- W empik go
Zapomniana Tom I - ebook
Zapomniana Tom I - ebook
Dla Emmy, 21–letniej studentki, to miał być po prostu kolejny imprezowy wieczór spędzony w klubie ze znajomymi. Los chciał inaczej: młoda kobieta staje się świadkiem porachunków mafijnych, w wyniku których ulega poważnemu wypadkowi i traci pamięć. Gdy budzi się, kompletnie zdezorientowana, w łóżku nieznajomego mężczyzny, wie tylko jedno - jej życie już nigdy nie będzie wyglądało tak samo… Od tej pory skazana jest na łaskę bezwzględnych braci Romero z nowojorskiego kartelu. Zmuszona do wyjścia za mąż za jednego z nich, Landona, wkrótce pozna mafijne życie od podszewki. Co się stanie, gdy na horyzoncie pojawią się uczucia? I czy uda jej się przypomnieć, kim właściwie jest?
Kategoria: | Romans |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-8313-335-5 |
Rozmiar pliku: | 1,1 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Emma
– Kurwa – jęknęłam, nadgarstkiem odgarniając z oczu rude loki, aby móc zobaczyć zegar, który po raz trzeci w tym tygodniu wskazywał na to, że zaspałam na zajęcia. Niemal upadłam, próbując uwolnić zaplątaną w pościel nogę, gdy wstawałam z łóżka. Starając się uspokoić chaos na mojej głowie, przeklinałam pod nosem. Po części wyzywałam ból, jaki skórze mojej głowy sprawiała szczotka. Przygotowywałam się również mentalnie na wrzask mojej mamy, gdy zorientuje się, że jeszcze nie wyszłam z domu. Wydawałoby się, że w wieku dwudziestu jeden lat będę mogła liczyć na to, że moi rodzice nieco poluzują sznurki. W moim przypadku to tylko złudzenie.
Gdyby to zależało ode mnie, już dawno wyprowadziłabym się z domu i zaczęła żyć po swojemu. Ale tak naprawdę żyć. Niestety, jak widać, nie można mieć wszystkiego. Dlatego też muszę teraz wziąć prysznic, zjeść śniadanie i dojechać na uczelnię, i to wszystko w ciągu ośmiu minut.
Gdy już wskoczyłam w swoje ulubione jeansy z wysokim stanem i pierwszą białą bluzkę, jaka wpadła mi w ręce, wyleciałam z pokoju z prędkością światła, kierując się w stronę drzwi wyjściowych. Postanowiłam odpuścić śniadanie, i tak bym już nie zdążyła zjeść.
– Emma, wykłady zaczynają się za dwie minuty! – Mama pojawiła się dosłownie znikąd, gdy byłam przy drzwiach. A miałam nadzieję, że mnie nie zauważy.
– Proszę cię, mamo, nie teraz. Naprawdę nie mam czasu – powiedziałam, unikając jej wzroku i walcząc z klamką od drzwi.
– Emma, to już trzeci raz w tym tygodniu! – krzyknęła za mną.
– Wiem, ale teraz muszę już uciekać – rzuciłam i wzdrygnęłam się, gdy w końcu udało mi się otworzyć drzwi. – Będę późno!
Szybko zamknęłam za sobą drzwi i wybiegłam na dwór. Widziałam, że auto już czekało, aby mnie zawieźć, ale zamiast do niego wsiąść, wsadziłam słuchawki w uszy i szybko pobiegłam w stronę bramy z nadzieją, że Leo, nasz kierowca, mnie nie zauważy. Nie pojechał za mną, na szczęście. W drodze zadzwoniłam jeszcze do mojej przyjaciółki Abigail, która obiecała zająć mi miejsce oraz oddać połowę swojej kawy. Moja bohaterka.
Przebiegłam pierwszych czterysta metrów, aby oddalić się od domu na bezpieczną odległość. Co prawda miałam przystanek autobusowy całkiem niedaleko, z którego autobus jechał prosto na kampus Columbii. Jednak tego dnia postanowiłam wybrać nieco dłuższą drogę. Wydawało mi się to odpowiednim wyborem, ponieważ tego dnia miała zacząć się moja przygoda. Po zajęciach byłam umówiona z pewnym agentem nieruchomości, który znalazł idealny dla mnie apartament. Znajdował się naprzeciwko budynku firmy, w której kilka dni temu oficjalnie dostałam pracę jako młodsza pani manager do spraw marketingu. Co prawda była to praca na pół etatu, ponieważ mimo wszystko chciałam ukończyć studia. Ale razem z Abby obliczyłyśmy, że w ten sposób będę w stanie utrzymać mieszkanie i siebie do momentu, w którym ona do mnie dołączy. Tak, moja najlepsza przyjaciółka miała przeprowadzić się z Philly do Nowego Jorku i postanowiłyśmy zamieszkać razem. Od tego dnia wszystko miało się zacząć układać.
Zamyślona, po kilku minutach zbliżałam się już do centrum miasta, które tętniło życiem pomimo wczesnej godziny. Choć jeszcze wczoraj padało, dziś świeciło słońce, którego promienie odbijały się w lustrzanych oknach drapaczy chmur i rozświetlały ulice Nowego Jorku. Ludzie spieszyli się, jakby od tego zależało ich życie, a dźwięk trąbiących aut zapełniał resztkę wolnej przestrzeni. Na ulicy było naprawdę tłoczno. Moją uwagę szczególnie przyciągnął tłum, który siłą próbował ustawić się w kolejkę przed jednym z budynków. Zbliżając się, zauważyłam, że szklany budynek to dom mody, który akurat tego dnia organizował event z okazji wypuszczenia nowej kolekcji. Wielu kobietom ewidentnie zależało na dostaniu się do środka bez względu na wszystko i wszystkich.
– Violet Sallinger. – Zatrzymałam się na chwilę i przeczytałam złoty napis, który widniał na szklanych drzwiach budynku.
Całe to wydarzenie rozproszyło mnie, przez co nie zwróciłam uwagi na to, że ruch ulicy zepchnął mnie z chodnika na miejsce parkingowe naprzeciwko budynku, które o dziwo nie było jeszcze zajęte. Natomiast zauważył to właściciel czarnego cabrio porsche, który postanowił zająć ostatnie wolne miejsce parkingowe w mieście. Na moje nieszczęście trafił prosto w pozostałości kałuży, które po chwili znalazły się na mnie i mojej białej bluzce. Rozchyliłam usta i wytrzeszczyłam oczy, spoglądając na swoje ubrania następnie złowieszczy wzrok skierowałam w stronę kierowcy auta, który zdjął okulary z nosa. Nasze spojrzenia się spotkały. Młody mężczyzna ubrany w czarną koszulę z podwiniętymi rękawami na tyle, że widać było jego wytatuowane ręce, przez chwilę nie odrywał ode mnie swoich zielonych tęczówek. Zbadał wzrokiem sytuację oraz moją sylwetkę, po czym uderzył dłonią w klakson, a ja podskoczyłam przestraszona dźwiękiem.
– Ruda, blokujesz mi miejsce – rzucił niskim głosem, wymachując przy tym ręką.
– Jesteś mi winien ubrania, dupku! – krzyknęłam.
Mężczyzna bezwstydnie mnie wyśmiał i pokiwał głową.
– Odsuniesz się sama, czy mam cię przestawić? – Rozbawienie kompletnie opuściło jego twarz, zostawiając ją niewzruszoną niczym z kamienia.
Choć jego spojrzenie spod krzaczastych brwi przyprawiało mnie o dreszcze, nie miałam zamiaru ustąpić temu zarozumiałemu snobowi. Niewątpliwie czuł się lepszy od reszty ludzkości i nie zamierzał się z tym kryć. Znałam ten typ człowieka. Mój ojciec był jednym z nich i obracał się w takich kręgach. Między innymi właśnie dlatego nienawidziłam takich osób.
Zrobiłam jeszcze krok do przodu, aby kolanami dotknąć jego auta, po czym skrzyżowałam ręce na piersiach i odwzajemniłam nieprzyjemne spojrzenie tego sztywniaka. Ten natomiast bardzo szybko dał mi się sprowokować. Wysiadł z auta, zatrzasnął za sobą drzwi i twardo ruszył w moim kierunku.
– Sama tego chciałaś – powiedział przekonująco, przez koszulę widać było, jak napina mięśnie. Schylił się nieco i objął mnie ręką w pasie, a po chwili poczułam, że moje stopy odrywają się od ziemi.
– Zwariowałeś? Postaw mnie natychmiast! – piszczałam, gdy ten unosił mnie z taką łatwością, jakbym nic nie ważyła. Teraz tłum pragnący dorwania się do nowej kolekcji Violet Sallinger skupił się na nas.
Mężczyzna chciał przestawić mnie na chodnik, gdy przez grupę kobiet przedostała się długowłosa brunetka, która, gdyby nie jej ciemne oczy, wyglądała jak damska wersja mojego napastnika. Miała na sobie elegancki kremowy kombinezon, który na wysokości talii odcinał pasek z dużą, złotą klamrą. Od razu widać było, że należała do przyjęcia odbywającego się w środku.
– Landon! Zostaw tę dziewczynę! – uniosła głos, a mężczyzna postawił mnie z powrotem na ziemi i skierował spojrzenie na młodą kobietę. – Czy ty już całkiem postradałeś zmysły? – ponownie krzyknęła w jego kierunku, po czym spojrzała na mnie. – Tak bardzo przepraszam cię za niego. Nic ci nie jest?
– Nie piszcz, Violet – skomentował brutal, odwracając od niej wzrok.
Violet. Czyli głębokie westchnięcia kobiet nie były skierowane do niego, tylko do właścicielki tego imponującego domu mody, która właśnie stała obok mnie i ze mną rozmawiała.
Jeszcze raz lustrując twarz kobiety, a następnie jego, pokiwałam przecząco głową.
– Nie – odparłam.
– W ramach rekompensaty zapraszam cię przed kolejkę. Wejdziesz ze mną jako pierwsza – mówiła niesamowicie ciepłym głosem, równocześnie układając smukłą dłoń na moim ramieniu.
– Bardzo dziękuję, ale tak naprawdę nie stałam w kolejce. Właściwie to spieszę się na wykłady – wyjaśniłam kobiecie, ignorując jej nadętego przyjaciela, który słysząc moją wypowiedź, chamsko wywrócił oczami i wrócił do auta.
– Hm, w porządku. – Teraz to ona mierzyła mnie wzrokiem. – Poczekaj tu chwilę – powiedziała i znów zniknęła gdzieś w tłumie.
Ta chwila trwała niezręcznie długo, a ja czułam na sobie spojrzenia wszystkich obecnych kobiet i tego zarozumialca, który odpowiednio zaparkował auto. Na szczęście projektantka znalazła z powrotem drogę do mnie.
– Proszę. Myślę, że jest w twoim rozmiarze – powiedziała, wręczając mi zupełnie nową, śnieżnobiałą marynarkę z bardzo lekkiego materiału, której kołnierz zdobiły drobne, jasnoróżowe perły. Zdecydowanie była częścią nowej kolekcji. Poznałam to po westchnięciach tłumu.
– Naprawdę nie trzeba – odparłam, kiwając przecząco głową.
– Proszę. Chociaż tak mogę odwdzięczyć ci się za niepozwanie mojego niepoważnego brata – błagała. Jej brązowe oczy były bardzo przekonujące, a ja naprawdę byłam już spóźniona. Poza tym skłamałabym, gdybym powiedziała, że marynarka mi się nie podoba.
– Dobrze – zgodziłam się w końcu i pozwoliłam kobiecie okryć moją mokrą bluzkę delikatnym materiałem marynarki. Uśmiechnęłam się do kobiety, ponieważ naprawiła tym gestem mój zepsuty przez jej brata snoba poranek. – Dziękuję, jest niesamowita – przyznałam.
– Oby ci się dobrze nosiła. – Kobieta puściła do mnie oczko i ponownie zniknęła w tłumie.
Choć sama nie miałam drygu do mody, byłam w stanie zrozumieć, dlaczego te wszystkie kobiety ustawiały się w kolejkach i walczyły o wejściówkę akurat do Violet.
Dumnym krokiem ruszyłam w dalszą drogę. Musiałam ominąć auto snoba, bo kolejka blokowała mi przejście. Minęłam go z uniesioną wysoko głową.
– Uważaj na siebie, Ruda. Podobno ma dzisiaj padać – odezwał się, co zmusiło mnie do spojrzenia na niego. Choć minę miał obojętną, kącik jego ust mimowolnie uniósł się, formując w nikły uśmiech.
Postanowiłam zignorować opryskliwy komentarz. Pokazałam mu środkowy palec i zanim odeszłam w stronę przystanku autobusowego, rzuciłam słowo „dupek” wystarczająco głośno, aby usłyszał.
Oczywiście jak tylko dobiegłam do sali, wykład już trwał. W dodatku prowadził go pan Hendricks, który i tak za mną nie przepadał. Kolejna niezręczna scena w moim życiu, przed dziesiątą rano.
– Panna Iversen, jak miło, że postanowiła pani do nas dołączyć. – Choć styl mówienia wykładowcy był bardzo suchy, rozbawił tym resztę obecnych studentów. W dodatku wszyscy obecni zdążyli zapoznać się z moim rutynowym spóźnialstwem.
Uśmiechnęłam się do niego, mrużąc przy tym oczy.
– Dzień dobry, panie Hendricks. Nie chciałam, żeby musiał pan za mną tęsknić – odparłam i na sali znów rozniósł się śmiech. _Emma kontra stary Hendricks: jeden do jednego_ – pomyślałam.
Wykładowca uspokoił wszystkich swoim niesmacznie gardłowym warknięciem, a mnie kazał szybko usiąść. Wolnym krokiem udając się w kierunku reszty ofiar ekonomii z Hendricksem, wzrokiem zmierzyłam salę i humor od razu mi się poprawił, kiedy zobaczyłam Abigail. Ona oczywiście już mordowała mnie wzrokiem i czekała na wyjaśnienia. Z uśmiechem na twarzy ruszyłam w jej kierunku i zajęłam miejsce obok niej. Widząc jej oceniającą minę, wywróciłam oczami.
– No co? Zaspałam, nie patrz tak na mnie.
– Znów całą noc czytałaś? – sarknęła.
Och, jak ona dobrze mnie znała.
– I jadłam. Wieczór nadal aktualny? – spytałam w celu szybkiej zmiany tematu, bo naprawdę nie miałam ochoty tłumaczyć się z tego, że Lizzy i mister Darcy w _Dumie i Uprzedzeniu_ akurat wczoraj w nocy się kłócili i czułam obowiązek czytania dalej.
– Tak, słońce. Mam po ciebie wpaść? – zapytała, łykając haczyk.
– Dołączę do ciebie w klubie. Muszę jeszcze odebrać klucze od mieszkania – odparłam dumnie, nie mogąc powstrzymać uśmiechu cisnącego się na moją twarz.
– Wiesz co, Iversen? Ja nadal nie mogę uwierzyć w to, że wyprowadzasz się od rodziców i trzymasz to wszystko w tajemnicy. Twój ojciec się wścieknie. – Abby pokiwała głową z niedowierzaniem.
Miała rację. Ojciec był przeciwny moim wyborom życiowym. Z góry założył, że grzecznie podążę drogą, którą on dla mnie wybrał, zanim się urodziłam. W tej sytuacji będzie jednak zmuszony zaakceptować to, czego ja chcę, i będzie musiał z tym żyć dalej. Mimo moich postanowień słowa Abigail były bardzo trafne – zdecydowanie będzie ze mną walczył, gdy tylko się dowie, jakie mam plany. Nie wiedział też, że tym razem byłam przygotowana na walkę.
– Pewnie tak, ale nie mam wyjścia. Muszę to zrobić, Abby. Wiesz, że muszę – wyjaśniłam, opuszczając ramiona.
– No wiem, wiem. I trzymam kciuki, dziewczyno. – Abigail chwyciła mnie za dłoń i ścisnęła ją krótko.
Po monotonnych wykładach od razu udałam się na spotkanie z mężczyzną, od którego miałam wynająć apartament. Podobno był tylko pośrednikiem właściciela budynku, ale nie wnikałam w to. Interesowały mnie jedyni te klucze, bez względu na to, kto miał mi je przekazać.
Przed podpisaniem umowy najmu chciałam jeszcze raz obejrzeć apartament, na co mężczyzna bez wahania przystał. Lokal był przestrzenny, ogromne okna wpuszczały do środka wystarczającą ilość naturalnego światła oraz dawały mi dostęp do widoku pięknego Nowego Jorku. Mieszkanie nie zostało jeszcze umeblowane, ale dzięki beżowym odcieniom ścian i podłodze pokrytej ciemnym drewnem, było w nim bardzo ciepło i zachęcająco. Zupełnie w moim stylu. Oczywiście od jutra planowałam zabrać się za dekorowanie mojego pierwszego mieszkanka, odłożyłam sobie wystarczająco pieniędzy na nowe meble, łóżko i piękne, drewniane szafki. Byłam zakochana w tym miejscu i w tym, co planowałam z nim zrobić.Moje serce jednak najbardziej skradł widok z okna. Mogłam się tylko domyślać, jak piękny musi być o zmroku, kiedy zapalą się wszystkie światła w tym nigdy nieśpiącym mieście.
Po oprowadzeniu mnie po mieszkaniu i podpisaniu odpowiednich dokumentów mężczyzna zaprowadził mnie do wyjścia, a następnie zjechaliśmy razem windą na parter. Staliśmy już przy drzwiach frontowych – on opanowany, formalny, w zdecydowanie za drogim garniturze, a ja podekscytowana i z głową w chmurach.
Mężczyzna był młody, nawet przystojny. Brązowe włosy, ciemne oczy, ładnie wyrzeźbione kości policzkowe. Jego wzrost również był imponujący. W moim towarzystwie wyglądał jak budynek Empire State stojący obok hotelu Plaza. _Spodobałby się Abigail_ – pomyślałam.
– Zadowolona? – spytał, obserwując moją ekscytację.
– Żartujesz? Nawet nie wiesz, jak się cieszę! To znaczy pan, pan nie wie… – poprawiłam się szybko. Nie chciałam wyjść na niewychowanego dzieciaka. Byłam w końcu dojrzałą, dorosłą kobietą odpowiedzialną za siebie i swoje czyny, w tym słownictwo i maniery. Ale nad tym będę musiała jeszcze popracować.
Mężczyzna zaśmiał się krótko, po czym ciepło się do mnie uśmiechnął.
– Mów mi Darryl, miło mi oficjalnie cię poznać.
– Emma – odparłam i skinęłam lekko głową.
– Emma, może uznasz, że jestem zbyt bezpośredni, ale… dasz się zaprosić na drinka? Żeby oblać nowe mieszkanie, oczywiście. – Darryl uniósł brwi, a uśmiech nie schodził mu z twarzy.
Starałam się ukryć moje zniesmaczenie jego pytaniem.Nie chciałam, żeby rozwiązał ze mną umowę za moje bezpośrednie okazywanie tego, co o nim myślę.
– Bardzo chętnie, ale niestety się spieszę – skłamałam, wymachując przy tym niezręcznie dłonią.
– Och, rozumiem. – Mężczyzna spuścił wzrok, drapiąc nerwowo kilkudniowy zarost.
Ja zdecydowanie nie miałam w planach się z nim spotykać, ale nie chciałam, żeby poczuł się urażony. To mieszkanie było dla mnie w tej chwili ważniejsze niż moja niechęć do niego.
– Do pracy, muszę lecieć do pracy. Ale masz mój numer, więc może innym razem? – skłamałam ponownie, ale naprawdę nie miałam ochoty na żadną randkę. Chciałam iść z przyjaciółką do klubu i się zabawić. _Girls only_.
Darryl od razu się rozchmurzył, z powrotem pokazując swoje idealnie białe i gotowe do ataku kły.
– W takim razie zadzwonię. Podwieźć cię do domu? – zaoferował.
A może byś się tak już odczepił?
– Ech, dziękuję, ale mieszkam dosłownie za rogiem – wymyśliłam szybką wymówkę i uciekłam od niego wzrokiem. Bałam się, że pozna, że to kłamstwo. Chociaż przez to, ile musiałam kłamać rodzicom, pewnie nabrałam już wprawy i przychodziło mi to naturalnie. Można by nawet powiedzieć, że byłam w tym profesjonalistką.
– Rozumiem, w takim razie do zobaczenia, Emma. Miłego wieczoru. – Darryl machnął do mnie ręką albo odganiał od siebie muchę. Ciężko było stwierdzić.
– Do zobaczenia.
Jeszcze raz łagodnie się do niego uśmiechnęłam i w końcu sobie poszedł. Wywróciłam oczami i wyjęłam telefon z torebki, wypuszczając powietrze, które nieświadomie wstrzymywałam. Wybrałam numer Abigail.
– Hej, Abby, nie zgadniesz, kto mnie zaprosił na drinka. – Ponownie wywróciłam oczami, zupełnie jakby mogła to zobaczyć.
– Uh, pan seksowny z mieszkania 33 c? – Abby od razu uruchomił się głos kokietki.
– Tak, ale to nie…
– Niech zgadnę, to nie było to? Nic nie czułaś? – przerwała mi.
– Nic a nic, po prostu jego podryw nic ze mną nie zrobił. Ale pomyślałam, że może ty weźmiesz jego numer?
– No, kochana, chociaż tyle dobrego wynika z tego twojego odpychania płci przeciwnej – westchnęła do słuchawki.
– Nie odpycham, tylko czekam na iskierki – wyjaśniłam, odwzajemniając jednocześnie intensywne spojrzenie blondynki z recepcji.
– Tak, tak, ja wiem. To co, widzimy się za dwie godziny w Chaosie?
– Tak, nie mogę się doczekać! – Rozłączyłam się i wyszłam z budynku.
Powietrze było niesamowicie przyjemne, a miasto nadal żyło swoim tempem. Postanowiłam, że przejdę się do domu. Co prawda przez to na pewno spóźnię się do Chaosu, ale są rzeczy ważne i ważniejsze.
W domu niezauważona udałam się prosto do mojej łazienki. Prysznic zajął mi kilka minut. Natomiast układaniem ognistorudych włosów nadrobiłam stracony czas. Po włosach i lekkim makijażu przyszła pora na ubiór. Postawiłam na nową minisukienkę w kolorze śnieżnobiałym, którą dostałam od mamy. Była zwiewna, bardzo letnia. Co najważniejsze, sprawiała, że czułam się w niej niesamowicie pewnie.
Nie byłabym w stanie wymknąć się z domu w samej sukience. Tym bardziej że ojciec nadal był w domu. Zerknęłam na marynarkę Violet Sallinger i przypomniałam sobie zdarzenie z dzisiejszego poranka. Ponownie przeklęłam jej brata, który zachował się jak skończony gbur. Jednak gdyby nie on, teraz pewnie nie miałabym idealnie pasującego do mojej sukienki okrycia. Włożyłam marynarkę oraz czarne sandałki na szpilce, po czym ostatni raz spojrzałam na siebie w lustrze. Byłam gotowa świętować swoje zwycięstwo.
Starając się zminimalizować dźwięk szpilek uderzających o marmurowe płytki, kierowałam się prosto do drzwi. Rodzice byli w kuchni, ponieważ stamtąd dochodziły donośne głosy, które z każdym moim krokiem eskalowały. Rodzice często się kłócili. Zignorowałabym to, aby nie zepsuć sobie wieczoru. Gdy sięgnęłam po klamkę, usłyszałam rozbijające się szkło. Dźwięk ten dobiegał z kuchni i już niestety nie mogłam opuścić domu obojętnie.
Równie ostrożnymi krokami dotarłam do progu drzwi kuchennych, gdzie się zatrzymałam.
– Wpakowałem tyle pieniędzy po to, aby uchować ją przed mediami i zachować jej istnienie w sekrecie. Chciałaś mieć świeży start z czystą kartą dla córki i to dostałaś. – Ojciec, który sterczał nad zdruzgotaną mamą, krzyczał w jej drżącą twarz. – Dostałaś ode mnie wszystko, co chciałaś. I ty teraz mi mówisz, że chcesz zabrać ją na bal jakichś pieprzonych debiutantek?
Uderzył pięścią w drewnianą szafkę wiszącą nad głową mamy, na co obie podskoczyłyśmy ze strachu. Widziałam, że płakała. Zakrywała dłonią usta, aby nie zanieść się szlochem przed nim.
– Jesteś głupia, Cassandro. Tak bardzo niedorzecznie głupia! – Jego twarz od twarzy mamy dzielił jeden kruchy centymetr.
Byłam gotowa wejść tam i rzucić się na niego. Upił się, co oznaczało, że był w stanie zrobić mamie krzywdę, a ja nie miałam zamiaru mu na to pozwolić.
– Głupia – powtórzył, po czym odwrócił się na pięcie i ruszył w kierunku drzwi, jedną ręką bezskutecznie próbując poluzować swój krawat.
Gwałtownie cofnęłam się o krok i przylgnęłam plecami do ściany, gdy ten mijał mnie w progu. Nie zauważył mnie. Był zbyt zajęty swoim pijackim nonsensem i trafieniem do sypialni za pierwszym podejściem. Choć sama nadal drżałam, postanowiłam sprawdzić, czy z mamą wszystko w porządku. W kuchni zastałam ją odwróconą plecami do mnie, z twarzą ukrytą w drżących dłoniach.
– Dlaczego to znosisz, mamo? – spytałam, zatrzymując się kilka metrów od niej.
Odwróciła się do mnie i na mój widok zareagowała tak jak zawsze. Zwinnie otarła nadgarstkami łzy i wymusiła uśmiech, nad którym pracowała od lat.
– Wszystko jest w porządku, kochanie. Tata jest po prostu przemęczony.
– Nie wiedziałam, że zmęczenie ma zapach szkockiej – odparłam, krzyżując ręce na piersiach. – Ile to będzie się jeszcze ciągnęło, mamo? Czekasz, aż przyłoży ci publicznie?
– To nie jest takie proste, Emma. Gdybym choć pomyślała o zostawieniu ojca… – Westchnęła i odwróciła się przodem do blatu. – Mógłby stracić pozycję. Byłby skończony.
Prychnęłam śmiechem. Nie mogłam uwierzyć w słowa matki. Ona sama do końca nie wiedziała, co mówiła. Jej mózg był już chyba nieodwracalnie wyprany przez ojca.
– Masz rację. Lepiej dawać się poniżać i krzywdzić, żeby ten potwór mógł siedzieć na stołku prezydenta miasta – pomyślałam na głos, ale na mamie nie zrobiło to wrażenia. Chwyciła myjkę i zaczęła polerować lśniący już blat.
Dała mi do zrozumienia, że słowami do niej nie dotrę. Właściwie to z dnia na dzień coraz bardziej przekonywałam się, że do mojej mamy nic nie dotrze. Pokiwałam tylko głową i stwierdziłam, że teraz jeszcze bardziej potrzebuję zagłuszającej muzyki i mocnego drinka.
Leo podwiózł mnie do klubu Chaos. Nigdy nie sprzedałby moich nocnych wypadów rodzicom. Miał już ponad pięćdziesiąt lat, z czego połowę spędził jako kierowca i prawa ręka mojego ojca. Zdecydowanie wiedział już wszystko o życiu ludzi takich jak ja – kontrolowanych wbrew swojej woli. Od dziecka pomagał mi żyć jak najnormalniejszym życiem. Dzięki niemu moje życie choć odrobinę przypominało wówczas prawdziwe dzieciństwo.
Droga minęła bardzo szybko. Będąc już na parkingu pod Chaosem, zostawiłam w aucie swoje dokumenty i telefon, aby ich nie zgubić – co niestety często mi się zdarzało. Pożegnałam się z Leo i umówiłam się z nim, że zadzwonię z telefonu Abigail, aby po mnie przyjechał. Życzył mi udanej nocy i kazał sobie obiecać, że cokolwiek by się nie stało, zadzwonię do niego od razu. Oczywiście przytaknęłam.
Do Chaosu wpuścili mnie bez problemu, bo na bramce stał mój znajomy ze szkoły. Tego wieczoru klub był pełny, tętnił życiem tak jak miasto. Musiałam się przeciskać między ludźmi w poszukiwaniu przyjaciółki, ale znalazłam ją szybko, bo tańczyła w najbardziej oświetlonym miejscu w klubie. Przywitała mnie kieliszkiem czystej wódki. Bardzo szybko wyzerowałyśmy butelkę szampana, którą otrzymałam od klubu w prezencie po tym, jak Abby opowiedziała barmanowi o moim nowym życiu, które zaczynało się właśnie teraz.
Abigail coraz bardziej świeciły się oczy. Natomiast ja, pomimo ilości spożytego alkoholu, czułam się całkiem trzeźwa. Przyjaciółka i jej nowo poznany przyjaciel namówili mnie jeszcze na dwa podwójne martini i kolejkę tequili. Abby w pewnym momencie nie odklejała się od nowego niebieskookiego kolegi, a ja nie mogłam przestać myśleć o mamie. I gdy już uznałam, że nic z tego nie będzie, alkohol zaczął robić swoje i uderzył mi do głowy. Zrobiło mi się gorąco, więc marynarka została w loży. Sala zaczęła się kręcić, a po chwili ja dotrzymywałam jej tempa na parkiecie. Miałam wrażenie, że muzyka unosi mnie nad ziemią. Przez chwilę nie byłam sobą i to uczucie było ekscytujące. Niestety nie trwało długo, ponieważ kolekcja trunków jaką dziś zebrałam, zmieszała się w moim żołądku. Nagle tłum ludzi i głośna muzyka przestali mnie unosić. Zaczęło mnie mdlić i było mi duszno, a ocierający się o mnie ludzie zdecydowanie nie pomagali.
Rozejrzałam się dookoła i jeszcze raz zlokalizowałam Abigail, odgarniając z twarzy poplątane włosy.
– Abby, muszę wyjść na chwilę na świeże powietrze! – próbowałam przekrzyczeć głośną muzykę.
Moja przyjaciółka bawiła się w najlepsze z kolegą.
– Iść z tobą, Em?! – odkrzyknęła, starając się wyrwać z objęć kolegi, ale widziałam, że tak naprawdę nie po drodze było jej opuszczenie parkietu. Nie chciałam przerywać jej zabawy, tym bardziej że w Chaosie zgubić nowo poznanego kolegę oznacza nie odnaleźć go już nigdy, co w niektórych wypadkach było bardzo dobrą opcją.
– Zaraz wrócę! – krzyknęłam Abby do ucha i ucałowałam jej spocone czoło, po czym w miarę szybko przebiłam się przez tłum rozpalonych ciał.
Wyszłam z klubu i gdy tylko poczułam świeże powietrze, poczułam się o niebo lepiej. Znów mogłam normalnie oddychać. Przed klubem mnóstwo ludzi czekało w kolejce na wejście do środka, dlatego postanowiłam stanąć za rogiem. Znalazłam idealne, wolne od ludzi miejsce i oparłam się plecami o przyjemnie chłodzącą ścianę budynku. Wdychając to wspaniałe powietrze wsłuchiwałam się w odgłosy miasta. Nawet nie potrafię opisać tego dźwięku. Wiem za to jedno: to dźwięk życia.
Rozmarzyłam się porządnie i pozwoliłam żołądkowi uporządkować swoje sprawy. Moją klubową medytację przerwały donośne męskie krzyki dobiegające z tyłu klubu. Czułam, że nie powinnam się w to mieszać, ale wrodzona ciekawość postanowiła, że posłucham zza ściany, o co chodzi. Poszłam więc w tym kierunku i wychyliłam się na tyle, aby widzieć, co się dzieje. Nie spodziewałam się, że głos ten będzie należał do mężczyzny, który dziś rano próbował potrącić mnie porsche na parkingu. Elegancką koszulę zamienił na skórzaną kurtkę, która zdecydowanie lepiej współgrała z jego wytatuowanymi rękoma i szyją. Wcześniej zaczesane kasztanowe włosy, teraz opadały mu na czoło. Dyskutował z kolegą, który wyglądał jak łysy niedźwiedź. Był niższy od brutala w skórzanej kurtce, aczkolwiek nadrabiał szerokością ramion. Rękawy jego białego podkoszulka ledwie opinały mu bicepsy.
Ich rozmowa wyglądała na bardzo intensywną. Nie chciałam być niegrzeczna, a już na pewno nie planowałam wtrącać się między nich. Byłam jednak pod wpływem masy różnych alkoholi, a w moim przypadku każdy z nich działał na mnie inaczej. Wódka dodawała mi odwagi, a tequila zadziorności. Na moje nieszczęście wypiłam obie. Postanowiłam, że rozliczę się z tym dupkiem tu i teraz, ponieważ mogła to być moja ostatnia szansa. Z piersiami wypiętymi do przodu wyszłam zza ściany i zrobiłam kilka kroków w kierunku mężczyzn.
– Ostatnia szansa, Romero. Wchodzicie w to, czy rozegramy to w inny sposób? – powiedział łysy do snoba, który dosłownie go wyśmiał.
– Tak, w wyśmiewaniu ludzi jest naprawdę dobry – powiedziałam, zanim pomyślałam, zbliżając się do nich coraz bardziej. Swoją obecnością zbiłam z twarzy brutala ten głupi uśmiech, co w moim stanie dało mi ogromny powód do dumy.
– Idź stąd, Ruda – rzucił, robiąc krok w moim kierunku i wymachując mi ręką przed nosem. – To nie jest miejsce dla ciebie – mówił kompletnie poważnie, zaciskając szczękę.
Charakter miał wyryty na twarzy, a oczy ciemniały wraz z jego nastrojem. Nie wiedziałam, czy to alkohol, czy brak mężczyzny w moim życiu, ale w tak surowym wydaniu facet był bardzo przystojny.
– Dlaczego ciągle mówisz mi, gdzie mam być? – niemal pisnęłam. – Zejdź z parkingu, Ruda. Idź stąd, Ruda. To nie jest miejsce dla ciebie – powtórzyłam po nim, z całej siły próbując naśladować jego głos.
– Nie żartuję. Idź stąd w tej chwili – wycedził przez zęby i byłam świadoma tego, że nie żartował, ale widząc go podwójnie, po prostu nie mogłam brać tego na poważnie. Moja podwójna wizja pozwoliła mi zauważyć, że za łysym niedźwiedziem stała biała furgonetka, a za nią ukrywał się jeszcze jeden mężczyzna. Uznałam, że oznajmienie tego na głos będzie dobrym pomysłem.
– Dobrze, ja sobie pójdę. Ale wiedziałeś, że łysy przywiózł ze sobą kolegę? – powiedziałam, próbując uchwycić wzrokiem jego zielone tęczówki, co mnie rozbawiło i się zaśmiałam.
– Co, kurwa? – Brutal zbulwersował się i od tej chwili wszystko wydarzyło się bardzo szybko. Sięgnął po broń, którą przez cały czas chował pod kurtką. Wówczas przyjaciel łysego wyskoczył zza furgonetki, również uzbrojony. Celował w brutala, który wystrzelił pierwszą kulkę i trafił łysego w nogę.
Obserwowałam to wszystko niczym w zwolnionym tempie. Wiedziałam, że brutal nie zdąży zareagować na mężczyznę stojącego obok furgonetki. Nie będąc w stanie pomyśleć o konsekwencjach, postanowiłam ostrzec go, ponieważ wtedy nie do końca rozumiałam całą tę sytuację.
– Uważaj! – krzyknęłam i zanim zorientowałam się, co robię, moje nogi zaprowadziły mnie do nielubianego snoba w momencie, w którym przyjaciel łysego pociągnął za spust. Poczułam ukłucie nad prawym biodrem, po czym wpadłam prosto w ramiona brutala, który razem ze mną upadł do tyłu. Poczułam, jak moja głowa odbija się od twardego muru za naszymi plecami.
– Szybko! Spierdalamy! – Usłyszałam głos łysego, a następnie pisk opon.
Nie czułam się już pijana, czułam się odurzona. Po kilku sekundach ukłucie nad biodrem zamieniło się w drętwienie. Nie czułam już nic poza mocnym zapachem męskich perfum. Snob mocno trzymał mnie w swoich ramionach, dłonią zakrywając miejsce postrzału na moim brzuchu.
– Kurwa – warknął.
Nie byłam już w stanie utrzymać głowy, więc przestałam się opierać i pozwoliłam jej opaść do tyłu, prosto na jego ramię. Spojrzał mi w oczy, ale ja traciłam ostrość. Chwilami również przytomność. Czułam, jakby moje organy nie były już w stanie funkcjonować i po prostu chciały się wyłączyć.
– Po co to zrobiłaś, głupia? Po co się wtrącałaś? – uniósł nerwowo głos.
To były ostatnie słowa jakie usłyszałam, zanim film mi się urwał i przed oczami zrobiło mi się czarno.