- W empik go
Zamiast zabijać, pluję jadem na papier - ebook
Zamiast zabijać, pluję jadem na papier - ebook
Zamiast zabijać, pluję jadem na papier Weroniki Sobolewskiej jest nowoczesnym w formie dziennikiem intymnym dokumentującym zmagania z depresją.
Autorka opisuje moment graniczny, w którym stwierdziła, że nie wytrzyma ani minuty dłużej w korporacji. Przytacza też – w formie wierszy i aforyzmów – swoje przemyślenia dotyczące zarówno własnych przeżyć, jak i ludzkiej moralności w ogóle.
Z książki wyłania się też obraz bezdusznego świata wielkich korporacji, w których pojedynczy pracownik – jednostka ludzka – jest traktowany wyłącznie jako trybik w machinie, całkowicie podporządkowany firmie i jej celom.
Notatka o Autorce
Weronika Sobolewska urodziła się w Warszawie. Aktualnie mieszka w Sztokholmie. Zamiast zabijać, pluję jadem na papier napisała w swoich najtrudniejszych chwilach, zmagając się z depresją i wypaleniem zawodowym. Uwielbia pisać o tematach, o których nie zawsze otwarcie się rozmawia: o depresji, sensie życia, śmierci, ale też o prawdziwej miłości. Ma nadzieję, że swoimi tekstami poruszy i zachęci do refleksji nad samym sobą i nad światem. Opowieści i wiersze pisze od dziecka. Jej życie można śledzić na www.instagram.com/szalonagwiazda.
Kategoria: | Poezja |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-67642-46-0 |
Rozmiar pliku: | 511 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Kiedy myślisz, że umierasz,
tak naprawdę rodzisz się na nowo.
*
Mój mózg to wielki piękny chaos.
*
Chodź. Złap mnie za rękę. Pokażę ci ukryte zakamarki mojej duszy.
*
Postrzegasz świat nie tym, czym jest, a tym, kim jesteś.
*
To nie jest życie, to jest więzienie.
*
W końcu się stało. Złamałam się. Ile można znosić wbijających nóż w plecy współpracowników, dwulicowych szefów i niestabilnych klientów? Można w nieskończoność, ale po co? To wszystko nie jest tego warte. Czy pieniądze, które tam zarobię, kupią mi nowe zdrowie i psychikę? Nie sądzę.
Pewnego dnia, całkiem niespodziewanie, bo dzień zaczął się zupełnie normalnie, wyszłam z pracy. Schodziłam po schodach i z każdym stopniem coraz więcej łez napływało mi do oczu. Próbowałam to zwalczyć, ale w końcu każda bomba wybucha. I wybuchłam.
Dzwonię z płaczem do lekarza. Nie mogę już tam wrócić. Trzęsę się, czekając na rozmowę, szczękam zębami. Nie wrócę tam. Nie i koniec! To nie jest tego warte, powtarzam sobie w kółko.
Odbiera lekarz. Po krótkiej rozmowie stwierdza, że żadnych prochów mi nie przepisze. Słusznie, nie tego mi trzeba. Na recepcie, zamiast jakiejś skomplikowanej nazwy psychotropów, jest napisane: nowa praca. Nigdy nie dostałam lepszej recepty od lekarza.
„Jesteś słaba psychicznie”, słyszę. „Nie wytrzymałaś”, mówią.
Wręcz przeciwnie. Wymagało to ode mnie ogromnej odwagi, żeby przyznać się, że ta praca nie była dla mnie, że się w niej nie spełniam, że wykańcza mnie psychicznie. I niby po co? To wszystko nie było tego warte. Na chuj mam zostawać gdzieś, gdzie środowisko mnie niszczy? Pora je zmienić. Nie trzeba wszystkiego przetrwać, mimo że po paru lampkach wina pewnie by mi przeszło, ale po co? Po co mam się więzić w błędnym kole, gdzie nawet w wolnym czasie niszczę sobie psychikę i zdrowie. I po co? Bo mi w pracy źle? To nie jest tego warte.
Palcie się, skurwysyny. Mówcie, co chcecie, ale ja już do was nie wrócę. Pokazuję środkowy palec, odwracam się i zamykam ten rozdział.
*
Zdmuchnęłam płomień z zapałki i przyglądałam się w ciszy, jak mosty za mną płoną.
*
Czasami przytrafiają nam się złe rzeczy. Myślimy, że to koniec świata i że już nic lepszego nas nie czeka. I tak to też wygląda. Ale tak naprawdę za tym bólem, smutkiem i żalem chowa się coś o wiele lepszego, mimo że nic nie widzimy poza mrokiem.
Jest to może nasza szansa na obranie nowych perspektyw, zamiast użalać się nad sobą. Znalezienie nowych dróg, nowych sposobów, zamiast walczyć o to, żeby wrócić do starych. Pokusy po drodze będą. Wróć, zostań, nie idź. Co mogę zrobić, żeby coś się zmieniło? Nic, wzruszasz obojętnie ramionami. Ten pociąg dawno odjechał. Czekamy na inny. Lepszy. Z nowymi możliwościami. Nie wiemy, jak to wszystko będzie wyglądało, ale rzucamy się na głęboką wodę. Ryzykujemy. To właśnie oznacza bycie człowiekiem. Zamykamy oczy i dajemy się ponieść.
Jeśli coś się zawali, wykorzystajmy tę szansę, żeby się uwolnić, wyzwolić od wszystkiego, co ciąży. Jaki, do cholery, jest sens tkwić przy czymś, co nas niszczy? Nie brzmi to dziwnie? To jest pojebane. Są inne wyjścia, ale jesteśmy zbyt ślepi, żeby je zauważyć. Śpimy, pora się obudzić!
Obudź się! Obudź się, zanim całe życie przeleci ci przed oczami i staniesz pod światłem, biorąc swój ostatni oddech tylko po to, żeby dotarło do ciebie, że w twoim życiu nie było w ogóle życia. Żyj! Życie jest za krótkie, żeby zostawać w chujowej pracy, w chujowej relacji, w miejscu, które nic dla ciebie nie znaczy, nie zaspokaja cię. Obudźmy się i zacznijmy żyć. Pstryknij palcami, wsłuchaj się w dźwięk… i obudź się!
*
Boli cię mój sukces, dlatego mnie karzesz.
Ja zniknę,
ty zostaniesz.
Ja sięgnę po gwiazdy,
ty znajdziesz kolejną ofiarę.
*
Dużo we mnie agresji,
ale tyle samo miłości.
Kocham agresywnie.
Wkurwiam się z miłością.
*
DALSZY CIĄG KSIĄŻKI W PEŁNEJ WERSJI.