Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Zależy mi na tobie, ale… - ebook

Wydawnictwo:
Tłumacz:
Data wydania:
3 listopada 2022
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
10,99

Zależy mi na tobie, ale… - ebook

Lani i Asher przeżyli piękny wakacyjny romans. Rozstali się, bo ona postanowiła pójść na studia, on zaś chciał kontynuować karierę gracza w polo. Gdy spotykają się pięć lat później, Lani jest prywatnym detektywem, Asher zaś przebywa za kratkami oskarżony o kradzież milionów dolarów. Lani, która prowadzi w tej sprawie śledztwo, w tajemnicy wpłaca za niego kaucję. Asher opuszcza areszt i usiłuje dowieść swojej niewinności. Lani zaczyna mu wierzyć. I go pragnąć. Żaden mężczyzna nie budził w niej takiego pożądania...

Kategoria: Romans
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-276-8908-5
Rozmiar pliku: 626 KB

FRAGMENT KSIĄŻKI

ROZDZIAŁ PIERWSZY

Asher Davidson Edmond leżał na twardej więziennej pryczy, przysłaniając ręką oczy, by nie patrzeć na szare ściany i brudny sufit. Jak, u diabła, się tu znalazł? Chociaż nie, wiedział jak. Przyjechał na tylnym siedzeniu radiowozu. Natomiast nie miał pojęcia, co doprowadziło do aresztowania.

W ciągu trzydziestu jeden lat życia dopuścił się wielu kretyńskich wybryków, ale do głowy mu nie przyszło, że wyląduje za kratkami z powodu czegoś, czego nie zrobił. A na pewno nie zdefraudował pieniędzy z konta festiwalu.

- Hej, milionerze.

Drwiący głos należał do zastępcy szeryfa, który wcześniej odprowadził go do zatęchłej, pozbawionej okna celi. Asher zacisnął zęby. Podobno chodził do szkoły z siostrą Vesty i wyśmiał ją, gdy zaprosiła go na potańcówkę. Oczywiście musiał wierzyć Veście na słowo, bo sam tego nie pamiętał.

- Co? – spytał, siląc się na znudzony ton.

Nie ruszył się z miejsca. Wiedział, że zachowując się jak palant, nie polepszy swojej sytuacji, ale był też świadomy, że nic nie zmieni opinii Vesty na jego temat.

- Masz gościa.

W Ashera wstąpiła nadzieja.

Czyżby to Ross z Giną, którzy wczoraj odmówili wpłacenia za niego kaucji? Jego adopcyjny ojciec, Rusty Edmond, nawet nie zjawił się na przesłuchaniu, więc tym bardziej Asher nie liczył na to, że pojawi się dziś. Chyba żeby oznajmić mu, jak bardzo żałuje adopcji syna swojej drugiej żony.

Asher też tego żałował. Po jakie licho Rusty dokonał oficjalnej adopcji, skoro traktował go jak obcego? Z drugiej strony własne dzieci traktował identycznie; bez przerwy krytykował Rossa i lekceważył Ginę.

Jako nastolatek Asher stoczył walkę o uczucia Rusty’ego. Gdy jego wysiłki spełzły na niczym, zaczął rozrabiać. Uznał, że skoro nie zasługuje na aprobatę ojca, to zasłuży na jego pogardę.

Mimo złych relacji z ojczymem, z przyrodnim bratem i siostrą łączyła go bliska więź. Gdy w wieku piętnastu lat zamieszkał w domu Edmondów, Ross miał dwanaście lat, a Gina dziesięć. Chociaż małżeństwo Rusty’ego ze Stephanie, matką Ashera, trwało zaledwie trzy lata, trójka dzieci pozostała w kontakcie nawet po rozwodzie rodziców i nawet po wyjeździe Ashera na studia.

Dlatego milczenie rodzeństwa bardzo Ashera zaniepokoiło. Z początku mówił sobie, że pewnie Rusty nie pozwolił Rossowi i Ginie stawić się w sądzie. Ale gdy mijały godziny, a Gina z Rossem nie dawali znaku życia, zaczął się martwić, czy przypadkiem nie uwierzyli w jego winę.

Czuł narastający strach. Podczas przesłuchania dowiedział się, że wysunięte wobec niego zarzuty są znacznie poważniejsze, niż sądził. Sprawą mieli się zająć federalni.

Wszystkie jego konta bankowe zostały zamrożone; sam nie mógł wpłacić kaucji. Liczył, że rodzina pomoże mu odpowiadać z wolnej stopy. Jednak z każdą minutą coraz bardziej tracił nadzieję. Na szczęście niepotrzebnie się denerwował.

- Masz pięć minut – warknął Vesta.

Asher usiadł i skierował spojrzenie na osobę za kratą. Nie był to jego chudy wysoki brat ani elegancka siostra, lecz drobna kobieta o czarnych włosach związanych w koński ogon, ubrana w dżinsy i buty na wysokim obcasie. Pewnie agentka federalna.

Ale gdy podeszła bliżej, dostrzegł rysy jej twarzy.

- Lani Li? – Poderwał się na nogi.

Z radości i zdumienia zakręciło mu się w głowie. Czyżby usłyszała o jego kłopotach i przybiegła mu na ratunek?

Po chwili zobaczył gniewny błysk w jej oczach i radość z niego wyparowała. Blade policzki Lani zaczerwieniły się, brwi ściągnęły. Patrzyła na niego z niechęcią.

- Witaj, Asher – powiedziała urzędowym tonem.

- Co za niespodzianka – szepnął, podchodząc bliżej.

Zanim zacisnął ręce na kracie, poczuł znajomy zapach ciepłej wanilii i cynamonu. Pamiętał, jak wtykał nos we włosy Lani i wciągał w nozdrza woń jej perfum. Pamiętał smak jej spoconej nagrzanej skóry, kiedy kochali się nad potokiem. Oraz cierpki żywiczny zapach sosnowych igieł, na których leżeli.

- Ile to lat? Pięć?

- Mniej więcej. – Zmierzyła go wzrokiem, poczynając od krótko przystrzyżonej fryzury, a kończąc na brązowych butach od Berlutiego. – Wyglądasz koszmarnie.

- Cóż. – Wzruszył ramionami. – Spędziłem tu półtorej doby…

Popatrzył na nią, na jej piersi ukryte pod białą koszulą i płaski brzuch. Doskonale znał to ciało. Było ponętnie zaokrąglone we właściwych miejscach, jędrne, o miękkiej aksamitnej skórze. Godzinami całował je i pieścił, sprawdzając, w którym momencie Lani najmocniej zadrży i na którą pieszczotę najsilniej zareaguje.

- Za to ty wyglądasz fantastycznie. – Przypomniał sobie, jak lekko ugryzł ją w pośladek, a ona podskoczyła z piskiem. – Co cię tu sprowadza? – spytał, jakby spotkali się na przyjęciu w ogrodzie. – Jesteś ostatnią osobą, którą spodziewałbym się tu ujrzeć.

- Prowadzę śledztwo.

- Hm, zdradzisz jakie?

- Zajmuję się kradzieżą pieniędzy z funduszu festiwalowego.

- Jak myślisz, kto to zrobił?

Popatrzyła na niego z niedowierzaniem.

- Ty.

Pokiwał smętnie głową.

– Miałem nadzieję, że wierzysz w moją niewinność.

Wzdychając ciężko, Lani oparła rękę na biodrze. Oczom Ashera ukazała się pusta kabura. Jej widok wzbudził w nim dreszcz emocji. Od dziecka uwielbiał przygody, jako dwudziestokilkulatek szalał za wszystkim, co było ekscytujące i niebezpieczne.

- Czyli zostałaś agentką… czego? FBI? AFT? DEA?

- Jestem prywatnym detektywem.

- No proszę! – Gdy spotkali się pięć lat temu, Lani zamierzała studiować prawo karne. Skończyła college, miała dyplom z socjologii i chciała zmieniać świat na lepsze. Uznała, że najszybciej to osiągnie, pracując w federalnej agencji rządowej. – W dodatku jakim ładnym!

Pożałował swoich słów, zanim zdążyła zgromić go wzrokiem. Była jedyną osobą, która przyszła się z nim zobaczyć, a on traktuje ją jak napotkaną w barze laskę.

Wydęła usta i westchnęła zirytowana. Asher milczał. Pamiętał truskawkowy smak jej błyszczyka, zupełnie jakby całowali się wczoraj. Pamiętał dotyk jej długich jedwabistych włosów, gdy obejmował ją za szyję. Nie mógł się nią nasycić.

- Nic się nie zmieniłeś. Ciągle jesteś tym samym pajacem. – Jej słowa niczym kubeł zimnej wody zgasiły jego libido.

Tak jak przed laty, zabolał go ten „pajac”. Kiedy się poznali, Lani pracowała jako kelnerka na Appaloosie w zatoce Trinity u wybrzeży Teksasu. On odpoczywał przed swoim ostatnim, jak się okazało, sezonem w zawodowej grze w polo. Zafascynowany dowcipem, fantastyczną figurą i prześliczną buzią Lani, zawsze starał się usiąść przy jednym z jej stolików.

Ona niestety pozostawała ślepa na jego wdzięk. Ogromne napiwki, jakie zostawiał, nie robiły na niej wrażenia. Uznała go za bogatego nicponia i nazwała pajacem.

- Teraz zajmuję stanowisko wiceprezesa do spraw operacyjnych w Edmond Organization. – Dziś był poważnym człowiekiem, a nie graczem w polo, który jeździ na zawody po całym świecie.

Pewność siebie pobrzmiewająca w jego głosie nie odzwierciedlała jego uczuć. Bo w gruncie rzeczy nie znosił swojej pracy. Dołączył do firmy ponad dwa lata temu; zmusił go do tego Rusty, który oznajmił, że znudziło mu się finansowanie jego „bezproduktywnego stylu życia” i zagroził, że odetnie go od pieniędzy, jeśli nie zacznie zarabiać na swoje utrzymanie.

- Ale prawie nigdy nie ma cię w biurze – stwierdziła z przekąsem Lani. Najwyraźniej zebrała trochę informacji na jego temat.

- Byłem zajęty Festynem nad Zatoką – wyjaśnił. Zajęty? Przesada.

- I to doprowadziło cię do miejsca, w którym teraz się znajdujesz.

Chciał zaprzeczyć, ale nie bardzo mógł. Metalowe kraty dzielące go od wolnego świata mówiły same za siebie. Nie miał nic na swoją obronę. Lani zawsze była zadaniowcem. Od początku dawała mu do zrozumienia, że denerwuje ją jego brak ambicji. Pod każdym liczącym się względem stanowili swoje przeciwieństwo. Mimo to coś ich do siebie ciągnęło.

Zwłaszcza jego do niej. W pierwszej chwili był pod wrażeniem jej urody, ale potem, kiedy raz po raz go odtrącała, zaczął dostrzegać i podziwiać jej odwagę, siłę charakteru i trzeźwość umysłu.

Uwielbiał wyzwania.

Jej chłód i rezerwa rozpalały go, sprawiały, że koniecznie chciał poznać dziewczynę, która ukrywa się za maską szorstkości. Uwodzenie jej dało mu wielką satysfakcję, ale to, co nastąpiło później, przerosło jego najśmielsze oczekiwania. Po seksie z innymi kobietami szybko tracił zainteresowanie, myślał o kolejnym podboju. Lani jednak okazała się najbardziej fascynującą osobą, jaką znał, a romans, jaki przeżyli, miał na niego przeogromny wpływ.

Podczas tych cudownych letnich miesięcy Asher się zmienił. Z pajaca i lekkoducha, który nie traktował życia poważnie, stał się kimś, kto zaczął szukać sensu i celu. Kimś, kto zrozumiał, że pragnienia oraz nadzieje innych mogą być równie ważne jak jego.

Ale związek z Lani nie miał szansy przetrwać. Podążali w przeciwnych kierunkach. Ona jesienią wyjeżdżała na studia, by realizować swoje marzenia. On świadom, że ją straci, przeistoczył się z powrotem w pozbawionego ambicji „pajaca”.

Uniósłszy brwi, Lani potrząsnęła głową.

- Masz pojęcie, w co się wpakowałeś?

Widząc jej kamienną twarz, przypomniał sobie, gdzie się znajduje.

- Zaczyna to do mnie docierać – mruknął. – Ale przysięgam, to jakaś pomyłka…

- Czyżby? Dowody przeciwko tobie są obciążające. Z festiwalowego konta zniknęły miliony dolarów, a wszystkie wypłaty są na twoje nazwisko.

- Nie ukradłem ani centa. Słowo honoru.

Od kilku dni powtarzał, że nie wie, gdzie są pieniądze. Nikt mu nie wierzył. Ani rodzina, ani policja. Był odpowiedzialny za organizację festiwalu, więc wszyscy uważali go za winnego.

- Rozmawiałam ze śledczymi – ciągnęła Lani, jakby go nie usłyszała. – Dokonywano wpłat na rzecz firmy technologicznej, firmy czarterującej luksusowe odrzutowce i wytwórni płytowej. Wpłaty wyglądały na prawdziwe, ale te firmy nie istnieją. Pieniądze wypływały z kont natychmiast po tym, jak na nie trafiały.

O tym wcześniej mu nie mówiono. Lipne firmy z prawdziwymi kontami bankowymi. To wymagało sprytu, finezji, planowania. Jeśli cokolwiek wskazywało na jego niewinność, to właśnie brak finezji i to, że jego umiejętność planowania pozostawiała wiele do życzenia. Każdy w Edmond Organization mógł to potwierdzić.

Kiedy rozmyślał o swoich defektach, Lani przyglądała mu się uważnie.

- Nikt nie wie, gdzie się podziały te pieniądze.

- Ja też nie wiem. – Pal sześć, że Edmondowie mu nie wierzyli, ale jeśli chce wyjść na wolność, potrzebuje wsparcia Lani. – Nie wziąłem ani centa.

Zmrużyła oczy; nie sprawiała wrażenia przekonanej.

- Na Malediwach kupiono dom na twoje nazwisko.

- Nic mi o tym nie wiadomo. – Ogarnęła go złość. Ktoś go ewidentnie chciał wrobić, ale kto? – Nawet nie wiem, gdzie leżą Malediwy.

- Na Oceanie Indyjskim. – Przez chwilę obserwowała go spod wpół przymkniętych powiek. – Co ważniejsze, nie mają umowy ekstradycyjnej ze Stanami.

- Czyli co? Uważasz, że miałem zamiar się tam osiedlić? – spytał zdegustowany.

Gdy policja wyprowadzała go w kajdankach z siedziby firmy, na twarzach Edmondów widział zawód; teraz na twarzy Lani widział coś gorszego, bo pogardę. Dawno temu marzył, by patrzyła na niego z podziwem, jak na bohatera. Najwyraźniej to pragnienie nadal w nim tkwiło.

- Przysięgam, niczego nie ukradłem i nie kupiłem żadnego domu na Malediwach. – Potrząsnął głową. – Jestem niewinny. Dlaczego nikt mi nie wierzy?

Lani nie mieściło się w głowie, że zaledwie pięć minut temu, kiedy przekraczała drzwi aresztu, na myśl o tym, że za chwilę ujrzy Ashera, czuła dreszcz podniecenia. Z całej siły starała się wyrzucić z pamięci jego twarz i silne ciało oraz ten błogi spokój, jak ją ogarniał, gdy leżeli przytuleni. To było niesamowite, ten kontrast między namiętnym seksem i błogością, jaka po nim następowała.

Od pięciu lat wznosiła wokół siebie mur, jednak nie doceniła charyzmy Ashera Edmonda. Była tak samo podatna na jego urok jak dawniej. Na szczęście zdołała to ukryć. Zaraz po spotkaniu ze sławnym muzykiem Kingstonem Blue dotarła zdyszana i przejęta do celi więziennej w Royal w Teksasie na rozmowę w Asherem. Niczego po sobie nie dała poznać; nie było to łatwe, zważywszy na ich przeszłość.

- Skoro nie ty, to kto dokonał kradzieży?

- Nie mam pojęcia.

Nie zdziwiło jej, że Asher wszystkiemu zaprzecza. Byłby głupcem, gdyby przyznał się, nie czekając, aż jego prawnik wynegocjuje niższy wyrok w zamian za współpracę w śledztwie.

- Dobrze by było, gdyby pieniądze wróciły na konto fundacji – powiedziała. – Mogłabym ci pomóc…

Kingston Blue chciał rozwiązania sprawy, a ona zamierzała to zrobić.

- Jeśli myślisz, że wiem, gdzie jest forsa, muszę cię rozczarować.

- Nie pierwszy raz w życiu! – Widząc jego zaskoczoną minę, pożałowała, że nie ugryzła się w język. Grzebiąc w popiołach dawnego romansu i wyciągając na wierzch stare krzywdy, nie pozyska jego zaufania. – Chodzi o to… Posłuchaj, jestem tu służbowo. Tamtego lata przeżyliśmy cudowną przygodę, ale nie udawajmy, że po rozstaniu zamierzaliśmy się dalej przyjaźnić.

Asher pokręcił głową.

- Przykro mi, że tak się sprawy potoczyły.

- Było, minęło. – Zacisnęła usta. Nie chciała przyznawać się, że cierpiała. – Nie warto do tego wracać.

Tamtego lata wszyscy ją przed nim ostrzegali. Rodzice byli przerażeni, gdy zaczęła przebąkiwać, że może na studia pójdzie dopiero za rok, bo chce więcej czasu spędzić z Asherem. Sądziła, że on poważnie traktuje ich związek. Ależ była idiotką!

- Zachowałem się wtedy jak palant – stwierdził, nie zwracając uwagi na jej słowa. – Ale dziś jestem całkiem innym człowiekiem.

Jego reputacja tego nie potwierdzała. Prowadził aktywne życie erotyczne. Każdy wpis w mediach społecznościowych z jego zdjęciem powinien zawierać hasztag #PozeraczSerc.

- Jakoś trudno mi w to uwierzyć, widząc cię za kratkami.

- Powtarzam, jestem niewinny. Ktoś mnie wrobił.

Nie daj się nabrać na to smutne spojrzenie piwnych oczu, przykazała sobie, lecz nie była w stanie spowolnić bicia serca. Potrafił być przekonujący; przed laty omal nie zrezygnowała dla niego z marzeń. Musi uważać, by podobna sytuacja się nie powtórzyła.

- Wrobił? Masz jakieś dowody? Albo pomysł, kto za tym stoi? – spytała, a widząc wyraz frustracji na jego twarzy, pokiwała głową. – Tak myślałam.

Przez dłuższą chwilę patrzyli na siebie w milczeniu. Nie umiała zdecydować, czy woli, by Asher był winny, czy niewinny. Z jednej strony, bo go kiedyś kochała, miała nadzieję, że faktycznie ktoś go wrabia, a z drugiej, bo ją skrzywdził, chciała, by okazał się draniem.

- W porządku. Podjęłaś decyzję. Cokolwiek powiem, jej nie zmieni – oznajmił. Sprawiał wrażenie tak przygnębionego, że zrobiło jej się go żal. – Fajnie się gadało. Powodzenia w śledztwie.

Brawo. Zraziła go do siebie, zanim się czegokolwiek dowiedziała.

- Jeśli jesteś niewinny, przyda ci się… pomoc. – Nie była w stanie powiedzieć „moja pomoc”. – Mój klient chce, żebym odnalazła pieniądze…

- Kto cię wynajął? Mój ojciec? – W głosie Ashera zabrzmiała nuta nadziei. – Wywarłaś na nim pozytywne wrażenie, kiedy byliśmy razem. Tylko jednego nie mógł zrozumieć: dlaczego taka mądra, ambitna dziewczyna traci czas na kogoś takiego jak ja.

- Mój klient woli pozostać anonimowy.

Nie było to prawdą. Kingston Blue niczego takiego nie wymagał, ale jej praca polegała na zdobywaniu informacji, a nie udzielaniu ich. Muzyk zgodził się wystąpić podczas festiwalu i podobnie jak wiele innych osób, nie otrzymał honorarium. Akurat on był bogaty i w przeciwieństwie do innych uczestników brak honorarium nie wpłynął na jego sytuację materialną, jednak nie podobało mu się, że ktoś go oszukuje. Ze spotkania z Edmondami wyszedł przekonany, że Asher nie mógł działać sam.

Zdumiało Lani, kiedy ktoś tak sławny jak Kingston Blue skontaktował się z nią w sprawie kradzieży, ale szybko się okazało, że muzyk odrobił lekcje i wiedział o jej romansie z Asherem. Wiedział też, że nie rozstali się przyjaźnie.

Kierując się etyką zawodową, uprzedziła Kingstona, że może jej być trudno zachować bezstronność, ale muzyk odrzucił jej obawy; uznał, że właśnie z uwagi na znajomość z Edmondami jest idealną osobą do zbadania tej sprawy.

Pierwsze poszlaki się sprawdziły, ale potem dochodzenie stanęło w miejscu. Agenci federalni przestali szukać innych podejrzanych i skupili się na Asherze, gdyż wszystkie dowody zdawały się wskazywać na niego.

Lani zgodziła się przyjąć zlecenie; skusiło ją wysokie honorarium oraz to, że gdyby osiągnęła sukces, zdobyłaby wielu ważnych klientów. Ta sprawa była przepustką do wielkiej kariery; jej mała firma zyskałaby rozgłos.

Zanim tak się stanie, musi znaleźć pieniądze, które Asher ukradł. A nie znajdzie ich, jeśli on nie będzie z nią współpracował.

- Jasne. – Przeczesał ręką włosy. – Ale kiedy będziesz rozmawiać z moim ojcem, powiedz mu, że byłbym wdzięczny, gdyby wpłacił za mnie kaucję.

- Zobaczę, co się da zrobić – powiedziała, uznając, że nie będzie wyprowadzać go z błędu; niech myśli, że to Rusty Edmond ją wynajął.

Asher zmrużył oczy. Miała wrażenie, że przewierca ją wzrokiem. Zrobiło jej się gorąco. Nie, w jego spojrzeniu nie było nic erotycznego, była za to tęsknota i ulga, jakby po raz pierwszy od aresztowania uwierzył, że ktoś chce mu pomóc.

- Dziękuję.

- Nie dziękuj. – Musiała rozwiązać zagadkę. On był jej przepustką do sukcesu. – Prowadzę sprawę, a ty mi możesz pomóc. Nie doszukuj się w tym niczego więcej. – Ruszyła do drzwi.

- Okej, rozumiem. Aha, Lani…

Serce jej załomotało. Nie spodziewała się, że widok Ashera tak na nią podziała. Nie zamierzała jednak pozwolić, aby znów ją omotał.

- Co? – Stojąc przy drzwiach i czekając na zgrzyt klucza w zamku, popełniła błąd i obejrzała się za siebie.

Asher się uśmiechnął.

- Spotkanie z tobą to najlepsza rzecz, jaka od dawna mi się przydarzyła.

Rozległ się charakterystyczny chrzęst. Lani bez słowa nacisnęła klamkę i wyszła na korytarz. Od dyżurnego odebrała swój telefon oraz klucze, po czym wybiegła na gorące sierpniowe powietrze. Zatrzymała się na parkingu przy swoim SUV-ie. Oddychając ciężko, pochyliła się i oparła dłonie o kolana. Czuła pulsowanie w skroniach.

Gdy oddech się jej uspokoił, usiadła za kierownicą. Psiakość, nie da rady. Wyciągnęła telefon i znalazła numer Kingstona. W nosie miała wysokie honorarium i rozgłos. Bała się, że kontakt z Asherem namiesza jej w głowie.

- Lani… – Niski głos Kingstona podziałał kojąco na jej zszargane nerwy. – Nie sądziłem, że tak szybko się odezwiesz. Widziałaś się z Asherem?

- Tak. – Zastanawiała się, jak sprytnie zrezygnować ze zlecenia, nie tracąc wiarygodności. – Mówi, że niczego nie ukradł.

- Wierzysz mu?

- Dowody świadczą przeciwko niemu.

- Ale ty go znasz. Co o tym myślisz?

- Że to zbyt grubymi nićmi szyte. – Dopiero mówiąc to, zdała sobie z tego sprawę. – Asher nie jest głupi czy naiwny. Jak mógłby zakładać, że taka kradzież ujdzie mu na sucho?

- Czyli zgadzasz się, że coś się za tym kryje?

- Może. Nie wiem. Nie lubię snuć domysłów.

- W porządku. – W głosie Kingstona słychać było zawód. – Więc co teraz?

- Skoro Asher tkwi za kratkami, trudno uzyskać od niego informacje na temat kont festiwalowych. A ponieważ federalni położyli łapę na całym jego majątku, sam nie może zapłacić za siebie kaucji. Na pomoc rodziny też nie może liczyć.

- Wpłacę kaucję, jeśli przypilnujesz, żeby nie zwiał. Musiałabyś być za niego odpowiedzialna dwadzieścia cztery godziny na dobę.

- To…

Niemożliwe, chciała zawołać. Za dużo od niej oczekiwał. Na pewno musi być inny sposób. Nerwowo zastanawiała się, co powiedzieć, jak się wykręcić, ale wiedziała, że nie zdoła; że musi podjąć się zadania.

- W porządku – odparła.

- Świetnie. Podaj mi szczegóły, żebym mógł dokonać wpłaty. I miejmy nadzieję, że nasz przyjaciel doprowadzi nas do zrabowanej kasy.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: