Zatracony. Tom 3 - ebook
Zatracony. Tom 3 - ebook
Emanująca z jego ciała kontrola, chłodny wyraz twarzy oraz szare oczy, które zdają się wiedzieć wszystko, a jednocześnie nie chcą niczego zdradzić… Życie nie zawsze bywa sprawiedliwe. Veronica przekonała się o tym wielokrotnie, boleśnie doświadczając otaczającego ją okrucieństwa. Pogodzona z sytuacją, zawsze starała się być wdzięczna za to, co ma, dopóki na jej drodze nie stanął pewien mężczyzna. Mężczyzna, który jako pierwszy sprawił, że chciała od życia czegoś dla siebie. Dwanaście lat starszy, pełen tajemnic i kompletnie nieosiągalny. Życie potrafi nas zaskoczyć w najmniej oczekiwanym momencie. Kiedy niebezpieczeństwo wciąż jest namacalne, Veronica dla ochrony siebie i siostry musi podporządkować się nowej rzeczywistości, dopóki problem nie zostanie rozwiązany. Wdzięczność – to jedyne, co powinna odczuwać, okazuje się jednak, że nie wszystko da się kontrolować. Zatracony w przeszłości. Zatracony w pracy. Czy będzie miał na tyle siły, by nie zatracić się w niej? Darcy Trigovise po raz kolejny zabierze Was w niebezpieczny świat „Idealnie nieidealnych”. Jak nikt potrafi rzucić czytelnika na kolana i wywołać całą gamę emocji. Tu nie znajdziecie cukierkowego romansu, ale przepiękną, gorącą i iskrzącą od elektryzującego napięcia historię miłości. Świetna fabuła, znakomicie wykreowani bohaterowie i nieodłączny humor w powieściach Darcy to pewnik! Ta seria uzależnia, a każdy tom pochłonie Was bez reszty. Uwielbiam jej książki i już nie mogę się doczekać następnych! - Patty Goodman, autorka „Ognistej sukienki” Trzeci tom z serii „Idealnie nieidealni” to nic innego, jak fantastyczne zwroty akcji, serwujące niezapomniane emocje. Darcy Trigovise przeszła samą siebie, po raz kolejny tworząc niesamowitą, świetnie dopracowaną historię, w której nie brakuje tajemnic, wielkich uczuć oraz problemów, mogących dotknąć każdego z nas. Jeśli zatem, drogi Czytelniku, poszukujesz wyjątkowej książki, od której nie oderwiesz się aż do ostatniej strony, koniecznie sięgnij po ten tytuł. Emocje gwarantowane już od pierwszego rozdziału! - Adriana Rak, autorka
Kategoria: | Erotyka |
Zabezpieczenie: | brak |
ISBN: | 978-83-8290-085-9 |
Rozmiar pliku: | 1,5 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Prolog Veronica
Rozdział 1 Veronica
Rozdział 2 Tobias
Rozdział 3 Veronica
Rozdział 4 Veronica
Rozdział 5 Tobias
Rozdział 6 Veronica
Rozdział 7 Veronica
Rozdział 8 Veronica
Rozdział 9 Veronica
Rozdział 10 Veronica
Rozdział 11 Veronica
Rozdział 12 Veronica
Rozdział 13 Tobias
Rozdział 14 Veronica
Rozdział 15 Veronica
Rozdział 16 Veronica
Rozdział 17 Veronica
Rozdział 18 Veronica
Rozdział 19 Veronica
Rozdział 20 Tobias
Rozdział 21 Veronica
Rozdział 22 Veronica
Rozdział 23 Tobias
Rozdział 24 Veronica
Rozdział 25 Veronica
Rozdział 26 Veronica
Rozdział 27 Veronica
Rozdział 28 Veronica
Rozdział 29 Veronica
Rozdział 30 Veronica
Rozdział 31 Veronica
Rozdział 32 Veronica
Rozdział 33 Tobias
Rozdział 34 Veronica
Rozdział 35 Veronica
Rozdział 36 Veronica
Rozdział 37 Tobias
Rozdział 38 Tobias
Rozdział 39 Tobias
Rozdział 40 Tobias
Epilog Veronica
PlaylistaProlog Veronica
Moje dłonie niewiarygodnie drżą.
Czuję, jak ciężki metal ślizga się na mojej skórze, przez co zaciskam mocniej palce, starając się uspokoić szaleńcze bicie serca.
– No dalej. Na co czekasz? – Parska, unosząc na mnie ciemną brew, zanim krzyżuje ręce na klatce piersiowej. – Oboje dobrze wiemy, że tego nie zrobisz.
Nie odzywam się, przekrzywiając głowę na bok i wpatrując się w jego ciemne, przepełnione złem oczy.
Pomimo tego, co dzieje się wewnątrz mnie, nikt by nie zgadł, jak bardzo jestem w tym momencie przerażona, ponieważ moja twarz pozostaje bez wyrazu.
– Odbezpieczyłaś ją w ogóle? Umiesz to zrobić? – kpi, wyraźnie zirytowany moim brakiem odpowiedzi.
Przełykam ciężko ślinę, czując, jak mój palec drga, a adrenalina wzbija się na najwyższy poziom.
Na sekundę odwracam wzrok, patrząc na nieprzytomne ciało na łóżku, aby upewnić się, że klatka piersiowa wciąż unosi się i opada.
– Veronico – nuci, robiąc krok w moją stronę, na co mimowolnie się cofam, starając się zasłonić swoim ciałem łóżko. – Wystarczy już dyskusji. Skoro chcesz to zrobić, dlaczego się wahasz?
Jego drwiący uśmiech sprawia, że zaczynam odczuwać mdłości, ale rozstawiam szerzej nogi i zapieram się piętami.
– Jesteś za dobra na to gówno, wiesz o tym. Za delikatna. Za piękna. Jak gwiazdka, czyż nie?
Nie zaszczycam go już swoją odpowiedzią, ponieważ na nią nie zasługuje, tylko zaciskam usta, nim biorę głęboki oddech, i powoli, bardzo powoli wyginam je w zadowolonym uśmiechu.
Może i jestem momentami delikatna, ale mam jeszcze drugą, silniejszą stronę.
Przez ostatnie miesiące nauczyłam się, że mam w sobie wiele ukrytego ognia oraz ogromne pokłady zadziorności, które potrafię wydobyć na zewnątrz, gdy wymaga tego sytuacja. A przede wszystkim nauczyłam się, że nigdy nie poddaję się bez walki, jeśli jest coś, na czym mi zależy.
Z ostatnim spojrzeniem na łóżko unoszę wysoko podbródek, biorę głęboki wdech i naciskam na spust. Tak, jak byłam uczona.
Trzy razy.Rozdział 1 Veronica
Trzy miesiące wcześniej…
Blacklisted me – Save Me from Myself
Czuję, jak pojedyncza łza spływa po moim policzku i opada na zatęchły materac. Zaciskam zęby i staram się zapanować nad kolejnym załamaniem, które wiem, że nie przyniesie mi nic innego oprócz bólu głowy. Mimo chęci z moich ust i tak wydobywa się drżący oddech, który od razu przyciąga uwagę Claudii.
– Błagam cię, tylko nie zaczynaj. – Patrzy na mnie z drugiego końca pomieszczenia, nim przewraca oczami i unosi wzrok na obskurny sufit. – Jeśli znowu będę musiała słuchać twojego płaczu, to rozpędzę się i uderzę głową w ścianę. Mocno.
Nerwowo ocieram policzki, siadam, opieram się plecami o ścianę i przypatruję się siostrze.
– Nie mogę pojąć, jak możesz być taka spokojna? – fukam lekko, zaciskając pięści na brudnym kocu, by opanować frustrację. – Czy do ciebie nie dociera, w jakiej jesteśmy sytuacji? Czy wiesz, co się z nami stanie, jeśli minie te sześć tygodni, które Sergio dał Emmie? To – wskazuję na starą altanę, nie wiadomo gdzie, w której jesteśmy zamknięte od dwóch dni – jest raj w porównaniu z tym, co nas czeka…
– Skończ pieprzyć! – wrzeszczy, przerywając mi, a ja aż otwieram usta na jej wybuch i dobór słów. – Przyjdą po nas – stwierdza już spokojniej, patrząc prosto w moje oczy. – Przyjdą po nas – powtarza.
Kiedy widzę, jak zaciska usta, by powstrzymać płacz, szybko przechodzę na kolanach dwa metry, które oddzielają nasze materace, i mocno ją przytulam.
Powtarza to codziennie od tygodnia, czyli odkąd Sergio nas zabrał. Chciałabym w to wierzyć, ale się boję. Okrutnie się boję mieć nadzieję, chociaż oprócz niej nie pozostało nam w tym momencie nic innego. Paraliżuje mnie strach, kiedy pomyślę, co może się z nami stać, a jednocześnie nie chcę, żeby nas ratowali, ponieważ obawiam się, co Sergio może im zrobić… I co może zrobić Emmie, którą zdradziłam w najgorszy możliwy sposób.
Wiem, że mi wybaczyła. Wiem, że nie miałam wyjścia, a jednak to wszystko nie sprawia, że kiedykolwiek wybaczę sobie. Nawet mimo jej zapewnień, że jest w porządku i że liczy się tylko to, że nic jej się nie stało. Za każdym razem, kiedy Zack lub Lloyd patrzyli na mnie, czułam się jak zdrajczyni. Jeśli sytuacja by się powtórzyła, to zrobiłabym to samo, aby spróbować uratować siostrę, ale…
Ponownie rozglądam się po tym zapuszczonym miejscu i parskam cichym śmiechem, przez co Claudia odsuwa się ode mnie i przygląda mi się, marszcząc brwi. Prawda jest taka, że i tak jesteśmy w głębokim bagnie, z którego najprawdopodobniej nie ma wyjścia.
– Oni przyjdą, Veronica. – Moja siostra wzdycha, jakby to ona miała do czynienia z młodszym rodzeństwem, którym musi się opiekować. – Nie wątp w to. – Wystawia dłoń.
Bez wyjaśnienia wiem, czego chce, więc wyciągam z kieszeni krzyżyk od Larissy i jej podaję, obserwując, jak wielokrotnie naciska na jego środek. Do tej pory jestem zaskoczona, że Sergio nie domyślił się, co to jest, a my rozwikłałyśmy to w ciągu pierwszej doby. Najwyraźniej jego mniemanie o sobie jest tak wysokie, że się tego nie spodziewał.
– Przyjdą po nas, ponieważ Emma im każe…
– Emma nie jest nam nic winna. Nie musi tego robić. Najważniejsze, że ona i dziecko są bezpieczni – wtrącam się, ale Claudia kontynuuje, jakby mnie nie słyszała.
– I ponieważ mają do załatwienia sprawy z naszym cudownym braciszkiem oraz dlatego, że… Ronnie, sama pomyśl. Widziałaś tych facetów. Oni po prostu nie dopuszczą, by ktoś taki jak nasz brat im zagrażał. To nie są goście, którzy dają sobą pomiatać.
– A skąd ty możesz wiedzieć, jacy to są goście? – Unoszę brew, pokazując jej tym, że jak na piętnastolatkę ma zdecydowanie za dużo do powiedzenia na ten temat.
– Nie możesz być aż tak głupia – prycha, cały czas zaciskając w dłoniach krzyżyk. – Przez te tygodnie w mieszkaniu Emmy widziałyśmy ich wielokrotnie, a ja nie zauważyłam, żeby chociaż raz którykolwiek z nich był bez broni. Jestem pewna, że to, czym się zajmują, nie ma nic wspólnego z legalnymi rzeczami.
Ignoruję jej przytyk i nie zaprzeczam, ponieważ to nie ma najmniejszego sensu. Większość życia patrzyłyśmy na takich mężczyzn dzięki naszemu wspaniałemu ojcu. Chociaż nie mieszkał z nami, tylko nas odwiedzał – a raczej naszą mamę – to nigdy nie krył się z tym, co robi. Ani on, ani Sergio. Musiałybyśmy być ślepe i głuche, by nie rozpoznać ludzi wyjętych spod prawa.
– Porównywanie ich jest nie w porządku. Nie są okrutnymi psychopatami – szepczę.
– Nie są, dlatego po nas przyjdą. Musimy być po prostu cierpliwe. – Claudia wzrusza ramionami, jakby cierpliwość u niej była normą, a jednocześnie wciąż maltretuje biedny krzyżyk.
Uśmiecham się lekko, starając się odnaleźć zagubione pokłady nadziei.
Oprócz niej nie pozostało nam nic innego.
***
Tobias
Wpatruję się w migający czerwony punkt na ekranie komputera. Co chwilę podświetlam telefon, żeby się upewnić, że jest aktywny. Za każdym razem, kiedy rozbrzmiewa dźwięk alarmu uruchamiany przez dziewczyny, zachowuję opanowany wyraz twarzy, ale mimowolnie napinam mięśnie, nim upominam samego siebie, by się rozluźnić.
Czas, na wszystko przyjdzie odpowiedni czas…
– Zaczynam się o ciebie martwić. – Gavin wchodzi bez pukania do mojego domowego gabinetu, posyłając mi kpiący uśmiech. – Przez ostatnie trzy miesiące nie byłeś tyle w domu, co przez ostatni tydzień. Wiesz, że z firmy mógłbyś robić to samo? – Cmoka, unosząc kącik ust, nim opada na fotel po drugiej stronie biurka.
– Pukaj, kiedy wchodzisz – upominam go, na co pokazuje mi środkowy palec. – Sawyer i Aiden świetnie sobie radzą, a tutaj nikt mi nie zawraca głowy co minutę.
– Flip i Flap. Dajesz im za dużo swobody, braciszku. – Zarzuca nogi na blat, ale po jednym moim spojrzeniu ściąga je, przewracając oczami. – Jak dzisiaj rano tam zajechałem, to żadnego z nich nie było jeszcze w pracy, chociaż powinni byli być od godziny.
– Nie zaczynaj znowu tego tematu. Sami sobie ustalają, kiedy mają przyjść. Myślę, że skoro są moimi zastępcami, to chyba znaczy, że im ufam, a to z kolei świadczy o tym, że nie muszę ich prowadzić za rączkę? – Potrząsam głową, widząc zniesmaczenie Gavina. – Sawyer siedem lat, a Aiden pięć. Tyle dla mnie pracują. Tyle ich znamy, obaj. Wyjaśnisz mi wreszcie, dlaczego ciągle masz z nimi jakiś problem? Bo jeśli nie, to kończymy temat.
– Sawyera jeszcze toleruję, to zimny chuj, ale Aiden to po prostu przygłup.
– Jesteście do siebie całkiem podobni, szczególnie jeśli chodzi o poczucie humoru. – Unoszę brew, kiedy mruży na mnie oczy.
– Nie obrażaj mnie, nie ujmuj mojej inteligencji – fuka i szczerzy się szeroko. – Jestem przystojniejszy. – Mruga, zanim się podnosi i podchodzi do barku po whisky.
– Ani się waż. Po pierwsze, jest dopiero jedenasta. Po drugie, możliwe, że polecimy jeszcze dzisiaj.
– Ale…
– Żadnego „ale”, Gavin. Potrzebuję cię trzeźwego i skupionego.
– Sam mógłbyś się napić, to może byś w końcu, kurwa, trochę wyluzował. Albo chociaż kogoś przelecieć… A no tak. Najpierw trzeba ją sprowadzić z powrotem, co? – Uśmiecha się szelmowsko, ale odstawia butelkę i siada.
– O kim ty mówisz?
– O Veronice. I nawet mi nie ściemniaj, że to twoje zaangażowanie w całą sprawę jest przypadkowe…
– Za chwilę nieprzypadkowo możesz dostać w potylicę. Ona jest ode mnie dwanaście lat młodsza, do diabła! – prycham z niedowierzaniem, kręcąc na niego głową. Jakby kiedykolwiek interesowały mnie jakiekolwiek związki z kobietami… A co dopiero z tyle lat młodszymi. – Nie wiem, co sobie uroiłeś, ale skończ z tym. Po prostu Lloyd i Zack potrzebują pomocy, żeby to ogarnąć, a skoro się zaangażowałem, to wiesz, że nie odpuszczam takich spraw. Lubię mieć wszystko pod kontrolą i to też chcę mieć. Nie potrzebuję problemów od Castellano, a on wie, że biorę w tym udział. Temat będzie skończony, jak ta gnida dostanie kulkę. Albo trzy.
– Ach, oczywiście. To tylko dobre serduszko mojego czułego i jakże wylewnego braciszka. – Gavin rechocze, na co przymykam oczy i biorę głęboki oddech, odpuszczając sobie tę bezsensowną dyskusję, nim ponownie na niego patrzę. Wstaje i pochyla się nad biurkiem, opierając dłonie na drewnie, wciąż uśmiechając się kpiąco. – Znasz piosenkę Tymitu?
– Słucham?
– Ty mi tu nie pierdol – nuci, poruszając ramionami do rytmu.
Mruga do mnie i wychodzi, zatrzaskując za sobą drzwi.
Przez chwilę wpatruję się w miejsce, w którym zniknął mi z oczu. Unoszę wzrok do sufitu, wzdychając, i wracam spojrzeniem do monitora w momencie, gdy mój telefon zaczyna dzwonić.
Nareszcie.
Po wysłuchaniu raportu od mojego człowieka czuję, jakby ktoś zdjął z moich ramion niesamowity ciężar. Tak duża ulga jest jednak zaskoczeniem, przez co wracam myślami do słów Gavina. Karcę sam siebie i ponownie unoszę telefon, by zadzwonić do Zacka i Lloyda.
Na rozmyślanie również przyjdzie czas.