Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • Empik Go W empik go

Zapisane w sercu - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
12 lipca 2023
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Zapisane w sercu - ebook

Ela zawsze lubiła słuchać opowieści swojego dziadka o Wołyniu. Po jego śmierci postanawia wyruszyć w podróż do Łucka, by odwiedzić ziemię, z której pochodził. Ma ze sobą stary notes, znaleziony w jego rzeczach. Zapiski opowiadają o losach trzech dziewcząt – Heleny, Wiry i Chajki, których młodość zostaje brutalnie przerwana przez wojnę. Polkę, Ukrainkę i Żydówkę czeka czas pełen dramatycznych wydarzeń i trudnych wyborów.  Za miłość, a nawet przyjaźń na ogarniętym wojenną pożogą Wołyniu można przecież zapłacić najwyższą cenę...
Czy więź między dziewczętami przetrwa tę próbę?
Co łączy Helenę z rodziną Eli?
I dlaczego tajemniczy notes znalazł się we wrocławskim mieszkaniu dziadka?
Opowieść o miłości i przyjaźni w świecie ogarniętym wojenną zawieruchą.

Kategoria: Obyczajowe
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-8172-944-4
Rozmiar pliku: 3,4 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Wiatr Wołynia niesie pozdrowienia

z wszystkich lasów, pól i łąk,

pieśń nadziei nad Bugiem rozbrzmiewa,

myśli łączy w jeden krąg.

O Wołyniu nikt z nas nie zapomni,

że był polski – pieśń o tym przypomni,

bo dla pieśni nigdy nie ma złych dróg,

przejdzie ona każdy próg.

Bo nad Bugiem zawsze będzie słychać,

jak wołyński szumi las,

jak do Polski Wołyń tęsknie wzdycha,

pamięci nie zatrze czas.

Andrzej Depo, Pieśń o tym przypomniPROLOG

W dzisiejszych czasach coraz bardziej zanika poczucie rodzinnej wspólnoty, przywiązania do przodków i ich historii. Wydaje się, że istniejemy jakby zupełnie oderwani od przeszłości, w ogóle się nią nie interesując czy wręcz ją lekceważąc, a ona przecież jest częścią nas. Czasami zupełnie nie zdajemy sobie sprawy, że na nasze życie ogromny wpływ miały czyny, postawy i decyzje innych ludzi, którzy żyli przed nami. Mogą to być wybory negatywne albo pozytywne, a nierzadko może się wręcz okazać, że zawdzięczamy życie ludziom, których nigdy nie poznaliśmy, bo chodzili po świecie, zanim jeszcze zdążyliś­my się urodzić. Ktoś powiedział mi kiedyś, że ratując jednego człowieka, ratuje się całe pokolenia. I to chyba najważniejsze i najcenniejsze stwierdzenie, jakie kiedykolwiek usłyszałam.

Urodziłam się i wychowałam w małej wiosce na Dolnym Śląsku, ale moja rodzina pochodzi z Wołynia. A dokładnie ze wsi Usicze, oddalonej od Łucka o mniej więcej dwadzieścia kilometrów i należącej do parafii w Torczynie. Moi przodkowie żyli na wołyńskiej ziemi od pokoleń, tam również w czasie wojny przyszedł na świat mój ojciec. Później, w tysiąc dziewięćset czterdziestym piątym roku, moi bliscy, tak jak i wielu innych Polaków, zostali przesiedleni przez Sowietów do Polski w jej nowych, powojennych granicach.

W naszym domu nieraz mówiło się o Wołyniu, wyrosłam więc ze świadomością własnych korzeni. Ale tę część historii poznałam dopiero niedawno. A wszystko zaczęło się od starego zeszytu z zapiskami, który znalazłam w szafie dziadka Kajetana…EPILOG

TORCZYN, STYCZEŃ 1944

Helena szczelniej zawiązała chustę na głowie i przyspieszyła kroku. Właśnie wracała od pani Czerwińskiej, która mieszkała na obrzeżach Torczyna. Pani Jadwiga wysłała ją do niej po jakieś zioła i lekarstwa. Staś został w domu, bo Helena nie chciała brać go ze sobą w takie zimno.

Uśmiechnęła się na samo wspomnienie synka, a na sercu zrobiło jej się cieplej. Wyłoniła się zza zakrętu i nagle dostrzeg­ła stojących na drodze uzbrojonych mężczyzn. Bardzo się wystraszyła. Odkąd polska policja została wyprowadzona z Torczyna, w okolicy zrobiło się jeszcze niebezpieczniej, a wśród mieszkańców miasteczka wzmógł się strach. Jedni uciekali do Łucka, inni zostali na miejscu, bo obawiali się drogi, na której czyhali Ukraińcy. Helena została razem z panią Jadwigą, którą się opiekowała.

Wtem zorientowała się, że mężczyźni rozmawiają po ukraińsku. Szybko zawróciła, ale usłyszała za sobą szczęk odbezpieczanej broni i krzyk:

– Stój!

Poczuła, jak ogarnia ją przerażenie. Odetchnęła głęboko, zatrzymała się w miejscu i powoli odwróciła w stronę Ukraińców.

– Młoda Laszka… Dzień dobry! – Młodzieniec skłonił się z drwiną, podszedł do niej, chwycił ją za ramię i pociągnął w kierunku pozostałych. – A gdzie się tak dziewuszka spieszy, co?

Helenie zabrakło tchu w piersiach. Ze strachu zupełnie nie wiedziała, co powiedzieć. Tymczasem ruszył do nich inny Ukrainiec, którego twarz wydała jej się dziwnie znajoma. Nie potrafiła jednak sobie przypomnieć, gdzie mogła go wcześniej spotkać. On również przyglądał jej się uważnie i po chwili na jego obliczu pojawił się uśmiech.

– To nie żadna Laszka, tylko nasza dziewczyna! Puść ją! – rozkazał, a potem zwrócił się do Heleny: – Pamiętam cię. Byłaś kiedyś u mnie z Jurijem. Nazywasz się Swieta, prawda?

Oszołomiona potaknęła. Miała przed sobą Dmytra, kolegę Jurija, którego poznała kiedyś w Torczynie. Chłopak tymczasem otoczył ją ramieniem i poprowadził dalej.

– Co tutaj robisz? – zapytał z uprzejmym uśmiechem. – Antonówka daleko…

– Przyjechałam odwiedzić babcię – skłamała, modląc się, żeby jej ukraiński nie wzbudził podejrzeń Dmytra. – I poszłam po lekarstwa dla niej. – Wskazała na torebkę.

Chłopak skinął głową. Już miał coś powiedzieć, kiedy nagle usłyszeli, że ktoś na koniu zbliża się do nich. Helena nie widziała twarzy przybysza, bo zatrzymał się za jej plecami.

– Trzymaj się, Swieto, i uważaj na siebie – pożegnał ją szybko Dmytro.

Wtedy usłyszała znajomy głos, który sprawił, że ciarki przeszły jej po plecach.

– Kto to? – spytał tamten mężczyzna.

Helena, nie zważając na pytanie, ruszyła przed siebie.

– Nikt taki. Nasza dziewczyna – odpowiedział Dmytro. – Swietłana. Zresztą może też ją znasz, bo była koleżanką twojego brata.

Helena przygryzła nerwowo wargę, a serce zaczęło jej bić w piersi jak oszalałe. W tym samym momencie rozległy się przyspieszone kroki, po czym ktoś złapał ją za ramię i obrócił ku sobie. Spojrzała wprost w ciemne oczy Wasyla Daciuka.

– Wiedziałem, że jeszcze się spotkamy. – Mężczyzna uśmiechnął się szyderczo. – Obiecałem sobie, że znajdę cię za wszelką cenę, a tymczasem to ty znalazłaś mnie…

– Coś nie tak? – zainteresował się Dmytro.

Wasyl pokręcił przecząco głową.

– Nic ważnego – odpowiedział beztrosko. – Musimy sobie wyjaśnić pewną sprawę. Zostawcie nas samych! – krzyknął do pozostałych mężczyzn. – Jedźcie w stronę Ludwiszyna. Tam się spotkamy.

Dmytro popatrzył zdziwiony na Helenę, ale posłuchał Wasyla i po chwili razem z resztą Ukraińców ruszył w drogę. Helena zrozumiała, że to koniec. Nie miała żadnych szans na ucieczkę. Serce ścisnęło się jej z bólu na myśl, że już nigdy nie będzie mogła przytulić do piersi ukochanego Stasia.

– Co, Heleno? – zwrócił się do dziewczyny Wasyl, kiedy zostali sami, i wyciągnął zza pasa pistolet. – Wtedy udało ci się uciec, ale dzisiaj na to nie pozwolę. Jurij już ci nie pomoże… A wiesz dlaczego? – Spojrzał na nią z nienawiścią w oczach. – Bo nie żyje!

Helena poczuła, jak przez jej ciało przechodzi zimny dreszcz, a serce się zatrzymuje. Popatrzyła na Wasyla zupełnie oszołomiona.

– Tak, tak – potwierdził i zaśmiał się z przekąsem. – Posłałem go do piekła w tamtą lipcową noc. Powinienem zrobić to wcześniej, ale kochałem go, był w końcu moim jedynym bratem, więc dałem mu szansę, żeby naprawił swój błąd. A on mnie oszukał. – Na twarzy Wasyla pojawił się grymas złości i bólu zarazem. – To ty jesteś winna jego śmierci! – krzyknął i machnął bronią w stronę Heleny. – Bo gdyby nie ty, przeklęta Laszko, on nigdy nie zdradziłby Ukrainy!

– Ja… nie rozumiem… – wyszeptała przez zaciś­nięte z emocji gardło Helena.

Wasyl się roześmiał.

– To nie Jurij was zdradził, tylko twoja przyjaciółka, Wira. On próbował cię ratować. Kiedy wybiegłaś, rzucił się na mnie, żebym nie mógł cię dogonić. Zaatakował własnego brata, byś mogła uciec!

Helena poczuła, jak nogi się pod nią uginają. Spojrzała w niebo i odetchnęła głęboko. Przez cały ten czas myś­lała, że Jurij ją zdradził, a tymczasem on oddał za nią życie! Po policzkach potoczyły się jej łzy.

– Mój Boże, ty zabiłeś własnego brata… – Zerknęła na Wasyla z niedowierzaniem. – Jak mogłeś…?

– Mój przeklęty brat był mięczakiem i zdrajcą…

– Nie – przerwała mu Helena i popatrzyła mężczyźnie w oczy. – Twój brat miał wszystko to, czego ty nie miałeś. Człowieczeństwo, honor i odwagę.

Oczy Wasyla pociemniały z gniewu. Mężczyzna bez słowa podszedł do Heleny i wycelował pistolet prosto w jej czoło. Zamknęła oczy, ale nagle zdała sobie sprawę, że wcale nie boi się śmierci. W głowie słyszała słowa Jurija, które wypowiedział niespełna rok temu: …w przyszłym roku o tej porze będziemy już razem na zawsze, ty i ja. Wiedziała, że tam, po drugiej stronie, on już na nią czeka.

Miała mu tyle do powiedzenia…

TORCZYN, STYCZEŃ 2020 (76 LAT PÓŹNIEJ)

Na małym placu przy torczyńskim kościele stało kilkanaście osób. Zgromadzeni szczelnie otoczyli dopiero co poświęconą przez księdza płytę nagrobną, na której wielkimi literami napisane było, kogo upamiętnia. Stanisław mocniej uścisnął rękę Eli i oboje podeszli bliżej, żeby złożyć na niej pierwszy znicz.

Kiedy światełko pamięci już zapłonęło, mężczyzna przykucnął i przejechał dłonią po granitowej płycie. Nie wiedział, gdzie tak naprawdę spoczywają jego rodzice. Po ponad siedemdziesięciu latach mógł jednak choć tyle dla nich zrobić – postawić im na wołyńskiej ziemi symboliczny grób, który ich połączy i nad którym ludzie będą się mogli pomodlić…

Ela przeżegnała się i odstąpiła od ojca, żeby dać mu chwilę prywatności. Napotkała wzrok syna Wiry, który również przybył na uroczystość i stał teraz nieco z boku. Już wcześ­niej opowiedział im o śmierci swojej matki, która nastąpiła zaledwie dwa miesiące po ich lipcowym spotkaniu. Podobno przed śmiercią kobieta powtarzała imię Heleny, a kiedy wydała ostatnie tchnienie, jej usta zastygły w delikatnym uśmiechu. Może dlatego, że trzy przyjaciółki wreszcie spotkały się po tylu latach rozłąki?

Ela skinęła głową w kierunku mężczyzny, wdzięczna za jego obecność, a potem dołączyła do Semka, który stał nieco dalej i w zadumie patrzył na nagrobek. To on pomógł im zorganizować dzisiejszy symboliczny pogrzeb, zaoferował nocleg i gościnę.

– Pamiętasz, jak w lipcu mówiłam, że chciałabym zrobić coś dla moich dziadków? Przywrócić ich pamięć? – zapytała.

– I zrobiłaś to – odpowiedział mężczyzna i znacząco skinął głową w stronę nagrobka. – Teraz ludzie będą o nich pamiętać.

– To był akurat pomysł mojego ojca – wyszeptała. – Gdy poznał bliżej historię swoich rodziców, postanowił za wszelką cenę przyjechać na Wołyń i zapalić znicz na ich grobie. A ja zrobiłam coś innego. – Sięgnęła do torebki i wyciągnęła z niej książkę. – Odtworzyłam losy moich dziadków na podstawie zapisków babci i tego wszystkiego, czego dowiedziałam się podczas pobytu na Wołyniu. I znalazłam wydawnictwo, które postanowiło to opublikować. Ten egzemplarz jest dla ciebie. – Uśmiechnęła się i podała Semkowi książkę.

Mężczyzna spojrzał na dziewczynę z niedowierzaniem i podziwem, a potem otworzył na pierwszej stronie i zaczął czytać półgłosem…

Pamięci moich dziadków Heleny i Jurija, którzy w ogarniętym piekłem nienawiści Wołyniu rozpalili iskierkę miłości…

Tak powinna się zakończyć ta historia, gdyby do ludobójstwa na Wołyniu nigdy nie doszło…

Delikatny wiaterek muskał ich twarze. Do uszu dochodził śpiew ptaków. Jezioro o tej porze roku było najpiękniejsze, skąpane w odcieniach zachodzącego słońca… Uwielbiali tu przesiadywać i cieszyć się swoją bliskością.

Helena spuściła nogi do wody i przytuliła się do męża.

– Jurij?

Mężczyzna spojrzał na nią z ukosa. Tak jak lubiła najbardziej.

– Słucham? – Mocniej przytulił ją do siebie. Mogli tak trwać w nieskończoność.

– Jak nazwiemy nasze dzieciątko? – Helena się uśmiechnęła, gładząc wypukły brzuch. – Może Onufry po moim ojcu? Oczywiście, jeśli urodzi nam się syn.

Wtórował im dziecięcy śmiech.

– Onufry to dziwne imię! – Kilkuletni Staś wyszczerzył się w szczerbatym uśmiechu i przyłożył główkę do brzucha mamy.

– Nasz syn ma rację. – Jurij czule poczochrał czuprynę chłopczyka. – Kto w dzisiejszych czasach nazywa tak dzieci…

– No dobrze – zgodziła się Helena. – To jakie są inne propozycje?

– Józek! – wykrzyknął natychmiast Staś. – Jak mój kolega z podwórka!

Helena przewróciła oczami i się roześmiała.

– Józek może być – odparł tymczasem Jurij. – A jeżeli będzie dziewczynka, to…

– Mamo! Tato! Patrzcie, jakie piękne słońce! – Staś wyciąg­nął rękę w stronę nieba, które przybrało ogniste barwy. Jak łuna ognia, ale to przecież tylko zachód słońca.

– Tak, jest naprawdę piękne. – Helena czule przytuliła do siebie synka.

Świat był pełen niebezpieczeństw, a życie problemów, jednak tutaj, w Tajemniczym Zakątku, zawsze byli bezpieczni. Chroniła ich miłość, która była lekiem na wszystko.

Po chwili cała trójka wstała i ruszyła na spacer. Gdzieś przed siebie. Jurij i Helena trzymali się za ręce, a Staś radośnie biegał kilka kroków przed nimi.

I zamiast łuny pożaru na niebie świeciło zachodzące słońce.

Zamiast huków wystrzałów i wybuchów bomb było słychać śpiew ptaków.

Zamiast płaczu i krzyków umierających ludzi rozlegał się beztroski śmiech kochającej się rodziny.

Zamiast śmierci było życie.

Bo miłość jest silniejsza od bólu i cierpienia. Silniejsza od śmierci. Potrafi stworzyć swój własny alternatywny świat.

I zupełnie inne zakończenie tej historii.

KoniecDRODZY CZYTELNICY!

Bardzo się cieszę, że przeczytaliście moją kolejną powieść, tak inną od tych, które ukazały się do tej pory. Zasadniczą, chociaż nie najważniejszą, różnicą jest fakt, że został w niej znacznie bardziej rozwinięty wątek historyczny. Wraz z Elą odbywaliśmy podróż na Wołyń i poznawaliśmy niezwykłą historię trzech przyjaciółek: Polki, Ukrainki i Żydówki. Pozwólcie, że podzielę się z Wami kilkoma ciekawostkami dotyczącymi tej powieści…

Na początku chciałabym Wam zdradzić, że książka Zapisane w sercu powstała przed powieściami, które są już na rynku. Pisałam ją dobrych kilka lat temu, gdy byłam jeszcze studentką, a moje życie wyglądało zupełnie inaczej. W ostatnim czasie do powieś­ci wprowadziłam kilka zmian, poprawiłam niektóre rzeczy, ale wszystkie główne wątki zostały takie same.

Temat Wołynia i zbrodni ludobójstwa, do której doszło w trakcie drugiej wojny światowej, niezwykle mnie interesował, ponieważ moja rodzina pochodzi właśnie z tamtych stron. Już jako dziecko słuchałam rodzinnych opowieści o tym, że dziadek Józef urodził się na Wołyniu, dzisiejszym terytorium Ukrainy, jednak wtedy niewiele mnie to interesowało. Nie miałam nawet pojęcia, gdzie dokładnie znajduje się Wołyń. Podczas całej mojej edukacji szkolnej ani razu nie wspomniano o wydarzeniach na Wołyniu, a przecież to część naszej historii…

Kiedy byłam na studiach, pochodzenie mojej rodziny nieco bardziej mnie ciekawiło, ale wszystko, co kryło się pod słowem „Wołyń”, chyba mnie wtedy za bardzo przerażało. Do wszystkiego musiałam dojrzeć. I tak przyszedł czas, gdy moja ciekawość w końcu zaczęła się nasilać. Ogromna w tym zasługa mojego ukochanego dziadka Józefa Sawickiego, który zaszczepił we mnie pasję poznawania rodzinnych historii oraz zaciekawił tematyką Wołynia. Nigdy nie zapomnę tych popołudni spędzonych u kochanych dziadków, podczas których mój dziadek snuł opowieści, cierpliwie odpowiadał na moje pytania, wszystko mi wyjaśniał.

I wtedy pojawiło się w moim sercu to niezwykłe uczucie przynależności do wołyńskiej ziemi, miłości do krainy moich przodków, a zarazem mojej, bo zawiłe dzieje nie są w stanie zmienić tego, że czuję się i jestem Wołynianką. Dlatego moim obowiązkiem jest pamiętać i szerzyć tę pamięć. Ta powieść jest hołdem oddanym zarówno moim przodkom, jak i pokoleniom, które przyjdą po mnie.

Wracając jednak do mojej historii… Miłość do rodzinnej ziemi kiełkowała we mnie bardzo długo. Pamiętam wieczory, gdy patrząc przez okno, wyobrażałam sobie, jak tam jest. Czy niebo ma taki sam odcień? Czy pola są pagórkowate, czy raczej równe? Jak pachnie tam las? Marzyłam o podróży na Wołyń, ale wydawało mi się, że jest to poza moim zasięgiem. Aż tu nagle ktoś podsunął mi pomysł na szukanie pomocy w sprawie wyjazdu na Ukrainę w Kościele katolickim, który jest w pewnym sensie ostoją polskości na Kresach. I tak właśnie natrafiłam na katedrę w Łucku, przemiłe siostry zakonne i cudownych księży, którzy ugościli mnie i moją siostrę podczas naszej pierwszej podróży na Wołyń.

Nie potrafię opisać uczuć, jakie towarzyszyły mi, gdy po raz pierwszy postawiłam stopę na ziemi przodków. To było coś niesamowitego! Wróciłam do korzeni, do miejsca, w którym nikt z mojej rodziny już nigdy miał się nie pojawić. A jednak Sawiccy tam wrócili, a ja i moja siostra byłyśmy tego żywym dowodem.

Łuck oczarował nas swoim pięknem i duchem historii, którą wciąż w sobie nosi. Najwięcej emocji wywołała w nas jednak wizyta w naszej rodzinnej wiosce. Najpierw droga pomiędzy polami, pojedyncze domyi, a później drewniany krzyż… Wieś Usickie Budki – ziemia moich przodków, ich mała ojczyzna, rodzinne dziedzictwo przekazywane z pokolenia na pokolenie. Pamiętam, jak ze łzami w oczach dzwoniłam do dziadków:

– Babciu! Powiedz dziadkowi, że właśnie chodzimy po ziemi, po której on biegał, gdy był małym chłopcem.

Wszyscy byliśmy ogromnie wzruszeni.

Podczas kolejnej wizyty na Wołyniu udało mi się znaleźć miejsce, gdzie prawdopodobnie stały kiedyś zabudowania naszej rodziny. Teraz jednak nic tam nie było… Tylko zarośnięta łąka z drzewem owocowym pośrodku. Dowód na to, że dawniej żyli i mieszkali tam ludzie. Moja rodzina.

Na tym moje zainteresowanie Wołyniem się jednak nie skończyło. Dzięki pomocy mojej rodziny z Werbkowic dotarłam do dwóch niesamowitych starszych kobiet, które opowiedziały mi swoje wspomnienia z Usickich Budek. Jedna z nich, pani Regina, była wówczas małą dziewczynką, ale gdy się przedstawiłam, od razu przypomniała sobie moją rodzinę. Ze łzami w oczach mówiła mi, jacy byli moi pradziadkowie, których doskonale znała. Zgromadzone przeze mnie materiały, zdjęcia i dokumenty trzymam w specjalnym segregatorze dla potomnych. Żeby oni również pamiętali…

Tymczasem, wracając do powieści, chcę zaznaczyć, iż fabuła została przeze mnie wymyślona, chociaż niektóre zdarzenia są prawdziwe. Jest to powieść fikcyjna umieszczona w historycznych ramach czasowych, do której zostały wplecione faktyczne wydarzenia. Proszę uznać zbieżność imion i nazwisk za przypadkową, aczkolwiek starałam się nadać moim bohaterom nazwiska występujące i w tamtej okolicy. Z kolei miejscowość Usicze istnieje naprawdę, choć na potrzeby powieści nieco ją zmodyfikowałam.

Ludobójstwo na Wołyniu jest bardzo trudnym tematem, również w literaturze obyczajowej. W swojej powieści starałam się skupić na emocjach i dylematach osób stojących w trakcie tych dramatycznych wydarzeń po różnych stronach. Chciałam ukazać zbrodnię, jakiej dopuścili się ukraińscy nacjonaliści, a jednocześnie pragnęłam pokazać, że żadnego narodu nie można ocenić jednoznacznie. Takich Wasylów, bezwzględnych morderców, było mnóstwo, ale znaleźli się też tacy ludzie jak Jurij – Ukraińcy, którzy pod groźbą śmierci, ryzykując włas­ne życie, ostrzegali Polaków, ratowali ich i im pomagali. Szczególną postacią jest dla mnie śp. Olga Krewska – Ukrainka z Usickich Budek, która według relacji mieszkańców przestrzegła moją praprababcię przed napadem ukraińskich nacjonalistów. Dzięki temu cała wioska zdążyła się w porę ewakuować, a jej mieszkańcy uniknęli śmierci. Kiedyś pomyślałam sobie, że gdyby nie Olga Krewska, sąsiadka mojej praprababci, być może ja nigdy nie miałabym szansy się urodzić. I wtedy naszła mnie myśl: „Ratując jedno życie, ratuje się całe pokolenia”. I to jest niesamowitym cudem życia.

Na samym końcu czas na podziękowania. Te największe kieruję do Pana Boga – za dar wyobraźni, pasji pisania i wytrwałości. Z całego serca dziękuję mojej rodzinie: babci Barbarze i śp. dziadkowi Józefowi – za cudowne popołudnia z rodzinnymi opowieściami, mojemu tacie Sobiesławowi – za konsultację historyczną i przekazywaną mi wiedzę dotyczącą historii naszej rodziny, mamie Ilonie – za to, że wiernie czyta moje powieści i skutecznie je reklamuje, mojej siostrze Gabrieli i przyjaciółce Annie – za wspólny wyjazd na Wołyń, mojemu cudownemu mężowi Grzegorzowi – za to, że we mnie wierzy, wspiera mnie, jeździ ze mną na wszystkie spotkania autorskie, a przede wszystkim za to, że jest obok mnie! Serdecznie dziękuję całemu zespołowi wydawnictwa Dragon oraz licznym patronom moich powieści. Sukces każdej kolejnej książki to nasza wspólna zasługa. Dziękuję za Wasze pełne ciepła i otuchy słowa, opinie i rozmowy.

Życzę Wam, kochani, abyście również odnaleźli w swoim życiu historie i wartości, których staniecie się strażnikami. Bo wartoi trzeba pamiętać o tych, którym zawdzięczamy nasze życie.

Przytulam Was ciepło i wracam do pisania…

Jastrzębie-Zdrój, 13.11.2021 r.

Agata Sawicka-MakowskaBIBLIOGRAFIA

Podczas pisania korzystałam z publikacji książkowych oraz portali internetowych. Wielu przydatnych informacji dostarczyły mi Legenda Kresów Edwarda Prusa oraz dwie książki Antoniego Peretiatkowicza – Odrodzenie parafii w Torczynie oraz Polska samoobrona w okolicach Łucka. Z kolei fragmenty przyśpiewek i modlitw pochodzą z książki Edwarda Prusa Legenda Kresów: Szare Szeregi w walce z UPA. Spośród źródeł internetowych najbardziej pomocne okazały się jpilsudski.org, wolnosc24.pl, a także wolyn.freehost.pl. Z tych dzieł zaczerpnęłam wykorzystane w książce teksty modlitw i piosenek. Wszystkie cytaty biblijne pochodzą z IV wydania Biblii Tysiąclecia.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: