Zaprzyjaźnij się ze swoim mózgiem. Jak żyć zdrowiej i szczęśliwiej dzięki odkryciom neurobiologii - ebook
Zaprzyjaźnij się ze swoim mózgiem. Jak żyć zdrowiej i szczęśliwiej dzięki odkryciom neurobiologii - ebook
Dzięki tej książce lepiej zrozumiesz, jak działają emocje, nawyki i pamięć oraz jak możesz wspierać swój mózg, żeby żyć zdrowiej i szczęśliwiej.
Przystępny i inspirujący poradnik autorstwa uznanej neurolożki zawiera:
wskazówki oparte na najnowszych badaniach z dziedziny neuronauki
złożone procesy zachodzące w mózgu wyjaśnione w sposób zrozumiały dla każdego
konkretne strategie, które z łatwością zastosujesz w codziennym życiu – od technik mindfulness, przez budowanie pozytywnych nawyków, po ćwiczenia poprawiające funkcje poznawcze
To książka dla każdego, kto chce zadbać o swoje zdrowie psychiczne, zwiększyć odporność na stres i zbudować zdrowszą relację z samym sobą, opartą na naukowym zrozumieniu własnego umysłu.
Rachel Barr - naukowczyni, zajmująca się psychologią rozwojową i neurologią. Dekonstruuje mechanizmy i pułapki kognitywne, ewolucyjnie zaszyte w naszych mózgach. Pokazuje, jak funkcjonuje ludzki mózg i jak zadbać o jego prawidłowe działanie.
Zaprzyjaźnij się ze swoim mózgiem to zarazem zabawna, jak i rzetelna publikacja popularnonaukowa. Rachel Barr niczym Bill Bryson pisze przystępnie i lekko. Twój mózg to:
„ta jedna ciotka, która chce dobrze, ale nieświadomie jest toksyczna w swej pozytywności”, „wielowarstwowy tort urodzinowy” oraz „KŁAMCA”.
W poradach zawartych w kolejnych rozdziałach każdy znajdzie coś dla siebie, a szczególnie docenią je osoby mierzące się z żałobą lub samotnością. Książka naprawdę mi się podobała!
Jej lektura stanowi świetną rozrywkę, ale stoją za nią solidnie badania naukowe.
NEIL SHYMINSKY
profesor Cambrian College i twórca internetowy
Ta publikacja spełnia wymagania dostępności zgodnie z dyrektywą EAA.
| Kategoria: | Poradniki |
| Zabezpieczenie: |
Watermark
|
| ISBN: | 978-83-8425-662-6 |
| Rozmiar pliku: | 3,1 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Wyobraź sobie, że siedzę w moim gabinecie. Ta scena to obraz spokojnej katastrofy, bo każda wolna przestrzeń jest pokryta kartkami i zmiętymi notatkami. Mój kot Gnocchi zaanektował przestrzeń na moim (jego) biurku. Trwa pojedynek o miejsce przy klawiaturze, który on jak zwykle wygrywa. W takiej właśnie sytuacji znajduję się, pisząc te słowa.
Ja z kolei wyobrażam sobie ciebie, jak siedzisz w przytulnym kąciku i czytasz na bieżąco to, co wystukuję na klawiaturze. Choć nigdy się nie poznaliśmy, przez tych kilka chwil nasze umysły łączy most. Ja uderzam w klawiaturę, a ty czytasz. Jakbyśmy prowadzili rozmowę rozciągniętą w czasie i przestrzeni.
To niemal magiczne. Choć tak naprawdę to żadne czary – tak po prostu działa ludzki mózg, najbardziej niezwykła rzecz we wszechświecie. Nie wykluczam, że jestem nieco stronnicza, jako że poświęciłam życie neuronauce. Choć jestem również przekonana, że astronomowie, astrofizycy i inni obserwatorzy nieba przyznaliby, że nic, co widzieli, nie jest równie zagadkowe, jak narząd, dzięki któremu czytasz to zdanie. Oto bryłka tłuszczu w jakiś sposób wytwarza świadomość i całe dnie zastanawia się nad swoim istnieniem. To tak, jakbyś nagle się dowiedział/dowiedziała¹, że twoja gąbka do naczyń nocami pisze sonety.
W przepastnym, niewzruszonym wszechświecie ludzki mózg jawi się jako zbuntowana anomalia. Myślimy i czujemy w otoczeniu zimnej nicości. Co za tupet! Zignorowaliśmy wszystkie reguły obowiązujące w kosmosie, wyrwaliśmy dla siebie przestrzeń i nadaliśmy jej sens, którego nigdy nie miało być. Oczywiście skoro z takim przekonaniem rościmy sobie prawo do sensu, spada na nas także obowiązek jego pielęgnowania. A to trudne zobowiązanie, prawda? Istnienie nie zawsze wydaje się cudowne i ekscytujące. Czasami te ciągłe starania mogą nas wycieńczyć, przytłoczyć, a nawet boleśnie osamotnić.
Wmawia się nam, że kluczem do szczęścia jest perfekcyjność. Można zarobić naprawdę niezłe pieniądze na przekonywaniu, że całe cierpienie wynika z niedostatecznego optymalizowania absolutnie każdego aspektu życia. Ta narracja stała się tak wszechobecna i tak silnie wdrukowała się w naszą zbiorową świadomość, że rzadko kiedy ją podważamy. Po prostu godzimy się z faktem, że jeśli mamy trudności, to pewnie dlatego, że niedostatecznie się staramy, źle planujemy czy niewystarczająco pozytywnie manifestujemy. Lub – co gorsza – sami jesteśmy niewystarczający. Każą nam wierzyć, że jeśli będziemy ciężko pracować oraz kupować odpowiednie produkty, w końcu optymalizacja doprowadzi nas do stanu wiecznego szczęścia.
Tymczasem w pogoni za ułudą oddalamy się od tego, co faktycznie nadaje sens naszemu życiu. Jesteśmy istotami społecznymi, które zaprogramowano do poczucia przynależności i sensu. Łakniemy bycia widzianymi, słyszanymi i docenianymi. Potrzebujemy poczucia, że nasze życie ma znaczenie, że jesteśmy częścią czegoś większego. Tak naprawdę to zaskakująco proste. A jednak współczesny świat, napędzany bezwzględną produktywnością i konsumpcją, często odciąga nas od tych wrodzonych potrzeb. Jesteśmy tak zakochani w idei życia najlepszym z żyć, że zapomnieliśmy, jak po prostu… żyć.
Pozwól, że w świecie, który ciągle krzyczy o więcej, wyszepczę jedną prostą prawdę: „Pssst, już jesteś wystarczający/wystarczająca, serio!”. Nie mam na myśli tego, że nie możesz się dalej rozwinąć. Oczywiście, że możesz! Potrzeba zmiany jest wręcz równie fundamentalną częścią naszej natury co oddychanie. Lecz zmiany, które wzbogacają nasze życie, mają niewiele wspólnego z błyszczącymi aktualizacjami czy świecącymi, dramatycznymi przebudowami. Te naprawdę wzbogacające ostrożnie, bez zamieszania i łagodnie modyfikują sposób, w jaki odnosimy się do nas samych, do innych osób oraz zamieszkiwanego przez nas świata. Nie chodzi o budowanie zupełnie nowej wersji siebie, a raczej o dotarcie do odrobinę prawdziwszej wersji siebie. Wtedy dzieje się magia: gdy zaczynamy czuć się odrobinę bardziej komfortowo we własnej skórze, trochę lepiej dostrajamy się do swoich potrzeb, czujemy się odrobinę spokojniejsi.
Właśnie o tym jest ta książka. Nie stanowi recepty na perfekcyjne życie, bo takowe nie istnieje. Nie jest to też magiczne rozwiązanie wszystkich twoich problemów ani nie udzieli ci ostatecznej odpowiedzi na pytanie o sens życia (choć bezczelnie poruszyłam tę kwestię w ostatnim rozdziale zatytułowanym dosłownie Sens życia). Proponuję ci świeżą perspektywę, zachętę do przyjęcia tego, co jest najbardziej naturalne dla ludzkiego umysłu. Mogę cię nauczyć, jak dbać o mózg, aby w rewanżu on lepiej zadbał o ciebie.
Choć czasem może wydawać się inaczej, twój mózg zawsze jest po twojej stronie. Próbuje cię ochronić, tylko po prostu czasem się myli. Wyobraź sobie, że mieszkasz z cudownym, troskliwym współlokatorem, któremu raz na jakiś czas zdarza się podpalić kuchnię. Choć mózg stara się nam pomóc, to my wszystko komplikujemy, wymagając od niego, by nadążał za światem, do którego nie został stworzony. Mimo że faktycznie jest genialny, nie jest bezbłędny. Ma pewne granice wytrzymałości, a gdy zbytnio na niego naciskamy, stawia opór. Usiłując bezskutecznie za wszystkim nadążyć, może próbować cię przekonać, że jesteś bezwartościowy/bezwartościowa, życie nigdy nie stanie się łatwiejsze i nie ma po co tego wszystkiego ciągnąć. W najmroczniejszej chwili możesz ulec pokusie, by w to uwierzyć. Mózg zarówno bywa twoim największym sojusznikiem, jak i najgorszym przeciwnikiem.
Gdy piszę te słowa, myślę o mojej mamie i jej mózgu, który zdawał się knuć przeciwko niej. Kilka dni po jej śmierci mój brat wysłał mi wiadomość tekstową z pytaniem, które sama sobie bez przerwy zadawałam: „Dlaczego nie można było jej uratować?”. A dosadniej: „Dlaczego ja jej nie uratowałam?”. Powinnam była odciągnąć ją znad przepaści, choćby krzyczała i wierzgała. Przynajmniej tak sobie wtedy wmawiałam. W rzeczywistości jednak przecież próbowałam. Desperacko walczyłam o to, by ją przekonać, że warto żyć, ale odeszła, zanim udało mi się znaleźć odpowiednie słowa. Toteż teraz, pisząc tę książkę, staram się je odszukać. Nie tylko dla niej, lecz także dla ciebie.
Zmagania mojej matki nie były wyjątkowe. Wielu z nas toczy walkę z własnym umysłem, a to, co podobno ma nam ułatwić życie, dodatkowo nas wycieńcza. Często opisuje się mózg jako maszynę, którą można dostroić niczym silnik lub system operacyjny. Tymczasem mózg to żyjąca istota, która ma własny charakter. Nie chodzi o to, by go sobie podporządkować, tylko lepiej zrozumieć, a może wręcz polubić z wzajemnością. Lub zaprzyjaźnić się z nim – jeśli mamy być konsekwentni.
Mózg to zadziorna istota, która bezustannie próbuje sama się naprawiać. To ciągłe pasmo adaptacji, rekonfiguracji, wyszukiwania nowych ścieżek. Ma niezwykłe możliwości regeneracji, sam jednak nie jest w stanie zrobić wszystkiego; musimy się z nim spotkać gdzieś pośrodku. Zależy mi, by na kolejnych stronach zapewnić ci właśnie to: lepsze zrozumienie, jak to zrobić. Nie wybieramy mózgu, który zamieszkujemy, ale możemy spróbować poczuć się w nim trochę bardziej jak w domu.
Zatem niezależnie od czasoprzestrzeni, z której przybyłeś/przybyłaś, cieszę się, że tu dotarłeś/dotarłaś. To zaszczyt dzielić z tobą ten moment. Zapraszam – zdejmij buty i rozsiądź się wygodnie. Porozmawiajmy. Ale najpierw oddam klawiaturę Gnocchi, by zakończył ten wstęp z właściwą sobie gracją i zwięzłością: gabdhsjshdgdbdjdigkfnan.1. POZNAJ SIEBIE. ODZYSKIWANIE TOŻSAMOŚCI W CZASACH OPTYMALIZACJI
Dla mnie, jako osoby dorastającej w latach dziewięćdziesiątych, pytanie: „Ale ty myślisz, że kim jesteś?”, mogło być powodem wzrostu albo upadku – w zależności od tego, kto je wypowiedział (lub wyśpiewał).
W ustach surowego nauczyciela albo rodzica miało moc zredukowania mnie do rozmiarów mrówki. Dosłowne przesłanie, choć wówczas pozostawało dla mni nieczytelne, brzmiało, że tylko dorośli mogą być kimś – musiałam zasłużyć na prawo do określenia swojej tożsamości. Szczególną dezorientację czułam, gdy to pytanie, wyraźnie retoryczne, zadawał mój ojciec. Następnie surowo na mnie patrzył w milczeniu, jakby oczekiwał na doniosłą odpowiedź. A ja po prostu stałam z otwartą buzią i myślałam: „Nie mam pojęcia, kim jestem”.
Jednak gdy Spice Girls śpiewały refren swojego hitu Who Do You Think You Are? , chodziło o coś zupełnie innego. One przemieniły egzystencjalne wyzwanie w zaproszenie, a wręcz wezwanie do zerwania z ograniczeniami i wyruszenia w świat z pewnością siebie zadziornej gwiazdy pop. Girl power, cekiny i buty na koturnach – to wszystko, czego ośmiolatka potrzebuje, by poczuć się niezwyciężoną, prawda?
Dwie interpretacje tego samego zdania – surowa wersja rodzicielska oraz wzmacniający popowy hymn – doskonale ilustrują dualizm tożsamości. W jednej chwili kroczymy dumni jak paw, emanując pewnością siebie i poczuciem przeznaczenia, a moment później skrywamy się w kącie i podważamy wszystko, co nam się wydawało, że o sobie wiemy.
Łatwo zbagatelizować wyzwania tożsamości, uznając je za trywialne kwestie zrodzone z próżności i narcyzmu. Niemniej przekonania o nas samych stanowią fundament naszego mentalnego krajobrazu. Wszelkie doświadczenia są filtrowane przez soczewkę tożsamości, więc jeśli perspektywa zostanie zaburzona, to wpłynie na wszystko inne. Niepokój, depresja oraz inne, bardziej podstępne zjawiska mogą być zakorzenione na żyznym gruncie słabego wyobrażenia o sobie samym². Zraniona tożsamość nie jest błahostką; może stanowić poważną przeszkodę na drodze do zdrowia psychicznego.
Żyjemy w czasach, kiedy każdy aspekt naszego jestestwa jest mierzalny, a standardy obierane za cel są wypychane na coraz wyższe poziomy. Nie możemy narzekać na niedobór ludzi i produktów za pieniądze oferujących nam tajny przepis na pewność siebie. Nigdy wcześniej w kwestii walki o zdrowe poczucie siebie tak dużo nie leżało na szali. Już nie chodzi o bycie dobrym czy nawet lepszym: teraz przez cały czas należy być absolutnie najlepszym pod każdym względem. Samodoskonalenie przemieniło się z dążenia do osobistego rozwoju w niemal maniakalną pogoń za produktywnością i perfekcją.
Jednak w tych czasach optymalizacji tli się cicha rebelia: ruch, który szepcze o odwadze ziga-zig-ach i wzywa do powrotu do korzeni. Być może nastała pora, by zrzucić kajdany społecznych oczekiwań i odkryć na nowo rdzeń ludzkiej tożsamości.
A co, jeśli odpowiedź na zagadkę pewności siebie kryje się w narządzie, który pcha nas do poszukiwań własnej tożsamości?
Kryzys tożsamości
Niezręczny proces odkrywania, kim jesteśmy, rozpoczynamy w wieku nastoletnim, kiedy wypróbowujemy różne persony, zanim znajdziemy tę, która najlepiej do nas pasuje³. Jednego dnia jesteś punkrockowcem, drugiego uduchowionym poetą, a każdej zmianie towarzyszy wstydliwa modyfikacja fryzury. Wraz z wiekiem granice osobowości oraz wyznawane wartości sztywnieją, przez co nasza tożsamość staje się mniej elastyczna. Droga ku odkrywaniu siebie tak naprawdę jednak nie kończy się nigdy.
Zwykle zakładamy, że dorosłość przyniesie nam jakieś rozwiązanie, niczym zakończenie gry o tożsamość, która pozwoli odkryć „prawdziwe” ja. Tymczasem wciąż pojawiają się nowe powody, dla których podważamy i redefiniujemy siebie. Zwykle mają w tym swój udział przełomowe wydarzenia, takie jak zmiana kariery, rozstania czy sporadyczne załamania nerwowe przed łazienkowym lustrem. Powoduje to wiele zamieszania i dezorientacji, co zapewne wpływa na to, że neuronauka stosowana i psychologia cieszą się takim zainteresowaniem. Jeśli nauka jest po twojej stronie, może to ułatwić podejmowanie decyzji na własną rękę.
Nauka zwykle opiera się na średnich i przybliżeniach, co ma pozwolić na odnalezienie ogólnych wzorców charakterystycznych dla danej populacji. Podejście to ma pewien sens, bo ludzie są do siebie zaskakująco podobni. Wszyscy podlegamy tym samym procesom fizjologicznym, takim jak regulacja temperatury, poczucie głodu czy senność. Mózgi zwykle mają taką samą budowę – kresomózgowie, móżdżek, komórki mózgowe, system limbiczny – a każdy obszar karnie spełnia swoją funkcję. Wszystkim nam zagrażają te same śmiertelne niebezpieczeństwa, które całkiem dobrze sprawdzają się jako nagłówki clickbaitowych, nierzetelnych artykułów: „Dziesięć trucizn, których nie powinieneś spożywać, jeśli chcesz długo żyć”. Już słyszę toksykologów, którzy uśmiechają się pod nosem i szepczą: „Ale o jakiej dawce mówimy?”.
To wyraźne podobieństwo między nami wszystkimi wynika z bliskości genetycznej: współdzielmy ze sobą 99,9% DNA. Aczkolwiek nawet bliźnięta jednojajowe, niemal nierozróżnialne pod kątem genetyki, zachowują unikatowość. DNA stanowi fundament, ale doświadczenia, otoczenie i interakcje wpływają na nasz wzrost i rozwój – zarówno fizyczny, jak i mentalny.
Weźmy na przykład linie papilarne, niepodważalną oznakę indywidualności. Generalnie ten układ spirali, kółek i łuków jest definiowany przez czynniki genetyczne, lecz jego szczegóły opowiadają o tym, czego doświadczyliśmy w łonie matki⁴. Każdy fikołek, kopnięcie i wierzgnięcie wykonane w macicy, każda nocna przekąska dostarczona przez łożysko ukształtowały niepowtarzalną konstelację naszych linii papilarnych. W sumie masz na rękach mapę swoich przygód sprzed narodzin.
Mózg działa w podobny sposób, niestrudzenie zmieniając się i nadpisując w reakcji na to, czego doświadczamy. Jedyna różnica jest taka, że ta przemiana trwa aż do śmierci. Poczucie bezpieczeństwa w dzieciństwie, seriale obejrzane ciągiem przez weekend, burrito na lotnisku, które obróciło siedmiogodzinny lot w żołądkowy armagedon – wszystkie te przeżycia cię zmieniły. Każde, nieważne jak pozornie małe, doświadczenie wpada do kotła jestestwa, tworząc niepowtarzalny przepis na ciebie. O ile geny można odtworzyć, o tyle nie da się tego zrobić z doświadczeniami. Z tego powodu nauka często może dać tylko częściową odpowiedź; rzadko kiedy zapewnia zgrabne, wyczerpujące rozwiązanie, którego łakniemy. Niemniej szukanie ugruntowanych na dowodach wskazówek do rozwoju jest świetnym punktem wyjścia, o ile będzie się miało na uwadze ich ograniczenia.
Książki mają szczególną moc: potrafią wytworzyć osobiste połączenie między czytelnikiem a autorem. Mam nadzieję, że gdy wertujesz te strony, czujesz, jakby zostały napisane dla ciebie. Pozwól jednak, że rozgonię tę ułudę: nie zostały. Nie mogłam wiedzieć, jakie są twoje konkretne potrzeby i uwarunkowania. Nauka, naukowcy czy spostrzeżenia oparte na badaniach mogą wskazać ci odpowiedni kierunek, ale z racji twojego niepowtarzalnego doświadczenia istnieją pewne martwe punkty, które tylko ty możesz dostrzec.
Wykorzystanie neuronauki do rozwoju osobistego wymaga eksperymentowania oraz dobierania lub odrzucania sugestii, które okażą się niepasujące do twoich potrzeb. Ta metoda prób i błędów jest nie tylko akceptowana, ale wręcz zalecana⁵. Pomyśl o tym jak o badaniu, w którym jesteś zarazem naukowcem, jak i szczurem laboratoryjnym. Rejestruj doświadczenia i zwracaj uwagę na to, co się sprawdza, a co nie. Dzięki powtarzalności procesu możesz dopracować swoje podejście na podstawie informacji zwrotnych ze świata realnego, co z kolei pozwoli na zasypanie dziury pomiędzy ogólnymi regułami naukowymi a osobistymi preferencjami.
To rozróżnienie jest kluczowe: nawet poparte wieloma badaniami spostrzeżenia mogą okazać się nieuniwersalne. Przykładowo, dość dobrze udokumentowano wpływ leków na obniżenie poziomu stresu⁶. Tymczasem w pewnych rzadkich przypadkach te same środki mogą wywołać atak paniki, zniżkę nastroju oraz cierpienie⁷. Coś, co innym służy, dla ciebie może okazać się nieodpowiednie, a fakt ten jedynie podkreśla niepewność powiązaną z korzystaniem z uogólnionych porad.
Ta niejednoznaczność stanowiąca nieodłączny aspekt nauki pozostawia sporo miejsca dla szarlatanów i naciągaczy, którzy pojawiają się z krzykliwymi, ale bezpodstawnymi ofertami: „Pożegnaj na zawsze złe myśli dzięki temu jednemu dziwnemu zabiegowi!”, „Wzmocnij wydzielanie serotoniny z pomocą tego cudownego suplementu!”, „Odblokuj szczytową produktywność dzięki przełomowej sztuczce neurologicznej, o której nie powiedzą ci lekarze!”. Innymi słowy: w łatwy, gwarantowany sposób stań się osobą, którą od zawsze pragniesz być. Często te szemrane rozwiązania są sprzedawane – szczególnie w internecie – pod przykrywką dowodów naukowych. Nabranie się na to nie jest oznaką naiwności, a jedynie pokazuje, że masz normalny, właściwie działający mózg, który został stworzony, by nadawać światu sens za pomocą skrótów i skojarzeń.
Gdy stajemy twarzą w twarz z trudem budowania tożsamości, może nas kusić, by złapać się czegokolwiek, co wydaje się łatwo dostępne i zrozumiałe. Od razu skaczemy na główkę i stawiamy wszystko na jedną kartę w nadziei, że uda nam się poradzić sobie z uciążliwymi wyzwaniami egzystencji. Problem w tym, że takie splątanie niezwykle utrudnia zmianę i rozwój. Gdy jakiś styl życia, ideologia lub trend sczepiają się z naszą tożsamością, stajemy się odporni na zmianę, nawet gdy jest ona konieczna. Kurczowo trzymamy się przeterminowanych poglądów i szkodliwych nawyków, bo pozbycie się ich wydaje się równoznaczne z utratą części siebie.
Gdy nasza tożsamość pozostaje tak ciasno spleciona z konkretnymi przekonaniami czy czynnościami, inne perspektywy jawią się nam jako egzystencjalne zagrożenie, a nie okazja do nauki. Nauczyłam się, że pewnych szarlatanerii nie należy podważać online, bo wówczas skupiamy na sobie gniew przedstawicieli miliona historii rzekomego sukcesu, którzy są gotowi bronić obranej drogi do ostatniej kropli krwi. To pokazuje, jak emocjonującym doświadczeniem może być odkrywanie siebie i swojej tożsamości. Odmienne perspektywy czasem zdają się dosłownie atakami personalnymi.
Wszystkim nam się wydaje, że jesteśmy na tyle mądrzy, by rozpoznać podobne zmyłki, ale niestety nie tak nas zbudowano. Nawet najbystrzejsze umysły świata pozostają podatne na fantazje i błędne oceny sytuacji. Jak na ironię, im bardziej wierzymy w słuszność własnych osądów, tym mniejszą mamy możliwość obrony przed niezdarnymi błędami umysłu.
Zwykle porzucamy sceptycyzm, gdy tylko dokonamy wyboru, dlatego też jedną z najskuteczniejszych form obrony przed fałszywymi założeniami jest podążanie metodą prób i błędów. Każdą nową koncepcję poddaj okresowi próbnemu, nawet jeśli z początku wydaje się bardzo atrakcyjna. Piękno tej metody kryje się w tym, że pozwala uzyskać najlepsze, ugruntowane rozeznanie płynące z prawdziwych życiowych doświadczeń, przy jednoczesnym odrzuceniu rozwiązań, które nie odpowiadają twoim osobistym potrzebom.
Nawet w przypadku naukowych pewników, na których można polegać – takich jak na przykład pozytywne skutki regularnego zażywania sportu czy dbania o wystarczającą ilość snu – najlepsze metody ich wdrożenia w życie mogą się różnić w zależności od osoby tak bardzo, jak niepowtarzalne są potrzeby i cechy każdej wspaniałej istoty ludzkiej. Nie istnieje żaden uniwersalny, zoptymalizowany zestaw ćwiczeń ani powszechny przewodnik dobrego wypoczynku w nocy. Taka sama niejednoznaczność dotyczy wszelkich skomplikowanych porad na szczęśliwe, zdrowe życie. Jeśli zapytasz o tę kwestię dowolnego sprawdzonego eksperta, najpewniej otrzymasz odpowiedź: to zależy. Wiem, że nie jest to zbyt satysfakcjonujące. Zanim przewrócisz oczami i wyrzucisz tę książkę do najbliższego kosza, pozwól, że spróbuję przynajmniej dookreślić, od czego to dokładnie zależy. Zrozumienie tych cegiełek ograniczy konieczność zgadywania i zapewni ci solidną, ugruntowaną w nauce podstawę, na której będziesz mógł dalej pracować.
Neuronauka i psychologia bez wątpienia mogą wyposażyć nas w mapę prowadzącą do zdrowia i szczęścia. Będzie ona jednak bardziej przypominała uroczą, zaszyfrowaną piracką mapę skarbów niż dopracowany inżynieryjnie system GPS. Cel jest oznaczony jako X, ale jak do niego dotrzeć? Cóż, właśnie tu zaczyna się nasza przygoda.------------------------------------------------------------------------
¹ Podwójne formy czasowników są decyzją redakcji.
² B.M. Williams, Negative beliefs about the self prospectively predict eating disorder severity among undergraduate women, „Eating Behaviors” 2020, nr 37. H.R Cowan i in., Core beliefs in healthy youth and youth at ultra high-risk for psychosis: Dimensionality and links to depression, anxiety, and attenuated psychotic symptoms, „Development and Psychopathology” 2019, nr 31, s. 379–392. J. Evans et. al., Negative self-schemas and the onset of depression in women: longitudinal study, „British Journal of Psychiatry” 2005, nr 186, s. 302–307.
³ D. P. McAdams, K.S. Cox, Self and identity across the life span, „The Handbook of Life-Span Development” 2010.
⁴ J.D. Glover i in., The developmental basis of fingerprint pattern formation and variation, „Cell” 2023, nr 186, s. 940–956.
⁵ S.A. Munson i in., The importance of starting with goals in N-of-1 studies, „Frontiers in Digital Health” 2020, nr 2.
⁶ M. Goyal i in., Meditation programs for psychological stress and well-being: a systematic review and meta-analysis, „JAMA Internal Medicine” 2014, nr 174, s. 357–368.
⁷ S. Joshi i in., Meditation-induced psychosis: Trigger and recurrence, „Case Reports in Psychiatry” 2021.