Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Zapamiętam twoje pocałunki - ebook

Wydawnictwo:
Tłumacz:
Data wydania:
1 marca 2023
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
10,99

Zapamiętam twoje pocałunki - ebook

Angel pracuje w galerii sztuki w Miami. Pewnego dnia dostarcza obraz hollywoodzkiemu gwiazdorowi. Od pierwszej chwili między nimi iskrzy. Spędzają razem wieczór i pełną szalonego seksu noc. O świcie się rozstają. Angel uznaje, że najlepiej zapomnieć o tym, co się wydarzyło, bo Sandro należy do innego świata. Spotkają się jeszcze parę razy, on uwiedzie ją albo ona jego, a potem będzie tęsknić za nim w samotności. Ale gdy widzi go na wystawie sztuki, zaczyna marzyć o powtórce tamtej nocy...

Kategoria: Romans
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-276-9516-1
Rozmiar pliku: 1,1 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

ROZDZIAŁ PIERWSZY

Angel nie miała zwyczaju pływać w dni powszednie statkiem. No chyba żeby ktoś ją chciał zabrać w rejs na Bahamy… A jednak. Jest środa wieczór, a ona jest na pokładzie łodzi motorowej pędzącej przez zatokę. W świetle zachodzącego słońca jej włosy, szal i sukienka powiewają na wietrze.

Udaje się nie gdzie indziej jak na Fisher Island, enklawę zamieszkałą przez obrzydliwie bogatych ludzi. Z Miami Beach najlepiej dostać się tam łodzią lub prywatnym samolotem. Promy kursują rzadko, rezydenci wyspy krzywo patrzą na regularne połączenia. Cały wszak urok osiedlenia się w takim miejscu polega na jego niedostępności dla zwykłego śmiertelnika.

Dla nielicznym mieszkańców lądu będących dostawcami dóbr i usług dla bogatych wyspiarzy stanowi to, najłagodniej mówiąc, niedogodność, wielkie utrapienie i olbrzymią wyrwę uczynioną w czasie przeznaczonym na życie osobiste. No i…

Auć!

Łódź podskoczyła i Angel uderzyła się o burtę. Sternik kazał jej usiąść na ławce, co też uczyniła, przytrzymując się relingu. Ciesz się, że się tu znalazłaś, wmawiała sobie. Ta nagła fucha to prawdziwa gratka. Tym bardziej że trafiła się jej po serii niefortunnych zdarzeń.

Dziś rano Justine Carr, menedżerka sprzedaży w galerii sztuki, została potrącona przez mini coopera, gdy przebiegała przez Lincoln Road, udając się na szybką kawę. Obrażenia odniosła niezbyt groźne: uszkodzenie stawu skokowego i poobijane ego. Konsekwencje tego wydarzenia okazały się jednak bardzo poważne, zważywszy że właśnie trwał w Miami doroczny Art Basel Week.

Te prestiżowe międzynarodowe targi sztuki to wydarzenie typu – jak to się mówi – wszystkie ręce na pokład. Tak więc pracująca dopiero od niedawna w Gallery Six Angel została niespodziewanie obarczona mnóstwem ważnych zadań.

Motorówka zwolniła i wpłynęła do zatłoczonej jachtami mariny. Jakiś mężczyzna podał jej rękę, chcąc pomóc w wydostaniu się na brzeg, ale Angel wcisnęła mu do tej ręki swoją metalową kasetkę, po czym zdjęła sandały na wysokich obcasach i samodzielnie zeskoczyła na ląd. Cóż, nie od dziś jest obywatelką Florydy…

Po krótkiej przejażdżce wózkiem golfowym znalazła się w kompleksie domów zwanym Villa Paraiso, istnej kopii podobnych budowli na Capri. Po krótkiej rozmowie z szefem ochrony została łaskawie wpuszczona do jednego z budynków. Winda zawiozła ją do penthouse’u na ostatnim piętrze. Tam pomoc domowa zapytała ją o nazwisko, po czym zaprowadziła do salonu, gdzie kazała czekać.

Widoczna z okien panorama zatoki i miasta, z którego Angel właśnie przybyła, zapierała dech w piersi. Niebo miało kolor wanilii i pomarańczy. Prawdziwy raj. Kto by pomyślał, że to tuż obok miejsca, gdzie mieszkała, zaledwie po drugiej stronie zatoki.

Kasetę z obrazem położyła na ozdobnym stoliku i przejrzała się w wiszącym obok lustrze. O Boże… Lniana sukienka midi pognieciona. Włosy… Przeczesała je naprędce palcami i stwierdziła, że akurat im, gęstym kasztanowym lokom, przejażdżka na wietrze wyszła na dobre. Również jej opalenizna wyglądała świetnie, a jasne oczy błyszczały. Świeże powietrze to jednak wielkie dobrodziejstwo.

Powinna częściej z niego korzystać.

Jest jeszcze kilka innych rzeczy, które powinna robić częściej: chodzić na randki, kochać się, imprezować, biegać. Może nawet nurkować z akwalungiem. Skupianie się wyłącznie na pracy zawodowej szkodzi zdrowiu. Nie można odkładać wszystkiego na później.

Dobiegły ją dźwięki muzyki, czyjś śmiech i zapach wybornego jedzenia. Czyżby jej klient akurat urządzał przyjęcie? Jeśli tak, to niech ono się jak najszybciej skończy. On musi podpisać dokumenty, a ona wrócić do swojego życia. Co z tego, że wieczorami polega ono głównie na podjadaniu krakersów i czekaniu na nowy odcinek ulubionego serialu.

Spodziewała się szybkiego i dyskretnego załatwienia sprawy, bo na czymś takim na ogół zależy typowym kolekcjonerom. Cóż, jej dzisiejszy klient najwyraźniej do typowych nie należy.

Poczuła, że serce zaczyna bić jej szybciej. Co jest, do cholery? To przecież tylko klient, nieważne jak przystojny, bogaty czy sławny. Przecież nie będzie go prosiła o autograf. Zaczyna pracę w nowej dla niej branży i musi być przygotowana, że będzie miała do czynienia z ludźmi o znanych twarzach i głośnych nazwiskach. Nie wolno jej popełnić żadnej gafy.

Jej były wyprowadził się akurat w terminie składania PIT-ów, co uświadomiło jej, że musi spojrzeć prawdzie w oczy: z samej sztuki nie wyżyje. A skoro nie idzie jej sprzedaż własnych dzieł, co stoi na przeszkodzie, by zająć się sprzedażą prac innych artystów?

I po paru tygodniach znalazła pracę w jednej z prestiżowych galerii w Miami Beach. Zarabiała tyle, że mogła coś odłożyć na realizację życiowego planu B. Dzisiejsza transakcja wprawdzie nie przyniesie jej prowizji, ale na pewno dzięki niej uda się zapunktować u szefowej.

Zajrzała do telefonu.

Minęło dopiero pięć minut, odkąd tu przyszła. Cóż, znani ludzie mają zwyczaj kazać na siebie czekać.

Rozejrzała się po wiszących na ścianach obrazach. Jej wprawne oko zauważyło, że lokator kolekcjonuje sztukę trochę bez ładu i składu. Podeszła do przeciwległej ściany, na której wisiały dwa malunki. Jeden przedstawiał wiszące na gałęzi czerwone jabłko, drugi śpiącą w ogrodzie nagą kobietę. Wiadome miejsce przesłaniał listek figowy.

Angel usiłowała odcyfrować sygnaturę twórcy, kiedy nagle usłyszała za sobą tupot bosych stóp. Obejrzała się przez ramię. Tak, to on. Stał nieruchomo na tle szklanych rozsuwanych drzwi na taras. Resztki zachodzącego słońca oświetlały jego szerokie nagie ramiona. Nie licząc mokrych kąpielówek, facet był goły.

Miał szczupłą, doskonale wyrzeźbioną sylwetkę pływaka i wyglądał, jakby dopiero co wychynął z morza. Mokre ciemne włosy błyszczały. Opalone ciało połyskiwało, wyraz jego twarzy był zaś niepokojąco obojętny. Czyżby jej obecność aż tak go zaskoczyła? No tak, oczekiwał, że przyjdzie Justine. Nikt go nie uprzedził o zmianie?

Po chwili uśmiechnął się nieśmiało.

– Przepraszam, ale podano mi imię Angel, więc myślałem… – zająknął się, wkładając pogniecioną białą koszulkę.

No tak, pomyślał, że przyjdzie facet. Ludzie często się tak mylą. Kiedy chodziła do szkoły, w klasie zawsze było co najmniej trzech chłopaków o tym imieniu.

– Angelina Louis – przedstawiła się, podając mu wizytówkę. – Asystentka sprzedaży w Gallery Six. Angel to zdrobnienie.

Obracał jej kartę w palcach i mruczał pod nosem „Angel, Angel”. Jakoś nie wiedzieć czemu ją to wzruszyło.

– Alessandro Cardenas. – W końcu się przedstawił.

Chciała powiedzieć, że wie, kim on jest, ale to nie do końca byłaby prawda. Wiedziała tylko, że nazywa się Alessandro S. Cardenas, ma trzydzieści dwa lata i pochodzi z Kuby. Obejrzała większość jego filmów, w tym ostatni, za który dostał nagrodę dla niezależnych twórców, Golden Globe’a i Oscara za najlepszą rolę drugoplanową.

Wiedziała, jakie marki reklamuje, znała jego poglądy polityczne i nazwiska kilku jego sławnych byłych. Uchodził za symbol seksu, gwiazdę mediów społecznościowych i pupilka krytyków, w tej właśnie kolejności. No i okazuje się, że jest też kolekcjonerem sztuki. O swoim najbliższym sąsiedzie Angel nie wiedziała nawet połowy tego, co o Cardenasie.

– Miło mi poznać, panie Cardenas.

– Mów mi Sandro – odparł. – Nie znoszę zdrobnienia Ale. Kiedy byłem mały, miałem kotkę przybłędę o tym imieniu. Była dla mnie najukochańszą istotą.

– Chłopiec imieniem Alessandro nazwał swoją kotkę Ale? – zdziwiła się Angel.

– Nie mówmy o tym. Jako dziesięciolatek miałem lekkie skłonności narcystyczne.

– Coś się zmieniło od tych czasów?

Była zdania, że z narcyzmu raczej się nie wyrasta.

– Po pierwsze nie jestem już mały – odparł aktor, rzucając jej wizytówkę na marmurowy blat stolika.

Święte słowa, pomyślała, bezwiednie wodząc wzrokiem po wspaniale wyrzeźbionym ciele. Biała koszulka podkreślała jego opaleniznę. Okej, dosyć tego!

Jeszcze pięć minut temu drżała z niepokoju, a teraz gaworzy sobie z nim całkiem sympatycznie. Spojrzał jej w oczy i powiedział:

– Pokusa.

Co takiego? Może ma na myśli Temptation, perfumy Calvina Kleina reklamowane w latach dziewięćdziesiątych?

– Tak się nazywa ten dyptyk – dodał, wskazując obrazy, którym się przed chwilą przyglądała. – Na jednym obrazie jest Ewa w raju, a na drugim jabłko do zerwania.

Symbolika była tu oczywista, wystarczyło mieć kilka szarych komórek do jej rozszyfrowania.

– Pokusa – powtórzyła szeptem, po czym sięgnęła po leżącą na stoliku metalową kasetkę. – Mam tu dla ciebie…

– Jadłaś coś? – przerwał jej Sandro.

– Słucham?

– Właśnie wróciliśmy z basenu i siadamy do kolacji – wyjaśnił. – Może do nas dołączysz?

Sama wzmianka o jedzeniu przyprawiła ją o burczenie w brzuchu, nie mówiąc już o wspaniałym zapachu grillowanych potraw. Ale cóż, ona jest tu służbowo.

Są pewne reguły: klienta nie się pożera wzrokiem, nie ucina się sobie z nim pogawędki no i przede wszystkim nie siada się do kolacji z jego gośćmi.

– Przepraszam, ale muszę złapać jakiś powrotny rejs.

– Odwieziemy cię, nie ma sprawy – zapewnił. – Skoro musisz wracać do domu, nie będę cię zatrzymywał.

Jutro wielkie otwarcie Art Basel. Zapowiada się długi i ciężki dzień. A ona musi pomóc w wyszykowaniu sali wystawowej na przybycie masy rozmaitych VIP-ów. No i sama powinna jakoś wyglądać.

– Nie powinnam – odparła z wahaniem.

– Ależ powinnaś, zapewniam cię. Grilla przygotowuje u mnie sam szef kuchni z Diablo. Będziesz żałować, jeśli nie spróbujesz jego dań.

Uchwyt metalowej kasetki omal nie wypadł jej z rąk. Czy dobrze usłyszała? Myles V. Paquin, znany jako MVP, to kulinarna sensacja Miami, mistrz kuchni typu fusion. Jego restauracja Diablo jest najgorętszym miejscem w dzielnicy artystycznej. Angel chciała nawet w tym roku urządzić u niego swoje trzydzieste urodziny, ale o rezerwacji można było tylko pomarzyć. Ani jednego wolnego krzesła.

– Jechałaś tu specjalnie dla mnie, pozwól więc, że cię chociaż nakarmię – powiedział Sandro.

Angel przełknęła resztki dumy. Jemu to nawet mogłaby jeść z ręki.ROZDZIAŁ DRUGI

Czuła się jak w raju.

Przy grillu uwijał się MVP. Zdobywca Grammy DJ Jordan opowiadał anegdoty o gorących nocach na Ibizie. Atrakcyjne modelki Jenny Xi i Rose Rachid dzieliły się z obecnymi przepisami dietetycznymi i poradami na temat inwestowania na rynku nieruchomości. Alessandro (tu nie mówiono na niego Sandro) grał rolę troskliwego i uważnego gospodarza. Był prawdziwą duszą towarzystwa, pilnując przy tym, by trzymany przez Angel kieliszek był zawsze wypełniony winem. Dbał też o to, by spróbowała każdego z serwowanych dań. A wszystko to działo się na tarasie pod rozgwieżdżonym niebem.

Przy deserach się do niej przysiadł. Kąpielówki już mu wyschły, a koszula wciąż była niezapięta. Był radosny i zrelaksowany.

– Lubisz swoją pracę w galerii? – zapytał.

Nieświadomie dotknął jej czułego punktu. Gallery Six była jedną z wiodących galerii sztuki na południu Florydy, jedną z niewielu zaproszonych do udziału w Art Basel. Angel uważała ją za nieco pretensjonalną, ale nie skarżyła się. Nie każdy może w karierze kierować się wyłącznie głosem serca.

– To ekscytujące miejsce – odpowiedziała.

– Od dawna tam pracujesz?

– Niecały rok – odparła, czując, że nadszedł moment, by odwzajemnić zainteresowanie. – Widziałam cię w „Nie ma cienia bez światła”, byłeś świetny.

– A na żywo? – zapytał, podając jej talerzyk z musem kokosowym.

Na ekranie był może ciut ładniejszy, ale w realu bardziej interesujący. Podobał się jej, to fakt. Postanowiła jednak trochę się z nim podroczyć.

– Wiesz, co ludzie mówią o ideałach w zderzeniu z rzeczywistością?

– Mam się cieszyć, że nazwałaś mnie ideałem, czy martwić, że okazałem się rozczarowujący?

– Nie rozczarowałeś mnie ani trochę. I dzięki za kolację. To było coś wspaniałego.

– To jeszcze nie koniec. Spróbuj deseru.

Mus okazał się rzeczywiście świetny.

– Wiem, że jesteś gwiazdą, ale jak skłoniłeś Mylesa Paquina do przygotowania tej kolacji? – zapytała. – Mnie się nie udało choćby zarezerwować stolika w jego restauracji.

– Myles to mój kuzyn.

Dziwne, panowie nie byli ani trochę do siebie podobni.

– Czyli stanowicie rodzinny klan geniuszy?

– Raczej klan młodocianych złoczyńców – sprostował, oblizując łyżeczkę. – Dorastaliśmy w tym samym bloku. Do jego mamy mówiłem ciociu, choć nie jest moją krewną.

– I po latach nadal trzymacie się razem?

– Nie możemy się od siebie odkleić.

Poczuła zazdrość. Ona nie dysponowała paczką przyjaciół z dzieciństwa. Sama była sobie winna, cały czas spędzała w pracowni, którą – szczerze mówiąc – był po prostu jej pokój.

Po opróżnieniu talerzy pierwszy do wyjścia zebrał się DJ Jordan, żegnany głośnymi okrzykami. Chwilę potem Rose wzięła do ręki swoją miniaturową torebkę i razem z Jenny skierowała się do wyjścia.

– Miło było cię poznać – odezwała się do Angel z wyraźnie francuskim akcentem. – Masz piękne imię. To skrót od Angeliki?

– Nie, od Angeliny.

Takie imię kobiety w jej rodzinie nosiły od pokoleń.

– To francuskie imię! – wykrzyknęła modelka, po czym po francusku zapytała, czy Angel zna ten język.

– Trochę – przyznała, dodając, że pochodzi z Haiti.

– A ja z Maroka! – odparła Rose, zapewniając, że już nie będzie nikogo męczyła swoją francuszczyzną. – Jeśli chodzi o jutro, to jesteśmy za – dodała, całując Alessandra w czoło.

– Zobaczymy – odpowiedział.

– Znowu zaczynasz? – strofowała go Jenny, obejmując swoją dziewczynę w pasie. – Będzie Gigi… Możesz się zabrać z nami, zamówimy kurs – zachęcała zajętego telefonem Mylesa.

– Dzięki, ale mam swoją łódź – odparł kucharz. – I ostrzegam, że to nie jest jacht.

– Jacht nie jacht, jedziemy z tobą – oznajmiły modelki, po czym cała trójka z hałasem opuściła towarzystwo.

– Uważajcie na siebie! – machał im Alessandro, po czym zwrócił się do Angel: – Dadzą sobie radę, nie musisz się o nich martwić.

Angel w istocie martwiła się, tyle że nie o nich.

– Może w coś zagramy? – zaproponował gospodarz.

Jedyna gra, do jakiej byłaby skłonna teraz przystąpić, polega na tym, że ona przekaże mu stare malowidło, a on w zamian przeleje pieniądze na konto jej galerii. W tej grze obie strony wygrywają. I wilk jest syty, i owca cała. Angel zdołała już przyswoić sobie starą biznesową zasadę: każda transakcja to transfer zasobów.

– Zrobimy tak – wyjaśniał Sandro swój pomysł – ty zdradzisz mi jakiś swój sekret, może coś wstydliwego, a ja zrobię to samo. Nie musisz sięgać do traum z wczesnego dzieciństwa, powiedz cokolwiek. Okej?

Angel sięgnęła po kieliszek. Jak na grę jego propozycja była wyjątkowo mało zabawna.

– Ty zaczynasz – powiedziała.

– No dobrze. Jak miałem piętnaście lat, ukradłem samochód. Zdjąłem mu opony, przehandlowałem je w ciągu godziny, a za kasę kupiłem sobie PlayStation. Boże, coś mi się wydaje, że uwierzyłaś – dodał, obserwując jej twarz.

– A to nieprawda?

– No jasne.

– Czyli ta zabawa polega na blefowaniu?

– Nigdy nie ukradłem samochodu ani niczego innego. Poszedłem do liceum, żeby robić sztukę, prowadziłem tam zespół teatralny.

– To po co cała ta gra?

– Czasem lubię patrzeć, jak potwierdzają się stereotypy, za pomocą których ludzie mnie postrzegają.

– Szkolny teatr? – zapytała z przekąsem. – Fakt, miałam cię raczej za ulicznika.

– Przyjmuję to do wiadomości, ale zapewniam, że przy mnie możesz się niczego nie obawiać.

– Ja się nie obawiam. Raczej rozmyślam.

– Nad czym?

– Być albo nie być.

– Co takiego? – roześmiał się.

– Nie jesteś tu jedynym fanem teatru.

– A więc coś nas łączy – powiedział głosem miękkim i słodkim jak mus kokosowy, który niedawno zjedli.

Angel zaczęła przyglądać mu się bez skrępowania. Ten facet usługiwał jej, dolewał wina, częstował, poszedł po czysty widelec, gdy upuściła swój na podłogę. Była przekonana, że robi z tego show dla przyjaciół. Ale teraz byli już przecież sami. I Alessandro Cardenas nadal był szarmancki, a ona nie wiedziała, jak się zachować.

– No dobrze, też ci wyznam, co zrobiłam złego – powiedziała.

– Ty? Angel czyli Anioł? Nie uwierzę.

– Jak miałam czternaście lat, ukradłam w tanim sklepiku niebieski lakier do paznokci.

– Chwileczkę, ja ci się przyznałem do kradzieży auta, co jest ciężkim przestępstwem, a ty mi tu wyjeżdżasz z lakierem za dolara?

– Ty do niczego się nie przyznałeś – odgryzła się. – I twoje rzekome wykroczenie wcale mnie nie zszokowało.

– Doprawdy? – Przyglądał się jej, przechylając głowę. – A ja je wymyśliłem, żeby ci poprawić nastrój. Wyglądałaś na spiętą.

– Jeśli tak, to wyłącznie dlatego, że już dawno powinno mnie tu nie być. Tkwię tu, grając z tobą w jakieś głupie gry.

Zdała sobie nagle sprawę, że za takie słowa może wylecieć z pracy. Uczono ją, że wobec klientów, szczególnie celebrytów, należy zachowywać się z pełnym uszanowania profesjonalnym dystansem.

– No i grasz ze mną w te gry – powtórzył Alessandro, jakby chciał podkreślić dramatyzm sytuacji.

Wpatrywał się w nią, a ona po raz pierwszy tego wieczoru usłyszała szum morskich fal.

– Coś tak czuję, że nie chcesz, żebym sobie poszła – powiedziała, zbierając się na odwagę.

– Bo nie chcę – odparł, a jego oczy połyskiwały kolorami morskiej toni.

Angel odetchnęła z ulgą, zawsze wolała grę w otwarte karty. A on myślał przez chwilę, po czym wstał i wyciągnął do niej rękę.

– Chodź, kupię ten obraz, a potem odwiozę cię do domu.

Poczuła ukłucie w sercu. A więc podsumował ją. Uznał, że jest za mało światowa, zbyt spięta, przestraszona. Słowem – nie na jego poziomie. A czy nie miał racji?

Wstała, nie skorzystawszy z jego pomocy. Czas gier i zabaw dobiegł końca.

– Nie musisz kupować – powiedziała. – Nawet go nie obejrzałeś.

– Ale go znam.

Kasetka z obrazem była tam, gdzie ją położyła. Pod czujnym okiem gospodarza wprowadziła PIN, podniosła wieczko i oczom obojga ukazał się niewielki oprawny w ramkę olej.

– Wedle życzenia – powiedziała z emfazą. – Oto „El Jardin Secreto” Juana Davida Valero.

Obraz nie był tak pretensjonalny jak „Pokusa”, ale czy na pewno wart był osobistej dostawy i szalonego rajdu ślizgaczem w blasku zachodzącego nad Miami słońca? Pewnie nie całkiem. Juan David Valero to prawie nieznany, od dawna nieżyjący malarz kubański. Renomowani kolekcjonerzy raczej nie zabijali się o jego prace.

Angel spełniła życzenie szefowej i z ekranu smartfona odczytała jednozdaniową notkę o autorze, badając przy tym reakcję Alessandra. Schowała telefon do kieszeni i samodzielnie wygłosiła krótką pochwałę dzieła.

– To wprawdzie nie dyptyk, ale podoba mi się, że autor chciał się podzielić swoimi najczulszymi wspomnieniami.

Wyraz twarzy nabywcy złagodniał, co zachęciło ją do dalszych dywagacji.

– Przedstawiony krajobraz tonie w cieniach, wyciszonych błękitach, zieleni i żółci. To dość nietypowe dla zazwyczaj bardzo kolorowego malarstwa Karaibów. Valero był uchodźcą z Kuby. Jego twórczość jest wyrazem nostalgii.

– On miał depresję – powiedział Alessandro obojętnym tonem.

Angel przyjrzała się obrazkowi świeżym spojrzeniem. Były tam też czerwone bugenwille, ale kryły się w cieniu. Całość spowijał rodzaj mroku.

– Możliwe – powiedziała. – Przyznam, że nie jestem zbyt obeznana z twórczością tego malarza.

– W porządku.

Nie, to nie było w porządku, powinna była lepiej się przygotować, ale zabrakło jej czasu.

– Jestem tu w zastępstwie Justine Carr – tłumaczyła się. – Wszystko odbyło się na łapu-capu.

– Uwierz mi, Angel, dla mnie wszystko jest okej.

Podała mu płótno, ale ku jej rozczarowaniu położył je na stoliku, nie zaszczyciwszy uważniejszym spojrzeniem.

– Dlaczego ci na nim zależało? – spytała. – To skromny obrazek, niezbyt nadający się do wyeksponowania w salonie.

– Cóż, chcemy tego, czego chcemy.

– Mógłbyś nie odpowiadać zagadkami?

– Już ci odpowiedziałem.

Cóż, rolą marszanda nie jest odwodzenie klienta od zamiaru kupna dzieła sztuki.

– Wyceniliśmy go na czterdzieści pięć tysięcy – napomknęła.

– I tyle dostaniecie.

Jej zdaniem cena była wygórowana, obraz był wart pewnie z dziesięć tysięcy mniej. Ale on o to nie zapytał. Zresztą atmosfera trwających Art Basel skłania do przepłacania za wszystko. Alessandro sięgnął po telefon, dokonał przelewu, a ona wysłała szefowej potwierdzenie. W odpowiedzi otrzymała emotikon z podniesionym kciukiem. Angel obok obrazu położyła na stoliku fakturę i certyfikat autentyczności.

Teraz już wiedziała: opinia o Alessandrze Cardenasie jako koneserze i kolekcjonerze sztuki jest mocno przesadzona. On kupuje dość przypadkowe obrazy, a jego celem jest to, co zazwyczaj kieruje bogatymi ludźmi – odpisy podatkowe. A „Tajemniczy ogród” wyląduje gdzieś w jakimś antykwariacie czy innym składzie malowideł.

– No to dobiliśmy targu – stwierdziła.

– Na to wygląda. Ale ty mi jakoś nie wyglądasz na zadowoloną.

– Skądże! Jestem cała w skowronkach.

– Nie wierzę.

– Może to dlatego… Ja do sztuki mam stosunek bardzo osobisty i… – zaczęła się plątać. – Rozumiem, że dla niektórych ludzi to jest inwestycja, ale…

– Mów dalej, słucham.

– Wolałabym ci sprzedać coś, co by ci dało… bo ja wiem…

– Jakąś radochę? – wtrącił z przekąsem.

Poczuła się wkurzona.

– Tak! Żebyś fruwał pod sufit.

Znów uśmiechnął się ironicznie.

Po co w ogóle zaczynała tę rozmowę? Kogo obchodzi, czy on kocha sztukę, czy nie? Niech sobie robi z tym obrazem, co chce. Sprzeda go na eBayu albo powiesi sobie nad wanną.

W kieszeni sukienki zabrzęczał jej telefon. Esemes. Pewnie szefowa z jakimiś dodatkowymi uwagami.

Ale nie. Esemes był od jej byłego, który chwalił się, że zamieścił na swoim kanale nowe wideo z podwodnych peregrynacji. Angel poczuła piekący ból pod powiekami. On tam sobie nurkuje, a ona stoi tu obok faceta, który najprawdopodobniej ma ochotę zanurkować w jej ciele. I zastanawia się, jak mu odmówić.

Była wściekła na siebie. Czy naprawdę takiego życia chciała? Wieczorami siedzi w domu, wino z kartonu zagryza popcornem i ogląda seriale w internecie. I co dalej? Za kilka dekad siądzie w fotelu bujanym i koleżankom – które tak jak ona będą robić na drutach – zacznie opowiadać, jak to niegdyś poznała przystojnego gwiazdora i nie poszła na całość? Bo bała się utraty pracy, której i tak nie ceniła?

Alessandro z miedzianego pucharu wyciągnął klucze.

– Odwiozę cię do domu – powiedział.

– Nie.

– Nie?

– Nigdzie mi się nie śpieszy.

Dziś wieczór do tego miejsca przywiódł ją splot nieoczekiwanych wydarzeń. Zostanie i zobaczy, co dalej. A jutro sobie pójdzie, może nawet ucieknie. Ale teraz zagra pewną rolę. Osoby która zawsze korzysta z danej przez los szansy.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: