem – odrzekł Emilio, siadając naprzeciwko Adama. – Powiedział mi ciekawą rzecz, ale gdyby ktokolwiek pytał, nie usłyszałeś tego ode mnie.
– Naturalnie. Wal.
– Znasz Leonarda Bettsa?
– Jedynie ze słyszenia.
Betts był świetnie prosperującym finansistą, według magazynu „Forbes” najbogatszym człowiekiem w Teksasie. Powiadano, że czego się tknie, zmienia to w złoto.
– Inwestowałeś z nim kiedyś?
Adam potrząsnął głową.
– Zawsze odnosiłem wrażenie, że trochę za dobrze mu idzie. Wiesz, co mam na myśli? Albo ma kupę szczęścia, a szczęście może się kiedyś skończyć, albo robi ciemne interesy.
– Miałeś wyczucie. Alejandro twierdzi, że Komisja Papierów Wartościowych i Giełd prowadzi przeciwko niemu śledztwo. Aresztowano Bettsa i jego żonę pod zarzutem zorganizowania machlojki z piramidą finansową.
– Żonę też? – spytał z niedowierzaniem Adam.
– I jej rodziców, to znaczy matkę, gdyż ojciec zmarł kilka lat temu.
– A więc to był rodzinny biznes?
– Na to wygląda. Po prostu chciałem cię o czymś uprzedzić: jeśli media zwietrzą tę sprawę, istnieje pewne niewielkie ryzyko, że wypłynie moje nazwisko.
Adam gwałtownie wyprostował się w fotelu.
– Robiłeś z nim interesy?
– Nie! Działam na rynku nieruchomości. To raczej powiązanie osobiste.
Adamowi się to nie spodobało. Firma Western Oil powinna trzymać się jak najdalej od skandali.
– Jak bardzo osobiste?
– Na studiach byłem zaręczony z jego obecną żoną, Isabelle Winthrop.
Adam rozdziawił usta ze zdumienia. Nie podejrzewał, że Emilio, zaprzysięgły wróg małżeństwa, kiedykolwiek zamierzał się ożenić.
– Nie miałem pojęcia – wyjąkał.
– Rzuciła mnie dwa tygodnie przed naszym planowanym potajemnym ślubem.
– Cholera. Naprawdę mi przykro.
Emilio wzruszył ramionami.
– Prawdę mówiąc, wyświadczyła mi przysługę. Byliśmy młodzi i głupi. Za rok byśmy się rozwiedli.
Coś w jego wzroku powiedziało Adamowi, że Emilio robi dobrą minę do złej gry. Nie zamierzał jednak drążyć tej kwestii.
– Nie wątpiłem, że wyszła za Leonarda Bettsa dla pieniędzy – dodał Emilio – ale nie sądziłem, że pomagała mu naciągnąć klientów na miliony.
– Jeżeli twoje nazwisko wypłynie, zlecimy Cassandrze wyciszenie tej sprawy.
Cassandra Benson była szefową działu public relations koncernu i czuła się w medialnym wirze jak ryba w wodzie. Emilio rozparł się w fotelu.
– Słyszałem coś o tobie i jakiejś tajemniczej kobiecie.
– Widzę, że dobre wiadomości szybko się rozchodzą – odrzekł Adam.
Powinien był spotkać się z Katy w gabinecie albo gdzieś z dala od siedziby firmy, na przykład w Kalifornii.
– Jako dyrektor naczelny nie możesz oczekiwać, że nikt nie zauważy, kiedy siedzisz w barku z kobietą i trzymasz ją za rękę.
– To moja szwagierka. I nie trzymaliśmy się za ręce, tylko rozmawialiśmy.
– Myślałem, że nie utrzymujesz już kontaktów z rodziną Rebeki.
– Przez długi czas tak było, ale coś się wydarzyło.
– Coś złego?
Aż do dziś Adam nie rozmawiał o swoim planie z nikim oprócz adwokata i lekarza specjalisty. Wiedział jednak, że może zaufać Emiliowi, toteż opowiedział mu o wszystkim.
– O rany! – Przyjaciel z niedowierzaniem potrząsnął głową. – Nie sądziłem, że chcesz zostać samotnym ojcem.
– Rozważam to od dłuższego czasu. A ponieważ nie zamierzam ponownie się ożenić, więc zastępcze macierzyństwo wydaje się najlepszym rozwiązaniem.
– Ale dlaczego spotkałeś się z siostrą Rebeki? Przepraszam, zapomniałem jej imienia...
– Katherine, Katy. Powiadomiłem ją za radą adwokata.
– I jak zareagowała?
– Chce zostać zastępczą matką.
– Naprawdę? – spytał zdziwiony Emilio.
– Utrzymuje, że jedynie jej mogę zaufać.
– A rzeczywiście jej ufasz?
– Wierzę, że nie skrzywdzi dziecka Becky...
– Ale?
– Wydaje się bardzo uparta. Jeżeli wynajmę jakąś inną kobietę, będę mógł dyktować warunki. Natomiast Katy może pokrzyżować mi szyki. Z drugiej strony, zrobi to także, jeśli jej odmówię.
– Czyli nie masz dobrego wyjścia?
– Na to wygląda – przyznał niechętnie Adam. Nie lubił, gdy go zapędzano w kozi róg.
– Więc co jej odpowiedziałeś?
– Że porozmawiam z adwokatem.
– Wynajęcie zastępczej matki to zawsze ryzyko. Kilka tygodni temu Alejandro opowiedział mi o Latynosce, która w połowie ciąży zerwała umowę o zastępczym macierzyństwie i uciekła do Meksyku. Jeżeli ufasz Katherine, zgódź się.
Adam zamierzał zadzwonić do adwokata i przedyskutować prawne aspekty tej kwestii. Ale Emilio ma rację. Wybranie Katy to najlepsze rozwiązanie, którego zalety ostatecznie przeważą nad wadami.
A przynajmniej żywił taką nadzieję.
więcej..