Zakochane Zakopane - ebook
Zakochane Zakopane - ebook
Najsłynniejszy górski kurort zimą aż kipi życiem. Roi się w nim od amatorów rozrywek i używek, można także zauważyć wytrwałych bywalców tatrzańskich szlaków. Spragnieni odmiany mieszkańcy wielkich aglomeracji, amatorzy białego szaleństwa, regularni turyści, a także debiutanci na zakopiańskich deptakach – w Zakopanem spotkacie całą plejadę barwnych postaci.
Co stanie się, gdy drogi ich wszystkich przetną się na gwarnych Krupówkach, a serca zabiją jeszcze mocniej na hasło: Zakochane Zakopane?! A wszystko przez jedną akcję promocyjną, w której wygraną był tygodniowy pobyt w Willi pod jodłami dla zakochanych...
Co z tego wyniknie? Czy miłość można wygrać w konkursie?
Zakochane Zakopane – tam zdarzyć może się wszystko!
Kategoria: | Obyczajowe |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-8075-589-5 |
Rozmiar pliku: | 875 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Małe kłamstewka
1.
Narty wyglądały przepięknie i zostały dostarczone przesyłką kurierską do biura, gdy Majka wróciła z lanczu. Odwinęła prezentowy papier (tak, tak, były upominkiem od jej chłopaka, Krzyśka), potem rozdarła karton i zaczęła się w nie wpatrywać ponuro.
– Wspaniałe. – Pola wstała od swego biurka i podeszła obejrzeć. – Zazdroszczę ci. Ja nie zmieniałam sprzętu od pięciu lat, trudno mi nazbierać kasę. Ale te są po prostu super. Czytałam o takich. Mają powłokę ze specjalnego włókna, chyba z dodatkiem grafenu…
No jasne. Gdy Pola się rozkręciła, mogła tak bez końca. Mądralińska. Pracowały obie w biurze jako asystentki, ale Majce zawsze się wydawało, że to Pola gra tu pierwsze skrzypce. Niesprawiedliwie. Owszem, była inteligentna i dużo wiedziała o świecie, czytała te swoje czasopisma z różnych dziedzin, ale w pracy liczy się przecież coś więcej. Inny rodzaj wrażliwości – tak przynajmniej napisano w poradniku o odnoszeniu sukcesu w biznesie, który był dla Majki ostatnio jak Biblia. Nie zamierzała, tak jak koleżanka, poprzestać na posadzie asystentki, tylko pójść znacznie wyżej. Zostać zastępcą kierowniczki, a potem, kto wie, kto wie… Gdy się jest zdolnym, szybko się człowiek uczy, a w dodatku ma taką prezencję…
– Gdzie będziesz jeździła? – Pytanie Poli wyrwało ją z tych rojeń, które zresztą zupełnie odbiegły od kwestii nart i powędrowały w stronę marzeń o świetlanej przyszłości, co nawiasem mówiąc, zdarzało się Majce coraz częściej.
Skrzywiła się, bo akurat ten temat był jej nie na rękę.
– Krzysiek chce mnie zabrać po świętach na deski do Austrii – wypaliła głosem, w którym nie było śladu radości.
Koleżanka spojrzała na nią w zdumieniu. Jak to, nie cieszy się? Od przeszło dwóch miesięcy nie mówiła o niczym innym, tylko o fantastycznym facecie poznanym przez Tindera. Choć Pola zawsze uważała, że takie randki za pomocą internetowej aplikacji to nic dobrego, bo trafia się jedynie na zboczeńców i żonatych szukających przygody na jedną noc, Majce udało się wyłowić skarb. Złotą rybkę spełniającą nie trzy, a każde życzenie. Ta to miała szczęście. Po prostu niewiarygodna farciara – czego się dotknęła, wszystko jej wychodziło. Istny król Midas w spódnicy – każdą rzecz zamieniała w złoto, a właściwie w korzyść dla siebie. Trudno się zresztą było dziwić: Majka urzekała swoją świeżą urodą – wielkie oczy, długie proste włosy, zawsze starannie podwinięte na końcach, nieśmiały uśmiech ślicznie wykrojonych warg. Nie było faceta, który by nie padł przed nią na kolana, zatem nie dziwiło, że zrobił to Krzysiek, mężczyzna co prawda z czterdziestką na karku, ale za to lekarz, z ustaloną pozycją.
– Lubię starszych – wyjaśniła jej Majka, gdy Pola zagadnęła o tę, bądź co bądź, sporą różnicę wieku. – Zresztą Krzysiek nie jest żadnym starym zgredem: dba o siebie, jest wysportowany. Poza tym ma świetną pracę i perspektywy.
– No proszę. I nie przeszkadza mu, że ty jesteś tylko asystentką? – rzuciła koleżanka, właściwie bez złych intencji, mimo iż drażniło ją to ciągłe przechwalanie się nowym chłopakiem. Pan doktor, choć stary, nie miał właściwie żadnych wad. Piękny dom, samochód, idealna kariera z widokami na posadę dyrektora swojego szpitala.
Majka przygryzła wargi. W tym właśnie był problem: nie przyznała się Krzyśkowi, że jest zatrudniona na takim stanowisku. Odrobinę naciągnęła prawdę, bo przecież nie można powiedzieć, że skłamała. Już niedługo będzie tą kierowniczką, tak jak mu powiedziała, i to naprawdę było takie niewinne, nic nieznaczące kłamstewko. Można uznać, że delikatnie wyprzedziła bieg wypadków. Zresztą, jeśli się w coś bardzo wierzy, to szanse ziszczenia marzeń od razu rosną. Tak przynajmniej mówił wspomniany poradnik o biznesowych sukcesach. Trzeba sobie nieustannie wizualizować punkt docelowy i wytrwale do niego dążyć. A jakaż może być lepsza afirmacja od deklarowania, że się chce zostać kierowniczką? Właściwie, że już się nią jest?
– A gdzie do Austrii? Byłam dwa lata temu w Hintertux. Nie wiem, czy masz pojęcie, ale tam można jeździć na nartach przez cały rok. – Pola znowu się odezwała i kolejny raz wyrwała Majkę ze swoich myśli.
– Nie wiem, gdzieś w Tyrolu – odpowiedziała nieuważnie.
– Hintertux też jest w Tyloru. Może lodowiec Pitztal? To dopiero fantastyczne miejsce, istny narciarski raj. Jako ciekawostkę powiem, że znajduje się tam najwyżej położona kawiarnia w Tyrolu, wzniesiona na wysokości ponad trzech tysięcy czterystu metrów. Widoki stamtąd są bajeczne.
Oczywiście, Pola Wszystkowiedząca. Zaraz poda rozkład lotów do Innsbrucku i prognozę pogody na najbliższe dwa tygodnie. Majka była rozdrażniona, ale koleżanka jakby tego nie zauważyła, tylko dalej podziwiała narty.
– Nie sądziłam, że ty uprawiasz ten sport. Nigdy nie mówiłaś – zwróciła się nagle do Majki, mierząc ją spojrzeniem.
Ta aż się wzdrygnęła. No właśnie. To był ten problem, który powodował jej irytację, a nawet złość na Polę. Majka nie umiała jeździć na nartach. Może kiedyś w dzieciństwie coś tam próbowała, ale się zniechęciła, kiedy nie mogła utrzymać równowagi. Potem zadecydowała, że nauczy się jeździć na snowboardzie. To w końcu nowocześniejsze i stroje dużo bardziej trendy. Podobali się jej snowboardziści. Ewidentnie był to sport dla młodych, wesołych i wyluzowanych, takich, jak sama zawsze chciała być. Ale też nic z tego nie wyszło. Deska była jeszcze trudniejsza niż narty i nie zapewniała, zdaniem Majki, poczucia bezpieczeństwa. Rzuciła więc to i nie zastanawiała się więcej nad sportami zimowymi.
Niestety, Krzysiek wspomniał jej, że jest zapalonym narciarzem. To była chyba druga lub trzecia randka, więc nie chciała wypaść źle i powiedziała, że ona też, owszem, uwielbia narciarstwo. Był zachwycony i gdy zaczęli opowiadać o przygodach na stoku, ona wykorzystała historyjkę Poli o tym, jak się zgubiła podczas mgły na Pilsku.
– Zjechałam przypadkowo gdzieś w las. Karnet na pół dnia mi się kończył, a nie miałam żadnych drobnych na ewentualne wykupienie biletu na wyciąg. Na szczęście wróciłam w końcu na szlak, a potem dotarłam do stacji, gdzie była mapka. Zorientowałam się, w którym miejscu jestem, i wszystko skończyło się dobrze. Najadłam się jednak strachu, bo nie znałam tej okolicy, a w padającym śniegu trudno się było rozeznać – wiernie zrelacjonowała wspomnienie koleżanki, a Krzysiek śmiał się akceptująco.
Po co ja to wszystko gadałam? Co mnie podkusiło? – zżymała się teraz, patrząc na piękne narty. Naprawdę nie sądziła, że Krzysiek wymyśli coś takiego. Już dwa tygodnie temu zaczął coś przebąkiwać o wyjeździe. Miał być rekompensatą za to, że nie spędzą razem sylwestra, bo doktor leciał do Stanów na jakieś ważne szkolenie.
Najpierw próbowała się wykręcać kontuzją kolana. Na szczęście Pola miała kiedyś artroskopię, leżała parę dni w szpitalu i opowiadała o tym bardzo szczegółowo. Choć wówczas Majka nie chciała słuchać, bo aż skręcało ją od opisów tego, co koleżanka zobaczyła na monitorze podczas operacji (Pola była tym wręcz zafascynowana i relacjonowała przebieg zabiegu w sposób tak plastyczny, że Majka miała złudzenie współobecności), to teraz się przydało. Mogła, nie wzbudzając podejrzeń lekarza, zwalić wszystko na swoją niedyspozycję. Szkopuł był tylko taki, że Pola po tygodniu od zabiegu już chodziła normalnie, a w następnym sezonie pojechała na narty. Teraz też Krzysztof zaczął tłumaczyć Majce, że jej strach jest nieuzasadniony, skoro tak dobrze się czuje i porusza bez żadnych trudności. Zaoferował nawet spotkanie ze znajomym ortopedą, żeby rozwiać jej wątpliwości, ale zareagowała paniką. Partner wziął to za objaw lęku przed ewentualną niekorzystną diagnozą i zaczął dowodzić, że powinna go przełamać, bo straci tak wspaniałą rozrywkę, jaką są narty.
2.
Wszystko to sprawiło, że Majka chyba po raz pierwszy w życiu pożałowała swego łgarstwa, czyli jak ona to mawiała: „delikatnego upiększania faktów”. Bo Krzysiek wykupił już ten pobyt w narciarskim kurorcie. Gdy tłumaczyła, że właśnie sprzedała swój sprzęt, nie wierząc, że po operacji kolana będzie mogła dalej jeździć, on zrobił jej ten oto prezent, który stał teraz w biurze jak wyrzut sumienia.
– Szkoda, że nie wspominałaś, że jeździsz – powtórzyła tymczasem Pola, jak to ona, wracając do tematu z uporem maniaka. – Mogłyśmy się przecież kiedyś wybrać we dwie. Ja zwykle sama wyjeżdżam na narty, bo mój brat Arek, który jest instruktorem, kompletnie nie ma do mnie cierpliwości. Uważa, że po tej kontuzji zrobiłam się okropnie ostrożna i jeżdżę jak cienias… No co tak patrzysz?
– Ja wcale nie jeżdżę – przyznała Majka z rozpaczą w oczach. – Nigdy w życiu nie miałam nart na nogach.
– O, to się nauczysz. To nie jest trudne. W Austrii są również łatwe stoki, możesz się zapisać do jakiejś szkółki, wziąć instruktora. Wiesz, jak uczyliśmy z Arkiem synka naszej siostry Kaśki, to Młody już pierwszego dnia zupełnie dobrze sobie radził, a trzeciego Arek wziął go na wyciąg krzesełkowy.
No tak, siostrzeniec Poli miał osiem lat. Oczywiste jest, że w takim wieku wszystko idzie szybciej. A ona miała prawie trzydzieści i w dodatku zełgała, że jest znakomitą narciarką. No nie, patowa sytuacja. Trzeba się będzie jakoś wymigać z tej wycieczki z Krzysztofem.
W tym momencie obleciał ją strach. A jeśli Krzysiek z nią zerwie? Taki wyjazd to mógł być przełom w ich rodzącym się związku. Jak tu odmówić w chwili, gdy wszystko jeszcze się decyduje?
Wyminęła więc Polę, wciąż gapiącą się na narty jak wół na malowane wrota, i usiadła do komputera. Przecież są poradniki do wszystkiego, takie jak ten o powodzeniu w biznesie, który uwielbiała. Na pewno jest jakiś podręcznik dla opornych, jak się nauczyć jeździć. Skoro ten ośmioletni bachor to pojął, to ona nie da rady? Popatrzy sobie na zdjęcia, może puści jakiś film instruktażowy na YouTube i wszystko będzie grało. W końcu Pola nauczyła się z takich filmików robić na drutach. Choćby ten sweter, co ma na sobie, wykonała według jakiegoś tutoriala. Dobra nasza. Pokrzepiona tą myślą, znalazła błyskawicznie samouczek ze wskazówkami pod budzącym zrozumiałe nadzieje tytułem „Nauka narciarstwa w weekend” i natychmiast go zamówiła. Weekend to akurat tyle, ile zamierzała temu zagadnieniu poświęcić.
– Dziewczyny, chodźcie. – Do pokoju zajrzała Beata, ich przełożona. Majka jak zwykle spojrzała na nią z zazdrością. Właśnie stanowisko Beaty się jej marzyło. Chciała być taką kierowniczką jak ona – kompetentną, a jednocześnie zdystansowaną profesjonalistką, z którą każdy się liczy. Beata była tuż przed czterdziestką i z pewnością jej czas się już tutaj kończył. No bo jak inaczej? Jest tyle młodych, świeżych twarzy, nie będą trzymali babki przed emeryturą. Z tą emeryturą oczywiście trochę przeholowała, ale nie ulegał wątpliwości fakt, że zarząd firmy mógłby wreszcie postawić na młodych. W czym ona jest gorsza od Beaty? Też miałaby taki styl, gdyby awansowała. Pewność siebie kierowniczki wynikała przecież z przekonania, że znajduje się na właściwym miejscu. Dokładnie tak samo czułaby się Majka. Zwłaszcza jeśli stać by ją było na podobne ciuchy i regularne wizyty u kosmetyczki.
– Majka, do ciebie też mówię. Znowu odpłynęłaś myślami. Pewnie marzysz o tym swoim lekarzu. – Śmiała się tymczasem przełożona, mrugając okiem do Poli.
– Dokąd mamy iść?
– Do mojego gabinetu. Nie pamiętacie? Dzisiaj jest losowanie tego tygodniowego pobytu w Zakopanem, w którym wszyscy wzięliśmy udział. Marzę o spędzeniu sylwestra w górach i po prostu nie mogę się doczekać wyników.
– Ja to nigdy w życiu nic nie wygrałam – oświadczyła Pola ponuro. – Wysłałam zgłoszenie, ale nie wierzę, że los się do mnie uśmiechnie.
– Jeśli będziesz tak pesymistycznie nastawiona, nic ci się nie uda – ocknęła się Majka. – W moim poradniku o odnoszeniu sukcesu w biznesie wyraźnie to napisali: po pierwsze, zmiana nastawienia. Orientacja na zwycięstwo, moja droga. Negatywne myśli przyciągają klęski, a pozytywne – prezenty od życia.
– Tere-fere – rzuciła koleżanka zgnębionym głosem. – Cały czas jestem usposobiona pozytywnie i co z tego mam? Nudne, zwyczajne życie bez ozdobników.
Majka obrzuciła ją pobłażliwym wzrokiem. Pola i postawa zwycięzcy? Wolne żarty. Nawet faceta nie mogła znaleźć, nie mówiąc o wywalczeniu awansu, choć przecież uczciwie mówiąc, najbardziej na niego zasługiwała, zważywszy na jej kompetencje. No, ale nie potrafiła odpowiednio się zareklamować. I cały czas gadała o swoim bracie i siostrze. Wiadoma sprawa – nieodcięta pępowina, toksyczny związek z rodziną. Taka to nie ma szans na sukces, choćby stanęła na głowie i zaczęła klaskać uszami. Chyba że przeczyta ten podręcznik motywacyjny i radykalnie się zmieni. O tak, wtedy nie ma rzeczy niemożliwych.
– To może właśnie teraz będziesz miała szczęście? – wtrąciła tymczasem Beata. – Majka ma rację, zrobiłaś wielki krok naprzód, wysłałaś zgłoszenie. A to znaczy, że masz nadzieję na wygraną. Więcej wiary w siebie, Pola, jesteś świetną dziewczyną.
Jej rozmówczyni skrzywiła się. Wysłała to zgłoszenie na fali entuzjazmu, który zapanował w biurze, gdy ogłoszono konkurs. To była akcja promocyjna miasta Zakopane, a właściciel ich przedsiębiorstwa pochodził właśnie stamtąd. Firma prowadziła nawet remont hotelu, w którym można było wygrać pobyt, czyli Willi pod Jodłami. W pracy opowiadano cuda na kiju o tym miejscu – pięknych luksusowych pokojach, salonie spa i doskonałej kuchni. Kto by nie chciał tam pojechać, skoro nadarza się taka okazja? Zgłosił się więc prawie cały ich dział i teraz właśnie miało się odbyć losowanie. Siedem dwuosobowych pobytów na siedem dni. A gdyby tak wygrali wszyscy?
To byłby numer – pomyślała Pola. Zrobiliby sobie wyjazd integracyjny. No, ale to niemożliwe – przywołała się do porządku. Nawet chyba mniejsze prawdopodobieństwo niż uderzenie pioruna w to samo miejsce.
– Dalej, jazda – popędziła je Beata. – Zaraz podadzą wyniki. Trzymam kciuki tak mocno, że boję się, że mi hybryda na paznokciach popęka! – Roześmiała się, zakręciła w progu i już jej nie było.
3.
– Niesamowite. Po prostu trudno uwierzyć – Pola powtarzała te słowa w kółko od trzydziestu minut, to znaczy od momentu, gdy zobaczyła swoje nazwisko na liście laureatów. Jako jedyna z całego biura. Już sam fakt, że ktokolwiek z firmy wygrał, był wielkim sukcesem. Tak dużym, że właściciel, gdy się o tym dowiedział, zaproponował jej wzięcie samochodu służbowego na ten wyjazd.
– Zrobi sobie bezpłatną reklamę. – Majka wydęła wargi. – Auto z nazwą przedsiębiorstwa będzie stało pod hotelem, a na pewno media się zainteresują zwycięzcami tego konkursu. Może będziesz sławna?
– Nie o to chodzi. Ja naprawdę nigdy niczego nie wygrałam. Nawet na loterii w podstawówce, gdzie ponoć każdy zgarniał nagrodę, ja wyciągnęłam pusty los, poważnie. A tu nagle coś takiego. Wiesz, ja przez to kupno mieszkania tonę po uszy w długach i nie stać mnie na żaden wyjazd. To po prostu gwiazdka z nieba.
No tak, kawalerka, którą Pola kupiła, korzystając zresztą z finansowej pomocy brata i siostry, była jej oczkiem w głowie. Miała niecałe trzydzieści metrów, a dziewczyna cieszyła się tak, jakby stała się właścicielką pałacu w Wilanowie.
Można ją jednak zrozumieć – Majka zgodziła się łaskawie. Pierwsze własne mieszkanie to jest coś. Ona odziedziczyła swoje lokum po babci, więc nie miała takich problemów.
– Może wezmę ze sobą Arka? – dumała tymczasem koleżanka. – To jest wyjazd dla dwóch osób… Albo Kasię? Jak uważasz? Czy nie powinnam oddać tego skierowania bratu i siostrze, w ramach podziękowania, że tyle dla mnie zrobili przy kupnie mieszkania?
– Bzdury gadasz – zirytowała się Majka. – Co to w ogóle za pomysł? Arek ma jechać z Kaśką? Twoja siostra na pewno wolałaby zabrać swojego męża, a nie jechać na coś w rodzaju kolonii z bratem.
– Masz rację, to nie jest dobry pomysł. – Pola się zamyśliła.
– Powinnaś zaprosić jakiegoś faceta. Może tego Wojtka z marketingu? – podsunęła Majka, wiedząc, że koleżance podoba się przystojniak z pokoju obok.
– E, no coś ty. On ma jakąś laskę. Spotkałam ich parę dni temu w kinie, siedziałam niedaleko, widziałam, jak się całowali…
– Chodzisz sama do kina? – oburzyła się koleżanka. – Nie rób z siebie takiej ofiary. Zawsze mogłaś mi zaproponować, ja też lubię filmy.
– Nie pomyślałam. Miałam wrażenie, że wszędzie wychodzisz z Krzyśkiem…
– On ma dyżury, właściwie ciągle siedzi w szpitalu, bo robi habilitację – zaczęła Majka chełpliwie, ale potem spuściła nos na kwintę. – Czasami wydaje mi się, że on nie lubi tych samych rzeczy co ja. Nie chce chodzić na tańce, z kinem też jest różnie. Jedyne, co nas łączy, to te narty.
– Jak to narty was łączą? Przecież ty nie umiesz jeździć – zdumiała się Pola, a Majka znowu przygryzła wargi.
– Skłamałaś mu? – domyśliła się koleżanka.
– Zrozum, musiałam. Bałam się, że uzna, iż jestem nieciekawa.
– Bo nie umiesz jeździć na nartach? Daj spokój, to mu właśnie powinno się wydać interesujące. Jak taki wyczynowiec, to mógłby mieć misję: nauczyć cię jeździć – dowodziła Pola.
– Być może, ale jest już za późno. Powiedziałam mu, że świetnie jeżdżę, i teraz czeka mnie kompromitacja. Skóra mi cierpnie na myśl, że to się wyda – wyznała Majka z nieoczekiwaną szczerością. Koleżanka spojrzała na nią z uwagą.
– Ten wyjazd masz po świętach, prawda?
– Tak, w okolicach Trzech Króli, tak przynajmniej mówił, żebym wzięła urlop.
– No to jeszcze zdążysz pójść do jakiejś szkółki. Może znajdź sobie jakiś wyjazd weekendowy, bo ja wiem, do Bukowiny Tatrzańskiej albo do Białki? To są łatwe stoki, dasz radę. Mój siostrzeniec co tydzień jeździ ze szkółką z domu kultury, mogłabym zapytać, czy dorosłego też nie wezmą i nie poduczą.
Widać było, że Pola jest pełna dobrych chęci i Majka była jej wdzięczna za zainteresowanie. Właściwie po raz pierwszy inaczej spojrzała na koleżankę i dostrzegła jej niezaprzeczalne zalety. Ta dziewczyna naprawdę chciała pomóc i współczuła innym. Dobry był z niej człowiek, ale nie tego Majka potrzebowała. Nie chciała jechać z jakimiś smarkaczami, którzy śmialiby się z niej cały czas. A na samodzielny wyjazd nie miała nerwów. Czy znalazłaby kogoś do ekspresowego szkolenia? Może tylko zmarnowałaby czas, bo kompletnie nie wiedziała, jak się to odbywa. A jeśli instruktor zacząłby z niej szydzić? Przecież istniało prawdopodobieństwo, że wcale nie ma do tego talentu i zdolności, no i po prostu nie da się jej nauczyć. Nie, Majka potrzebowała bezpieczeństwa i zaufanej osoby, która znała prawdę…
Pola wciąż na nią patrzyła ze zmarszczonym czołem.
– Poczekaj… Zaraz… A może pojedziemy do tego Zakopanego razem? Ja mogłabym spróbować cię nauczyć, jeśli się nie boisz?
Majka aż otworzyła usta ze zdumienia.
– Poważnie mówisz? Przecież chciałaś zabrać brata – rzuciła.
– No, sama mówiłaś, że brata to nie bardzo. Zresztą ty jesteś w potrzebie. Choć osobiście nie podoba mi się, że tak okłamałaś Krzyśka, to mleko się już wylało i trzeba coś zaradzić.
Majka podskoczyła do niej, żeby ją uściskać.
– Pola! Życie mi ratujesz! Nawet nie masz pojęcia, jaka ci jestem wdzięczna. Możesz sobie wziąć moje narty, jeśli chcesz je wypróbować, ja coś wypożyczę, naprawdę!
– Nie. Przecież to prezent od Krzyśka. Powinnaś się uczyć na swoich. Ja mam narty, choć już trochę sfatygowane.
– Chcę ci się jakoś zrewanżować. Będę opłacała wyciągi i w ogóle wszystko. Jestem taka zobowiązana.
– No, nie deklaruj się tak. To przecież sporo kosztuje – osadziła ją Pola. – Zresztą pamiętaj, wyjazd jest gratis, a prezes pożyczy nam samochód. Jakoś to wytrzymamy finansowo, nie martw się.
– Spokojnie, ja nie mam kredytu na mieszkanie – odezwała się Majka. Była tak wdzięczna koleżance, że w tym momencie zrobiłaby dla niej każdą rzecz. Pola na pewno nauczy ją narciarstwa, a wtedy ona będzie mogła bez stresu pojechać do Austrii. Jej małe kłamstewko nigdy się nie wyda i wszyscy będą szczęśliwi. Pogratulowała sobie, że tak się to cudownie ułożyło i nawet na stojące w kącie pokoju narty spojrzała z większą łaskawością. A może podczas tego zimowego wypadu Krzysiek się jej oświadczy? Przecież wszystko było możliwe, wyraźnie o tym mówił jej motywacyjny podręcznik. Trzeba stwarzać siebie na nowo i kreować sytuacje, które mają dać nam zadowolenie. Właśnie to zamierzała zrobić – wziąć sprawy w swoje ręce i doprowadzić do pozytywnego końca.
4.
– Po co ty ją zaprosiłaś? Tę okropną kłamczuchę. – Arek był wyraźnie zły i świąteczny obiad u rodziny przerodził się w nieprzyjemną wymianę zdań. Wszyscy już wiedzieli, że Pola wygrała wyjazd i teraz mało dyskretnie zaczęli wypytywać, kto jej będzie towarzyszył.
– To moja koleżanka, lubię ją – zaczęła Pola półgębkiem. Dobrze wiedziała, że brat nie cierpi Majki. Nie znał jej co prawda osobiście, ale wystarczyło, że opowiedziała o niej kilka anegdot. Rzeczywiście, koleżance zdarzało się zmyślać lub podkolorować jakąś sprawę, głównie dlatego, żeby wywrzeć korzystniejsze wrażenie. Pola zastanawiała się, czemu to robi, skoro nie brakowało jej ani rozsądku, ani prezencji.
– Moim zdaniem ona jest nałogową łgarą. – Arek wyraźnie się nakręcał. – Nie zdziwiłbym się, gdyby kłamała na twój temat. Może psuje ci opinię u kierownictwa i dlatego nie możesz awansować?
– No teraz to już trochę przesadziłeś, braciszku. – Tym razem głos zabrała ich najstarsza siostra, Katarzyna, która była prawnikiem i zawsze rozsądzała domowe spory. – Jak możesz oskarżać tę dziewczynę bez żadnych dowodów?
– Mam dowody, że ona ciągle zmyśla. Opowiada historie niczym baron Münchhausen, ma przygody po prostu nie z tego świata. Potrzebuje się wyraźnie dowartościować…
– Wszyscy chcemy się dowartościować. – Kasia kiwnęła głową. – Nie ma w tym nic złego, to chyba dobrze, że dziewczyna jest ambitna?
– Ambitna, bo kłamie? Nie, no Kaśka, jakby ciebie w tym twoim sądzie usłyszeli, toby umarli ze śmiechu: „Panie sędzio, podejrzany nie kłamie dlatego, że winny, tylko dlatego, że jest ambitny”.
– Mówi się „wysoki sądzie”, a na sali rozpraw nie ma podejrzanych, tylko oskarżeni i świadkowie. Powinieneś to już przyswoić po tylu latach obcowania z siostrą prawniczką – prychnęła Kasia.
– Majka nie jest złą dziewczyną. Ona chyba chce się wydawać bardziej interesująca, dlatego tak zmyśla – dodała Pola. Brat obrzucił ją niechętnym spojrzeniem.
– Po prostu nie rozumiem, że obie bronicie tej kłamczuchy.
– Ona nie jest kłamczuchą.
– Tylko kim? Uprawia fantastykę naukową? Opowiada bajki? Naprawdę ci to nie przeszkadza?
– Myślę, że najbardziej przeszkadza to jej samej. Ciągle pakuje się w jakieś kłopoty – stwierdziła Pola. – Gdybyś ją poznał, nie oceniałbyś jej tak surowo. Jest miła.
Brat pokręcił głową, żeby dać jej do zrozumienia, że swojego zdania nie zmieni.
– No właśnie, uważam, że dziewczyna musi mieć jakieś kompleksy, skoro ciągle to robi – wtrąciła Kasia. – Tylko współczuć.
– Ponieważ obie tak ją usprawiedliwiacie, ja już się nie odezwę. Powiem jedno: żebyś nie pożałowała swojej dobroci, Pola. Jeszcze ci ta urocza koleżaneczka może taki numer wyciąć, że się nie pozbierasz.
– Daj jej, Arek, spokój. To jej nagroda i niech robi z nią, co chce. Bo pomyślę, że tobie jest żal, bo cię nie zaprosiła na wyjazd – rzuciła Katarzyna przekornie.
Brat zaperzył się.
– Jasne, oczywiście, zazdrość mną kieruje. Bo cóż innego? Dla twojej wiadomości powiem, że i tak nie mógłbym z nią jechać, bo mam pracę w tym czasie. Zaraz po świętach jadę szkolić juniorów.
– No to o co w ogóle chodzi? Chce jechać z koleżanką, to niech ją bierze – powiedziała Katarzyna.
– Z facetem powinna jechać – odgryzł się brat. Nie słyszałaś tej piosenki o miłości w Zakopanem? To jest właśnie idealne miejsce na romans.
– Ty chyba na głowę upadłeś – zniesmaczyła się Kaśka. – Dlaczego to Zakopane ma być miejscem na romans? Myślisz, że w Kaliszu nie można przeżyć ognistej miłości? Albo w Bytomiu? Puknij się. Każde miejsce jest dobre, tylko trzeba mieć z kim. A Pola najwyraźniej jeszcze nie trafiła…
– Dzięki, Kasia, ale potrafię się sama bronić. I powiem ci jedno, Arek: jak wszyscy faceci są tacy jak ty, to jasne, że wolę jechać z koleżanką.
– No oczywiście, dwie na jednego, to banda łysego. Nie gadam z wami. Ja się troszczę o szczęście i dobrobyt młodszej siostry, żeby jej ktoś nie skrzywdził i nie została sama jak palec, a tu taka nagonka. Poddaję się.
– I dobrze. Tyle przykrych słów powiedziałeś, że lepiej zamilknij – zaproponowała Katarzyna, mrugając do Poli.
Po obiedzie jednak starsza siostra zatrzymała młodszą.
– Chciałabym, żebyś była zadowolona z tego wyjazdu. Nagroda trafiła w najlepsze ręce.
– Też podejrzewasz Majkę o jakieś niecne rzeczy, tak mimo wszystko?
Kaśka poruszyła ramionami.
– No wiesz, do tej pory nie wydawała się twoją przyjaciółką, a teraz nagle taka więź…
– To ja ją zaprosiłam, ona wcale tego nie sugerowała.
– Dlaczego to zrobiłaś? Gdy o niej opowiadałaś, nie wyglądało, że jesteście ze sobą blisko.
– Chcę jej pomóc.
Siostra westchnęła. W tej rodzinie każdy odgrywał jakąś rolę: ona sama była domowym sędzią i prokuratorem w jednej osobie, Arek – nieznośnym dzieckiem, które każdemu mówi prosto w oczy, co sądzi, ale jest to w sumie bardzo oczyszczające, no i Pola – wierna samarytanka, gotowa pomagać każdemu, kto tego potrzebuje.
– Uważasz, że Majka mnie wykorzystuje? – Młodsza siostra patrzyła ze zmarszczonymi brwiami na swoją rozmówczynię.
– Posłuchaj, siostrzyczko, przyjaźń to taki układ, w którym jedna osoba wspiera drugą. Na zasadzie wzajemności. Zastanów się, czy ona byłaby zdolna zrobić coś takiego dla ciebie i będziesz miała odpowiedź.
– Czyli nie zakładasz w ogóle bezinteresowności? Zawsze musi być coś za coś?
– Przecież wiesz, że tak nie myślę. Prawdziwe koleżeństwo nie rodzi się z wyrachowania i starannego odmierzania wzajemnych przysług. To się dzieje spontanicznie, gdy raz jedna, raz druga osoba potrzebuje wsparcia.
– Ojej, tyle gadania z powodu zwykłego wyjazdu w góry. – Pola przewróciła oczami.
– Po prostu martwię się o ciebie – wyjaśniła Katarzyna łagodnie.
– Nie musisz, jestem już dorosła – odparła młodsza siostra, a starsza zrozumiała, że nic więcej nie wskóra. Ale zgadza się, nie powinna traktować Poli jak dziecka. To tylko mało znaczący wyjazd na sylwestra, a nie przełomowe wydarzenie w życiu.
Jak się okazało – obie bardzo się myliły.
Ciąg dalszy w wersji pełnej