- W empik go
Zamachowcy - ebook
Zamachowcy - ebook
Prawda ma zawsze drugie dno
Tajemniczy zleceniodawcy wynajmują za duże pieniądze troje profesjonalistów mających przygotować ataki terrorystyczne, które doprowadzą do przewrotu politycznego w Polsce. Były tajny agent, genialny informatyk i piękna manipulatorka zmagają się z przeciwnościami losu oraz specjalną grupą śledczą CBŚ, aby wykonać zlecenie. Czy im się uda?
Bezkompromisowy thriller polityczny o tym, czy warto łamać reguły gry.
Krzysztof Jóźwik – fascynuje go twórczość pisarzy iberoamerykańskich, fantastyka i powieść akcji. Jeśli chodzi o rodzimą literaturę, jest zauroczony pracami Marcina Ciszewskiego, Remigiusza Mroza i Jarosława Grzędowicza. Tata dwójki dzieci, miłośnik aktywnego spędzania czasu.
Kategoria: | Sensacja |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-65891-97-6 |
Rozmiar pliku: | 2,5 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Inspektor Tomasz Królikiewicz jak co rano wstał punktualnie o godzinie szóstej i przebrany w wygodne ubranie do joggingu wybiegł z nowego kameralnego apartamentowca w podwarszawskim Izabelinie. Ogromnie sobie cenił tę lokalizację, bo rozległe tereny Parku Kampinowskiego pozwalały mu na uprawianie ulubionych dyscyplin sportowych: biegania i kolarstwa przełajowego. Jednocześnie dzielnica, w której mieszkał, położona stosunkowo blisko Warszawy, dawała komfort szybkiego dojazdu do centrum zarówno jemu, jak i jego atrakcyjnej żonie – Paulinie Molskiej. Nowo wybudowana trasa ekspresowa powstała niedawno i była chlubą obecnej ekipy rządzącej.
Paulina pozostała przy swoim nazwisku panieńskim, co Tomek w pełni rozumiał i akceptował. Sam by to zrobił, gdyby był w trakcie tak dobrze zapowiadającej się kariery w mediach. Paulina z powodzeniem już od kilku miesięcy prowadziła własny talk-show w TV Glam i powoli stawała się gwiazdą, bez której ta popularna stacja dla kobiet nie mogła się obejść. Z jej śródziemnomorską urodą, oliwkową skórą, migdałowymi oczami i piękną sylwetką mogła uchodzić na gwiazdę telewizji włoskiej czy hiszpańskiej, dodając tym uroku i kolorytu każdemu programowi traktującemu o urodzie i modzie. W wieku zaledwie dwudziestu dziewięciu lat Paulina zdobyła już bardzo dużo, a nowe możliwości kariery w Polsce i za granicą dopiero się pojawiały. Liczne zaproszenia do programów śniadaniowych konkurencyjnych stacji, na pokazy mody, koktajle i rauty pozwalały jej zaprojektować kolejne ruchy w rozwoju zawodowym i rozwinięciu kariery.
Królikiewicz niechętnie uczestniczył w takich wydarzeniach, bo ten cały świat mody i urody wydawał mu się sztuczny i nadmuchany. Miał wrażenie, że wystarczy przebić szpilką nadęty balon Glamour i wszystko pęknie. Kochał Paulinę i zgadzał się brać udział od czasu do czasu w oficjalnych spotkaniach, w których przysłane zaproszenie wyraźnie wskazywało konieczność pojawienia się z osobą towarzyszącą. Za każdym razem Paulina, czy to z przekory, czy z własnej próżności, udawała zazdrosną o wygląd i prezencję Tomka, który przy swoim wzroście, świetnej wysportowanej sylwetce i skandynawskiej, jakby wyciosanej z kawałka białego marmuru urodzie, był dla niej konkurencją. Tomek wiedział, że oboje stanowią świetną parę, zwłaszcza gdy ubrani w galowe stroje wyglądają jak z żurnala mody, i z nieudawaną dumą pozwalał swojej małżonce na te urocze fochy.
Podczas biegania lubił tak sobie rozmyślać o tym, co ich łączy i jak wspaniale wygląda ich życie oraz jak pozytywnie zapowiadają się kolejne długie lata. Sam także był spełniony zawodowo, pracując jako inspektor śledczy Centralnego Biura Śledczego w niedawno powołanym specjalnym wydziale kryminalnym, który powstał z połączenia wydziału do walki z cyberprzestępczością oraz wydziału do walki z terrorem kryminalnym i zabójstw. Wydział KX, bo tak nieformalnie został nazwany, działał trochę z boku, mając specjalne uprawnienia nadane bezpośrednio przez komendanta CBŚ, Stefana Burego, za przyzwoleniem obecnego ministra MSWiA. Specjalne zespoły dochodzeniowe działające w ramach wydziału dostawały najczęściej nietypowe sprawy wymagające szczególnych kompetencji i dużego doświadczenia w pracy policjanta dochodzeniowego. Do wydziału KX trafiali najlepsi ludzie w branży, często z doświadczeniem w pracy u antyterrorystów, wydziałach narkotykowych czy zabójstw. Rekrutacje odbywały się na terenie całego kraju i można śmiało powiedzieć, że wydział warszawski zbierał z całej Polski śmietankę dochodzeniową.
Królikiewicz w wieku trzydziestu pięciu lat ze swoim doświadczeniem w kryminalistyce i dochodzeniówce narkotykowej plasował się w czołówce najlepszych ludzi w kraju, więc łatwo został szefem jednego z zespołów śledczych, w którego skład wchodziły jeszcze trzy osoby, równie doświadczone i równie kompetentne, z osiągnięciami, jakich mogliby pozazdrościć policjanci kryminalni z całego świata.
Przebiegł prawie osiem kilometrów i przyjemnie zmęczony, ale odprężony i naładowany endorfinami, wszedł do ich mieszkania na pierwszym piętrze. Rozebrał się szybko z przepoconych ciuchów i wskoczył pod prysznic. Odświeżony, wypachniony i przebrany wśliznął się do sypialni, gdzie w dużym wygodnym łóżku spała jego piękna Paulina. Spojrzał przelotnie na zegarek – dochodziła siódma. Pomyślał, że ma jeszcze trochę czasu na małe co nieco z najbardziej seksowną babką w promieniu paru kilometrów.
Cicho przykucnął przy łóżku, musnął delikatnie policzek żony, potem przesunął dłonią wzdłuż linii ramion i z wyczuciem zatoczył kilka kółek na gorącej, gładkiej skórze dziewczyny. Paulina zamruczała z zadowoleniem trochę przez sen, a trochę już rozbudzona porannymi pieszczotami Tomka. Jakaż ona piękna i zmysłowa – pomyślał. Nigdy nie przestanie mi się podobać.
Zaczął odsłaniać powoli kołdrę zakrywającą ponętne ciało, wciąż jeszcze śpiące, wciąż tak niewinne i nieświadome nadciągającej rozkoszy. Linia satynowej kołdry leniwie przesuwała się w dół, odsłaniając pełne kształty dwóch wspaniałych piersi, zwieńczonych sterczącymi nabrzmiałymi sutkami, czekającymi na pieszczoty. Tomek lekko dotknął jednego z nich i Paulina zelektryzowana wydała z siebie głuchy odgłos.
– Och, taaak, proszę.
Przesuwając dłonią w dół ciała, delektował się perfekcyjną krzywizną piersi, gładkim i sprężystym brzuchem. Specjalnie ominął trójkąt wzgórka łonowego z symbolicznym paseczkiem owłosienia pozostawionym przez Paulinę i przeszedł do wewnętrznej strony ud, tej części ciała, którą szczególnie lubił. Gładkie, przyjemnie ciepłe i pachnące naturalnym zapachem kobiety prowadziły wprost do gorącej oazy rozkoszy, która już była gotowa na coś więcej. Poczuł takie uniesienie i podniecenie na widok odsłoniętych wdzięków swojej młodej żony, że aż zakręciło mu się w głowie. Zaczął delikatnie pieścić najwrażliwszą część ciała dziewczyny, na początku delikatnie i zmysłowo, obserwując jej reakcję. Stopniowo zwiększał intensywność pieszczot, całując delikatnie szyję i zmysłowe, malinowe usta. Paulina oddychała coraz szybciej, naprężając każdy mięsień, aż w kulminacyjnym momencie cicho krzyknęła, a jej ciałem wstrząsnął dreszcz ekstazy.
Po chwili oddech dziewczyny się uspokoił, ciało się rozluźniło, umysł powrócił do rzeczywistości.
– Kochanie, dziękuję ci za tak cudowne przebudzenie – uśmiechnęła się wciąż rozleniwiona, odprężona po porannej niespodziance. – Chcę więcej…
– Chętnie, moja kiciu – zamruczał wprost do ucha Pauliny – ale niestety muszę zaraz lecieć. Wiesz, że w poniedziałki mam odprawy wydziału.
– No wiem, wiem – westchnęła z rozczarowaniem. – Wieczorem masz mi zrobić to, co teraz, tylko podwójnie – uśmiechnęła się bezwstydnie i posłała Tomkowi buziaka. – Oczywiście odwdzięczę się podobnie, co tylko będziesz chciał, mój ogierze.
Dziesięć minut później inspektor Królikiewicz wsiadał na swoją czarną yamahę R6, by pomknąć nową drogą ekspresową wprost do centrum miasta.3
W gabinecie premiera wrzało.
– Panie prezesie, ostrzegam pana lojalnie, żeby pan nie szedł tą drogą! To nie jest najlepszy sposób do odzyskania stabilności naszego kraju! – zdenerwowany minister finansów, Zygmunt Nowotny, wyraźnie nie miał dzisiaj cierpliwości. – Rozmawiamy o tym już trzeci raz w tym miesiącu.
– Panie ministrze! – odparował prezes partii Sprawiedliwi i Zjednoczeni, Paweł Kowalczyk. – A czy pana zdaniem mamy destabilizację, żeby cokolwiek odzyskiwać? Chyba pan trochę przesadza, radzę napić się melisy i uspokoić nerwy.
– Panowie, bardzo proszę o spokój, w ten sposób niczego nie ustalimy – starał się uspokoić atmosferę premier Jan Owczarski, siedzący za swoim masywnym mahoniowym biurkiem, na którym jak zwykle panował nienaganny porządek.
Prezesem Rady Ministrów został jako bezpartyjny, zawdzięczając zdobycie urzędu dzięki temu, że przez lata pracował nad swoimi kompetencjami i osiągnął zaufanie zarówno ekip rządzących, jak i społeczeństwa. Jako prezes Krajowej Rady Sądownictwa, a później, od kiedy znów oddzielono tę funkcję od działalności ministra sprawiedliwości, jako prokurator generalny, zawsze był blisko polityki, choć starał się, aby za bardzo go nie wchłonęła. Chciał pozostać neutralny i zachować zdrowy osąd sytuacji kraju. Celowo nie wstąpił do żadnej partii, aby nie identyfikowano go z tą czy inną opcją polityczną, wolał pozostać z boku. Pomimo dyktatorskich zapędów prezesa Kowalczyka, aby jego partia SiZ rządziła krajem niepodzielnie i w stu procentach miała nad wszystkim kontrolę, do głosu doszedł zdrowy rozsądek i na stanowisko premiera powołano osobę bezpartyjną, choć cieszącą się ogólnym szacunkiem i poważaniem. Było to jednocześnie bardzo sprytne posunięcie Kowalczyka, który w ten sposób pokazywał wszystkim: „Spójrzcie, mamy Prezesa Rady Ministrów spoza partii, nie jestem taki zły, za jakiego mnie macie”. Owczarski zmagał się z partią Sprawiedliwi i Zjednoczeni od dwóch kadencji, więc i dziś nic go nie dziwiło w tej impulsywnej dyskusji.
– Proponuję powrócić do meritum sprawy, za dwa dni posiedzenie Rady Ministrów, musimy coś dziś ustalić – podjął na nowo premier. – Panie ministrze Moczar – zwrócił się w stronę ministra MSWiA, Norberta Moczara – bardzo proszę o podsumowanie ostatnich wydarzeń.
– Hm, nie jest ciekawie. Demonstracje społeczne są prawie codziennie, niezadowolenie wzrasta, blokady dróg, korki na ulicach. Nie bardzo wiemy, co z tym zrobić. Jak państwo wiecie, mamy ograniczone możliwości działania i prewencji. Na miłość boską, przecież nie starczy policji całego województwa na takie niepokoje – z miną cierpiętnika wydukał Moczar.
– I pan jest ministrem MSWiA, to jakaś żenada! – wypalił wciąż zdenerwowany Nowotny.
Moczar jako minister MSWiA zupełnie nie nadawał się na to stanowisko. Zaproponowany przez swoją partię, chyba tylko po to, by łatwo nim było sterować, niezdecydowany, ostrożny, zbyt bojaźliwy, by podejmować samodzielne decyzje, był kompletnym przeciwieństwem większości ministrów działających w tej kadencji. Pikanterii charakterystyce jego osoby dodawała pogłoska, że Moczar jest bardzo uzależniony od hazardu i często, próbując ukryć swoją tożsamość, w dość mocnym przebraniu bywa w kasynach i luksusowych klubach warszawskich, przepuszczając ogromne sumy i licząc na wysokie wygrane w ruletkę i pokera. Nikt nic nie wiedział na pewno, ale ta gorąca plotka wystarczyła, aby w kuluarach sejmowych dyskutowano o słabości ministra i podśmiewywano się z niego w nieprzyjemny sposób.
– Proszę o powstrzymanie się od takich komentarzy, panie ministrze Nowotny – znów zainterweniował premier. – Może pan w takim razie zabierze głos, tym razem merytoryczny?
– Bardzo chętnie. – Minister finansów poprawił okulary na nosie. – Podsumujmy: mamy deficyt budżetowy najwyższy od piętnastu lat i mimo niechlubnego podniesienia podatków do niesłychanego poziomu oraz kolejnego wydłużenia wieku emerytalnego i zwiększenia decyzyjności samorządów terytorialnych, dzięki rządom SiZ mamy coraz większe problemy z utrzymaniem prawidłowego finansowania kraju. Podziękujmy panu prezesowi i jego niepodzielnie rządzącej partii za doprowadzenie kraju na skraj bankructwa i wywołanie niepokojów społecznych, które nie wiadomo, do czego jeszcze doprowadzą. Unia Europejska tylko czeka, żeby nam przywalić takie sankcje, po których się nie podniesiemy. Ruina w kraju, ruina w rządzie, bardzo słabo to widzę. Nic nie robicie, tylko rozwalacie naszą ojczyznę – dramatycznie zakończył Nowotny.
– Panie ministrze Nowotny – wolno wycedził przez zęby prezes Kowalczyk. – My rozwalamy kraj? Pan chyba zapomina, że to właśnie my przyspieszyliśmy ostatni etap budowy pierwszej w Polsce elektrowni atomowej w Żarnowcu, którą oddano rok temu. Zapomina pan także, kto doprowadził do zakończenia modernizacji większości dróg krajowych i kto zakończył, także przed czasem, budowę kolejnego odcinka autostrady A5 i A6, prawie tysiąc dwieście kilometrów długości. A co pan powie na oddanie do użytku najnowocześniejszego w tej części Europy Centralnego Krajowego Portu Lotniczego w Mszczonowie? Samo się zrobiło? Z czegoś musieliśmy to sfinansować.
– To wszystko doskonale wiem, panie prezesie, z tą tylko różnicą, że to nie wy rozpoczęliście te inwestycje. Pan zapomina, że, zacytuję klasyka, to ktoś inny prowadził piłkę przez całe boisko, a wy tylko przyłożyliście nogę przy strzale na bramkę – denerwował się Nowotny.
– Moi państwo, do rzeczy, za dziesięć minut muszę być w gabinecie owalnym – po raz kolejny premier przywołał dyskutantów do porządku. – Proszę o konkrety. Pani rzecznik, może pani wykaże się większym profesjonalizmem? Proszę zaproponować jakieś rozwiązanie.
Zwracając się do rzecznika prasowego Sprawiedliwych i Zjednoczonych, Joanny Kulczyk, Owczarski specjalnie wbił szpilę Kowalczykowi, który lubił podejmować decyzję bez konsultacji z pozostałymi członkami partii, nawet z tak uroczą osobą, jaką była Joanna.
– Mam pewien pomysł, choć nie wiem, czy nie za odważny – zaczęła pani rzecznik.
– Proszę, proszę, wszystkie pomysły są mile widziane – zachęcił zjadliwie prezes Kowalczyk.
– Sądzę, że najlepszym rozwiązaniem, by uspokoić społeczeństwo, a jednocześnie odwrócić uwagę od bieżących tematów – ciągnęła niezrażona pani rzecznik – jest rozwinięcie jakiegoś nośnego wątku sensacyjnego, który na jakiś czas zamaskuje niewygodne tematy i zajmie czymś ludzi.
– Ciekawie brzmi. Ma pani na myśli coś konkretnego? – zainteresował się minister MSWiA.
– Może nowa afera podsłuchowa? To zawsze jest na czasie, zwłaszcza teraz – zaproponowała Kulczyk. – Moglibyśmy sfingować coś atrakcyjnego, coś, co porwie gawiedź.
– Nie, to już oklepane, graliśmy to wiele razy, także za poprzednich rządów. Musimy mieć coś nowego, coś, co rozbudzi wyobraźnię i zajmie malkontentów na długo – stwierdził Moczar.
– Państwo oczywiście żartują? To ma być profesjonalne zarządzanie krajem? To jakaś amatorka jest – żachnął się Nowotny.
– Panie ministrze, proszę spokojnie wysłuchać propozycji, jeśli niczego lepszego nie jest pan w stanie wnieść do dyskusji niż tylko narzekanie – podsumował prezes Kowalczyk.
– A co powiecie panowie na dużą aferę szpiegowską? Na przykład wykrycie działania na terenie Rzeczypospolitej Polskiej tajnej siatki wywiadowczej, powiedzmy, z Białorusi? I tak mamy z nimi na pieńku, więc to już niewiele pogorszy, a temat nośny – zaproponowała Kulczyk.
– Niechętnie to mówię, bo wolałbym uniknąć takiej prowokacji, ale to może się udać, tylko musi to być coś naprawdę ciekawego i dobrze przygotowanego – podjął premier. – Pani Joanno, proszę przygotować koncepcję, przedyskutujemy to jutro. Tylko oczywiście temat jest top secret.
Nowotny ze świstem wciągnął powietrze i już miał zamiar zaoponować, wyrażając swoje wzburzenie i zdecydowany sprzeciw takiemu postępowaniu, ale premier nie dał mu szans, szybko kończąc wątek.
– Jeśli nie ma innych tematów, to życzę państwu udanego dnia i do zobaczenia – zamknął spotkanie Owczarski.OFICYNKA ZAPRASZA WSZYSTKICH
MIŁOŚNIKÓW DOBREJ LITERATURY!
Znajdziecie Państwo u nas książki interesujące, wciągające, służące wybornej zabawie intelektualnej, poszerzające wiedzę i zaspokajające ciekawość świata, książki, których lektura stanie się dla Państwa przyjemnością i które sprawią, że zawsze będziecie chcieli do nas wracać, by w dobrej atmosferze z jednej strony delektować się warsztatem znakomitych pisarzy, poznawać siłę ich wyobraźni i pasję twórczą, a z drugiej korzystać z wiedzy autorów literatury humanistycznej.
POLECAMY
Księgarnia Oficynki www.oficynka.pl
e-mail: [email protected]
tel. 510 043 387