- promocja
- W empik go
Zakochane Las Vegas - ebook
Zakochane Las Vegas - ebook
Las Vegas nigdy nie zasypia. W mieście grzechu pieniądze, seks i luksus zawrócą w głowie każdemu.
Ruth nie miała łatwego dzieciństwa. Po śmierci czułej i opiekuńczej matki została sama z ojcem wychowującym ją twardą ręką. W dorosłym życiu związki z mężczyznami jedynie mocniej raniły już i tak krwawiące serce, bo gorące uczucie szybko zastępowały kontrola, przemoc i manipulacje.
Kiedy pojawił się Nicolas, Ruth uwierzyła, że jeszcze może być szczęśliwa. Zrezygnowała z pracy, sprzedała mieszkanie i z małą walizką przyleciała do Las Vegas. Miasta, które miało być jej nowym domem, i mężczyzny, który obiecał kochać ją ponad wszystko. Kiedy nie pojawił się na lotnisku, Ruth podejrzewała najgorsze. Kolejny mężczyzna zabawił się jej życiem. Co tak naprawdę się stało i czy kobieta da sobie radę sama?
„Zakochane Las Vegas” to mieszanka niebezpiecznych sytuacji, hazardu, miłości ponad wszystko i ekscytujących doświadczeń seksualnych.
Kategoria: | Romans |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-272-4997-5 |
Rozmiar pliku: | 1,1 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Ruth
Mój ojciec nie należał do opanowanych mężczyzn. Ten zamknięty w czterech ścianach zwolennik dawnej polityki Hitlera i Trzeciej Rzeszy pluł jadem na prawo i lewo. Wyzywał nie tylko mnie, swoją jedyną córkę, ale też zmarłą żonę, wszystkich sąsiadów, z którymi miał kiedykolwiek kontakt, polityków, księży, a nawet samego Pana Boga. Nie byłam pewna, czy to przez nienawiść do ludzi, czy raczej przez głęboko skrywaną nienawiść do samego siebie. Chyba to pierwsze, bo z jego bezsensownych wypowiedzi emanowało samouwielbienie. On był ideałem, ja nierobem, nieukiem, grubasem, mazgajem, śmierdzielem i wrzodem na dupie.
– Co ty masz, gówniaro, innego do roboty poza nauką? – przywitał mnie pewnego pięknego czerwcowego popołudnia, po tym jak odebrał telefon od mojej wychowawczyni. Niedawno skończyłam jedenaście lat. To miał być pierwszy rok szkolny ukończony bez wyróżnienia. Pierwszy rok bez mamy.
– Odpowiesz mi czy mam cię pierdolnąć w ten zakuty łeb?
– Uczyłam się – wydukałam.
Ojciec najwyraźniej zapomniał, że od kilku miesięcy zmuszał mnie do przejęcia wszystkich obowiązków w domu. Po powrocie ze szkoły gotowałam, sprzątałam, prałam, prasowałam, zmieniałam pościel, robiłam zakupy. On przecież nie mógł tego robić, bo był domniemanym inwalidą. Trzy lata temu stracił pracę, bo chlał, a po miesiącu pierdzenia w stołek postanowił naprawić cieknący od miesięcy zlew. Ponoć poślizgnął się na szmince mamy, przez co najwyżej obił sobie kość ogonową. On jednak uważał, że trwale utracił możliwość chodzenia. Jakaż szkoda, że żaden lekarz nie potwierdził jego teorii, przez co nigdy nie dostał od rządu nawet marki. Za to mamie robił wyrzuty do samej śmierci. Oczerniał ją i mówił, że to przez nią utracił męskość i nie jest już w stanie zająć się własną rodziną. Przez jej bałaganiarstwo stał się inwalidą. Mama zmuszona była do podjęcia pracy na dwóch etatach, żeby nas utrzymać. Nie wierzyła moim słowom, iż wielokrotnie nakryłam ojca na swobodnym chodzeniu po pokoju. Nazywała to moją dziecięcą wyobraźnią i niestrudzenie harowała, robiąc wszystko wokół mojego ojca nieroba. Po jej śmierci rząd przyznał nam rentę i to tylko dlatego, że byłam nieletnia.
– Gówno się uczyłaś! – wykrzyknął i uderzył pięścią w stół. – Gdybyś się uczyła, miałabyś wyróżnienie na świadectwie, a nie na dupie – stwierdził. – Przynieś – nakazał.
Wiedziałam, co to oznacza.
– Tato, nie, proszę – błagałam.
– Przynieś! – ryknął. – A jak jeszcze będziesz dyskutować, to oberwiesz podwójnie.
Popłakałam się jak za każdym razem, kiedy podawałam mu starą grzałkę wiszącą na haczyku przy drzwiach w kuchni. Szlochałam, wysuwając spod stołu taboret i kładąc się na nim. Krzyczałam, kiedy kolejne piekące uderzenia cienkiego kabla raniły moje pośladki i uda. Tamtego dnia nie miałam na sobie rajstop, więc z kilku razów popłynęła krew, brudząc moją jedyną wychodną spódniczkę.
Tak właśnie wyglądało moje życie – aż do szczęśliwego zakończenia, czyli dnia tragicznej śmierci ojca. Nie zdążył nawet podnieść się z wózka, kiedy jadący z prędkością stu dwudziestu kilometrów na godzinę pijany kierowca mercedesa uderzył w ścianę monopolowego, dosłownie odrywając mu nogi. Obaj zginęli na miejscu.
Po jego śmierci zajęła się mną babcia, mama mojej mamy. Kiedy zamieszkałam z nią w Berlinie, miałam piętnaście lat, ukończoną szkołę podstawową i ogromny kompleks nieudacznicy.1
Ruth
Ponad sto trzydzieści tysięcy podróżujących każdego dnia, powierzchnia użytkowa dwa tysiące osiemset akrów, restauracje, kawiarnie, maszyny z przekąskami, setki osób personelu i pośród tego ja, głośno zanosząca się płaczem z bezradności. Musiałam wyglądać przerażająco, skoro każda mijająca mnie osoba odwracała wzrok w drugą stronę. Amerykanie to pogodny i bardzo pomocny naród, jednak w obliczu łez nawet oni wymiękają. Kiedy pękłam, ludzi już nie obchodziło, że mam ku temu poważne powody. Na szczęście nikt tutaj nie znał mojej historii. Historii życiowego pechowca, popychadła, worka treningowego, kosza na najgorsze odpady, popielniczki, do której można splunąć, wiadra pomyj. Chyba dostatecznie przybliżyłam obraz swojej osoby. Jak na dziewczynę z wielkiego miasta przystało, dzisiaj po raz kolejny okazałam się cholernie naiwna. Wprawdzie nie pierwszy raz dałam się omamić facetowi i naprawdę nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego, zważywszy na moje wcześniejsze doświadczenia. Jednak skala bezmyślności, jaką się teraz wykazałam, biła na głowę moje wcześniejsze dokonania.
Nicolasa poznałam przez aplikację Messenger. Zostawił na moim koncie krótką wiadomość: „Hi”. Taką samą wysłał zresztą do dziesiątek innych dziewczyn, których profile go zainteresowały. Jak się później okazało, jedynie ja byłam na tyle zdesperowana, by na tę wiadomość odpowiedzieć. Od tamtej chwili wszystko potoczyło się w zawrotnym tempie. Rozmawialiśmy godzinami, wysyłaliśmy sobie tysiące wiadomości tekstowych, flirtowaliśmy, chodziliśmy na wirtualne randki i uprawialiśmy wirtualny seks. Nigdy wcześniej nie siedziałam przed laptopem z rozłożonymi nogami, ręką pieszcząc intymne partie ciała i obserwując, jak facet, którego nigdy nawet nie spotkałam, na moich oczach wali konia. Fakt, inteligencją to ja nie grzeszę. Wystarczyłoby, żeby Nicolas włączył nagrywanie, a następnie załadował moje popisy na stronkę z filmikami porno. Wtedy mogłabym pochwalić się nie tylko łatką desperatki, ale też dziwki. Oczywiście w tamtej chwili uważałam, że to seksowne zachowanie wyzwolonej kobiety. Tej samej, która po pół roku wirtualnej znajomości z przypadkowo poznanym w internecie facetem postanowiła złożyć wypowiedzenie w pracy, sprzedać odziedziczoną po zmarłej babci kawalerkę w centrum Berlina, spakować najlepsze ciuchy do walizki i przylecieć do Stanów Zjednoczonych. Rząd amerykański przyznał mi wizę turystyczną na sześć miesięcy. Co potem? Tego jeszcze nie wiedziałam. Tym właśnie sposobem znalazłam się na międzynarodowym lotnisku w Las Vegas, od czterech godzin próbując dodzwonić się do rzekomego ukochanego, który miał okazać się mężczyzną innym niż wszyscy. Dlatego właśnie puściły mi nerwy. Tym razem miało być inaczej. Tym razem miało zakończyć się pieprzonym happy endem, a nie kolejną spektakularną porażką, w których jak na swoje dwadzieścia sześć lat miałam już ogromne doświadczenie.
– Cześć, dlaczego tak źle wyglądasz? – usłyszałam łagodny, kobiecy głos, a podnosząc głowę, najpierw dostrzegłam lekko kościste stopy w beżowych butach od Louboutina, następnie jeansy z dziurami na obu kolanach i prawym udzie, nieprzyzwoicie szczupłą talię opiętą czarnym T-shirtem od Armaniego, a na końcu usta wypukłe od zastrzyków z kwasem hialuronowym i idealne blond fale, które opadały na ramiona śniadej piękności. Kobieta miała co najmniej dziesięć lat więcej niż ja, ale ani urodą, ani figurą, a już tym bardziej aparycją nie dorównam jej nawet za milion lat. Typ kobiety, do której strach się odezwać, bo zabija samym wzrokiem. Co tu dużo gadać, była po prostu zjawiskowa.
– Wiesz, że to nieładnie ignorować osoby, które zadają ci pytanie? – ponownie usłyszałam jej głos.
– A czy wiesz, że nieładnie obrażać innych? Trochę kultury. – Czy ja powiedziałam to głośno? Ja? Największa ofiara losu?
Prawą ręką dotknęłam czoła, żeby upewnić się, że nie mam gorączki. Spanikowana, ponownie spojrzałam na niewzruszoną moim komentarzem kobietę, która najwyraźniej nadal czekała na odpowiedź. Nagle tuż za plecami usłyszałam oklaski – zbliżała się do nas kolejna osoba. Odwróciłam się i dostrzegłam drugą kobietę, całkowite przeciwieństwo mojej rozmówczyni.
Proste, na pozór nijakie włosy, porcelanowa skóra, silnie kontrastująca z nią ciemna oprawa oczu, idealnie zaokrąglona sylwetka opięta czarną, dżersejową sukienką, srebrne sandałki na niskim obcasie i najcudowniejszy na świecie uśmiech. Była po prostu piękna i biło od niej ciepło, ale nie tylko za sprawą wyglądu – jakby jej czyste serce biło blaskiem prosto z piersi. Nawet lekko zaokrąglony brzuszek, świadczący raczej o przebytej ciąży niż obecnym stanie błogosławionym, nie ujmował jej urody. Moja świętej pamięci babcia nazwałaby ją aniołem.
– W końcu trafiłaś na równą sobie – powiedziała piękność, zbliżywszy się do nas. – Jestem Alicja – przedstawiła się, wysuwając w moją stronę dłoń z nienagannym manicure’em.
Spojrzałam na własne dłonie i obgryzione paznokcie, teraz jeszcze ubrudzone tuszem do rzęs i łzami. Wytarłam rękę o koszulkę i choć czułam wstyd, dołączyłam do uścisku. Alicja, jak mi się przedstawiła, wcale nie wydawała się obrzydzona moją lepką od potu i łez dłonią.
– Ruth – odpowiedziałam krótko.
Kobieta, nie puszczając mojej dłoni, usiadła tuż obok. Wpatrywała się we mnie z troską, ale grzecznie, nie okazując nadmiernego współczucia, czego teraz bym chyba nie zniosła.
– Ruth – zaczęła – nie pytam, co się stało, bo możliwe, że to nie moja sprawa, jednak wyglądasz na osobę, która potrzebuje pomocy. Powiedz mi, proszę, co możemy dla ciebie zrobić? Jesteś tutaj sama czy z rodziną? – zapytała.
– Sama – odpowiedziałam, choć nie było to najmądrzejsze posunięcie. Z moim życiowym pechem było możliwe, że w tej właśnie chwili wpatrywałam się w oblicza dwóch seryjnych morderczyń. – Sama – powtórzyłam, jakbym tylko czekała, aż ktoś udusi mnie w wannie, po czym poćwiartuje moje ciało i szczątki zamrozi w lodówce. – Przyleciałam do chłopaka, ale nie odbiera moich telefonów.
– A jak długo jesteście razem? – zapytał druga kobieta, ta, która jako pierwsza do mnie podeszła.
– Emma. – Alicja zwróciła się z reprymendą do swojej koleżanki, która tylko ostentacyjnie przekręciła oczami i opadła na ławkę po mojej drugiej stronie.
– No co? Skoro mamy jej pomóc, to powinnyśmy poznać jak najwięcej faktów. Kto wie, czy jutro nie obudzę się z pustą torebką.
– Emmaaa! – Alicja syknęła, przygryzając przy tym zęby.
– W porządku – zapewniłam. – Mnie przed chwilą przeszła przez głowę myśl, że jesteście seryjnymi morderczyniami, czyhającymi na takie zagubione jak ja osoby. – Znów wypowiedziałam na głos coś, co naprawdę powinnam zachować tylko dla siebie. – Poza tym nie potrzebuję pomocy, poradzę sobie – zapewniłam życzliwszym już tonem.
Emma wybuchnęła gromkim śmiechem.
– Zmieniam zdanie, już ją lubię – stwierdziła, po czym wstała i bez tłumaczenia skierowała się do stojącej obok maszyny z napojami i przekąskami.
– Nie przejmuj się moją przyjaciółką. Wychodzi za mąż i chyba ten fakt trochę ją przerasta – wytłumaczyła Alicja, nadal ściskając moją dłoń.
– Nic się nie stało – zapewniłam. – Spójrz na mnie, twoja przyjaciółka ma całkowitą rację, wyglądam koszmarnie. – Wysunęłam rękę z dłoni Alicji i przemoczoną łzami serwetką ponownie przetarłam oczy. Alicja podała mi czystą chusteczkę i grzecznie odwróciła wzrok w drugą stronę, bym mogła bez skrępowania się wysmarkać. Natychmiast to zrobiłam, bo zapchany nos ledwie pozwalał mi oddychać.
– Posłuchaj, Ruth. Wierzę, że jesteś silną kobietą i spokojnie dasz sobie radę w tej trudnej sytuacji. Na lotnisku jest wi-fi, więc z łatwością zarezerwujesz sobie hotel, a jedna z czekających na zewnątrz taksówek cię tam zawiezie. W pokoju będziesz mogła odpocząć i na spokojnie wszystko przemyśleć albo poczekać na rozwój zdarzeń. Nadal możesz próbować dodzwonić się do swojego chłopaka i zostawić mu wiadomość na każdej platformie, przez którą się wcześniej kontaktowaliście – podsuwała pomysły. – Powinnaś rozważyć też możliwość, że zdarzył się nieszczęśliwy wypadek i twój chłopak trafił do szpitala.
Racja, czemu ja o tym wcześniej nie pomyślałam, tylko od razu założyłam najgorsze?
– Jest też szansa, że z radości, że się z tobą spotka, upił się wczoraj z kolegami i zgubił telefon – kontynuowała Alicja. – Możliwości jest wiele, w końcu to Las Vegas – tłumaczyła jak małemu dziecku.
Nie miałam wątpliwości, że Alicja była nie tylko piękną, ale też mądrą i pełną empatii kobietą. Powinnam coś odpowiedzieć albo przynajmniej przytaknąć, ale zamiast tego patrzyłam na nią jak cielę na malowane wrota. – Jest też kolejna opcja – Alicja nie odpuszczała – możesz dołączyć do nas. Przylecieliśmy tutaj we czwórkę. Ja, mój mąż Mark i Emma z narzeczonym Sebastianem. Mamy wynajęty ogromny penthouse¹, więc spokojnie znajdzie się tam dla ciebie wygodna kanapa albo nawet osobny pokój. Nie jestem do końca pewna, jak to wygląda w środku, bo wszystko wybierał mój mąż, ale jak go znam, miejsca będzie w nadmiarze.
– A gdzie on teraz jest? – zapytałam, choć miejsce pobytu jej męża w tej całej historii było chyba najmniej znaczące.
– Razem z Sebastianem odbierają samochody z wypożyczalni – wytłumaczyła.
– I jak? Mamy kolejną towarzyszkę zabawy? – zapytała Emma, wracając do nas z trzema kubkami parujących napojów.
Sięgnęłam po jeden z wdzięcznością i natychmiast upiłam spory łyk gorącej, słodkiej czekolady. Byłam wyczerpana płaczem i poczuciem bezradności.
– Nie mogę stać się dla was ciężarem i zepsuć wam zabawy moimi problemami. Sama wpakowałam się w kłopoty i…
– Nuuuudaaaa. – Emma przerwała moją próbę grzecznego wykręcenia się z tej szczodrej oferty. Alicja znów spiorunowała przyjaciółkę wzrokiem.
– Jesteś zdenerwowana i rozbita. Gdyby nie to, nie proponowałybyśmy ci spędzenia nieokreślonego czasu w towarzystwie obcych osób. Jestem jednak przekonana, że samotność jedynie pogorszy twoje samopoczucie – wyjaśniła Alicja. – Zróbmy więc tak: dzisiejszą noc spędzisz z nami albo wynajmiemy dla ciebie osobny pokój, jednak na tyle blisko, żebyś czuła, że masz wsparcie. Jeśli jutro twój chłopak się odezwie, rozstaniemy się ze świadomością, że wszystko zakończyło się pomyślnie. Gdyby jednak facet się nie pojawił, na spokojnie i bez emocji zadecydujesz o tym, co robić dalej.
– No? Jak będzie? – wtrąciła się Emma, wyraźnie zniecierpliwiona. Raczej nie należała do opanowanych osób.
– Ale wasi faceci – zaczęłam niepewnie – mogą nie być zachwyceni moim towarzystwem.
Kobiety spojrzały na siebie, po czym radośnie się roześmiały.
– Poznasz ich, to zrozumiesz, jak bardzo są wyluzowani – zapewniała Alicja.
Powinnam odmówić. Przekonać je, że dam sobie radę, że mój chłopak na pewno za chwilę się do mnie odezwie. Mogłam nawet upozorować rozmowę telefoniczną, a później pójść za wskazówkami Alicji, wynająć pokój w podrzędnym hotelu, wyspać się i jutro na spokojnie przemyśleć sprawę. Może faktycznie stało się coś złego i Nicolas wcale mnie nie wystawił. Rozmawialiśmy zaledwie dobę temu. Cieszył się na mój przylot, sam wyszedł z propozycją zamieszkania razem. Niemożliwe, żeby był aż taki okrutny i zabawił się moim życiem. Oczywiście, że nie. To ze zmęczenia zaczęłam pisać czarne scenariusze. Byłam wyczerpana lotem i rozczarowana faktem, że Nicolas nie pojawił się na lotnisku. Nie myślałam logicznie.
– Pojadę z wami – zgodziłam się bez względu na konsekwencje. Alicja na pewno nie była złą osobą. Musiałam zaufać tym kobietom. Ten ostatni raz zachować wiarę w ludzi.
– No nareszcie – wykrzyknęła Emma. – Zbierajmy się natychmiast, bo po niemal dobie spędzonej w samolotach jedyne, na co mam teraz ochotę, to gorąca kąpiel w towarzystwie mojego napalonego narzeczonego.
– Cieszę się bardzo – zapewniła Alicja, zakleszczając mnie w delikatnym uścisku i ignorując niewybredny komentarz przyjaciółki.
– Tylko skorzystam z toalety, żeby chociaż trochę doprowadzić się do porządku – powiedziałam.
– Dobrze – zgodziła się Alicja. – Pomóż Ruth, a ja w tym czasie zadzwonię do Marka – zwróciła się do przyjaciółki.
Ku mojemu zaskoczeniu Emma nie zaprotestowała. Podniosła małą torebkę stojącą nieopodal i chwyciwszy mnie za rękę, poprowadziła w stronę toalet. Odwróciłam się jeszcze w stronę Alicji, by dostrzec, jak z uśmiechem na twarzy rozmawiała z mężem przez telefon.3
W samo południe maszerowałam głównym bulwarem Las Vegas w towarzystwie dwóch piękności, z których jedna kipiała elegancją, a druga zwracała na siebie uwagę niczym króliczek Playboya. Poza tym doszłam do wniosku, że kobiety, którym nie narzucono limitu na wydatki, to czyste zło. Miałam wrażenie, że Emma nie potrafi wyjść ze sklepu bez kupienia w nim choćby jednej rzeczy. Do tego chyba nie muszę nadmieniać, że każda kosztowała przynajmniej połowę mojej miesięcznej wypłaty w Niemczech. Kobieta tłumaczyła, że w Dubaju wszystko jest znacznie droższe.
– Twoje dłonie wyglądają paskudnie – stwierdziła Emma, siłą ciągnąc mnie do przebrzydle ekskluzywnego salonu piękności w hotelu Caesars Palace. Nie winiłam jej za bezpośredniość, nawet nie odbierałam tego jako obrazy. Od dziecka obgryzałam paznokcie i nigdy nie dbałam, by nałożyć na nie choćby bezbarwny lakier.
Jednak zrobiło mi się naprawdę głupio, kiedy uprzemy recepcjonista poinformował o konieczności rezerwacji, a Emma zamiast odpuścić, chwyciła mnie za rękę i bezpardonowo pomachała mu moimi paskudnymi palcami przed nosem. Co gorsza, argument zadziałał. Pół godziny później siedziałam ze stopami w marmurowej misce, a wyjątkowo atrakcyjna Meksykanka nakładała żelową masę na moje krótkie płytki, nadając im przyzwoity kształt i niezłą długość. Kolejne upokorzenie przyszło, kiedy piekielnie drogi zabieg okazał się zostać opłacony przez moje towarzyszki. Podobnie jak bilet na High Roller czy pływanie gondolą w kompleksie hotelowym Venetian.
– Mnie też ktoś kiedyś podał rękę i to dzięki niej wspięłam się tutaj, gdzie teraz stoję – tłumaczyła Alicja. – Korzystaj z dobroci losu. Jesteś jeszcze młoda, masz czas, by odkryć własną wartość, ale też na tyle dojrzała, by nie pozwolić rozumowi zamknąć się w klatce kompleksów. Zasługujesz na wszystko, co dzisiaj otrzymałaś.
Wiedziałam, że to nieprawda. W oczach Alicji byłam odbiciem jej własnych wyobrażeń o drugim człowieku. Ona wszędzie widziała piękno i kolory. Nie znała mroku, w którym żyłam dotychczas. Nie spotkała Franza, Brunona, Oscara ani żadnego z tych bezimiennych mężczyzn, którzy latami opluwali moją godność. Nie znała mojego ojca.
– Dziewczyny! – wykrzyknęła Emma, zanim stanęła przed nami w najcudowniejszej sukni ślubnej, jaką kiedykolwiek widziałam. Była długa do ziemi, po całej długości opinała jej szczupłą sylwetkę. Przyozdobiono ją milionem kryształów, które jakimś cudem trzymały się na miejscu, i wykończono satynowym ogonem. Z daleka wyglądała, jakby nie miała rękawów, a skóra Emmy sama z siebie się mieniła. Dopiero z bliska można było dostrzec cienką siateczkę i uczepione do niej drobne kryształy. – Chyba znalazłam idealną sukienkę – stwierdziła z zachwytem w oczach. Nie spodziewałam się po Emmie takiego wyboru. Raczej czerwonej mini, spod której wylewałby się jej obfity biust.
– Wyglądasz przepięknie. – Alicja była zaskoczona jej wyborem tak samo jak ja.
– W końcu wychodzę za mąż i aż do śmierci czeka mnie życie w monogamicznym związku – stwierdziła żartobliwie Emma. – Czas zacząć przyzwyczajać się do standardów, robić tylko to, co wypada, i w końcu nauczyć się szczerze uśmiechać do teściów.
Kobiety spojrzały na siebie wymownie, po czym się zaśmiały. Nie miałam odwagi wypytywać o szczegóły.
*
Kiedy miasto, które ponoć nigdy nie śpi, zalało się blaskiem sztucznego światła, zmęczone zakupami wybrałyśmy się na kolację. Odpuściłyśmy sobie nawet wjazd na replikę paryskiej wieży Eiffla. Chyba nigdy nie spędziłam tak intensywnego dnia. Do tego co kilka minut spoglądałam na telefon, w nadziei, iż na ekranie wyświetli się połączenie przychodzące od Nicolasa. Wciąż nurtowały mnie pytania na temat ślubu Emmy i Sebastiana. W zasadzie myślałam o tym, odkąd się o nim dowiedziałam. Gdzie są ich rodzice? Nie chcieli uczestniczyć w tak ważnym dniu swoich dzieci? Do tego kobieta nie wydawała się zachwycona teściami. Gdyby nie fakt, że oboje byli majętni, pomyślałabym, iż chodzi o współczesny mezalians. Może więc różnica wieku? Kiedy w końcu zdobyłam się na odwagę i zadałam to pytanie, odpowiedź okazała się bardzo sensowna. Zaskoczyła mnie jednak historia ich związku.
Otóż Emma i Sebastian zaczęli się niezobowiązująco spotykać jakieś pięć lat temu. W tym samym czasie, kiedy rozpoczął się romans Alicji i Marka, choć ci drudzy bardzo szybko stanęli na ślubnym kobiercu. Pomimo luźnej relacji, raczej opartej na szalonym seksie, jak się wtedy wydawało, związek przetrwał ponad dwa lata. Pod koniec zaczęło robić się poważnie, a Sebastian coraz mocniej angażował się uczuciowo. Niestety dzieliło ich piętnaście lat, a jego rodzina coraz mocniej nalegała na ślub Sebastiana z córką któregoś wpływowego znajomego. On jednak konsekwentnie odmawiał, przez co wybuchały kolejne kłótnie rodzinne. Ponoć widniała nad nim groźba wydziedziczenia. Wtedy to Emma, starsza od mężczyzny, zgadzając się z opinią jego rodziców, podjęła decyzję. Zmieniła numer telefonu i wyleciała z Dubaju, nikomu o tym nie mówiąc, nawet Alicji. Biznes zostawiła pod opieką zaufanej pracownicy. Przez sześć miesięcy ukrywała się na Sri Lance, ciesząc się długim urlopem, którego nie miała od dnia otwarcia pierwszego salonu piękności. Liczyła, że przez ten okres Sebastian w końcu się złamie i pójdzie za radą rodziców, zacieśniając więzy biznesowe jego rodziny z wpływami innej, równie potężnej. Tak się jednak nie stało. Po miesiącu wyczekiwania na powrót ukochanej chłopak postanowił wziąć życie w swoje ręce. Opuścił rodzinną firmę i zamieszkał w wynajmowanym przez Emmę apartamencie, do którego miał swoje klucze. Początkowo zaangażował się w rozwój restauracji Marka, ale ponieważ nie była to jego branża, szybko się poddał i zatrudnił w firmie, która stanowiła bezpośrednią konkurencję dla biznesu jego rodziny. Rodzice Sebastiana byli wściekli, ale kiedy w końcu zdali sobie sprawę, że ich syn potrafi samodzielnie stanąć na nogi, zaprzestali wszelkich prób manipulowania jego życiem. Poprosili tylko o powrót do rodzinnej firmy. Mężczyzna w końcu miał wolną rękę, ale jego dziewczyny nadal przy nim nie było. Mijały kolejne tygodnie, a on cierpliwie czekał. Kilka miesięcy później w końcu usłyszał dźwięk przekręcanego zamka w drzwiach. To była Emma. Zrozumiawszy, że Sebastian prawdziwie ją kocha, nie miała innego wyboru i pozwoliła sobie ponieść się uczuciu, które tak długo trzymała na wodzy. Przez następne dwa lata ciężko pracowali nad rozwojem jej biznesu, rozbudowując mały salon piękności i przekształcając go w sieć luksusowych centrów urody. Jej oferta zabiegów upiększających rozszerzyła się o porady dietetyczne, konsultacje ze stylistą modowym, a nawet karnet do klubu fitness. Za dwa miesiące ma się odbyć huczny ślub Emmy i Sebastiana w wakacyjnej posiadłości rodzinnej mężczyzny na południu Francji. Oni jednak chcieli najpierw zrobić to po swojemu. Stąd właśnie ślub w Las Vegas. Tylko oni, świadkowie i szalona zabawa do białego rana.