Zatraceni w miłości. Zatraceni. Tom 3 - ebook
Shelly nienawidzi Sawyera Cargilla. Może i jest wspaniały, ale jest też zarozumiałym facetem, który nie traktuje niczego poważnie, w tym tego, co ich kiedyś połączyło. A mimo to jakaś bardzo głupia część Shelly wciąż coś do niego czuje...
Sawyer próbuje skryć się za żartami i swobodnym stylem bycia. Są jak maska, pod którą jednak zdołała zajrzeć jedna osoba. Wie, że Shelly jest niesamowita – problem w tym, że go nienawidzi.
Czy Shelly i Sawyer ponownie zatracą się w miłości?
| Kategoria: | Romans |
| Zabezpieczenie: |
Watermark
|
| ISBN: | 978-83-272-9329-9 |
| Rozmiar pliku: | 1,5 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Jeżeli istniała chwila lub godzina, która zadecydowała o moim życiu, była to właśnie ta. Miałem wtedy nie więcej niż pięć czy sześć lat i byłem zupełnie nieskalany. Wtedy po raz pierwszy odkryłem miłość.
Wpatrywałem się w lśniący pierścionek w moich dłoniach i starałem się ignorować kłótnię rodziców.
– Myślę, że jest słodki – powiedziała mama.
– Dla ciebie wszystko, co robi, jest słodkie. – Tata chodził po kuchni, szukając swojego kubka do kawy.
– Uważam, że to romantyczne. Ty taki nie jesteś, więc przynajmniej wiemy, po kim to ma.
– Byłbym bardziej romantyczny, gdyby moja żona nie była taka…
– Tato! – krzyknął mój brat.
– Co? – odpowiedział ojciec.
– Taka jaka? – zapytała w tym samym momencie mama. – Może nie byłabym taką suką, gdybyś częściej bywał w domu.
– Niektórzy z nas muszą pracować. – Twarz taty była czerwona ze złości. – Nie wszyscy są w czepku urodzeni.
– Pograsz ze mną w kosza? – spróbował wtrącić mój brat.
– Nie mogę. Idźcie sami.
Mama okrążyła blat, by stanąć twarzą w twarz z naszym ojcem.
– To nie tak, że musisz ciężko pracować, skoro pracujesz dla mojego ojca.
– Nie przypominaj mi o tym. Słyszę o tym wystarczająco często od mojego drogiego, starego teścia. Bardzo się stara, żeby mnie odpowiednio karać. Codziennie muszę udowadniać, że jestem ciebie godzien.
– Ty dupku! – krzyknęła mama.
– Idźcie na zewnątrz – zawołał do nas tata.
Popędziliśmy w stronę drzwi do garażu. Gdy tylko drzwi się za nami zamknęły, upuściłem pierścionek. Mój brat go podniósł.
– Co zamierzasz z tym zrobić?
Wziąłem go od niego.
– Zamierzam poprosić Julie o rękę.
Wpatrywał się we mnie.
– Ożenić się? Z dziewczyną?
Przytaknąłem.
– Obrzydliwe. Pocałujesz ją?
Wzruszyłem ramionami.
– Pewnie jeszcze nie.
Wydawał się zadowolony z mojej odpowiedzi. Rzucił piłkę do kosza. Poszedłem za nim i czekałem, aż Julie wróci do domu. Schowałem pierścionek do kieszeni i graliśmy z bratem.
Po pewnym czasie na podjazd sąsiedniego domu zajechał samochód. Wysiadła z niego Julie w różowej sukience i z kokardą we włosach.
– Co robisz? – zapytała. Stała blisko, bo między naszymi podjazdami była niewielka odległość.
Oddałem piłkę bratu i podszedłem do niej. Wyciągnąłem pierścionek z kieszeni spodenek i jej go podałem. Wzięła go z moich rąk i wpatrywała się w niego.
– Do czego to służy?
Nie odpowiedziałem na jej wcześniejsze pytanie, ale nie wydawało się, żeby miała coś przeciwko.
– Chcę się z tobą ożenić.
Nawet nie mrugnęła.
– Teraz?
Wzruszyłem ramionami.
– Kiedyś.
Niebo się otworzyło, jak to mówiła w takich sytuacjach moja mama. Zaczął padać deszcz.
– Julie, chodź do środka. – Z jej domu rozległ się głos jej mamy.
Zerknęła za siebie, a potem odwróciła się i wbiegła do środka. Nie byłem pewien, co mam z tym zrobić. Nie odpowiedziała mi.
Mój brat albo nie trafił do kosza, albo próbował zwrócić moją uwagę. Piłka zatrzymała się u moich stóp na trawie. Podniosłem ją i rzuciłem w tablicę, odbiła się i potoczyła w dół po pochyłym podjeździe. Deszcz przybierał na sile.
– Pójdę po nią – powiedziałem do brata, kiedy piłka przeturlała się przez ulicę i zatrzymała na krawężniku po drugiej stronie.
Otarłem wodę z czoła. Przeszedłem przez ulicę i złapałem piłkę. Wtedy to zobaczyłem. Nieruchome ciało.
– Sawyer? – zawołał do mnie brat.
Rozległ się grzmot. Odwróciłem się i rzuciłem bratu piłkę. Złapał ją i przez chwilę się na mnie gapił. Nie zauważył tego, co ja.
– Zaraz przyjdę.
Przytaknął i pobiegł w kierunku domu, żeby umknąć przed deszczem.
Ostrożnie wszedłem w przesmyk między dwoma budynkami. Twarzą do góry, nieruchomo, leżał tam kościsty chłopak w moim wieku. Znałem go. Chodziliśmy do tej samej klasy, ale nie byliśmy przyjaciółmi. Inne dzieci nazywały go dziwakiem, bo rzadko się odzywał i tylko gapił się na ludzi, jakbyśmy to my byli wariatami.
– Hej – powiedziałem. – Wszystko w porządku?
Lało jak z cebra. Byłem przemoczony. Chłopak się nie ruszał, ale jego oczy były otwarte i wpatrywały się w niebo.
Stałem nad nim przez chwilę, a potem przykucnąłem i szturchnąłem go palcem. Jego skóra była lodowato zimna, a głowa bezwładnie poleciała w moją stronę. Gwałtownie się odsunąłem.
– Ashton – zawołał ktoś. Prawdopodobnie to była jego matka, ale nie mogłem jej dostrzec.
Gdy zerknąłem na niego ponownie, miał utkwione we mnie spojrzenie. Potem jego ciało zaczęło konwulsyjnie drgać.
Otworzyłem usta, ale rozległ się pisk opon, który zatrzymał czas. Chłopiec o imieniu Ashton znieruchomiał, a ja, gdzieś w głębi głowy, krzyknąłem. Tak jakby mogło to cokolwiek zmienić.1
SAWYER
OBECNIE
Imprezy w domu bractwa zawsze były interesujące. Dzisiejszy wieczór nie powinien być wyjątkiem. Pomimo tego, że było tu gęsto od ciał, ona pojawiała się w zasięgu mojego wzroku zbyt często i to zanim dostatecznie mocno się upiłem. Ukradkiem przemykała pośród tłumu i przyciągała do siebie moją uwagę ciasną, za krótką niebieską sukienką. Nie mogłem się skupić na nikim innym. Jej śliczna twarz, złote włosy – wszystko sprawiało, że kilka osób się za nią obejrzało. Chciałem im przyłożyć. Ilekroć znikała w tłumie albo za rogiem, nie mogłem się uspokoić, dopóki ponownie się nie pokazała.
Niech to szlag. Jeszcze rok i będę mógł przestać się o nią martwić. Czy raczej przestać mieć na jej punkcie obsesję, jak powiedziałby Ash. Mimo że wszystko, co robiłem, miało na celu opiekowanie się innymi ludźmi, skoro wybrała jego, może wreszcie powinienem odpuścić?
Patrzyłem, jak szła w stronę schodów. Dosyć tego. Załatwimy to raz na zawsze. Boże, chroń każdego faceta, z którym by poszła do któregoś z pokoi na górze. Kiedy wchodziła po schodach, prawie dało się zajrzeć jej pod sukienkę. Wkurzało mnie to. Czy próbowała wzbudzić we mnie zazdrość?
Zapukała do drzwi łazienki i odczekała chwilę, a potem nacisnęła klamkę. Zdążyłem wślizgnąć się do środka razem z nią. Zamknąłem za nami drzwi.
– Co? – zawołała, jakby dopiero teraz mnie zauważyła.
Jej oczy w kilka sekund zmieniły wyraz z zaskoczonych w zszokowane, a potem wkurzone. Cholera. Ale była piękna, zwłaszcza gdy się denerwowała. Pewnie dlatego kiedy tylko ją widziałem, robiłem wszystko, by ją do siebie przyciągnąć.
– Wynoś się, Sawyer.
Z wściekłością odgarnęła blond włosy. Jej niebieskie oczy, tak blade, że prawie bezbarwne, zmieniły się w lód, kiedy na mnie spojrzała. Nienawidziłem tego spojrzenia, a patrzyła tak tylko na mnie.
Dlatego odparłem jej zarzuty moimi własnymi spostrzeżeniami:
– Dlaczego? Wabiłaś mnie przez całą noc. No to teraz masz moją uwagę.
Na jej pięknej twarzy pojawił się błysk gniewu. Osiągnąłem, co chciałem. Skrzyżowała ręce na piersi i zmrużyła oczy tak mocno, że stały się niemożliwie małymi szparkami. W odpowiedzi obrzuciłem ją szybkim spojrzeniem od góry do dołu. Była szczuplejsza niż wówczas, gdy się poznaliśmy, a już wtedy była chucherkiem. Zupełnie jakby znikała w oczach. Ale to było coś, o czym porozmawiamy później.
– Chyba masz urojenia. Mam cię umówić na diagnozę do Brie?
Brie była dziewczyną Chance’a, czyli mojego przyjaciela i współlokatora. Studiowała psychologię.
Zrobiłem krok do przodu i naparłem na nią, aż trafiła plecami na drzwi. Musiałem to wyjaśnić, zanim cokolwiek zaczniemy.
– Jeśli ktoś ma urojenia, to ty. Umawianie się z moimi przyjaciółmi, żeby dotrzeć do mnie, nie jest okej.
Rozchyliła usta i nagle zachciałem je czymś wypełnić. Na myśl o tym, że mogłaby przede mną klęknąć i mi obciągnąć, już sztywniałem.
– Zamknij usta, Shelly, bo ci jakaś mucha do nich wpadnie.
Nie zauważyłem jej palca i ostrego paznokcia, aż do momentu, gdy wbił się w moją klatkę piersiową.
– Jesteś dupkiem. Pewnie ci się wydaje, że żadna ci się nie oprze?
Na mojej twarzy automatycznie pojawił się szyderczy uśmiech. Taka była prawda. Do diabła, przez całe życie kobiety mi powtarzały, że jestem przystojniakiem. Głównie słyszałem to od przyjaciółek mojej mamy, które wpadały do naszego domu. Nie były nieśmiałe, szczególnie kiedy już podrosłem.
– A jakaś się oprze? – Zbliżyłem jej palec do swoich ust i go pocałowałem.
Oderwała się ode mnie z grymasem niezadowolenia.
– Jesteś zarozumiałym bękartem i musisz się ogarnąć.
– Kiedy się urodziłem, moi rodzice byli małżeństwem. Więc nie jestem żadnym bękartem. Ale masz piątkę za starania.
Potrząsnęła głową i powiedziała:
– Jesteś bogatym, zadufanym w sobie palantem, który myśli, że może mieć wszystko, co zechce.
– Wow. – Powstrzymałem się, by nie zakląć. – Palantem? Trochę ostro, nie sądzisz? Poza tym, nic o mnie nie wiesz. Wydaje ci się, że wiesz. Ale nie masz pojęcia, jak wygląda moje życie.
Przez sekundę stare rany i wspomnienia próbowały wypłynąć na powierzchnię, ale nie mogłem sobie pozwolić na ponowne przeżywanie przeszłości, kiedy przede mną stała moja przyszłość. Szybko stłumiłem te myśli.
– Może i nie wiem. Jedno jest pewne: nienawidzę cię.
Parsknąłem śmiechem.
– Jeśli to prawda, a oboje wiemy, że tak nie jest, to musisz przestać próbować umawiać się na randki z moimi przyjaciółmi, żeby wzbudzić we mnie zazdrość.
Opadła jej szczęka.
– Ty…
Przerwałem jej i uniosłem palec, by zacząć wyliczać dowody.
– Najpierw był Kelley.
Jej usta się zacisnęły.
– No powiedz, pieprzyłaś się z nim?
Kelley wprowadził się do nas na trzecim roku, stając się tym samym moim czwartym współlokatorem i jednym z najlepszych przyjaciół. Na myśl o tym, że między nimi do czegoś doszło, cokolwiek by to było, miałem ochotę zrobić dziurę w ścianie.
Jej dłoń błyskawicznie się uniosła. Na szczęście dzięki futbolowi miałem na tyle dobry refleks, że powstrzymałem uderzenie.
– Ty idioto! – krzyknęła, stając na palcach, tak jakby myślała, że uda jej się mnie dosięgnąć. Słabe szanse, patrząc na to, jaka była niska w porównaniu ze mną.
– Więc nie zamierzasz zaprzeczyć, że z nim byłaś? – zapytałem spokojnie, chociaż na myśl o tym skręcało mnie w żołądku.
– Za kogo ty mnie masz? Za taką samą dziwkę ja te, które wykorzystujesz? Poza tym, w przeciwieństwie do ciebie, Kelley jest miły.
Zebrało mi się na śmiech. Kelley nie był miły, no chyba że dla swojej dziewczyny, Lenory.
– Nie oszukuj się, kotku. Wtedy nie był miły.
– Był. Był prawdziwym dżentelmenem.
Wybuchnąłem śmiechem.
– Jak wtedy, kiedy ci powiedział, żebyś sobie poszła?
– Puść mnie – powiedziała, próbując wyrwać rękę.
– Puszczę, jeśli obiecasz, że mnie nie uderzysz.
Gdyby jej wzrok mógł zabijać, to już byłbym martwy. Niemal słyszałem hałas, jaki by się rozległ, gdybym stał się dla niej mięsem armatnim. Ale puściłem. Szarpnęła się, choć dalej zagradzałem jej drogę.
– Wypuść mnie stąd, Sawyer.
Była wściekła. Najwyższy czas przejść do rzeczy.
– Wypuszczę, jeśli obiecasz, że przestaniesz pogrywać z Ashem.
Już zaczęła go zarzucać uśmiechami i zaczepkami, ale zamiast poczuć zazdrość, poczułem tylko pogardę. Niektórych granic się nie przekraczało. Ash był jedną z nich.
– Pogrywać. – Teraz to ona się zaśmiała, chociaż nie był to miły śmiech. – Ty to dopiero masz gadane. Jeśli ktoś tu w coś pogrywa, to ty. Wszyscy widzą, że Ashton jest w tobie zakochany. Pozostaje tylko pytanie, czy ty w nim też.
Kiedy czekała na moją reakcję, była przepiękna w sposób, którego słowa nie mogły wyrazić. Więc dałem jej odpowiedź. Wykonałem ruch i zakryłem jej usta swoimi. Pocałunek był jak płynny ogień, zupełnie tak jak ona. Bezczelna i odważna, piękna i seksowna. Tak bardzo jej pragnąłem i dziś odważyłem się ją zdobyć.
Miała kościste biodra. Przejechałem po nich dłonią. Zbyt kościste. Poczułem niepokój, bo coś było nie tak. Nie zawsze taka była. Szczupła tak, ale chuda nie. Moja opiekuńczość dała o sobie znać, kiedy w głowie pojawiło mi się milion pytań.
Ale gdy jej paznokcie przejechały po skórze mojej głowy, przycisnęła się do mnie i pogłębiła pocałunek, zapomniałem o tym, jak artykułuje się słowa.
To mogłoby trwać wiecznie, gdyby nie mocne uderzenie w drzwi.
– Kurwa, Sawyer, wpuść mnie.
Część mnie chciała go zignorować. Inna część nie mogła. Czy to nie on był powodem, dla którego poszedłem za nią do łazienki? Cofnąłem się i pociągnąłem ją za sobą, by móc otworzyć drzwi i zrobić mu miejsce. Jego niezmiennie czujne oczy patrzyły na naszą dwójkę splecioną razem i na jej ramiona nadal owinięte wokół mojej szyi.
– Shelly – powiedział Ash.
Odwróciła się, by stanąć z nim oko w oko. Dostrzegłem w odbiciu w lustrze poczucie winy wypisane na jej twarzy i przeszył mnie gniew. Wszystko w tym momencie wydało mi się aż nazbyt znajome. Czy to nie zdarzyło się już wcześniej?
Pochyliłem się i szepnąłem jej do ucha:
– Idź do niego, jeśli tego chcesz.
Zadrżała w moich ramionach.
– Sawyer, co jest, kurwa? – zapytał Ash.
– Czas na decyzję – powiedziałem do nich obojga. A do niej dodałem: – Kto ma odejść: on czy ja? A może chcesz nas obu, tutaj i teraz?
Ash przesunął się tak, że Shelly stała między nami. Chyba nie zdawał sobie sprawy z tego, że to zrobił. Rozumieliśmy się tak dobrze, że zareagował w sposób, jaki sądził, że chciałem. A jednak jej nie dotknął.
– Nie musisz mu odpowiadać. Nie musisz grać w jego gierki – mówił, jakby zwracał się tylko do niej.
Ja jednak byłem gotów, by skończyć tę farsę.
– To nie jest gierka. Ona myśli, że jesteś we mnie zakochany. Zechcesz jej odpowiedzieć, Ash?
Jego wzrok powoli spotkał się z moim. W tym spojrzeniu było zbyt wiele, by to zrozumieć w ciągu jednej nocy. Przełknął ślinę. Jego jabłko Adama drgnęło, ale nic nie powiedział. Zamiast tego odsunął się, dając jej możliwość ucieczki.
Zrobiła krok, jakby chciała odejść, ale wtedy zawołałem:
– Możesz przestać udawać. Możesz przestać udawać, że to pierwszy raz, kiedy jesteśmy razem.
To wystarczyło. Odwróciła się. Jej oczy płonęły ogniem piekielnym.
– Pamiętasz?
Noc, którą miała na myśli, ta noc, do której ona się nie przyznała, zaczęła się odtwarzać na nowo w mojej głowie.
– Oczywiście, że pamiętam. Mało jest rzeczy związanych z tobą, o których mógłbym zapomnieć.
Ash spojrzał zaskoczony, gdy poruszyła gwałtownie głową tak, że włosy zawirowały wraz z jej ruchem niczym złote, jedwabne nici.
Czas to zakończyć.
– Podejmij decyzję, Shelly. – Podniosłem głos. Mogłem w tej chwili zrobić cokolwiek, co by sprawiło, że jej uwaga wróci do mnie. – Oczywiście zawsze możesz wybrać opcję numer cztery i wyjść przez te drzwi.
Odwróciła się na chwilę, by spojrzeć na Asha, a potem z powrotem na mnie.
– Nie, Sawyer. To ty powinieneś się zdecydować.2
SHELLY
DAWNIEJ
Mama kręciła się po pokoju i pakowała.
– Znowu się przeprowadzamy? – zapytałam. Wydałam z siebie tak długie i pełne cierpienia westchnięcie, że zajęło jej chwilę, by się odwrócić i na mnie spojrzeć. Po chwili potaknęła. – Ale co ze szkołą? – Dopiero się tu urządziłam i znalazłam grupę przyjaciół. To nie było łatwe. Zajęło mi miesiące, zanim poczułam, że mogę zaufać któremuś z nich.
– Twój brat chce wrócić, a ty będziesz mogła odnowić kontakt ze swoimi starymi przyjaciółmi.
Moimi przyjaciółmi, z którymi nie utrzymywałam kontaktu. Kto wie, czy będą tacy jak dawniej? Minęło dużo czasu, wspomnienia o nich zbladły.
– A co z tatą?
Nie przestała się pakować, ale spojrzała mi w oczy.
– Zostaje tutaj – powiedziała i odwróciła wzrok. – Muszę wrócić dla babci, a on musi pracować.
Tata przeniósł nas z Teksasu do Chicago, aby dołączyć do prestiżowej kancelarii prawnej. Teraz babcia była chora, a mama jako jedyna z rodzeństwa nie była ograniczona pracą i mogła się nią zajmować cały czas. Ale słyszałam kłótnie, które toczyli rodzice, kiedy im się wydawało, że nie słyszymy.
– Rozwodzicie się?
To ją zatrzymało. Wyprostowała się, jej oczy złagodniały.
– Nie, kochanie. Tata ma kilka spraw i musi tu zostać. Przyjedzie, kiedy będzie mógł.
Chciałam jej wierzyć. Mimo że nie zostało mi wiele czasu przed wyjazdem do college’u, nie chciałam dołączyć do statystyk – zbyt wielu rodziców moich przyjaciół się rozwiodło. Nie chciałam musieć wybierać, z kim spędzę wakacje. To egoistyczne z mojej strony, ale taka była prawda.
Wkrótce byliśmy już spakowani i odesłani jak przesyłki priorytetowe. W następny weekend siedziałam na werandzie z tyłu domu babci z dużą szklanką mrożonej herbaty. Byłam sama: mama sprawdzała, czy wszystko w porządku z naszym starym domem. Lokatorom wkrótce kończyła się umowa i była to kolejna rzecz, przez którą powrót w rodzinne strony nie wydawał mi się zwykłym przypadkiem. Mój brat, Greg, pojechał gdzieś z dziewczyną, którą tu zostawił. Przyszła i znacząco się do niego uśmiechnęła, więc nie trzeba było być geniuszem, żeby się zorientować, co teraz robili.
– Hej.
Podniosłam rękę, by osłonić oczy od słońca, i ujrzałam Roya, najlepszego przyjaciela mojego brata. Przeczesał dłonią ciemnobrązowe włosy i krzywo się uśmiechnął. Ten uśmiech kiedyś sprawiał, że serce mi przyspieszało, ale to już minęło. Mimo to odpowiedziałam uśmiechem.
– No witam ponownie – powiedziałam.
– Jest tu?
– Greg? Nie. Ale myślałam, że o tym wiesz.
Włożył ręce do kieszeni dżinsów i zagapił się w ziemię.
– Wyrzuć to z siebie, Roy. Dlaczego tu jesteś?
– Shelly…
Postanowiłam mu pomóc.
– Shelly, przepraszam, że pocałowałem pierwszą dziewczynę, którą spotkałem po twoim wyjeździe – zadrwiłam. – Nawet nie poczekałeś, aż się skończymy pakować, zanim kogoś znalazłeś. A może wcale nie czekałeś? Może oszukiwałeś mnie przez cały czas, jeszcze kiedy mi mówiłeś, że te plotki, które o tobie słyszałam, nie były prawdą?
Roy był pierwszym chłopakiem, z którym się całowałam. Mógł być moim pierwszym wszystkim, gdyby nie kiepskie wyczucie czasu taty, który zdecydował o naszej przeprowadzce do Chicago.
– Shelly…
To nie była odpowiedź. Odsunęłam się od niego. Czemu miałabym się starać, żeby mu zaufać?
– Powiedziałaś mu o nas?
– Komu? Gregowi?
Zdecydowanie potaknął.
– Tylko to cię obchodzi? Na całe szczęście dla ciebie dobrze wiem, że udusiłby nas oboje. Więc nie, nie zrobiłam tego.
Zamiast westchnięcia wyszedł mu gwizd. Stanęłam na schodku werandy i spojrzałam na niego.
– Cholera, czy ja cię kiedykolwiek choć trochę obchodziłam?
– Jezu, Shelly, oczywiście, że tak. Ale jak mam być szczery, to nigdy nie byłem dla ciebie wystarczająco dobry.
– Czy właśnie to sobie wmówiłeś?
Pchnęłam go w klatkę piersiową. Nienawidziłam go, bo złamał mi serce, ale jakaś część mnie cieszyła się z powrotu do domu, bo tu był. Mogłabym mu wybaczyć bycie typowym facetem i umawianie się z kimś innym, przecież nie obiecaliśmy sobie, że będziemy na siebie czekać. Ale nie spodziewałam się, że tak szybko znajdzie sobie inną.
Przeczesał dłonią gęste włosy. Pamiętałam, jak je chwyciłam, gdy mnie całował i się o mnie ocierał na tylnym siedzeniu samochodu jego rodziców. Dzięki Bogu byliśmy w pełni ubrani i nie posunęliśmy się dalej.
– Czego ode mnie chcesz? Ja nigdy nie opuszczę tego gównianego miasta. Prawdopodobnie skończę, pracując w elektrowni jak mój ojciec. Zasługujesz na coś więcej.
Gdybym była z tych, które wybaczają, zaakceptowałbym szczerość jego słów. Ale nie. Nie opuściło mnie uczucie, że wyrwał mi serce z klatki piersiowej.
– Po prostu odejdź, Roy.
Po moich policzkach spłynęły łzy. To dzięki niemu i temu, że się w sekrecie spotykaliśmy, czułam się dobrze ze sobą przez cały rok, zanim przeprowadziliśmy się do Chicago.
Wyciągnął rękę… Po co? Nie wiedziałam.
– Idź – powtórzyłam.
Kiedy się odwrócił, przysięgłam sobie, że już nigdy nie pozwolę, by jeden facet miał nade mną taką władzę. Nie będę jak moja matka. Nie będę taką wersją siebie. Będę czymś więcej: będę lepsza, ładniejsza i mądrzejsza.
To działało przez jakiś czas. Nie spotkałam swojego ideału aż do pierwszego roku w college’u.3
SAWYER
Przechadzałem się po domu i zastanawiałem się, czemu brat nazwał to moim przyjęciem z okazji końca szkoły, skoro było tak samo wielu jego przyjaciół, jak moich.
Tomas stał na stoliku do kawy, już był nawalony. Trzymał tackę z białym proszkiem i pigułkami.
– Noo, to kto dzisiaj będzie imprezował? – Jego okrzyk został przyjęty z radością przez podbiegających do niego ludzi.
Przeszedłem obok kuchni, gdzie mama serwowała drinki niczym doświadczona barmanka. Pokręciłem głową i przecisnąłem się przez ludzi, szukając Ashtona. Mój najlepszy przyjaciel pewnie ukrywał się gdzieś w kącie.
Jednak zanim go znalazłem, na mojej drodze stanęła dziewczyna, o której fantazjowałem, odkąd pamiętam. Trzymała czerwony jednorazowy kubek.
– Sawyer – powiedziała. Sądząc po jej spojrzeniu, nieźle się bawiła… Albo była pijana.
Była niższa ode mnie. Ciemne włosy zsunęły się jej na ramiona, gdy na mnie spojrzała. Ledwo zdołałem wypowiedzieć jej imię.
– Julie.
– Jeśli nadal będziesz tak na mnie patrzył, to jeszcze pomyślę, że mnie lubisz. Ale wszyscy wiemy, że Sawyer Cargill nie wiąże się na długo z jedną dziewczyną.
Bo żadna inna dziewczyna, oprócz niej, nie była tego warta.
– Tak mówią.
Przygryzła wargę w ten swój charakterystyczny sposób.
– Szukam Asha.
Ogarnęło mnie rozczarowanie. Odwróciłem wzrok, mając nadzieję, że nie zauważyła uczuć wypisanych na mojej twarzy.
– Jasne.
Akurat dzisiaj nie chciałem być sam. Choć raz chciałem spędzić z Julie trochę czasu we dwoje. Było tak wiele rzeczy, o których chciałem jej opowiedzieć, i w końcu czułem się na tyle odważny, by to zrobić. W końcu za dwa dni ona wyjedzie do Yale, a ja i Ash do Layton.
Schowałem się w pokoju, w którym jeszcze nikt nie imprezował. Wyjąłem z szafki stare, dobre skarby taty. Butelka Lagavulina była jeszcze nieotwarta i mogła złagodzić ból w moim sercu.
ASHTON
Nienawidziłem imprez. Dom był pełen ludzi, a koszulki z długim rękawem, które nosiłem, nie chroniły mnie przed przypadkowym dotykiem obcych. Ten dotyk przyprawiał mnie o gęsią skórkę. Chciałem zdrapać z ramion wrażenie, jakby po moim ciele wędrowały mrówki.
Bez względu na to, jak bardzo starałem się unikać bycia dotykanym, w tym domu było zbyt wiele ciał, a hałas w mojej głowie narastał crescendo. Musiałem znaleźć Sawyera i to szybko.
– Ashton. – Spojrzałem, skąd dobiegał głos, i zobaczyłem wpatrującą się we mnie panią Cargill. – Chcesz drinka?
Potrząsnąłem głową, próbując sobie przypomnieć, co powinienem odpowiedzieć.
– Nie, proszę pani.
Sięgnęła i prawie odgarnęła mi włosy z twarzy. Spojrzała na swoją dłoń, zdając sobie sprawę z błędu. Na jej twarzy na moment zagościło przerażenie. Po chwili ustąpiło. Opuściła rękę.
– Dobrze. No cóż, wiesz, gdzie jest bar.
Wiedziałem. Kiedy się odwróciła, bariera, którą stworzyła, stojąc przede mną, zniknęła. Ja najwyraźniej też zniknąłem, bo ludzie znowu na mnie wpadali, jakby mnie nie widzieli.
Sawyera nigdzie nie było. Jego brat stał na stole z kubkiem w jednej ręce i jakąś tacką w drugiej. Cokolwiek mówił, przyciągało uwagę tłumu. Wykorzystałem ten moment, by przedrzeć się przez coś, co zdawało się labiryntem ciernistych krzewów.
– Ash.
Patrzyły na mnie jasnozielone oczy Julie. Zatrzymałem się i spojrzałem na nią. Jej uśmiech był szeroki, a spojrzenie lekko szkliste.
– Widziałaś Sawyera? – zapytałem.
Jej uśmiech zniknął. Zmarkotniała.
– Tak. Myślę, że jest w swoim pokoju. Albo w gabinecie. – Wskazała za siebie. – Po prostu pomyślałam, że mogłabym z tobą porozmawiać.
– Najpierw muszę znaleźć Sawyera.
Jej oczy się rozszerzyły. Przypomniała sobie.
– To dzisiaj, prawda? – spytała.
Przytaknąłem.
Zamknęła oczy i wzięła głęboki wdech.
– Nie mogę uwierzyć, że zapomniałam.
Odwróciła się i ruszyła przez tłum, a ja poszedłem za nią. Była jak moja tarcza przed ludźmi.
Sawyera nie było w pokoju. Znaleźliśmy go w gabinecie. Z pustą butelką w ręce i zamkniętymi oczami leżał na sofie. Zamknąłem drzwi. Nie chciałem, żeby ktokolwiek tu wszedł.
Kliknięcie zamka sprawiło, że Sawyer się obudził. Spojrzał na naszą dwójkę. Jego wzrok przesunął się po mnie i wylądował na Julie. Uśmiechnął się do niej tym samym niezręcznym uśmiechem, co zwykle.
– Julliiee – wybełkotał.
Spojrzała na mnie, jak gdybym był w stanie zrozumieć nastrój Sawyera, po czym usiadła obok niego. Zająłem miejsce po jego drugiej stronie.
– Nic dla nas nie zostawiłeś – zbeształa go.
Ręka z butelką uniosła się i wskazała na szafkę.
– Tam jest więcej.
Julie wstała i wzięła kolejną butelkę. Wypiła trochę i wyciągnęła ją w moją stronę. Wziąłem ją, zanim zdążył to zrobić Sawyer. Jego ręka spadła na moją nogę jak uderzenie pioruna. Julie odwróciła się w moją stronę. Ale, na szczęście, niepokój nie nadszedł. Sawyer poklepał mnie jeszcze kilka razy, po raz kolejny udowadniając, że jest wyjątkiem od wszystkiego.
– Dzięki za przybycie, stary – mruknął.
Jego dotyk uciszał głosy, które zwykle rozbrzmiewały w mojej głowie, kiedy dotykał mnie ktoś inny. Odkryłem to już lata temu, kiedy znalazł mnie leżącego w trawie. Ten sekret został między nami dwoma. Mimo że Julie zrobiła z nas trio, to nigdy jej w pełni do tego nie dopuściłem. Przenosiła teraz spojrzenie ze mnie na niego i z powrotem.
Próbując ukryć swoje uczucia, wypiłem o wiele więcej, niż powinienem. Moje serce kołatało jak spłoszone stado dzikich koni. Sawyer nie zabrał ręki z mojej nogi. Julie nadal rzucała w naszą stronę ukradkowe spojrzenia. Wyciągnąłem w jej stronę butelkę, ale zabrał ją ode mnie Sawyer. Wziął łyk – o wiele za duży – i podał ją Julie. Też wypiła i od razu się skrzywiła.
Wkrótce butelka była pusta, za to moja głowa wypełniła się dźwiękami przypominającymi bzyczenie pszczół. Julie wydobyła skądś jakąś papierową torebkę i trzymała ją w wyciągniętej ręce, jakby to była nagroda. Sawyer pochylił się i oparł brodę o jej ramię.
– Co tam masz?
– Ciasteczka – odpowiedziała.
– Upiekłaś nam ciasteczka? – zapytał.
Zachowywałem się, jakbym obserwował rozmowę, która mnie nie dotyczyła.
– Specjalne ciasteczka – powiedziała. – Znalazłam zapasy mamy.
Mama Julie ostatnio nawróciła się na bycie hipiską i wierzyła, że trawka jest lekarstwem na wszystko.
Sawyer podniósł się i wyrwał Julie torebkę. Kiedy próbowała mu ją odebrać, odchylił się i wdarł w moją prywatną przestrzeń, jakby zdobywał nowy ląd. Jakimś cudem ten nieskoordynowany, pijany drań, otworzył torebkę i wyciągnął ciastko, chociaż Julie już prawie wczołgiwała mu się na kolana, by ją odebrać. Zaproponował mi kęs.
– Wiem, że tego chcesz – drażnił się ze mną.
Nawet nawalony Sawyer miał sposoby, by zdobyć to, czego chciał. Kiedy jego dłoń przesunęła się w górę pleców Julie, złapałem ciastko między zęby i szarpnąłem głową, żeby odgryźć kęs. Roześmiał się i wepchnął resztę ciastka do swoich ust, najpierw oblizując miejsce, w którym zostały ślady po moich zębach. Julie w końcu wyrwała mu torebkę, ale on przesunął dłoń na jej biodro i trzymał ją tam, nie pozwalając dziewczynie uciec.
– Jesteś cholernie piękna – powiedział.
Miał tak rozmyte spojrzenie, że Julie się roześmiała. Oczywiście, że nie wierzyła jego słowom. Ale nie kłamał. Miała w sobie to coś. Nigdy nie powiedziała o nikim złego słowa, była lojalna, godna zaufania. No i była najpiękniejszą dziewczyną, jaką znałem.
– Jesteś pijany – odpowiedziała mu.
– Ty też. Ona też, prawda, Ash?
Spojrzenia moje i Julie się spotkały, a ona spytała mnie:
– Czyżby?
Mówienie nie było moją mocną stroną. Układałem sobie słowa w głowie, ale kiedy próbowałem je wypowiedzieć, plątały się. Przytaknąłem.
Jej uśmiech stał się o dziesięć odcieni jaśniejszy.
– Ej, bo lato się prawie skończyło – powiedział Sawyer. – Julie, pamiętasz, jak cię poprosiłem, żebyś za mnie wyszła?
Julie odrzuciła głowę do tyłu i się roześmiała.
– Nadal mam ten pierścionek – odpowiedziała.
– To było na serio – dodał.
Nagle poczułem się, jakby mnie tu nie chcieli. Oczywiście, że wiedziałem, co do niej czuje. Łatwo mu szło z dziewczynami, jednak Julie była – w jego oczach – nieosiągalna.
Był tak zafascynowany jej ustami, że zdawał się nie zauważać, że ona gapiła się na mnie, a nie na niego.
– Ożenisz się ze mną? – zapytała mnie Julie.
Sawyer wybuchnął śmiechem i odpowiedział za mnie.
– Jeśli wyjdziesz za niego, to jednocześnie wychodzisz za mnie.
Obróciła głowę w jego stronę.
– Dlaczego?
– Ponieważ on się nie może pieprzyć beze mnie.
Zamrugałem. Tą tajemnicą się z nią nie podzieliliśmy.
– Więc plotki na wasz temat są prawdziwe? – zapytała.
Potaknął, a ja obserwowałem, jak jego palce wsuwają się pod jej koszulę i przesuwają po jej plecach. Zazdrościłem mu łatwości, z jaką dotykał innych ludzi. Julie wygięła szyję w łuk, a on pochylił się nad nią, robiąc to, co umiał tak dobrze.
– No, pozwól mi – powiedział. Po chwili się poprawił. – Pozwól nam.
Jego dłoń powędrowała do jej żeber. Musnął kciukiem jej pierś. Julie otworzyła szerzej oczy i wyszeptała:
– Okej.
Nie byłem zaskoczony. Sawyer miał w sobie coś urzekającego. Prawdopodobnie dlatego, że jego rodzice nigdy nie robili z seksu tajemnicy. Nie traktowali go jak czegoś złego. Szybko przeszedł gruntowną edukację w tym temacie, mimo że jego tata nie za dobrze przyjął wiadomość, że brat Sawyera woli chłopaków. Jego mama zadbała, by naprawić szkody, i wyjaśniła Sawyerowi, że miłości nie ograniczają rasa ani płeć. Sawyer i jego brat mieli też dostęp do domowej biblioteczki, w której znajdowały się tytuły takie jak The Joy of Sex. Sawyer ochoczo wykorzystywał zdobytą wiedzę, tego wieczora też nie tracił czasu. Ściągnął z Julie prawie wszystkie ubrania, a potem rzucił mi znaczące spojrzenie. Wiedziałem, o co mu chodzi. Poszedłem do drzwi i zamknąłem je na klucz, żeby już na pewno nikt nam nie przeszkodził.
Kiedy się odwróciłem, Sawyer był już bez koszuli i trzymał głowę między jej nogami. Poruszał się tak szybko, że jej cycki się o siebie obijały. Ocierała się cipką o jego język. Stanąłem przy drugim końcu sofy i patrzyłem, jak drżała i jęczała, przymykając przy tym oczy. Sawyer na moment się od niej odsunął. Znowu miał na twarzy ten głupi uśmiech. Wstał, sięgnął do kieszeni i wyciągnął z niej ze trzy prezerwatywy. Ściągnął spodnie, a potem wrócił między jej nogi.
– Chciałem tego od tak dawna – powiedział. Kiedy w nią wszedł, całe ciało mu się napięło. Jej sutki były różowe, twarde i wręcz błagały o dotyk. Sam chciałem ich dotknąć, ale powstrzymywał mnie strach.
Sawyer nie miał tego problemu. Zajął się tym za mnie. Pochylił się i na chwilę objął jeden z jej sutków ustami. Zaraz potem Julie była już na czworakach. Jedną ręką złapała mnie za dżinsy. Cofnąłem się o krok, ale chociaż byłem zdenerwowany, to sam je rozpiąłem. Sawyer i ja mieliśmy to opanowane do perfekcji. Julie była inna. Nie mogłem tego zepsuć, pozwalając jej się dotknąć. Gdyby to zrobiła, wszystko mogłoby się potoczyć bardzo źle.
– Patrz, ale nie dotykaj – pouczył ją Sawyer. Uśmiechnął się do mnie.
Kiedy byłem pewny, że zrozumiała, zrobiłem krok do przodu. To, jak Sawyer ją brał od tyłu, było wręcz hipnotyzujące.
– Ash – powiedział Sawyer, podając mi prezerwatywę. Miałem być następny. Podszedłem, żeby wziąć od niego gumkę, ale wtedy Julie zrobiła ruch i mój kutas znalazł się w jej ustach. Spodziewałem się, że dotyk jej dłoni będzie jak tysiąc użądleń pszczół, ale zamiast tego ogarnęła mnie eksplozja pożądania, jakiej nigdy wcześniej nie doświadczyłem. Stanął mi chyba w sekundę.
Moje ciało było jak naelektryzowane, i to w sposób, w jaki nigdy wcześniej się nie czułem. Nie słyszałem żadnych dziwnych dźwięków. Chciałem to uczcić. Poddałem się mocy, jaką dały mi alkohol i ciastka z haszyszem. Nachyliłem się i pocałowałem Sawyera prosto w usta.
Nigdy nie zapomnę tych kilku sekund, podczas których odwzajemniał pocałunek. Po raz pierwszy to ja zdecydowałem się pocałować innego człowieka.
Byłem tak zdumiony, że się od niego oderwałem. Bałem się, że to koniec. Pewnie mnie zwyzywa od najgorszych, a Julie odejdzie, jakby się mną brzydziła.
Sawyer miał wpółprzymknięte oczy. Nadal na mnie patrzył i, co więcej, na jego twarzy pojawił się uśmiech.
– Czy ona się z tobą założyła, że mnie pocałujesz? – Brzmiał, jakby był oszołomiony, ale, dziwna rzecz, jakoś nie wpłynęło to na to, jak szybko ją posuwał.
Poczucie winy i strach sprawiły, że przytaknąłem. Zwyczajnie nie byłem w stanie skłamać. Roześmiał się, jakby się tym nie przejął.
– No to zmiana – zarządził. – Teraz kolej Asha.
Wyszedł z niej i odwrócił ją twarzą do siebie. Całował ją długo i mocno, a potem położył się na plecach na sofie, pociągając ją za sobą. Otworzyłem prezerwatywę i szybko ją założyłem. Nagle poczułem się bardzo odważny. A potem zrobiłem coś, czego nigdy wcześniej nie robiłem. Złapałem dziewczynę za biodra i przyciągnąłem do siebie tak, by móc w nią wejść.
Miała miękką skórę, a ja pozwoliłem sobie przejeżdżać po niej opuszkami palców. Czułem nie tyle pożądanie, co radość. Nie byłem świrem, za którego wszyscy mnie uważali. Byłem w stanie dotknąć kogoś innego niż Sawyer! Pochyliłem się i pocałowałem ją w kark w tym samym momencie, w którym poczułem, jak dochodzi i jak jej wnętrze zaciska się i pulsuje wokół mojego kutasa. Spuściłem się jak nigdy wcześniej w życiu.
Pokój zaczął wirować wokół mnie. Miałem dość rozumu, by z niej wyjść, zanim stracę równowagę i na nią upadnę. Dla Julie chyba też to było intensywne, bo stoczyła się z sofy, dziwnie zachichotała i ruszyła do szafki, z której wyciągnęliśmy alkohol. Padła na ziemię w połowie drogi. Ja padłem na miejsce, gdzie przed momentem leżała. Ledwo miałem siłę się ruszyć.
– O kurwa. Nie przestawaj.
Zanim zorientowałam się, co się dzieje, Sawyer złapał mnie za włosy i przysunął moją głowę do swojego kutasa. Zamknął oczy i odchylił głowę tak, że patrzył się w sufit. Z szoku aż otworzyłem usta. Nie wiem, co we mnie wstąpiło, ale pozwoliłem mu wtargnąć do moich ust. To nie tak, że pierwszy raz obciągałem facetowi. Ale to był Sawyer.
– Cholera. Julie. O kurwa.
Nie zorientował się, że to ja? Dalej miał zamknięte oczy i zachowywał się, jakby był w transie. Nie byłem pewien, czy czuję ulgę, czy rozczarowanie. Ale to był Sawyer. Więc zrobiłem to tak dobrze, jak mnie uczył.
– O kurwa. Chcę w tobie dojść.
Chmury zakryły księżyc. Nad światłem w pokoju zwyciężyła ciemność. Przecież by coś powiedział, gdyby się domyślił. Prawda? Coś by powiedział. Cokolwiek. Ale to był Sawyer.
Kiedy się przesunął i za mną klęknął, przestałem oddychać. Po prostu przestałem oddychać i znieruchomiałem. Teraz na pewno by się już zorientował. Może i było ciemno, ale przecież by wyczuł różnicę między mną a nią. Prawda?
No powiedz coś. Cokolwiek.
Wcisnął we mnie jeden palec.
– No proszę, Julie. Nie myślałem, że lubisz takie rzeczy.
Przez ostatnie lata dręczyło mnie wiele pytań. Dlatego kiedy Sawyer coraz mocniej ruszał we mnie palcem, żebym się rozluźnił, nic nie zrobiłem. Kiedy we mnie wszedł, aż się wgryzłem w poduszkę, żeby stłumić krzyk.
Słyszałem go za sobą. Przeklinał i powtarzał jej imię. Jej, nie moje. Ale i tak znowu mi stanął, choć czułem do siebie wstręt, że mi się to podobało. Kiedy doszedłem, miałem w oczach łzy i czułem w sobie jego długiego, grubego kutasa. Sawyer skończył kilka sekund po mnie, wysunął się ze mnie i opadł jak nieprzytomny. Dostrzegłem, że nadal miał zamknięte oczy.
Obróciłem się w stronę Julie. Miałem nadzieję, że dalej leżała na podłodze i nie ogarniała. Ale nie. Wpatrywała się we mnie. Odwróciłem się od niej zawstydzony i zwinąłem się w kłębek na sofie.
Może byłem na haju i to były tylko zwidy. Może wróciłem do domu i leżałem w swoim pokoju, a kiedy się obudzę, między mną a Sawyerem wszystko będzie tak jak dawniej. Może…4
SHELLY
Założyłam luźną koszulę, która dobrze maskowała fakt, że spędziłam tę zimę w Chicago, zajmując się głównie jedzeniem pizzy i siedzeniem w domu. Letnia fala upałów w Oklahomie nie rozpuściła nadmiaru tkanki tłuszczowej, jakiej udało mi się dorobić w ciągu ostatnich kilku miesięcy. A szkoda. Czyli naukę w college’u rozpocznę z dala od mojej docelowej wagi. Chociaż mój plan na chudnięcie zaczynał działać, trudno było ograniczać kalorie, kiedy to, co gotowała mama, tak bardzo kusiło. Po każdym posiłku czułam się tak obrzydliwie napchana, że aż mnie mdliło.
Wkrótce miał przyjechać tata. Martwiłam się, co na siebie założyć. Nie widziałam go od dłuższego czasu, ponieważ był wiecznie w podróży między Chicago a domem. Chciałam, żeby widział we mnie swojego aniołka, a nie grubego ślimaka, za jakiego się uważałam.
Moje obawy o wygląd tylko się nasiliły, kiedy jakiś czas temu podsłuchałam, jak moja mama rozmawiała przez telefon ze swoją przyjaciółką. Narzekała, że tata związał się z młodszą, szczuplejszą kobietą z dziećmi. To zabolało, zwłaszcza gdy mama powiedziała jej, że tata był dla tamtej rodziny dużo lepszym ojcem niż dla nas.
W pewnym sensie wiedziałam, że tata nadal mnie kocha, ale nie miało to znaczenia. Nie widziałam go od miesięcy. Miałam nadzieję, że zauważy, że zrzuciłam kilka funtów.
Zadzwonił dzwonek do drzwi. Wyjrzałam przez okno i zobaczyłam nieznanego mi sedana. Jak bardzo rozpadła się nasza rodzina, że tata dzwonił do drzwi, zamiast po prostu wejść?
– Shelly, twój tata przyszedł.
Zbiegłam na dół, czując się, jakbym znów miała dziesięć lat, a tata wracał do domu na kolację.
– Aniołku – powiedział, wyciągając do mnie ramiona.
Chociaż nie podobało mi się, co się działo między nim a mamą, nie powstrzymało mnie to przed rzuceniem się w jego objęcia. Tata był wysokim i dobrze zbudowanym mężczyzną, z pewnością nie odmawiał sobie kalorii, a jednak nie miał nadwagi.
– Niech ci się przyjrzę – powiedział, cofając się o krok.
Uśmiechnęłam się do niego. Byłam dumna z tego, jak ciężko pracowałam, by zrzucić tych kilka funtów.
– Wygląda na to, że nadal lubisz sobie pojeść wypieki mamy, co?
Moje szczęście zmieniło się w gorycz. Miałam ochotę natychmiast pobiec do łazienki i zwrócić te kilka krakersów, które dziś zjadłam.
– Byron, nie mów tak. Shelly wygląda świetnie.
I nagle zrobiło się jak za dawnych czasów. Mówili o mnie tak, jakby nie było mnie w pomieszczeniu, jakby zapomnieli, że tu jestem.
– I nadal nie ma chłopaka. Nie uważasz, że to dziwne? – zapytał mamę.
Po cichu się wycofałam, przeszłam korytarzem prowadzącym na tył domu i wyszłam na werandę. Usiadłam na ziemi i oparłam głowę o kolana.
Nie minęło wiele czasu, zanim pojawił się mój brat. Zaparkował przy ulicy, wysiadł z samochodu i skierował się w moją stronę. Był wysoki jak nasz ojciec. Dziewczyny za nim szalały. Nawet niektóre moje przyjaciółki chichotały w jego obecności.
– Przyjechał. – Z łatwością poznał to po moim wyrazie twarzy.
Przytaknęłam.
– Jest w środku i kłóci się z mamą.
Twarz Grega pociemniała. Ruszył do drzwi. Jego relacja z tatą zawsze była trudna, a teraz, po tym wszystkim, było jeszcze gorzej.
– Shell, wszystko w porządku? – zapytał Roy.
Nie zauważyłam, że przyjechał razem z moim bratem. Usiadł obok i objął mnie ramieniem. Jak żałosne było, że się od niego nie odsunęłam? Od chłopaka, przez którego z nikim innym się potem nie umawiałam? Od chłopaka, z którym byłam kiedyś w sekretnym związku?
Przetarłam oczy i wyznałam prawdę:
– Nie, nie jest w porządku.
Pogłaskał mnie po twarzy i otarł ślady łez z mojego policzka. W pewnym momencie wszystkie emocje między nami zebrały się w mojej klatce piersiowej. On też musiał to poczuć, bo pochylił się do mnie.
Wtedy mój mózg uruchomił się na nowo. Ledwo udało mi się uniknąć pocałunku.
– Co ty wyprawiasz? – Upokorzenie, które poczułam przez słowa ojca, tylko podsyciło gniew na Roya. – Masz dziewczynę.
Wyplątał dłoń z moich włosów.
– Zerwaliśmy ze sobą.
Wybuchnęłam krótkim, pozbawionym radości śmiechem.
– I tak po prostu założyłeś, że teraz do mnie wrócisz? – Ani przez moment nie wierzyłam, że mówił prawdę, bo Greg napomknął, że Roy szukał dla tamtej pierścionka zaręczynowego.
– Nigdy nie przestałem cię kochać.
Mój śmiech zrobił się trochę szaleńczy.
– Masz bardzo pokręcony sposób na okazywanie miłości.
– Myślałem, że już nie wrócisz.
– Nieprawda. Nawet kiedy byliśmy razem, nie potrafiłeś utrzymać kutasa w spodniach. Choć raz mógłbyś być szczery. Poza tym, nie taką wymówkę mi sprzedałeś, kiedy wróciłam. Nie chodziło o to, że nie jesteś dla mnie dostatecznie dobry? – zadrwiłam.
Wiedziałam, że część z tych słów powinnam była skierować do mojego ojca.
Roy wyraźnie się zirytował:
– To nie tak, że cokolwiek od ciebie dostałem.
– Czekałam potem na ciebie! – Mój krzyk odbił się echem od drzew za domem.
Dopiero wtedy zauważyłam ojca stojącego w drzwiach. Roy poderwał się na nogi.
– Powinienem już iść – rzucił.
Nie mieszkał na naszej ulicy, ale nie miał daleko do domu. Mimo to uciekał, jakby go gonił sam diabeł.
– Mogłabyś wrócić do środka? – zapytał ojciec. – Mama i ja chcielibyśmy z wami porozmawiać.
Przytaknęłam. Po drodze obejrzałam się przez ramię. Roya nie było już widać.
Greg i ja usiedliśmy obok siebie na kanapie, a mama i tata stanęli naprzeciwko nas. Powiedzieli nam wszystko i nic. Zdecydowali, że najlepiej będzie, jeśli tata zostanie na stałe w Chicago, ponieważ jest wspólnikiem w firmie. Mama musiała zostać tutaj, aby dalej opiekować się babcią. Czyli to nie byłaby żadna zmiana. Tata tak naprawdę nigdy tu nie mieszkał, odkąd wróciliśmy. Potem mówili o tym, że ja wkrótce idę na studia, a Greg nie mieszka już w domu, więc uważają, że ich rozłąka nie wpłynie na naszą dwójkę. Manewrowali wokół słowa „separacja”, ani razu nie używając tego słowa. Mama wcale nie zmuszała taty, żeby się przyznał, że ma romans.
W pewnym momencie wstałam. Zignorowałam protesty rodziców, poszłam do swojego pokoju, zamknęłam drzwi i włączyłam muzykę. Napisałam do przyjaciół w Chicago i do kilku tutejszych. Szukałam czegokolwiek, co mogłoby oderwać moje myśli od taty i Roya.
Nikt z moich przyjaciół nie szedł do tej samej szkoły, co ja. Jedynym wyjątkiem była Brie. Chociaż nie byłyśmy ze sobą zbyt blisko, to była jedyna osoba w moim college’u, którą znałam.