Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Zamek na wrzosowiskach - ebook

Wydawnictwo:
Tłumacz:
Data wydania:
21 czerwca 2023
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
10,99

Zamek na wrzosowiskach - ebook

Ruby Pennington, organizatorka wesel, wychowała się w zamku Rothwellów, gdzie jej babcia była gospodynią. Liczy, że przez wzgląd na dawną znajomość przekona Lucasa Rothwella, by udostępnił zamek na wesele znanej aktorki. Jej początkująca firma zdobyłaby dzięki temu wydarzeniu renomę. Lucas zgadza się pod warunkiem, że Ruby przez tydzień będzie doradczynią w jego biznesowych sprawach. Ruby nie może odmówić, choć przeczuwa, że nawet tych kilka dni w towarzystwie Lucasa, który zawsze bardzo jej się podobał, będzie dla niej prawdziwym wyzwaniem…

Kategoria: Romans
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-276-9354-9
Rozmiar pliku: 1,1 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

ROZDZIAŁ PIERWSZY

Ruby Pennington jechała skrytą w cieniu drzew drogą do Rothwell Park z sercem pełnym obaw. Powrót do domu wśród wrzosowisk Yorkshire zawsze wywoływał tysiące skrajnych emocji, zwłaszcza gdy Lucas Rothwell przebywał na terenie zamku.

Oczywiście, szczerze pragnęła znów odwiedzić babcię, ale tak naprawdę to perspektywa przebywania pod jednym dachem z Lucasem sprawiała, że jej serce znów biło jak oszalałe. Mroczne chmury przykryły niebo, deszcz chłostał wrzosowiska skośnymi, szarymi biczami, a wiatr wył, jakby chciał zapowiedzieć czas zagłady.

Ruby zaparkowała samochód w pobliżu starej stajni.

Nie denerwuj się.

Nie denerwuj się.

Mowa motywacyjna nie pomogła. Motyle w jej brzuchu zamieniły się w nietoperze, setki rozszalałych nietoperzy. Tłumaczyła sobie, że każdy byłby zdenerwowany w obecności Lucasa Rothwella. Też nie pomogło.

Jak dawno się nie widzieli? Od lat. Zwykle wracała tylko wtedy, gdy on akurat opuszczał to miejsce. Ale tym razem było inaczej. Musiała się z nim spotkać.

Gdy wysiadła z samochodu, wiatr splątał jej włosy, a na twarzy poczuła siłę chłodu. Niestety, dzikie wrzosowiska Yorkshire z ich kapryśną pogodą były dokładnie tym, czego jej sławna amerykańska klientka poszukiwała na swój ślub. Miał to być najbardziej prestiżowy ślub, jaki firma Ruby zorganizowała, dlatego obiecała swoim biznesowym partnerkom, Harper i Aerin, że zarezerwuje to niezwykłe miejsce.

Ich firma, znana jako Happy Ever After Weddings, prosperowała bez zarzutu, ale dopiero ten ślub zapewniłby im reklamę i popularność, o jakiej nawet nie śniły, kiedy sporządzały pierwszy biznesplan na odwrocie serwetki w ich ulubionej kawiarni.

Ruby podeszła do imponującego głównego wejścia do budowli. Wielowiekowa posiadłość stanowiłaby naturalną oprawę bajecznego ślubu. Zamek w stylu gotyckim, z wieloma wieżyczkami i wspaniale wyposażonymi skrzydłami mógł pomieścić licznych gości, a kuchnia była w stanie obsłużyć tłumy.

Gdyby się udało, Ruby udowodniłaby, że trudne początki ma już za sobą i nie będzie więcej postrzegana jako niechciany dzieciak narkomanki. Nie mogła pozwolić sobie na myślenie o porażce, jak zwykle, gdy postanowiła coś zrobić. Jej matka przegrała życie, ale Ruby była zdeterminowana, by – w przeciwieństwie do niej – pójść drogą sukcesu. Poza tym jej przyjaciele i partnerzy ufali jej. A kiedy ludzie na niej polegali, dawała im to, czego chcieli.

Zanim Ruby zdążyła włożyć klucz do zamka, drzwi otworzyły się z trzaskiem.

– Ruby, dziewczyno, co ty tu robisz?

Nie tego oczekiwała. Minęły miesiące, odkąd była w Rothwell Park, i chociaż babcia nie należała do wylewnych, na pewno mogłaby okazać trochę entuzjazmu.

– Mówiłam ci kilka tygodni temu, że będę tu na długi weekend.

Babcia rzuciła ukradkowe spojrzenie za siebie, wciąż blokując wejście.

– Nie czas na wizyty. Jaśnie pan jest tutaj i nie chce żadnych gości.

Co za staromodny zwyczaj nazywania Lucasa…

A co do jego pobytu w rezydencji… Cóż… Z tego powodu przyjechała. Kilka tygodni wcześniej babcia wygadała się, że „jaśnie pan” właśnie w ten weekend wróci do Yorkshire, po miesiącach pracy w Grecji i we Włoszech. Ruby nie wlokłaby się z Londynu, gdyby miało go nie być w domu.

– Dlaczego? Przywiózł tu swoje supermodelki?

W przeszłości zdarzało się, że będąc z wizytą u babci, Ruby zastawała Lucasa zabawiającego się z jedną ze swoich olśniewających partnerek. Spędziła dzieciństwo, udając, że nie zauważa ani jego zniewalającej urody, ani sposobu, w jaki kobiety pożerają go wzrokiem, ze wzajemnością zresztą. Udawała, że nie jest zazdrosna. Po aresztowaniu matki, gdy jako bezdomna dziesięciolatka zamieszkała w zamku z babcią, gospodynią Lucasa, stała się zupełnie niewidoczna.

Babcia zacisnęła usta, nadal blokując uchylone drzwi.

– Jest sam, ale…

– Świetnie, bo muszę się z nim zobaczyć. – Ruby uśmiechnęła się i pchnęła drzwi, by pocałować babcię w policzek. – Poza tym też miło cię widzieć – dodała z przekorą.

– Do licha z tobą, dziecko!

Babcia odepchnęła Ruby, jakby była irytującym owadem, choć bez złośliwości. Sama miała ciężkie życie i w konsekwencji – trudności z okazywaniem i przyjmowaniem uczuć. Mimo to Ruby nigdy nie czuła się przy niej niekochana. Babcia przygarnęła ją i wychowała, a za to zawsze będzie jej wdzięczna.

Rothwell Park był pierwszym miejscem, o którym myślała jak o domu, bezpiecznym i wygodnym – całkowitym przeciwieństwie wszystkich nędznych, zapchlonych dziur, do których się przeprowadzały, gdy matka próbowała spłacić długi.

Ruby weszła do zamku i babcia zamknęła drzwi, wciąż wyraźnie zaniepokojona.

– Nie powinnam była wspominać, że jaśnie pan tu będzie – szeptała, rozglądając się. – Zabronił zapraszania kogokolwiek, żadnych gości.

– Jaki tam ze mnie gość?

Babcia załamała ręce. Przestraszona zerkała w kierunku schodów, jakby się spodziewała natychmiastowej dymisji za nieposłuszeństwo.

– Nie możesz tu zostać. Jaśnie pan na to nie pozwoli!

– Nie dramatyzuj, babciu. Oczywiście, że pozwoli. To był mój dom przez lata. Poza tym mam z nim ważną sprawę do omówienia. Gdzie jest?

– W bibliotece. Miałam mu zanieść filiżankę herbaty. Ale…

– Ja to zrobię!

Dlaczego Lucas nie mógł sam przyjść po filiżankę? Nie było co kłócić się z babcią. Beatrice Pennington należała do starej szkoły gospodyń domowych. Dbała o podział na klasy społeczne. Rodzice Lucasa, Claudia i Lionel, od czasu do czasu zapraszali ją na Boże Narodzenie i inne spotkania, ale Beatrice była nieugięta. Uważała, że pracownik powinien znać swoje miejsce.

Ruby potajemnie, z kryjówki, obserwowała uroczyste i często hałaśliwe imprezy. Rothwellowie żyli w zupełnie innym świecie od tego, w którym się urodziła. Była zafascynowana bogactwem i ekstrawagancją.

Ruby zauważyła, że babcia skrzywiła się, przygotowując tacę z herbatą.

– Boli cię ręka? – zapytała. – Mogę zerknąć?

– To nic takiego.

Ruby odstawiła imbryk, obróciła nadgarstek babci i zobaczyła czerwoną, rozognioną pręgę, niewątpliwie po niedawnym oparzeniu.

– Musimy zrobić opatrunek. Wygląda na to, że robi się…

Babcia wyrwała rękę.

– Przestań, dziewczyno. Bywało gorzej.

– Może i tak, ale jesteś starsza i infekcje mogą się stać paskudne w mgnieniu oka. Powinnaś iść do lekarza. Zabiorę cię później.

– Nie potrzebuję lekarza – powiedziała babcia stanowczo. – Zanieś jaśnie panu herbatę, zanim zrobi się zimna.

Ruby spojrzała na tacę.

– Moje ulubione pierniczki! Nie jadłam ich od miesięcy!

Postawiła na tacy drugą filiżankę i dodatkowy talerzyk. Babcia wyglądała na przerażoną.

– Co ty wyczyniasz?

– Idę na popołudniową herbatkę z Lucasem.

– Zwolni mnie, Boże, zwolni mnie… – lamentowała babcia.

Ruby chwyciła tacę.

– Może powinnaś pomyśleć o emeryturze. To miejsce jest dla ciebie za duże, nie robisz się młodsza.

– Przejdę na emeryturę, kiedy będę gotowa, i ani chwili wcześniej.

Ruby pomyślała, że również o tym musi porozmawiać z Lucasem Rothwellem.

– Kiedy wrócę, pomogę ci przygotować kolację.

Biblioteka mieściła się na parterze, kilkaset metrów od kuchni, co tylko upewniło Ruby, że starzejąca się babcia może nie podołać, zwłaszcza że surowe zimy w Yorkshire potęgowały ból stawów. Czy Lucas tego nie wiedział? Mimo że spędzał w domu mniej czasu niż kiedyś, nie mógł oczekiwać, że osiemdziesięcioletnia kobieta poradzi sobie bez pomocy.

Zamek już nie był sprzątany jak dawniej, Ruby dostrzegła dorodne pajęczyny zwisające z kinkietów i żyrandoli oraz kurz na ramach obrazów. Pejzaż jak z horroru. Lucasa stać było na zespół ludzi do zarządzania rezydencją. Zatrudniał rzesze ogrodników, na litość boską. Dorobił się fortuny jako architekt krajobrazu, ceniony na całym świecie. Dlaczego nie mógłby mieć kilku gospodyń?

Wprawdzie na wyższe piętra można było dostać się windą towarową zamku, ale nadal do pokonania pozostawały długie korytarze i galerie. Biblioteka zajmowała całe skrzydło, z wrzosowiskiem i kamiennymi murkami za oknami. Drzwi były zamknięte, więc Ruby lekko zapukała.

– Wejść!

Głęboki głos Lucasa Rothwella wywołał dreszcze, a uśpione nietoperze w jej brzuchu rozpoczęły szaleńczy taniec. Budził lęk, ale Ruby nie była już nieśmiałym dzieckiem, lecz dumną bizneswoman, która chciała z nim przedyskutować poważną ofertę, twarzą w twarz, konkretnie i rzeczowo.

Ruby pchnęła drzwi, ale coś powstrzymało ją przed przekroczeniem progu biblioteki. Pomieszczenie pełne ciemnych antycznych mebli i cennych starych ksiąg tonęło w długich upiornych cieniach. Lucas siedział plecami do niej na jednym z foteli pod wysokim wąskim oknem między regałami. Niebo na zewnątrz stało się brązowoszare, krople deszczu uderzały w szybę jak niewidzialne ptasie dzioby.

– Kto tam?

Wstał z krzesła i odwrócił się. Ubrany w czarny golf i czarne spodnie, wydawał się jeszcze wyższy niż jego imponujące metr dziewięćdziesiąt. Wizerunku dopełniały przeciwsłoneczne pilotki.

Przekrzywił głowę, zmarszczył nos jak wilk, który próbuje zidentyfikować nowy zapach. Jej zapach.

To wystarczyło, by ciepły rumieniec oblał jej policzki. Znów poczuła się jak niezdarna nastolatka sprzed lat. Zaczęło się od Żenującego Incydentu, o którym Ruby zawsze myślała… wielkimi literami. Za każdym razem w jego obecności – czyli dość rzadko, dzięki Bogu – przypominała sobie, jak próbowała go poderwać na jednej z imprez, na które się wślizgnęła po jednym doskonałym piwie. Surowa reprymenda, którą od niego dostała, dzwoniła jej w uszach do tej pory. Minęło jedenaście lat, ale koszmarne wspomnienie było tak świeże, jakby wszystko się stało wczoraj. Jednakże to nie powinno przeszkodzić jej w osiągnięciu celu.

Harper i Aerin polegały na niej, miała zarezerwować Rothwell Park na ślub Delphine Rainbird, słynnej aktorki, która wychodziła za mąż za swojego ochroniarza, Miguela Morales. Oprawa ceremonii byłaby fantastyczna, nie mówiąc już o ilości pieniędzy, którą Delphine obiecała zapłacić za bajkowy ślub w zamku na smaganych wiatrem wrzosowiskach Yorkshire.

– Gdybyś zapalił światło lub zdjął okulary przeciwsłoneczne, wiedziałbyś, że to ja. – Ruby postawiła tacę na stoliku. – Dlaczego właściwie nosisz je wewnątrz w taki mroczny dzień?

– Boli mnie głowa – odpowiedział po dłuższej chwili.

– Przepraszam. Postaram się nie brzęczeć.

Zaczęła nalewać herbatę do dwóch filiżanek.

– Co robisz?

W jego głosie wyczuła nutkę irytacji. Stał wyprostowany, tak sztywny, że wręcz odpychający. Ruby tym bardziej nie zamierzała marnować czasu.

– Piję z tobą popołudniową herbatę. I tak nie dałbyś rady sam zjeść całego piernika.

– Zabierz to. Wszystko. I zamknij za sobą drzwi.

Odwrócił się do niej plecami. Stał, wpatrując się w deszcz, z rękoma głęboko w kieszeniach. Ruby westchnęła.

– Wiem, że bóle głowy potrafią być nieznośne, ale chciałabym z tobą o czymś porozmawiać. To ważne.

– Nie teraz!

– Zatem kiedy?

Zapadła cisza. Stare półki zdawały się skrzypieć, wyjący wiatr uniósł zabłąkane liście i cisnął nimi w okna. Lucas przeczesał dłonią czarne włosy.

– Czy chodzi o twoją babcię?

Czuła, jak złagodniał. Wciąż stał plecami do niej, jakby kazał jej podziwiać szerokie ramiona, silny kręgosłup, szczupłe biodra… Nie powinna się tak gapić, nie powinna pozwolić ciału reagować na jego bliskość. Ludzie tacy jak Lucas Rothwell byli poza zasięgiem. Umawiał się tylko z supermodelkami, nie ze swojskimi dziewczynami z sąsiedztwa.

– Tak. To znaczy – też.

Lucas odwrócił się, usiadł na fotelu i wyciągnął długie nogi, krzyżując je w kostkach. Czuła narastające napięcie. Z powodu bólu głowy? A może to migrena? Słyszała, że przy migrenach światło stawało się nie do zniesienia, a chorzy cierpieli na zaburzenia widzenia. To dlatego te okulary…

Skinął głową w kierunku tacy z herbatą. Gdyby nie ból głowy, nalegałaby, żeby powiedział proszę. Z drugiej strony zwykle nie był niegrzeczny. Chyba że ​​wstawiona nastolatka chciała go pocałować. O Boże! Dlaczego nie mogła wyrzucić tej plamy z pamięci?

Wtedy, po Żenującym Incydencie, unikała go przez kilka miesięcy, wychodziła ze swojego pokoju tylko podczas jego nieobecności. Kiedy skończyła osiemnaście lat, wyjechała do Londynu i odwiedzała babcię dwa lub trzy razy w roku.

Śledziła losy Lucasa dzięki plotkarskim gazetom, w których wciąż inne oszałamiające kobiety wisiały na jego ramionach. Jako wielokrotnie nagradzany architekt krajobrazu podróżował po świecie, kreując ogrody i parki wielkim i bogatym. Rzadko odwiedzał Rothwell Park, co oznaczało, że powinna jak najlepiej wykorzystać chwilę jego obecności.

Ruby nalała herbatę do dwóch filiżanek.

– Nadal pijesz czarną bez cukru?

– Tak.

Podała mu filiżankę, ale tak chwycił za spodek, że trochę herbaty się wylało. Zaklął i szybko ustabilizował filiżankę, przytrzymując ją ręką od góry.

– Przepraszam. Oparzyłem cię?

Ruby wzięła filiżankę herbaty i usiadła na drugim krześle.

– Nie, ale skoro o tym mówimy… Zauważyłeś ślady oparzenia na nadgarstku mojej babci?

Mimo że wciąż miał na sobie okulary, wiedziała, że się zmartwił.

– Nie. Źle to wygląda?

– Myślę, że powinna iść do lekarza. Ale wiesz, jaki ma stosunek do służby zdrowia.

– Wiem – powiedział Lucas, marszcząc brwi.

– Mógłbyś na to spojrzeć? Ciebie posłucha.

– Nie mam doświadczenia z oparzeniami. Ale w łazience na dole jest apteczka. Możesz ją wziąć.

– Dziękuję. Zobaczę, co się da zrobić.

Ruby wpatrywała się w ciasto na tacy.

– Kawałek piernika? – zaproponowała.

– Nie, dziękuję. Ale ty jedz, śmiało.

Ruby wzięła kawałek rozkosznej słodkości, ale zawstydzona, odstawiła talerzyk na bok.

– Coś nie tak?

– Zachowam sobie na później.

– Nie bądź śmieszna. Jedz. To twoje ulubione, prawda?

– Tak, i dlatego lepiej nie zaczynać. Nie skończyłoby się na jednym kawałku.

Uśmiechnął się słabo i od razu wydał jej się młodszy i bardziej dostępny.

– Mam prośbę.

Odstawiła filiżankę, niezdarnie, jak niepojętna uczennica.

– Mam klientkę celebrytkę, która chce wziąć ślub w Yorkshire i…

– Nie!

– Nie pozwoliłeś mi skończyć…

Lucas wstał i zatrzymał się pod oknem, znów odwrócony do niej plecami.

– To wykluczone.

Ruby poczuła, że ogarnia ją gniew, a lęk wypełnia jej serce. Tak wiele zależało od zarezerwowania Rothwell Park jako miejsca ślubu. Nie mogła zawieść swoich partnerek. Porażka nie wchodziła w grę. Ruby nie była jak jej nieszczęsna matka, wyznaczała sobie cele i je osiągała.

– Właściwie dlaczego?

Lucas parsknął udawanym śmiechem.

– Oprócz tego, że nienawidzę ślubów?

– Nie wszyscy są jak twoi rodzice, nie wszyscy biorą ślub i rozwodzą się trzy razy.

Spojrzał na nią boleśnie zimnym wzrokiem.

– Tracisz czas, Ruby. Nie zmienię zdania.

A jej się wydawało, że to babcia jest uparta…

– Rothwell Park to idealne miejsce na ślub. Moja przyjaciółka Harper jest zdesperowana, by zrobić tu sesję zdjęciową. Gotycka oprawa, plenery… Poznałeś ją, kiedy mnie tu odwiedziła. Aerin wszystko świetnie zorganizuje, ta kobieta jest perfekcjonistką. Nawet nie musiałbyś tu być. Proszę, Lucas, przynajmniej pomyśl, zanim powiesz…

– Nie!

Ruby zerwała się z krzesła, prawie zrzucając ze stołu tacę z herbatą. Stała przed nim z rękami zaciśniętymi w pięści, usztywniona złością, z płonącymi policzkami. Nie mógł udaremnić jej planów. Nie mogła złamać obietnicy danej przyjaciołom i ich klientom. Ślub musiał się tu odbyć. Znajdzie sposób, by go przekonać…

– Nie mogę uwierzyć, że mi odmawiasz. Ten ślub jest największym, jaki kiedykolwiek zrobiliśmy, i wzmocniłby pozycję naszej firmy – przekonywała. – Pokoje na piętrze są puste. Goście to bardzo ważni ludzie. Wiesz, ile można by na tym zarobić?

– Wyjdź, proszę!

– Nie! Za cholerę nie wyjdę!

Zanim zdążyła się powstrzymać, położyła rękę na jego ramieniu. Podskoczył jak rażony prądem. Czuła, jak napiął mięśnie.

Stała za blisko… Jej serce nie mogło tego przetrwać. I jeszcze ten zapach, cytrusy i młode drzewo, drażnił jej zmysły. Chociaż najwyraźniej nie golił się od tygodnia, ciemny zarost wokół wyrzeźbionych usta nadawał mu rycerski wygląd. Dlaczego właściwie patrzyła na jego usta? Górna warga była nieco węższa…

Te same usta, które inspirowały wiele nastoletnich fantazji. Po tylu latach Ruby wciąż się zastanawiała, jak te usta czułyby się na jej własnych. Jakie były? Twarde i natarczywe? Miękkie i zmysłowo przekonujące? A może zachłanne?

Lucas zdjął jej rękę z ramienia, jakby była niechcianym pyłkiem.

– Czy naprawdę myślisz, że w ten sposób coś osiągniesz?

Gardził nią. Kolejna fala gorąca spłynęła na jej policzki.

– Nie wyjdę, dopóki nie zgodzisz się mnie wysłuchać. A po drugie, nie mogę zostawić babci samej z poparzonym nadgarstkiem. Dlaczego nie zatrudnisz drugiej gospodyni? To miejsce jest zbyt ogromne dla jednej osoby.

– Babcia nie chce przechodzić na emeryturę.

– Czy nie widzisz, jak zaniedbane jest to miejsce? Wszędzie są pajęczyny.

Jego usta zacisnęły się w cienką linię.

– Nie, nie widzę.

– Jest ich mnóstwo. Spójrz na te u góry okna. – Uniosła rękę. – Musiałbyś być ślepy, żeby ich nie widzieć.

– Właśnie w tym rzecz… Ja… jestem ślepy.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: