Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Zaproszenie na kolację - ebook

Wydawnictwo:
Tłumacz:
Data wydania:
11 sierpnia 2022
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
10,99

Zaproszenie na kolację - ebook

Carla Blake podczas przyjęcia dostrzega mężczyznę, który wygląda identycznie jak mąż jej przyjaciółki, Finn. Carla wie, że Finn poszukuje brata bliźniaka, o którego istnieniu niedawno się dowiedział. Zaczyna rozmawiać z tajemniczym nieznajomym, Rikiem Rossim. Carla z zasady unika randek, ale chce pomóc Finnowi. Przyjmuje więc zaproszenie na kolację. Będzie musiała w tym celu pojechać do Wenecji…

Kategoria: Romans
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-276-8388-5
Rozmiar pliku: 614 KB

FRAGMENT KSIĄŻKI

ROZDZIAŁ PIERWSZY

– Uśmiech, proszę!

Trzymając w niewprawnych objęciach swego świeżo upieczonego chrześniaka, Carla Blake spojrzała w obiektyw aparatu i skupiła się na tym, by nie upuścić jedenastomiesięcznego dziecka swojej przyjaciółki Georgie i jej męża Finna. Pozowali do zdjęcia zaledwie od kilku minut, a już bolały ją z wysiłku ramiona, kiedy próbowała zapanować nad wiercącym się maluchem. Od ciągłego uśmiechania się zaczęły jej dokuczać mięśnie twarzy, a w głowie pulsowało.

Co nie znaczy, że nie cieszyła się szczęściem Georgie i Finna i tym, że się tu znalazła. Nie mogłaby cieszyć się bardziej. Była zachwycona, że poproszono ją, by została matką chrzestną Josha, a po tym wszystkim, przez co jej przyjaciółka ostatnio przeszła, Georgie zasługiwała na każdy z jej uśmiechów. Finn był boski – cudowny, wspierający, zakochany po uszy w żonie, a ich synek – wierna kopia swojego ojca z ciemnymi włosami, niebieskimi oczami i różowymi policzkami – po prostu uroczy.

Nie była też zazdrosna. Sama nie pragnęła wcale tego wszystkiego, co miała Georgie. Nie mogła sobie wyobrazić nic gorszego niż zamiana świateł i wysokooktanowego zgiełku wielkiego miasta na zabytkowy dom na odludziu, choćby najpiękniejszy. Dziecko nie pasowałoby do jej kariery, a już na pewno nie chciała mieć męża ani partnera. Nie chciała nawet chłopaka. Przypadkowe flirty? Absolutnie tak. Dłuższy związek? Zdecydowanie nie. Nie miała na to czasu, a jej wolność i niezależność były dla niej zbyt ważne, by iść na jakikolwiek kompromis. Tak naprawdę, sama myśl, że mogłaby uzależnić się emocjonalnie od mężczyzny, przyprawiała ją o dreszcze. Zresztą nie wiedziałaby w gruncie rzeczy, jak nawiązać romantyczny związek.

Nie, napięcie ogarniające jej ciało i dudnienie w głowie wynikały wyłącznie ze stresu i wyczerpania. Dwadzieścia cztery godziny temu była jeszcze w Hong Kongu, łechtając ego i manipulując umysłem krnąbrnego dyrektora generalnego, który zbyt długo odmawiał zaakceptowania faktu, że wobec masywnego naruszenia ochrony danych, którego jego firma właśnie doświadczyła, jedynym wyjściem było wystosowanie przeprosin do każdego klienta i hojny gest dobrej woli wobec tych, których to bezpośrednio dotknęło. Kiedy w końcu przejrzał na oczy i ugoda została podpisana, Carla pospieszyła na lotnisko, łapiąc w ostatniej chwili swój samolot. Po wylądowaniu wczesnym rankiem wpadła do swojego mieszkania, żeby wziąć prysznic i się przebrać, a potem jechała dziewięćdziesiąt minut, by w końcu dotrzeć do Oxfordshire, wioski jak z bajki, dokąd Finn i Georgie niedawno się przeprowadzili.

Wychodziła z siebie, żeby zdążyć na czas, ale nie miała nic przeciwko temu, bo ona i Georgie były więcej niż przyjaciółkami. Kiedy spotkały się przed laty jako nastolatki, każda z nich rozpoznała w drugiej swoją bratnią duszę i od tej pory dzieliły ze sobą wszystko. Razem pokonywały wyzwania wieku dojrzewania i gorycz zaniedbania ze strony rodziców. W najbardziej ponurych czasach wzajemnie się wspierały.

Jednak teraz Carlę dopadały skutki zmiany strefy czasowej, a adrenalina, która ją napędzała, słabła. Jej zwykły imprezowy urok zniknął bez śladu. Rozmowa stawała się męcząca, a upał duszący. Ale niedługo wróci do domu i padnie na łóżko. A kiedy już się tam znajdzie, będzie mogła zacząć martwić się o zawodowe wypalenie i zastanawiać się, czy nie byłoby mądrze poprosić o urlop. W międzyczasie weźmie się po prostu w garść i będzie się nadal uśmiechać, bo dzisiaj chodziło o Georgie i jej rodzinę i nic tego nie zepsuje.

Fotograf dał nareszcie znak, że skończył, i Carla postawiła Josha na trawie. Kiedy berbeć ruszył w kierunku altany, w której przygotowywano lunch, wyprostowała się i rozciągnęła ramiona, starając się nie krzywić z bólu.

– Mój chrześniak jest gibki jak węgorz – powiedziała do Georgie, która stała kilka metrów dalej, a teraz do niej podeszła.

– W zeszłym tygodniu postawił swoje pierwsze samodzielne kroki – powiedziała Georgie z czułym uśmiechem, śledząc wzrokiem postępy syna. – Teraz chce tylko trenować. Nieustająco.

Carla patrzyła, jak Josh przewraca się niczym kręgiel, po czym wstaje, nie grymasząc, i wznawia swoją wędrówkę, a jej rozbawienie zmieniło się w podziw.

– Zaimponował mi swoją determinacją.

– Ma to po swoim ojcu.

– Jak się miewa Finn?

Uśmiech Georgie zgasł i na czole pojawiła jej się zmarszczka.

– Chodzi po ścianach ze zdenerwowania, chociaż próbuje udawać, że wszystko jest w porządku.

– Nadal nie ma żadnych wieści?

Pod koniec ubiegłego roku Finn dowiedział się, że został adoptowany jako sześciomiesięczne dziecko, i poświęcił wiele środków na poszukiwanie informacji o swoich korzeniach. W marcu dowiedział się, że urodził się w Argentynie i był jednym z trojaczków, ale to było wszystko, co udało się dotąd ustalić.

Georgie westchnęła.

– Żadnych.

– To musi być frustrujące.

– Jest. Finn mówi, że to nie ma znaczenia, bo ma teraz nas, ale nie jest tak dobry w udawaniu, jak mu się wydaje. To go zżera.

A ponieważ to zżerało Finna, Carla wiedziała, że zżerało także Georgie, a nienawidziła myśli, że jej przyjaciółka cierpi. Gdyby tylko mogła coś na to poradzić.

– Jakie działania są podjęte?

– Agencja śledcza nadal próbuje odszukać jego braci, ale ślady są zatarte.

– Mogę jakoś pomóc? Może trzeba to nagłośnić?

– Nie wydaje mi się. – Georgie potrząsnęła głową. – Ale dziękuję. Także za to, że zjawiłaś się tu dzisiaj. Wiem, ile wysiłku musiało cię to kosztować.

– Nie chciałabym znaleźć się teraz w żadnym innym miejscu – powiedziała Carla, nie zważając na stres ostatnich dwudziestu czterech godzin. – Nigdzie nie byłoby mi lepiej. Josh jest rozkosznym maluchem. Poza tym wiesz, jak uwielbiam dobre imprezy.

A to z pewnością była dobra impreza, mniejsza o jej nastrój. Żadna chmurka nie zmąciła wielkiej połaci kobaltowo-błękitnego nieba. Wyłożona kamieniem w kolorze miodu fasada domu lśniła w czerwcowym słońcu, a rozległy trawnik rozciągał się niczym szmaragdowy dywan, otoczony nieskazitelnie utrzymanym żywopłotem, którego ostre krawędzie kontrastowały z miękko kołyszącymi się liśćmi rosnących za nim potężnych drzew. Płynął szampan i musujące soki owocowe, którymi popijano wykwintne, delikatne kanapki, a dookoła rozbrzmiewały rozmowy i śmiech.

– Lepiej pójdę dopilnować lunchu – powiedziała Georgie w odpowiedzi na sygnał od kelnera, który wyłonił się z altany. – Poradzisz sobie?

– Bez obaw – odpowiedziała Carla z uspokajającym uśmiechem. – Idź.

Gdy Georgie odwróciła się, by odejść, Carla przebiegła wzrokiem tłum, jej oczy przeskakiwały od jednego eleganckiego gościa do drugiego, gdy nagle zatrzymały się na kimś stojącym w oddali. Za żywopłotem, oparty o drzewo, stał z rękami skrzyżowanymi na piersi i twarzą schowaną w cieniu jakiś mężczyzna. Coś w jego postawie zaalarmowało Carlę.

– Zaczekaj – powiedziała, kładąc rękę na ramieniu Georgie, by ją zatrzymać, gdy ta zamierzała się oddalić. – Czy wszyscy goście, którzy mieli tu być, dotarli?

– Tak.

– Spodziewasz się kogoś jeszcze?

– Nie.

– Więc kto to jest?

Georgie spojrzał we wskazanym przez nią kierunku i zmarszczyła brwi.

– Nie mam pojęcia. Ale przysięgam, że jeszcze przed chwilą go tam nie było.

– Chcesz, żebym tam poszła i sprawdziła?

– Jesteś pewna?

– Oczywiście. – Zawodowo zajmowała się wykrywaniem potencjalnych problemów i neutralizowaniem zagrożeń, a tutaj ryzyko wydawało się znikome.

– Dziękuję. – Georgie uśmiechnęła się z wdzięcznością.

– Nie ma sprawy.

– Zawołaj, jeśli będziesz potrzebowała wsparcia.

– Tak zrobię.

Został zauważony. Ze swojego miejsca pod rozłożystymi gałęziami drzewa, o które opierał się przez ostatnie kilka minut, Federico Rossi wyczuł moment, w którym blondynka go dostrzegła. W jednej chwili rozmawiała z ożywieniem z przyjaciółką, a w następnej jej spojrzenie padło na niego i wtedy zamarła. Obie kobiety rzuciły długie spojrzenia w jego kierunku, nastąpiła szybka wymiana zdań i kiwnięcie głową, a teraz ona ruszyła w jego kierunku. Wysokie obcasy nie utrudniały jej marszu.

Miała długie nogi, przemierzała trawnik w jego kierunku, kołysząc biodrami. Nosiła obcisłą czerwoną sukienkę bez rękawów, od talii do kolan delikatny materiał opływał jej uda i przyciągał uwagę do nóg. W jej stroju nie było nic szczególnego, ale miała fantastyczną figurę i hipnotyzująco płynne ruchy.

Rico nie szukał kobiecego towarzystwa. Przybył tu wyłącznie po to, by poznać niejakiego Finna Calverta i dowiedzieć się, czy jego podejrzenia co do tego, kim był, są słuszne. Chciał wyłącznie ustalić fakty. Jednak z ulgą uświadomił sobie, że nadal potrafi docenić atrakcyjną kobietę, kiedy ją widzi. Trzy miesiące temu, w następstwie wypadku, w którym złamał sobie kręgosłup, roztrzaskał miednicę i uszkodził kość udową, nie było wiadomo, czy w ogóle będzie jeszcze chodził, a cóż dopiero, czy odzyska zdolność do tak namacalnej reakcji na kobietę. Jednak dzięki sile woli, determinacji i odporności, do jakich od najwcześniejszych lat zmusiło go życie, wbrew oczekiwaniom lekarzy tak właśnie teraz zareagował. Kobieta zbliżała się i po chwili dostrzegł, że jest nie tylko atrakcyjna. Jest olśniewająca. Światło słoneczne odbijało się w jej rozwichrzonych blond włosach okalających twarz w kształcie serca. Nawet z tej odległości mógł dostrzec, że jej oczy, wpatrzone teraz w niego, były jasne, być może zielone, i obramowane gęstymi ciemnymi rzęsami. Nie mógł oderwać od niej wzroku. Całą uwagę skupił na pożądaniu, które zaczynało mu buzować w dole brzucha, przyspieszając puls. I chociaż ona zacisnęła usta w twardą, bezkompromisową linię, zapragnął wciągnąć ją do cienia, przycisnąć do pnia drzewa i sprawdzić, jak smakują. Wsunął ręce do kieszeni dżinsów, żeby ukryć nieunikniony efekt reakcji, jaką w nim wzbudziła, i wyszedł z cienia na światło słoneczne A wtedy kobieta gwałtownie się zatrzymała. Przez długą chwilę wpatrywała się w niego, jak gdyby zastygła w szoku.

– Och, dobry Boże – westchnęła, a jego głowę wypełniły obrazy przedstawiające ją w jego pościeli i jęczącej jego imię.

– Niezupełnie – wycedził, bezdusznie odsuwając od siebie tę wizję.

– Kim jesteś?

– Federico Rosi. Dla przyjaciół Rico. – Gdyby ich miał.

– Skąd się wziąłeś?

Tak w ogóle, kto to wie? Ale kogo to obchodzi?

– Z Wenecji.

– Jak się tu dostałeś?

– Niespodziewanie łatwo. Ktoś zostawił otwartą bramę.

– Dla obsługi.

– Finn powinien poważniej traktować kwestie bezpieczeństwa.

– Dam mu znać. – Potrząsnęła szybko głową, próbując się opanować. – Nie mogę w to uwierzyć… Co tu robisz?

Cóż, dobre pytanie. Na najbardziej powierzchownym z poziomów Rico znalazł się tutaj, by dowiedzieć się, czy to, co podejrzewał, było prawdą. Ale na każdym innym poziomie nie miał pojęcia, a to było dezorientujące jak cholera. Wiedział tylko, że odkąd natknął się na zdjęcie Finna w gazecie finansowej, którą przeglądał, leżąc w szpitalu ze złamanymi kośćmi i zwijając się z bólu, nie zaznał chwili spokoju. Początkowo wypierał wstrząs, jakiego doznał, gdy po raz pierwszy zobaczył twarz, która mogła być prawie jego twarzą, spoglądającą na niego z laptopa. Zignorował też dziwne, niepokojące uczucie, że brakujący kawałek jego samego nagle znalazł się na swoim miejscu. W jego życiu przecież niczego nie brakowało. Miał wszystko, czego mógłby sobie życzyć. Nie chciał wiedzieć, kim może być ten człowiek, tak do niego podobny.

Jednak wraz z upływem dni, które zamieniały się w tygodnie, jego niepokój narastał i w końcu nie był w stanie dłużej tego znieść. Rosnąca presja, by coś z tym zrobić, ciążyła na nim coraz bardziej, aż w końcu nie miał innego wyjścia, jak tylko poddać się instynktowi, któremu jeszcze nigdy nie miał powodu nie ufać, i zacząć działać. Nie znalazł w internecie żadnych szczegółów dotyczących Finna Calverta, wynajął więc agencję detektywistyczną, która zajęła się tym w zeszłym tygodniu. Sejsmiczne odkrycie, że data urodzenia Finna zgadzała się z jego własną, co prowadziło do wniosku, że mogą być braćmi bliźniakami, wstrząsnęło nim do głębi. Nadal jeszcze nie otrząsnął się z szoku, a już na pewno nie miał czasu, by zastanowić się nad konsekwencjami. Co nie znaczy, że powie o tym tej kobiecie.

– W tym momencie – mruknął, omiatając ja wzrokiem; dostrzegł skaczący u podstawy jej szyi puls i rumieniec, który okrył jej blade policzki – podziwiam scenerię.

Na krótką chwilę jej oczy przeniosły się na jego usta, a to odebrał jak cios w bebechy. Bo chociaż nie do końca rozumiał ten dziwny, prymitywny instynkt, który kazał mu zjawić się tutaj, to tego rodzaju pragnienie rozumiał doskonale. Przez ostatnie dwanaście bolesnych tygodni nie uprawiał seksu, a to potencjalnie była okazja, żeby to naprawić. Nie planował zostawać tu na noc, chciał wracać do domu, do Wenecji, ale potrafił się dostosować. Zmieni swoje plany i zaprosi boginię na kolację do Londynu. A potem, jeśli będzie chętna, zabierze ją do apartamentu, który tam posiadał, zaciągnie ją do łóżka i udowodni, że całkowicie doszedł do siebie po wypadku podczas skoku ze spadochronem z niskiej wysokości, w którym omal nie zginął.

Jednak ona szybko się opanowała. Jej spojrzenie stało się chłodne, oddech jej się uspokoił, a rumieniec na policzkach ustąpił. Ale on wiedział, co widział. I zamierzał to wykorzystać.

– Chodziło mi o to, dlaczego stoisz pod drzewem? – odpowiedziała spokojnie, jak gdyby w ogóle nie zauważyła iskrzącej między nimi chemii. – Co masz przeciwko drzwiom wejściowym?

Kazał swojemu kierowcy zaparkować samochód przed domem, wśród pół tuzina innych pojazdów, i zorientował się, że miała tam miejsce jakaś impreza. Postanowił najpierw ocenić sytuację, zamiast wkraczać do akcji. Niezauważony przeszedł obok domu, omijając wysoki, szeroki żywopłot i stanął pod drzewem, uznając je za najlepsze miejsce obserwacyjne i zajmując pozycję w cieniu, w którym czuł się komfortowo.

– Wpadanie na imprezę drzwiami nie jest w moim stylu.

Uniosła brwi.

– Ale czajenie się tak?

– Wolę myśleć o tym jako o… obserwacji z dystansu – odparł.

– Zjawiłeś się tu, żeby spotkać się z Finnem.

– Tak – odparł, obdarzając ją wystudiowanym uśmiechem. Z satysfakcją zauważył, że jej spojrzenie po raz kolejny zatrzymało się na sekundę na jego ustach, jak gdyby nie mogła się powstrzymać.

– Z twoim bratem.

– Całkiem możliwe.

Nie potrzebowała ani nie chciała wiedzieć nic więcej.

– Więc lepiej chodź ze mną.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: