- W empik go
Zanim nadejdzie jutro. Tom 3: Druga strona nocy - ebook
Zanim nadejdzie jutro. Tom 3: Druga strona nocy - ebook
Boleśnie doświadczeni, okaleczeni duchowo bohaterowie próbują odbudować własne życie. Desperacko szukają szczęścia i swojego miejsca na ziemi. Niektórzy nie wiedzą, że los jeszcze niejeden raz wystawi ich charaktery na ciężką próbę. Inni wciąż nie mogą poradzić sobie z uczuciem straty i osamotnienia. Spoglądają w przeszłość, jak gdyby ta miała dać im odpowiedź na nurtujące ich pytania o sens istnienia i granice ludzkiej wrażliwości. Czy uda im się odzyskać utracone zaufanie i ocalić miłość, a przede wszystkim zapomnieć o koszmarze, jaki stał się ich udziałem…?
Trzecia część sagi „Zanim nadejdzie jutro” pod tytułem „Druga strona nocy” z pewnością była oczekiwana przez miłośników dwóch poprzednich części. Można powiedzieć, że akcja toczy się szybko, miejscami może nawet zbyt szybko, przez co lekturę czyta się na jednym wdechu. Treść przemawia do podświadomości czytelnika, któremu bez wątpienia towarzyszą ogromne, czasem skrajne emocje. Autorka perfekcyjnie oddała dramatyczne losy swoich bohaterów.
Kategoria: | Literatura piękna |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-7835-724-7 |
Rozmiar pliku: | 1,1 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Za każdym razem, gdy Kuba Staśko słyszał pukanie do drzwi, serce zaczynało mu mocniej bić. Bał się. Nie tego, że za chwilę ujrzy gestapo albo jakieś inne służby okupanta, ale obawiał się wizyty Laury Morawińskiej. Czuł lęk na samą myśl, że będzie blisko niej, usłyszy jej głos i popatrzy w oczy. Miał świadomość, że to spotkanie jest nieuniknione, co więcej, wiedział, iż powinien się z nią zobaczyć i poinformować ją o śmierci Tobiasza, ale najchętniej jedynie wysłałby list.
Widywał ją w Zaciszu. Niekiedy w towarzystwie oficera gestapo, Andreasa Wolfa, czasami z jakąś przyjaciółką. Nie podchodził do niej, przeciwnie, starał się jej zniknąć z pola widzenia, gdy tylko dostrzegł, że Laura ma ochotę do niego podejść. Uciekał… Tak, to było właściwe słowo. Czuł się jak człowiek wychodzący z nałogu, któremu nakazano trzymać się z dala od ulubionej używki.
Ona też chyba się bała. Ścigała go wzrokiem, drżały jej usta i gdy tylko robiła krok w jego kierunku, niemal natychmiast się zatrzymywała, jak gdyby czekała na jakiś znak od niego, że nie musi się obawiać i może się chociaż z nim przywitać. Kuby nie obchodziły jej uczucia ani nawet to, że spotykała się z oficerem gestapo, ale nie potrafił jej wybaczyć, iż tak szybko zapomniała o mężu. I o nim.
Niekiedy na krótką chwilę ich spojrzenia spotykały się. Odwracał wtedy wzrok, jakby bał się, że Laura znowu go omota, zniewoli, a potem zniszczy jego duszę, tak jak niegdyś. Dla niej wszystko było zabawą, urozmaiceniem szarego dnia, dla niego – niemal walką o życie. Zbyt długo toczył bój z samym sobą, by teraz się poddać i pozwolić się złamać. Nie chciał, by ponownie zawładnęło nim to chore uczucie. Dlatego odkładał rozmowę z nią w nieskończoność.
Trzy razy był przed domem, w którym niegdyś mieszkali młodzi Morawińscy, ale za każdym razem tchórzył. I mówił sobie, że przyjdzie następnego dnia. Ale kolejnego popołudnia znowu dezerterował. W końcu stwierdził, że ta sytuacja nie może trwać wiecznie i poprosił o pomoc Wieśka Potopka.
– Normalnie pójdziesz, przedstawisz się i powiesz jej, że Tobiasz nie żyje.
– A co, ja posłaniec śmierci jestem, żebym takie nowiny ludziom zanosił? Już Elżuni musiałem powiedzieć, że jej mąż zmarł… To było straszne. – Wiesiek otarł pot z czoła.
– Zapewniam cię, że Laura Morawińska nie jest tak oddaną małżonką, jaką była Ratajska. – Kuba poklepał kolegę po ramieniu.
– Moim zdaniem sam powinieneś, jako przyjaciel Tobiasza, pójść do wdowy… – Potopek był zdania, że Kuba Staśko musi to zrobić osobiście. Uważał, że po prostu inaczej nie wypadało. Zwłaszcza że widywał ją dość często i wiedział, że powróciła do Wilna.
– Wiem, ale coś mnie tak jakoś trzyma, Wiesiek. Dla mnie Laura zawsze oznaczała kłopoty, normalnie mam cykora – odparł zupełnie szczerze Kuba.
– Kochałeś się w niej, ale się już nie kochasz, więc w czym problem? – prychnął Potopek.
– Bo ona ma w sobie coś takiego… – jęknął Kuba i zakrył twarz rękoma.
I wtedy właśnie rozległo się ciche pukanie do drzwi.
– Czego? – warknął Wiesiek, przekonany, iż to jakiś młody kelner dobija się do niego.
On nie miał takich lęków jak Kuba i nie spodziewał się nikogo innego niż pracowników restauracji. Owszem, czasami obawiał się nalotu gestapo, ale oni nigdy cicho nie pukali, jeśli w ogóle to robili.
Drzwi otworzyły się powoli i chwilę potem do pokoju weszła Laura Morawińska. Ze spuszczoną głową stanęła tuż za progiem i międliła w dłoni rękawiczki. Wyglądała przepięknie. Tak jakby trudy wojennej codzienności jej nie dotyczyły. Miała na sobie elegancki jasny płaszcz, ciemnobrązowe pantofle, wyglądające na nowe i drogie, a na głowę nałożyła zielony kapelusz, który zakrywał jej niemal pół twarzy. Usta, w kształcie serca, pociągnęła czerwoną szminką, przez co wydawały się jeszcze większe, niż zapamiętał je Kuba. Usta, które obsypywały jego ciało namiętnymi pocałunkami. I te same, które wypowiadały te wszystkie kłamstwa, które złamały mu serce.
– Zostaw nas samych, Wiesiek – poprosił Kuba.
Potopek podniósł się z łóżka, na którym leżał prawie całe popołudnie, zdjął z wieszaka marynarkę i bez słowa wyszedł z ich kwatery. Kuba, siedzący przy niewielkim stoliku usytuowanym tuż pod oknem, wskazał dłonią drugie krzesło i zapytał zimno:
– Usiądziesz?
Pokręciła przecząco głową i powiedziała cicho:
– Ten człowiek, ten oficer… to znajomy. Poznaliśmy się w Zoppot.
– Dlaczego miałoby mnie to obchodzić? – prychnął Kuba. Po chwili dodał: – Dobrze, że przyszłaś, bo muszę ci o czymś powiedzieć, a knajpa nie jest najlepszym miejscem, by przekazywać podobne wieści.
Podniosła głowę.
– Chciałeś mi powiedzieć, że Tobiasz nie żyje? Wiem o tym…
Nie pytał, skąd wie. Jednak poczuł w tym momencie jeszcze większą niechęć do niej. Jej mąż nie żył, ona o tym wiedziała, a jednak bawiła się w najlepsze w Zaciszu. Pal licho z kim, ale nie wyglądała jak pogrążona w żałobie wdowa.
– Przyszły kwity do tutejszego oddziału NKWD. Jak weszli Niemcy, Andreas zlecił przeszukanie dokumentów i znalazł je… Dlatego wiedziałam, że ty zostałeś przeniesiony do Moskwy, a Tobiasz zmarł. Miałam czas, żeby oswoić się z jego śmiercią, więc nie oceniaj mnie zbyt surowo.
Laura jakby czytała w myślach Kuby. Jakże ona dobrze go znała… Nie wiedział, czy to było przerażające, czy słodkie.
– Po co więc tutaj przyszłaś? – burknął.
– Żeby ci coś powiedzieć… Bardzo się cieszę, że żyjesz. I bardzo żałuję, że Tobiaszowi się nie udało. – Laura wciąż się jąkała.
– A zatem powiedziałaś. Coś jeszcze?
Kuba za wszelką cenę pragnął jak najszybciej uwolnić się od towarzystwa Laury. Jej głos… Jej zapach… To wszystko przypominało mu o chwilach, o których pragnął jak najszybciej zapomnieć.
– Błagam, Kuba… Nie rozmawiaj ze mną w ten sposób. Pozwól mi wytłumaczyć ci… – W jej głosie pobrzmiewała prośba.
– Lauro, problem w tym, że ja w ogóle nie chcę z tobą rozmawiać. Robię to tylko przez wzgląd na Tobiasza. Okłamywałaś nas obu, a kiedy zniknęliśmy ci z oczu, pojawili się kolejni mężczyźni. Wybacz, nigdy nie lubiłem tłoku – wysyczał.
Podeszła do stolika i przycupnęła na krześle obok Kuby. Wyciągnęła swoją szczupłą dłoń i delikatnie dotknęła jego policzka.
– Wiesz tyle, ile widzisz. A to oznacza, że wiesz bardzo mało – wyszeptała.
– Przestań, Lauro. Znowu będziesz to robiła… Mówiła rzeczy, w które uwierzę, a które potem okażą się nieprawdą.
Kuba zdawał sobie sprawę, że zachowuje się dziwacznie. Kiedy się żegnali przed jej wyjazdem do Zoppot, nie okazywał jej wrogości, wręcz przeciwnie. Potem, gdy był na Syberii i w Moskwie, walczył z uczuciem do niej. Chciał za wszelką cenę zabić w sobie tę miłość. Pragnął to zrobić i dla siebie, i dla Tobiasza, bo wiedział, że w przeciwnym razie widmo nieżyjącego przyjaciela będzie go prześladować do końca jego dni. Walczył w jedyny dostępny mu sposób – obrzydzając ją sobie w każdej myśli. Wyświetlał we wspomnieniach tylko to, co było złe, wyrzucając z nich to, co było dobre i piękne. W pewnym momencie Laura stała się w jego oczach potworem, kobietą bez duszy i sumienia. Więc gdy ujrzał ją w ramionach niemieckiego oficera, od razu sobie wyobraził, że puszcza się z nim i jest zwykłą kurwą. Nieważne, czy tym człowiekiem był Niemiec, Rosjanin czy Polak, zapewne zrobiłaby to z każdym, kto zagwarantowałby jej poczucie bezpieczeństwa i luksusowe warunki. Tutaj, w Wilnie, ludziom żyło się bardzo ciężko, tymczasem ona wyglądała jak gwiazda filmowa, dla której słowo „wojna” stanowi abstrakcję. I zapewne działo się tak dlatego, że znalazła odpowiedniego kochanka i protektora.
Jakże on jej nienawidził…Tak bardzo, jak niegdyś za nią szalał i kochał ją, tak teraz miotały nim uczucia pogardy, niechęci i złości. Ale przecież ona nie miała pojęcia, co działo się w jego duszy, gdy ich drogi się rozeszły. Nie mogła wiedzieć o wyznaniu Tobiasza ani o tym, że pewnego dnia Kuba postanowił wymazać ją z serca. I uczynił to. Żałował jedynie, że nie może wymazać jej z pamięci.
– Posłuchaj, jeszcze raz ci powtarzam: Andreas Wolf jest przyjacielem mojej ciotki z Zoppot. Pomógł nam w Gdańsku i pomaga mi w Wilnie. Pieniądze przysyła mi ciotka, a on jedynie dba o to, bym miała je gdzie wydać. Nic więcej mnie z nim nie łączy. Być może nawet mu się podobam, ale dobrze wie, że z mojej strony nie może liczyć na nic więcej oprócz przyjaźni – powtórzyła z naciskiem Laura.
– Wyglądało to inaczej – warknął.
– A więc wciąż ci zależy… – Uśmiechnęła się smutno. – Ty jesteś po prostu zazdrosny.
– Chodzi mi o Tobiasza… Wyłącznie o niego – mruknął.
– Tobiasz nie żyje… A nawet jeśliby żył, nie zrobiłam niczego złego. Wręcz przeciwnie, wykorzystałam słabość Andreasa do mnie i dowiedziałam się, co się z wami dzieje. Przynajmniej do pewnego momentu, bo potem nie mogłam już zdobyć podobnych informacji. Rozumiem twoją lojalność wobec Tobiasza, nawet po jego śmierci, ale nie musisz mnie traktować w ten sposób. – Laura straciła cierpliwość.
– Przepraszam – powiedział zmieszany Kuba i przesunął palcami po włosach, co zawsze było u niego objawem zakłopotania. W istocie zachowywał się nieracjonalnie i wyżywał się na Laurze, nie mając pojęcia, co tak naprawdę się wydarzyło. – Masz rację, jesteś wolną kobietą, możesz robić, co ci się podoba, a ja nie mam prawa cię oceniać ani wątpić w twoje słowa. A teraz, Lauro, gdy już wszystko sobie wyjaśniliśmy, pozwól, że cię pożegnam. Muszę… muszę coś załatwić na mieście i nie mogę poświęcić ci więcej czasu.
Laura podniosła się z krzesła, wciągnęła na dłonie rękawiczki i powiedziała:
– Mieszkam w naszym starym mieszkaniu. Jak ochłoniesz, zapraszam na herbatę.
Po chwili już jej nie było. Pozostała jedynie woń jej perfum. Wciąż tych samych. Delikatnych i zmysłowych. Ten zapach przypomniał mu namiętność, z której tak długo się leczył, i wciąż wspomnienie o niej wywoływało w nim dziwną nostalgię za rozkoszą, która ogarniała wszystkie zmysły z taką mocą, że rozum wyłączał się kompletnie.
Kuba nie chciał jej nienawidzić, tak jak nie chciał jej kochać. Pragnął poczuć obojętność. Taką samą, jaką poczułby, gdyby zjawiła się u niego zwykła znajoma, o której przestałby myśleć w chwili, gdy zamknęłaby za sobą drzwi. A tymczasem teraz myślał, wspominał i miotał się jak zwierzę zamknięte w klatce.
Po kilku minutach wrócił do pokoju Potopek. Przypalił papierosa, wypuścił kłąb dymu i orzekł:
– Nie za bardzo Morawińska przejęła się śmiercią męża. Mijałem ją na schodach. Smutna była, ale nawet jedna łezka jej nie spłynęła. Ona to chyba taka sama franca jak ta moja stara.
– Wiedziała już o śmierci Tobiasza, a ten niemiecki galant to podobno tylko jej znajomy – westchnął Kuba. Zaczął mieć wyrzuty sumienia, że tak obcesowo potraktował Laurę.
Potopek zaczął rechotać jak żaba.
– Ale ty głupi jesteś, Kuba. Znajomy… Dobre! Słuchaj, ja tam wolę szwabów, bo się Ruskim naraziłem za bardzo, ale to taka sama swołocz jak i tamci. Szkoły pozamykane, mieszkania skonfiskowane, a Łukiszki jak były pełne, tak dalej są. Litwiny trochę się zdziwiły, bo myślały, że im szwaby autonomię dadzą, a tu gówno. Tymczasowy rząd rozwiązali, ustanowili Generalkommissariat Litauen i po ptakach. Chyba ciągle się łudzą, bo Sauguma wciąż działa w ich strukturach. A tam, gdzie balowałeś z piękną Laurą, w Ponarach, teraz Żydów podobnież mordują. I to jak na taśmie w fabryce gwoździ… Ech, żaden normalny Polak do Zacisza teraz by nie wlazł, tylko taki, co sztamę ze szwabami trzyma. I jak ona wygląda? Jak kobieta cierpiąca po śmierci męża? Dajże spokój, Kuba, to trzeba chyba oczu nie mieć, żeby takie brednie jak ty opowiadać. Zwykła niemiecka kurwa, i tyle.
– Ona nie wypiera się znajomości z tym człowiekiem… – Kuba próbował usprawiedliwić nieco Laurę, ale nie wiedział, czy bardziej przed Wieśkiem, czy przed sobą samym.
– Widzę, że znowuż ci we łbie namotała… No, bracie, tak to jest, jak na świat się patrzy przez rozporek. – Potopek poklepał po ramieniu Kubę i ponownie wyszedł z pokoju.
Tym razem uczynił to, by uciszyć pomocników kelnerów, którzy, jego zdaniem, zbyt głośno się zachowywali. Wystarczył ryk Potopka i kilka przekleństw, by na korytarzu zapanowała niemal grobowa cisza. Wiesiek jednak nie wrócił do pokoju, tylko pozostawił kolegę samego. Samotność była ostatnim, czego teraz potrzebował Kuba. Włożył więc palto i wyszedł na ulicę, by skupić swoją uwagę na czymś innym niż wspomnienia. Cóż jednak z tego, jeśli każdy zaułek miasta przypominał mu czas jego odurzenia miłością do Laury Przebindowskiej.