Zamachy w PRL - ebook
Zamachy w cieniu PRL – historia odwagi i terroru
Ta książka odsłania tajemnice zbrojnych akcji, które długo pozostawały w cieniu historii. Przedstawia zarówno dramaty ludzi, którzy ryzykowali życie, jak i moralne dylematy – czy terror może być aktem bohaterstwa? Czy cel uświęca środki, gdy w grę wchodzi niepodległość i przetrwanie narodu?
Poznaj historie heroizmu, spisku i odwagi, które rozgrywały się na ulicach, w laboratoriach konspiracyjnych i w tajnych gabinetach władzy. Zrozum świat PRL-u z perspektywy ludzi, dla których sprzeciw wobec systemu stawał się osobistą i narodową misją.
| Kategoria: | Biografie |
| Zabezpieczenie: |
Watermark
|
| ISBN: | 978-83-11-18451-0 |
| Rozmiar pliku: | 2,9 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Wstęp
Przystępując do rozważań dotyczących działań terrorystycznych prowadzonych przez środowiska opozycyjne w czasach PRL-u, należałoby najpierw zdefiniować pojęcie terroru, co nie jest takie proste, jak by się wydawało. Okazuje się bowiem, że samo zjawisko jest bardzo trudne do jednoznacznego określenia, nie istnieje też jedna, powszechnie obowiązująca definicja tego pojęcia ani jego jednolita koncepcja prawna. Kierując się etymologią słowa „terroryzm”, wywodzącego się z greki, od słowa _τρέω/treo_ – „drżeć, bać się”; „stchórzyć, uciec”, oraz łacińskiego _terror, -oris_, oznaczającego „strach, trwogę, przerażenie” lub „straszne słowo, straszną wieść”, i pochodnego czasownika łacińskiego _terreo_, który oznacza „wywoływać przerażenie, straszyć”, można pokusić się o stwierdzenie, iż terroryzm to nic innego jak sianie przerażenia, strachu czy grozy. Tak można określić również wszelkie akty przemocy, wywołujące uczucie strachu, a często także panikę. Co ciekawe, w literaturze przedmiotu odróżnia się pojęcie „terror” od pojęcia „terroryzm”; w pierwszym przypadku chodzi o gwałt i przemoc stosowane wobec słabszych, w drugim zaś mamy do czynienia z działaniem słabszych wobec silniejszego, a częste mylenie obu pojęć jeszcze bardziej utrudnia opracowanie jednolitej koncepcji prawnej tego zjawiska.
W internetowej encyklopedii PWN czytamy, że terroryzm to „różnie umotywowane, najczęściej ideologicznie, planowane i zorganizowane działania pojedynczych osób lub grup, podejmowane z naruszeniem istniejącego prawa w celu wymuszenia od władz państwowych i społeczeństwa określonych zachowań i świadczeń, często naruszające dobra osób postronnych; działania te są realizowane z całą bezwzględnością, za pomocą różnych środków (nacisk psychiczny, przemoc fizyczna, użycie broni i ładunków wybuchowych), w warunkach specjalnie nadanego im rozgłosu i celowo wytworzonego w społeczeństwie lęku”. Twórcy tego hasła zastrzegają, że nie jest to definicja wiążąca, co więcej, istnieje aż 100 definicji terroryzmu, przy czym kilkadziesiąt zostało opracowanych przez ekspertów z Organizacji Narodów Zjednoczonych.
Z całą pewnością natomiast terroryzm nie jest zjawiskiem nowym ani wymysłem naszych czasów, gdyż jego początki sięgają epoki średniowiecza. W historiografii za pierwszą organizację terrorystyczną uważa się stowarzyszenie nizarytów, ugrupowanie religijne kierowane przez Starca z Gór, jak powszechnie zwano ich przywódcę Raszida ad-Dina as-Sinana, który przywództwo w organizacji przejął w II połowie XII stulecia. Działający pod jego skrzydłami nizaryci często sięgali po przemoc w prowadzonej przez siebie walce – w Iranie walczyli przeciwko władzy Seldżuków, w Persji przeciwstawiali się nie tylko krzyżowcom, ale również miejscowym emirom. Bodaj najbardziej spektakularną akcją z ich udziałem był zamach na życie świeżo obranego króla Jerozolimy – Konrada z Montferratu – dokonany w południe 28 kwietnia 1192 roku. Plotka głosiła, jakoby mordu dokonano na zlecenie, doskonale znanego z literatury i filmów, angielskiego władcy Ryszarda Lwie Serce, niechętnego królowi elektowi, ale nie ma przekonujących dowodów na potwierdzenie tej tezy.
W XIX stuleciu pojęcie terroryzmu wiązało się z działalnością anarchistów i grup anarchizujących, głównie na terenie Rosji i Hiszpanii. To właśnie z rąk terrorystów związanych z ruchem anarchistycznym zginęło wielu przedstawicieli ówczesnej władzy, w tym austriacka cesarzowa Elżbieta, szerzej znana jako Sisi, król Włoch Humbert I, prezydent Francji Marie-François Sadi Carnot czy wreszcie car Aleksander II Romanow. Nawiasem mówiąc, cara zamordował Polak Ignacy Hryniewiecki, związany z rosyjską organizacją terrorystyczną Narodnaja Wola.
Terroryzm był również obecny w dziejach naszego kraju. Utrata przez Polskę niepodległości i późniejsze zmagania o jej odzyskanie są naznaczone przemocą, która dla naszych przodków była nieodzownym elementem walki o wolność, a także odpowiedzią na przemoc i terror stosowany przez ciemiężycieli. Do takich metod uciekali się nawet powstańcy. Wszak celem zbuntowanych młodych wojskowych pod wodzą ppor. Piotra Wysockiego w listopadzie 1830 roku było zabicie wielkiego księcia Konstantego Pawłowicza, naczelnego wodza wojsk polskich, brata cara Mikołaja I. Konstantemu udało się uciec w ostatniej chwili, ale niesieni patriotycznym entuzjazmem powstańcy mordowali na ulicach polskich generałów przeciwnych powstaniu, ich zdaniem bezsensownemu.
Przywódcy kolejnego narodowego zrywu w 1863 roku otwarcie sięgali po metody terrorystyczne: powstańczy rząd powołał do życia organizację sztyletników, dowodzoną przez syna carskiego generała, Ignacego Chmieleńskiego. Jej członkowie nie tylko pełnili funkcję egzekutorów powstania, ale także terroryzowali Rosjan w Warszawie, gdyż zasadniczym celem ich działalności było zastraszenie przedstawicieli carskiej administracji, jak również aparatu wojskowego i policyjnego. Dziełem sztyletników były zamachy na członków najwyższych rosyjskich władz na terenie zaboru rosyjskiego, w tym na namiestnika Królestwa generała Fiodora Berga, carskiego generała Fiodora Fiodorowicza Trepowa czy majora Wasyla von Rothkirchta, wicedyrektora Kancelarii Specjalnej do spraw Stanu Wojennego.
Ugrupowania niepodległościowe, działające po upadku powstania styczniowego, jeszcze chętniej i częściej sięgały po terroryzm. Wszak kontrolowana przez Józefa Piłsudskiego Organizacja Bojowa PPS, pierwotnie powołana do celów ochrony demonstracji organizowanych przez Polską Partię Socjalistyczną, z czasem przekształciła się właśnie w zbrojne ramię partii, a mówiąc ściślej – organizację o charakterze terrorystycznym. Zajmowała się nie tylko odbijaniem więźniów, ale także zamachami na urzędników carskich, jak również… napadami na banki, pociągi przewożące gotówkę czy urzędy pocztowe lub sklepy. Napady te organizowano, by zdobyć fundusze na działalność partii. Członkowie Organizacji Bojowej PPS chętnie używali bomb własnej konstrukcji, a przy organizacji rozmaitych akcji liczono się również z przypadkowymi ofiarami, traktując je jako zło konieczne. Mało tego, na łamach partyjnego organu prasowego PPS „Robotnik” istniała specjalna rubryka informująca o wszelkich akcjach zbrojnych organizowanych przez Organizację Bojową o wymownym tytule _Rubryka terrorystyczna_.
Z trudem wywalczona wolna Polska przetrwała zaledwie dwadzieścia lat. W 1939 roku Rzeczpospolita, zaatakowana przez dwa wrogie, totalitarne państwa, znowu utraciła niepodległość, a działające w okupacyjnych warunkach organizacje walczące ponownie sięgnęły po radykalne metody. Obowiązywała zasada: cel uświęca środki, a za najważniejsze uznano powstrzymanie eksterminacji narodu polskiego i odzyskanie niepodległości, zwłaszcza że wróg dysponował bardzo rozbudowanym aparatem przemocy. Jak się okazuje, w konspiracyjnych laboratoriach pracowano nawet nad bronią biologiczną. Na szczęście nie doszło do jej wykorzystania na szeroką skalę, ale Polskie Państwo Podziemne nie stroniło od zamachów, z których najsłynniejszy był zorganizowany na dowódcę SS i policji na dystrykt warszawski SS-Brigadeführera Franza Kutscherę, zwanego „katem Warszawy”.
Po wojnie, na skutek ustaleń w Jałcie, Polska znalazła się w kręgu wpływów ZSRR. Naszemu państwu narzucono niechciany ustrój i uległe Kremlowi władze. Wprawdzie część żołnierzy Państwa Podziemnego nie złożyła broni i wciąż walczyła o wolną, naprawdę niepodległą Polskę, ale ich zmagania były z góry skazane na niepowodzenie. W Polsce stacjonowały bowiem wojska radzieckie, a posłuszny Wielkiemu Bratu aparat bezpieczeństwa stosował represje wobec walczących w antykomunistycznym podziemiu, co skutecznie zniechęciło potencjalnych naśladowców. Podobnie jak stanowisko państw zachodnich, oficjalnie głoszących nienaruszalność pojałtańskiego porządku Europy.
Niespodziewanie wojnę systemowi wypowiedziała klasa robotnicza, która przecież miała być jego filarem. Jej bronią nie była jednak przemoc i terroryzm, ale strajki oraz pokojowe manifestacje uliczne. O dziwo, była to skuteczna strategia, która latem 1980 roku doprowadziła do zwycięstwa i powstania ruchu Solidarności. Jego przywódcy negowali i odrzucali przemoc zbrojną i wszelkie działania związane z terroryzmem. Nawet prawdopodobnie najbardziej radykalna organizacja opozycyjna „Solidarność Walcząca”, pomimo że od początku swego istnienia odrzucała jakikolwiek kompromis z władzami komunistycznymi i wzywała do podjęcia aktywnych, jak również radykalnych działań, które przyspieszą nieuchronny upadek komunizmu, nie ma na swoim koncie akcji o charakterze terrorystycznym. Prawdę mówiąc, część akcji organizowanych przez to ugrupowanie, na przykład malowanie napisów z pogróżkami, wybijanie szyb, uszkadzanie pojazdów czy podpalanie drzwi mieszkań funkcjonariuszy MO lub SB, miała na celu zastraszanie ludzi władzy, co może być uznane za pewną formę terroryzmu.
Nie wszyscy jednak godzili się na istniejący stan rzeczy. Byli ludzie, na przykład bracia Kowalczykowie z Opola czy Andrzej Zwiercan z Gdyni, którzy samorzutnie, bez porozumienia z jakąkolwiek organizacją opozycyjną, podejmowali naprawdę radykalne działania, z podkładaniem bomb włącznie. Podpalano siedziby organizacji partyjnych, wysadzano pomniki symbolizujące znienawidzony system i podległość wobec Związku Radzieckiego, a wszystkie te akcje dowodziły, że w pozornie zniewolonym narodzie istnieje zarzewie buntu, zaś reszcie świata miały przypomnieć o niewoli Polski. Nie zawsze przynosiło to pożądane efekty, ale pamięć o tych dramatycznych czynach trwała w świadomości Polaków.
Zdarzali się też śmiałkowie, którzy mieli na swoim koncie znacznie bardziej niebezpieczne akcje, jak próby zamachów na komunistycznych przywódców Bolesława Bieruta i Władysława Gomułkę. Współczesnym historykom z wielkim trudem udało się odtworzyć przebieg takich wydarzeń, bo wszelkie działania skierowane przeciwko ludziom władzy były skutecznie wyciszane i starannie ukrywane przed opinią publiczną. W efekcie, zwłaszcza w przypadku Bieruta, jesteśmy zdani na domysły.
Publikacja, którą oddajemy do rąk czytelników, opowiada właśnie o takich akcjach, podejmowanych przez opozycjonistów lub po prostu ludzi niezadowolonych z rzeczywistości, w jakiej przyszło im żyć. Obiektywnie biorąc, wszystkie mogą być uznane za formę terroryzmu, aczkolwiek zapewne w oczach większości były aktami wielkiej odwagi i patriotyzmu. Z drugiej jednak strony można się zastanawiać, czy terrorysta w ogóle może być uznany za bohatera. A jeżeli tak, to w jakich okolicznościach? I czy naprawdę zawsze cel uświęca środki, a przemoc jest jedyną możliwą drogą do osiągnięcia szlachetnych celów?
Wydaje się, że tego typu dylematy były obce komunistom z bloku wschodniego, skoro zdecydowana większość państw tzw. demokracji ludowej, mniej lub bardziej jawnie, wspierała międzynarodowy terroryzm. Dotyczy to również Polski, dlatego sporo miejsca w niniejszej publikacji poświęcono współpracy władz PRL-u z międzynarodowymi terrorystami w rodzaju osławionego Carlosa oraz palestyńskich bojowników, którzy zaopatrywali się w naszym kraju w broń, i to najzupełniej legalnie, kryjąc się za fasadą działających nad Wisłą przedsiębiorstw albo po prostu przyjeżdżając tu na wypoczynek i leczenie. Jak na ironię, w 1970 roku jeden z komunistycznych przywódców, marsz. Marian Spychalski, ówczesny minister obrony narodowej, omal nie został zamordowany przez islamskiego fanatyka.
W publikacji omówiono też jedną z najbardziej tajemniczych i wciąż niewyjaśnionych spraw z historii PRL-u: porwania i zabójstwa Bohdana Piaseckiego, nastoletniego syna kontrowersyjnego działacza narodowego Bolesława Piaseckiego, stojącego wówczas na czele Stowarzyszenia PAX. Do dziś nie udało się wyjaśnić, kto i dlaczego porwał, a potem brutalnie zabił niewinnego chłopaka. Znajdziemy tu również historię zabójstwa Stefana Martyki, które było formą zamachu na wszechobecną, kłamliwą propagandę nachalnie szerzoną przez ówczesne media, jak również opowieść o prawdziwej pladze, jaką na przełomie lat siedemdziesiątych i osiemdziesiątych były porwania samolotów LOT, kursujących na liniach krajowych. Prawdę mówiąc, był to wówczas nie tylko polski problem, ale w przeciwieństwie do przestępców z innych krajów uprowadzających maszyny lotnicze, naszych rodzimych porywaczy nie interesowało zdobycie okupu za uwolnienie zakładników. Uprowadzony samolot był dla nich jedynie środkiem lokomocji, który miał ich zabrać do nowego, lepszego świata.Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki
1. Za: Z. Błażyński, _Mówi Józef Światło. Za kulisami bezpieki i partii 940–1955_, Warszawa 2003, s. 42.
2. Za: Ł. Jędrzejski, _Wizerunek Bolesława Bieruta na łamach Tygodnika „Przekrój”_, _Polityka i politycy w prasie XX i XXI wieku_, red. M. Dajnowicz, A. Miodowski, Białystok 2016, s. 44.
3. _Życzenia z głębi serca_, „Ilustrowany Kurier Polski” nr 93 z dnia 18 kwietnia 1952 r., s. 1.
4. Tamże.
5. Za: M.J. Bednarczyk, „_Cały kraj serdecznie wita swego pierwszego obywatela”. Przebieg obchodów 60. rocznicy urodzin Bolesława Bieruta na łamach „Trybuny Ludu”_, „Annales Universitatis Mariae Curie-Skłodowska Lublin – Polonia”, Vol. LXIX, z. 1–2, Sectio F/2014.
6. Za: M.J. Bednarczyk, _Cały kraj…_, dz. cyt., s. 66.
7. Tamże, s. 54.
8. Za: tamże, s. 62.
9. Za: tamże.
10. Ł. Jędrzejski, _Wizerunek…_, dz. cyt., s. 60.
11. Tamże, s. 46–47.
12. Za: tamże, s. 47.
13. Za: P. Wołowiec, _Kult Bolesława Bieruta w prasie partyjnej w 1956 r. Część II_ , https://ohistorie.eu/2024/10/08/kult-boleslawa-bieruta-w-prasie-partyjnej-w-1956-rczescii/?print=print
14. Za: tamże.
15. Za: Ł. Jędrzejski, _Wizerunek…_, dz. cyt., s. 45.
16. B. Rogowska, _Ochrona wizerunku Bolesława Bieruta w działalności Komisji Specjalnej do Walki z Nadużyciami i Szkodnictwem Gospodarczym w latach 1945–1954_, Wrocław 2001, s. 83–84.
17. Za: Z. Błażyński, _Mówi Józef Światło…_, dz. cyt., s. 42.
18. P. Lipiński, _Gomułka. Władzy nie oddamy_, Wołowiec 2019, s. 116.
19. M. Szymaniak, _Polskie zamachy. Od zbrodni w Gąsawie do tragedii w Gdańsku_, Kraków 2019, s. 316.
20. Za: M. Mołczanowska, _Pomysł przepłacony życiem. Akowskie plany zamachu na Bieruta i Osóbkę-Morawskiego_ , https://przystanekhistoria.pl/pa2/teksty/104040,Pomysl-przeplacony-zyciem-Akowskie-plany-zamachu-na-Bieruta-iOsobke-Morawskiego.html.
21. Za: Z. Błażyński, _Mówi Józef Światło…_, dz. cyt., s. 42.
22. Za: G. Majchrzak, _Siostra Bieruta w gościnie u „bandytów”_, _Bombą w komunę. Czynny opór przeciw władzy_, Warszawa 2017, s. 6.
23. Za: tamże.
24. Za: tamże.
25. Za: _Dr Pałka: Rokossowski czuł się Polakiem, ale przede wszystkim był komunistą oddanym ZSRS_ , https://dzieje.pl/artykulyhistoryczne/dr-palka-rokossowski-czul-sie-polakiemale-przede-wszystkim-byl-komunista-oddany.
26. Za: tamże.
27. Za: K. Nadolski, _Towarzysz Bierut na celowniku_ , https://wiadomosci.onet.pl/kiosk/towarzysz-bierut-na-celowniku/l85g3.
28. M. Szymaniak, _Polskie zamachy…_, dz. cyt., s. 330.
29. Tamże, s. 331.
30. Za: _Bieruta i Jaruzelskiego podmieniono na agentów sobowtórów? Opowieści o tzw. matrioszkach potwierdzają politycy PRL_ , https://www.focus.pl/artykul/towarzysze-matrioszki-czy-bieruta-i-jaruzelskiego-podmieniono-w-zsrr-na-radzieckich-agentow-sobow#goog_rewarded.
31. Za: M. Moneta, _Matrioszki Stalina. Czy Polską Ludową rządziły sobowtóry?_ , https://ciekawostkihistoryczne.pl/2020/06/08/matrioszki-stalina-czy-polska-ludowa-rzadzily-sobowtory/.