- promocja
- W empik go
Zakochaj się, Julio - ebook
Zakochaj się, Julio - ebook
Autorka pełnych emocji książek - "Garść pierników, szczypta miłości" oraz "Obudź się, Kopciuszku" przedstawia nowy, zimowy bestseller! Piękna sceneria polskich gór i wzruszająca opowieść o miłości jak z bajki - takie historie pisze tylko Natalia Sońska!
Julia jest nauczycielką w jednym z krakowskich liceów. Młoda i ambitna, cieszy się wśród uczniów szacunkiem oraz sympatią. Dziewczyna ma złote serce, a dla swoich wychowanków jest w stanie zrobić wszystko, nawet narazić własną reputację!
Jakub realizuje się życiowo i zawodowo – jego firma deweloperska prężnie się rozwija, a narzeczona – Dagmara – wydaje się wymarzoną partnerką. Mimo to Jakub odczuwa pewien niedosyt i pustkę. Przypadkowe spotkanie z Julią na jednym z górskich szlaków wywoła lawinę zdarzeń. Czyżby Jakub odnalazł prawdziwą księżniczkę? Czy drogi tych dwojga zejdą się na zawsze?
Morał z tej opowieści może płynąć tylko jeden – szlachetne i dobre serce zawsze zwycięży fałsz i dwulicowość innych…
Kategoria: | Obyczajowe |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-7976-774-8 |
Rozmiar pliku: | 911 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Tego dnia w sali matematycznej jednego z krakowskich liceów panowała pełna skupienia cisza. Od czasu do czasu przerywało ją tylko skrzypienie szkolnych ławek lub westchnienia uczniów zerkających nerwowo na zegar wiszący nad drzwiami. Przyczyną tej pełnej napięcia atmosfery były zapisane na białej tablicy zadania i wzory. Ostatni sprawdzian przed końcem półrocza (i tym samym jedna z ostatnich okazji na poprawę oceny semestralnej) przez tydzień spędzał sen z powiek grupie znajdujących się tu teraz młodych ludzi. Część z nich walczyła o poprawny wynik każdego zadania, podczas gdy niektórzy od piętnastu minut nie zapisali ani cyferki. Zamiast tego wpatrywali się w okno, wiercili na krześle lub usiłowali zajrzeć w kartkę kolegi z ławki. Julia Konarska tymczasem pochylała się nad sprawdzianami poprzedniej klasy i kątem oka obserwowała swoich uczniów. Widziała, jak Edyta Barańska ukradkiem chowa ściągę do rękawa, jak Janek Izdebski rysuje na marginesie arkusza abstrakcyjne wzory kotłujące się zwykle tylko w jego głowie i jak Dorota Pawlik z mozołem wykonuje ostatnie obliczenia. Uśmiechnęła się pod nosem, po czym zerknąwszy na zegar, wstała zza biurka i powolnym krokiem przeszła się po pracowni, potęgując napięcie u tych uczniów, którzy pomyśleli o ściąganiu.
Gdy dzwonek obwieścił koniec lekcji, jedni odetchnęli z ulgą, inni westchnęli z niezadowoleniem.
– Dobrze, moi kochani, sprawdziany zostawcie na ławkach. Aha, w domu proszę rozwiązać zadania od jeden do dziesięć ze strony dwudziestej – powiedziała głośno Julia i wróciła do biurka, by spakować swoje rzeczy. Podczas upragnionej przerwy planowała zaszyć się w pokoju nauczycielskim.
– Pani profesooor… A może dzisiaj bez zadania? Już się i tak wysililiśmy… – rozległo się z końca sali.
– Zaraz sprawdzę, jak ty się wysiliłeś, Adam – odparła z uśmiechem, rozpoznając po głosie swojego najlepszego ucznia.
– Ponegocjujmy! – poprosił ktoś inny.
– Nie ma mowy. Do matury zostały niecałe cztery miesiące, musicie ćwiczyć. Każde z was zdaje rozszerzoną, a nie mam zamiaru później się za was wstydzić.
– Tylko dzisiaj…
– Jeszcze jedno jęknięcie i dostaniecie pięć dodatkowych zadań, a jutro na dzień dobry zrobię z nich kartkówkę – powiedziała, podparłszy się pod boki, i rzuciła groźne spojrzenie w głąb klasy.
Nikt więcej nie odważył się zaprotestować.
Uczniowie opuszczali salę, rzucając w jej stronę smętne „do widzenia”, na co Julia tylko pokręciła głową i zabrała się za zbieranie prac. Gdy doszła do ławki, przy której siedziała Edyta, czerwonym długopisem napisała na marginesie jej kartki: „Na maturze nikt nie przymknie oka na Twoje ściągi, warto się pouczyć” i dorysowawszy na końcu zdania uśmiech, spakowała sprawdzian razem z innym do teczki oznaczonej symbolem IIIb. Przed wyjściem jeszcze raz omiotła wzrokiem salę, zabrała laptop i zamknąwszy drzwi na klucz, raźno ruszyła w stronę pokoju nauczycielskiego.
Julia była nauczycielką z powołania. Choć czasami miewała chwile zwątpienia, szczególnie gdy niepokorni uczniowie dawali jej w kość, na duchu zawsze podnosiła ją myśl, że ci młodzi ludzie też potrafią walczyć o swoje i że nie pozwolili się do końca otumanić tym wszystkim aplikacjom do smartfonów i innym technologicznym nowinkom. Do gmachu liceum, w którym uczyła, zawsze wchodziła uśmiechnięta i pełna energii, mogłaby na palcach jednej ręki policzyć gorsze dni, kiedy to szkoła wydawała jej się jedynie przykrym obowiązkiem. Praca dawała Julii ogromną satysfakcję, a świadomość tego, że przekazuje swoim uczniom wiedzę, która z pewnością przyda im się w przyszłości, napawała ją dumą.
Choć Julia była młodą nauczycielką – dopiero w tym roku miała skończyć dwadzieścia osiem lat – cieszyła się ogromnym autorytetem wśród uczniów. Stawiała na luźne, koleżeńskie relacje, ale jej podopieczni wiedzieli, że jeśli chodzi o naukę, nie mogą liczyć na taryfę ulgową. Matematykę traktowała bardzo poważnie i tego samego oczekiwała od nich. Nic więc dziwnego, że dyrektor powierzył jej wychowawstwo zaraz po pierwszym roku pracy. Julia od razu związała się emocjonalnie ze swoją klasą – wiedziała, że tych młodych ludzi zapamięta na długie lata.
Swoją pogodą ducha Julia zadziwiała nie tylko uczniów, ale też grono pedagogiczne. Wszedłszy do pokoju nauczycielskiego, przywitała się radośnie ze wszystkimi, po czym nalała sobie kawy z ekspresu i usiadła przy dużym stole tuż obok jednej z polonistek, starszej, bardziej doświadczonej koleżanki po fachu.
– Jeszcze cię zmęczy ta praca, zobaczysz. Dopiero zaczynasz, więc masz pasję i siły, ale za kilka lat wspomnisz moje słowa – stwierdziła polonistka na widok uśmiechniętej twarzy Julii. – Ta… dzicz – wskazała drzwi, zza których jak na zawołanie dobiegła salwa gromkiego śmiechu – wyciągnie z ciebie wszystkie soki, wyzuje cię z sił, wyssie całą twoją energię, aż stracisz chęć do życia – zakończyła patetycznie i westchnęła.
– Pani Helenko, wezmę sobie do serca te słowa, będę się jednak starała, by do tego nie doszło – odparła z uśmiechem Julia, po czym zamieszała czarną kawę.
Uwielbiała jej smak: czysty, gorzki, bez grama cukru czy domieszki mleka. Zaciągnęła się aromatem świeżego napoju i z rozkoszą zatopiła w nim usta.
– Złuda – odcięła się polonistka. – Myślisz, że ja taka nie byłam? W podskokach pędziłam do szkoły, z radością prowadziłam lekcje! Myślałam, że nie ma przyjemniejszej pracy! Ale po czterdziestu latach użerania się z tymi młokosami, znienawidziłam to swoje powołanie.
– Ale mimo to od czterdziestu lat pracuje pani w zawodzie i z tego, co wiem, nie wybiera się pani na emeryturę – usłyszały za plecami głos Darka, wuefisty, który nie wiadomo kiedy pojawił się w pokoju nauczycielskim.
Obie gwałtownie się odwróciły. Julia uśmiechnęła się pogodnie na powitanie, pani Helena zaś w odpowiedzi machnęła ręką i rzuciła:
– Przyzwyczajenie…
– A mnie się wydaje, że tylko tak sobie pani narzeka, a naprawdę nie wyobraża sobie życia bez tych dzieciaków, szkoły i oczywiście nas. – Darek wziął się pod boki i z uśmiechem czekał na kolejną ripostę polonistki.
Pani Helena dała jednak za wygraną. Podniosła się powoli z krzesła i rzuciwszy leniwe „co wy, młodzi, możecie wiedzieć”, ruszyła w stronę stolika z herbatą. Darek zajął więc wolne miejsce obok Julii, rzucił „jak leci”, po czym – zanim zdążyła odpowiedzieć – przeszedł szybko do rzeczy:
– Za dwa tygodnie zaczynają się ferie.
– Nie musisz mi o tym przypominać, nie tylko uczniowie czekają na chwilę odpoczynku – odparła Julia wesoło.
– Zdaję sobie z tego sprawę – zaśmiał się – a to nie było przypomnienie, tylko wstęp. Wpadliśmy na pomysł, ja i inni wuefiści, żeby zabrać dzieciaki w góry na kilka dni. Wiem, że maturzyści zwykle nie jeżdżą na wycieczki, bo powinni każdą wolną chwilę poświęcać na naukę, ale może wyjątkowo zaproponowałabyś wyjazd swojej klasie, może chcieliby na kilka dni wyskoczyć w Tatry, przewietrzyć głowy? Wydaje mi się, że to całkiem niezły pomysł.
– Nie sądzę… Oni naprawdę muszą przysiąść fałdów… – zaoponowała bez przekonania Julia.
– Tak jak mówiłem, to cztery, góra pięć dni. Większość z nich i tak gdzieś się wybierze na ferie, nie łudźmy się, że cały wolny czas spędzą z nosami w książkach.
– A jakaś inna klasa? Może jakaś pierwsza lub druga?
– Myśleliśmy raczej o zebraniu chętnych z całej szkoły.
– To ile wy chcecie mieć osób?! Nasza szkoła liczy przeszło sześciuset uczniów!
– Mamy ograniczoną liczbę miejsc…
Julia zmrużyła oczy i przez dłuższą chwilę przyglądała się Darkowi.
– Brakuje wam ludzi, by wyjazd doszedł do skutku – stwierdziła nagle i wyprostowała się.
– No brakuje kilku… nastu. Proponowaliśmy młodszym klasom, ale większość uczniów ma już plany, kilkoro się zgłosiło, kilkoro się zastanawia. Uderzam do każdego wychowawcy, nie myśl sobie, a że twoja klasa jest wyjątkowo otwarta na takie propozycje…
– I przez to być może za mało uwagi poświęca nauce…
– Nie przesadzaj, mają całkiem niezłe oceny, są na drugim miejscu w szkole! Rzadko się zdarza, by klasa maturalna miała tak wysoką średnią. Może należałoby jakoś ich za to nagrodzić?
Julia zamyśliła się. Może rzeczywiście powinna rozważyć propozycję Darka? Skoro to ma być ogólnoszkolna wycieczka, i tak nie powstrzyma swoich uczniów, jeśli się o niej dowiedzą i zechcą pojechać. Zgodziła się więc porozmawiać z nimi w czasie najbliższej godziny wychowawczej.
– Tylko wiesz, będziesz musiała pojechać jako opiekun… – dodał cicho Darek.
– Co takiego?!
– Obstawiam, że zabierzemy sporą grupkę twoich uczniów, chyba nie zostawisz ich bez nadzoru? – przeszedł do mocnych argumentów.
– O tym nie było mowy!
– Jeszcze!
– I każdy wychowawca, którego uczniowie zdecydują się na wyjazd, będzie miał obowiązek im towarzyszyć?
– Każdy sympatyczny wychowawca, którego taki wyjazd nie… zmęczy. – Darek przypochlebnie wyszczerzył zęby w szerokim uśmiechu, po czym nachylił się i półgłosem dodał: – No chyba nie wyobrażasz sobie, że pani Helenka pójdzie z nami w góry…
Oboje spojrzeli na tęgą polonistkę i mimo sympatii, jaką darzyli panią Helenę, zaśmiali się cicho.
W tym samym momencie usłyszeli przenikliwy, metaliczny dźwięk dzwonka obwieszczającego koniec przerwy.
– Przemyśl to. – Darek puścił do Julii oko, po czym wstał i ruszył w stronę drzwi.
Pozostali nauczyciele też zaczęli, z mniejszym lub większym entuzjazmem, wychodzić na swoje lekcje. Julia miała teraz okienko, mogła więc w spokoju przejrzeć sprawdziany, dzięki czemu planowała zabrać mniej prac do domu. Przeliczyła się jednak, bo chwilę po tym, jak pokój nauczycielski opustoszał, rozdzwonił się jej telefon komórkowy.
– Wiem, że masz teraz okienko! Czekam pod twoją szkołą i zabieram cię na kawę. Mam same rewelacje! – usłyszała rozentuzjazmowany głos przyjaciółki, gdy tylko odebrała połączenie. Spojrzała na niedopitą czarną kawę i westchnęła ciężko.
– Miałam właśnie…
– Popracujesz w domu, muszę się z tobą zobaczyć! – weszła jej w słowo Ola.
Julia westchnęła raz jeszcze, gdy usłyszała dźwięk zakończonego połączenia. Podeszła do okna; zobaczywszy na parkingu samochód Oli, pokręciła głową, rzuciła okiem na sprawdziany, po czym chwyciła płaszcz wiszący na wieszaku przy drzwiach i wyszła z pokoju nauczycielskiego.
Gdy tylko pchnęła drzwi wyjściowe, poczuła na twarzy chłodny powiew wiatru. Zacisnęła mocniej pasek wełnianego płaszcza i szybkim krokiem ruszyła w stronę samochodu Oli. Stłumiony rytm najnowszego hitu z listy przebojów tętnił już kilka metrów przed autem, a kołysząca się w jego takt Ola była czymś bardzo rozentuzjazmowana.
– Co to za rewelacje? – zapytała Julia, gdy tylko zatrzasnęła za sobą drzwi pojazdu.
– O nie, kochana, najpierw kawa – odparła Ola i ruszyła w stronę wyjazdu z parkingu.
– Mam tylko czterdzieści pięć minut. A teraz nawet już mniej. – Julia spojrzała na zegarek.
– Spokojnie, zdążymy. Nie takie rzeczy robi się w ciągu czterdziestu pięciu minut.
Julia rzuciła Oli upominające spojrzenie, gdy ta wyszczerzyła zęby w wymownym uśmiechu.
Zatrzymały się przy Świętej Anny, jednej z uliczek odbiegających od krakowskiego rynku. Ich ulubiona kawiarnia była oblegana o każdej porze dnia, magia tego miejsca po prostu przyciągała gości. Weszły do ciepłego pomieszczenia, pocierając zmarznięte ręce. Gdy zauważyły, że ich ulubione miejsce na małej antresoli przy oknie jest wolne, wymieniły radosne spojrzenia. Od razu zamówiły rozgrzewającą, korzenną kawę i odwiesiwszy płaszcze, rozsiadły się w wygodnych, miękkich fotelach.
– No, to teraz mów. O co chodzi, co jest tak ważne, że aż cała podskakujesz, gdy o tym myślisz? – zapytała Julia, podczas gdy jej przyjaciółka z uśmiechem wertowała menu.
Ola popatrzyła na nią, teatralnie zamknęła kartę i położywszy na niej dłonie, zaczęła stukać palcami o okładkę. Przebiegły uśmiech nie schodził jej z twarzy.
– Wiesz, że Jacek rozstał się z Agatą? – rzuciła w końcu.
Julia spuściła wzrok i zaczęła nerwowo skubać haftowaną serwetkę przykrywającą stolik. Nim się odezwała, wzięła głęboki wdech.
– A po co mi o tym mówisz? – zapytała, nie patrząc na przyjaciółkę.
– Nie ucieszyło cię to? – Ola była wyraźnie zawiedziona. – Nie ułożył mu się ten romansik… Myślałam, że cię to trochę podbuduje.
– Co miałoby mnie podbudować? Nie jestem osobą, która się cieszy z cudzego nieszczęścia.
– Ona z twojego cieszyła się bardzo.
– Ale ja nie jestem Agatą. Nie jestem kobietą, która buduje swoje szczęście na cudzym nieszczęściu… O ile tak to można nazwać w naszym przypadku…
– To znaczy?
– To rozstanie dużo mi dało. I otworzyło mi oczy. W pewnym stopniu powinnam być im chyba wdzięczna…
– Nie wierzę, że to mówisz! Twoja bardzo bliska koleżanka odbiła ci narzeczonego, a ty mówisz, że jesteś jej za to wdzięczna?! Nigdy nie słyszałam większej bzdury.
– Trzeba dostrzegać to, co pozytywne, w każdej sytuacji, nawet najbardziej beznadziejnej. – Julia wzruszyła ramionami i z uśmiechem spojrzała na zdziwioną przyjaciółkę.
Tak naprawdę jednak wcale nie było jej do śmiechu. Jacek przez ponad pół roku zdradzał ją z koleżanką z pracy. Pech chciał, że tą koleżanką była bardzo dobra znajoma Julii jeszcze z liceum. To właśnie ona przedstawiła jej Jacka – razem studiowali, a później odbywali aplikację w tej samej kancelarii. Nigdy jednak nie przeszło Julii przez myśl, że mogłoby ich łączyć coś więcej niż stosunki służbowe, nic na to nie wskazywało. Do czasu, gdy pewnego dnia Julia, by zrobić Jackowi niespodziankę urodzinową, urwała się wcześniej z pracy i pojechała do kancelarii. Chciała zabrać go na wycieczkę za miasto, on już jednak świętował – właśnie z Agatą. Przyłapała ich w dość jednoznacznej sytuacji – całowali się namiętnie, oparci o biurko we wspólnym gabinecie, zdejmując kolejne części garderoby. Niewykluczone, że gdyby Julia weszła do biura nieco później, natknęłaby się na jeszcze pikantniejszą scenę.
Julia była zdruzgotana, ale postanowiła, że nie da tego po sobie poznać. Z podniesioną głową patrzyła, jak jej były narzeczony pakuje walizki i zamyka za sobą drzwi ich wspólnego dotąd mieszkania. Jacek wiedział, że Julia ponad wszystko ceni zasady moralne, a jedną z nich była właśnie wierność. Nigdy nie szanowała osób, które ulegają pokusom. Dlatego Jacek – nie zaprzeczając ani przez chwilę, że wina leży po jego stronie, ale też nie walcząc o ich związek – honorowo oddał Julii wszystko, na co razem zapracowali. Zaraz zresztą związał się ze swoją kochanką, Julia zaś po kilku trudnych miesiącach w pełni stanęła na nogi, oddając się całkowicie pracy.
– Nie jesteś ciekawa, skąd to wiem? – wyrwała ją z zamyślenia Ola.
– Niespecjalnie.
– Dziś rano w sądzie spotkałam Paulinę, aplikantkę z ich kancelarii, wszystko mi opowiedziała. – Ola zignorowała odpowiedź Julii. – Podobno Agata zwolniła się z pracy z dnia na dzień. Paulina nie wie, o co dokładnie poszło, ale reagują na siebie wręcz alergicznie.
– Ponawiam pytanie, po co mi o tym mówisz?
– Żebyś wiedziała! Ma pajac za swoje!
– W ogóle mnie to nie interesuje. To już nie jest moja sprawa ani moje życie. Przejdźmy może do przyjemniejszych tematów – ucięła Julia, po czym uśmiechnęła się do kelnerki, która właśnie przyniosła im kawę.
Co prawda jej myśli jeszcze przez kilka chwil krążyły wokół Jacka i nie potrafiła skupić się na tym, co mówiła do niej Ola, dyskomfort ten był jednak ledwo odczuwalny. Pogratulowała sobie w myślach, że tak dobrze idzie jej zapominanie.
– Julka! A jednak ruszyła cię ta wiadomość!
– Ani trochę.
– Więc wróć na ziemię. Pytałam o coś.
– Powtórz proszę, rozpłynęłam się nad tą pyszną kawą… – Julia przymknęła oczy, upijając łyk rozgrzewającego napoju.
– Pytałam, jakie masz plany na ferie. Może wyskoczyłybyśmy na narty? Kilka dni w Alpach dobrze by ci zrobiło, oderwałabyś się od tych dzieciaków.
– Jadę w Tatry – odparła Julia szybko, samą siebie zaskakując tą odpowiedzią. W tej chwili podjęła decyzję o wyjeździe, co do którego jeszcze niecałą godzinę wcześniej miała duże wątpliwości.
– W Tatry? Przecież polskie stoki są przepełnione, nie da się swobodnie jeździć! No ale niech ci będzie…
– Olka, jadę na wycieczkę szkolną. Darek, nasz wuefista, organizuje obóz zimowy w Zakopanem i zaproponował, żebym zabrała swoją klasę. Jadę tam więc nie na narty, tylko jako opiekun.
Ola zamrugała szybko. Wiedziała, jaką radość sprawiało jej przyjaciółce nauczanie, ale nie mogła zrozumieć, dlaczego Julia wolny czas, który mogłaby spędzić na alpejskich stokach, zdecydowała się poświęcić pilnowaniu nieokiełznanej młodzieży!
– Naprawdę chcesz pracować w czasie dwutygodniowych ferii?
– To nie do końca będzie praca… Po prostu spędzę z moimi uczniami czas w górach. Poza tym to nie będą dwa tygodnie, a kilka dni.
– A może chodzi o tego wuefistę? Jak mu tam, Darka? – Ola zmrużyła oczy.
– Już ci się coś roi…
– Nic mi się nie roi! Co to za Darek? I czemu zaproponował wyjazd właśnie tobie?
– I jeszcze kilku innym nauczycielom! Nie doszukuj się podtekstów! Za długo chyba nie miałaś faceta, bo wszędzie widzisz dwuznaczności… Nie tylko ja pojadę jako opiekun na ten obóz.
– Co nie zmienia faktu, że zmarnujesz czas na pilnowanie dzieciaków z buzującymi hormonami, zamiast zadbać o własne! No ale jak chcesz, ja wybieram się na narty, czy ci się to podoba, czy nie. – Ola udała obrażoną i ostentacyjnie zamieszała kawę.
Julia wiedziała, że plany urlopowe Oli zmienią się jeszcze kilkakrotnie, nie skomentowała więc tej wypowiedzi. Jako że jej przyjaciółka uparcie milczała, zamyśliła się, rozmyślając o wyjeździe w góry, na który właśnie się zdecydowała. Nagle odkryła, że nie może się go już doczekać.
Ciąg dalszy w wersji pełnej