Zakochani w Sydney - ebook
Zakochani w Sydney - ebook
Kierowanie wielomiliardową firmą to liczne obowiązki. Na szczęście Zac Prescott ma fantastyczną asystentkę Emily Reynolds. Ich relacje są wyłącznie zawodowe… aż do pewnego wieczoru. Emily odwozi wstawionego szefa do domu i całuje się z nim. Przerażona tym, że właśnie zniszczyła sobie karierę, chce odejść. Z wielu powodów Zac nie może na to pozwolić. Wpada na oryginalny pomysł, jak ją zatrzymać…
Kategoria: | Romans |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-276-3250-0 |
Rozmiar pliku: | 962 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
– Co zrobiłaś?
– Pocałowałam szefa – odparła Emily Reynolds, przytrzymując słuchawkę brodą.
– Czekaj no – zażądała jej starsza siostra AJ po drugiej stronie linii. – Pocałowałaś Zaca Prescotta?
– Tak.
– Mężczyznę, którego Bóg stworzył po to, by wszystkie kobiety skakały z radości i wznosiły dziękczynne modły?
– Właśnie tego.
– Ty go pocałowałaś? – AJ najwyraźniej nie mogła w to uwierzyć. – Moja grzeczna siostrzyczka, która nienawidzi niespodzianek i dzięki której firma Prescotta chodzi jak w zegarku?
– Nie musisz się nade mną znęcać – westchnęła Emily. – Wiem, że jestem najgłupszą kobietą na tej planecie.
Siedząc w szlafroku na wygodnej sofie, bez trudu mogła sobie wyobrazić, że ostatni tydzień był tylko sennym marzeniem, jednak dreszcz, który ją przeszywał za każdym razem, gdy o tym myślała, przypominał, co się naprawdę wydarzyło.
– Emily, nie jesteś najgłupszą kobietą, tylko największą szczęściarą na tej planecie! – zapewniła ją AJ. – Fajnie było?
– Czy ty mnie w ogóle słuchasz? Przecież Zac to mój szef. W końcu udało mi się wypracować dobre, pełne szacunku relacje w pracy i sama wszystko zepsułam. Chyba mam déjà vu.
– Chcesz powiedzieć, że twoje dobre relacje diabli wzięli? – Emily usłyszała, że AJ zamyka drzwi. – Szczegóły poproszę.
– Od zeszłego tygodnia jestem na urlopie. – Emily ściągnęła ręcznik ze świeżo umytych włosów. – Kiedy w czwartkowy wieczór zadzwonił do mnie z biura, był kompletnie pijany. Odwiozłam go do domu, otworzyłam drzwi, potknęliśmy się na progu i jakoś tak wyszło.
– A, jasne, stary numer. „Potknęliśmy się i jakoś tak wyszło”.
Emily zmarszczyła brwi. To, że Zac był wtedy pijany, wcale jej nie usprawiedliwiało. Fakt, że podkochiwała się w tym zupełnie niedostępnym mężczyźnie, dobitnie świadczył o jej głupocie.
– To wcale nie jest zabawne – odparła. – Spanikowałam, zamknęłam się w domu i przez cały weekend nie przestawałam się nad tym zastanawiać.
– To niebezpieczne. I...?
– I odeszłam z pracy. Dzisiaj rano złożyłam wypowiedzenie mejlem.
– Em! – wykrzyknęła AJ ze zgrozą. – Pomijając ten pijacki pocałunek, dlaczego?
– Doskonale wiesz dlaczego. Nie zniosłabym jeszcze jednej groźby oskarżenia o niewłaściwe zachowanie w pracy.
– Ale przecież Zac taki nie jest, a tamten palant kłamał!
Emily westchnęła ciężko i poczuła ucisk w gardle. Dawniej sądziła, że talent i pracowitość wystarczą, by wybić się w korporacyjnym świecie, a to, czy ktoś ma blond włosy albo krótką spódnicę, jest bez znaczenia. Zawsze ubierała się jak profesjonalistka, ciężko pracowała i wierzyła, że pewnego dnia pracodawca zauważy i nagrodzi jej umiejętności.
Cztery lata temu rzeczywiście została dostrzeżona, jednak nie tak, jak się spodziewała. Etat w jednym z najważniejszych biur rachunkowych w Perth miał swoją cenę, o czym przekonała się na firmowej Gwiazdce pół roku po podjęciu pracy. Wtedy po raz pierwszy włożyła mini i ładną bluzkę, a dyrektor zarządzający zaczął ją obłapiać na balkonie.
Emily wzdrygnęła się mimowolnie. Oczywiście odeszła z pracy. Miała dwadzieścia dwa lata, czuła się upokorzona i samotna, bez domu, bez rodziny, bez niczego. Wkrótce po tamtych wydarzeniach odziedziczyła po zupełnie nieznanym wujku mieszkanie na Gold Coast i przeniosła się na drugi koniec kraju, do Queensland. Tam zaczęła wszystko od początku. Zaczesała włosy w skromny kok, włożyła okulary w grubych oprawkach, monochromatyczne kostiumy i buty na płaskim obcasie, żeby prezentować się jak poważna profesjonalistka. Takie podejście opłaciło się, gdyż przed dwoma laty została osobistą asystentką Zaca Prescotta.
– Może nie jest tak źle, jak myślisz – powiedziała AJ.
– Nie, jest gorzej – burknęła Emily. – Mam już dość facetów.
– Czyli po beznadziejnych chłopakach, fałszywym oskarżeniu o rozwiązłość i byłym mężu z piekła rodem postanowiłaś zostać lesbijką?
– Nie, skąd. – Emily omal nie parsknęła śmiechem. – Chodzi mi o to, że nie dam się już wkręcić w te gierki. Mam po dziurki w nosie ich emocjonalnego bagażu i tego, że mieszają mi w głowie.
– A, czyli nareszcie przechodzisz na Ciemną Stronę!
– Przynajmniej po Ciemnej Stronie można uprawiać seks bez zobowiązań – mruknęła Emily.
– Tak, ale teraz mówisz o mnie. Ty jesteś superzorganizowaną, grzeczną dziewczynką z zasadami, a na dodatek szukasz idealnego faceta.
– No i popatrz, dokąd mnie to zaprowadziło. – Nagle rozległo się energiczne pukanie. Emily lekko przechyliła głowę. – Ktoś stoi pod drzwiami – szepnęła.
– Cholera. Przecież mówiłam striptizerowi, żeby przyszedł po siódmej.
– Ha, ha – westchnęła Emily. – Dobrze, do zobaczenia dziś wieczorem. O wpół do dziewiątej w Jupiters, tak?
– Tak, i czekam na więcej szczegółów. Wszystkiego najlepszego z okazji dwudziestych szóstych urodzin, Em.
Emily przerwała połączenie i zmarszczyła czoło, gdy ktoś jeszcze głośniej zadudnił do drzwi.
– Już idę! – zawołała.
Doszła do wniosku, że to pewnie marudny stary listonosz znowu demonstruje swoje niezadowolenie spowodowane brakiem otworu na listy w drzwiach.
Po drodze chwyciła gumkę i związała włosy w kucyk. Nie tylko mężczyźni stanowili problem, ona sama również. Po dwóch latach organizowania życia Zacowi Prescottowi, pracy po dwanaście godzin na dobę i oszczędzania każdego dolara w końcu zebrała sumę wystarczającą do założenia własnej firmy. Po tygodniowym urlopie postanowiła złożyć rezygnację, najpierw jednak chciała oswoić Zaca ze swoim odejściem. Zamiast tego skończyła jako jego osobista asystentka na telefon.
Bum, bum, bum.
– Rany boskie, George! – Chwyciła za klamkę i szarpnęła. – Mógłbyś przestać... Och!
– Co to ma być, do cholery? – Na progu stał wściekły Zac Prescott ze zmiętą kartką papieru w zaciśniętej pięści.
Emily cofnęła się ostrożnie. Zac nie należał do krzykaczy. Tylko raz, niemal rok temu, widziała, jak stracił panowanie nad sobą podczas rozmowy telefonicznej z ojcem.
– To moja rezygnacja – odparła spokojnie.
Zac zmrużył zielone oczy.
– Dlaczego? – spytał podejrzliwie.
Ubrany był w ciemnoszare spodnie i śnieżnobiałą koszulę z jedwabnym krawatem, który Emily podarowała mu na ostatnią Gwiazdkę. Miał imponującą sylwetkę, ale największe wrażenie robiła na niej jego twarz, piękna i mocna. Po ojcu odziedziczył posępne rysy, po matce Szwedce doskonałą cerę.
Na ten widok jak zwykle poczuła przyspieszone bicie serca. Zamrugała powiekami, starając się skupić na czymś innym.
– Ponieważ rezygnuję z pracy – oznajmiła.
– Nie możesz odejść.
Zrobił krok do przodu i Emily nie pozostało nic innego, jak się odsunąć, by wszedł. Odetchnęła głęboko i w tym samym momencie poczuła zapach jego wody po goleniu.
Zac zatrzymał się na samym środku salonu. Gdy uświadomiła sobie, że patrzy na nią uważnie, zakręciło jej się w głowie. Nie miała na twarzy grama makijażu, a ubrana była jedynie w szlafrok.
– Nie możesz odejść – powtórzył, marszcząc brwi.
– Dlaczego nie?
– Choćby dlatego, że ta twoja zastępczyni... Amber, czy jak jej tam, jest do bani.
– Ma na imię Ebony – poprawiła go. – Pracuje w dziale marketingu, a zastąpiła mnie w ramach przysługi.
– Narobiła koszmarnego bałaganu w komputerze – oznajmił Zac z niezadowoleniem i pomasował się po karku.
Po dwóch latach pracy w charakterze jego asystentki Emily wiedziała, że ten gest oznacza początek migreny. Przez chwilę było jej go żal.
– A na dodatek słodzi mi kawę – dodał.
Doszła do wniosku, że strasznie go rozpieściła.
– Niech zgadnę. – Pokiwała głową. – Pewnie nie przypomina ci, żebyś jadł?
Zac znowu zmarszczył brwi.
– Przez te jej cholerne perfumy boli mnie głowa – westchnął. – To wcale nie jest zabawne. W zeszłym tygodniu wszystko było do bani. Musisz wrócić, potrzebuję cię.
Emily miała ochotę jęknąć.
– Potrzebujesz mnie? – powtórzyła cicho.
– Tak. – Skinął głową. – Z jakiegoś absurdalnego powodu Victor Prescott chce ze mnie zrobić swojego następcę.
– Twój ojciec? Masz przejąć VP Tech?
– Tak.
Oszołomiona Emily szeroko otworzyła usta. Zac nigdy nie opowiadał o swojej przeszłości ani o rodzinie. Było tak, jakby pojawił się w branży budowlanej na Gold Coast w pełni gotowy do zarządzania firmą o rocznych obrotach przekraczających milion dolarów. Owszem, wiedziała, że jego ojciec jest prezesem potężnej firmy komputerowej o wartości miliarda dolarów, ale nic więcej. Zac nie płacił jej za plotkowanie z pracownikami.
– To dlatego byłeś... – Taktownie umilkła, ale on tylko machnął ręką.
– Kompletnie pijany w biurze? Tak. Zapewne nie zrobiłem najlepszego wrażenia na paniach sprzątaczkach.
– Zac – westchnęła ciężko. – Przez dwa lata byłam najlepszą asystentką, jaką mogłeś mieć. Organizowałam twoją pracę i życie osobiste bez słowa komentarza ani skargi. Uspokajałam klientów, umawiałam cię na spotkania w ostatniej chwili, wyjazdy i randki. Pracowałam w nadgodzinach i przez weekendy więcej razy, niż zdołam policzyć...
– Nie sądziłem, że tak bardzo nienawidzisz swojej pracy – przerwał jej z urazą w głosie.
– Wcale nie! – zaprotestowała. – Chodzi o to, że przyszła pora na zmianę.
– Rozumiem, że pomoc przy porządkowaniu bałaganu z VP Tech nie jest dla ciebie wystarczającą zmianą?
– Nie... To znaczy... Po prostu odchodzę, jasne?
Na chwilę zapadła cisza.
– Może zdradzisz, kto skusił moją asystentkę, najlepszą, jaką kiedykolwiek miałem, akurat wtedy, gdy potrzebuję jej jak nigdy dotąd? – spytał w końcu Zac.
Znowu użył tego słowa – potrzebuję. Nagle jej umysł zalały idiotyczne fantazje i to nie tylko na temat jednego skradzionego pocałunku. Zamrugała pospiesznie i uniosła głowę, czekając, aż wspomni o tamtej nocy. Czas jednak mijał, a Zac tylko wpatrywał się w nią ponuro.
Nagle to do niej dotarło. Nic nie pamiętał.
Emily poczuła, że rumieniec wypełza jej na policzki i zaklęła w duchu. Przez cały weekend myślała o pocałunku, Zac jednak najwyraźniej nie poświęcił mu ani jednej sekundy.
– Nic nie powiesz? – Skrzyżował ramiona.
– Mogę kogoś wyszkolić – westchnęła.
– Nie chcę nikogo innego. Oczywiście dam ci podwyżkę.
– Ale nie rozumiem, dlaczego miałbyś nagle dostać... To znaczy... – urwała.
– Dlaczego nagle dostałem w prezencie firmę komputerową? – dokończył za nią. – A może chodzi ci o to, co się stało z moim przyrodnim bratem, dotąd niekwestionowanym następcą Victora? – Uniósł brwi. – Czyżbym cię zainteresował?
– Nie – skłamała.
Uśmiechnął się do niej tym swoim charakterystycznym uśmiechem, na którego widok zawsze robiło jej się gorąco.
– Jesteś pewna? Zrobił się straszny bałagan. Musimy umówić spotkania, zmienić terminy zebrań. Nie wierzę, że nie masz na to ochoty.
– Jestem ostatnim człowiekiem, którego motywowałaby zwykła ciekawość i plotki w biurze – powiedziała Emily oschle.
– To prawda – przyznał. – Pomyśl więc o tym jak o awansie. Jestem gotów podwoić każdą ofertę, którą otrzymałaś.
– Nie chodzi o pieniądze. – Odwróciła się na pięcie i podeszła do sofy. – Zac, jesteś pracoholikiem. Nie ma w tym nic złego, jednak oczekujesz, że ja też taka będę. A ja chcę kontrolować swoje przeznaczenie, być swoim własnym szefem i podejmować własne decyzje. Idę na studia, żeby zrobić dyplom z małego biznesu. Chcę założyć własną firmę.
– Jaką znowu firmę? Czym się będziesz zajmowała?
– Organizacją osobistą. Wiesz, zarządzanie czasem, doradztwo personalne, pomoc klientom, którzy sobie nie radzą... – Milczał, więc pokiwała głową. – Wiesz co, nie mówmy o tym. Już się zapisałam i zapłaciłam za najbliższy semestr. Nie wezmę wypłaty za ostatnie dwa tygodnie pracy.
Przez wszystkie lata pracy z Zakiem Prescottem była stuprocentową profesjonalistką, trzymającą się z dala od plotek i pracowitą. Nigdy nie flirtowała z szefem i nie rozmawiała z nim na osobiste tematy. Traktował ją jak resztę swoich pracowników i niewątpliwie uważał za przeciętną, choć wytrwałą kobietę. Za kogoś, kto wtapia się w tłum i na pewno nie nadaje się do klubu byłych narzeczonych Zaca Prescotta. Przez to czwartkowy pocałunek był jeszcze bardziej upokarzający, gdyż najwyraźniej nie zrobił na nim najmniejszego wrażenia, podobnie jak ona sama.
Żeby się czymś zająć, podniosła z blatu pojemniki z jedzeniem na wynos z wczorajszego wieczoru i ruszyła do kuchni. Zac bez wahania poszedł za nią.
– Posłuchaj, jeśli jesteś aż tak przekonana, żeby odejść, nie zdołam cię powstrzymać, ale mamy dopiero październik – zauważył. – Do początku następnego semestru zostało prawie pięć miesięcy, więc może zaczniesz od wiosny i popracujesz dla mnie do tego czasu? Pomożesz mi uporać się z konsekwencjami głupiego pomysłu mojego ojca.
– Nie... – Odwróciła się nagle od zlewu i omal nie wpadła na Zaca. Cofnęła się szybko.
– Jesteś zdenerwowana, bo ściągnąłem cię w czwartek z urlopu? – zapytał.
Emily wytrzeszczyła oczy.
– Uważasz, że zmiana kierunku kariery, którą planuję od wielu miesięcy, została przyspieszona twoim żądaniem, żebym odwiozła cię do domu, za co mi zresztą nie podziękowałeś?
– Chyba rzeczywiście – burknął. – Dziękuję – dodał sztywno. – Za to, że odwiozłaś mnie do domu.
– Proszę bardzo.
– Zwykle nie piję w biurze.
– Wiem.
– No tak. – Pokiwał głową. – Jasne, że wiesz.
– Muszę się ubrać – oznajmiła Emily. – A ty musisz już iść.
– Ale pomyślisz o mojej ofercie?
– A pójdziesz, jeżeli obiecam, że pomyślę? – westchnęła.
– Tylko jeżeli naprawdę pomyślisz. Oboje będziemy na wygranych pozycjach. Zatrzymam cię na pięć miesięcy, a ty otrzymasz ogromną premię.
– Wobec tego obiecuję, że pomyślę.
Gdy go odprowadzała i patrzyła, jak otwiera drzwi i mija próg, doszła do wniosku, że nie mogłaby dłużej pracować dla Zaca. Nie po tym pocałunku. Nie potrzeba jej było w życiu chaosu, skoro całe dzieciństwo spędziła na walce o porządek.
Nagle Zac zatrzymał się i popatrzył na nią z zamyśloną miną.
– Jak mój samochód wrócił z biura do domu? – zapytał podejrzliwie.
Emily z trudem ukryła uśmiech.
– To naprawdę niezły wóz – oznajmiła.
– Pozwoliłem ci prowadzić porsche?
– Jasne – przytaknęła. – Byłeś naprawdę pijany.
Nieco zakłopotany Zac potarł szczękę.
– I wtaszczyłaś mnie do domu bez pomocy?
– Tak jest. – Przypomniała sobie, jak obejmował ją w talii, a potem...
Każdy mógł popełnić taki błąd. Zac się potknął, a ona ledwie utrzymała równowagę i oboje odwrócili się w tym samym momencie. Ich usta się spotkały, na dłużej, i nie przestawały się spotykać, dopóki Emily nie zebrała się w sobie i nie uciekła. Ta głupia pomyłka paradoksalnie pomogła jej w wyklarowaniu życiowych planów.
Westchnęła i poprawiła pasek szlafroka.
– Do widzenia, Zac – powiedziała. – Dam ci znać, co postanowiłam.
Sfrustrowany Zac ledwie usłyszał szczęk zamykanych drzwi. Za drewnianą balustradą, u stóp trawiastego wzgórza, na którym stał blok mieszkalny przy Currumbin’s Duringan Street, rozciągała się niewielka zatoczka. Woda lśniła w słońcu wczesnego poranka, kusząc tych, którzy postanowili zostać dziś w domu, wykręcając się chorobą, i spędzić dzień na piaszczystym brzegu.
Oczywiście Emily do nich nie należała. Była marzeniem każdego pracodawcy: zawsze szybka, superskuteczna i niebywale inteligentna. Wiedziała, czego Zac potrzebował, zanim to powiedział. Pamiętała, jaką lubił kawę, przypominała mu o tym, że powinien coś zjeść i nigdy się nie spóźniła.
Do tego fantastycznie całowała.
Schody zaskrzypiały, jakby pod ciężarem jego irytacji. Zac nie był pewien, czy jego asystentka wróci do pracy, a to oznaczało, że musiał obmyślić plan B.
Kiedy Emily była zakłopotana, często mrugała. Jej gęste, niewiarygodnie długie rzęsy trzepotały nerwowo nad ciemnoniebieskimi, zasłoniętymi przez okulary oczami. Zauważył to już za pierwszym razem, kiedy od niechcenia zapytał ją, jak spędziła weekend. Zaintrygowany i rozbawiony, często ją prowokował, by sprawdzić, czy się nie myli. Był już całkowicie pewien, gdy w końcu udało im się wynegocjować bardzo ważny kontrakt i po jego podpisaniu postanowił poprzekomarzać się z nią, żeby rozładować napięcie.
Mrugała tak również wtedy, gdy ją całował.
Zatrzymał się na ścieżce. Do diabła, ile jeszcze aluzji miał zrobić? Emily najwyraźniej postanowiła udawać, że nie było żadnego pocałunku. Pocałunku, który zachwiał jego światem pod wieloma względami.
Przez jedną krótką chwilę zapomniał o VP Tech i o swoim gniewie. Przez jedną chwilę stracił kontrolę i wyobraził sobie Emily w swoim łóżku.
Była nie tylko najlepszą asystentką, jaką miał, ale w dodatku zdołała go zainteresować sobą do tego stopnia, że skupienie się na pracy ostatnio sprawiało mu coraz więcej trudności. Po raz pierwszy od wielu miesięcy naprawdę czegoś pragnął.
Rozejrzał się po okolicy, odruchowo skupiając uwagę na wczesnych konstrukcjach swojej firmy, wzniesionych na przeciwległym brzegu zatoczki. Zamyślił się nad idealnymi liniami domów dla multimilionerów i poczuł przypływ dumy. Samodzielnie przeprojektował i przebudował niegdyś banalne budynki, a na koniec sprzedał je z zyskiem. Nawet teraz lubił osobiście projektować, chociaż nie brakowało mu personelu, który mógł go wyręczyć. Na dodatek mógł przebierać w klienteli, lecz jego pierwsze projekty zawsze przypominały mu, od czego zaczynał.
Miał doskonale zaplanowane życie. Lubił pracę oraz kobiety, z którymi się umawiał. Po latach pełnych emocji, stresów, migren, bezsennych nocy i niekończących się konfliktów udało mu się uzyskać spokój. Pracował jak szatan, by znaleźć się w punkcie, w którym był teraz. Ojciec nauczył go jednej rzeczy: nic, co jest cokolwiek warte, nie przychodzi łatwo – zwłaszcza jeśli chodzi o wymarzoną kobietę.
Zac postanowił, że przekona Emily do powrotu, a potem postara się dowiedzieć, czy jego przyćmione przez alkohol wspomnienia są prawdziwe i czy rzeczywiście bez oporów odwzajemniła pocałunek.
Zerknął na drzwi jej mieszkania i na okna zasłonięte roletami. W czwartek przynajmniej dowiedział się, co Emily ukrywa pod swoimi nieciekawymi strojami. Pokazała się w jego biurze bez okularów, ubrana jedynie w workowaty podkoszulek i znoszoną dżinsową spódnicę, która kusząco opinała jej apetyczne biodra. Jego asystentka miała nieprawdopodobnie zgrabne ciało. Tylko dlaczego postanowiła je ukrywać?
Zamyślił się tak głęboko, że niemal przeoczył nieznajomego.
Facet w garniturze zbudowany był jak tur i wyglądał naprawdę groźnie. Mijając Zaca na wąskiej ścieżce, skinął mu głową i wbił w niego wzrok. Z jego brązowej twarzy biły źle skrywana agresja i wrogość.
Zac widywał już takie spojrzenia. Wiele razy zetknął się z nimi w swojej pracy. Niestety, przemysł budowlany przyciągał swoisty typ oprychów, którzy uważali, że mogą bezkarnie przekupywać i terroryzować konkurencję.
Odwrócił się powoli, spoglądając na mężczyznę, który wchodził po schodach. Na końcu korytarza na piętrze mieszkała tylko Emily. Zac szybko cofnął się pod drewniany balkon, który zapewnił mu osłonę, i w tej samej chwili usłyszał, jak drzwi do mieszkania Emily się otwierają. Zerknął przez drewniane deski i zobaczył, że zostawiła zamkniętą kratę. Bystra dziewczyna, pomyślał z uznaniem.
– Pani Catalano? – spytał osiłek.
– Teraz nazywam się Reynolds. Panna Reynolds.
Zac zmarszczył brwi. Kiedy, do cholery, zdążyła wyjść za mąż? Uświadomił sobie, że właściwie nie wie o niej bardzo wielu rzeczy, choć nie ze swojej winy.
– Ale żona Jimmy’ego Catalano, tak? – dopytywał się osiłek. – Córka Charlene i Pete’a, młodsza siostra Angeliny?
– O co chodzi?
– Jimmy jest winien pieniądze mojemu szefowi.
– Kto jest pańskim szefem?
– Może mówmy o nim... Joe.
– Bardzo mi przykro, ale Jimmy zmarł kilka miesięcy temu – oznajmiła Emily spokojnym, stanowczym głosem, którym posługiwała się w rozmowach z najbardziej wymagającymi klientami.
Zac zamrugał ze zdumieniem. Pod maską superprofesjonalistki jego asystentka najwyraźniej kryła nie tylko zabójcze kształty.
– Tak słyszałem – mruknął osiłek. – Bardzo mi przykro – dodał tonem świadczącym o czymś wręcz przeciwnym. – Joe jest bardzo wrażliwym biznesmenem. Dał pani więcej czasu niż innym, żeby mogła się pani pogodzić ze stratą. A teraz chce pieniędzy.
– Jakich pieniędzy?
Zac zauważył, że Emily próbuje zamknąć drzwi, jednak osiłek rąbnął dłonią w kratę.
– Była pani żyrantem Jimmy’ego, a to znaczy, że jego dług przeszedł na panią.
– Niczego nie podpisywałam.
Zac usłyszał szelest papieru.
– Przecież to pani podpis, prawda?
– Wygląda jak mój, ale...
Osiłek westchnął, jakby jej zaprzeczenia go rozczarowały.
– Ma pani dwa tygodnie na zapłatę – powiedział.
Emily przez chwilę milczała.
– Wobec tego zobaczymy się w sądzie – oznajmiła tym samym, stanowczym tonem.
Złowieszczy śmiech mężczyzny sprawił, że Zaca przeszył dreszcz.
– Żona faceta takiego jak Jimmy powinna znać zasady. Żadnych glin, żadnych prawników. Mój szef nie lubi marnować pieniędzy na sądy. Dotarło? To moja wizytówka. Pani da znać, kiedy będą pieniądze. – Umilkł na chwilę i dodał ciszej: – Siostrzyczka to miła dziewczyna, prawda? Ile ma, ze trzydziestkę? Właśnie kupiła sobie nowy samochód i...
– Proszę się trzymać z dala od mojej rodziny. – W głosie Emily wyraźnie było słychać panikę.
Zac mimowolnie zacisnął pięści.
– Ja tylko mówię. Wie pani, zawsze można zapłacić w inny sposób.
Emily gwałtownie zatrzasnęła drzwi, po czym Zac usłyszał szczęknięcie przekręcanego zamka i rechot mężczyzny. Poczuł, jak wściekłość chwyta go za gardło.
Wyprostował się i poruszył szyją, żeby pozbyć się bólu. Mężczyzna schodził właśnie na parter, z chytrym uśmieszkiem na twarzy. Na widok Zaca podejrzliwie zmrużył oczy.
– Cześć, stary – powiedział Zac spokojnie, z wysiłkiem rozwierając dłonie. – Masz chwilę?