- W empik go
Zaopiekuj się mną. Samotny, niekochany Promyk - ebook
Zaopiekuj się mną. Samotny, niekochany Promyk - ebook
Zosia nic nie może poradzić na to, że zakochała się w Promyku, cudownym szczeniaku berneńskiego psa pasterskiego, którego spotyka w parku. Dziewczynka zaczyna spędzać z nim coraz więcej czasu, ale również coraz bardziej martwi się, że zapracowani właściciele szczeniaka nie są w stanie poświęcić mu wystarczająco dużo uwagi i przeznaczyć tyle czasu na ćwiczenia, ile rzeczywiście potrzebuje tego piesek. Jak Zosia może pomóc Promykowi, skoro nie jest on jej psem?
Kategoria: | Dla dzieci |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-8154-343-9 |
Rozmiar pliku: | 4,4 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
.
Zosia szła za tatą, szukając stokrotek w trawie. Zależało jej na kwiatach z grubszymi łodyżkami i płatkach z różowymi krawędziami, ponieważ chciała z nich zrobić bransoletkę. Na razie rozwinęło się tylko kilka, gdyż wiosna dopiero się zaczynała.
Dziewczynka była tak skupiona na obserwowaniu trawy, że prawie zderzyła się z psem, zanim go zauważyła. Zatrzymała się w półprzysiadzie i zdziwiona spojrzała na ciekawski pyszczek. Zosia uwielbiała psy i wydawało jej się, że jest dobra w rozpoznawaniu ras. Na ścianie w jej pokoju wisiał wielki plakat z różnymi rasami. Takiej jak ta jednak nie znała.
Piesek miał gęstą, delikatną sierść, czarną na całej głowie, poza białym pyskiem i białą pionową linią na czole. Po bokach pyszczka zauważyła też rudobrązowe plamy i rude brwi, które odcinały się od czarnego tła. Zosia uznała, że piesek też jest zdziwiony jej widokiem. Miał długie, puszyste uszy, trochę jak u spaniela, ale była pewna, że to nie spaniel.
Choć pies był dość duży, dziewczynka uznała, że jest szczeniakiem. Miał bowiem charakterystyczny wygląd kudłatego misia z pulchnymi łapkami, nienaturalnie dużymi względem reszty ciała.
Był uroczy.
– Cześć, skarbie – wyszeptała Zosia, zastanawiając się, czy to suczka, czy piesek. Popatrzyła na psiaka z boku, nie chcąc go przestraszyć. Jej dawna suczka Dora nie miała nic przeciwko kontaktowi wzrokowemu, a nawet lubiła przytulanie, czego wiele psów nie toleruje. Ale Dora znała Zosię od zawsze.
Szczeniaczek zbliżył się i polizał dziewczynkę w policzek, na co Zosia zachichotała. Następnie, bez chwili zastanowienia, wyciągnęła rękę i pogłaskała malca po puszystych czarnych uszkach, po czym popatrzyła na niego z poczuciem winy. Uwielbiała psy, ale musiała przyrzec rodzicom, że nie będzie głaskała nieznajomych zwierząt bez zgody ich właścicieli. Nie wszystkie psy są tak przyjaźnie nastawione, jak się wydaje, więc trzeba najpierw zapytać. Zosia nie miała zamiaru złamać obietnicy, ale ten słodziak pierwszy ją polizał!
– Jesteś piękny – wyszeptała. – Szkoda, że nie wolno mi cię przytulić. Na pewno lubisz dzieci. A gdzie twój pan? – Dziewczynka rozejrzała się. Smycz szczeniaczka została przywiązana do ogrodzenia placu zabaw, więc prawdopodobnie malec należał do którejś z bawiących się tam rodzin. Problem w tym, że plac był pełen ludzi, ponieważ niedawno skończyły się lekcje w szkole. Dlatego Zosi trudno było ocenić, do kogo należy piesek.
– Zosiu! – zawołał stojący przed furtką tata. – Chodź już!
Zosia westchnęła i uśmiechnęła się do szczeniaczka.
– Pa, mały! Może jeszcze kiedyś się zobaczymy.
– Widziałeś tego pieska? – spytała tatę. – Tam, przy ogrodzeniu.
– Ale słodki! – zauważył tata.
– Tylko nie wiem, jaka to rasa. – Dziewczynka się zamyśliła. – Ale chyba jakaś duża. Wygląda na całkiem sporego, a wydaje mi się, że jest dopiero szczeniakiem.
– Ja też nie wiem. – Tata obejrzał się za siebie. – Naprawdę tak sądzisz?
– Tak, myślę, że tak – westchnęła Zosia, chwytając tatę za rękę i przytulając się do niego. – Brakuje mi Dory.
– Mnie też – przyznał tata. – Ten pies trochę mi ją przypomina. Chyba z powodu tych puszystych uszu.
– U niej były jeszcze bardziej kosmate. – Zosia się rozmarzyła. – Była najwspanialszym psem na świecie.
Dora odeszłą zeszłej jesieni, a Zosia była zrozpaczona. Suczka rasy golden retriever była w rodzinie, jeszcze zanim dziewczynka się urodziła, więc Zosia nie umiała sobie wyobrazić bez niej życia. Czasami po obudzeniu zapominała, że kiedy zejdzie na dół, Dora nie będzie już na nią czekać, obwąchiwać jej i lizać ani machać potężnym ogonem.
– To prawda – zgodził się tata. Zamilkł na chwilę i oboje wyszli z parku na drogę. Do domu mieli jeszcze krótki spacer.
– Może któregoś dnia zdecydujemy się na nowego goldena – zasugerował w końcu. – Myślę, że byś się ucieszyła.
Zaskoczona Zosia podniosła na niego wzrok. Po śmierci Dory tata powiedział, że nie ma zamiaru brać nowego psa, przynajmniej przez pewien czas. Teraz spróbowała wyobrazić sobie pieska leżącego w ulubionym miejscu Dory: tuż obok kaloryfera w kuchni. Nie potrafiła. Pies z jej wyobraźni wyglądał dokładnie tak samo jak ukochana suczka.
Mimo wszystko... to szczeniaczek! Zosia uśmiechnęła się do siebie. Oczami wyobraźni widziała, jak znowu spaceruje z psem albo czyta książkę, a zwierzak opiera nosek na jej kolanach.
– Chyba tak...
Promyk odwrócił się i odprowadził wzrokiem dziewczynkę opuszczającą plac zabaw, nadal machając lekko ogonem. Czy nieznajoma do niego wróci? Podobało mu się, jak dziewczynka głaskała go po uszach i się nim zachwycała. Teraz jęknął z nadzieją, po czym stanął na dwóch łapkach, aby więcej widzieć. Ale jej już nie było.
Malec westchnął głęboko, po czym położył się, rozkładając szeroko białobrązowe łapki, na których ułożył pyszczek. Miał nadzieję, że Jacek się pospieszy i przyjdzie się z nim pobawić. Nie podobało mu się siedzenie w jednym miejscu. Usłyszał głośny płacz małej Tosi i znowu przysiadł, rozglądając się nerwowo po placu zabaw. Jacek siedział na szczycie drabinki, Tosia leżała w wózku, a jej mama pochylała się i próbowała ją uspokoić. Wszystko było pod kontrolą.
Promyk obserwował otoczenie, strzygąc lekko uszami. Płacz Tosi wprawił go w zakłopotanie, jakby czuł, że powinien jakoś zareagować, ale nie wiedział jak. Jacek szedł właśnie w jego stronę z niezadowoloną miną. Promyk zrozumiał, że za chwilę pójdą do domu, i zaczął merdać ogonem tak mocno, że uderzał nim o pręty ogrodzenia. Wreszcie Jacek podszedł, pogłaskał go i odwiązał smycz. Promyk zaczął podskakiwać, popiskując przy tym radośnie, a Jacek zachichotał. Gdy z placu zabaw wyszli rodzice chłopca, ten zawołał do nich:
– Czy Promyk może mnie pociągnąć?
Piesek z zainteresowaniem patrzył, jak Jacek bierze opartą o ogrodzenie hulajnogę. Ponownie zamerdał ogonem. Znał tę zabawę! Od razu mocno pociągnął za smycz. Jacek wydał z siebie okrzyk radości i wskoczył na hulajnogę, Promyk popędził ścieżką i już po chwili hulajnoga podskakiwała z łoskotem na chodniku. W ten sposób skierowali się w stronę bramy parku, przy chichocie Jacka oraz wesołym dyszeniu Promyka. Piesek najbardziej ze wszystkiego lubił zabawę z chłopcem.
------------------------------------------------------------------------
Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki
------------------------------------------------------------------------