Zapisane we krwi - ebook
Zapisane we krwi - ebook
Miesiąc wcześniej - Nina ma wszystko, o czym marzyła – kochanego męża i wspaniałego synka, którzy są dla niej całym światem.
Teraz - Niespodziewana śmierć najbliższych doprowadza Ninę do załamania. Jaki sekret skrywa podrzucone bohaterce zdjęcie? Zaczyna się wyścig z czasem, na jaw wychodzą kolejne tajemnice.
Wtedy - Minka jest więziona w piwnicy od urodzenia. W wieku siedmiu lat traci mamę. Przejmuje jej obowiązki w ciemnym pomieszczeniu. Zostaje sama ze swoim oprawcą, który teraz jest całym jej światem.
Kto mówi prawdę? Komu można zaufać? Jakie tajemnice skrywał mąż Niny, któremu tak bezgranicznie ufała? Czy jeszcze kiedyś odnajdzie ona szczęście? Co łączy ze sobą te trzy historie?
Kategoria: | Kryminał |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-8159-805-7 |
Rozmiar pliku: | 954 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
_Sprawdzam wszystkie dokumenty dotyczące mojej adopcji. Mogę to zrobić tylko pod nieobecność adopcyjnych rodziców. Ostatnio, gdy czegoś szukałam, wpadłam w szał i znowu zabrali mnie do szpitala psychiatrycznego. Spędziłam tam miesiąc. Tym razem nie dam się złapać i nie wyprowadzę się z równowagi. Muszę znaleźć informację o swoich biologicznych rodzicach. Według dokumentów zostałam adoptowana, kiedy miałam pół roczku, więc musiało to być dokładnie czternaście i pół roku temu. Teraz mam piętnaste urodziny. Wiem o tym, że moja mama i mój tata, którzy wychowują mnie od małego, bardzo mnie kochają i o mnie dbają. Jestem ich oczkiem w głowie, zawsze mi to powtarzają. Nie mam rodzeństwa, bo nie mogli mieć dzieci. Powiedzieli mi, że jak mnie adoptowali, to spełnili swoje największe pragnienie. Jesteśmy normalną rodziną, ale czuję, że czegoś mi brakuje. Nie wiem ani nie umiem wytłumaczyć, co to jest. Nie mam przyjaciół, bo nie za bardzo lubię ludzi. A może, gdybym miałabym przyjaciółkę, to uczucie by znikło? Może polubiłabym spędzać czas z innymi? Czasami mam wrażenie, że jestem sama na tej planecie i nie muszę z nikim rozmawiać ani się spotykać, nawet ze swoimi rodzicami. Podoba mi się to._
_O swojej prawdziwej mamie wiem tyle, że urodziła mnie w bardzo młodym wieku i że od urodzenia była więziona w piwnicy przez człowieka, który okazał się moim ojcem. Nie wiem, jak to jest być więzionym przez kogoś, ale chciałabym przeżyć coś takiego, co moja mama. Czasami się zastanawiam, jak ona się tam czuła. Tak bardzo pragnę znaleźć się w jej skórze i poczuć jej lęki. A może wcale się nie bała? Dlatego bardzo żałuję, że ona nie żyje, bo chciałabym, aby opowiedziała mi swoją historię._
_Według dokumentów, rozmowy z moją panią psychiatrą i opowieści mamy, która mnie adoptowała, podobno z piwnicy uratowali moją biologiczną mamę policjanci dzięki anonimowemu zgłoszeniu sąsiadów. Policja otrzymała informację, że dziwny pan z domu numer dwadzieścia dwa wynosił pewnej nocy, a raczej ciągnął za sobą, czarny duży worek. Musiał być bardzo ciężki, bo ledwo włożył go do bagażnika swojego samochodu. Od tej nocy nikt nie widział dziwnego sąsiada. Policja po otrzymaniu zgłoszenia postanowiła to sprawdzić i siłą weszła do domu. Okazało się, że oprócz mojej mamy, w innym piwnicznym pomieszczeniu, była więziona jeszcze inna dziewczynka w podobnym wieku. Ściany były tak wygłuszone, że pomiędzy pomieszczeniami nie przedostawały się dźwięki. Niestety, ta dziewczynka zmarła albo nawet została zabita, bo to jej ciało wynosił mój tata, wtedy gdy sąsiedzi widzieli go w nocy._
_Im bardziej się w to zagłębiam, tym mocniej mnie to intryguje. Moja babcia też została zabita przez mojego prawdziwego tatę, ale jej ciała nigdy nie odnaleziono. Opowiedziała to moja biologiczna mama. Wszystko jest w zapiskach z przesłuchania, jak została znaleziona i uratowana. Ale czy moja mama na pewno została uratowana? Czy nie wolałaby zostać tam na zawsze? Mam mętlik w głowie i w kółko zadaję sobie te pytania. Bardzo dużo jest tych informacji, a ciągle chcę więcej. Wiem też, że moja mama urodziła przede mną chłopca, czyli mojego brata. Zmarł przy porodzie. Może i dobrze, bo nie chcę mieć rodzeństwa. Jak sobie to wszystko wyobrażam, to boli mnie głowa. Odkładam dokumenty do swojej skrzynki pod łóżkiem. Nie mogę dać się złapać. Muszę zażyć swoje leki. Ktoś wchodzi. To rodzice. Udaję, że śpię._TERAZ
NINA
– Nie wchodź tam! To byłoby nie w porządku, gdybyś zignorowała jego prośbę.
Ciągle słyszała te słowa. Coś jej się przyśniło. Musiała bardzo długo leżeć, zanim zasnęła. Nie wiedziała, że to już ranek. Wcześniej tak długo nie spała. Od kilku tygodni w ogóle nie mogła spać. Udało się dzisiejszej nocy, bo zażyła kilka tabletek, które jej w tym pomogły.
W tym samym czasie ktoś zapukał do drzwi. Nina nie była w stanie podnieść się z fotela. Wciąż miała przed sobą obraz tamtego zdarzenia, przez które jej ciało było pozbawione sił witalnych. Nic nie zapowiadało wizyty gościa, bo od dawna nikt jej nie odwiedzał. Nie chciała nawet z nikim rozmawiać.
Ostatecznie podeszła do okna, by ukradkiem sprawdzić, kto przyszedł. Przeraziła się, gdy zobaczyła postać, której bała się od dawna. Nie mogła jednak dać po sobie poznać, że coś może być nie tak. Nie chciała, aby ta osoba zorientowała się, że nie jest w tym momencie dostatecznie silna, aby stawić jej czoła. Musiała to zrobić, właśnie przyszedł ten czas, a ona dobrze o tym wiedziała.
– Już idę – powiedziała cicho i poszła otworzyć drzwi.
Przekręciła dwa zamki i powoli rozsunęła łańcuch zabezpieczający. Nigdy wcześniej się tak nie zamykała. Jednak teraz nie miała ochoty na spotkania towarzyskie. To, czego jej najbardziej brakowało, to spokój.
Zastanawiała się, dlaczego ona postanowiła ją odwiedzić. Dlaczego teraz? Wcześniej do niej wydzwaniała, ale nie chciała z nią rozmawiać. Nawet nie chciała przyjść do niej po tragedii, która się zdarzyła… Akurat teraz? Te pytania oraz szereg innych chodziły jej po głowie. Wiedziała, że została sama i nikt jej nie pomoże. Zresztą, nie liczyła na żadną pomoc. Już teraz nic nie miało znaczenia, nic też nie było takie same. Była tego świadoma, mimo że jej zachowanie wskazywało na osobę z niepełnosprawnością psychiczną. Świadczył o tym, oprócz zachowania Niny, stan, w jakim znajdował się dom. Smród, panujący dookoła.
– Dobry wieczór, Nino. Nie było cię tak dawno w kawiarni, że postanowiłam sprawdzić, jak się czujesz. Czy dochodzisz do siebie? Mogę ci jakoś pomóc?
– Dobry wieczór, wejdź, proszę, chociaż przyznam szczerze, że nie spodziewałam się ciebie tutaj.
Był zimny wieczór, od kilku dni kolejny tak samo ponury. Krople deszczu spływały po oknach. Szary kolor jesieni dawał się we znaki. Drzewa były pozbawione liści, zszargane wiatrem i deszczem. Podobnie czuła się Nina. W ostatnim czasie była bardzo roztargniona. Towarzystwa ciągle dotrzymywał jej pies Rakso, który pilnował swojej pani i czuwał, leżąc blisko niej na podłodze. Też tęsknił za pozostałymi domownikami. Mimo że Nina nie dbała o siebie, pamiętała o swoim czworonożnym przyjacielu. Tylko on jej pozostał. Raz dziennie dawała mu jeść. Całe szczęście, że wcześniej zgromadziła zapas karmy i jeszcze jej nie brakowało. Nie wychodziła z nim na spacery, ale wypuszczała go do ogrodu przed domem. Raksowi tyle wystarczało. Cały czas pilnował swojej pani, po prostu przy niej czuwał.
– Chyba nie chcesz zamknąć się w domu i nie mieć kontaktu ze światem? – Pytanie Pauli zabrzmiało, jakby się o nią martwiła.
– Nie, skąd. Nie mam takiego zamiaru.
Pomyślała, że to właśnie dla nich musi być silna. Czasami wydawało się jej, że niedługo wrócą i wszystko znów będzie tak jak dawniej. Tak bardzo pragnęła, by tak było.
Nie chciała z nikim rozmawiać, a tym bardziej z nią. Wydawałoby się, że to bez sensu, całe życie zresztą straciło dla niej teraz sens. I stało się to w jednym ułamku sekundy. Nigdy nie wiadomo, co może się stać.
Nigdy nie myślała, że będzie przechodziła taki okres, w którym cały świat się zatrzymał. Chyba wolałaby nie żyć. Tak sobie myślała, że każdy dzień zawsze wyglądał podobnie: wstajesz, rozpoczynasz obrzęd dnia powszedniego, myjesz się, ubierasz, jesz śniadanie, idziesz z psem na spacer, wychodzisz do pracy, wracasz potem do domu, robiąc po drodze zakupy, szykujesz obiad lub kolację, w zależności od pory dnia i jego rozkładu, pomagasz dziecku w lekcjach, oglądasz wspólnie telewizję z mężem, by znów szykować się do spania. Rano zaczynasz od tych samych czynności. Zawsze podobnie, ale to było jej szczęście w porównaniu z chwilą obecną.
To jednak wcale nie było takie łatwe. Gdzieś w głębi duszy ciągle myślała, że jest to tylko koszmarny sen, że w końcu się obudzi i że wszystko wróci do normy, będzie tak jak dawniej. Życie jednak potrafi zaskakiwać. W pewnym momencie jest się w euforii i nagle przychodzi taka chwila, gdzie wszystko się odwraca jak w kalejdoskopie. Tak teraz było w życiu Niny.
Gdy przyjęła gościa do domu, jeszcze nie wiedziała, że jej życie niebawem się zmieni.MIESIĄC WCZEŚNIEJ
NINA
– Mamo! Mamo! Chodź się ze mną pobawić.
– Zaraz, kochanie, skończę galaretkę.
– Nie! Teraz! Proszę!
– Znowu wygrałeś – powiedziała Nina, odłożyła fartuszek na blat kuchenny i poszła do synka na dwór.
W sierpniowy poranek słońce zaczęło świecić wcześnie. Ptaki pięknie śpiewały. Dookoła unosił się jeszcze zapach lata. Ten zapach, który znała od dziecka, gdy jeszcze mieszkała tu razem z rodzicami. Lato zawsze przypominało jej o cudownym dzieciństwie, które było wspaniałe. Teraz była mamą, miała synka, wiedziała, że bycie rodzicem to trudne zadanie, które dostajemy jako najważniejszą rolę w życiu. Tak też myślała o swoich rodzicach. Była im wdzięczna za to, na kogo wyrosła. To właśnie dzięki rodzicom wiedziała, że opieka nad własnym dzieckiem to dar, którego codziennie doświadczamy.
– Jestem, kochanie. Czy nie miałeś mi pomóc przy babeczkach z galaretką?
– Oj, mamo. Zapomniałem, ale potem ci pomogę. Teraz chcę się bawić. Czy możemy iść nad rzekę? Weźmy piłkę. Rakso też chce iść z nami, proszę!
Olaf był bardzo pogodnym chłopcem. Uwielbiał wspólne wypady nad rzekę ze swoimi rodzicami i psem. Jak tylko pogoda im pozwalała, często robili sobie piknik. Zabierali ze sobą kosz z różnymi zdrowymi przekąskami, koc i ruszali niedaleko domu. Lubili spędzać czas na świeżym powietrzu.
– Dobrze, tylko zadzwonię do taty. Nad rzeką nie ma zasięgu, a nie chciałabym, żeby się denerwował, że nie ma od nas wieści. Powiem mu tylko, że u nas jest wszystko dobrze. Jeszcze tydzień i wróci do domu. Razem pójdziemy nad rzekę.
– Mamo, będę czekał w korytarzu. Przygotuję pieska na spacer.
Olaf poszedł zapiąć swojego ulubionego zwierzaka na smycz. Sam włożył buty. Rakso był bardzo szczęśliwy, że wychodzi na dwór. Za każdym razem, jak ktoś z domowników brał jego szelki i smycz, wiedział, że czas na spacer. Biegał dookoła i merdał ogonem.
Nina pobiegła do domu i szukała swojego telefonu. Znalazła go, leżał na komodzie. Podniosła blackberry’ego i wybrała numer Roberta. Długo nie czekała na odebranie połączenia.
– Cześć, skarbie. – Jego głos był spokojny. – Wszystko u was dobrze? Dajecie sobie radę beze mnie?
– Cześć, Robercie, bardzo za tobą tęsknimy, ale czas szybko leci, więc jeszcze kilka dni i w końcu się zobaczymy. Olaf mocno za tobą tęskni. Jest dzielnym chłopcem. Codziennie czytamy wierszyki i bawimy się kolejką, którą dostał na święta.
– Cieszę się, że mimo wszystko te dwa tygodnie szybko zleciały i niebawem się spotkamy. Też bardzo się za wami stęskniłem, brakuje mi ciebie. Tutaj wszyscy są zakłopotani sytuacją, więc za bardzo nie ma możliwości na normalne rozmowy, a nawet nie jesteśmy przy końcu rozwiązania sprawy. Jakie macie dzisiaj plany?
– Właśnie wybieramy się nad rzekę, zabieramy psa, bo Olaf chce się pobawić również z Raksem. Bardzo się cieszę, że cię usłyszałam. Kocham cię, zadzwonię jutro.
– Do usłyszenia. Ucałuj ode mnie Olafa i powiedz, że już niedługo przyjadę. Może wybiorę się z nim na ryby? Całuję i ściskam was oboje.
– Świetny pomysł, do usłyszenia, kochanie.
Rozłączyła się, po czym przez chwilę przytrzymała telefon przy sercu.
Robert był inspektorem policji. Aktualnie prowadził bardzo skomplikowaną sprawę zaginięcia dziecka. W domu nie rozmawiali z Niną za dużo na tematy służbowe Roberta, były to sprawy okropnie przytłaczające, a w szczególności ta ostatnia. Chodziło o małego chłopca, który był w wieku podobnym do Olafa. Wiedziała tylko, że chłopiec zaginął niecałe dwa tygodnie temu, najpierw podejrzewano porwanie dla okupu. Gdy tylko Robert wyjechał, nie pytała go o rozwój sprawy, wiedziała, że jak będzie chciał, sam jej opowie. Jej mąż został wezwany do Sulejówka koło Warszawy, bo koniecznie to on miał prowadzić tę sprawę. Wraz ze swoim zespołem był najlepszy w tego typu zdarzeniach.
Nina szybko wsunęła zielone tenisówki, założyła szarą bluzę i czarną czapeczkę z daszkiem, a potem zawołała psa. Rakso już czekał z Olafem przed domem. Zabierając piłkę, wyszła do ogrodu po synka. Po drodze dała mu czerwoną kamizelkę, którą miał nałożyć na bluzę. Pomimo że było ciepło, wolała dbać, żeby się nie przeziębił.
Mieszkali koło Poznania we wsi Owińska, skąd rozciągał się piękny krajobraz. Nieopodal domu płynęła Warta, musieli tylko przejść przez łąkę. W najbliższym sąsiedztwie mieli kilka domostw oddalonych o jakieś pięćdziesiąt metrów, a dopiero za zakrętem znajdowało się nowoczesne ogrodzone osiedle wybudowane kilka miesięcy temu. Przeprowadzały się do niego osoby z miasta, aby zaznać spokoju.
Okolica była urokliwa i bardzo spokojna.
W powietrzu ciągle unosił się zapach lata. Gdy tylko dotarli, Olaf rzucił piłkę do wody. Rakso wskoczył do rzeki, przyniósł piłkę w pysku i chciał się bawić dalej. Nina była zadowolona, że widzi radość u swojego synka. Zrobiła parę zdjęć, które następnie wysłała Robertowi MMS-em. Natychmiast przyszła odpowiedź: „Ślicznie razem wyglądają, ściskam was mocno, do zobaczenia”.
– Mamo, czy mamy coś do jedzenia? Jestem głodny! I to bardzo. Rakso też by coś przegryzł.
– W domu zostały jego przysmaki, które tak bardzo lubi. Dla ciebie mam kanapkę z kurczakiem. Zaraz wyciągnę z koszyka. Mam jeszcze wodę i sok pomarańczowy. Co wolisz?
– Sok. – Olaf się zaśmiał. Zawsze wybierał sok, mimo że woda jest zdrowsza.
Nina zabrała nad rzekę kosz z kanapkami, owocami, wodą i sokiem. Rozłożyła koc, żeby było przyjemniej siedzieć. Pierwszy na legowisko wpadł pies. Rakso był czarny, miał pięć miesięcy, a gdy tylko nie spał ani nie jadł, chciał się bawić. Było to marzenie Olafa, aby mieć psa, największe marzenie każdego dziecka. Rodzice postanowili, że kupią mu zwierzaka, żeby uczył się odpowiedzialności. Było to bardzo dobre przedsięwzięcie, chłopiec dbał o psa i zajmował się nim jak mało kto.
Nina była trochę zła, bo pupil ubrudził koc, ale widząc radość na buzi Olafa, nie powiedziała nic poza tym, że po powrocie musi wstawić pranie. A koc będzie pierwszy w kolejce.
– Cieszę się, że możemy spędzić tak wspaniały dzień – powiedziała do synka. – Chodź po kanapkę, bo Rakso zaraz się nią zajmie.
Olaf szybko usadowił się na skrawku koca i jadł, jakby nigdy wcześniej nie kosztował tak pysznego posiłku.
Nina wyciągnęła butelkę wody i nalała psu do miseczki. Ten łapczywie wypił całość. Był trochę zmęczony zabawą ze swoim małym panem.
Tak beztrosko minęła im godzina, może dwie. Ten wspólnie spędzony czas był cudowny. Kobieta chciała, żeby tak było zawsze. Najlepiej gdyby jeszcze Robert był z nimi, wtedy mogliby częściej spędzać wspólnie chwile, których jej brakowało. A wszystko przez to, że Robert ostatnio dużo pracował.
Po południu robiło się już troszkę chłodniej, więc Nina zawołała psa i Olafa, złożyli koc piknikowy i zaczęli zbierać się do domu.
– Olaf, zabierz jeszcze kamizelkę i bluzę, którą powiesiłeś na drzewie. Wracamy.
Przez chwilę, gdy Olaf bawił się z Raksem, zrobiło mu się ciepło, toteż Nina pozwoliła mu ściągnąć odzienie wierzchnie, aby mógł pobiegać w koszulce z krótkim rękawkiem.
– Mamo, już jestem gotowy. Chodźmy. Rakso, aport!
Ostatni raz rzucił piłkę do wody, a pies pobiegł, merdając ogonem. Rakso wskoczył, wyłowił piłeczkę i przyniósł ją na brzeg. Zanim pozbierali rzeczy do koszyka, Olaf zdążył jeszcze rzucić mu kija, a pies pobiegł i wrócił z patykiem w pysku.
– Chodźcie już. Zawołaj, kochanie, psiaka. Wracamy.
Przejście zajęło im chwilę i znów mogli cieszyć się ciepłem domowego ogniska.TERAZ
NINA
Przybycie Pauli nie wróżyło dobrych emocji. Nina ciągle obwiniała ją za wypadek, który wydarzył się dwa tygodnie wcześniej. Wciąż nie mogła dojść do siebie po wydarzeniach tamtego popołudnia. Jedyną osobą, z którą chciała porozmawiać, był Robert, za którym tak bardzo tęskniła. A przecież jego już nie spotka… Nigdy nie myślała, że jej życie może lec w gruzach, że straci wszystko, co miała. W jednej sekundzie wszystko się zmieniło. Dla niej zmienił się cały świat. Nie wiedziała jeszcze, co ją czeka. Po tej tragedii myślała, że najgorsze w życiu ma za sobą. Dla niej świat się skończył. To tak, jakby życie uleciało również z niej. Nic jej nie zostało. Teraz jeszcze musi udawać silną przed przyjaciółką, która tak naprawdę chyba nigdy nią nie była.
– Czy mogę zrobić sobie herbaty? Może wypijesz ze mną? Musisz przecież coś jeść i pić, nie możesz siedzieć całymi dniami bez życia.
Paula poszła do kuchni, nie czekając na odpowiedź. Nalała wody do czajnika, po czym go włączyła. Wyciągnęła dwa pomarańczowe kubki, które kiedyś podarowała Ninie w prezencie. Dookoła miały wzorek w zielone malutkie serduszka.
Nina nie miała zamiaru odpowiadać, czuła się, jakby całe życie z niej uchodziło. Nigdy nie chciała, żeby ktoś aż tak się o nią martwił. Tym bardziej ona.
Dawniej Paula była jej najlepszą przyjaciółką. Gdy teraz po tym wszystkim zachodzi do niej, chce odkupić swoje winy, bo w jakiś sposób czuje się winna. Nie przyznała się jeszcze do tego, ale Nina wie o tym doskonale, a Paula również, tylko próbuje odrzucać od siebie te myśli.
Dziewczyny pracowały razem w kawiarni przy parku. Była to mała kawiarenka, w której mieściło się tylko sześć czteroosobowych stolików. Kiedyś, jak były młodsze i chodziły jeszcze do szkoły, to zawsze się śmiały i mówiły, że pewnego dnia razem zamieszkają i razem będą pracować, jak to dzieci. Spełniła się część ich marzeń. Tylko czy Nina zrobiłaby tak, gdyby wiedziała, co będzie potem?
Paula wróciła do pokoju z dzbanuszkiem zielonej herbaty i talerzem grzanek. Musiała przygotować coś do jedzenia, żeby Nina cokolwiek wzięła do ust, bo pewnie dawno nic nie jadła. W domu śmierdziało przypalonym serem z grzanek, ale to nie ten zapach był najmocniej wyczuwalny.
Cały dom był przepełniony ponurym mrokiem, wszystkie okna były zasłonięte, w pomieszczeniach dominowała ciemność. Smród był nie do zniesienia. Przez dwa tygodnie można zapuścić swoje życie, które wcześniej było wspaniałe. Ubrania leżały porozrzucane, a przy koszu na śmieci walały się same puste butelki po winie, których zapas był w piwniczce z trunkami. Do tego stała popielniczka pełna niedopałków. Było ich tak dużo, że wysypywały się dookoła niej. Jeden wielki gnój.
Postawiła naczynia na stoliku obok fotela, na którym siedziała Nina. Podsunęła jej pod nos napełnioną filiżankę i grzankę. Nina nie zjadła. Jej wzrok był jakby nieobecny, ciągle patrzyła w dal i myślała. Wyglądała nieswojo, ten widok był znany Pauli od niedawna.
Paula wstała i rozsunęła zasłony, otworzyła okna i drzwi balkonowe. W tym momencie pies pobiegł na podwórko, poszczekując. Paula nalała mu wody do jednej miski i nasypała suchej karmy do drugiej. Nie wiedziała, kiedy coś jadł. Przez otwarte okna wleciało świeże powietrze. Można było zacząć normalnie oddychać. Mocno wiało, więc trochę powiewało do środka, przez co szybciej zniknął nieprzyjemny zapach.
– Dlaczego nie możesz wyjść z domu? Gdzieś wyjechać? Myślę, że to będzie dobry pomysł. Jak chcesz, pojadę z tobą. – Słowa Pauli uderzały jak w studnię bez dna, pozostawały bez odpowiedzi. – Może na zakupy? Może na weekend gdzieś poza miasto? A może zabrać cię na kilka dni do siebie?
Nina pomyślała, że już jej pomogła. Nie chciała nawet patrzeć jej w oczy. Nie teraz, jeszcze nie teraz.
– Pamiętaj, że zawsze masz mnie i możesz na mnie liczyć. Nie potrzebujesz nikogo więcej.
Te słowa uderzyły w Ninę jak grom z jasnego nieba. Nagle przypomniało się jej, że Paula chciała odizolować ją od przyjaciół, znajomych i rodziny, a nawet od męża i dziecka. Nie tego spodziewała się po swojej kiedyś najlepszej przyjaciółce. Te słowa też przeważyły nad jej zachowaniem. Nie myśląc długo, zaczęła krzyczeć. Tylko tak mogła w tej chwili dać wyraz swojej bezsilności.
– Nigdy więcej do mnie nie przychodź! Nie chcę cię znać! Zabiłaś mi męża i dziecko! Myślisz, że nie wiem, co im zrobiłaś? Co mi zrobiłaś? Co nam zrobiłaś?
Nina przyłożyła ręce do twarzy i mocno zacisnęła oczy. Nie chciała płakać przy Pauli. Emocje jednak wzięły górę. Zaczęła wydawać z siebie głośne dźwięki, które były podobne do wycia psa.
– Nina, uspokój się, to był wypadek, nigdy bym tego nie zrobiła świadomie i celowo. Przecież miałam się z nim tylko spotkać i porozmawiać. Nie wiedziałam, że będzie razem z Olafem. Potrzebujesz pomocy, a ja chcę ci jej udzielić. Musisz iść do lekarza, musisz brać leki. Wyjść do ludzi. Zadbać o siebie! – krzyczała ze złości Paula. Nie bardzo wiedziała, czy ze złości na Ninę, że tak się zachowuje, czy ze złości na siebie, bo jednak w pewnym sensie przyczyniła się do tego.
Paula postanowiła wyjść, żeby bardziej nie zepsuć Ninie humoru. Widziała, że jej dawna przyjaciółka jest strasznie przygnębiona. Według niej Nina potrzebowała psychologa, a może nawet psychiatry. Zawołała Raksa, żeby wrócił, po czym zamknęła drzwi balkonowe oraz okno. Pies wbiegł do domu, merdając ogonem. Zobaczyła, że Nina zasnęła. Zamknęła za sobą drzwi i wyszła.
Gdy tylko Nina usiadła w fotelu, zmorzył ją sen. Zaczęła śnić. Najpierw przybiegł do niej Olaf, który był cały w ogniu, jego skóra paliła się wraz z ubrankiem, jakie miał na sobie. Za chwilę pojawił się Robert. Śmiał się i ruszał ustami, jakby coś śpiewał, ale nie słyszała żadnych dźwięków. Robert się nie palił, wręcz przeciwnie, wokół niego była tylko jasna poświata bez ognia. Wyglądał, jakby był radosny. Nie widział palącego się synka, bo stał przed nim.
W tym momencie Nina się obudziła. Z jej czoła lał się pot. Była cała mokra. Wystraszyła się, ponieważ pierwszy raz przyśnił jej się synek w ogniu. Po ich śmierci miała już sny z nimi, ale zawsze byli uśmiechnięci. Zawsze wyglądali na radosnych, co powodowało u niej chociaż chwilowe szczęście, że może ich zobaczyć i że tam, gdzie są, nie jest tak źle. Czar jednak zawsze pryskał, gdy się budziła.
Znów nadchodziła szara rzeczywistość. Tym razem przypomniała sobie, że była u niej Paula. Na stoliku stały dwa kubki z niedopitą herbatą i talerz grzanek. Czyli to nie był sen. Paula naprawdę była u niej, a śnili jej się mąż i dziecko, których już nie ma.
WTEDY
_Mam osiem lat, nazywam się Minka. Tak na mnie mówi. Nie pamiętam, od jak dawna tu jestem, ale chyba od zawsze, czyli od urodzenia. Kiedyś była ze mną mama, ale od jakiegoś roku jej już nie ma, zostałam sama. Pamiętam tylko, że jak do nas przyszedł, to zrobił jej karuzelę, trzymał za ręce, kręcił i się śmiał. W pewnym momencie rzucił nią o ścianę. Nie podniosła się już sama. Musiał ją wynieść. Podniósł, ale ona nie powiedziała do mnie ani słowa. Wzrok, jakim na mnie patrzyła, był przepraszający._ _Przepraszała chyba, że już do mnie nie wróci. Ona to wtedy wiedziała. Teraz ja też już to wiem. Tu jest ciemno i ponuro. Mama powiedziała mi, że to piwnica. Jest to taka część domu na samym dole, gdzie nie dochodzi ani ułamek światła. Kiedyś opowiadała mi o dniu i nocy, słońcu i księżycu. Znam te nazwy, ale ciężko mi sobie cokolwiek wyobrazić. Tak samo jak mówiła o ludziach, ptakach i zwierzętach. Nawet za bardzo nie mogę w to uwierzyć, bo nigdy nic takiego nie widziałam. Jej opowieści ograniczały się tylko do opisu._
_Mówiła też, że kiedyś stąd wyjdziemy, wtedy wszystko zobaczę. Jak była mama, to wujek – tak kazał na siebie mówić – był dla mnie dobry. Krzywdził tylko ją. Mama mówiła, że mnie obroni, że on nigdy nie zrobi mi nic złego. Jednak kiedy jej już nie było, zastąpiłam ją. Powiedział, że teraz przejmę jej obowiązki. Nie rozumiałam za bardzo, co ma na myśli, ale teraz już wiem. Odkąd jej zabrakło, codziennie do mnie przychodzi i muszę robić to, co mi każe. Są to te same rzeczy, które kiedyś robił mojej mamie._