- W empik go
Zaopiekuj się mną. Bezdomny, smutny Puszek - ebook
Zaopiekuj się mną. Bezdomny, smutny Puszek - ebook
Pies Poli w trakcie spaceru odnajduje coś niesamowitego – miot kociąt. Kociaki są samotne, zmarznięte, malutkie i bardzo się boją! Bez swojej mamy nie mają szansy na przetrwanie nocy w lesie. W okolicznym schronisku brakuje wolnych miejsc, więc rodzina Poli postanawia zabrać kociaki do domu. Dziewczynka z ogromnym poświęceniem opiekuje się maluchami. Z każdy dniem przywiązuje się do nich coraz mocniej, zwłaszcza do jednego – najmniejszego i najsłabszego, któremu nadaje imię Puszek. Nieustannie zbliża się dzień rozłąki, kiedy kotki trafią do nowych domów. Jak Pola i Puszek mają się rozstać, kiedy nie wyobrażają już sobie życia bez siebie? Czy dziewczynce uda się przekonać rodzinę, aby zatrzymali Puszka?
Kategoria: | Dla dzieci |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-8154-297-5 |
Rozmiar pliku: | 5,1 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
– jesteście wspaniali!
.
– Jesteś pewna, że chcesz ze mną iść, Polu? – Tata uśmiechnął się i otworzył szeroko oczy, udając, że jest w szoku.
– Lubię chodzić z tobą i Hugonem po lesie. Miło byłoby ochłodzić się w cieniu drzew. Ale... – Pola popatrzyła na tatę z grymasem. – Spacerowałabym z wami częściej, gdybyś nie chodził tak szybko. Obaj macie takie długie nogi, a ja nie – to mówiąc, dziewczynka wyciągnęła rękę, by pogłaskać delikatne kremowobiałe uszy psa. – Mam rację, prawda? Masz długie, silne nogi. – Podniosła wzrok na tatę. – Chyba nie planujesz kolejnego pięciokilometrowego spaceru? – spytała podejrzliwie.
Tata roześmiał się.
– Nie w taką pogodę. Jest zbyt gorąco na długi spacer. Poza tym rano już biegałem z Hugonem.
Pola pokiwała głową. Hugo potrzebował wielu ćwiczeń. Tata zabierał go na co najmniej dwa długie spacery w ciągu dnia, a mama wychodziła z nim jeszcze na szybki spacer po parku podczas swojej przerwy obiadowej. W weekendy tata często jeździł z psem za miasto, w góry, gdzie Hugo mógł się porządnie wybiegać. Starsza siostra Poli, Karolina, uwielbiała im towarzyszyć, ale Pola niekoniecznie. Miała wrażenie, że za każdym razem, gdy wybiera się z tatą na dłuższą wycieczkę, zaczyna padać deszcz.
Hugo był mieszańcem owczarka niemieckiego z... nie wiadomo czym. Nikt nie miał co do tego pewności. Karolina powiedziała siostrze, że owczarki niemieckie pochodzą od psów szkolonych do pilnowania stad owiec przed wilkami i niedźwiedziami. Wiedziały, co to znaczy ciężka praca. Tata pragnął mieć wyjątkowo energicznego psa i od razu zakochał się w Hugonie, który mieszkał wcześniej w schronisku. Miał białą sierść, co należało do rzadkości u zwierząt tej rasy. W schronisku tata dowiedział się, że Hugo jest za duży, by jego dotychczasowy właściciel, starszy pan, mógł się nim opiekować. Na dodatek pies jeszcze rósł.
Rodzice wytłumaczyli dziewczynkom, że ponieważ Hugo został przygarnięty ze schroniska, będą musiały się z nim obchodzić wyjątkowo delikatnie. Poza tym białe owczarki niemieckie podobno bywają łagodne i strachliwe.
To nie najlepsze zwierzaki dla osób, które całymi dniami siedzą w pracy. Pozostawione same mogłyby wpaść w szał i zdemolować mieszkanie! Na szczęście mama pracowała w domu jako grafik komputerowy i Hugo nigdy nie był długo sam.
– Karolina też idzie? – zapytał tata. – Zawołaj ją, Polu.
– Nie, mama za chwilę zabierze ją do Mai. Ma w ogrodzie ogromny dmuchany basen – westchnęła z zazdrością Pola. Właśnie zaczęły się letnie wakacje i było naprawdę gorąco.
Mimo upału Hugo nadal miał ochotę na przechadzkę. Stał przy drzwiach i lśniącymi niebieskimi oczami wpatrywał się z nadzieją w dziewczynkę i jej tatę. Pewien chłopiec z klasy Karoliny nazwał Hugona upiornym wilkiem z powodu jego koloru sierści i oczu. Karolina nie puściła tego płazem: kiedy byli na szkolnym boisku, poszczuła go psem, co skończyło się dla niej naganą. Uwielbiała owczarka jeszcze bardziej niż tata, a Hugon kochał ją z całego swego psiego serca.
Mężczyzna zapiął smycz i otworzył drzwi. Hugo ochoczo pociągnął go w stronę ścieżki, ogromnie ucieszony, że wychodzą, a Pola szybko założyła tenisówki i pognała za nimi.
– Pa, mamo! Na razie, Karolino!
Gdy wychodzili przez furtkę, Hugo nagle zesztywniał, postawił uszy i zamerdał ogonem.
Tata wyjrzał za ogrodzenie w kierunku, w którym spoglądał pies.
– Co cię tak zainteresowało? Aha! Nie, Hugo, żadnego ganiania kotów.
– Czy to Pchełka? – Pola pobiegła kawałek ścieżką, by się przekonać. – O, cześć, kochana!
Pchełka była uroczą srebrzystą pręgowaną kotką ich sąsiadki, pani Ani. Pola uwielbiała się z nią bawić, tak bardzo, że Karolina robiła jej z tego powodu złośliwe uwagi. Wszyscy pozostali członkowie rodziny woleli psy, ale pokój Poli był pełen plakatów z kotami i książek na ich temat. Nawet na piżamie miała koci wzór. Na szczęście Pchełka często odwiedzała ich ogród. Czasami nawet chodziła po ogrodzeniu, z którego wskakiwała na dach garażu, a następnie na zewnętrzny parapet sypialni dziewczynki. Pola lubiła udawać, że Pchełka należy do niej, choć jej mama zawsze wyganiała kotkę, gdy tylko ją zobaczyła. Twierdziła, że wpuszczanie kota do domu jest nie fair wobec Hugona.
Teraz kotka siedziała na ogrodzeniu i spoglądała z dezaprobatą na psa, poruszając nerwowo ogonem. Hugo nigdy dotąd nie przegonił Pchełki, choć Pola uważała, że zawsze miał na to ochotę. Nie podobało mu się, gdy kotka wchodziła do jego ogrodu. Obserwował ją przez duże okna w salonie z nosem przyklejonym do szyby. Jeśli Pchełka pozostawała w ogrodzie zbyt długo, Hugo posyłał w jej stronę serię głośnych szczeknięć.
Kotka przytuliła głowę i policzek do Poli, rzuciła owczarkowi wyzywające spojrzenie, po czym zeskoczyła po drugiej stronie ogrodzenia. Hugo zaszczekał i z podnieceniem zamachał ogonem.
– Chodź, kolego – rzekł łagodnym tonem tata. – Czas na spacer. Idziemy do lasu.
Hugo wzdrygnął się, a następnie wybiegł na chodnik. Tata i Pola potruchtali za nim. Niewielki las, do którego się wybierali, był dość blisko. Musieli tylko przejść krótki odcinek pod górkę.
– Ale fajnie – westchnęła z rozkoszą Pola, odgarniając włosy z karku, gdy przechodzili pod gałęziami drzew. – Tutaj w cieniu jest znacznie chłodniej. Hugo chyba też tak uważa. Musi mu być gorąco z taką grubą sierścią.
Tata pokiwał głową.
– To jedno z jego ulubionych miejsc. Tyle tu zapachów i do tego te wszystkie wiewiórki.
– I patyki – dodała z uśmiechem dziewczynka. Hugo uwielbiał ganiać za rzucanymi mu patykami. – Spuścisz go ze smyczy?
Tata rozejrzał się uważnie dokoła. Zwykle Hugo był bardzo posłuszny i wracał na komendę, ale ze względu na jego wielkość musieli być ostrożni w takich sytuacjach. Nie chcieli, by ktoś się wystraszył.
– Nikogo tu nie widzę... Tak, chyba możemy go spuścić na minutkę. Będzie szczęśliwszy, jeśli pozwolimy mu powęszyć bez smyczy między paprociami.
Gdy Hugo pognał przodem, Pola i jej tata zaczęli rozmawiać o tym, jak spędzą nadchodzące lato. Wiosną udało im się wybrać do fantastycznego parku wodnego, a w czasie wakacji chcieli pojechać tam jeszcze raz.
– Muszę zrobić porządek w szopie w ogrodzie – rzekł tata. – Pełno w niej śmieci, tak że trudno mi wyciągnąć ze środka kosiarkę.
– To średnio pasjonujące! – roześmiała się Pola. – Ale będziesz musiał być ostrożny, tato. Widziałeś, jakie wielkie pająki tam mieszkają? Poszłam tam wczoraj po pistolety na wodę i zobaczyłam jednego. Był wielkości mojej dłoni.
– Mhm, pomyślę o rękawiczkach. – Tata zmarszczył brwi. – Chyba powinniśmy wracać, już pora na drugie śniadanie. Hugo! Chodź, piesku!
Hugo stał w pewnej odległości i rozglądał się z zainteresowaniem pośród paproci, machając ogonem.
– Czyżby zauważył innego psa? – zastanawiał się tata, podchodząc bliżej. – Ach!
– O co chodzi?
– Ktoś wyrzucił tu mnóstwo śmieci, zamiast pojechać na wysypisko.
Tata pokazał córce stertę mebli: starą sofę, lodówkę i coś, co przypominało kuchenne szafki.
– Ale bałagan! Po powrocie do domu będę musiał zawiadomić służby. Może uda się to posprzątać. Pewnie podwórka okolicznych domów są otoczone od tej strony lasem. Ktoś musiał podjechać samochodem tą alejką aż pod samo ogrodzenie. O, popatrz, tu jest dziura. Przerzucenie tego wszystkiego przez nią chyba nie stanowiło większego problemu.
– To naprawdę okropne. – Pola skrzywiła się, patrząc na bałagan. – Hej, Hugo, dokąd się wybierasz, głuptasie? To nie jest sofa do siedzenia! – W domu nie pozwalali Hugonowi siadać na kanapie, ale owczarek lubił kłaść się między stopami taty z nosem wtulonym w sofę i powoli przysuwać się bliżej i bliżej, by w końcu oprzeć o nią całe przednie łapy. Nigdy mu się to nie udało, ale nigdy się nie poddawał. Pragnął tylko przytulić się do swego opiekuna.
– Chodź, Hugo! – zawołał tata.
Jednak pies nie wrócił do niego, jak to zwykle robił. Wciąż obwąchiwał starą sofę, machając ogonem.
– Może poczuł zapach jedzenia – uznał tata, kierując się w stronę paproci. – Musiał coś wywęszyć, popatrz, jaki jest podekscytowany. Hugo, zostaw to! No chodź!
Hugo nadstawił uszu. Prychał i skowyczał, wąchając zniszczone poduszki na sofie.
Pola podążyła za tatą, przedzierając się bokiem przez krzaki. Miała krótkie spodenki, a między paprociami rosły pokrzywy. Mimo to bardzo chciała się dowiedzieć, dlaczego Hugo jest taki podekscytowany.
Hugo wcisnął nos głęboko między poduszki i nagle, parskając, odskoczył do tyłu.
– Co tam znalazłeś? – rzekła Pola, nachylając się. Po chwili wydała z siebie stłumiony okrzyk.
Między poduszkami a oparciem sofy ujrzała ruchliwe kosmate stworzenia. Był to miot maleńkich puszystych kociąt!
------------------------------------------------------------------------
Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki
------------------------------------------------------------------------