- nowość
- W empik go
Zasłyszane pośród traw - ebook
Wydawnictwo:
Data wydania:
1 października 2024
Format ebooka:
EPUB
Format
EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie.
Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu
PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie
jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz
w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu.
Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu.
Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
Format
MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników
e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i
tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji
znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu.
Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu.
Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji
multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka
i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej
Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego
tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na
karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją
multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną
aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego,
który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire
dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu
w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale
Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy
wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede
wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach
PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu
w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale
Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną
aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego,
który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla
EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu
w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale
Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
Pobierz fragment w jednym z dostępnych formatów
Zasłyszane pośród traw - ebook
Książka jest zbiorem wierszy, o różnorodnej tematyce. Pisana z dozą humoru i dystansu do człowieka i jego rzeczywistości, wprowadza czytelnika w stan zaciekawienia i refleksji, będąc jednocześnie źródłem odprężenia i relaksu.
Kategoria: | Poezja |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-8245-873-2 |
Rozmiar pliku: | 2,4 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Nie znajduję słów
Bo nie są pojemne
Aby mogły zmieścić
Wszystkie odcienie
Przeżyć
I koloryt życia
Jedno może być pewne
Jeśli świat uprościć
Nagle wszystko sprowadza się
do jednego uczucia
Jedno może być pewne
Nienawiść to lub miłość
Reszta się rozpłynie
Wobec tej potęgi
Po co roztrząsać
Aspektów miliony
Wystarczy przecież kochać
Uczucie miłości
posyłać Światu
Daleko i blisko
Myślisz że drwię…
Może tak
Może nie
A miłość
lekarstwem
na wszystkoZabrałeś do nieba
z ptakami
całą Ziemię
i westchnień potoki
zabrałeś co miałeś
całą przyszłość
perspektywę obłoki
i czas
a na Ziemi porzuconej
tylko sama ja
mierzę siły na zamiary
codziennego dnia
a na Ziemi porzuconej
tylko nasze sny
przechadzają się parami
tak jak kiedyś my
zbieram wspomnień okruchy
pogubione jak pióra Aniołów
po lecie
dekoruję nimi ściany
ustawiam w bukiety
jak zaklęcie
na przyszłość
perspektywę obłoki
i czas
a na Ziemi porzuconej
tylko sama ja…
cicho wszędzie
nikt nie dzwoni
cisza w kości gra
a na Ziemi porzuconej
tylko nasze sny
zobacz piją kawę
tak jak kiedyś my
i po co nam było
nie patrzeć sobie w oczy
i po co tak blisko
nie siedzieć przy sobie
i po co nam było
wymyślać to wszystko
jak zaklęcie
na przyszłość
perspektywę obłoki
i czas
nie ma tego
co by było
i jest to co jest
ja na Ziemi
sobie żyję
ty też
GdzieśMyśli mnie wiodą
Na bezdroża
Gdzie wertepów odległych krainy
i tylko Licho śpi
W dzikich pól przestrzeń senną
Dal pachnie trawą
Myśl brzęczy muchą
Niebo nie mówi nic
Patrzy wyrozumiale
Z rezerwą
Powiedz
Że to już
Powiedz
Że jeszcze nie
Nie używaj słowa
„Może”
Ono nic nie znaczy
Powiedz
Że to już
Powiedz
Że tak
Czas realizacji słów i myśli
A „może”
Nic nie znaczy
Nie tłumacz się brakiem odwagi
I bzdur tysiącem
Też nie
Zawsze zaświeci słońce
Wahasz się…
Więc jeszcze raz koło zatoczysz
I jeszcze raz przez wertepy
Iść będziesz
Nogi krzywić
Buty zniszczysz
A serce bić będzie od rzeczy
Nie próbuj myśleć zbyt dużo
Myśli to sieć pająka
Nie na logikę i rozum po prostu
za sercem swoim podążaj
Powiedz
Że to już
Powiedz
Że jeszcze nie
Nie używaj słowa
„Może”
Ono nic nie znaczy
Powiedz
Że to już
Powiedz
Że tak
Czas realizacji słów i myśli
A „może”
Nic nie znaczyCisza zabiera mnie na pola
Każe głaskać kwiaty
I suche trawy kołysać
Wiatr
Sadza mnie na kamieniu
Czekam
Wszystko zamiera
Nie ma szelestu
Liści
Osika nie drży
Dąb nie wzdycha
Szumem gałęzi
Ptak udręczony upałem
Nie śpiewa
Cisza zastyga na chwilę
Nie ma nic
Tylko napięcie
Oczekiwanie
Tęsknota do czegoś
Co przed burzą
Chmurno
Widzisz
Powietrze
Ono wie lepiej
Wiecznie
Nie będzie tak
Cicho
Głucho
Strasznie
Więc ucisz jęki
Traw i liści
Motyle schowaj
W połach sukienki
Kapelusz połóż na mrowisko
Co jeszcze mogę zrobić
wszystko
Wiatr utulony
szczerą rozmową
zasnął pomiędzy
Być a Nie
Burza już idzie
Bokiem bokiem
A trawy sucho
Wzdychają chórem
Że pić się chce
Oj pić się chce
Świat to dylemat
Na dylemacie
Tego chcesz
Tamtego nie
I czego nie chcesz
Pragniesz skrycie
Świat to dylemat
SAMO ŻYCIEKiedy biorę powietrze pod skrzydła
Wzbijam nieba tumany
Do lotu
I co z tego że przyziemność
Mi zbrzydła
I że tylko chcę lecieć
W obłoki
Przecież trzeba zarobić
Na skrzydła
Siódme poty wylać
Siódme poty
Wtedy
Poczuć można wyraźnie
Co to radość
I smutek niewoli
Fruwam
Pełen zachwytów dla świata
Sfrunąć na dół
To boli
Oj jak boli…
Sfrunąć na dół
Mieć skrzydła
nie latać
Stać…
To najbardziej
Skrzydła boli
Oj tak boli
Jakby to był
Koniec świata
Jakby był
Koniec świataNa nieba błękicie
Mam Ciebie Anioła
Co czuwa
Gdy gaśnie
Ostatnia Modlitwa
Gdy żagiel ustawiam
Porzucam obawy
Steruję
W głąb siebie
W głąb jutra
Wiatr wieje
Nieważne czy w oczy
Nieważne jak mocno dmie
Mój Anioł skrzydłem otoczy
Ciebie i mnie
Ciebie i mnie
Wśród chmur białych
Wszystko dziś skryte
Osłania mnie od burz i łez
Azymut na niebo
Ustawiam i płynę
Nie patrzę czy świeci
Czy śnieży
Czy deszcz
Na nieba błękicie
Mam Ciebie Anioła
Co czuwa
Gdy gaśnie
Ostatnia Modlitwa
Gdy żagiel ustawiam
Porzucam obawy
Steruję
W głąb siebie
W głąb jutra
Wiatr wieje
Nieważne czy w oczy
Nieważne jak mocno dmie
Mój Anioł skrzydłem otoczy
Ciebie i mnie
Ciebie i mnieTak bardzo tęsknię
Za nocą i Tobą
Jesteś daleko
A mieszkasz tuż obok
I gdzie cię szukam
Nigdzie cię nie ma
Nie ma Cię w słońcu
W cieniu cię nie ma
Nie ma wśród spojrzeń
Oblanych chłodem
Nie ma
Szukałem
Wybacz
Odchodzę
Wszędzie szukałem
I Nie ma Cię
— Jestem
Kochanie
Na serca dnie
Tam gdzie schowałeś
O mnie sny
I zapomniałeś
Że ja
to my
Tak bardzo tęsknię
Za nocą i Tobą
Jesteś daleko
A mieszkasz tuż obokZwykłe miasto
Niby nic
Nie ma tu
Niby nuda
Niby pusto
Dla wielu takie nic
Jakich mnóstwo
Jakich pełno wokół
na świecie
A tam jest
Takie To
O którym
Nie wiecie
Takie Tam
Takie To
I Ty
Życia los
Kręci się
Wyciągnął ktoś
I my
I tak toczy się
Nasza bajka
Układanka
I splot zdarzeń
I miasta
Takie To
Świętuje tryumfy
Takie Nic
Trzeba żyć
Dwunasta!Przyjdzie czas na wszystko
Na radość
Miłość
I więcej
Na zapomnienie
Na starość
Na szczęście
Dni
Wyschłe z dobroci
Oszczędzają
Bólu i cierpień
Gdy na wszystko za późno
I boli
Pamięć ciało
Pęka serce
Czas leczy
I przychodzi jak doktor w fartuchu
Zapomnienie podaje w pigułce
Drżące ręce całuje
I tuli
I z czułością patrzy
Na starość
Na niepamięć
Na życie
Na szczęścieTeatr Kukiełka zaprasza
Rola życiowa
Suflera nie ma
Skąd wezmę
Gesty
Skąd wezmę słowa
Gdzie ten scenariusz
Muzyka światła
Kurtyna w górę
A prób brak
Chociaż jestem
głównym aktorem
Pierwszoplanową
Rolę gram
Rolę mam
I tyle
Czym martwię się
Może wcale
Więc gram jak chcę
Zapraszam cię
Zagraj ze mną
wspaniale
Tytuł Poezja
Tytuł Proza
Pan On i Pani Ona
Panowie Owi
I Owe Panie
Teatr Kukiełka
Spektakl gra
Owacje słyszę
Na stojąco
Kto brawa bije
I krzyczy głośno
Brawo Aktorka
Brawo Ty
I kto ociera chustką oczy
Mokre od wzruszeń
To Serce drży
Bo najważniejsze
Przedstawienie
Kiedy pojawiasz się
na scenie
Co dalej
Zdecydujesz w trakcie
Kurtyna w górę
Nikt nie pyta
Czy już gotowa
Jestem do życiaPo co tyle pytań i pragnień
Kiedy wystarczy
usiąść na kamieniu
I wszystko zmieścić
W dwóch słowach
Nie rozwlekać
Nie żałować
Nie oczekiwać
Żyć
Tylko tyle
I więcej nic
Nic bardziej
I nic mniej
Nie potykać
Nie wyrzucać
Nie żałować
Że kończy się dzień
I klimat
I finał
I dzień dobry
zaczynać
Każdy
Tylko tyle
I więcej nic
Nic bardziej
I nic mniej
Have a nice day
Tylko tyle
I więcej nic
Nic bardziej
I nic mniejPozbierać wszystko to
Co życie rozsypało
Jak rozerwany
Korali sznur
Szukam zbieram
Lecz ciągle w nim
Za mało
Za Mało ciebie
I Mnie
Zupełnie
Też jest Mało
Więc ciebie szukam
Mnie zbieram
I nawet się zbytnio
Nie dziwię
Życiu o nazwie Teatr
Na jego scenie
Siedzę…
Jak dziecko na chodniku
Pochylam nisko się
I szukam
Gdzie jesteś
Koraliku
Z sznura korali urwany
Podnoszę Zbieram
Nawlekam
Efekt niespodziewany
Bo niby korale moje
Paciorki z mojej kolekcji
A sznur korali inny
Był żółty
A jest niebieski…Na światło otwieram domu drzwi
Oknom daję pierwszeństwo
Niech lśnią
Każda szyba
Niech wyświetla film
Aż po koniec drogi
po skraj
Aż się otrze życie
O niebo
Aż otrze się życie
O raj!
O raj!
O raj
I choćby noc modliła się
I choćby mdlał blady świt
To kiedy będzie mi lepiej
Niż w dzień
Nie mów nic
Schowaj skrzydła
I idź
I idź
I idź
Ty
Moje życie
Bez trosk i wad
Taki świat
Wymyśliłam sobie
Taki światZanim blade słońce wstanie
I mgieł chustką otrze twarz
Idę na spotkanie Ciebie
Brodząc w łąkach pełnych traw
Srebrnych kropli
Zbieram worki
Złotych myśli
wzbijam tłum
Smutek gaśnie
Na zapowiedź
Kolorowych
rannych zórz
I tylko Ciebie spotykać chcę
Na wszystkich drogach świata
Czekam
rozganiam sen
Ty bierzesz mnie za rękę
Idziemy razem w nowy dzień
I nie chcę już nic więcej
fot. J. GardziejLubię
gdy wypełnia mnie blask
słonecznych promieni
Myślę
Życie ma smak
Nieba na Ziemi
Tęsknię
Gdy Cię nie ma
I gdy jesteś
Tęsknię
Tak dużo
A tak mało
Wszystkiego
Chce więcej
Serce
I gdy ciszy dotykam
W ogonie wieczności
Wszyscy mówią
że śpię
Dlaczego połowę
Życia oddaję
na sen
Bez świadomości
Czujności
Bez
Uśmiechu
Miłości
I łez
A ja
Lubię
Gdy wypełnia mnie blask
słonecznych promieni
Myślę
Życie ma smak
Nieba na Ziemi
Tęsknię
Gdy Cię nie ma
I gdy jesteś
Tęsknię
Tak dużo
A tak mało
Wszystkiego
Chce więcej
Serce
A ja
Bez świadomości
Czujności
Bez
Uśmiechu
Miłości
I łez
Żyję teżCzekam niepotrzebnie
Na zdarzenie
Na Ciebie
Cała przestrzeń
Już Tobą oddycha
I karmi się snem o nas
Czas to właśnie
Najlepszy
I opcja najlepsza
Zobaczyć wszystko
Zanim się stanie
Właśnie szykuję
Dla Ciebie śniadanie
I właśnie spacer
Po parku we dwoje
Dzwonek
Otwierasz
Właśnie w drzwiach stoję
— Co będzie jutro?
— TO CO WGRAM!
I uwierz proszę
Najlepszy pod słońcem
program dla nas mamJeśli chcesz mnie kochać
Kochaj mnie dzisiaj
Nie jutro
Jutro jest utopią
I mydleniem oczu
Nie odkładaj
Marzeń
Nawet tak na krótko
Kochaj tylko dzisiaj
Nie wiem co to jutro
Nie wiem co to przestrzeń
Rozłąką pisana
Miłość zawsze znajdzie
Coś co może łączyć
I choć umysł dręczy
Tysiącem powodów
Nie odkładaj
Marzeń
Nawet tak na krótko
Kochaj tylko dzisiaj
Nie wiem co to jutroJutro
ma smak
Nadgryzionego słońcem
Liścia
Płonie…
Chęcią bycia
Lśni…
Oczekiwaniem
Aż niebo
Wypowie
I stała się Jasność
I Dzisiaj się stało…
I Jutro odeszło
Zrodzone Dzisiaj
W Przeszłość
Taki oto zauważ
Paradoks mijania
Odchodzenie w przeszłość
W trakcie
Trwania…
Chwilą milczenia
Uczcijmy Jutro
Co go nigdy
Uczcijmy Jutro
Co go nigdy
nie ma
Bo nie są pojemne
Aby mogły zmieścić
Wszystkie odcienie
Przeżyć
I koloryt życia
Jedno może być pewne
Jeśli świat uprościć
Nagle wszystko sprowadza się
do jednego uczucia
Jedno może być pewne
Nienawiść to lub miłość
Reszta się rozpłynie
Wobec tej potęgi
Po co roztrząsać
Aspektów miliony
Wystarczy przecież kochać
Uczucie miłości
posyłać Światu
Daleko i blisko
Myślisz że drwię…
Może tak
Może nie
A miłość
lekarstwem
na wszystkoZabrałeś do nieba
z ptakami
całą Ziemię
i westchnień potoki
zabrałeś co miałeś
całą przyszłość
perspektywę obłoki
i czas
a na Ziemi porzuconej
tylko sama ja
mierzę siły na zamiary
codziennego dnia
a na Ziemi porzuconej
tylko nasze sny
przechadzają się parami
tak jak kiedyś my
zbieram wspomnień okruchy
pogubione jak pióra Aniołów
po lecie
dekoruję nimi ściany
ustawiam w bukiety
jak zaklęcie
na przyszłość
perspektywę obłoki
i czas
a na Ziemi porzuconej
tylko sama ja…
cicho wszędzie
nikt nie dzwoni
cisza w kości gra
a na Ziemi porzuconej
tylko nasze sny
zobacz piją kawę
tak jak kiedyś my
i po co nam było
nie patrzeć sobie w oczy
i po co tak blisko
nie siedzieć przy sobie
i po co nam było
wymyślać to wszystko
jak zaklęcie
na przyszłość
perspektywę obłoki
i czas
nie ma tego
co by było
i jest to co jest
ja na Ziemi
sobie żyję
ty też
GdzieśMyśli mnie wiodą
Na bezdroża
Gdzie wertepów odległych krainy
i tylko Licho śpi
W dzikich pól przestrzeń senną
Dal pachnie trawą
Myśl brzęczy muchą
Niebo nie mówi nic
Patrzy wyrozumiale
Z rezerwą
Powiedz
Że to już
Powiedz
Że jeszcze nie
Nie używaj słowa
„Może”
Ono nic nie znaczy
Powiedz
Że to już
Powiedz
Że tak
Czas realizacji słów i myśli
A „może”
Nic nie znaczy
Nie tłumacz się brakiem odwagi
I bzdur tysiącem
Też nie
Zawsze zaświeci słońce
Wahasz się…
Więc jeszcze raz koło zatoczysz
I jeszcze raz przez wertepy
Iść będziesz
Nogi krzywić
Buty zniszczysz
A serce bić będzie od rzeczy
Nie próbuj myśleć zbyt dużo
Myśli to sieć pająka
Nie na logikę i rozum po prostu
za sercem swoim podążaj
Powiedz
Że to już
Powiedz
Że jeszcze nie
Nie używaj słowa
„Może”
Ono nic nie znaczy
Powiedz
Że to już
Powiedz
Że tak
Czas realizacji słów i myśli
A „może”
Nic nie znaczyCisza zabiera mnie na pola
Każe głaskać kwiaty
I suche trawy kołysać
Wiatr
Sadza mnie na kamieniu
Czekam
Wszystko zamiera
Nie ma szelestu
Liści
Osika nie drży
Dąb nie wzdycha
Szumem gałęzi
Ptak udręczony upałem
Nie śpiewa
Cisza zastyga na chwilę
Nie ma nic
Tylko napięcie
Oczekiwanie
Tęsknota do czegoś
Co przed burzą
Chmurno
Widzisz
Powietrze
Ono wie lepiej
Wiecznie
Nie będzie tak
Cicho
Głucho
Strasznie
Więc ucisz jęki
Traw i liści
Motyle schowaj
W połach sukienki
Kapelusz połóż na mrowisko
Co jeszcze mogę zrobić
wszystko
Wiatr utulony
szczerą rozmową
zasnął pomiędzy
Być a Nie
Burza już idzie
Bokiem bokiem
A trawy sucho
Wzdychają chórem
Że pić się chce
Oj pić się chce
Świat to dylemat
Na dylemacie
Tego chcesz
Tamtego nie
I czego nie chcesz
Pragniesz skrycie
Świat to dylemat
SAMO ŻYCIEKiedy biorę powietrze pod skrzydła
Wzbijam nieba tumany
Do lotu
I co z tego że przyziemność
Mi zbrzydła
I że tylko chcę lecieć
W obłoki
Przecież trzeba zarobić
Na skrzydła
Siódme poty wylać
Siódme poty
Wtedy
Poczuć można wyraźnie
Co to radość
I smutek niewoli
Fruwam
Pełen zachwytów dla świata
Sfrunąć na dół
To boli
Oj jak boli…
Sfrunąć na dół
Mieć skrzydła
nie latać
Stać…
To najbardziej
Skrzydła boli
Oj tak boli
Jakby to był
Koniec świata
Jakby był
Koniec świataNa nieba błękicie
Mam Ciebie Anioła
Co czuwa
Gdy gaśnie
Ostatnia Modlitwa
Gdy żagiel ustawiam
Porzucam obawy
Steruję
W głąb siebie
W głąb jutra
Wiatr wieje
Nieważne czy w oczy
Nieważne jak mocno dmie
Mój Anioł skrzydłem otoczy
Ciebie i mnie
Ciebie i mnie
Wśród chmur białych
Wszystko dziś skryte
Osłania mnie od burz i łez
Azymut na niebo
Ustawiam i płynę
Nie patrzę czy świeci
Czy śnieży
Czy deszcz
Na nieba błękicie
Mam Ciebie Anioła
Co czuwa
Gdy gaśnie
Ostatnia Modlitwa
Gdy żagiel ustawiam
Porzucam obawy
Steruję
W głąb siebie
W głąb jutra
Wiatr wieje
Nieważne czy w oczy
Nieważne jak mocno dmie
Mój Anioł skrzydłem otoczy
Ciebie i mnie
Ciebie i mnieTak bardzo tęsknię
Za nocą i Tobą
Jesteś daleko
A mieszkasz tuż obok
I gdzie cię szukam
Nigdzie cię nie ma
Nie ma Cię w słońcu
W cieniu cię nie ma
Nie ma wśród spojrzeń
Oblanych chłodem
Nie ma
Szukałem
Wybacz
Odchodzę
Wszędzie szukałem
I Nie ma Cię
— Jestem
Kochanie
Na serca dnie
Tam gdzie schowałeś
O mnie sny
I zapomniałeś
Że ja
to my
Tak bardzo tęsknię
Za nocą i Tobą
Jesteś daleko
A mieszkasz tuż obokZwykłe miasto
Niby nic
Nie ma tu
Niby nuda
Niby pusto
Dla wielu takie nic
Jakich mnóstwo
Jakich pełno wokół
na świecie
A tam jest
Takie To
O którym
Nie wiecie
Takie Tam
Takie To
I Ty
Życia los
Kręci się
Wyciągnął ktoś
I my
I tak toczy się
Nasza bajka
Układanka
I splot zdarzeń
I miasta
Takie To
Świętuje tryumfy
Takie Nic
Trzeba żyć
Dwunasta!Przyjdzie czas na wszystko
Na radość
Miłość
I więcej
Na zapomnienie
Na starość
Na szczęście
Dni
Wyschłe z dobroci
Oszczędzają
Bólu i cierpień
Gdy na wszystko za późno
I boli
Pamięć ciało
Pęka serce
Czas leczy
I przychodzi jak doktor w fartuchu
Zapomnienie podaje w pigułce
Drżące ręce całuje
I tuli
I z czułością patrzy
Na starość
Na niepamięć
Na życie
Na szczęścieTeatr Kukiełka zaprasza
Rola życiowa
Suflera nie ma
Skąd wezmę
Gesty
Skąd wezmę słowa
Gdzie ten scenariusz
Muzyka światła
Kurtyna w górę
A prób brak
Chociaż jestem
głównym aktorem
Pierwszoplanową
Rolę gram
Rolę mam
I tyle
Czym martwię się
Może wcale
Więc gram jak chcę
Zapraszam cię
Zagraj ze mną
wspaniale
Tytuł Poezja
Tytuł Proza
Pan On i Pani Ona
Panowie Owi
I Owe Panie
Teatr Kukiełka
Spektakl gra
Owacje słyszę
Na stojąco
Kto brawa bije
I krzyczy głośno
Brawo Aktorka
Brawo Ty
I kto ociera chustką oczy
Mokre od wzruszeń
To Serce drży
Bo najważniejsze
Przedstawienie
Kiedy pojawiasz się
na scenie
Co dalej
Zdecydujesz w trakcie
Kurtyna w górę
Nikt nie pyta
Czy już gotowa
Jestem do życiaPo co tyle pytań i pragnień
Kiedy wystarczy
usiąść na kamieniu
I wszystko zmieścić
W dwóch słowach
Nie rozwlekać
Nie żałować
Nie oczekiwać
Żyć
Tylko tyle
I więcej nic
Nic bardziej
I nic mniej
Nie potykać
Nie wyrzucać
Nie żałować
Że kończy się dzień
I klimat
I finał
I dzień dobry
zaczynać
Każdy
Tylko tyle
I więcej nic
Nic bardziej
I nic mniej
Have a nice day
Tylko tyle
I więcej nic
Nic bardziej
I nic mniejPozbierać wszystko to
Co życie rozsypało
Jak rozerwany
Korali sznur
Szukam zbieram
Lecz ciągle w nim
Za mało
Za Mało ciebie
I Mnie
Zupełnie
Też jest Mało
Więc ciebie szukam
Mnie zbieram
I nawet się zbytnio
Nie dziwię
Życiu o nazwie Teatr
Na jego scenie
Siedzę…
Jak dziecko na chodniku
Pochylam nisko się
I szukam
Gdzie jesteś
Koraliku
Z sznura korali urwany
Podnoszę Zbieram
Nawlekam
Efekt niespodziewany
Bo niby korale moje
Paciorki z mojej kolekcji
A sznur korali inny
Był żółty
A jest niebieski…Na światło otwieram domu drzwi
Oknom daję pierwszeństwo
Niech lśnią
Każda szyba
Niech wyświetla film
Aż po koniec drogi
po skraj
Aż się otrze życie
O niebo
Aż otrze się życie
O raj!
O raj!
O raj
I choćby noc modliła się
I choćby mdlał blady świt
To kiedy będzie mi lepiej
Niż w dzień
Nie mów nic
Schowaj skrzydła
I idź
I idź
I idź
Ty
Moje życie
Bez trosk i wad
Taki świat
Wymyśliłam sobie
Taki światZanim blade słońce wstanie
I mgieł chustką otrze twarz
Idę na spotkanie Ciebie
Brodząc w łąkach pełnych traw
Srebrnych kropli
Zbieram worki
Złotych myśli
wzbijam tłum
Smutek gaśnie
Na zapowiedź
Kolorowych
rannych zórz
I tylko Ciebie spotykać chcę
Na wszystkich drogach świata
Czekam
rozganiam sen
Ty bierzesz mnie za rękę
Idziemy razem w nowy dzień
I nie chcę już nic więcej
fot. J. GardziejLubię
gdy wypełnia mnie blask
słonecznych promieni
Myślę
Życie ma smak
Nieba na Ziemi
Tęsknię
Gdy Cię nie ma
I gdy jesteś
Tęsknię
Tak dużo
A tak mało
Wszystkiego
Chce więcej
Serce
I gdy ciszy dotykam
W ogonie wieczności
Wszyscy mówią
że śpię
Dlaczego połowę
Życia oddaję
na sen
Bez świadomości
Czujności
Bez
Uśmiechu
Miłości
I łez
A ja
Lubię
Gdy wypełnia mnie blask
słonecznych promieni
Myślę
Życie ma smak
Nieba na Ziemi
Tęsknię
Gdy Cię nie ma
I gdy jesteś
Tęsknię
Tak dużo
A tak mało
Wszystkiego
Chce więcej
Serce
A ja
Bez świadomości
Czujności
Bez
Uśmiechu
Miłości
I łez
Żyję teżCzekam niepotrzebnie
Na zdarzenie
Na Ciebie
Cała przestrzeń
Już Tobą oddycha
I karmi się snem o nas
Czas to właśnie
Najlepszy
I opcja najlepsza
Zobaczyć wszystko
Zanim się stanie
Właśnie szykuję
Dla Ciebie śniadanie
I właśnie spacer
Po parku we dwoje
Dzwonek
Otwierasz
Właśnie w drzwiach stoję
— Co będzie jutro?
— TO CO WGRAM!
I uwierz proszę
Najlepszy pod słońcem
program dla nas mamJeśli chcesz mnie kochać
Kochaj mnie dzisiaj
Nie jutro
Jutro jest utopią
I mydleniem oczu
Nie odkładaj
Marzeń
Nawet tak na krótko
Kochaj tylko dzisiaj
Nie wiem co to jutro
Nie wiem co to przestrzeń
Rozłąką pisana
Miłość zawsze znajdzie
Coś co może łączyć
I choć umysł dręczy
Tysiącem powodów
Nie odkładaj
Marzeń
Nawet tak na krótko
Kochaj tylko dzisiaj
Nie wiem co to jutroJutro
ma smak
Nadgryzionego słońcem
Liścia
Płonie…
Chęcią bycia
Lśni…
Oczekiwaniem
Aż niebo
Wypowie
I stała się Jasność
I Dzisiaj się stało…
I Jutro odeszło
Zrodzone Dzisiaj
W Przeszłość
Taki oto zauważ
Paradoks mijania
Odchodzenie w przeszłość
W trakcie
Trwania…
Chwilą milczenia
Uczcijmy Jutro
Co go nigdy
Uczcijmy Jutro
Co go nigdy
nie ma
więcej..