- W empik go
Zakazany smak - ebook
Zakazany smak - ebook
Valary Purcell zawsze była uważana za grzeczną i poukładaną dziewczynę. Żyła pod dyktando surowej babki, która nią manipulowała i nieustannie narzucała swoje zdanie. Tyle że w końcu sprawy zaszły za daleko i po kolejnym incydencie Val zdecydowała, że musi coś zmienić. Dlatego uciekła, chcąc zacząć nowe życie.
Jednak gdyby wszystko poszło zgodnie z planem, byłoby zbyt łatwo. Już pierwszego dnia Valary pakuje się w prawdziwe kłopoty – bo jak inaczej nazwać to, co zrobiła w toalecie w samolocie z przystojnym nieznajomym?
Pragnęła odskoczni od problemów, tymczasem ściągnęła sobie na głowę o wiele większe.
Bo przystojnym nieznajomym nie był wcale nikt obcy, jak sądziła.
Teraz Val musi zmierzyć się z ogromnymi wyrzutami sumienia. Musi też nauczyć się przebywać obok kogoś tak zakazanego jak Max, którego mimo wszystko nadal pragnie…
Kategoria: | Romans |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-8178-850-2 |
Rozmiar pliku: | 2,2 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
VAL
Może kradzież pieniędzy babki na bilet samolotowy w lepszej klasie nie była zbyt dobrym posunięciem, od którego powinnam zacząć nowe życie, ale przynajmniej podróżuję wygodniej, prawda?
Przyznaję – skoro chcę się odciąć od Adaliny Purcell i pokazać, że sobie poradzę, powinnam wykupić po prostu miejsce w ekonomicznej i nie narzekać, jednak przez całe życie przyzwyczajano mnie do luksusów, więc teraz dość trudno tak od razu wyzbyć się starych nawyków. No i nie wyobrażam sobie kilkugodzinnego lotu w ogólnym hałasie w niższej klasie.
Delikatna, mała Val – powiedziałaby babka. I dodała, że mam w końcu wziąć się w garść, bo jeśli będę się zachowywać jak marudne dziecko, nigdy nie osiągnę tego, czego ode mnie oczekuje. Właśnie: czego ona oczekuje, a nie czego pragnę ja.
Dlatego uciekłam. Wreszcie zebrałam się na odwagę i wykonałam ten krok. Spakowałam walizkę, ukradłam babce kasę na bilet w klasie biznesowej, a później wsiadłam w samolot. Pewnie na poczcie mam już milion wiadomości z pretensjami, dlaczego nie wracam na obiad i że Marcel, nasz szofer, czekał przed uczelnią przez dwie godziny, aż skończę zajęcia. Dopiero po tym czasie mogłam mu bezpiecznie z powietrza napisać, że powinien wracać do domu.
Otrząsam się z tego, nie pozwalając strachowi nad sobą zapanować.
– Przepraszam – zagaduję przechodzącą stewardessę. – Za ile będziemy w Nowym Jorku?
Uśmiecha się sztucznie i odpowiada:
– Zostały nam dwie godziny lotu, proszę pani. Czy coś podać?
Kręcę głową, a potem, kiedy kobieta odchodzi, rozsiadam się wygodniej w fotelu. Jest duży i miękki, mam tu naprawdę sporo miejsca, ale pasażer po prawej stronie co chwila kręci się w swoim, chociaż przecież nie brakuje mu przestrzeni. Nie wiem, o co mu chodzi; wiem za to, że tym wierceniem doprowadza mnie do szału, bo nasze miejsca są oddzielone tylko cienką ścianką. Gdy gość się porusza, ta drży, co mnie wkurza.
– Przepraszam. – Wychylam się i patrzę na mężczyznę ubranego w garniak. – Może pan przestać?
Posyła mi pełne złości spojrzenie, po czym wierci się jeszcze bardziej. Aż drga mi powieka.
– Robisz to specjalnie? – warczę.
Nie odpowiada, całkowicie mnie ignoruje. Wreszcie siada w bezruchu, więc zaciskam pięści. Okay, też mogę go olać. A jeśli jeszcze raz zacznie swoje tańce w tym cholernym fotelu, po prostu mu przyłożę.
Opieram się i przymykam oczy, wkładając ponownie słuchawki i włączając muzykę. Dwie godziny. Dam radę. A potem… a potem może siostra nie wywali mnie na ulicę, gdy stanę na progu jej domu, mówiąc, że miała rację, że jestem głupią suką i powiedziałam o kilka słów za dużo, kiedy się ostatnio widziałyśmy. Wcale nie myślę, że jest idiotką, która nigdy niczego nie osiągnie. Wcale nie sądzę, że bez wsparcia babki pójdzie na dno. Mam nadzieję, że Aleesha z kolei nie uważa mnie za tępą, rozpieszczoną gówniarę.
Cholera, chociaż ona akurat ma trochę racji.
Jestem naiwną, małą dziewczynką, która sądziła, że jej życie to szczyt marzeń. A później spadłam na ziemię z głuchym hukiem, gdy zorientowałam się, że babka kontroluje dosłownie wszystko i nigdy nie chodziło jej o moje dobro. Moment, w którym Adalina nie stanęła po mojej stronie w naprawdę trudnej chwili, pomógł w podjęciu trudnej decyzji…
Facet na siedzeniu obok znowu się wierci, wyrywając mnie z rozmyślań. Tym razem chyba uderza łokciem w oddzielającą nas deskę, bo z zaskoczenia podskakuję w miejscu. Bezprzewodowa słuchawka wypada mi przy tym z ucha, dlatego odwracam się z irytacją do tego palanta. Ten jednak znika ze swojego fotela i kieruje się w stronę toalet, więc klnę tylko pod nosem, rozglądając się za swoją zgubą.
Zaciskam zęby, kiedy dostrzegam słuchawkę przy stopie siedzącego po lewej pasażera. Odchrząkuję, żeby zwrócić jego uwagę, ponieważ żeby jej dosięgnąć, musiałabym uklęknąć w przejściu między naszymi miejscami i wsunąć mu dłoń pod nogi, a to byłoby trochę krępujące. Tyle że facet ma zamknięte oczy i też słucha muzyki.
Przygryzam wargę. Nie chcę robić kłopotu i mu przeszkadzać…
Ale chyba powinnam była to inaczej rozegrać, bo gdy kucam i wyciągam dłoń, gość nagle zaczyna się przeciągać, przy czym unosi nieznacznie kolano i przekręca się, uderzając mnie prosto w twarz. Upadam na tyłek obok fotela, łapiąc się za policzek, a brunet otwiera szybko oczy i patrzy w moim kierunku z zaskoczeniem.
– Co, do cholery? – mamrocze, wyjmując earpodsy z uszu.
Rozcieram skórę i odgarniam z twarzy brązowe kosmyki, czując, że jestem na granicy wybuchu. Mam dość tego dnia. Tak cholernie mam wszystkiego dość.
– Upadła mi słuchawka – mówię, wskazując na leżące pod stopami nieznajomego urządzonko. – Mogę ją bezpiecznie zabrać czy kopniesz mnie drugi raz?
Mężczyzna patrzy w dół, po czym podnosi słuchawkę, mierząc mnie przeciągłym spojrzeniem.
– Jeśli ładnie poprosisz, to obędzie się bez kopania. – Ma miękki, zmysłowy głos, w którym słychać delikatne rozbawienie.
Wstaję powoli i wyciągam dłoń, ale facet odsuwa własną poza mój zasięg.
– Nie słyszałem…?
– Proszę – cedzę przez zęby. – Oddaj mi tę pieprzoną słuchawkę albo zaraz ja cię kopnę i nie będzie już tak zabawnie.
Niewiele robi sobie z moich słów, bo uśmiecha się szeroko, a jego klatka piersiowa drży delikatnie od powstrzymywanego śmiechu. Mam tego dość, więc zbliżam się i próbuję zabrać mu urządzenie, jednak brunet wyciąga wysoko dłoń. Osiągam jedynie tyle, że klęczę przy jego fotelu, a mężczyzna nachyla się nade mną, spoglądając mi w oczy. Jego mają tak intensywnie niebieski kolor, że przeszywa mnie dreszcz.
– To było bardzo nieuprzejme – mruczy, wyginając kącik ust w górę. – Chyba nie oddam ci tej słuchawki.
Zaciskam wargi i mrużę powieki, a brunet śmieje się cicho, jakby rzucał mi wyzwanie. Ten seksowny, niski śmiech sprawia, że czuję mrowienie w całym ciele. Mój policzek owiewa ciepły oddech, wyczuwam w nim woń alkoholu, a do tego do mojego nosa dociera też delikatny, zmysłowy zapach męskich perfum, który osiadł na koszuli. Facet jest przystojny, to na pewno. Starszy ode mnie o kilka lat. Ten jednodniowy zarost, dołeczki w policzkach… Tak, podoba mi się. Chętnie zbadałabym dłońmi te jego szerokie ramiona, a potem przeniosła się niżej. No i mam dzisiaj naprawdę zły dzień, więc potrzebuję czegoś, co to zmieni. Potrzebuję rozładowania napięcia.
Dlatego postanawiam, że czas na inną taktykę.
– A jeśli bardzo, bardzo ładnie ci się za to odwdzięczę? – szepczę, posyłając mężczyźnie spojrzenie spod rzęs.
Niebieskie oczy ciemnieją, kiedy nieznajomy wpatruje się w moją twarz, a ja uśmiecham się lekko i nachylam bliżej. Prawie muskam jego usta własnymi. Moje serce bije teraz w szybszym rytmie, a po kręgosłupie wspinają się ciarki, gdy brunet łapie drugą dłonią mój podbródek.
– Wtedy może zmienię zdanie – odpiera.
Przy zetknięciu się jego palców z moją skórą rozchylam wargi, bo czuję, jakby kopnął mnie prąd. Cholera, jestem naprawdę podniecona, a nie wiem nawet, jak ten gość się nazywa. Ale w tej chwili mnie to nie obchodzi. Mam ochotę na rozluźnienie, a brunet zdaje się pragnąć tego samego, widzę to w jego spojrzeniu. I chociaż chyba kompletnie oszalałam, nie chcę się zatrzymywać. Jestem dorosłą kobietą, ten koleś to dorosły facet, chcemy tego samego. Proste równanie.
Podnoszę się więc powoli pod jego czujnym wzrokiem. Chcę bez słowa ruszyć w kierunku toalet, jednak na drodze staje mi stewardessa. Ta od sztucznego uśmiechu.
– Czy wszystko w porządku? – pyta.
Kręcę głową.
– Pan z fotela obok mnie ma jakiś problem – rzucam, wskazując irytującego gościa, który ponownie zajął miejsce po prawej. – Może sprawdzi pani, czy wszystko okay z jego siedzeniem?
Kobieta marszczy brwi, ale przytakuje, ruszając na drugą stronę. Natomiast ja odwracam się przez ramię i patrzę na bruneta. Puszczam do niego oko i kieruję się do toalety. Jest ciasna, bardzo ciasna, jednak trzeba sobie jakoś radzić, prawda?
Gdy drzwi za mną się otwierają, wciskam się w blat przy niewielkiej umywalce, a potem obserwuję w małym lustrze, jak mężczyzna przekręca blokadę i staje za moimi plecami. Przez chwilę po prostu wpatrujemy się w siebie bez słowa, niebieskie oczy koncentrują się na moich brązowych, aż odwracam się i popycham go na ścianę, po czym posyłam mu krzywy uśmiech i opadam na kolana. Na twarzy bruneta pojawia się drapieżny wyraz, kiedy rozpinam mu pasek spodni, a później sięgam w kierunku bokserek.
Po paru sekundach przesuwam palcem w górę po jego penisie, który twardnieje niemal od razu. Wyjmuję go z bielizny i ślinię dłoń. Mężczyzna łapie mnie za włosy, a ja nachylam się i biorę go w usta, delikatnie zaciskając palce. Wciąga gwałtownie powietrze, gdy liżę główkę szybkimi pociągnięciami, a potem już wkładam go głębiej i zaczynam ssać.
– Właśnie tak – dyszy. – Mocniej.
Zaczynam pracować dłonią, jednocześnie przesuwając ustami w górę i w dół jego fiuta, zaciskając wargi coraz bardziej, aż w końcu ssę mocno, ostro, dokładnie tak, jak chciał. Brunet wypycha biodra, jego główka uderza o tył mojego gardła, przez co krztuszę się lekko i muszę się odsunąć, by nabrać powietrza, on natomiast łapie mocniej moje włosy i zaczyna pieprzyć mnie szybkimi, gwałtownymi ruchami.
Unoszę wzrok. Mężczyzna patrzy z góry, nie odrywając ode mnie spojrzenia, którym przeszywa mnie na wylot. Ssę jeszcze mocniej, na co rozchyla wargi, oddychając coraz głośniej. W następnej chwili wysuwa się i szarpie mnie szybko w górę. Przełykam ślinę, ocieram usta, a później zostaję już odwrócona gwałtownym ruchem. Łapię się blatu przy umywalce, kiedy brunet niecierpliwym ruchem podwija mi sukienkę i odnajduje palcami moją łechtaczkę.
Wpatrujemy się w siebie w lustrze, gdy zaczyna ją masować. Czuję na tyłku jego erekcję i robię się jeszcze bardziej mokra niż wcześniej, a mężczyzna sięga drugą dłonią do kieszeni rozpiętych spodni. Przygotowany sukinsyn. Uśmiecham się kpiąco, na co mruży powieki i odsuwa się, by rozerwać opakowanie. Zakłada gumkę, po czym jest już znowu za mną. Dociska mnie do swojego twardego ciała, łapie w talii i znajduje się tuż przy moim wejściu.
– Jestem Max – mruczy. – Możesz krzyczeć moje imię, gdy będę cię pieprzył.
– Nie mogę, bo jeśli ktoś nas usł…
Urywam i jęczę przeciągle, ponieważ Max odsuwa materiał moich majtek i wbija się we mnie ostrym pchnięciem. Zaciskam palce na blacie, a mężczyzna obejmuje ciaśniej moją talię jedną ręką; drugą odnajdując znowu łechtaczkę. Zaczyna się nią bawić, pochylając mnie bardziej, by wbić się jeszcze głębiej. Piszczę cicho, kiedy ociera się o mój wrażliwy punkt.
– Max – szepczę – tak. Jeszcze raz…
Jego pchnięcia są mocne, wchodzi we mnie gwałtownie, a ja czuję budujące się we wnętrzu napięcie, które zdaje się rozchodzić mrowieniem po całym ciele. Wargi Maxa zasysają skórę na mojej szyi, męskie ciało napiera na moje i wciska mnie w umywalkę. To naprawdę szybkie i dzikie zbliżenie, ale wystarcza. Po następnym uderzeniu bioder o moje pośladki przepadam.
Prawie krzyczę imię mężczyzny, ale ten zasłania mi nagle usta dłonią. Przez to spomiędzy jego palców wydostaje się tylko mój przytłumiony jęk, dochodzę i drżę z przyjemności, która rozbija się we mnie i sprawia, że kolana mi miękną. Max szczytuje niemal w tym samym momencie, pulsując mocno, aż rozchodząca się po wszystkich moich kończynach rozkosz się przedłuża.
Odchylam głowę i opieram ją o twarde ramię, oddychając głośno, a Max chowa twarz w mojej szyi. Przez jakiś czas po prostu trwamy w tej pozycji, nie ruszając się, tylko trzęsąc pod wpływem orgazmu.
Potem mężczyzna się odsuwa. Patrzę ponownie w jego oczy odbijające się w lustrze, a on posyła mi krzywy uśmiech, po czym zdejmuje prezerwatywę i wyrzuca ją do kosza. Doprowadza się do porządku, poprawia spodnie w czasie, gdy ja obciągam materiał sukienki. Po chwili Max bez słowa wysuwa się z kabiny, więc zamykam za nim drzwi i uspokajam oddech.
Okay. To zdecydowanie pomogło mi uwolnić nieco napięcia i pozbyć się tego zdenerwowania, które towarzyszyło mi, odkąd podjęłam decyzję. Potrzebowałam takiej szybkiej odskoczni, a seks z przypadkowym facetem w toalecie samolotu… Nie żebym nie robiła w swoim dwudziestojednoletnim życiu innych głupot, jednak ta jest chyba najbardziej szalona. W końcu ciągle udawałam grzeczną dziewczynkę.
Moja babka sądziła, że kontroluje mnie w pełni, ale jej władza nie sięgała do studenckich imprez, po których też popełniłam kilka szybkich, pełnych satysfakcji błędów. Mimo wszystko niczego nie żałuję, bo nie uważam, by w tego typu jednorazowych przygodach było coś złego. Jeśli obie strony są dorosłe i się zgadzają, wszystko jest w porządku i nikomu nic do tego.
Wychodzę z toalety po dwóch minutach, gdy ogarniam się całkowicie. Napotykam spojrzenie stewardessy, która zaciska delikatnie wargi, chociaż posyła w moją stronę ten swój sztuczny uśmiech. Robi mi się głupio i rumienię się z zażenowania, więc mijam ją szybko, a potem zajmuję już swoje miejsce. Nie chcę wiedzieć, czy kobieta zdaje sobie sprawę z tego, co niedawno wydarzyło się w tamtej ciasnej kabinie.
Odpycham od siebie te myśli, odwracając się w kierunku Maxa. Wyciągam dłoń, na której mężczyzna kładzie słuchawkę, a później oboje zagłębiamy się w swoich fotelach i udajemy, że zupełnie do niczego między nami nie doszło.
I to mi pasuje.
Podgłaśniam muzykę, relaksuję się, a kiedy samolot ląduje, spokojnie czekam na bagaż. Nawet uśmiecham się lekko pod nosem, kierując w stronę wyjścia.
W sumie to może ten dzień nie jest aż taki zły. Uwolniłam się od babki, zacznę nowe życie po swojemu. Przeżyłam świetny seks. Od dzisiaj jestem w pełni panią swojego losu. Jak głupich decyzji bym od teraz nie podejmowała, to ja będę w pełni za nie odpowiadać, będę musiała przyjmować wszystko na klatę i sobie poradzić, a nie zgadzać się, by babka załatwiła za mnie sprawę.
Czas w końcu wziąć życie we własne ręce.
– Valary?
Unoszę głowę i zwalniam krok, gdy słyszę kobiecy głos. Odwracam się w kierunku jego źródła i dostrzegam wysoką blondynkę w dopasowanej sukience oraz malinowej marynarce. Kobieta spogląda na mnie z zaskoczeniem, a ja otwieram usta ze zdumienia.
To ja miałam zrobić siostrze niespodziankę, nie ona mnie.
Mijają nas ludzie, muszę poczekać, aż wreszcie udaje mi się wydostać z tłumu do stojącej z boku, niedaleko postoju taksówek Aleeshy.
– Co tu robisz? – odzywamy się równocześnie.
Aleesha zaczyna się śmiać. Podchodzi i zamyka mnie w uścisku, choć na jej twarzy widać ogromne zdziwienie. Moje zdenerwowanie daje o sobie znać ponownie, bo przecież przy ostatnim spotkaniu pięć lat temu powiedziałyśmy sobie naprawdę wiele niemiłych słów. Ale Lee chyba o tym nie pamięta. Ściska mnie mocno i przytula; ma ostre perfumy, nieco drażniące, jednak ja także ją obejmuję.
– Niespodzianka – mamroczę jej do ucha.
Siostra odsuwa się i mierzy mnie spojrzeniem swoich piwnych oczu.
– Boże, nic się nie zmieniłaś – rzuca.
– A ty się zmieniłaś całkowicie – odpowiadam z lekkim zdumieniem.
Chociaż widzę ją dopiero niecałą minutę, już dostrzegam, że wydaje się o wiele bardziej pewna siebie. Stoi wyprostowana, dumna i jak zawsze elegancka. To jej akurat zostało. Babka chciała nas przecież wychować na damy. Mimo że Lee uciekła wcześniej ode mnie, chyba nie wszystkie nawyki wykorzeniła. Ale blond włosy siostra ma krótsze, sięgają jej zaledwie brody, a nie pasa jak zwykle. Nosi też mocniejszy makijaż, więc gdyby sama się do mnie nie odezwała, pewnie przeszłabym obok i tylko przesunęła po niej wzrokiem. Poczułabym ukłucie, wiedziałabym, że znam tę kobietę, jednak nie skojarzyłabym jej z moją starszą o siedem lat siostrą.
– Co tu robisz? – pytamy znowu równocześnie.
Boże, jak mi jej brakowało.
– Przyleciałam do… ciebie – mamroczę wreszcie, biorąc głęboki wdech i przeczesując palcami brązowe włosy. – Ja…
Nie kończę, ponieważ przerywa mi dochodzący zza pleców aksamitny męski głos:
– Lee?
Sztywnieję i odwracam się, by napotkać niebieskie oczy Maxa, który spogląda na mnie z zaskoczeniem. Moja siostra staje obok i odchrząkuje.
– No tak. Ja czekam tu na Maxa – mówi, wskazując w jego kierunku. – Max, to moja siostra, Valary, o której ci kiedyś opowiadałam. Val, to Max. Mój narzeczony.ROZDZIAŁ 2
VAL
– Mamy sypialnię dla gości, w której możesz się zatrzymać – rzuca Lee, gdy wchodzimy do jej piętrowego domu. Odziedziczyła go po swoim ojcu.
Budynek wciśnięty między rząd innych, niewielkich, ciągnących się wzdłuż całej ulicy trochę się wyróżnia swoją jasną cegłą, a nie czerwoną jak w sąsiadujących domach, i jest też nieco wyższy niż dwa najbliższe. Wygląda elegancko, no i jest zaskakująco przestronny wewnątrz, a hałas od strony ulicy jak na razie nie wydaje się aż tak uciążliwy, jak można by się spodziewać. Stare, grube ściany chyba pozwalają też na jakiś zalążek prywatności. Może nawet nie będzie słychać każdego kroku mieszkających tuż obok sąsiadów, zwłaszcza że po prawej stoi większa kamienica z kilkoma mieszkaniami.
– Zaraz ci pokażę, co i jak. Pewnie jesteś zmęczona. – Lee odwraca się do Maxa i uśmiecha lekko. – Oboje jesteście.
Ja na pewno jestem na granicy nerwów, bo on zachowuje się tak, jakby nie pieprzył mnie trzy godziny temu w kiblu w samolocie. Podczas jazdy do domu zadawał uprzejme pytania i rozmawiał jak gdyby nigdy nic z moją siostrą. Swoją jebaną narzeczoną. Nie miałam pojęcia, że Aleesha się zaręczyła. Cholera, nie miałam pojęcia, że ma faceta. Zawsze wydawało mi się, że… Ale nieważne. Nie skupiam się na swoich głupich domysłach sprzed lat.
Moja siostra ma narzeczonego, z którym pieprzyłam się w samolocie.
Wzięcie życia we własne ręce i przyjęcie konsekwencji podjętych decyzji na klatę nagle przestaje być tak świetnym pomysłem.
Babciu, ratuj mnie.
– Chcesz się najpierw odświeżyć czy coś zjeść? – pyta Lee. – Bo mamy sporo do nadrobienia i jeszcze nie powiedziałaś, skąd ta nagła wizyta.
Przechodzę za nią jasnym przedpokojem. Max ze swoją torbą i moją walizką podąża kawałek za nami, przez co jestem ciągle spięta. Boże, ale ze mnie szmata. Przecież moja siostra nigdy mi tego nie wybaczy. Pojawiam się po tylu latach i to akurat ze mną zdradza ją jej facet. A tak w ogóle co z niego za zdradziecka świnia?
– Ja-jasne – odpowiadam niepewnie. – Chyba odświeżyć. I w sumie od rana nie miałam nic w ustach… – Max parska cicho, tak że tylko ja go słyszę. Odwracam się i patrzę na niego z przerażeniem, a potem się poprawiam: – N-nie jadłam nic w samolocie, więc kolacja też będzie super. Dzięki, Lee.
Siostra nie zauważa mojej niezręczności albo zrzuca ją na karb zmęczenia, a ja w tej chwili mam ochotę dosłownie zniknąć. Nie wiem, co się dokoła dzieje. Próbuję się skupić na Aleeshy, która uśmiecha się i otwiera ostatnie drzwi w małym korytarzu.
– To będzie twoja sypialnia – mówi, a później wskazuje pomieszczenie obok. – Tu jest łazienka. A po prawej… nasza sypialnia i jeszcze jeden pokój – dodaje.
Przytakuję sztywno, a ona odwraca się do Maxa.
– Zejdźcie do kuchni, gdy się odświeżycie. Odgrzeję wam jedzenie, okay?
– Jasne, słoneczko – odpowiada jej ta zdradziecka szuja. Potem patrzy na mnie. – Gdzie ci to położyć?
Odsuwam się w przejściu i wskazuję bezwiednie byle jaki kierunek. Max odkłada moją walizkę przy łóżku zasłanym kwiatową pościelą, po czym wychodzi. Obserwuję, jak Lee całuje go w policzek, rzucając, że czeka na dole, a później schodzi po schodach. Ja za to stoję niezręcznie w wejściu do sypialni i chcę coś powiedzieć, jednak Max już znika za drzwiami pokoju jego i Aleeshy.
Zaciskam pięści, odwracam się i rozglądam po wnętrzu własnego. Duże łóżko, które zdaje się mnie przyzywać i obiecywać chwilę zapomnienia, stoi przy ogromnym oknie wychodzącym na ulicę. Widzę stąd niewielki płotek oraz schodki prowadzące do domu. W sypialni jest oprócz tego mało miejsca, którego wystarcza ledwie na szafę, komodę i jeden fotel. Wszystko wygląda schludnie i idealnie, jakby Lee czekała na mój przyjazd, ale wiem, że to nie to. Pewnie do głosu doszedł jej perfekcjonizm, który babka wymuszała na nas obu od małego. Mimo że dzieli nas siedem lat, zawsze stawiała nam podobne wymagania, nic się nie zmieniło. Dopiero gdy Lee wyjechała, ja zaczęłam być kontrolowana bardziej, choć tego nie widziałam. A raczej udawałam, że nie widzę, prawda? Bo byłam wygodna i naiwna.
W końcu przejrzałam na oczy, ocknęłam się, chciałam zacząć od nowa.
I jak mi wyszło?
Przełykam z trudem ślinę, czując coraz mocniejsze wyrzuty sumienia. Nie mogę powiedzieć Aleeshy. Jeśli jej powiem, stracę ją ponownie. Ale jak mogę nie pisnąć słowa o tym, że jej facet ją zdradza? Ile oni właściwie ze sobą są? Skąd się znają? Czemu pieprzył się ze mną, skoro ona tu na niego czekała? Bez jaj, jestem ładna, mam niezłą figurę, jednak gdy ma się w domu kobietę taką jak moja siostra, nie szuka się numerków na boku. Gdy ma się drugą połówkę, w ogóle nie robi się takich rzeczy.
Przeczesuję brązowe włosy palcami, a potem kieruję się wreszcie do walizki. Zabieram kosmetyczkę i byle jakie ciuchy, z którymi ruszam do łazienki.
Okay. Wezmę prysznic i to wszystko przemyślę.
Muszę zacząć myśleć trzeźwo, bo odkąd wsiadłam do samochodu z Lee i Maxem, kompletnie się wyłączyłam. Zmęczenie i przerażenie nie pomagają. Ale jakoś to wszystko ogarnę. Mam być w końcu panią swojego losu.
Zanim zamykam za sobą drzwi, ktoś łapie szybko za klamkę i otwiera je szeroko. Max wsuwa się za mną do środka, nim zdążam zaprotestować. Otwieram usta, jednak mężczyzna nakrywa je dłonią i przyciska mnie do ściany tak błyskawicznie, że przez sekundę naprawdę jestem w szoku.
– Chyba musimy odbyć krótką pogawędkę, kotku – rzuca cicho, nachylając się nad moją twarzą. – Spotkaliśmy się dopiero na lotnisku, jasne? Nic się między nami nie wydarzyło.
Odpycham gwałtownie jego rękę, w moim wnętrzu narasta złość.
– Ty kłamliwy sukinsynie – syczę. – Nie zamierzam oszukiwać własnej siostry. Zdradziłeś ją! Tylko ze mną? Czy może…
– Naprawdę sądzisz, że pojawiasz się tutaj nagle po takim czasie, a ona uwierzy tobie? – przerywa mi z rozbawieniem, choć dostrzegam w jego oku jakiś przebłysk strachu. – Ufa mi. Jeśli piśniesz słowo, powiem Lee, że kłamiesz. Że próbowałaś się do mnie dobierać w samolocie, a ja cię odrzuciłem i dlatego chcesz się mścić. To mnie uwierzy. Ciebie przecież już nie zna.
Zagryzam wargi, analizując jego słowa.
– Jest moją siostrą. Oczywiście, że…
– Siostrą, którą nazwałaś zerem i powiedziałaś, że nie chcesz więcej widzieć. – Max unosi brwi. – Na pewno od razu wywali mnie z domu, a tobie podziękuje za zniszczenie jej życia.
– To było pięć lat temu! Nie wiedziałam, co mówię! – protestuję.
– Takich rzeczy się nie zapomina.
Patrzę na niego coraz bardziej wściekła i bezsilna.
– To był pierwszy raz? – pytam cicho. – Ile innych zdzir posuwasz za jej plecami?
Przechyla głowę w lewo.
– Czy ty właśnie sama zaklasyfikowałaś się do posuwanych przeze mnie zdzir?
Tak. Bo jestem zdzirą. Boże, czuję się jak totalnie zdradziecka szmata.
Nie uważam jednorazowego numerku za coś złego, jeśli obie osoby pragną szybkiej odskoczni, no i są wystarczająco dorosłe. Ale gdy jedna jest zajęta to zupełnie co innego. Nie zrobiłabym czegoś takiego, gdybym wiedziała, że Max kogoś ma. Tyle że to on zaczął ze mną flirtować, więc podjęłam grę i sądziłam…
– Odpowiedz mi – żądam, otrząsając się z myśli.
– To nie twoja sprawa, co robię i z kim. – Odsuwa się o krok. – To się nigdy nie wydarzyło. Tego seksu i tej rozmowy nie było, rozumiesz? Bo jeśli powiesz Lee cokolwiek, zniszczę cię. Nigdy więcej jej nie zobaczysz. A chyba przyjechałaś się pogodzić, co? Babcia cię wyrzuciła? – pyta z udawaną troską.
Popycham go mocno.
– Powiem jej wszystko. Trudno. Niech mnie znienawidzi, ale nie będzie przynajmniej…
W jego oczach pojawia się ponownie jakiś niespokojny błysk.
– To zniszczy też ją, ty tępa kretynko – przerywa mi chłodno. – Jej karierę, życie. Więc lepiej się zastanów. Bo gdyby nie ja, już dawno byłoby po Aleeshy. Powinnaś mi dziękować, że nadal jej nie zostawiłem.
Co za świnia.
– Ty pierdolona świnio! – Rzucam się na niego, jednak odpycha moje dłonie i łapie mnie mocno za szyję.
Jest cholernie silny, nie mam z nim szans. Moje długie paznokcie ledwo zarysowują jego skórę, kiedy przyciska mnie znowu do ściany w małej łazience.
– Uważaj na słowa, młoda. I zachowuj się. To mój dom.
– Dlaczego? – warczę, gdy puszcza moje gardło. – Dlaczego jej to robisz? Ona na to nie zasługuje i…
– Zupełnie nas nie znasz – stwierdza, a później rusza w kierunku drzwi. – Ale poznasz, jeśli chwilę zostaniesz, co? – Przesuwa spojrzeniem po moim ciele. – To może być bardzo ciekawe. Lubię taki dreszczyk emocji. Może przyjdę do ciebie dzisiaj w nocy i zabawimy się tak jak wcześniej?
– Po moim trupie – syczę. – Jeśli spróbujesz jeszcze położyć na mnie łapy, odetnę ci je i…
– Taka groźna – rzuca z rozbawieniem. – Och, to naprawdę będzie zabawa. Ostatnio zdecydowanie się nudziłem. Może zostanę od razu, co? Lee nie wejdzie na górę, daje nam czas na odświeżenie się. – Podchodzi znów bliżej, a ja cofam się pod samą kabinę prysznicową, gdy Max się nade mną nachyla i wciąga w płuca mój zapach. – Seksownie pachniesz. A jeszcze nie wiem, jak dokładnie smakujesz. Musimy to zmienić.
Uderzam go w twarz, nim łapie mnie znowu za nadgarstki. Rozciera policzek i zaczyna się śmiać.
– Jesteśmy kwita, ja też ci dzisiaj zrobiłem siniaka, co? – Potem wskazuje na moją szyję. – I nie tylko.
Mimowolnie podnoszę dłoń do skóry, a później patrzę w lustro i dostrzegam malinkę, którą zrobił w tym miejscu. Zalewa mnie chłodna furia; na policzki wypływa czerwień.
– Słodko – mówi Max, dotykając palcem rumieńców. Chcę go odepchnąć, ale nim mi się to udaje, mężczyzna łapie mocno mój podbródek. – Zostaw w nocy otwarte drzwi, kotku.
Potem mnie puszcza i wychodzi. Jeszcze przez chwilę stoję w łazience, oddychając ciężko i zaciskając pięści.
Nie tak wyobrażałam sobie przyjazd do siostry i próbę rozpoczęcia życia od nowa.
*
Kiedy schodzę do otwartej kuchni, Max i Lee rozmawiają swobodnie przy szarym kuchennym blacie. Brunet popija kawę z ciemnego kubka, a moja siostra krząta się przy szafkach, przygotowując talerze.
– …je mi się, że w przyszłym tygodniu powinno być w porządku.
– Myślisz? – Lee odwraca się do niego i dostrzega mnie w wejściu. – O, jesteś akurat na czas. Siadaj.
Spoglądam w kierunku Maxa, który unosi brew, posyłając mi wyzywające spojrzenie. Czy jestem tchórzem, jeśli zdecydowałam, że dopóki nie zrozumiem tego wszystkiego, nie powiem siostrze o tym, co zaszło? Może… może mężczyzna ma rację i to by ją zniszczyło? Nie tylko karierę, ale też życie? Nie wiem. Mam taki chaos w głowie, że nie chcę teraz o niczym myśleć. Nie mogę. Muszę… jakoś to przetrawić. Muszę wybadać, co bardziej zaboli moją siostrę – życie w kłamliwym związku czy poznanie prawdy Chcę sprawić jej mniejszy ból. I jestem też cholerną egoistką, bo zamierzam chronić własną dupę. Niby nie wiedziałam, jasne, jednak Max ma rację. Lee mi nie uwierzy, wiem to.
– Dzięki – mamroczę, zajmując miejsce naprzeciwko Maxa. Patrzę na niego bez wyrazu, po czym spoglądam na siostrę i unoszę głowę, gdy dociera do mnie przyjemny zapach pieczonej ryby. – Mmm. Co zrobiłaś?
– Trochę improwizowałam, bo nie spodziewałam się, że wpadniesz – przyznaje. – Ale mam nadzieję, że jakoś to wyszło.
Stawia przede mną talerz z łososiem, batatami i warzywami, a ja posyłam jej lekki uśmiech, który rzednie, kiedy siostra nachyla się nad Maxem i daje mu szybkiego całusa w usta. Później odwraca się po swoją porcję, a Max puszcza do mnie oko i łapie widelec. Mam ochotę wbić mu go w te ślepia.
– Więc… – zaczynam.
– Więc opowiadaj – mówi Lee, zajmując miejsce. – Co się stało? Co zrobiła, że w końcu uciekłaś? Bo zakładam, że nie przyjechałaś na wakacje w środku semestru, a ona o niczym nie wie?
Przygryzam wargę i spuszczam wzrok. Aleesha przyjęła mnie bez słowa, mimo tej kłótni pięć lat temu, i nie patrzy oceniająco, tylko wręcz ze współczuciem, a ja jestem zdzirą, którą posuwał jej narzeczony.
– Wiesz, jaka jest – odpowiadam z trudem. – I w końcu to do mnie dotarło.
Kiwa głową, wsuwając widelec z jedzeniem do ust.
– Czym przegięła? Też postawiła ci ultimatum, że albo zerwiesz kontakty z każdą osobą, która jej nie odpowiada, albo cię wydziedziczy?
Uśmiecham się nieznacznie.
– To postawiła mi trzy lata temu.
Aleesha unosi brwi.
– I co?
Wzruszam ramionami.
– Spotykałam się z nimi, gdy nie patrzyła.
– Mała Val zrobiła się niegrzeczna – rzuca siostra z błyskiem w oku. – No proszę.
Och, żebyś wiedziała.
Odchrząkuję.
– Ta, cóż…
– A tę malinkę też zostawił ktoś, kogo by nie zaakceptowała? – dopytuje.
Cholera.
– Mhm. – Pakuję sobie porcję jedzenia do ust. – Zdecydowanie.
Lee zaczyna się śmiać, a Max do niej dołącza, więc mrużę powieki i dodaję:
– Po dłuższym zastanowieniu i tak przyznałabym jej rację. Ten gość to prawdziwy skurwiel.
Ramiona Maxa tężeją. Moja siostra sięga po sok i nalewa go sobie do szklanki, po czym patrzy na mnie, poruszając brwiami.
– Ale chociaż miałaś z nim dobrą zabawę? Jeśli tak, to takie błędy da się przeżyć.
Zaciskam palce na sztućcach.
– Teraz mi niedobrze, gdy o tym pomyślę – stwierdzam.
– To może odstaw jedzenie – podpowiada Max. – Nie chcielibyśmy, żebyś się pochorowała, młoda. Albo po prostu nie myśl za wiele. Pewnie łatwo pójdzie.
Aleesha śmieje się pod nosem i szturcha go łokciem.
– Nie bądź wredny. – Patrzy na mnie. – Przepraszam za niego. Musisz się przyzwyczaić do jego poczucia humoru. To prawdziwy dupek. Ale potrafi się dobrze zachowywać, obiecuję.
Kiwam głową i odwracam wzrok, kiedy nakrywa jego dłoń własną.
– A wracając do babki… – odzywa się po chwili Aleesha.
Przełykam kolejny kęs jedzenia.
– Wolałabym do niej nie wracać – mówię szczerze, patrząc siostrze w oczy. – Wiem, że miałaś rację i byłam głupia, naiwna i ślepa. Powinnam była wyjechać z tobą, gdy mi to zaproponowałaś i nie dać się tak kontrolować. I nie mówić tego wszystkiego. Serio tego żałuję, Lee.
Nastrój się zmienia, ale kiedy wyrzucam z siebie choć część tego, co ciąży mi na sercu, i to od lat, oddycham nieco z ulgą.
– Ja też powiedziałam kilka nieprzyjemnych rzeczy – odpiera w końcu moja siostra. – Zapomnijmy o tym. Żadna z nas nie mówiła poważnie. Najważniejsze, że wreszcie przejrzałaś na oczy i tu jesteś. – Uśmiecha się. – Co cię popchnęło do ucieczki?
Chyba nie odpuści. Wzdycham głośno, a potem wyduszam z siebie:
– Chciała mnie wydać za mąż.
Brwi Aleeshy podsuwają się w górę, Max też spogląda w moim kierunku ze zdziwieniem, a później oboje zaczynają się śmiać.
– Ale to nie jest nic dziwnego – stwierdza Lee. – Przecież po niej można się tego od razu spodziewać…
– Wybrała go, zaaranżowała wszystko, zaplanowała mi nawet, kiedy mam zajść w ciążę, żeby pojawiły się wnuki – przerywam, próbując nad sobą panować. – Powiedziała, że chce je zobaczyć jak najszybciej, więc ślub będzie za miesiąc, potem mam się pieprzyć z Reidem i przerwać studia, żeby spokojnie donosić ciążę i zająć się przez pierwszy rok naszym wspaniałym domkiem, który wybuduje mi obok swojego.
Przez chwilę przy stole panuje cisza, aż w końcu Lee odsuwa krzesło i rusza w kierunku salonu połączonego z kuchnią.
– Potrzebujemy czegoś mocniejszego – rzuca przez ramię.
– O tak. Nawet nie wiesz, jak cholernie tego potrzebuję – mamroczę.
Unoszę wzrok i napotykam spojrzenie Maxa. Tym razem mężczyzna nie posyła mi żadnego kpiącego uśmieszku.
– Pojebana akcja – odzywa się. – A płeć bobaska też ci wybrała czy była tak łaskawa, że zdałaby się na los?
Wzruszam ramionami.
– Chłopiec – odpowiadam beznamiętnie. – Dziewczynka powinna pojawić się dopiero po roku, inaczej babka byłaby bardzo rozczarowana.
Max wybucha śmiechem, a w tym czasie wraca moja siostra, która stawia na blacie trzy szklanki i napełnia je brunatnym alkoholem.
– Za kochaną babcię – mówi, unosząc szkło do toastu.
Wypijamy whiskey, po czym bez słowa łapię butelkę i dolewam jeszcze.
– A kim w ogóle był ten gość? – pyta Max.
Moje ramiona sztywnieją, opróżniam znowu szklankę. Pojawia się mocne pieczenie, przez które się krzywię, jednak sprawia, że odsuwam od siebie myśli o tym psycholu Reidzie.
– Nikim. – Zsuwam się ze stołka. – Dzięki za jedzenie, Lee. I za to, że mnie przygarniecie na kilka dni. Obiecuję, że znajdę sobie… nie wiem, jakąś pracę. I wyniosę się, gdy…
– Przestań. Możesz tutaj zostać, ile chcesz, prawda, Max? – Aleesha wchodzi mi w zdanie.
Max przytakuje z krzywym uśmiechem.
– Jasne. Nie mam nic przeciwko. To twoja siostra.
Nie mam nawet sił, by się na niego znowu wściekać.
– Dzięki – powtarzam. – Poukładam sobie to wszystko i… coś wymyślę. Ale teraz chyba serio muszę się położyć, bo padnę na twarz. Wybaczycie mi?
– Leć. Śpij dobrze. Dokończymy rozmowę jutro – zapewnia Aleesha.
Kiwam głową.
– Dobranoc – mamroczę.
A później wspinam się po schodach, kieruję do sypialni i zatapiam w miękkiej pościeli. Nim odpływam w sen, zrywam się jeszcze na nogi, przekręcam klucz w zamku i dopiero wtedy pozwalam sobie odpocząć.