Zamieć - ebook
ZAMIEĆ to jeden zimowy dzień, w który wplata się poezja. ZAMIEĆ to zasypane śniegiem chwile warte zapamiętania. Bo takiej zimy nie było od lat.
| Kategoria: | Proza |
| Zabezpieczenie: |
Watermark
|
| ISBN: | 978-83-8384-883-9 |
| Rozmiar pliku: | 1,2 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
_Grudzień przytuptał, a zima rozgościła się przynosząc nam w prezencie długie wieczory._
_Chłód próbuje przeniknąć do domów, ale nie radzi sobie z wełnianymi skarpetami i puchatymi kocami. W dłoniach gorąca herbata albo aromatyczne kakao z piankami i bitą śmietaną rozbudzają zmysły. To właśnie teraz najchętniej zaglądamy na półki z książkami w poszukiwaniu tej, która wprowadzi w zimowy nastrój._
_Co to za książka?_
_Spieszę z odpowiedzią._
_To ta, którą trzymasz w dłoniach._ZAMIEĆ
TAKIEJ ZIMY NIE BYŁO OD LAT
Wstałam nad ranem. Dom był wychłodzony, oddech przybierał formę dusz rozmywających się w ciemności korytarza. Zarzuciłam ciepły szlafrok i będąc jeszcze w półśnie, powłócząc nogami, zeszłam do salonu, aby jak zawsze wypuścić psy do ogrodu, ale one nie chciały iść. Na zachętę zrobiłam krok do przodu, przekraczając próg domu. Straciłam równowagę i wylądowałam twarzą w śniegu. Z trudem łapiąc oddech, obróciłam się na plecy. Leżałam na białej pierzynie jak gwiazda wpatrzona w ogromne spadające białe płatki. I jedyne co przyszło mi do głowy, to machać kończynami, rzeźbiąc na śniegu anioła.
„A co mi szkodzi, takiej zimy nie było od lat” — pomyślałam, całkowicie zatracając się w zimowym spektaklu.
Z tego letargu wyrwało mnie szczekanie psów, które nadal stały w salonie.
Była trzecia nad ranem, za wcześnie, by budzić sąsiadów.
Gdy otrzepałam szlafrok z białego puchu, powiedzialam do siebie: „To będzie ciekawy dzień. A teraz wracam pod ciepłą kołdrę”.II
Sparzyłam język gorącą herbatą.
„Auć!” — przedarł się krzyk przez ciszę.
W głowie przekleństwa syczały.
Zdusiłam je w zalążku.
Nie chciałam psuć tej chwili.
Parująca herbata okryta plastrem cytryny
Aromatami przebiega przez moje myśli.
„Szkoda takiej chwili na złość” — pomyślałam.
„Auć! Auć! Auć!” — krzyknęłam, aż duch uleciał z ciała.
A psy się zbiegły, czekając na to, co dalej.
A ja…
Odstawiłam herbatę na stolik przy kanapie.
Poczekam, aż ostygnie.
Zmrużyłam oczy wpatrzona w nią jak w rywalkę.
A ona tańczyła parą w powietrzu,
Łagodząc moje serce i sparzony język.POGODA MOŻE ZMIENIĆ NASTRÓJ
Obudziłam się zmęczona. Chyba nie przespałam nawet dwóch godzin. Cicho i ciemno było wszędzie. Zaparzyłam kawę, odsłoniłam okna a tam…
Widok zaparł mi dech w piersi. Przez tę chwilę, gdy próbowałam dospać nieprzespane godziny, zapomniałam, że przyszła zima.
Żółte światło latarni odbijało się w bieli płatków śniegu powoli okrywających mój świat swoim pięknem. Serce zaczęło bić mocniej, już teraz chciałam wyjść przed dom i wpaść w tę biel jak w morskie fale, ale jeszcze było za wcześnie. Jeszcze było widać szarość domów.
Odsłoniłam okna w salonie, usiadłam na kanapie w jeszcze ciemnym pokoju, delektując się widokiem i parzoną kawą, czekałam na ten moment, kiedy już będę mogła zatopić buty w skrzypiącym śniegu.
Gdy tylko słońce rozjaśniło okryte gęstymi chmurami niebo, byłam przed domem. Pierwszy raz tego roku włożyłam zimowe buty, zimową kurtkę, zimową czapkę i zimowy wełniany szalik.
Zapach był zimowy, wspaniałe mroźne powietrze. Czułam, jak policzki nabierają koloru, a nos miałam malinowy.
— Dzisiaj wszystko jest zimowe! — zawołałam, unosząc ręce, by złapać śnieg w dłonie.
„To ten czas, kiedy wszystko zwolni” — pomyślałam.” Nawet jak świat będzie chciał się spieszyć, w tych zaspach, które pojawią się dziś wieczorem, nie będzie mógł. Będzie czas, by się zatrzymać i rozejrzeć, nacieszyć oczy”. Zawołałam psy i z tą zasypaną śniegiem myślą i uśmiechem na twarzy poszłam na spacer.
_Chłód próbuje przeniknąć do domów, ale nie radzi sobie z wełnianymi skarpetami i puchatymi kocami. W dłoniach gorąca herbata albo aromatyczne kakao z piankami i bitą śmietaną rozbudzają zmysły. To właśnie teraz najchętniej zaglądamy na półki z książkami w poszukiwaniu tej, która wprowadzi w zimowy nastrój._
_Co to za książka?_
_Spieszę z odpowiedzią._
_To ta, którą trzymasz w dłoniach._ZAMIEĆ
TAKIEJ ZIMY NIE BYŁO OD LAT
Wstałam nad ranem. Dom był wychłodzony, oddech przybierał formę dusz rozmywających się w ciemności korytarza. Zarzuciłam ciepły szlafrok i będąc jeszcze w półśnie, powłócząc nogami, zeszłam do salonu, aby jak zawsze wypuścić psy do ogrodu, ale one nie chciały iść. Na zachętę zrobiłam krok do przodu, przekraczając próg domu. Straciłam równowagę i wylądowałam twarzą w śniegu. Z trudem łapiąc oddech, obróciłam się na plecy. Leżałam na białej pierzynie jak gwiazda wpatrzona w ogromne spadające białe płatki. I jedyne co przyszło mi do głowy, to machać kończynami, rzeźbiąc na śniegu anioła.
„A co mi szkodzi, takiej zimy nie było od lat” — pomyślałam, całkowicie zatracając się w zimowym spektaklu.
Z tego letargu wyrwało mnie szczekanie psów, które nadal stały w salonie.
Była trzecia nad ranem, za wcześnie, by budzić sąsiadów.
Gdy otrzepałam szlafrok z białego puchu, powiedzialam do siebie: „To będzie ciekawy dzień. A teraz wracam pod ciepłą kołdrę”.II
Sparzyłam język gorącą herbatą.
„Auć!” — przedarł się krzyk przez ciszę.
W głowie przekleństwa syczały.
Zdusiłam je w zalążku.
Nie chciałam psuć tej chwili.
Parująca herbata okryta plastrem cytryny
Aromatami przebiega przez moje myśli.
„Szkoda takiej chwili na złość” — pomyślałam.
„Auć! Auć! Auć!” — krzyknęłam, aż duch uleciał z ciała.
A psy się zbiegły, czekając na to, co dalej.
A ja…
Odstawiłam herbatę na stolik przy kanapie.
Poczekam, aż ostygnie.
Zmrużyłam oczy wpatrzona w nią jak w rywalkę.
A ona tańczyła parą w powietrzu,
Łagodząc moje serce i sparzony język.POGODA MOŻE ZMIENIĆ NASTRÓJ
Obudziłam się zmęczona. Chyba nie przespałam nawet dwóch godzin. Cicho i ciemno było wszędzie. Zaparzyłam kawę, odsłoniłam okna a tam…
Widok zaparł mi dech w piersi. Przez tę chwilę, gdy próbowałam dospać nieprzespane godziny, zapomniałam, że przyszła zima.
Żółte światło latarni odbijało się w bieli płatków śniegu powoli okrywających mój świat swoim pięknem. Serce zaczęło bić mocniej, już teraz chciałam wyjść przed dom i wpaść w tę biel jak w morskie fale, ale jeszcze było za wcześnie. Jeszcze było widać szarość domów.
Odsłoniłam okna w salonie, usiadłam na kanapie w jeszcze ciemnym pokoju, delektując się widokiem i parzoną kawą, czekałam na ten moment, kiedy już będę mogła zatopić buty w skrzypiącym śniegu.
Gdy tylko słońce rozjaśniło okryte gęstymi chmurami niebo, byłam przed domem. Pierwszy raz tego roku włożyłam zimowe buty, zimową kurtkę, zimową czapkę i zimowy wełniany szalik.
Zapach był zimowy, wspaniałe mroźne powietrze. Czułam, jak policzki nabierają koloru, a nos miałam malinowy.
— Dzisiaj wszystko jest zimowe! — zawołałam, unosząc ręce, by złapać śnieg w dłonie.
„To ten czas, kiedy wszystko zwolni” — pomyślałam.” Nawet jak świat będzie chciał się spieszyć, w tych zaspach, które pojawią się dziś wieczorem, nie będzie mógł. Będzie czas, by się zatrzymać i rozejrzeć, nacieszyć oczy”. Zawołałam psy i z tą zasypaną śniegiem myślą i uśmiechem na twarzy poszłam na spacer.
więcej..
W empik go