Zakazany owoc - ebook
Format ebooka:
EPUB
Format
EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie.
Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu
PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie
jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz
w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu.
Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu.
Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
Format
MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników
e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i
tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji
znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu.
Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu.
Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji
multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka
i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej
Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego
tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na
karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją
multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną
aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego,
który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire
dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu
w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale
Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy
wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede
wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach
PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu
w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale
Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną
aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego,
który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla
EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu
w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale
Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
Pobierz fragment w jednym z dostępnych formatów
Zakazany owoc - ebook
„Chciał całować ją do utraty tchu, nie zważając na to, czy ktoś ich zobaczy. Pragnął z nią robić te wszystkie cudowne grzeszne rzeczy, które pozwoliłyby jej zapomnieć, że był zaręczony z jej siostrą, że ich wspólny weekend należy do rzeczy zakazanych. Zapomnieć wszystko prócz dotyku jego warg i jego pożądania...”
Kategoria: | Romans |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-276-0635-8 |
Rozmiar pliku: | 679 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
ROZDZIAŁ PIERWSZY
-To mnóstwo pracy. Nie wiem, jak w ciągu jednego dnia dasz sobie z tym radę.
Kara Kincaid zaśmiała się, przewracając stronę katalogu leżącego na czarnym lakierowanym stoliku.
– A ja nie wiem, jak dajesz radę zarządzać sześcioma luksusowymi hotelami. To ja już wolę pochylić się nad listą gości i menu z siedmiu dań – powiedziała do narzeczonego starszej siostry.
Eli Houghton był wysoki i przystojny, miał brązowe oczy i włosy w kolorze kawy. Na jego widok każdej kobiecie serce biło szybciej.
– Tanio się sprzedajesz, kochanie – oznajmił Eli. – Każde z nas jest obdarzone innym talentem, ale oboje osiągnęliśmy sukces.
– Tyle że hotele Houghtona są warte miliony, a biuro mojej firmy mieści się w domu.
Siedzieli na czarnej skórzanej kanapie w gabinecie Eliego na dziewiątym piętrze, choć powinni prowadzić tę rozmowę w jej biurze, które powstało z dawnej biblioteki na parterze pięknie odrestaurowanego domu przy Queen Street, pochodzącego z tysiąc osiemset szóstego roku.
Kara bardzo lubiła ten cichy dom z trzema sypialniami i trzema łazienkami, za duży dla samotnej kobiety. Czasami martwiła się, że prowadzenie biura w domu robi na klientach złe wrażenie. Nie po raz pierwszy pomyślała, że musi poważnie rozważyć wynajęcie jakiegoś lokalu. Może nawet całego budynku, gdzie mogłaby przechowywać dekoracje, by ich nie wypożyczać, organizować pokazy i degustacje. Mogłaby zatrudnić asystentkę, nawet więcej niż jedną. Dotąd samodzielnie prowadziła firmę.
Nie żałowała, że ciężko pracuje. Prestige Events było jej dzieckiem. Miło byłoby jednak choć raz za wszystko nie odpowiadać, mieć ludzi, do których mogłaby zwrócić się o pomoc, kiedy jej dwie ręce, dwie nogi, dwoje uszu i jedne usta nie wystarczają.
– Spokojnie, kochanie – rzekł Eli łagodnym głosem. – Rób dalej swoje, a założę się, że za kilka lat będziesz organizować ślub jednej z córek Obamy.
Och, jej siostra to ma szczęście. Dobrze, że Kara siedziała, bo pod wpływem uroku Eliego i ciepłych słów zachęty dosłownie się rozpływała. Odchrząknęła, wzięła głęboki oddech i usiadła prosto. To nie ta pora i nie ten mężczyzna. Na Boga, Eli jest narzeczonym Laurel. Za niespełna miesiąc się pobiorą.
Tak, Eli się jej podobał. Dałaby głowę, że na każdej kobiecie w Karolinie Południowej robił wrażenie. A co tam, na całym wschodnim wybrzeżu!
To prawda, że od najmłodszych lat Kara się w nim podkochiwała. Nie było w tym nic dziwnego. Wszystkie dziewczyny w szkole robiły do niego maślane oczy. No, prawie wszystkie. Kara nie pamiętała, by w tamtych latach Laurel okazywała mu coś więcej niż przelotne zainteresowanie. Zawsze się przyjaźnili – wszyscy młodzi Kincaidowie i jedynak, który mieszkał w sąsiedniej rezydencji Youngów. Decyzja o zaręczynach Eliego i Laurel była całkiem świeżą sprawą.
Kara szczerze cieszyła się ich szczęściem. Tyle że planowanie ślubu siostry i mężczyzny, w którym przez lata się podkochiwała, nie było takie proste.
Robiła jednak, co mogła. Odsunęła na bok emocje, które mogłyby jej przeszkadzać w pracy, i skupiła się na organizacji ślubu, który w kręgach śmietanki towarzyskiej Charleston miał być Ślubem Roku.
Kara sięgnęła po okulary. Właściwie ich nie potrzebowała, ale dodawały jej pewności siebie, nie wspominając o tym, że stanowiły dodatkową barierę między nią a Elim.
– Kiedy zdecydujecie, jakie produkty białkowe wybieracie na przyjęcie, łatwiej będzie ograniczyć wybór. Zanim zaplanujemy ostateczne menu, wszystkiego spróbujecie.
Eli oparł się wygodnie i założył nogę na nogę.
– Chyba powinniśmy zostawić to Laurel. Nie chciałbym, żebyśmy podczas przyjęcia odbyli pierwszą sprzeczkę tylko dlatego, że zamiast o kraby, prosiłem cię o kurczaki.
Kara zerknęła na zegarek. Siostra spóźnia się już dwadzieścia minut. Celowo umówili się w gabinecie Eliego, by nie przewracać mu do góry nogami dnia pracy, ale wyglądało na to, że tak właśnie się stanie.
– Powinna być lada chwila – rzekła Kara.
– Na pewno. – Eli z powagą kiwnął głową.
Mówił z taką pewnością… i spokojem. Na jego miejscu Kara nie byłaby aż tak cierpliwa.
Prawdę mówiąc, jako organizatorka ślubów zwykle miała do czynienia z przejętymi, roztrzepanymi, a nawet zepsutymi i wymagającymi pannami młodymi. Nigdy nie urządzała wesela dla tak nieobecnej i na pozór niezainteresowanej osoby jak jej siostra.
Co prawda ostatnio w ich rodzinie wiele się działo. Niedawno ojciec został zamordowany w swoim gabinecie przez nieznanego osobnika, który upozorował samobójstwo. Po śmierci ojca dowiedzieli się, że prowadził on podwójne życie i ma syna z inną kobietą… Ich matka, wdowa po Reginaldzie Kincaidzie, została z kolei oskarżona o zabicie męża. Niezależnie od tego, co ojciec ukrywał ani jak bardzo zraniona jego zdradą była matka, Kara wiedziała, że Elizabeth Winthrop Kincaid pająka by nie zabiła, nie mówiąc o postrzeleniu w głowę mężczyzny, z którym spędziła niemal czterdzieści lat.
To absolutnie niemożliwe. W przeciwieństwie do prokuratorów Kincaidowie byli pewni, że matka jest niewinna. Na szczęście właśnie na jaw wypłynęła informacja na temat tajemniczego mężczyzny, który owego tragicznego wieczoru wszedł do biurowca firmy. To wystarczyło, by Elizabeth Kincaid została za kaucją wypuszczona z więzienia.
Nic dziwnego zatem, że Laurel – najstarsza z córek – ma na głowie co innego niż zbliżające się wesele. Mimo wszystko Kara nie pojmowała, że siostra nie ma jasnej wizji ślubu. Zwykle kobiety wyobrażają to sobie ze szczegółami. Większość dziewczynek od około ósmego roku życia doskonale wie, jak ma wyglądać ich wymarzony ślub.
Kara nie spotkała też dotąd panny młodej, która nie wybrałaby wcześniej gamy kolorystycznej dekoracji czy rodzaju sukni. Laurel miała wystąpić w tradycyjnej sukni z lat dwudziestych w kolorze wanilii tylko dlatego, że Kara ciągnęła ją na przymiarki i domagała się decyzji. Kara nie spotkała także kobiety, która spóźniałaby się na każde spotkanie dotyczące kwiatów, daty wieczoru panieńskiego, próbnego przyjęcia weselnego czy samej ceremonii ślubnej.
Zastanawiała się, czy Eli zauważył szczególne – w opinii Kary – zachowanie narzeczonej, a jeśli tak, czy podobnie jak ją wprawia go to w konsternację.
Uznała jednak, że albo niczego nie zauważył, albo ciągłe spóźnienia Laurel nie robią na nim wrażenia.
Zdawało się też, że nie przejmuje się kosztami ślubu. Tradycyjnie rodzina panny młodej płaci rachunki. Kincaidów było na to stać, wziąwszy jednak pod uwagę trudną sytuację, w jakiej się znaleźli, Eli poprosił, by się tym nie martwili i polecił Karze, by wszelkie związane z ceremonią rachunki przesłać na jego ręce.
Kary ten gest nie zdziwił. Eli zawsze był dobry, szlachetny i wyrozumiały. Jako adoptowane dziecko wiedział, co znaczy nic nie mieć, i nawet teraz, gdy odniósł wielki finansowy sukces, nie zamienił się w skąpca.
Kara miała nadzieję, że kiedy Eli zobaczy płynące do niego rachunki, zachowa swą życzliwość. Same zaliczki zbliżały się już do sześciocyfrowej liczby.
Kiedy stary stojący przy ścianie zegar głośno odmierzał sekundy, Kara zastanawiała się, co jeszcze omówić z Elim, by się nie powtarzać. Mogłaby wrócić do informacyjnej broszury firmy cateringowej i wyjaśnić mu przedstawione tam setki pomysłów, wiedziała jednak, że Eli słusznie uzna to tylko za grę na zwłokę.
Nie musiała jednak nic robić, bo drzwi gabinetu wreszcie się otworzyły i stanęła w nich Laurel, uosobienie biznesowego szyku w damskim wydaniu. Miała na sobie kostium w kolorze szarozielonym, takim samym jak jej oczy, i białą bluzkę, na nogach zaś stylowe i praktyczne czółenka. Długie kasztanowe włosy, lekko podkręcone na końcach, opadały jej na plecy i ramiona.
Podobnie jak matka, Laurel była piękną kobietą. Jednym spojrzeniem mogłaby zatrzymać uliczny ruch, zawsze też otaczali ją przystojni i troskliwi mężczyźni. Dopóki nie zaręczyła się z Elim, z żadnym z nich nie wiązała przyszłości.
– Przepraszam za spóźnienie – mruknęła, nie patrząc w oczy Karze ani Eliemu, i schowała do modnej drogiej torebki duże przeciwsłoneczne okulary.
Eli, który w chwili, gdy Laurel się pojawiła, wstał z kanapy, podszedł do niej i cmoknął ją w policzek.
– Nie przejmuj się, twoja siostra dbała o to, żebym się nie nudził. Zdaje się, że mamy do wyboru trzysta przystawek, Kara z przyjemnością wszystkie mi przedstawiła. – Odwrócił się do Kary z uśmiechem. – Teraz z pewnością tobie to przekaże.
Perspektywa wysłuchiwania po raz drugi jej przemowy ani trochę go nie przerażała, więc Kara posłała mu pełen wdzięczności uśmiech. Laurel w odpowiedzi lekko uniosła kąciki warg, wydawała się spięta.
– Możemy zamienić słowo? – zwróciła się do Eliego, a potem rzekła do Kary: – Wybacz, możemy to przenieść na inny termin? Muszę pilnie porozmawiać z Elim.
– Oczywiście. – Kara poderwała się z kanapy.
Z folderami pod pachą ruszyła do drzwi, zatrzymując się przed parą narzeczonych. Eli wciąż wyglądał na spokojnego, za to Laurel emanowała napięciem.
– Zadzwońcie, jak ustalicie, kiedy się spotkamy – rzekła Kara, kiwnęła Eliemu głową i pogłaskała rękę siostry.
Wiedziała, że gdy tylko dotrze do domu, zadzwoni do niej i zapyta, co się stało.
Z wyrazu twarzy Laurel i faktu, że odesłała siostrę, Eli zrozumiał, że stało się coś złego. Liczył tylko na to, że to nie jest wielka katastrofa. Laurel i reszta Kincaidów mieli za sobą wyjątkowo trudny rok, więc Eli nie był pewien, czy znieśliby kolejne nieszczęście.
Z drugiej strony, jeśli jego piękność z Południa przeżywała właśnie bardziej niż zwykle problemy związane z zabójstwem ojca czy aresztowaniem matki, z pewnością podzieliłaby się tym z siostrą.
– Usiądźmy. – Eli wziął Laurel za rękę i pociągnął ją na kanapę, gdzie siedział z Karą. Długie zadbane dłonie Laurel były zimne. – Wszystko w porządku? – zapytał, domyślając się odpowiedzi, gdy Laurel opuściła głowę.
– Przepraszam, Eli – odparła lekko drżącym głosem. Kasztanowe włosy jak całun opadły na jej ramiona, a kiedy wreszcie podniosła wzrok, znów odsłoniły jej twarz. Nabrała głęboko powietrza, jakby musiała się uspokoić, nim powie mu to, co ma do powiedzenia. – Przepraszam – powtórzyła w pośpiechu. – Chyba nie mogę tego zrobić. Nie mogę za ciebie wyjść.
Przez chwilę Eli sądził, że się przesłyszał. Może akurat o czymś innym myślał, nie dość skupił się na jej słowach.
– Słucham?
W przypływie energii Laurel się poderwała, torebka upadła na podłogę. Laurel minęła stolik i długimi krokami zaczęła wydeptywać ścieżkę przed jego biurkiem.
– To był błąd – oznajmiła, splatając palce i patrząc przed siebie. – Pospieszyliśmy się. W pewnej chwili wydawało się, że to dobry pomysł, ale okoliczności się zmieniły. – Zatrzymała się i odwróciła do niego, opuszczając ręce. – Moje życie to piekło, Eli. Ojciec został zamordowany, matkę oskarżono o zabójstwo. Nagle okazało się, że mam przyrodniego brata i drugiego prawie przyrodniego…
Eli nigdy nie słyszał, by kobieta mówiła jednocześnie tak silnym i tak słabym głosem. Laurel wypowiadała się z przekonaniem, choć jej głos drżał z emocji.
– Okazałeś mi ogromne wsparcie. Wiem, że mama trzyma fason. Uśmiecha się, zapewnia, że wszystko będzie dobrze, nalega, żebyśmy nie opóźniali ślubu, bo nie chce przyznać, jak niepewna jest przyszłość. – Westchnęła. – Mój świat wywrócił się do góry nogami, nie mam pojęcia, co przyniesie jutro. Nie mogę teraz wyjść za mąż, niezależnie od tego, jak bardzo wszyscy będą rozczarowani. Wybacz.
Eli siedział w milczeniu, patrząc na błyszczące zielone oczy i drżące wargi Laurel, gdy czekała na odpowiedź. Czy spodziewała się, że skoczy na równe nogi, wykrzykując, że zmarnowała jego czas i pieniądze? Że nie przyjmie jej odmowy i będzie nalegał na ślub?
Jego rozczarowanie i złość byłyby w pewnym stopniu usprawiedliwione. Zostaje porzucony o krok od ołtarza. Laurel zraniła jego męską dumę, powinien być oburzony. Tymczasem Eli siedział i patrzył na swoją byłą już narzeczoną, myśląc o tym, że oczy jej siostry mają żywszy odcień zieleni.
Oczywiście, Laurel miała ładne oczy, bez wątpienia była piękną kobietą. Zadbaną i wypielęgnowaną od czubka głowy po palce u stóp w pantoflach za sześćset dolarów od modnego projektanta. Uosobienie klasycznej dystyngowanej piękności. Ale zieleń jej oczu zbliżała się do odcienia jadeitu, podczas gdy oczy Kary miały kolor głębokiej połyskującej zieleni, który przypominał mu szmaragdy lub słone błota Karoliny Południowej.
Fakt, że w takiej chwili wpadły mu do głowy podobne myśli, był pewnie znakiem, że odwołując ślub, Laurel miała absolutną rację. Co prawda jako wymówkę wykorzystała problemy rodzinne, lecz Eli zaczął podejrzewać, że po prostu do siebie nie pasują.
Ich znajomość nie miała w sobie nic romantycznego, a już na pewno nie była szalonym romansem. On doszedł do wniosku, że pora się ustatkować, a Laurel wydawała się idealną kandydatką na żonę. Razem dorastali, od lat się przyjaźnili, a gdy się jej oświadczył – co prawda dość oficjalnie i mało romantycznie – przyjęła go, uprzejmie kiwając głową i całując kącik jego warg.
Od tamtej chwili wydarzenia toczyły się zgodnie z planem, tak jak wszystko inne w ich życiu.
Do tej pory z sobą nie spali. Kiedy teraz Eli o tym pomyślał, stwierdził, że to powinno być dla niego ostrzeżeniem. Przez wiele miesięcy przeciągającego się narzeczeństwa nie widział w tym nic nadzwyczajnego, choć uważał się za mężczyznę o większym niż przeciętny popędzie seksualnym.
Teraz wstał z kanapy, podszedł do Laurel i położył dłonie na jej ramionach. Przez chwilę patrzył jej w oczy, potem pochylił się i ciepło pocałował ją w policzek.
– Rozumiem – rzekł łagodnie, odsunął się i posłał jej pocieszający uśmiech. – Niczym się nie przejmuj. Porozmawiam z Karą i powiem, że odwołujemy ślub. Myśl o sobie i rodzinie, rób, co uważasz za stosowne.
Czuł, a także widział, że napięcie ją opuszcza. Zaciśnięte wargi, sztywna postawa, wstrzymywany oddech – wszystko to zamieniło się w westchnienie ulgi.
– Dziękuję – szepnęła, kładąc głowę na jego ramieniu. – Bardzo ci dziękuję.
– Chcę, żebyś była szczęśliwa, Laurel. Nie chciałbym, żeby nasze małżeństwo było dla ciebie tylko obowiązkiem, żeby cię unieszczęśliwiło.
Laurel uśmiechnęła się, jej oczy znów błyszczały.
– Jesteś dobrym człowiekiem, Eli. Pewnego dnia zostaniesz wspaniałym mężem, uszczęśliwiając jakąś kobietę. Przykro mi, że to nie będę ja.
Stanęła na czubkach palców i musnęła wargami jego brodę, po czym wzięła torebkę i wyszła z gabinetu, zostawiając go znów samego i samotnego.
-To mnóstwo pracy. Nie wiem, jak w ciągu jednego dnia dasz sobie z tym radę.
Kara Kincaid zaśmiała się, przewracając stronę katalogu leżącego na czarnym lakierowanym stoliku.
– A ja nie wiem, jak dajesz radę zarządzać sześcioma luksusowymi hotelami. To ja już wolę pochylić się nad listą gości i menu z siedmiu dań – powiedziała do narzeczonego starszej siostry.
Eli Houghton był wysoki i przystojny, miał brązowe oczy i włosy w kolorze kawy. Na jego widok każdej kobiecie serce biło szybciej.
– Tanio się sprzedajesz, kochanie – oznajmił Eli. – Każde z nas jest obdarzone innym talentem, ale oboje osiągnęliśmy sukces.
– Tyle że hotele Houghtona są warte miliony, a biuro mojej firmy mieści się w domu.
Siedzieli na czarnej skórzanej kanapie w gabinecie Eliego na dziewiątym piętrze, choć powinni prowadzić tę rozmowę w jej biurze, które powstało z dawnej biblioteki na parterze pięknie odrestaurowanego domu przy Queen Street, pochodzącego z tysiąc osiemset szóstego roku.
Kara bardzo lubiła ten cichy dom z trzema sypialniami i trzema łazienkami, za duży dla samotnej kobiety. Czasami martwiła się, że prowadzenie biura w domu robi na klientach złe wrażenie. Nie po raz pierwszy pomyślała, że musi poważnie rozważyć wynajęcie jakiegoś lokalu. Może nawet całego budynku, gdzie mogłaby przechowywać dekoracje, by ich nie wypożyczać, organizować pokazy i degustacje. Mogłaby zatrudnić asystentkę, nawet więcej niż jedną. Dotąd samodzielnie prowadziła firmę.
Nie żałowała, że ciężko pracuje. Prestige Events było jej dzieckiem. Miło byłoby jednak choć raz za wszystko nie odpowiadać, mieć ludzi, do których mogłaby zwrócić się o pomoc, kiedy jej dwie ręce, dwie nogi, dwoje uszu i jedne usta nie wystarczają.
– Spokojnie, kochanie – rzekł Eli łagodnym głosem. – Rób dalej swoje, a założę się, że za kilka lat będziesz organizować ślub jednej z córek Obamy.
Och, jej siostra to ma szczęście. Dobrze, że Kara siedziała, bo pod wpływem uroku Eliego i ciepłych słów zachęty dosłownie się rozpływała. Odchrząknęła, wzięła głęboki oddech i usiadła prosto. To nie ta pora i nie ten mężczyzna. Na Boga, Eli jest narzeczonym Laurel. Za niespełna miesiąc się pobiorą.
Tak, Eli się jej podobał. Dałaby głowę, że na każdej kobiecie w Karolinie Południowej robił wrażenie. A co tam, na całym wschodnim wybrzeżu!
To prawda, że od najmłodszych lat Kara się w nim podkochiwała. Nie było w tym nic dziwnego. Wszystkie dziewczyny w szkole robiły do niego maślane oczy. No, prawie wszystkie. Kara nie pamiętała, by w tamtych latach Laurel okazywała mu coś więcej niż przelotne zainteresowanie. Zawsze się przyjaźnili – wszyscy młodzi Kincaidowie i jedynak, który mieszkał w sąsiedniej rezydencji Youngów. Decyzja o zaręczynach Eliego i Laurel była całkiem świeżą sprawą.
Kara szczerze cieszyła się ich szczęściem. Tyle że planowanie ślubu siostry i mężczyzny, w którym przez lata się podkochiwała, nie było takie proste.
Robiła jednak, co mogła. Odsunęła na bok emocje, które mogłyby jej przeszkadzać w pracy, i skupiła się na organizacji ślubu, który w kręgach śmietanki towarzyskiej Charleston miał być Ślubem Roku.
Kara sięgnęła po okulary. Właściwie ich nie potrzebowała, ale dodawały jej pewności siebie, nie wspominając o tym, że stanowiły dodatkową barierę między nią a Elim.
– Kiedy zdecydujecie, jakie produkty białkowe wybieracie na przyjęcie, łatwiej będzie ograniczyć wybór. Zanim zaplanujemy ostateczne menu, wszystkiego spróbujecie.
Eli oparł się wygodnie i założył nogę na nogę.
– Chyba powinniśmy zostawić to Laurel. Nie chciałbym, żebyśmy podczas przyjęcia odbyli pierwszą sprzeczkę tylko dlatego, że zamiast o kraby, prosiłem cię o kurczaki.
Kara zerknęła na zegarek. Siostra spóźnia się już dwadzieścia minut. Celowo umówili się w gabinecie Eliego, by nie przewracać mu do góry nogami dnia pracy, ale wyglądało na to, że tak właśnie się stanie.
– Powinna być lada chwila – rzekła Kara.
– Na pewno. – Eli z powagą kiwnął głową.
Mówił z taką pewnością… i spokojem. Na jego miejscu Kara nie byłaby aż tak cierpliwa.
Prawdę mówiąc, jako organizatorka ślubów zwykle miała do czynienia z przejętymi, roztrzepanymi, a nawet zepsutymi i wymagającymi pannami młodymi. Nigdy nie urządzała wesela dla tak nieobecnej i na pozór niezainteresowanej osoby jak jej siostra.
Co prawda ostatnio w ich rodzinie wiele się działo. Niedawno ojciec został zamordowany w swoim gabinecie przez nieznanego osobnika, który upozorował samobójstwo. Po śmierci ojca dowiedzieli się, że prowadził on podwójne życie i ma syna z inną kobietą… Ich matka, wdowa po Reginaldzie Kincaidzie, została z kolei oskarżona o zabicie męża. Niezależnie od tego, co ojciec ukrywał ani jak bardzo zraniona jego zdradą była matka, Kara wiedziała, że Elizabeth Winthrop Kincaid pająka by nie zabiła, nie mówiąc o postrzeleniu w głowę mężczyzny, z którym spędziła niemal czterdzieści lat.
To absolutnie niemożliwe. W przeciwieństwie do prokuratorów Kincaidowie byli pewni, że matka jest niewinna. Na szczęście właśnie na jaw wypłynęła informacja na temat tajemniczego mężczyzny, który owego tragicznego wieczoru wszedł do biurowca firmy. To wystarczyło, by Elizabeth Kincaid została za kaucją wypuszczona z więzienia.
Nic dziwnego zatem, że Laurel – najstarsza z córek – ma na głowie co innego niż zbliżające się wesele. Mimo wszystko Kara nie pojmowała, że siostra nie ma jasnej wizji ślubu. Zwykle kobiety wyobrażają to sobie ze szczegółami. Większość dziewczynek od około ósmego roku życia doskonale wie, jak ma wyglądać ich wymarzony ślub.
Kara nie spotkała też dotąd panny młodej, która nie wybrałaby wcześniej gamy kolorystycznej dekoracji czy rodzaju sukni. Laurel miała wystąpić w tradycyjnej sukni z lat dwudziestych w kolorze wanilii tylko dlatego, że Kara ciągnęła ją na przymiarki i domagała się decyzji. Kara nie spotkała także kobiety, która spóźniałaby się na każde spotkanie dotyczące kwiatów, daty wieczoru panieńskiego, próbnego przyjęcia weselnego czy samej ceremonii ślubnej.
Zastanawiała się, czy Eli zauważył szczególne – w opinii Kary – zachowanie narzeczonej, a jeśli tak, czy podobnie jak ją wprawia go to w konsternację.
Uznała jednak, że albo niczego nie zauważył, albo ciągłe spóźnienia Laurel nie robią na nim wrażenia.
Zdawało się też, że nie przejmuje się kosztami ślubu. Tradycyjnie rodzina panny młodej płaci rachunki. Kincaidów było na to stać, wziąwszy jednak pod uwagę trudną sytuację, w jakiej się znaleźli, Eli poprosił, by się tym nie martwili i polecił Karze, by wszelkie związane z ceremonią rachunki przesłać na jego ręce.
Kary ten gest nie zdziwił. Eli zawsze był dobry, szlachetny i wyrozumiały. Jako adoptowane dziecko wiedział, co znaczy nic nie mieć, i nawet teraz, gdy odniósł wielki finansowy sukces, nie zamienił się w skąpca.
Kara miała nadzieję, że kiedy Eli zobaczy płynące do niego rachunki, zachowa swą życzliwość. Same zaliczki zbliżały się już do sześciocyfrowej liczby.
Kiedy stary stojący przy ścianie zegar głośno odmierzał sekundy, Kara zastanawiała się, co jeszcze omówić z Elim, by się nie powtarzać. Mogłaby wrócić do informacyjnej broszury firmy cateringowej i wyjaśnić mu przedstawione tam setki pomysłów, wiedziała jednak, że Eli słusznie uzna to tylko za grę na zwłokę.
Nie musiała jednak nic robić, bo drzwi gabinetu wreszcie się otworzyły i stanęła w nich Laurel, uosobienie biznesowego szyku w damskim wydaniu. Miała na sobie kostium w kolorze szarozielonym, takim samym jak jej oczy, i białą bluzkę, na nogach zaś stylowe i praktyczne czółenka. Długie kasztanowe włosy, lekko podkręcone na końcach, opadały jej na plecy i ramiona.
Podobnie jak matka, Laurel była piękną kobietą. Jednym spojrzeniem mogłaby zatrzymać uliczny ruch, zawsze też otaczali ją przystojni i troskliwi mężczyźni. Dopóki nie zaręczyła się z Elim, z żadnym z nich nie wiązała przyszłości.
– Przepraszam za spóźnienie – mruknęła, nie patrząc w oczy Karze ani Eliemu, i schowała do modnej drogiej torebki duże przeciwsłoneczne okulary.
Eli, który w chwili, gdy Laurel się pojawiła, wstał z kanapy, podszedł do niej i cmoknął ją w policzek.
– Nie przejmuj się, twoja siostra dbała o to, żebym się nie nudził. Zdaje się, że mamy do wyboru trzysta przystawek, Kara z przyjemnością wszystkie mi przedstawiła. – Odwrócił się do Kary z uśmiechem. – Teraz z pewnością tobie to przekaże.
Perspektywa wysłuchiwania po raz drugi jej przemowy ani trochę go nie przerażała, więc Kara posłała mu pełen wdzięczności uśmiech. Laurel w odpowiedzi lekko uniosła kąciki warg, wydawała się spięta.
– Możemy zamienić słowo? – zwróciła się do Eliego, a potem rzekła do Kary: – Wybacz, możemy to przenieść na inny termin? Muszę pilnie porozmawiać z Elim.
– Oczywiście. – Kara poderwała się z kanapy.
Z folderami pod pachą ruszyła do drzwi, zatrzymując się przed parą narzeczonych. Eli wciąż wyglądał na spokojnego, za to Laurel emanowała napięciem.
– Zadzwońcie, jak ustalicie, kiedy się spotkamy – rzekła Kara, kiwnęła Eliemu głową i pogłaskała rękę siostry.
Wiedziała, że gdy tylko dotrze do domu, zadzwoni do niej i zapyta, co się stało.
Z wyrazu twarzy Laurel i faktu, że odesłała siostrę, Eli zrozumiał, że stało się coś złego. Liczył tylko na to, że to nie jest wielka katastrofa. Laurel i reszta Kincaidów mieli za sobą wyjątkowo trudny rok, więc Eli nie był pewien, czy znieśliby kolejne nieszczęście.
Z drugiej strony, jeśli jego piękność z Południa przeżywała właśnie bardziej niż zwykle problemy związane z zabójstwem ojca czy aresztowaniem matki, z pewnością podzieliłaby się tym z siostrą.
– Usiądźmy. – Eli wziął Laurel za rękę i pociągnął ją na kanapę, gdzie siedział z Karą. Długie zadbane dłonie Laurel były zimne. – Wszystko w porządku? – zapytał, domyślając się odpowiedzi, gdy Laurel opuściła głowę.
– Przepraszam, Eli – odparła lekko drżącym głosem. Kasztanowe włosy jak całun opadły na jej ramiona, a kiedy wreszcie podniosła wzrok, znów odsłoniły jej twarz. Nabrała głęboko powietrza, jakby musiała się uspokoić, nim powie mu to, co ma do powiedzenia. – Przepraszam – powtórzyła w pośpiechu. – Chyba nie mogę tego zrobić. Nie mogę za ciebie wyjść.
Przez chwilę Eli sądził, że się przesłyszał. Może akurat o czymś innym myślał, nie dość skupił się na jej słowach.
– Słucham?
W przypływie energii Laurel się poderwała, torebka upadła na podłogę. Laurel minęła stolik i długimi krokami zaczęła wydeptywać ścieżkę przed jego biurkiem.
– To był błąd – oznajmiła, splatając palce i patrząc przed siebie. – Pospieszyliśmy się. W pewnej chwili wydawało się, że to dobry pomysł, ale okoliczności się zmieniły. – Zatrzymała się i odwróciła do niego, opuszczając ręce. – Moje życie to piekło, Eli. Ojciec został zamordowany, matkę oskarżono o zabójstwo. Nagle okazało się, że mam przyrodniego brata i drugiego prawie przyrodniego…
Eli nigdy nie słyszał, by kobieta mówiła jednocześnie tak silnym i tak słabym głosem. Laurel wypowiadała się z przekonaniem, choć jej głos drżał z emocji.
– Okazałeś mi ogromne wsparcie. Wiem, że mama trzyma fason. Uśmiecha się, zapewnia, że wszystko będzie dobrze, nalega, żebyśmy nie opóźniali ślubu, bo nie chce przyznać, jak niepewna jest przyszłość. – Westchnęła. – Mój świat wywrócił się do góry nogami, nie mam pojęcia, co przyniesie jutro. Nie mogę teraz wyjść za mąż, niezależnie od tego, jak bardzo wszyscy będą rozczarowani. Wybacz.
Eli siedział w milczeniu, patrząc na błyszczące zielone oczy i drżące wargi Laurel, gdy czekała na odpowiedź. Czy spodziewała się, że skoczy na równe nogi, wykrzykując, że zmarnowała jego czas i pieniądze? Że nie przyjmie jej odmowy i będzie nalegał na ślub?
Jego rozczarowanie i złość byłyby w pewnym stopniu usprawiedliwione. Zostaje porzucony o krok od ołtarza. Laurel zraniła jego męską dumę, powinien być oburzony. Tymczasem Eli siedział i patrzył na swoją byłą już narzeczoną, myśląc o tym, że oczy jej siostry mają żywszy odcień zieleni.
Oczywiście, Laurel miała ładne oczy, bez wątpienia była piękną kobietą. Zadbaną i wypielęgnowaną od czubka głowy po palce u stóp w pantoflach za sześćset dolarów od modnego projektanta. Uosobienie klasycznej dystyngowanej piękności. Ale zieleń jej oczu zbliżała się do odcienia jadeitu, podczas gdy oczy Kary miały kolor głębokiej połyskującej zieleni, który przypominał mu szmaragdy lub słone błota Karoliny Południowej.
Fakt, że w takiej chwili wpadły mu do głowy podobne myśli, był pewnie znakiem, że odwołując ślub, Laurel miała absolutną rację. Co prawda jako wymówkę wykorzystała problemy rodzinne, lecz Eli zaczął podejrzewać, że po prostu do siebie nie pasują.
Ich znajomość nie miała w sobie nic romantycznego, a już na pewno nie była szalonym romansem. On doszedł do wniosku, że pora się ustatkować, a Laurel wydawała się idealną kandydatką na żonę. Razem dorastali, od lat się przyjaźnili, a gdy się jej oświadczył – co prawda dość oficjalnie i mało romantycznie – przyjęła go, uprzejmie kiwając głową i całując kącik jego warg.
Od tamtej chwili wydarzenia toczyły się zgodnie z planem, tak jak wszystko inne w ich życiu.
Do tej pory z sobą nie spali. Kiedy teraz Eli o tym pomyślał, stwierdził, że to powinno być dla niego ostrzeżeniem. Przez wiele miesięcy przeciągającego się narzeczeństwa nie widział w tym nic nadzwyczajnego, choć uważał się za mężczyznę o większym niż przeciętny popędzie seksualnym.
Teraz wstał z kanapy, podszedł do Laurel i położył dłonie na jej ramionach. Przez chwilę patrzył jej w oczy, potem pochylił się i ciepło pocałował ją w policzek.
– Rozumiem – rzekł łagodnie, odsunął się i posłał jej pocieszający uśmiech. – Niczym się nie przejmuj. Porozmawiam z Karą i powiem, że odwołujemy ślub. Myśl o sobie i rodzinie, rób, co uważasz za stosowne.
Czuł, a także widział, że napięcie ją opuszcza. Zaciśnięte wargi, sztywna postawa, wstrzymywany oddech – wszystko to zamieniło się w westchnienie ulgi.
– Dziękuję – szepnęła, kładąc głowę na jego ramieniu. – Bardzo ci dziękuję.
– Chcę, żebyś była szczęśliwa, Laurel. Nie chciałbym, żeby nasze małżeństwo było dla ciebie tylko obowiązkiem, żeby cię unieszczęśliwiło.
Laurel uśmiechnęła się, jej oczy znów błyszczały.
– Jesteś dobrym człowiekiem, Eli. Pewnego dnia zostaniesz wspaniałym mężem, uszczęśliwiając jakąś kobietę. Przykro mi, że to nie będę ja.
Stanęła na czubkach palców i musnęła wargami jego brodę, po czym wzięła torebkę i wyszła z gabinetu, zostawiając go znów samego i samotnego.
więcej..