Facebook - konwersja
Przeczytaj fragment on-line
Darmowy fragment

  • promocja

Zatraceni w przeszłości. Zatraceni. Tom 2 - ebook

Wydawnictwo:
Format:
EPUB
Data wydania:
8 maja 2025
2993 pkt
punktów Virtualo

Zatraceni w przeszłości. Zatraceni. Tom 2 - ebook

Chance Abbott jest zarozumiały… i niesamowicie seksowny. Raz złamał mi serce i obiecałam sobie, że zapomnę o nim na dobre. Ale kiedy tak słodko się uśmiecha, a na jego policzku pojawia się dołeczek, zapominam, że powinnam pozostać obojętna na jego wdzięki.

Brie Holloway jest piękna i niewinna. Rozpala ogień w moim sercu i sprawia, że chcę się uśmiechać. Zachowując jej sekret w tajemnicy, mam szansę udowodnić, że zasługuję na drugą szansę. Nic nie powstrzyma mnie przed próbą odzyskania tej dziewczyny.

Czy Brie i Chance wrócą do tego, co łączyło ich w przeszłości?

Kategoria: Erotyka
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-272-9259-9
Rozmiar pliku: 1,3 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

1

CHANCE

Jeden telefon wydymał mnie tej nocy i to nie w sposób, na jaki liczyłem. Kopiąc pustą puszkę po piwie, patrzyłem, jak ślizga się po ziemi, zanim zatrzymała się, oskarżycielsko na mnie wskazując. Irytacja sprawiła, że chciałem kopnąć ją jeszcze raz, zwłaszcza że nie było świadków mojego napadu złości. Wszyscy byli w środku, gdzie wciąż trwała impreza kończąca rok szkolny. Uczestnicy nie zdążyli się jeszcze wylać na zewnątrz, gdzie wyszedłem, żeby w ciszy odebrać telefon.

Wszedłem do domu tylnymi drzwiami, mocno ściskając komórkę. Zaatakowały mnie zapachy. Alkohol i pot, które wcześniej mi nie przeszkadzały, teraz uderzyły we mnie jak młot kowalski. Zacisnąłem dłoń jeszcze mocniej, gdy nie znalazłem Lindsey od razu, ale cholerny telefon się nie zepsuł, co było chyba dobre. Nie miałem wystarczająco dużo pieniędzy, by go wymienić, gdyby roztrzaskał się na kawałki.

Napędzała mnie frustracja, ale bardzo starałem się nad nią zapanować. To była moja jedyna noc z nią. Piątki były przeznaczone na sport – piłkę nożną, koszykówkę lub baseball, w zależności od sezonu. A soboty należały do nas.

Porozmawiałem z kolegą z drużyny, a dopiero potem zobaczyłem ją stojącą z przyjaciółmi. Zanim się zbliżyłem, pomyślałem, że po raz kolejny będzie rozczarowana. Jednak nie miałem więcej czasu do stracenia, więc podszedłem i złapałem jej dłoń.

– Mogę z tobą porozmawiać?

Oczy się jej rozbiegły i już wiedziałem, że za dużo wypiła, co tylko bardziej mnie zdenerwowało. Uśmiechnęła się do przyjaciół.

– Zaraz wracam – powiedziała.

Zaprowadziłem ją do spokojniejszego miejsca w głębi korytarza i wpatrywałem się w jej oczy przez długie sekundy.

– Ile wypiłaś?

Wzruszyła ramionami.

– Nie gniewaj się. To był tylko jeden. O co w ogóle chodzi?

Kłamała, ale nie miałem czasu na kłótnie.

– Muszę iść. Dan może nas podwieźć, jeśli chcesz.

– Co się stało? – zapytała, ale oczy wciąż miała zaszklone i rozbiegane.

– Tata. – Nie było to pełne zdanie, ale wyjaśniało wszystko.

– Jest… – Nie dokończyła zdania.

Przytaknąłem.

– Powinniśmy wyjść na zewnątrz. Dan nie jest jeszcze pijany i chcę, żeby nas podrzucił, zanim do tego dojdzie.

– Musi być źle, skoro chcesz poprosić go o podwiezienie.

Było. Musiałbym dać Danowi pieniądze na paliwo, a nie spodziewałem się, że będę je wydawać. Podwózkę w tę stronę złapaliśmy z inną parą, ale zniknęli prawie od razu, kiedy przyjechaliśmy. Jednak nie chciałem jej tu zostawić.

– Jedź sam. Znajdę kogoś, kto mnie odwiezie.

Silny zapach alkoholu w jej oddechu sprawił, że byłem ostrożny.

– Nie ufasz mi? – zapytała, gdy spojrzałem na nią podejrzliwie.

Byliśmy parą od dziewiątej klasy. Prawie cztery lata razem. Ufałem jej, choć nie podobał mi się pomysł zostawienia jej tu, by piła. Musiała wyczuć moją troskę, bo wymieniła wszystkie powody, dla których będzie dobrze, że kumple jej dopilnują i odwiozą ją do domu. Wiedziałem, że Dan już na mnie czeka, więc nie kłóciłem się i wyszedłem.

Stałem na zewnątrz w upale i ciemności. Dan podjechał, wsiadłem, powiedziałem mu, dokąd ma mnie zabrać, i zamknąłem oczy, analizując okoliczności. Po raz milionowy przekląłem mamę za to, że nas zostawiła, że go opuściła i kazała mi wcielić się w rolę rodzica.

Samochód zatrzymał się przed znajomym barem. Wręczyłem Danowi więcej gotówki, niż zużył na paliwo, a potem odjechał, zostawiając mnie na obrzeżach miasta. Przyjrzałem się różowemu neonowi na szyldzie i pogodziłem z tym, co miało nastąpić. Nie miałem jeszcze osiemnastu lat, więc nie powinienem wejść do baru z cyckami, ale już mnie znali, więc bramkarz puścił mnie bez sprawdzania dowodu tożsamości.

Zaatakowało mnie stęchłe powietrze. Pachniało prawie tak jak na imprezie, choć tu dochodził jeszcze odór wymiocin i innych rzeczy, o których nie chciałem myśleć.

Nie zrobiłem nawet dwóch kroków, kiedy obok przeszła dziewczyna z gołymi piersiami. Rozpoznałem ją, była w szkole dwa lata przede mną.

– Hej, Chance – powiedziała, starając się brzmieć seksownie i obrzucając mnie wzrokiem. Ledwo rzuciłem przelotne spojrzenie na jej cycki, przesuwając wzrokiem po barze w poszukiwaniu ojca.

Mimo to z grzeczności skinąłem jej głową, nie zdążyłem jednak odpowiedzieć, gdy usłyszałem hałaśliwy głos taty wybijający się ponad rozbrzmiewającą w tle muzykę.

– Jak to nie mogę dostać więcej cholernego piwa?

Dziewczyna uśmiechnęła się do mnie ze współczuciem, po czym odeszła z tacą napojów do podania. Ruszyłem, by interweniować, zanim bramkarze zostaną wezwani do wyrzucenia ojca.

– Tato – zawołałem, gdy znalazłem się w zasięgu jego słuchu.

Zmrużone oczy zwróciły się w moim kierunku.

– Chance – powiedział. Chyba nie był pewien, czy mnie widzi, mimo że stałem pół metra od niego.

– Tak, to ja. Chodźmy do domu.

Skinąłem na barmana, który wyciągnął kluczyki i mi je rzucił.

– Czy twoja matka jest w domu? – zapytał tata żałośnie.

– Coś w tym stylu.

Mamy nie było i raczej już nigdy nie będzie. Ale powiedziałem to, co musiałem, by poszedł ze mną bez walki.

Obdarzył mnie najsmutniejszym pieprzonym uśmiechem, w połowie pełnym nadziei, a w drugiej połowie wypełnionym świadomością, że kłamię.

Wyszliśmy z małego lokalu, który pochłaniałby całą wypłatę taty, gdybym nie przypominał mu, żeby najpierw zapłacił rachunki i kupił jakieś jedzenie.

– Twoja matka wróciła do domu? – zapytał, gdy wyszliśmy w noc. – Wiedziałem, że wciąż nas kocha. Potrzebowała tylko czasu.

Czasu, którego nie dała ani jemu, ani mnie. Odeszła bez wahania, bez telefonu, bez chociaż sprawdzenia, co u mnie. Minęło kilka smutnych przyjęć urodzinowych, a ja nie usłyszałem od niej ani słowa. I nienawidziłem jej za to.

Użyłem kluczyków, które dostałem od barmana, i odwiozłem nas do domu, gdzie położyłem ojca do łóżka. Zasypywał mnie pytaniami o to, gdzie jest mama, ale ich unikałem, zmęczony tą samą starą, żałosną rutyną. Potem poszedłem do swojego pokoju, gdzie uderzyłem pięścią w materac z gniewu i tęsknoty. Nienawidziłem jej, ale gdyby wróciła do domu, wiele by to rozwiązało. Tata mógłby znów stać się tatą. A ja mógłbym spędzać czas z moją dziewczyną bez obaw, że on się zapije na śmierć lub, co gorsza, wsiądzie za kierownicę i zabije kogoś innego.

Pomyślałem o zadzwonieniu do Lindsey, ale zdecydowałem się tego nie robić. Zamiast tego napisałem do niej, aby upewnić się, że dotarła do domu. Pięć minut później dostałem od niej jednowyrazową odpowiedź, która prawdopodobnie oznaczała, że rodzice ją ochrzaniają. Więc opadłem z powrotem na poduszkę i starałem się zapaść w sen, co nie przyszło łatwo.

Późnym wieczorem następnego dnia tata, znów trzeźwy, spojrzał na mnie z troską, gdy w końcu wyszedłem z pokoju.

– Dokąd tak pędzisz? Idziesz zobaczyć się z tą swoją dziewczyną?

Nasze dni były zazwyczaj normalne. To w nocy sprawy przybierały zły obrót.

– Tak, pożyczam twoją ciężarówkę. Mam nadzieję, że nie masz nic przeciwko?

Przestąpił z nogi na nogę.

– Uważaj na swoje serce, Chance.

To, czego nie powiedział, brzmiało: Nie chcę, żebyś skończył jak ja.

– W niczym nie przypomina mamy – powiedziałem i wyszedłem z domu.

Jego skrzywiony uśmiech i rozwaga były denerwujące. Dotknąłem pudełka w kieszeni, zastanawiając się nad tym, co zamierzam zrobić. Moi tak zwani przyjaciele uważali mnie za frajera, a jej przyjaciółki uważały, że to głupie zakochanie. Nie obchodziło mnie, co myśleli i mówili, bo mieliśmy coś wyjątkowego. Była moją najlepszą przyjaciółką i pierwszą osobą, z którą chciałem dzielić cokolwiek.

Kiedy przyjechałem, samochodu jej rodziców nie było na podjeździe i ogarnął mnie niepokój. Czy to było to? Czy zadzwoniła do mnie, bo w końcu była gotowa? Do diabła, ja byłem gotowy już od jakiegoś czasu. Ale czekałem… czekałem, aż ona też będzie.

– Hej – wypowiedziałem to słowo ostrożnie, ponieważ nie mogłem odczytać jej wyrazu twarzy.

– Hej – odpowiedziała.

Zazwyczaj wtedy przytulała mnie i całowała. Teraz stała tam, ledwo będąc w stanie spojrzeć mi w oczy, co sprawiło, że zrozumiałem, że coś jest nie tak.

– Co się dzieje? – zapytałem, wsuwając dłoń z powrotem do kieszeni, by wyczuć pudełko, a może po prostu zrobić coś poza wyciągnięciem do niej ręki.

Miałem plan, choć walczyłem o to, żeby powiedzieć właściwe rzeczy. Liceum wkrótce się skończy. Chciałem jej udowodnić, że zależy mi na tym, by sprawy między nami potoczyły się długoterminowo.

– Chcę z tobą o czymś porozmawiać.

Jej ciche słowa wisiały między nami, gdy szliśmy do salonu. Stwierdziłem, że może denerwuje się balem maturalnym. Chciałem się wtrącić i powiedzieć jej, że nie musimy jeszcze nic robić. Mogliśmy poczekać dłużej, aż będzie pewna. Zrobiliśmy już prawie wszystko inne i nie przeszkadzało mi to. Zawsze szanowałem jej decyzje.

Wszedłem za nią do pokoju i usiadłem obok, po czym zapytałem:

– Co się stało?

– Chodzi o ostatnią noc.

Czy w końcu miała dość tego, że od czasu do czasu nie mogłem nigdzie wyjść, bo musiałem opiekować się tatą?

– Nie powinienem był cię zostawiać – powiedziałem, wkurzając się na siebie i swoje życie i obawiając się tego, co miała do powiedzenia. – Ale nie miałem wyboru.

– Wiem – powiedziała, w końcu patrząc mi w oczy. Po jej twarzy spłynęła łza, a nieczęsto płakała. Serce zaczęło mi łomotać, bo szlag by mnie trafił, gdybym stracił ją przez ojca i jego niezdolność do trzymania się w kupie. – To nie jest problemem.

– Więc co? – zapytałem cicho.

Oblizała wargi, które zwykle potrafiły być gorące jak diabli, ale w tej chwili wyglądała bardziej jak przestraszony kot. Wyrwała ręce z moich dłoni, a ja właśnie się zorientowałem, że po nie sięgnąłem. Dotykanie jej było moją drugą naturą i uspokajało mnie, gdy świat wariował.

– Ostatniej nocy – zaczęła. Ponownie oblizała wargi i przestała patrzeć mi w oczy. Odsunęła się i wtedy zacząłem się denerwować. – Po tym, jak wyszedłeś, dałam się namówić na wypicie więcej, niż chciałam.

Wyprostowałem się. Nie podobało mi się, dokąd zmierza ta historia. Mieliśmy zasadę, by nie pić za dużo, gdy drugiego z nas nie było w pobliżu. Byliśmy dla siebie jak wyznacznik, kompas czy coś w tym stylu, to był jej pomysł.

Z jej oczu popłynął nieprzerwany potok łez, który tylko się nasilał i sprawiał, że słowa były niezrozumiałe. Wychwyciłem coś o domu faceta, u którego byliśmy zeszłej nocy, i o jego bracie.

– Co? – zapytałem. Nie byłem pewny, czy dobrze usłyszałem.

– Chciał się ze mną umówić w zeszłym roku. Powiedziałam mu, że jestem z tobą.

Nagle zaschło mi w ustach i skorzystałem z okazji, by oblizać wargi.

– Nigdy nic nie zrobiłam. I nie zrobiłabym tego, przysięgam.

W mojej głowie pojawił się milion scenariuszy, a żaden z nich nie był dobry.

– Byłam taka pijana. Nigdy nie powinnam była zgadzać się na tę ostatnią kolejkę. – Potrząsnęła głową. – A on tam był i mówił takie prawdziwe rzeczy.

– Jakie rzeczy? – zapytałem. Ogarnął mnie strach.

– Na przykład, że dlaczego cię tam nie było. I że w takim razie nie mogę być dla ciebie ważna.

Odsunąłem się i zwiększyłem dystans między nami, jakby była pociągiem jadącym prosto na mnie.

– Co zrobiłaś? – Moje ciche pytanie miało piorunujące konsekwencje.

Proszę, niech powie, że tylko go pocałowała. Mógłbym to wybaczyć.

– Musisz wiedzieć, że nigdy nie chciałam, żeby cokolwiek się stało.

Strumień łez przybrał na sile, to była ulewa, a za chwilę burza miała uderzyć w moje serce.

– I… – Odwróciła wzrok. Im bardziej nie mogła na mnie patrzeć, tym pewniejszy byłem, co powie dalej. – On… Skończyliśmy w pokoju. Na początku tylko się całowaliśmy.

Na początku… Poczułem, że robię krok do przodu, w każdej chwili mogąc wybuchnąć.

– Następną rzeczą, o której wiem, było to, że pozwoliłam mu…

– Na co? – warknąłem.

– Uprawialiśmy seks – wymamrotała przez łzy.

Poczułem, jakby ktoś pozbawił mnie oddechu, po prostu sięgnął ręką przez gardło i wyrwał z płuc całe powietrze. Poderwałem się na nogi, przycisnąłem pięści do oczu, jakbym mógł odwrócić wzrok od tego cholernego obrazu, który wyczarowała w moim mózgu.

– Pieprzyłaś się z nim?

Wyplułem te słowa i patrzyłem, jak się wzdryga. Przytaknęła i niech mnie diabli, jeśli nie widziałem żalu i skruchy w jej oczach. Szkoda, kurwa. Mogłem wybaczyć prawie wszystko, ale nie to.

– Wiesz, że czekałem cztery pieprzone lata, aż będziesz gotowa. – Niezupełnie tyle, ale w tym momencie dokładność nie miała znaczenia. – A ty oddałaś się jakiemuś facetowi, którego ledwo znasz?

Wstała i ruszyła w moją stronę, ale ja cofałem się z każdym jej krokiem.

– Nie chciałam.

– Co jest, kurwa? – Najwyraźniej to przekleństwo stało się moim ulubionym słowem w chwilach czystej wściekłości. – Nie chciałaś? Co? Poślizgnęłaś się i upadłaś na jego kutasa? – Szarpnęła się, jakby to, co powiedziałem, sprawiło jej fizyczny ból. Prawie się roześmiałem, ale tylko parsknąłem jakimś wrednym chichotem. – Nie mogę w to uwierzyć. Wiesz, co do ciebie czuję. Nigdy nie spałem z żadną dziewczyną… NIGDY! Wiedziałaś, że na ciebie czekałem… a miałem, kurwa, mnóstwo okazji.

Na jej twarzy pojawił się wyraz zaskoczenia, ale mnie to nie obchodziło. Nigdy jej tego nie mówiłem. Z szacunku, z miłości? Ale w tym momencie było to już nieważne.

– Chance – jęknęła.

Z jej nosa wydobywały się bąbelki smarków. Kiedyś mógłbym zignorować to, jak brzydko wyglądała w tym momencie, ponieważ była moją dziewczyną, ale już nie. Pudełko w kieszeni wypaliło mi dziurę w spodniach, jakbym czuł je tuż przy skórze. Część mnie chciała nim rzucić. Gdybym miał pecha, mogłoby jej wydłubać oko. I chociaż czułem się skrzywdzony i nieszczęśliwy, to nie chciałem jej skrzywdzić, dlatego odwróciłem się, by odejść.

Zobaczyłem coś na jej twarzy, coś okrutnego, zanim skierowałem się do drzwi.

– To nie tak, że mogliśmy być razem, że to wszystko mogło dalej trwać! W przyszłym roku pójdziemy do innych szkół! – krzyknęła do mnie i wcale nie brzmiała na skruszoną, jak kilka sekund wcześniej.

To prawda, nie wybieraliśmy się na tę samą uczelnię, dlatego wydałem swoje oszczędności na ten głupi pierścionek. To była obietnica, że pewnego dnia znów będziemy razem. Ale, jeśli mnie pamięć nie myliła, brat faceta, którego przeleciała, chodził do szkoły, do której ona się w przyszłym roku wybierała. No to powodzenia.

– Jeśli chciałaś odejść, mogłaś mi powiedzieć. Nie musiałaś się upijać, żeby być z kimś innym.

Z każdym krokiem, który mnie od niej oddalał, serce lodowaciało mi coraz bardziej. Moja matka miała mnie w dupie. Lindsey miała mnie w dupie i zrobiła ze mnie głupka. Nigdy nie oddam serca żadnej kobiecie.2

BRIE

Dlaczego chłopacy z liceum są tacy głupi?, pomyślałam, prawie trzaskając drzwiami samochodu, zanim odjechał. Westchnęłam i weszłam do domu. Jedyne światło w środku dochodziło z tyłu, z kuchni, gdzie znalazłam moją siostrę, Brendę, pracowicie mieszającą łyżką w rondlu.

Między nami było prawie dziesięć lat różnicy, więc Brenda nie mieszkała już w domu, podobnie jak mój starszy brat. Byłam dla rodziców późnym, ale ukochanym dzieckiem, przynajmniej tak mówili. Rozejrzałam się w ich poszukiwaniu, ale niczego nie zobaczyłam ani nie usłyszałam, nie było więc żadnego oficjalnego spotkania, które przegapiłam. Sprawiło to, że zaczęłam podejrzewać, dlaczego Brenda tu była.

– Hej, Brie Berry.

Przewróciłam oczami na tę ksywkę.

– Jak minęła randka?

Opadłam na stołek barowy przy wyspie kuchennej i westchnęłam.

– To dlatego przyszłaś? Żeby mnie sprawdzić?

Ale moja siostra, pomimo dzielącej nas różnicy wieku, zawsze była jedną z moich najlepszych przyjaciółek.

– Nie, po prostu byłam w okolicy. Więc, jak było?

Nie mieszkała zbyt daleko, ale nie kupowałam jej opowieści o okolicy.

– Koszmarnie, ale czy to coś nowego? – zapytałam.

Przerwała mieszanie i odwróciła się do mnie. Kładąc ręce na blacie, zapytała:

– Dlaczego koszmarnie?

Przewróciłam oczami.

– Najprawdopodobniej dlatego, że nie zdjęłam dla niego spodni.

– Masz na sobie sukienkę.

– Nie wymądrzaj się, Brenda. Wiesz dokładnie, co mam na myśli.

– Nadal jesteś dziewicą.

Moje rozdziawione usta i spojrzenie „chyba żartujesz” były wystarczającą odpowiedzią. Mimo to powiedziałam:

– Oczywiście, że jestem. I oczywiście, że ty nie jesteś. – Wpatrywałam się w jej zaokrąglony brzuch. – Kiedy jest termin urodzin mojej siostrzenicy?

Założyła ręce na obfitym biuście.

– Dlaczego myślisz, że to będzie dziewczynka? Harrison też tak myśli. Ale to dlatego, że chce mieć córkę.

Mąż mojej siostry nie był typowym facetem. Był słodki aż do przesady. I znosił moją wymagającą siostrę. Zachowywał się jak pokojowy piesek na jej usługach, ale był przy tym tak miły, że nie uważałam tego za wadę.

– Nie odbiegaj od tematu, Brie. Planujesz czekać z tym do ślubu?

– Phi. Nie jestem aż tak altruistyczna.

Potrząsnęła głową.

– Altruistyczna. Moja młodsza siostra ma taką starą duszę.

– Starą duszę. – To była moja kolej, by potrząsnąć głową. – To dlatego, że byłam tu i słuchałam, jak dorastaliście. – Wszyscy w rodzinie byli lekarzami, moi rodzice, siostra, brat. – Wiesz, że na SAT najlepiej mi poszło medyczne słownictwo.

– Musisz czasem wyjąć głowę z książek.

– Książki są dobre – powiedziałam. Książki nie raniły tak jak chłopcy.

Ale Brenda się nie poddawała i poruszyła temat, którego starałam się unikać.

– Co się stało z tym miłym chłopakiem, Jackiem, z którym się spotykałaś?

No i stało się. Temat, o którym nie miałam z kim porozmawiać, ponieważ Jack wciąż był w moim życiu. Był moim najlepszym przyjacielem. Spotykaliśmy się przez całe liceum.

– Zdecydował, że nie jestem w jego typie – wyznałam.

Jedną rzeczą, którą mogłam na pewno powiedzieć o mojej siostrze, było to, że była życzliwa. Oczy jej złagodniały i gdyby nie dzielił nas kuchenny blat, przytuliłaby mnie.

– Nie mów mi, że to kolejny raz, kiedy mówią, że masz ładną buzię, ale…

Była na tyle słodka, że nie dokończyła. Ale zrobiłam to za nią, bo miałam ciotki, które mówiły mi to cały czas.

– Mam ładną buzię, ale może gdybym trochę schudła, więcej chłopców byłoby mną zainteresowanych.

Nasza rodzina pochodziła z rodu dużych ludzi. Moja siostra miała ponad metr siedemdziesiąt. Ja byłam niższa i miałam równo metr siedemdziesiąt. Nasz brat poszedł w ślady taty i miał metr osiemdziesiąt, a mama była nieco niższa od Brendy, a wyższa ode mnie. Byliśmy też grubokościści, z wyjątkiem mojego ojca. Nigdy nie będę chuda i pogodziłam się z tym.

– Och, Brie – powiedziała.

Machnęłam ręką.

– Nie martw się. Nie miał kompleksu Barbie. Po prostu zdecydował, że woli bawić się z Kenem.

Szczęka jej opadła, czego się spodziewałam.

– Kiedy ci powiedział?

Westchnęłam, gdy pogodziłam się z upokarzającą prawdą.

– Spotykaliśmy się długo i dużo się wygłupialiśmy. Chyba powinnam była coś zauważyć, gdy nie dotykał moich cycków tak często. Ale zdecydowaliśmy się, no wiesz, stracić dziewictwo razem. Gdy zebrałam się na odwagę, by się rozebrać, szybko mnie zakrył. – Jej sapnięcie przerwało moją opowieść. Uśmiechnęłam się smutno. – Ale znał moje problemy z wagą. Do diabła, rozmawialiśmy o wszystkim, więc szybko wyznał mi prawdę. Powiedział mi, że naprawdę mnie kocha i uważa za piękną. A kiedy uznał, że faceci są atrakcyjni, pomyślał, że może jest biseksualny. Kochał mnie, więc myślał, że lojalność wobec mnie powstrzymuje go od lecenia na inne dziewczyny. Ale kiedy zobaczył mnie nagą i to nie miało nic wspólnego z moim typem ciała, bo uważał mnie za piękną, zdał sobie sprawę, że gramy do tej samej bramki.

Brenda podeszła i mnie przytuliła, a ja pozwoliłam się pocieszyć. Wyrzucenie z siebie wszystkiego przyniosło mi ulgę. Nie nienawidziłam Jacka. Nigdy mnie nie okłamał i ufałam mu. Płakaliśmy nad tym razem, a on wciąż przepraszał, powtarzał, że nie chciał mnie zranić. Wierzyłam mu. Nasze rozmowy zmieniły się w ciągu ostatnich kilku miesięcy. Dużo teraz rozmawialiśmy o chłopakach.

– Jesienią pójdziesz na studia i poznasz zupełnie nowych chłopaków. A szkoła, do której idziesz, jest duża. Wybór będzie nieskończony. Zobaczysz.

– Może. A może po prostu skupię się na zdobyciu dyplomu. Chłopcy i tak są głupi, z wyjątkiem Jacka.

– Teraz tak mówisz. Ale nadejdzie czas, kiedy pojawi się właściwy facet. Zapamiętaj moje słowa. A kiedy już urodzę, będziemy chodzić na spacery.

– Próbujesz pomóc mi schudnąć?

– Nie. – Potrząsnęła głową stanowczo. – Będę potrzebować motywacji, która pomoże mi zrzucić zbędne kilogramy. Przyjdę z twoim siostrzeńcem.

Uśmiechnęłam się do niej, ponieważ wiedziała, że wszyscy snuli dzikie domysły na temat płci jej dziecka i większość uważała, że będzie to dziewczynka.

– I będziemy spacerować rano. Będzie fajnie.

I było. Kiedy urodził się mały Robert, spacerowaliśmy. I muszę przyznać, że ćwiczenia się opłaciły. Straciłam kilka kilogramów, nie tyle, by kiedykolwiek chodzić w modnych ciuchach, ale wystarczająco, żebym nie czuła się już tak źle w kostiumie kąpielowym.

Tej jesieni rozpoczęłam studia z nowym nastawieniem, zmieniłam kolor włosów na blond. Może inny wygląd pomógłby mi poczuć się inaczej? Chociaż planowałam zdobyć wykształcenie, byłam również zdeterminowana, aby dobrze się bawić i poznać nowych przyjaciół, ponieważ Jack poszedł do szkoły w Nowym Jorku. Pomimo naszych przysiąg, że będzie inaczej, w końcu straciliśmy kontakt.

Nie liczyłam jednak na to, że jeden chłopak sprawi, że moje serce zacznie bić w innym rytmie. Wysoki, wysportowany, piękny na wszystkie możliwe sposoby… Strzała Kupidyna trafiła mnie w sierpniu.

Co więcej, zaprosił mnie na randkę. Nie wiedziałam, że mnie złamie, zmiażdży i sprowadzi na ścieżkę wypełnioną opakowaniami po lodach Ben & Jerry’s.3

CHANCE

Uniwersytet Layton był dla mnie zupełnie nowym światem. Rozglądałem się wokół, podziwiając morze kobiet w każdym smaku, kształcie i rozmiarze. Widok mnie oczarował, dopóki na moim ramieniu nie zacisnęła się czyjaś dłoń.

– Oszołomiony? – zapytał Sawyer.

Miał rację. Nawet po kilku tygodniach spędzonych w szkole wciąż nie przyswoiłem sobie nowego świata. Dorastałem w małym miasteczku, w którym mieszkało mniej niż sześć tysięcy osób. W moim roczniku maturalnym niecałych stu uczniów przeszło przez wzniesioną na boisku piłkarskim scenę. A jedyną szansą na to, żebym studiował, była uczelnia, która zaoferowałaby mi jakąś formę pomocy.

Jednak Sawyer nie rozumiałby mojego skromnego wychowania, więc tylko wzruszyłem ramionami.

– Nie rozumiesz? Jesteśmy bogami.

Okej, nawet jak na niego było to trochę egocentryczne, chociaż miał do tego pełne prawo. Kiedy dorastał, nie brakowało mu niczego, w tym dziewczyn.

– Bogami? – Uniosłem brew.

Poklepał mnie po ramieniu, jakby objaśniał coś małemu dziecku.

– Rozejrzyj się. Ty, Ash i ja jesteśmy najlepsi na tym kampusie. A one – skinął głową w kierunku grupy dziewcząt – są głodne tego, co mamy.

Ashton, nasz drugi współlokator, był cichym i dobrym facetem.

Rozejrzałem się dookoła i zobaczyłem, że wszystkie kobiety otwarcie się na nas gapią. Choć nie wyglądałem źle, nie byłem przyzwyczajony do takiej uwagi, więc z tym nie przesadzał.

Klepnął mnie ostatni raz i powiedział:

– Niech zaczną się igrzyska! – Po czym ruszył w stronę stada kobiet, które wyglądały na spragnione jego uwagi.

Ashton chrząknął, a ja prawie wyskoczyłem ze skóry. Facet poruszał się jak duch i nie wiedziałem, że tu był. Z drugiej strony, jeśli gdzieś był jeden, drugi zwykle był niedaleko.

– Zgadzasz się z tym, co powiedział? – zapytałem, wiedząc, że musiał być na tyle blisko, by słyszeć naszą rozmowę.

Jego reakcja była niewiele więcej niż mamrotaniem, którego nie dosłyszałem. Ale uniesienie ramion było wystarczającą odpowiedzią.

– Ja też nie – mruknąłem.

Przyjrzałem się tłumowi w blasku ogniska. Dzisiaj świętowaliśmy nasz pierwszy mecz. Miałem w ręku niebieski kubek, ale nie piłem alkoholu. Nie byłem przeciwny piciu, ale nie chciałem też, żeby mnie pokonało jak mojego tatę.

Nasz kampus był duży, a dziewcząt w nim więcej niż kiedykolwiek widziałem w jednym miejscu. Moje oczy prześlizgiwały się od jednej ładnej twarzy do drugiej, ale na żadnej z nich nie zawiesiłem wzroku na dłużej.

Ashton westchnął, a ja spojrzałem na Sawyera, który machał do niego. Po jeszcze jednym westchnięciu ruszył w kierunku przyjaciela i cieszyłem się, że mnie w to nie wciągnął. Zacząłem ponownie przeglądać tłum, aż mój wzrok wylądował na niej.

Była jak strefa końcowa, zachęcająca do przekroczenia linii, której przysiągłem nigdy więcej nie przekroczyć. Z twarzą anioła i ciałem, które sprawiało, że każdy facet stałby się grzesznikiem, więc zaskoczyło mnie, że stała sama, bez jakiegoś faceta, który sprawiałby wrażenie, że chroni ją przed wzrokiem innych. Przełknąłem, stwierdzając, że w ustach mam sucho, a mój kutas stwardniał tak bardzo, że musiałem się poprawić w kroku.

Stanęła przede mną jakaś dziewczyna, zasłaniając mi widok.

– Cześć, jestem Amanda, ale ludzie nazywają mnie Mandy – powiedziała niewyraźnie, patrząc mi w oczy. – Wygląda na to, że masz problem.

Jej wzrok padł na moje dżinsy, a ja prawie jęknąłem głośno, gdy mnie przyłapała.

– Sawyer mnie przysłał. Powiedział, że możesz potrzebować pomocy.

Położyła dłoń na moim ramieniu i zaczęła mnie szarpać. Zrobiłem dwa kroki do przodu, zdumiony. Czy wszystkie dziewczyny były takie otwarte? Musiała nie być stąd.

Zaskoczyłem sam siebie, gdy powiedziałem:

– Wiesz co, może innym razem. – Oderwałem jej dłoń od mojego ramienia.

Nie byłem pewien, jak przyjmie to odepchnięcie, ale powiedziała tylko:

– Twoja strata. – I odeszła.

Nawet nie zapytała mnie o imię. Potrząsnąłem głową. Bycie w tej szkole będzie wymagało przyzwyczajenia się, a jeden związek przez tak długi czas i spotykanie się tylko z jedną dziewczyną w ciągu lata nie czyniło mnie ekspertem od kobiet.

Moje oczy natychmiast wyszukały dziewczynę, która spowodowała u mnie ten niezręczny wzwód. A kiedy ją znalazłem, wpatrywała się we mnie. Nie byłem odważny. Ale, podobnie jak w Odysei, lekturze wymaganej na lekcjach angielskiego w liceum, dałem się zwabić w jej kierunku, jakby była syreną, która siedziała na skalistym brzegu. Powinienem był wiedzieć, że to ostrzeżenie, że moje serce dozna całkowitego zniszczenia z jej rąk.

Ale im bardziej się zbliżałem, tym lepiej wyglądała, jeśli to możliwe, i sprawiła, że traciłem wszelkie racjonalne myśli. Miała złote włosy i piegi na twarzy, przynajmniej tak wyglądało to w świetle ognia. A jej krągłości sprawiały, że była powiewem świeżości w porównaniu do tych wszystkich lasek, które wyniosły chudość na nowy poziom.

– Hej, jestem Chance – powiedziałem głupio.

Dzięki, kurwa, że przyjęła moją dłoń. Nie byłem do końca pewien, jak podchodzić do kobiet, w końcu nigdy nie musiałem tego robić. W moich dwóch związkach, jeśli można tak nazwać też ten ostatni, to one podeszły do mnie.

– Brie.

I, cholera, ten jej uśmiech błyszczał. Brzmi to głupio, ale blask rozświetlił miejsce, na którym staliśmy.

– Chcesz się ze mną przejść?

Jej oczy powiększyły się, a uśmiech zbladł.

– Cholera, nie – wymamrotałem, kiedy dotarło do mnie, jak to mogło zabrzmieć. – Nic nie miałem na myśli. Tylko spacer. No wiesz, żebyśmy mogli porozmawiać z dala od tłumu.

Uśmiech powrócił.

– Jasne.

Nie wiedziałem, czy powinienem trzymać ją za rękę, czy po prostu iść koło niej. Wybrałem półśrodek i położyłem rękę na jej plecach, prowadząc dziewczynę na obrzeża, żebyśmy mogli znaleźć miejsce do rozmowy.

– Skąd jesteś, Chance?

– Niedaleko stąd. Małe miasteczko Tyrian na zachód od Lawton. – Nie żeby Lawton coś jej mówiło, to też było małe miasteczko. – A ty?

– Chicago.

To oczywiste. Jej akcent wskazywał, że nie była z okolic.

– Co cię tu sprowadza? W końcu w Chicago muszą być lepsze szkoły.

– Może. – Kiedy mrugnęła, wszystko wydawało się dziać jakby w zwolnionym tempie. Od czasów Lindsey nie pociągała mnie tak żadna dziewczyna. – Ale o to chodziło, żeby uciec. Poza tym chciałam być w szkole, która nie znajduje się w środku miasta.

Przytaknąłem.

– Na jakim jesteś kierunku? – zapytała.

– Waham się między matematyką a inżynierią elektryczną.

– Aha, ścisłowiec.

– Niezupełnie, ale są praktyczne, a ja lubię używać rąk i umysłu.

Uśmiechnęła się.

– Śmiało – zachęciła. – Zapytaj mnie, jaki jest mój kierunek studiów.

Jej ton był niemal kpiący, więc złapałem przynętę.

– Jaki jest twój kierunek?

– Psychologia, ale może pójdę na medycynę, żeby zostać psychiatrą.

– Fajnie.

Zmarszczyła brwi, ale zaraz ponownie wygładziła czoło, choć oczy nadal miała zwężone i skupione na mnie.

– Nie boisz się? Nie uciekasz?

– Dlaczego miałbym? – zapytałem zdezorientowany.

– Och, nie wiem. Używam swojego mózgu do czegoś więcej niż strojenie się i śledzenie najnowszych trendów w makijażu, jak wiele dziewczyn.

– Uważam, że mózg tylko dodaje ci urody.

Roześmiała się nieśmiało, choć nie chciałem, by było to zabawne.

– Jesteś czarujący. Niech zgadnę. Grałeś w piłkę nożną lub uprawiałeś jakiś sport w liceum.

Spojrzałem na nią i zapytałem:

– Skąd ten pomysł?

– Och, nie wiem. Jesteś wyższy niż większość chłopców stąd. Jesteś napakowany, ale w ten dobry sposób.

Fakt, że podobał jej się mój wygląd, dodał mi pewności siebie.

– A w liceum, założę się, zostałeś wybrany najpopularniejszym chłopakiem i byłeś królem balu maturalnego. I prawdopodobnie miałeś każdą dziewczynę, którą chciałeś.

Nie do końca, pomyślałem i skrzywiłem się. Wcale nie podobało mi się, że tak łatwo mnie odczytała. Czy mogła stwierdzić, jak bardzo jej pragnę?

– W której części się pomyliłam?

Nigdy nie byłem kłamcą i nie chciałem zaczynać teraz.

– Od dziewiątej do dwunastej klasy chodziłem tylko z jedną dziewczyną.

Jej usta zaokrągliły się ze zdziwienia, a ja bardzo chciałem je pocałować, by dowiedzieć się, jak smakują. Potem na jej ładnej twarzy pojawiła się ciekawość.

– Więc co się stało? Poszliście do różnych szkół?

– Raczej wybrała kogoś innego zamiast mnie. – Wzruszyłem ramionami, starając się nie pamiętać bólu, jaki przeżyłem z powodu tej straty.

Zanim zdążyłem zapytać ją o to samo, podeszły jej przyjaciółki i otoczyły nas jak stado wilków. Wszystkie mówiły jednocześnie, a ja kompletnie nie rozumiałem o czym. Po chwili odeszły, a Brie wzruszyła ramionami.

– Chyba wychodzimy.

Złapałem ją za ramię, zanim zdążyła odejść.

– Możemy jeszcze porozmawiać? Innym razem?

Uśmiechnęła się. Zamiast wyciągnąć telefon, wyjęła długopis, a ja puściłem jej ramię, nie chcąc wyjść na dziwaka. Tym razem to ona ujęła moją dłoń, a ten delikatny dotyk sprawił, że w spodniach znów zrobiło mi się ciaśniej. Bardzo pragnąłem tej dziewczyny.

Na środku dłoni napisała swój numer.

– Zadzwoń do mnie.4

BRIE

Nigdy nie chciałam być jedną z tych dziewczyn, ale trzy dni później tańczyłam w swoim pokoju w akademiku. Moja współlokatorka, zaspana po zeszłej nocy, nie doceniła tego radosnego tańca.

– O co ci chodzi?

– Zadzwonił – zaśpiewałam. – Zadzwonił!

Nie zrozumiała tego, tylko chwyciła kołdrę, by zakryć głowę i odgrodzić się od mojej płomiennej radości. Wcale mnie to nie obeszło, piszczałam, skakałam na palcach i tańczyłam dalej, tuląc telefon do piersi.

Okej, nie zadzwonił. Napisał SMS-a, ale to było to samo. Jednak nagle cała moja radość uleciała. Moje zajęcia nie były wypełnione łatwymi podstawami, które miało wielu studentów pierwszego roku. Miałam plan, moja przyszłość była poukładana, więc ta wewnętrzna dziewczynka, którą wypuściłam na krótko, szybko musiała zostać uciszona.

Z dwoma referatami, kartkówką i mnóstwem czytania w tym tygodniu ledwo mogłam wycisnąć czas na jedzenie. Nie wspominając o klubie książki, który założyłam. Ponieważ większość wolnego czasu spędzałam na czytaniu, to, bez obrazy dla wielu supermiłych dziewczyn, które poznałam od pierwszego dnia, tęskniłam za rozmowami o książkach z przyjaciółmi.

Spojrzałam na telefon i nienawidziłam słów, które wpisywałam. Miałam nadzieję, że nie pomyśli, że go olewam. Ale szczerze mówiąc, nie myślałam o chłopakach, kiedy układałam swój harmonogram na ten tydzień. Generalnie faceci nie byli mną zainteresowani, gdy dostępne były piękne Barbie.

Przeczytałam jego wiadomość jeszcze raz.

Chance: Spotkamy się dziś na kolacji?

Pocieszające było to, że nie pisał skrótami i nie zamienił słowa kolacja na emotikonkę talerza. Kim był ten facet?

Ja: Nie mogę. Mam klub książki. Może w ten weekend?

Chance: Klub książki gdzie?

Ja: W bibliotece.

Nie spodziewałam się, że się pojawi. Nie podałam mu godziny, ale w sumie mógł zobaczyć mój post w sieci lub ulotki, które wydrukowałam. Siedziałam w kręgu wraz z innymi ośmioma osobami, gdy podszedł. Chociaż była to biblioteka, zrobiło się jeszcze ciszej, gdy się pojawił. Zdawał się tego nie zauważać i zajął miejsce. Musiał wręcz wcisnąć się w krzesło, tak był zbudowany. Jego niebieskie oczy odnalazły moje.

– Cóż – zaczęłam. – Skoro już wszyscy tu jesteśmy, pomyślałam, że możemy porozmawiać o tym, czego oczekujecie od tej grupy. Może comiesięczne raporty z czytania? Lub cotygodniowe, w zależności od tego, jak wam będzie wygodnie. A potem możemy podyskutować. Każdy z was mógłby zasugerować książkę, a potem zagłosujemy na nią. Ale pozwólcie, że nie będę mówiła wszystkiego.

Siedzieliśmy z tyłu biblioteki, gdzie jej pracownicy wskazali nam miejsce, i gdy grupa wybuchła rozmowami, ja patrzyłam tylko na chłopaka z tyłu. Opisałabym go jako rozmarzonego… czy to nie było głupie? Kim była ta głupia dziewczyna i skąd się nagle we mnie pojawiła?

Po pewnym czasie dotarło do mnie, że zrobiło się cicho, a kiedy się rozejrzałam, zobaczyłam, że wszystkie oczy skierowane były na Chance’a. Spojrzał na mnie, jakby patrzył prosto w moją duszę, i przemówił tak, jakbym była jedyną osobą w pokoju.

– Czytałem. W naszym domu nie było kablówki. – To było swego rodzaju wyznanie. Przerwał, jakby czekał na moją reakcję. Spojrzałam na niego twardym wzrokiem, bo chyba myślał, że będę go osądzać, ale on tylko uniósł lewy kącik ust… cholera, miał dołeczek w policzku, coś, co przeoczyłam w ciemności tamtej nocy. – Ale miałem kartę biblioteczną i z niej korzystałem.

Ponieważ wszyscy byli zwróceni w jego kierunku, nie mogłam powiedzieć, kto zadał następne pytanie, tylko z której strony pochodziło.

– Jakich autorów lubisz?

Nie wiem, czy ta osoba była podekscytowana, czy też próbowała sprawdzić jego wiedzę, aby zobaczyć, czy mówi prawdę, ale Chance nie tracił czasu i szybko odpowiedział:

– David Baldacci, Robert Ludlum, Lee Child i inni.

Potem, jakby był jakimś egzemplarzem na wystawie, padło kolejne pytanie.

– Czy kiedykolwiek czytałeś jakieś romanse?

Jego szerokie ramiona poruszyły się w górę i w dół.

– Moja była dziewczyna przekonała mnie do przeczytania książki o wampirach. Muszę przyznać, że myślałem, że to będzie bardziej jak Underworld niż romans.

Słowa same cisnęły mi się na usta, bo wiedziałam, o jaką książkę mu chodzi.

– I co myślałeś? – zapytałam.

– Szczerze?

Pokiwałam głową.

– To było trochę dziwne, jeśli nie przerażające, że stuletnia czująca istota zakochała się w licealistce.

Z każdego zakątka naszej grupy padały szybkie pytania, ale to na moje zdecydował się odpowiedzieć.

– Twój werdykt na temat książki? – zapytałam.

– Muszę przyznać, że pod koniec kibicowałem mu, żeby zdobył dziewczynę.

Potem już nie dopuścili mnie do głosu, więc po prostu patrzyłam na tego pewnego siebie faceta, który był bardziej pociągający niż jakikolwiek do tej pory poznany chłopak. Nie mogłam uwierzyć w jego istnienie. Spełniał wszystkie moje oczekiwania.

Kiedy skończyliśmy, podszedł do mnie.

– To było interesujące.

– Było. Nie czujesz się komfortowo w świetle reflektorów?

– Można tak powiedzieć. Nie sądziłem, że będę musiał stawić czoła inkwizycji.

Roześmiałam się, bo taka była prawda. Inni członkowie grupy byli tak samo zdziwieni jak ja, że mógł być molem książkowym.

– Standardowa procedura dla wprowadzanych. Musimy uważać, kogo wpuszczamy do naszego grona.

Roześmiał się i ten śmiech znowu uwydatnił jego dołeczek.

– Idziesz na kolację?

– Tak.

– Zjedz ze mną.

Jego oferta była kusząca. Potem zobaczyłam jedną z dziewczyn, które poznałam i lubiłam, a których nie widywałam zbyt często. Czułam, że coś z nią było nie tak, i chciałam wiedzieć, o co chodzi.

– Chciałabym, ale jem w biegu. Poza tym widzę koleżankę, z którą muszę pogadać.

I rzuciłam się do ucieczki. Myślę, że pobiegłam, bo za bardzo na mnie działał. Bałam się też, że jeśli pójdę z nim do kantyny, to znajdę wymówkę, żeby z nim zostać, mimo że chciałam być gdzieś indziej. Do tego wszystkiego dochodził prawdziwy strach – obawiałam się, że mógłby mnie namówić na zdjęcie ubrania.

– Lenora – zawołałam, doganiając dziewczynę.

Na początku miałyśmy wspólne zajęcia i siedziałyśmy obok siebie, dopóki tydzień później nie zmieniła klasy, aby lepiej dopasować wykłady do swojego harmonogramu. Była bardzo miła, ale i szalenie powściągliwa. Nie zdawała sobie sprawy z tego, jak bardzo jest oszałamiająca, co sprawiało, że łatwo się z nią rozmawiało. Z ciemnymi włosami i piękną twarzą przypominała mi tę gwiazdę pop, która miała kilka hitów na listach przebojów i bardzo publiczne rozstanie z inną znaną piosenkarką.

– Czy kiedykolwiek przekonam cię, żebyś mówiła do mnie Lenny?

– Nie. – Było coś w tym zdrobnieniu, co po prostu nie pasowało. – Dobrze, dokąd się tak spieszysz? Wcale cię nie widuję, nie było cię na ognisku w piątek ani na meczu w sobotę.

– Mój chłopak nie lubi futbolu.

– Ach, faktycznie. Gra w…

– W drużynie rugby – dopowiedziała.

– Dokładnie. Nie mogę rozgryźć tej gry.

– Uwierz mi, ja też nie potrafię.

Dziewczyna ruszyła, jakby grunt jej się palił pod nogami. Stanęłam przed nią, zmuszając do zatrzymania się.

To zwróciło jej uwagę. Założyła ręce na piersi.

– Co jest?

– Napisałam do ciebie, żebyśmy się spotkały. – Kiedy nic nie powiedziała, dodałam: – Kilkoro z nas spotyka się, aby przeanalizować filmy na zaliczenie, zaczynamy od The Notebook, a kończymy na Magic Mike. Wchodzisz w to?

Spojrzała w bok.

– Nie mogę.

– Dlaczego nie? To na zajęcia z psychologii. Choć już nie jesteś w mojej grupie.

– O której?

– Dziś wieczorem.

– Nie mogę. Jestem zajęta.

Zanim zdążyłam odpowiedzieć, pobiegła w dół ścieżki. W tym samym czasie mój telefon zabrzęczał w kieszeni. Wyjęłam go i znalazłam SMS-a od Chance’a. Poprosił mnie, żebym wzięła trochę wolnego i poszła z nim na imprezę w ten weekend. A kto mógłby powiedzieć „nie” człowiekowi, który wyglądał jak emoji kujona w okularach?
mniej..

BESTSELLERY

Menu

Zamknij