- W empik go
Zapisani - ebook
Wydawnictwo:
Data wydania:
1 czerwca 2017
Format ebooka:
EPUB
Format
EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie.
Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu
PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie
jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz
w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu.
Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu.
Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
Format
MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników
e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i
tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji
znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu.
Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu.
Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji
multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka
i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej
Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego
tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na
karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją
multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną
aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego,
który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire
dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu
w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale
Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy
wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede
wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach
PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu
w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale
Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną
aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego,
który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla
EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu
w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale
Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
Pobierz fragment w jednym z dostępnych formatów
Zapisani - ebook
Obiecałeś mi, że zawsze będziesz. Przy mnie, zaraz obok, bym miała kogoś do popłakania w ramię. Kto zabije pająka, przegoni koszmary i obejmie mnie, gdy nie będę wiedziała, co robić. Więc gdzie teraz jesteś?
Kategoria: | Proza |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-8104-960-3 |
Rozmiar pliku: | 1,3 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Rozdział pierwszy
Jak kruche szkło.
Tytuł: Brak tytułu
Od: [email protected]
Do: [email protected]
Lekarze mówią głupoty. Tak zawsze mawiał mój tata, zwłaszcza, gdy kazali przykuć mu się do łóżka, albo zażywać jakieś antybiotyki. Właściwie to nie wiem, dlaczego gdy tylko łapała go jakaś grypa chodził do przychodni, skoro i tak zaraz po wyjściu z budynku wyrzucał wszystkie recepty. Zamiast lekarstw kupował kilo cytryny, kilka ząbków czosnku i mleko, a aromat jego leczniczej mikstury unosił się w całym domu. Co mamę oczywiście doprowadzało do szału. Miarka się przebrała, kiedy zaraz po przyjeździe ze szpitala ściągnął gips z nogi, przez co nabawił się przebicia torebki w kostce czy czegoś podobnego. Mówiłam Ci kiedyś o tym. Od tamtej pory zawsze jeździła z nim i wykupywała wszystkie leki. Czy je potem zażywał, to już inna sprawa.
Lekarze mówią głupoty.
Nawet nie wiedziałam, że to zdanie w jakiś sposób utkwiło w mojej głowie, ale pojawiło się w chwili, gdy przysadzisty pan podszedł do mnie i powiedział, że nie żyjesz.
Nie byłam w najlepszym stanie, kilkadziesiąt minut wcześniej przywiozła mnie karetka i zaraz po tym jak dowiedziałam się, że z Zuzią wszystko w porządku dali mi coś przeciwbólowego i zaczęli opatrywać rany.
Więc leżałam i czekałam na Ciebie, licząc w głowie upływające minuty, które dłużyły mi się, jakbym siedziała przed salą, w której siedzi komisja maturalna.
Lekarze mówią głupoty.
Nie słuchałam słów tego, który stał obok mnie i wymieniał jak poważne były twoje obrażenia, tłumaczył, że nie mogli nic zrobić i że zmarłeś w karetce.
Jak mantrę, jak tajemnicze zaklęcie powtarzałam słowa taty. I tak bardzo chciałam, by się były prawdziwe. By ten na biało ubrany ktoś, kto właśnie zabijał mnie swoimi słowami się mylił.
Tytuł: Brak tytułu
Od: [email protected]
Do: [email protected]
Ale on się nie mylił Rafał. Niestety się nie mylił, bo gdyby tak było już byś tu był. A nie ma cię. I nie mam zielonego pojęcia gdzie jesteś.
Tytuł: Brak tytułu
Od: [email protected]
Do: [email protected]
Wczoraj wróciłam do mieszkania. Zbyt pustego. Zbyt pełnego Ciebie. I nie mogę pozbyć się wrażenia, że zaraz wyjdziesz z łazienki, że zrobisz mi herbatę, że weźmiesz Zuzię na ręce i zapytasz co dzisiaj porabiała. Jak mógłbyś tego nie zrobić? Jak mógłbyś nas opuścić?
Przecież wiesz, jak bardzo jesteś nam potrzebny. Nie damy rady bez Ciebie. Ja nie dam sobie rady.
Proszę, wyjdź z tej łazienki i powiedz, że to jeden wielki żart.
Tytuł: Brak tytułu
Od: [email protected]
Do: [email protected]
Nie rozumiem, dlaczego odszedłeś. Przecież mieliśmy plany, mieliśmy zrobić duże zakupy i wybrać się z Zuzką do Dinozelandii. Mówiłeś, że w poniedziałek zajrzysz do pralki, bo coś znowu w niej stuka, a Agacie obiecałeś, że zawieziesz Zosię we wtorek na balet, bo ona musi dłużej zostać w pracy. Kto teraz ma to zrobić?
Nie możesz tak po prostu odejść, zostawić mnie, pozbawić tlenu. Cholera, Rafał, nie możesz umrzeć. Proszę, wróć do mnie.
Czy to możliwe, że czuję się jakby ktoś rozrywał mnie, przecinał nożem, jakby moje cierpienie zmaterializowało się tuż obok mnie i zasłoniło całe światło?
Zamykam oczy i staram się zasnąć, ale oczy zbyt mocno pieką mnie od wylanych łez by mógł zmorzyć mnie sen.
Podkulam nogi pod brodę i zakrywam się szczelniej kołdrą.
— To tak bardzo boli, tak bardzo…
— Wiem kochanie- jego cichy szept otula mnie jak najszlachetniejszy jedwab i prawie czuję ciepło jego oddechu i rozgrzanego ciała- Wiem, ale przestanie.
Dotyka mnie jakby przez zasłonę, choć przecież leży tuż za mną i jak zwykle broni mnie przed koszmarami.
— Przestanie?
— Tak, obiecuję ci, że przestanie- zapewnia, a ja nie mam siły by powiedzieć, że w to nie wierzę. Wolę łudzić się, że wciąż tu jest i że gdy otworzę oczy też tutaj będzie.
Tytuł: Pogrzeb
Od: [email protected]
Do: [email protected]
Wiesz, że nie znoszę pogrzebów. Zawsze twierdziłeś, że to kolejne z moich dziwactw, których nie mogłeś zrozumieć, bo przecież uwielbiam chodzić po cmentarzach, zwłaszcza tych starych i klimatycznych. Ale nie lubię pogrzebów, bo patrzenie na czyjś ból boli mnie. Kiedy ludzie płaczą, drżą ze smutku i nie są w stanie rzucić tej grudki ziemi na trumnę, zaczynam się zastanawiać, co bym zrobiła na ich miejscu, jak wielki musi to być ból, jak bardzo musi ich rozsadzać, skoro nie kontrolują swoich łez. I właśnie to mnie przeraża, bo nie potrafię sobie tego wyobrazić. A przynajmniej nie potrafiłam, aż do teraz.
Stojąc na cmentarzu, wśród tych wszystkich ludzi, którzy na mnie patrzyli, wśród kwiatów, jakie leżały na trumnie, wśród ziemi, którą rozkopali by zrobić dla Ciebie miejsce, umierałam. Umierałam razem z tobą, tonęłam we łzach, które nie chciały przynieść mi ulgi. I nie mogłam na to wszystko patrzeć. Po prostu nie mogłam.
Bardzo Cię za to przepraszam kochanie, ale nie byłam w stanie powiedzieć Ci „Do widzenia”.
Po prostu nie dałam rady.
Tytuł: Gdzie jesteś?
Od: [email protected]
Do: [email protected]
Zuzia pyta gdzie jesteś. Ciągle chodzi za mną i czeka na odpowiedź, ale ja nawet nie wiem co mam jej powiedzieć. Nie umiem wyznać jej prawdy, nie potrafię się do niej przyznać nawet przed sobą.
Nie wiem gdzie jesteś. Nie wiem gdzie zniknąłeś. I nie wiem gdzie mam Cię szukać.
Tytuł: Brak tytułu
Od: [email protected]
Do: [email protected]
Wszędzie jest bałagan. Twoje ubrania ciągle leżą koło łóżka, tam gdzie rzuciłeś je zanim wyszliśmy. Czekają na Ciebie. Powiedziałeś, że posprzątasz jak wrócisz.
Ale nie wróciłeś.
W koszu na brudy leży ta koszula, którą Zuzka poplamiła Ci ketchupem i spodnie, na które wylałeś sok wiśniowy, w łazience na półce stoi twoja woda toaletowa bez zakrętki, bo gdzieś Ci się zawieruszyła, a pod prysznicem ciągle tkwi twój szampon z oderwanym wieczkiem. W lodówce leżą piwa, które zostawiłeś sobie na wieczór z Grześkiem, a w szafce są żurawinowe ciastka. Nigdy nie mogłam zrozumieć jak można je jeść, ale ty się nimi objadałeś, pamiętasz? Zawsze robiłeś sobie zapasy w tym osiedlowym sklepiku. A ja zastanawiałam się czy chodzisz tam po ciastka, czy po to, by pogadać ze sklepikarzem o rybach, wędkach i przynętach. Kolejne twoje hobby, którego nie rozumiałam.
Wędki ciągle stoją gdzieś w garażu. Co mam z nimi zrobić? Co mam z sobą zrobić?
Tytuł: Brak tytułu
Od: [email protected]
Do: [email protected]
Właśnie zdałam sobie sprawę, że kiedy żyłeś nigdy nie pisałam do Ciebie tak długich listów.
To smutne, że robię to dopiero teraz. I cholernie boli mnie świadomość, że o tylu rzeczach nie wiedziałeś. I już nie dowiesz się jak bardzo Cię kocham.
Tytuł: Brak tytułu
Od: [email protected]
Do: [email protected]
Twoja nieobecność ciągle jest dla mnie nieprawdziwa. Czuję się tak jakbym znalazła się w samym środku koszmaru, takiego, w którym wyrywają mi serce i moją jedyną ostoją była świadomość, że zaraz się obudzę. Kiedy otworzę oczy, ty tam będziesz prawda? Uśmiechniesz się, przytulisz i powiesz, że już nigdy mnie nie zostawisz. Nigdy więcej.
Tytuł: Brak tytułu
Od: [email protected]
Do: [email protected]
Cholerne wspomnienia. Wszystkie wspólne chwile, wspólne uśmiechy, łzy i marzenia, wszystko to mnie rani, bo dotyczą również Ciebie.
Mieliśmy pojechać na weekend do Paryża, zostawić małą u moich rodziców i spędzić trzy dni tylko razem w mieście miłości. Pamiętasz? Bilety to twój prezent. Kolejna rocznica twoich porażający oświadczyn. Wrzesień, nasz miesiąc. Tak jak kwiecień i czerwiec, nasze dni, nasze rocznice.
Zniknąłeś i są już tylko moje, a ja nie umiem o nich zapomnieć, a ciągłe ich wspominanie mnie boli.
Cały czas się na tym łapię, że moje myśli zupełnie niespodziewanie biegną w twoim kierunku, choć staram się ze wszystkich sił gnać je w całkiem inną stronę, z dala od Ciebie. Bo to daje iluzję mniejszego bólu. Tylko iluzję, bo tak naprawdę ból który czuję i który mnie zabija jest ciągle taki sam. A może nawet większy. Z dnia na dzień wszystko zabija mnie jeszcze bardziej, jeszcze mocniej, jakby dzień wcześniej zadało mi zbyt słaby cios.
Tytuł: Brak tytułu
Od: [email protected]
Do: [email protected]
Kiedy byłam mała tata zrobił nam huśtawkę. Bardzo prosta konstrukcja, do starej opony przywiązał gruby sznur, którym potem opasał grubą gałąź starego orzecha. Gdyby ta opona wisiała na jakimkolwiek innym drzewnie, nie było by w niej nic specjalnego, ale wisiała właśnie na tym wysokim — do nieba, jak mi się wówczas wydawało — orzechu, który stał na krawędzi dość głębokiego rowu, po którego dnie płynął strumień wody nazywany przez miejscowych potokiem. Cała zabawa polegała na tym, by chwycić oponę, rozpędzić się, przelecieć nad wodą i wylądować na sąsiednim brzegu. Nie była to znaczna odległość, więc nie było to trudne wyzwanie, ale pamiętam, że raz mi się nie udało.
Nie wiem dlaczego, może opona była wilgotna, może to moje ręce były spocone i nie były w stanie dobrze chwycić się rozgrzanej gumy, może za szybko się odbiłam się od ziemi, albo zrobiłam za mały rozbieg. W pewnym momencie, gdy już moje nogi były w powietrzu opona wymknęła mi się z rąk i spadłam do strumienia.
I właśnie tak się teraz czuję jak w tych krótkich chwilach, tuż przed runięciem na ostre kamienie, do zimnej, brudnej wody.
Bezbronna, przestraszona, ze zduszonym krzykiem na ustach.
— Co to za miejsce? — pytam i nieprzerwanie wszystkiemu się przyglądam. Jest woda, w której odbijają się szklące promienie słońca i wiatr, który owiewa moją szyję, i akacje, które kwitną, choć przecież nie powinny.
— A jak myślisz? — pyta i przygląda mi się z uśmiechem.
Ocieram z twarzy ostatnie łzy i dostrzegam ulotność tego miejsca. Nie czuję wiatru, słońce mnie nie ogrzewa, a woda jest jedynie taflą lustra, które odbija to co widzi, a nie to co istnieje. Dlatego jest tam jego odbicie. I moje.
— To sen?
Podchodzi bliżej, zmniejsza dystans i w końcu przyciąga mnie do siebie. W jego objęciach czuję się wreszcie dobrze, bezpiecznie, a moje rozdarte serce choć na chwile znowu jest całością, która nie krwawi.
Po chwili odsuwa się ode mnie na długość swoich ramion i patrzy mi w oczy, a ja zatapiam się w tej trosce, którą w nich widzę. Tak bardzo chciałabym naprawdę ją zobaczyć.
— Może.
— Nie wiesz dlaczego tu jestem?
Kręci głową i ciągle się uśmiecha.
— Nie. Ale ty wiesz.
Potakuję, bo do mnie też to dociera. Jestem tutaj, bo tak bardzo pragnę być obok niego, z nim. Może tylko tutaj jest to możliwe?
— Mogę tu zostać?
— Jeśli chcesz.
Ja też się uśmiecham. I przytulam do niego chcąc z głębi serca go poczuć.
— Chcę.
Tytuł: Och stary.
Od: [email protected]
Do: [email protected]
Totalnie postradałem rozum. Naśladowanie Aśki nigdy nie przynosiło mi nic dobrego. Nie ma innego wytłumaczenia na to, co robię. Pisanie do zmarłego męża siostry nie jest normalne, prawda? Ale mam zamiar po prostu Cię ochrzanić! Nie za to, że umarłeś, nie za to, że to właśnie wy mieliście ten cholerny wypadek, bo przecież tego nie mogłeś przewidzieć. Nie mogłeś też temu zapobiec. Ale jestem wkurzony na Ciebie za to, że je zostawiłeś. Aśkę i Zuzkę. Nie wziąłeś pod uwagę, że mogą sobie nie poradzić z tym wszystkim. A Aśka sobie nie radzi. Płacze i płacze i raczej szybko nie przestanie.
Cholera jasna, straszne jest to patrzenie na jej łzy. Ona nie potrafi żyć bez Ciebie i to powinieneś przewidzieć. Że nie da rady. Że się rozleci.
Ona rozleciała się na kawałki, a ja nie mam pojęcia jak ją teraz poskładać. Nie wiem czy to w ogóle możliwe.
Kurwa mać, naprawdę namieszałeś.
Tytuł: Brak
Od: [email protected]
Do: [email protected]
Nie ma Cię. Minęło dziewięć dni, a ty nie wróciłeś. A ja nadal czekam na wyjaśnienie. Zawsze mówiłeś gdzie wychodzisz, żebym się nie martwiła, nawet jak siedziałeś ze znajomymi w barze pijany, dzwoniłeś i bełkotałeś, że zostaniesz podholowany nad ranem.
Wtedy wiedziałam gdzie jesteś, choć byłam wściekła, że znowu będziesz skacowany jęczał, że głowa Ci pęka.
Teraz wiem gdzie cie nie ma.
Nie ma Cię przy mnie, w nocy, w zimnej pościeli, by ogrzać mi stopy, nie ma Cię rano w kuchni, nie robisz śniadania, nie ma Cię przy Zuzi, gdy podczas obiadu próbuję ją namówić do przełknięcia fasolki, nie ma Cię na zakupach, gdy muszę jednocześnie sprawdzać, co kupić i pilnować, by mała nie zniknęła mi z oczu, nie ma Cię wieczorem, by przeczytać jej bajkę, nie ma Cię obok nas, kiedy oglądamy telewizję, nie ma Cię, gdy muszę sobie radzić z wszystkim sama, nie ma Cię, kiedy płaczę, nie ma Cię, kiedy Zuzia pyta, gdzie jesteś, nie ma Cię, kiedy obie nie dajemy rady bez Ciebie.
Wtedy Cię nie ma.
Więc gdzie jesteś?
Tytuł: Serwis
Od: [email protected]
Do: [email protected]
Aśka jest w rozsypce. Choć właściwie nie, rozsypka to mało powiedziane.
Moja siostra tkwi w jakiejś cholernie czarnej dziurze, która z każdą minutą się powiększa, a ja, choć tak dobrze ją znam nie mam pojęcia jak jej pomóc.
Na dodatek Magda wkurza się na mnie, że zamiast spotykać się z nią siedzę w mieszkaniu siostry. Ale jak inaczej? Aśka sobie najzwyczajniej w świecie nie radzi. A przecież nie mogę zostawić jej samej, wystarczy, że ty to zrobiłeś. Poważnie stary, wyszło jak wyszło, ale ona nie umie bez Ciebie funkcjonować, a ja nie mogę już dłużej patrzeć na to jak się miota i rozpacza po tobie przez cały czas. Jeśli miałeś na nią jakiś sposób, mogłeś mi go wyjawić, bo może teraz umiałbym ją naprawić.
Jest zimno i wietrznie, a wiatr bawi się moimi włosami plącząc je i uderza nimi moją twarz. Łzy spadają po policzkach wprost na rozkopaną ziemię, na zwiędnięte kwiaty. Zupełnie tak, jakby chciały jeszcze raz tchnąć w nie życie. Ale obumarłe wiązanki dalej są obumarłe, słone krople nie wrócą im urwanego oddechu.
— Możesz je już wyrzucić- mówi i staje tuż obok mnie.
— Nie. Nie mogę.
Tytuł: Tytuł
Od: [email protected]
Do: [email protected]
Nie żyję.
Wstaję, robię Zuzce śniadanie, ubieram ją, zmywam naczynia, czasem odkurzam, zamiatam, albo wycieram kurze, robię kawę, której nigdy nie piję, włączam Zuzce bajkę, próbuję coś ugotować, wyrzucam przypalone jedzenie do śmieci i zamawiam pizzę, albo jakąś rybę, jemy, znowu zmywam naczynia i wylewam zimną kawę, próbuję zwracać uwagę na Zuzę, znowu sprzątam, albo wpatruję się w okno, w dół ulicy, na której mieszkamy, czekam na zmierzch, na Ciebie, ale ty nie nadchodzisz, a ja zaganiam Zuzkę do łazienki, myję ją, kładę do łóżka i czytam kawałek bajki, po czym gaszę światło i mówię, że czas już spać, choć dopiero niedawno skończyła się dobranocka. A potem zamykam się w pokoju, zakładam twoją koszulę i płaczę. Próbuję ciągle się łudzić, że twój zapach ciągle istnieje, a twoje ramiona właśnie w tej chwili mnie obejmują.
Ale tak nie jest.
Tytuł: Brak tytułu
Od: [email protected]
Do: [email protected]
W mieszkaniu bez Ciebie jest pusto. Ściany żałośnie jęczą, kubki za tobą płaczą, ubrania tęsknią, a ja muszę codziennie przebywać pośród tego wszystkiego.
To trudne Rafał, nie potrafię powstrzymać się od płaczu. Bo ja też za tobą tęsknię, tak samo jak te wszystkie martwe przedmioty. Tak jak one czuję się martwa bez Ciebie.
Tytuł: Przestań wreszcie płakać!
Od: [email protected]
Do: [email protected]
Dzisiaj znowu spałam z Zuzią. Nasze łóżko jest za duże i za puste bez Ciebie. Sama się w nim topię, dlatego teraz to Zuzia zajmuje twoje miejsce. Kiedy tak się przytulam do mojego małego aniołka jest mi trochę lżej. Nie łudź się, serce wcale nie przestaje boleć, a pustka nie zmniejsza się, ale jestem w stanie miarowo oddychać, mimo, że nawet, kiedy mała śpi tuż obok mnie zanoszę się płaczem.
Wszyscy mają mnie już dość. Mnie i moich łez. Ja sama mam ich dość, ale nic nie mogę z nimi zrobić. Zupełnie tak jakby żadne racjonalne powody do nich nie docierały. Mówię im, że to nie jest koniec świata, że mam Zuzię, wspomnienia, rodziców, rodzeństwo, ale i tak rozklejam się, gdy tylko przez głowę mi przejdzie myśl, że już nie mam Ciebie. Dzwoniła wczoraj do mnie twoja mama, pytała jak się czuję i co z Zuzią. Nie wiedziałam jak mam jej powiedzieć, że czuję się żałośnie, gdy przez cały dzień muszę uspokajać Zuzię i tłumaczyć, że mimo tego, że umarłeś ciągle jesteś przy niej. Chciałabym, żeby w to uwierzyła. Ja też chciałabym w to wierzyć. Ale nie jesteśmy łatwowierne Rafał. Nie wystarczy nam nadzieja. Potrzebujemy Ciebie. Żywego i prawdziwego.
Tytuł: Dzień dobry.
Od: [email protected]
Do: [email protected]
Cześć Rafałku. Tu Basia, twoja teściowa. Wczoraj przejrzałam Asi komputer, kiedy ona była w łazience i zobaczyłam, że ciągle do Ciebie pisze. I zebrało mi się na wspomnienia, jak pisaliście do siebie i jak ciężko było oderwać ją od komputera i telefonu, bo ciągle do Ciebie esemesowała i dzwoniła. Zupełnie tak, jakby ani chwili nie mogła bez tego wytrzymać. Nawet Rysiek się z niej śmiał. Była w Ciebie tak bardzo wpatrzona i teraz to wszystko ją załamało. I chyba się temu poddała. Ciekawa jestem czy to pisanie do Ciebie jej pomaga. A może powinniśmy się martwić?
Dzwoniła do mnie twoja mama i ona również martwi się o Asię. Na razie pomagamy jej jak możemy, ale mam nadzieję, że w końcu zacznie radzić sobie sama. Zawsze była bardzo samodzielna i byliśmy z niej bardzo dumni. I naprawdę ciężko jest patrzeć na moją małą córeczkę, która tak strasznie płacze. Aż serce się kraja.
Tytuł: tytułu brak.
Od: [email protected]
Do: [email protected]
Moja rodzina ma mnie dość. Twierdzą, że zachowuję się żałośnie, jakbym była jedyną wdową na świecie.
Co oni mogą o tym wiedzieć? Nie mają pojęcia jak ciężki jest każdy dzień bez Ciebie.
Arek próbuje pomóc mi wziąć się w garść, ale jego pomoc ogranicza się jedynie do opieprzania mnie na każdym roku. Że bałagan, że nieugotowane, że Zuzka cały dzień w piżamie, że wyglądam jak dwanaście nieszczęść.
Może tak jest, ale jakie to ma znaczenie? Zresztą, przecież wie, że nie umiem gotować. To ty robiłeś nam obiady, na mojej głowie było zmywanie naczyń, nie przygotowałam się na takie zmiany. Doskonale wiesz, że jestem kulinarnym antytalentem. Kompletną porażką.
Po za tym, Zuzka uwielbia pizzę.
Wiesz kiedy jest najgorzej? Gdy Zuzka jest w przedszkolu. Bo kiedy malutka jest gdzieś obok staram się nie rozpaść. Ze wszystkich sił próbuję wytrzymać w jednym kawałku, właśnie dla niej. Ale kiedy jej nie ma, nie mam motywacji.
Robert dał mi prawie miesiąc urlopu bym doszła do siebie, a ja zamiast to robić, jeszcze bardziej pogrążam się w tym wszystkim. Pozwalam by to puste miejsce po tobie wypełnił ból.
I pozwalam mu się przytłoczyć, bo to łatwe.
Nie walczę. Nie próbuję. Nie staram się.
Idę na dno.
Czy to nie dziwne, że akacje ciągle kwitną? Czy to nie dziwne, że woda ciągle obija blask słońca i mieni się jak diamentowy pył? Czy to nie dziwne, że ciągle oddycham?
— Oddychanie jest bezwiedne- stwierdza kreśląc palcem kółka na moim nadgarstku. On też jest dziwny. Zupełnie tak, jakby jednocześnie tu był i go nie było.
— Ale trudne- szepczę przez łzy- Niewykonalne.
Opieram twarz o jego ramię i chcę by mnie objął i bym mogła poczuć jego dotyk. Ale otacza nas jedynie ta piekąca ulotność chwili, która w każdej chwili może się rozmyć.
— Przecież to robisz. Oddychasz. Jak zawsze. Nie przestaniesz tylko dlatego, że mnie już nie ma.
Zaciskam zęby, wtulam się w jego bok i mam nadzieję, że ten ból choć tutaj zniknie.
— Ale nie chcę. Nie chcę oddychać Rafał.
Tytuł: Kiepski dzień
Od: [email protected]
Do: [email protected]
Chciałabym dostać od Ciebie odpowiedź. Jakiś znak, że to czytasz, że rozumiesz, jak mi ciężko. Chciałabym wiedzieć, że nie jesteś na mnie zły, dlatego, że sobie nie radzę.
Miałeś rację, byłeś sensem mojego istnienia.
I nie umiem istnieć bez Ciebie.
Tytuł: Idiotka!
Od: [email protected]
Do: [email protected]
Wszystko się pieprzy stary! Aśka jest w fatalnym stanie. Naprawdę w fatalnym. W sobotę wpadłem do niej wieczorem, bo pomyślałem sobie, że może nie powinna być sama, skoro Zuzka pojechała do twoich rodziców. Zastałem ją pijaną, Rafał. Była totalnie zalana w trupa, bo opróżniła cały wasz barek. Nie wiem, co chciała tym zyskać. Zapomnieć, znieczulić, złagodzić? Cholera, przecież ona jest dorosła i wie, że to tak nie działa. Zawlekłem ją do łóżka i poszukałem zawczasu jakiś proszków na kaca. I siedziałem przez całą noc do rana, zastanawiając się, co powinienem jej powiedzieć.
Już nie wiem jak z moją siostrą rozmawiać. Nie wiem, co chciałaby usłyszeć. I czuję się cholernie bezbronny wobec tego, co ją spotkało. Nie wiem jak jej pomóc.
Tytuł: Brak.
Od: [email protected]
Do: [email protected]
Brak mi Ciebie. Brak mi Ciebie stojącego w kuchni i szykującego śniadanie. Brak mi Ciebie czytającego Zuzce bajki. Brak mi Ciebie w naszym łóżku. Jest za duże dla mnie. Zbyt puste. Brak mi Ciebie w salonie, siedzącego na kwiecistej kanapie w stylu angielskim. Brak mi Ciebie w niedzielę. Brak mi Ciebie w sobotnie wieczory. Brak mi twoich żartów. Brak mi twojej jajecznicy. Brak mi twojego zaraźliwego śmiechu. I, naprawdę nie wierzę, że to mówię, brak mi twojego bałaganiarstwa. Brak mi twoich rzeczy rozwalonych wszędzie, w każdym kącie mieszkania.
Brak mi naszych leniwych poranków, gdy mnie przytulałeś i mogłyśmy wylegiwać się ile chcieliśmy. Brak mi naszych wesołych spacerów z Zuzią. Brak mi naszych wspólnych wyjść do kina i do znajomych. Brak mi naszych wieczorów, z lampką wina i chipsami. Brak mi naszych wypadów do cukierni na kremówki. Brak mi twoich lekcji gotowania. Pamiętasz, jak przez cały czas łudziłeś się, że nauczysz mnie chociaż podstaw, ale nigdy Ci się to nie udało. Brak mi Ciebie, Rafał. I ten brak odbiera mi siły.
Tytuł: Brak tytułu.
Od: [email protected]
Do: [email protected]
Tęsknię.
Tytuł: tytuł.
Od: [email protected]
Do: [email protected]
Siema. To znowu ja. Piszę tylko po to, by donieść ci, że Aśka nie daje rady. Minął już cały miesiąc, a ona ciągle jest w takiej samej rozsypce. I żadne prośby, ani groźby na nią nie działają. Nie wiem, co robić. Rodzice też nie wiedzą. Wiesz, że zaczęli się nawet kłócić o Aśkę i o tą całą sytuację? Tata jest zły na mamę, że ciągle chodzi do niej i jej pomaga, bo według niego to jest złe. Jeśli mam być szczery to całkiem się z nim zgadzam. Im dłużej będziemy jej wszystko darować tym dłużej ona nie będzie w stanie się pozbierać. Ale do mamy to nie dociera, bo ciągle chodzi i gotuje jej obiadki. I choć to głupie, to jestem zazdrosny, bo Aśka ma ciepłą zupę, a ja wracam po zajęciach i muszę sam sobie odgrzać jakieś resztki. Ale mama mówi, że to wszystko ze względu na Zuzię i tutaj muszę się też zgodzić. To nie jest wina małej, że moja siostra ciągle ryczy. Nie zrozum mnie źle. Ja rozumiem, że zginął jej mąż, którego kochała i jest jej ciężko, i że to wszystko boli, ale jest nie fair wobec Zuzi. Bo Zuzia ciągle żyje, a Aśka chyba o tym zapomniała.
Tytuł: Brak tytułu
Od: [email protected]
Do: [email protected]
Wszędzie Cię widzę. Czy to normalne? Dzisiaj leciałam przez połowę parkingu za gościem, który miał identyczną kurtkę, tak jak ty. Facet tylko zmierzył mnie wzrokiem i odszedł, myśląc, że jestem jakąś szurniętą wariatką. Pewnie jestem.
Przecież ty się nie zgubiłeś. Nie odnajdziesz się. Nie wrócisz. Nie pojawisz się nagle w tłumie. Nie staniesz pod drzwiami z miną skruszonego psa. Nie będziesz przepraszał, za to, że tak długo Cię nie było i obiecywał, że to nigdy więcej się nie powtórzy. Nie odnajdziesz drogi do mnie.
Ty umarłeś i nic już tego nie cofnie. I nigdy więcej nie zobaczę Cię, choćby w tłumie, choć na chwilę.
To nierzeczywiste, nierealne i nadal nie chcę w to uwierzyć.
Nie wierzę, rozumiesz? Nie wierzę, że to naprawdę koniec.
Tytuł: Znowu.
Od: [email protected]
Do: [email protected]
Darmowy fragment
Jak kruche szkło.
Tytuł: Brak tytułu
Od: [email protected]
Do: [email protected]
Lekarze mówią głupoty. Tak zawsze mawiał mój tata, zwłaszcza, gdy kazali przykuć mu się do łóżka, albo zażywać jakieś antybiotyki. Właściwie to nie wiem, dlaczego gdy tylko łapała go jakaś grypa chodził do przychodni, skoro i tak zaraz po wyjściu z budynku wyrzucał wszystkie recepty. Zamiast lekarstw kupował kilo cytryny, kilka ząbków czosnku i mleko, a aromat jego leczniczej mikstury unosił się w całym domu. Co mamę oczywiście doprowadzało do szału. Miarka się przebrała, kiedy zaraz po przyjeździe ze szpitala ściągnął gips z nogi, przez co nabawił się przebicia torebki w kostce czy czegoś podobnego. Mówiłam Ci kiedyś o tym. Od tamtej pory zawsze jeździła z nim i wykupywała wszystkie leki. Czy je potem zażywał, to już inna sprawa.
Lekarze mówią głupoty.
Nawet nie wiedziałam, że to zdanie w jakiś sposób utkwiło w mojej głowie, ale pojawiło się w chwili, gdy przysadzisty pan podszedł do mnie i powiedział, że nie żyjesz.
Nie byłam w najlepszym stanie, kilkadziesiąt minut wcześniej przywiozła mnie karetka i zaraz po tym jak dowiedziałam się, że z Zuzią wszystko w porządku dali mi coś przeciwbólowego i zaczęli opatrywać rany.
Więc leżałam i czekałam na Ciebie, licząc w głowie upływające minuty, które dłużyły mi się, jakbym siedziała przed salą, w której siedzi komisja maturalna.
Lekarze mówią głupoty.
Nie słuchałam słów tego, który stał obok mnie i wymieniał jak poważne były twoje obrażenia, tłumaczył, że nie mogli nic zrobić i że zmarłeś w karetce.
Jak mantrę, jak tajemnicze zaklęcie powtarzałam słowa taty. I tak bardzo chciałam, by się były prawdziwe. By ten na biało ubrany ktoś, kto właśnie zabijał mnie swoimi słowami się mylił.
Tytuł: Brak tytułu
Od: [email protected]
Do: [email protected]
Ale on się nie mylił Rafał. Niestety się nie mylił, bo gdyby tak było już byś tu był. A nie ma cię. I nie mam zielonego pojęcia gdzie jesteś.
Tytuł: Brak tytułu
Od: [email protected]
Do: [email protected]
Wczoraj wróciłam do mieszkania. Zbyt pustego. Zbyt pełnego Ciebie. I nie mogę pozbyć się wrażenia, że zaraz wyjdziesz z łazienki, że zrobisz mi herbatę, że weźmiesz Zuzię na ręce i zapytasz co dzisiaj porabiała. Jak mógłbyś tego nie zrobić? Jak mógłbyś nas opuścić?
Przecież wiesz, jak bardzo jesteś nam potrzebny. Nie damy rady bez Ciebie. Ja nie dam sobie rady.
Proszę, wyjdź z tej łazienki i powiedz, że to jeden wielki żart.
Tytuł: Brak tytułu
Od: [email protected]
Do: [email protected]
Nie rozumiem, dlaczego odszedłeś. Przecież mieliśmy plany, mieliśmy zrobić duże zakupy i wybrać się z Zuzką do Dinozelandii. Mówiłeś, że w poniedziałek zajrzysz do pralki, bo coś znowu w niej stuka, a Agacie obiecałeś, że zawieziesz Zosię we wtorek na balet, bo ona musi dłużej zostać w pracy. Kto teraz ma to zrobić?
Nie możesz tak po prostu odejść, zostawić mnie, pozbawić tlenu. Cholera, Rafał, nie możesz umrzeć. Proszę, wróć do mnie.
Czy to możliwe, że czuję się jakby ktoś rozrywał mnie, przecinał nożem, jakby moje cierpienie zmaterializowało się tuż obok mnie i zasłoniło całe światło?
Zamykam oczy i staram się zasnąć, ale oczy zbyt mocno pieką mnie od wylanych łez by mógł zmorzyć mnie sen.
Podkulam nogi pod brodę i zakrywam się szczelniej kołdrą.
— To tak bardzo boli, tak bardzo…
— Wiem kochanie- jego cichy szept otula mnie jak najszlachetniejszy jedwab i prawie czuję ciepło jego oddechu i rozgrzanego ciała- Wiem, ale przestanie.
Dotyka mnie jakby przez zasłonę, choć przecież leży tuż za mną i jak zwykle broni mnie przed koszmarami.
— Przestanie?
— Tak, obiecuję ci, że przestanie- zapewnia, a ja nie mam siły by powiedzieć, że w to nie wierzę. Wolę łudzić się, że wciąż tu jest i że gdy otworzę oczy też tutaj będzie.
Tytuł: Pogrzeb
Od: [email protected]
Do: [email protected]
Wiesz, że nie znoszę pogrzebów. Zawsze twierdziłeś, że to kolejne z moich dziwactw, których nie mogłeś zrozumieć, bo przecież uwielbiam chodzić po cmentarzach, zwłaszcza tych starych i klimatycznych. Ale nie lubię pogrzebów, bo patrzenie na czyjś ból boli mnie. Kiedy ludzie płaczą, drżą ze smutku i nie są w stanie rzucić tej grudki ziemi na trumnę, zaczynam się zastanawiać, co bym zrobiła na ich miejscu, jak wielki musi to być ból, jak bardzo musi ich rozsadzać, skoro nie kontrolują swoich łez. I właśnie to mnie przeraża, bo nie potrafię sobie tego wyobrazić. A przynajmniej nie potrafiłam, aż do teraz.
Stojąc na cmentarzu, wśród tych wszystkich ludzi, którzy na mnie patrzyli, wśród kwiatów, jakie leżały na trumnie, wśród ziemi, którą rozkopali by zrobić dla Ciebie miejsce, umierałam. Umierałam razem z tobą, tonęłam we łzach, które nie chciały przynieść mi ulgi. I nie mogłam na to wszystko patrzeć. Po prostu nie mogłam.
Bardzo Cię za to przepraszam kochanie, ale nie byłam w stanie powiedzieć Ci „Do widzenia”.
Po prostu nie dałam rady.
Tytuł: Gdzie jesteś?
Od: [email protected]
Do: [email protected]
Zuzia pyta gdzie jesteś. Ciągle chodzi za mną i czeka na odpowiedź, ale ja nawet nie wiem co mam jej powiedzieć. Nie umiem wyznać jej prawdy, nie potrafię się do niej przyznać nawet przed sobą.
Nie wiem gdzie jesteś. Nie wiem gdzie zniknąłeś. I nie wiem gdzie mam Cię szukać.
Tytuł: Brak tytułu
Od: [email protected]
Do: [email protected]
Wszędzie jest bałagan. Twoje ubrania ciągle leżą koło łóżka, tam gdzie rzuciłeś je zanim wyszliśmy. Czekają na Ciebie. Powiedziałeś, że posprzątasz jak wrócisz.
Ale nie wróciłeś.
W koszu na brudy leży ta koszula, którą Zuzka poplamiła Ci ketchupem i spodnie, na które wylałeś sok wiśniowy, w łazience na półce stoi twoja woda toaletowa bez zakrętki, bo gdzieś Ci się zawieruszyła, a pod prysznicem ciągle tkwi twój szampon z oderwanym wieczkiem. W lodówce leżą piwa, które zostawiłeś sobie na wieczór z Grześkiem, a w szafce są żurawinowe ciastka. Nigdy nie mogłam zrozumieć jak można je jeść, ale ty się nimi objadałeś, pamiętasz? Zawsze robiłeś sobie zapasy w tym osiedlowym sklepiku. A ja zastanawiałam się czy chodzisz tam po ciastka, czy po to, by pogadać ze sklepikarzem o rybach, wędkach i przynętach. Kolejne twoje hobby, którego nie rozumiałam.
Wędki ciągle stoją gdzieś w garażu. Co mam z nimi zrobić? Co mam z sobą zrobić?
Tytuł: Brak tytułu
Od: [email protected]
Do: [email protected]
Właśnie zdałam sobie sprawę, że kiedy żyłeś nigdy nie pisałam do Ciebie tak długich listów.
To smutne, że robię to dopiero teraz. I cholernie boli mnie świadomość, że o tylu rzeczach nie wiedziałeś. I już nie dowiesz się jak bardzo Cię kocham.
Tytuł: Brak tytułu
Od: [email protected]
Do: [email protected]
Twoja nieobecność ciągle jest dla mnie nieprawdziwa. Czuję się tak jakbym znalazła się w samym środku koszmaru, takiego, w którym wyrywają mi serce i moją jedyną ostoją była świadomość, że zaraz się obudzę. Kiedy otworzę oczy, ty tam będziesz prawda? Uśmiechniesz się, przytulisz i powiesz, że już nigdy mnie nie zostawisz. Nigdy więcej.
Tytuł: Brak tytułu
Od: [email protected]
Do: [email protected]
Cholerne wspomnienia. Wszystkie wspólne chwile, wspólne uśmiechy, łzy i marzenia, wszystko to mnie rani, bo dotyczą również Ciebie.
Mieliśmy pojechać na weekend do Paryża, zostawić małą u moich rodziców i spędzić trzy dni tylko razem w mieście miłości. Pamiętasz? Bilety to twój prezent. Kolejna rocznica twoich porażający oświadczyn. Wrzesień, nasz miesiąc. Tak jak kwiecień i czerwiec, nasze dni, nasze rocznice.
Zniknąłeś i są już tylko moje, a ja nie umiem o nich zapomnieć, a ciągłe ich wspominanie mnie boli.
Cały czas się na tym łapię, że moje myśli zupełnie niespodziewanie biegną w twoim kierunku, choć staram się ze wszystkich sił gnać je w całkiem inną stronę, z dala od Ciebie. Bo to daje iluzję mniejszego bólu. Tylko iluzję, bo tak naprawdę ból który czuję i który mnie zabija jest ciągle taki sam. A może nawet większy. Z dnia na dzień wszystko zabija mnie jeszcze bardziej, jeszcze mocniej, jakby dzień wcześniej zadało mi zbyt słaby cios.
Tytuł: Brak tytułu
Od: [email protected]
Do: [email protected]
Kiedy byłam mała tata zrobił nam huśtawkę. Bardzo prosta konstrukcja, do starej opony przywiązał gruby sznur, którym potem opasał grubą gałąź starego orzecha. Gdyby ta opona wisiała na jakimkolwiek innym drzewnie, nie było by w niej nic specjalnego, ale wisiała właśnie na tym wysokim — do nieba, jak mi się wówczas wydawało — orzechu, który stał na krawędzi dość głębokiego rowu, po którego dnie płynął strumień wody nazywany przez miejscowych potokiem. Cała zabawa polegała na tym, by chwycić oponę, rozpędzić się, przelecieć nad wodą i wylądować na sąsiednim brzegu. Nie była to znaczna odległość, więc nie było to trudne wyzwanie, ale pamiętam, że raz mi się nie udało.
Nie wiem dlaczego, może opona była wilgotna, może to moje ręce były spocone i nie były w stanie dobrze chwycić się rozgrzanej gumy, może za szybko się odbiłam się od ziemi, albo zrobiłam za mały rozbieg. W pewnym momencie, gdy już moje nogi były w powietrzu opona wymknęła mi się z rąk i spadłam do strumienia.
I właśnie tak się teraz czuję jak w tych krótkich chwilach, tuż przed runięciem na ostre kamienie, do zimnej, brudnej wody.
Bezbronna, przestraszona, ze zduszonym krzykiem na ustach.
— Co to za miejsce? — pytam i nieprzerwanie wszystkiemu się przyglądam. Jest woda, w której odbijają się szklące promienie słońca i wiatr, który owiewa moją szyję, i akacje, które kwitną, choć przecież nie powinny.
— A jak myślisz? — pyta i przygląda mi się z uśmiechem.
Ocieram z twarzy ostatnie łzy i dostrzegam ulotność tego miejsca. Nie czuję wiatru, słońce mnie nie ogrzewa, a woda jest jedynie taflą lustra, które odbija to co widzi, a nie to co istnieje. Dlatego jest tam jego odbicie. I moje.
— To sen?
Podchodzi bliżej, zmniejsza dystans i w końcu przyciąga mnie do siebie. W jego objęciach czuję się wreszcie dobrze, bezpiecznie, a moje rozdarte serce choć na chwile znowu jest całością, która nie krwawi.
Po chwili odsuwa się ode mnie na długość swoich ramion i patrzy mi w oczy, a ja zatapiam się w tej trosce, którą w nich widzę. Tak bardzo chciałabym naprawdę ją zobaczyć.
— Może.
— Nie wiesz dlaczego tu jestem?
Kręci głową i ciągle się uśmiecha.
— Nie. Ale ty wiesz.
Potakuję, bo do mnie też to dociera. Jestem tutaj, bo tak bardzo pragnę być obok niego, z nim. Może tylko tutaj jest to możliwe?
— Mogę tu zostać?
— Jeśli chcesz.
Ja też się uśmiecham. I przytulam do niego chcąc z głębi serca go poczuć.
— Chcę.
Tytuł: Och stary.
Od: [email protected]
Do: [email protected]
Totalnie postradałem rozum. Naśladowanie Aśki nigdy nie przynosiło mi nic dobrego. Nie ma innego wytłumaczenia na to, co robię. Pisanie do zmarłego męża siostry nie jest normalne, prawda? Ale mam zamiar po prostu Cię ochrzanić! Nie za to, że umarłeś, nie za to, że to właśnie wy mieliście ten cholerny wypadek, bo przecież tego nie mogłeś przewidzieć. Nie mogłeś też temu zapobiec. Ale jestem wkurzony na Ciebie za to, że je zostawiłeś. Aśkę i Zuzkę. Nie wziąłeś pod uwagę, że mogą sobie nie poradzić z tym wszystkim. A Aśka sobie nie radzi. Płacze i płacze i raczej szybko nie przestanie.
Cholera jasna, straszne jest to patrzenie na jej łzy. Ona nie potrafi żyć bez Ciebie i to powinieneś przewidzieć. Że nie da rady. Że się rozleci.
Ona rozleciała się na kawałki, a ja nie mam pojęcia jak ją teraz poskładać. Nie wiem czy to w ogóle możliwe.
Kurwa mać, naprawdę namieszałeś.
Tytuł: Brak
Od: [email protected]
Do: [email protected]
Nie ma Cię. Minęło dziewięć dni, a ty nie wróciłeś. A ja nadal czekam na wyjaśnienie. Zawsze mówiłeś gdzie wychodzisz, żebym się nie martwiła, nawet jak siedziałeś ze znajomymi w barze pijany, dzwoniłeś i bełkotałeś, że zostaniesz podholowany nad ranem.
Wtedy wiedziałam gdzie jesteś, choć byłam wściekła, że znowu będziesz skacowany jęczał, że głowa Ci pęka.
Teraz wiem gdzie cie nie ma.
Nie ma Cię przy mnie, w nocy, w zimnej pościeli, by ogrzać mi stopy, nie ma Cię rano w kuchni, nie robisz śniadania, nie ma Cię przy Zuzi, gdy podczas obiadu próbuję ją namówić do przełknięcia fasolki, nie ma Cię na zakupach, gdy muszę jednocześnie sprawdzać, co kupić i pilnować, by mała nie zniknęła mi z oczu, nie ma Cię wieczorem, by przeczytać jej bajkę, nie ma Cię obok nas, kiedy oglądamy telewizję, nie ma Cię, gdy muszę sobie radzić z wszystkim sama, nie ma Cię, kiedy płaczę, nie ma Cię, kiedy Zuzia pyta, gdzie jesteś, nie ma Cię, kiedy obie nie dajemy rady bez Ciebie.
Wtedy Cię nie ma.
Więc gdzie jesteś?
Tytuł: Serwis
Od: [email protected]
Do: [email protected]
Aśka jest w rozsypce. Choć właściwie nie, rozsypka to mało powiedziane.
Moja siostra tkwi w jakiejś cholernie czarnej dziurze, która z każdą minutą się powiększa, a ja, choć tak dobrze ją znam nie mam pojęcia jak jej pomóc.
Na dodatek Magda wkurza się na mnie, że zamiast spotykać się z nią siedzę w mieszkaniu siostry. Ale jak inaczej? Aśka sobie najzwyczajniej w świecie nie radzi. A przecież nie mogę zostawić jej samej, wystarczy, że ty to zrobiłeś. Poważnie stary, wyszło jak wyszło, ale ona nie umie bez Ciebie funkcjonować, a ja nie mogę już dłużej patrzeć na to jak się miota i rozpacza po tobie przez cały czas. Jeśli miałeś na nią jakiś sposób, mogłeś mi go wyjawić, bo może teraz umiałbym ją naprawić.
Jest zimno i wietrznie, a wiatr bawi się moimi włosami plącząc je i uderza nimi moją twarz. Łzy spadają po policzkach wprost na rozkopaną ziemię, na zwiędnięte kwiaty. Zupełnie tak, jakby chciały jeszcze raz tchnąć w nie życie. Ale obumarłe wiązanki dalej są obumarłe, słone krople nie wrócą im urwanego oddechu.
— Możesz je już wyrzucić- mówi i staje tuż obok mnie.
— Nie. Nie mogę.
Tytuł: Tytuł
Od: [email protected]
Do: [email protected]
Nie żyję.
Wstaję, robię Zuzce śniadanie, ubieram ją, zmywam naczynia, czasem odkurzam, zamiatam, albo wycieram kurze, robię kawę, której nigdy nie piję, włączam Zuzce bajkę, próbuję coś ugotować, wyrzucam przypalone jedzenie do śmieci i zamawiam pizzę, albo jakąś rybę, jemy, znowu zmywam naczynia i wylewam zimną kawę, próbuję zwracać uwagę na Zuzę, znowu sprzątam, albo wpatruję się w okno, w dół ulicy, na której mieszkamy, czekam na zmierzch, na Ciebie, ale ty nie nadchodzisz, a ja zaganiam Zuzkę do łazienki, myję ją, kładę do łóżka i czytam kawałek bajki, po czym gaszę światło i mówię, że czas już spać, choć dopiero niedawno skończyła się dobranocka. A potem zamykam się w pokoju, zakładam twoją koszulę i płaczę. Próbuję ciągle się łudzić, że twój zapach ciągle istnieje, a twoje ramiona właśnie w tej chwili mnie obejmują.
Ale tak nie jest.
Tytuł: Brak tytułu
Od: [email protected]
Do: [email protected]
W mieszkaniu bez Ciebie jest pusto. Ściany żałośnie jęczą, kubki za tobą płaczą, ubrania tęsknią, a ja muszę codziennie przebywać pośród tego wszystkiego.
To trudne Rafał, nie potrafię powstrzymać się od płaczu. Bo ja też za tobą tęsknię, tak samo jak te wszystkie martwe przedmioty. Tak jak one czuję się martwa bez Ciebie.
Tytuł: Przestań wreszcie płakać!
Od: [email protected]
Do: [email protected]
Dzisiaj znowu spałam z Zuzią. Nasze łóżko jest za duże i za puste bez Ciebie. Sama się w nim topię, dlatego teraz to Zuzia zajmuje twoje miejsce. Kiedy tak się przytulam do mojego małego aniołka jest mi trochę lżej. Nie łudź się, serce wcale nie przestaje boleć, a pustka nie zmniejsza się, ale jestem w stanie miarowo oddychać, mimo, że nawet, kiedy mała śpi tuż obok mnie zanoszę się płaczem.
Wszyscy mają mnie już dość. Mnie i moich łez. Ja sama mam ich dość, ale nic nie mogę z nimi zrobić. Zupełnie tak jakby żadne racjonalne powody do nich nie docierały. Mówię im, że to nie jest koniec świata, że mam Zuzię, wspomnienia, rodziców, rodzeństwo, ale i tak rozklejam się, gdy tylko przez głowę mi przejdzie myśl, że już nie mam Ciebie. Dzwoniła wczoraj do mnie twoja mama, pytała jak się czuję i co z Zuzią. Nie wiedziałam jak mam jej powiedzieć, że czuję się żałośnie, gdy przez cały dzień muszę uspokajać Zuzię i tłumaczyć, że mimo tego, że umarłeś ciągle jesteś przy niej. Chciałabym, żeby w to uwierzyła. Ja też chciałabym w to wierzyć. Ale nie jesteśmy łatwowierne Rafał. Nie wystarczy nam nadzieja. Potrzebujemy Ciebie. Żywego i prawdziwego.
Tytuł: Dzień dobry.
Od: [email protected]
Do: [email protected]
Cześć Rafałku. Tu Basia, twoja teściowa. Wczoraj przejrzałam Asi komputer, kiedy ona była w łazience i zobaczyłam, że ciągle do Ciebie pisze. I zebrało mi się na wspomnienia, jak pisaliście do siebie i jak ciężko było oderwać ją od komputera i telefonu, bo ciągle do Ciebie esemesowała i dzwoniła. Zupełnie tak, jakby ani chwili nie mogła bez tego wytrzymać. Nawet Rysiek się z niej śmiał. Była w Ciebie tak bardzo wpatrzona i teraz to wszystko ją załamało. I chyba się temu poddała. Ciekawa jestem czy to pisanie do Ciebie jej pomaga. A może powinniśmy się martwić?
Dzwoniła do mnie twoja mama i ona również martwi się o Asię. Na razie pomagamy jej jak możemy, ale mam nadzieję, że w końcu zacznie radzić sobie sama. Zawsze była bardzo samodzielna i byliśmy z niej bardzo dumni. I naprawdę ciężko jest patrzeć na moją małą córeczkę, która tak strasznie płacze. Aż serce się kraja.
Tytuł: tytułu brak.
Od: [email protected]
Do: [email protected]
Moja rodzina ma mnie dość. Twierdzą, że zachowuję się żałośnie, jakbym była jedyną wdową na świecie.
Co oni mogą o tym wiedzieć? Nie mają pojęcia jak ciężki jest każdy dzień bez Ciebie.
Arek próbuje pomóc mi wziąć się w garść, ale jego pomoc ogranicza się jedynie do opieprzania mnie na każdym roku. Że bałagan, że nieugotowane, że Zuzka cały dzień w piżamie, że wyglądam jak dwanaście nieszczęść.
Może tak jest, ale jakie to ma znaczenie? Zresztą, przecież wie, że nie umiem gotować. To ty robiłeś nam obiady, na mojej głowie było zmywanie naczyń, nie przygotowałam się na takie zmiany. Doskonale wiesz, że jestem kulinarnym antytalentem. Kompletną porażką.
Po za tym, Zuzka uwielbia pizzę.
Wiesz kiedy jest najgorzej? Gdy Zuzka jest w przedszkolu. Bo kiedy malutka jest gdzieś obok staram się nie rozpaść. Ze wszystkich sił próbuję wytrzymać w jednym kawałku, właśnie dla niej. Ale kiedy jej nie ma, nie mam motywacji.
Robert dał mi prawie miesiąc urlopu bym doszła do siebie, a ja zamiast to robić, jeszcze bardziej pogrążam się w tym wszystkim. Pozwalam by to puste miejsce po tobie wypełnił ból.
I pozwalam mu się przytłoczyć, bo to łatwe.
Nie walczę. Nie próbuję. Nie staram się.
Idę na dno.
Czy to nie dziwne, że akacje ciągle kwitną? Czy to nie dziwne, że woda ciągle obija blask słońca i mieni się jak diamentowy pył? Czy to nie dziwne, że ciągle oddycham?
— Oddychanie jest bezwiedne- stwierdza kreśląc palcem kółka na moim nadgarstku. On też jest dziwny. Zupełnie tak, jakby jednocześnie tu był i go nie było.
— Ale trudne- szepczę przez łzy- Niewykonalne.
Opieram twarz o jego ramię i chcę by mnie objął i bym mogła poczuć jego dotyk. Ale otacza nas jedynie ta piekąca ulotność chwili, która w każdej chwili może się rozmyć.
— Przecież to robisz. Oddychasz. Jak zawsze. Nie przestaniesz tylko dlatego, że mnie już nie ma.
Zaciskam zęby, wtulam się w jego bok i mam nadzieję, że ten ból choć tutaj zniknie.
— Ale nie chcę. Nie chcę oddychać Rafał.
Tytuł: Kiepski dzień
Od: [email protected]
Do: [email protected]
Chciałabym dostać od Ciebie odpowiedź. Jakiś znak, że to czytasz, że rozumiesz, jak mi ciężko. Chciałabym wiedzieć, że nie jesteś na mnie zły, dlatego, że sobie nie radzę.
Miałeś rację, byłeś sensem mojego istnienia.
I nie umiem istnieć bez Ciebie.
Tytuł: Idiotka!
Od: [email protected]
Do: [email protected]
Wszystko się pieprzy stary! Aśka jest w fatalnym stanie. Naprawdę w fatalnym. W sobotę wpadłem do niej wieczorem, bo pomyślałem sobie, że może nie powinna być sama, skoro Zuzka pojechała do twoich rodziców. Zastałem ją pijaną, Rafał. Była totalnie zalana w trupa, bo opróżniła cały wasz barek. Nie wiem, co chciała tym zyskać. Zapomnieć, znieczulić, złagodzić? Cholera, przecież ona jest dorosła i wie, że to tak nie działa. Zawlekłem ją do łóżka i poszukałem zawczasu jakiś proszków na kaca. I siedziałem przez całą noc do rana, zastanawiając się, co powinienem jej powiedzieć.
Już nie wiem jak z moją siostrą rozmawiać. Nie wiem, co chciałaby usłyszeć. I czuję się cholernie bezbronny wobec tego, co ją spotkało. Nie wiem jak jej pomóc.
Tytuł: Brak.
Od: [email protected]
Do: [email protected]
Brak mi Ciebie. Brak mi Ciebie stojącego w kuchni i szykującego śniadanie. Brak mi Ciebie czytającego Zuzce bajki. Brak mi Ciebie w naszym łóżku. Jest za duże dla mnie. Zbyt puste. Brak mi Ciebie w salonie, siedzącego na kwiecistej kanapie w stylu angielskim. Brak mi Ciebie w niedzielę. Brak mi Ciebie w sobotnie wieczory. Brak mi twoich żartów. Brak mi twojej jajecznicy. Brak mi twojego zaraźliwego śmiechu. I, naprawdę nie wierzę, że to mówię, brak mi twojego bałaganiarstwa. Brak mi twoich rzeczy rozwalonych wszędzie, w każdym kącie mieszkania.
Brak mi naszych leniwych poranków, gdy mnie przytulałeś i mogłyśmy wylegiwać się ile chcieliśmy. Brak mi naszych wesołych spacerów z Zuzią. Brak mi naszych wspólnych wyjść do kina i do znajomych. Brak mi naszych wieczorów, z lampką wina i chipsami. Brak mi naszych wypadów do cukierni na kremówki. Brak mi twoich lekcji gotowania. Pamiętasz, jak przez cały czas łudziłeś się, że nauczysz mnie chociaż podstaw, ale nigdy Ci się to nie udało. Brak mi Ciebie, Rafał. I ten brak odbiera mi siły.
Tytuł: Brak tytułu.
Od: [email protected]
Do: [email protected]
Tęsknię.
Tytuł: tytuł.
Od: [email protected]
Do: [email protected]
Siema. To znowu ja. Piszę tylko po to, by donieść ci, że Aśka nie daje rady. Minął już cały miesiąc, a ona ciągle jest w takiej samej rozsypce. I żadne prośby, ani groźby na nią nie działają. Nie wiem, co robić. Rodzice też nie wiedzą. Wiesz, że zaczęli się nawet kłócić o Aśkę i o tą całą sytuację? Tata jest zły na mamę, że ciągle chodzi do niej i jej pomaga, bo według niego to jest złe. Jeśli mam być szczery to całkiem się z nim zgadzam. Im dłużej będziemy jej wszystko darować tym dłużej ona nie będzie w stanie się pozbierać. Ale do mamy to nie dociera, bo ciągle chodzi i gotuje jej obiadki. I choć to głupie, to jestem zazdrosny, bo Aśka ma ciepłą zupę, a ja wracam po zajęciach i muszę sam sobie odgrzać jakieś resztki. Ale mama mówi, że to wszystko ze względu na Zuzię i tutaj muszę się też zgodzić. To nie jest wina małej, że moja siostra ciągle ryczy. Nie zrozum mnie źle. Ja rozumiem, że zginął jej mąż, którego kochała i jest jej ciężko, i że to wszystko boli, ale jest nie fair wobec Zuzi. Bo Zuzia ciągle żyje, a Aśka chyba o tym zapomniała.
Tytuł: Brak tytułu
Od: [email protected]
Do: [email protected]
Wszędzie Cię widzę. Czy to normalne? Dzisiaj leciałam przez połowę parkingu za gościem, który miał identyczną kurtkę, tak jak ty. Facet tylko zmierzył mnie wzrokiem i odszedł, myśląc, że jestem jakąś szurniętą wariatką. Pewnie jestem.
Przecież ty się nie zgubiłeś. Nie odnajdziesz się. Nie wrócisz. Nie pojawisz się nagle w tłumie. Nie staniesz pod drzwiami z miną skruszonego psa. Nie będziesz przepraszał, za to, że tak długo Cię nie było i obiecywał, że to nigdy więcej się nie powtórzy. Nie odnajdziesz drogi do mnie.
Ty umarłeś i nic już tego nie cofnie. I nigdy więcej nie zobaczę Cię, choćby w tłumie, choć na chwilę.
To nierzeczywiste, nierealne i nadal nie chcę w to uwierzyć.
Nie wierzę, rozumiesz? Nie wierzę, że to naprawdę koniec.
Tytuł: Znowu.
Od: [email protected]
Do: [email protected]
Darmowy fragment
więcej..