- W empik go
Zamkowe opowieści duszka Bogusia - ebook
Zamkowe opowieści duszka Bogusia - ebook
Zamek Książąt Pomorskich w Szczecinie kryje w sobie wiele tajemnic i ma swojego ducha, a właściwie małego duszka o imieniu Boguś. Można go czasem spotkać w trakcie zwiedzania zamkowych komnat i wcale nie jest to straszne, bo Boguś jest niezwykle przyjazny i towarzyski. Przekonał się o tym Adaś, który wysłuchał wielu opowieści o dziejach zamku i o tym, co zdarzyło się w Szczecinie przed wiekami.
Kategoria: | Dla dzieci |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-7551-613-5 |
Rozmiar pliku: | 2,2 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Adaś znał Zamek Książąt Pomorskich jak własną kieszeń. I nic w tym dziwnego. W końcu pracowała tu jego mama. Zamek jest miejscem zabytkowym, był siedzibą Gryfitów, czyli dawnych władców Pomorza. Współcześnie mieści się w nim kilka instytucji kulturalnych. Adaś zawsze przybiegał tu po szkole i czekał, aż mama skończy pracę. Często chodził po zamkowych dziedzińcach i zaglądał we wszystkie zakamarki.
W zamku mieściło się też niewielkie kino. Rodzice Adasia bardzo lubili tu przychodzić. Nie mieli z kim zostawić syna, brali go ze sobą, a on czekał na nich, wdając się w pogawędkę z portierami i szatniarzami, lub czytał książki w wygodnym fotelu przed salą kinową. W letnie miesiące wolał przechadzać się po obu dziedzińcach.
Tego listopadowego dnia za oknem zapadał już zmrok, więc nie było mowy o zabawach na dworze. Adaś postanowił pozwiedzać zamkowe korytarze.
Kiedy był mały, zawsze marzył o tym, aby spotkać jakiegoś ducha. Bo wiadomo, że w każdym zamku musi być duch! To chyba oczywiste, jak dwa plus dwa jest cztery. Zaglądał we wszystkie kąty, spacerował po korytarzach i… nic. Tyle lat i żaden duch go nie zaczepił! Adaś tłumaczył sobie, że w końcu jest tutaj w ciągu dnia, a wtedy duchy śpią. Dlatego dał sobie spokój z poszukiwaniami.
Stanął przy oknie i spojrzał na oświetlony dziedziniec zamku. Widok był naprawdę wspaniały.
– Jeszcze tylko duch by się przydał – pomyślał chłopiec. – Zajrzę na trzecie piętro – postanowił i zaczął wchodzić po schodach.
– Adasiu, idziesz szukać duchów? – zaśmiali się portierzy.
– A tak sobie… popatrzę, pochodzę – odpowiedział.
Na trzecie piętro wschodniego skrzydła zamku nie każdy miał dostęp. Mieściło się tu Koło Plastyczne i Koło Fotograficzne. Jako że Adaś był tutaj częstym gościem, bez problemu mógł wejść.
Dziś zajęcia nie odbywały się, na piętrze panował półmrok i nie było żywej duszy. Adaś, chłopiec lubiący tajemnice i dreszczyk emocji, czuł się w tym miejscu znakomicie. Bardzo chętnie wyglądał przez małe okrągłe okna. Był z nich ciekawy widok na Szczecin. Teraz, kiedy zrobiło się już ciemno, można było podziwiać kolorowe światła miasta.
– Ale fajne, tylko ducha brak… – westchnął.
– Jestem, jestem – odezwał się nagle jakiś głos.
Adaś aż podskoczył z wrażenia. Obejrzał się za siebie i zobaczył… najprawdziwszego ducha!
Tego, że to prawdziwy duch, był pewien, gdyż zjawa wisiała w powietrzu. Była niewielka, biała, z czarnymi oczodołami. Tylko jak na ducha to miała zbyt sympatyczny uśmiech.
Adaś próbował krzyczeć, ale z jego gardła wydobył się tylko zduszony jęk.
– Cicho, cicho – odezwała się zjawa. – Ja tych ludzi nie rozumiem, najpierw chodzi taki i mnie szuka, a jak się wreszcie odważę pokazać, to on chce wrzeszczeć ze strachu.
– Eee… bbbo ja – mamrotał wystraszony chłopiec.
– Słuchaj, kolego, weź się w garść i przestań się bać, a przede wszystkim nie krzycz, bo zaraz przybiegną tu portierzy, ja zniknę, a ty wyjdziesz na tchórza, chi, chi. Nikt ci nie uwierzy, żeś ducha widział – poradził duch, który miał nawet sympatyczny głos.
– Tttak, tak, już dobrze, już dobrze – powoli uspokajał się Adaś.
– Chodziłeś, szukałeś mnie, więc jestem. Proszę bardzo, w całej okazałości albo i rozciągłości, jak kto woli, et voilà! – zaśmiał się duch.
– Cieszę się bardzo, jestem Adaś – przywitał się chłopiec, który bał się już coraz mniej.
– A ja jestem duszek, duszek Boguś, uhuhu! – zawołała zjawa. – Bo nie wiem, czy wiesz, że zjawy dzielą się na duchy i duszki. Duchem zamkowym jest Sydonia, a ja jestem duszkiem, takim, co to popsoci, postraszy i dzieci lubi, wiesz?
– Aha… nie wiedziałem – odpowiedział Adaś już spokojniejszym głosem.
– A więc Boguś jestem! Tak nazwali mnie robotnicy, którzy remontowali zamek po wojnie. Robiłem im mnóstwo psikusów, chi, chi. Uwielbiam robić kawały! Nie mogłem sobie tego odmówić. Byłem w świetnym nastroju. Cieszyłem się, że wojna się skończyła i że wreszcie zabrano się do odbudowy zamku. Te bombardowania, te hałasy… ech, nie cierpię wojen. A jak się domyślasz, przeżyłem niejedną.
– No tak, pewnie masz setki lat – stwierdził chłopiec.
– Tak, tak, ale nie mówmy o tym. Duchów nie pyta się o wiek, che, che. Ale wracając do tematu: ci robotnicy, gdy zrobiłem im jakiś żart – no wiesz, coś zabrałem, zadzwoniłem łańcuszkiem, połaskotałem w piętę gdy odpoczywali – mawiali wystraszeni:
– Oj, to chyba duch Bogusława. – A Bogusławów to na tym zamku było kilkunastu – kontynuował Boguś.
– Ale oni pewnie mieli na myśli Bogusława X, wiesz tego od…
– …od Anny Jagiellonki – przerwał mu chłopiec.
– No i nazwali mnie Boguś, chi, chi. Fajnie, co? Właściwie to ucieszyłem się, bo nikt mnie do tej pory nie nazwał. Wszyscy tylko wrzeszczeli na mój widok: Aaaaaa! Duuuuch! I uciekali. Jaki tam duch, duszek po prostu. Mały, wesoły psotnik, chi, chi. Czy ja nie za dużo mówię? – zapytał Boguś.
– Nie, nie, to ciekawe.
– To fajnie, bo wiesz, ja bardzo lubię rozmawiać. A Sydonia snuje się w nocy po zamku i wciąż jest smutna… Mogłaby się czasem uśmiechnąć i pogadać.
– Sydonia? Biała Dama? To ona naprawdę tu straszy? – zapytał podekscytowany chłopiec.
– Sydonia właściwie nie straszy. Snuje się po zamku ze świecą i bardzo cierpi. Portierzy zamkowi już ją znają i nie boją się jej, a innych ludzi w nocy tu przecież nie ma. Jej historia, jak wiesz, nie jest wesoła.
– Ojej, opowiedz mi o niej. Proszę!
– Co, nie słyszałeś o Sydonii? – zdziwił się Boguś.
– Kiedyś mama mi opowiadała, ale już mało pamiętam. A poza tym nie każdy ma okazję usłyszeć tę historię od prawdziwego ducha.
– Duszka – sprostował Boguś. – No dobrze. A zatem posłuchaj… zwłaszcza że historię znam z opowiadań samej Sydonii!