- W empik go
Zauroczenie - Ponadczasowe historie miłosne Barbary Cartland - ebook
Zauroczenie - Ponadczasowe historie miłosne Barbary Cartland - ebook
Ilita prowadziła szczęśliwe życie u boku swoich rodziców, dużo podróżowali, poznawali świat. Niestety choroba przerwała ich sielankę. Podczas jednej z podróży do Afryki,matka Ility ciężko zachorowała i umarła. Ojciec pozostał sam z córką i pod wypływem jej matki chrzestnej wysłał ja do szkoły we Florencji. Ilita bardzo nie chciała tam jechać, lecz ojciec nie mógł zabierać jej w swoje podróże. Obiecał jednak, że wkrótce po nią wróci. Niestety on również umarł podczas swojej ostaniej wyprawy. Kiedy okres pobytu Ility w szkole się kończy pisze do niej list ciotka -księżna Dariington, że Ilita ma do niej przyjechać. Ilita jest pełna obaw co do swojej przyszłości. Po przybyciu na miejsce okazuje się, że ciotka nie ma zamiaru zajmować się swoją bratanicą. Chce, aby tam pod zmienioną tożsamością, aby nie zaszkodziło to reputacji księżnej, sama zarabiała na życie. Znajduje jej pracę jako lektorka u jej niewidomej przyjaciółki markizy Lyss. Ilita nie ma wyboru, musi się na to zgodzić. Po przybyciu do zamku markizy zjawia się tam również jej syn markiz Lyss. Czy przyjmie młodą lektorkę? Czy między młodymi zrodzi się jakieś uczucie? Jak poradzi sobie Ilita w nowym świecie?
Kategoria: | Romans |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-87-117-7114-3 |
Rozmiar pliku: | 278 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
We współczesnym zmechanizowanym świecie zapominamy często, że wierzenia ludów prymitywnych od zarania dziejów stanowią pewien wzorzec dla całego rodzaju ludzkiego.
Każdy, kto spędził trochę czasu w Afryce, Indiach czy innej równie nam obcej części świata i poznał jej mieszkańców, przekonał się, że potrafią oni potęgą woli i wiarą w moc bogów dokonywać cudów.
Afrykański szaman może uchronić człowieka przed śmiercią, a kapłani wudu znają wiele przedziwnych tajemnic, które mogliby nam zdradzić, gdybyśmy zechcieli ich słuchać.
Żołnierze odbywający służbę w Indiach opowiadali o Hindusach, którzy czuli, że ktoś im bliski umiera oddalony o trzy tysiące mil, zanim otrzymali wiadomość o śmierci.
Ci ludzie mają tak zwane „trzecie oko”, jak mówią Egipcjanie, posługują się intuicją, którą my odrzucamy, bo wierzymy tylko w naukowe rozprawy i logiczne dowody.
Znaczna część tego, co nazywamy „jasnowidzeniem”, jest po prostu umiejętnością polegania na instynkcie, który został dany nam wszystkim i który mógłby nam służyć, tak w poznaniu, jak i w działaniu.ROZDZIAŁ 1
1886
Kiedy pociąg wjechał na Victoria Station, Ilita poczuła dziwną chęć przytulenia się do siostry Angeliki.
Byłoby to jednak godne pożałowania, gdyż nigdy nie lubiła siostry Angeliki, która w klasztorze zarządzała pralnią i uczyła dziewczęta podstawowych zasad szycia, jak cerowanie i naprawianie odzieży. A jednak zniszczona twarz i skryte za binoklami oczy jej opiekunki wydawały się tak bliskie w porównaniu z napełniającą lękiem przyszłością.
„Gdyby tylko ojciec tu był ze mną... jakże bym się cieszyła z powrotu do Anglii”, powiedziała do siebie Ilita i poczuła ukłucie w sercu, jak zawsze kiedy kierowała swe myśli ku ojcu.
Nagle jej towarzyszka podróży, córka włoskiego ambasadora na dworze królewskim w Londynie, poderwała się z miejsca, wołając:
– Widzę mamę! Stoi na peronie. Och, siostro Angeliko, proszę mi pozwolić otworzyć okno!
– Wszystko we właściwym czasie, moje dziecko – odparła siostra Angelika. – Jeśli twoja matka wyszła ci na spotkanie, możesz być pewna, że cię odnajdzie.
Kto mógł przewidzieć, że z całej rodziny zostanie Ilicie tylko ciotka? Dziewczynka widziała ją raz w życiu i czuła, że księżna nie darzy sympatią ani jej, ani jej ojca.
„Może się jednak ucieszy na mój widok”, próbowała się pocieszać, choć wiedziała, że jest to raczej nieprawdopodobne.
Podczas podróży z Florencji do Anglii rozmyślała o tym, co ją spotkało, i próbowała sobie wyobrazić, że mogłoby się wszystko całkiem inaczej ułożyć.
Gdyby los nie potraktował jej tak okrutnie, mogłaby teraz jechać do Darrington Park, by już więcej nie rozstawać się z ojcem.
Niestety ojciec zmarł niespodziewanie i tytuł szóstego księcia odziedziczył po nim młodszy brat. Chłopiec chodził jeszcze do szkoły i był zbyt młody, by zostać głową rodziny i podtrzymywać rodzinne tradycje. Nikt zresztą nie przypuszczał, że właśnie on odziedziczy ogromny dom w Buckinghamshire i tytuł księcia. Spodziewano się, że dziedzictwo przypadnie pierworodnemu synowi starego księcia bądź jego młodszemu o dwa lata bratu, ojcu Ility.
Marcus Darrington-Coombe, młodszy syn księcia, zdecydował, że niewielki dochód, jaki otrzymywał od ojca, przeznaczy na podróże po świecie. Ożenił się z dziewczyną równie spragnioną przygód jak on. Razem wspinali się na szczyty, zwiedzali nie zaznaczone na mapach części Azji, żeglowali po rzekach pełnych krokodyli i wędrowali przez dzikie, niezbadane pustynie z zapałem badaczy, dla których nie ma rzeczy niemożliwych.
Narodziny Ility nie zmieniły ich trybu życia. Po prostu zabierali ją wszędzie ze sobą. Dziewczynka usypiała kołysana w koszyku na grzbiecie wielbłąda albo umieszczona w wiklinowej kołysce przemierzała niedostępne łańcuchy górskie. Nauczyła się jadać dziwaczne potrawy, których nie strawiłoby żadne angielskie dziecko.
Rodzice prowadzili życie niezbyt wystawne, lecz byli szczęśliwi. Ilita pamiętała swe dzieciństwo zawsze pełne miłości i śmiechu.
Trzy lata temu, kiedy Ilita ukończyła piętnasty rok życia, spadło na nich nieszczęście. W drodze powrotnej z Afryki zatrzymali się w Neapolu, gdzie rodziców złożyła dziwna gorączka. Lekarze nie znali jej podłoża i nie mieli pojęcia, jak leczyć chorych.
Matka zmarła po kilku dniach. Ilita i ojciec poczuli, że nie potrafią żyć bez niej.
Z nich dwojga Ilita była silniejsza. Zmusiła ojca do jedzenia i stopniowo budziła w nim zainteresowanie wszystkim, co działo się dookoła: wykopaliska archeologiczne w Pompei, odkrycie rzymskiej willi na Capri... Ze względu na nią starał się otrząsnąć z apatii i powoli, wycieńczony gorączką, wracał do siebie. Wtedy to nieoczekiwanie pojawiła się matka chrzestna Ility.
Pani van Holden była bliską przyjaciółką jej matki. Bawiąc akurat w Rzymie usłyszała, że ojciec Ility jest w Neapolu, i natychmiast przyjechała, by wyrazić żal z powodu tak wielkiej straty.
– Kochałam Elisabeth – rzekła ze łzami w oczach – i choć rzadko spotykałyśmy się, odkąd wyszłam za mąż, nie mogę znieść myśli, że nie ma jej wśród nas.
Siedziała wraz z Ilitą i jej ojcem w zaniedbanym ogrodzie podrzędnego hotelu, w którym się zatrzymali, i opowiadała o czasach, kiedy były jeszcze młodziutkie, dygały grzecznie w pałacu Buckingham i myślały, że podbiją świat swą młodością.
– I wiesz, co się stało? – Pani van Holden uśmiechnęła się do Ility. – Babka spodziewała się, że twoja prześliczna matka zrobi dobrą partię. Zawsze się śmiałam, że cały kwiat angielskiej arystokracji, każdy książę, markiz czy hrabia czekają już w kolejce do jej ręki!
Choć znała odpowiedź, Ilita spytała:
– I co się stało, matko chrzestna?
– Zobaczyła na balu twojego ojca – odparła pani van Holden – i zakochała się! Potem nawet król czy szach perski mógłby paść przed nią na kolana, nie zauważyłaby go nawet!
– Ja też się zakochałem! Była najpiękniejszą istotą, jaką kiedykolwiek zobaczyłem – wyznał ojciec Ility, a w jego głosie zabrzmiała nutka bólu.
– I ja też zapałałam płomiennym uczuciem... – zamyśliła się pani van Holden, taktownie zmieniając temat... – Cała rodzina była wstrząśnięta, ponieważ straciłam głowę dla Amerykanina, który pełnił funkcję attaché przy ambasadzie amerykańskiej w Londynie. Po ślubie pojechaliśmy razem do Ameryki. Mogę ci wyznać, że byłam bardzo szczęśliwa. – Po krótkiej przerwie dodała: – Niestety, Bóg nie pobłogosławił nas potomstwem.
– Tak mi przykro – rzekł ojciec Ility.
– Mnie również – odparła pani van Holden – i właśnie dlatego chciałabym porozmawiać z tobą, Marcusie, o mojej chrzestnej córce.
Ilita zwróciła zdziwione spojrzenie na panią van Holden, która ciągnęła dalej:
– Z pewnością zdajesz sobie sprawę, że Ilita wyrośnie na kobietę równie piękną, jak jej matka. Byłoby więc wskazane, by nabrała towarzyskiej ogłady, nim zostanie oficjalnie wprowadzona do salonów Londynu.
– O czym ty mówisz? – zdumiał się ojciec Ility. – Nigdy nie wyobrażałem sobie Ility jako debiutantki.
– To bardzo egoistyczne z twojej strony – skarciła go pani van Holden. – Ilita powinna mieć takie same szanse, jakie miała jej matka i ja. – Westchnęła i mówiła dalej: – Naturalnie może zlekceważyć bale, przyjęcia i świetność londyńskiego towarzystwa, które, musisz przyznać, nie ma sobie równych. Musi jednak dokładnie wiedzieć, jakie życie chce wieść w przyszłości.
– Chcę być z ojcem! – rzuciła szybko Ilita.
– I ja chcę, żeby moja córka była ze mną – dodał ojciec, obejmując ją ramieniem.
– Miałeś ją przez szesnaście lat – przypomniała mu pani van Holden. – I przestań uważać ją za dziecko, mój drogi. Ilita jest młodą kobietą, która pewnego dnia zostanie żoną i matka.
Dziewczyna poczuła, że ramię ojca obejmuje ją mocniej. A wyraz jego twarzy mówił, że nigdy jeszcze nie zastanawiał się nad losem swej córki.
Rozmawiali i sprzeczali się o przyszłość Ility całe popołudnie. Dyskusja ciągnęła się jeszcze podczas obiadu w najlepszym i najdroższym hotelu, w którym zatrzymała się pani van Holden.
Podczas długich i dalekich podróży Ilita nie poznała luksusowych hoteli, nie było na nie rodziców stać. Przywykła do namiotów pośpiesznie stawianych w oazie, skromnych budynków poczty czy ubogich hinduskich wiosek.
Spostrzegła właśnie, że w porównaniu z panią van Holden i innymi damami w restauracji jest niegustownie ubrana. Nawet jej ojciec, tak przecież przystojny, wydawał się jakby przytłumiony elegancją innych dżentelmenów.
– Wszystko już przemyślałam – orzekła pani van Holden podczas deseru – i zadecydowałam, jaki prezent otrzyma moja córka chrzestna. Jest on wprawdzie spóźniony, bo nie miałam pojęcia, gdzie podziewaliście się w czasie jej ostatnich urodzin i Świąt Bożego Narodzenia. A więc teraz postanowiłam pokryć koszty piętnastu miesięcy edukacji na najbardziej renomowanej pensji dla dziewcząt we Florencji.
Ilita westchnęła cichutko, podczas gdy jej matka chrzestna kontynuowała:
– Zasięgnęłam informacji u amerykańskiego ambasadora i kilku szacownych Włoszek. Wszyscy twierdzili zgodnie, że klasztor Św. Zofii to zarówno surowy internat, jak i najlepsza szkoła w Europie.
– Och, proszę! – zawołała Ilita – ja nie chcę iść do szkoły!
– Przeczucie mówi mi, że tam jest właśnie twoje miejsce – odparła pani van Holden, jej głos brzmiał trochę szorstko, ale uśmiechnęła się mówiąc: – Twoja matka była bardzo wykształcona i że samo przebywanie z nią było znakomitą edukacją. Podróżując z ojcem nauczyłaś się języków. – Zatrzymała się na chwilę. – Ale są rzeczy, o których młoda dobrze ułożona dama wiedzieć powinna. Dlatego dziewczęta z arystokratycznych domów: Włoszki, Francuzki czy Angielki spędzają zwykle rok na pensji, zanim ukażą się jak motyle przed oczyma zdumionego świata.
Ilita roześmiała się: chrzestna potrafiła przedstawić rzecz tak obrazowo i zabawnie! Tymczasem dama ciągnęła dalej:
– Obiecuję ci, najdroższe dziecko, że będziesz bardzo pięknym i podziwianym motylem. A ponieważ twoja matka nie może przedstawić cię w pałacu Buckingham, ja to uczynię i wydam dla ciebie najwspanialszy bal, jaki kiedykolwiek widział Londyn.
Nieco wystraszony tym, co usłyszała, Ilita wsunęła pod stołem rękę w dłoń ojca, prosząc go po cichutku, aby się nie zgadzał.
Zrozumiała jednak, że nic nie wskóra. Ojciec kochał ją i wiedział, że pani van Holden ma rację i że matka Ility też by sobie tego życzyła.
„A potem – pomyślała Ilita – wszystko potoczyło się tak szybko.”
Zanim się zorientowała, była już we Florencji wyposażona przez chrzestną w komplet nowych rzeczy i chociaż postanowiła nie odstępować na krok ojca, musiała się z nim rozstać.
– Dokąd jedziesz, tato? – pytała.
– Zaproszono mnie do nowych wykopalisk w Turcji.
– Och, tato, pozwól mi jechać z tobą – błagała Ilita.
– Pojedziemy razem, kiedy skończy się szkoła – obiecał.
– Ale nie odjedziesz bez pożegnania?
– Oczywiście że nie – odpowiedział. – Przygotowania zajmą mi miesiąc lub dłużej. Pojawię się we Florencji przed wyjazdem i powiem ci dokładnie, gdzie będę, na wypadek gdyby coś się wydarzyło.
Ilita chciała powiedzieć, że na pewno nic się nie wydarzy, ale że nie zniesie takiego rozstania. Wiedziała jednak, że podczas ekspedycji często nie ma możliwości nawiązania kontaktu z cywilizowanym światem.
Ojciec dotrzymał obietnicy i odwiedził ją przed wyjazdem do Turcji. Od razu poczuła, że coś go gnębi. Z wyrazu jego twarzy potrafiła odczytać, co w danej chwili czuje lub myśli. Zanim zaczął mówić, położyła dłoń na jego ramieniu i zapytała:
– Stało się coś, tato? Coś złego?
– Kto powiedział, że stało się coś złego? – badał ojciec.
– Po prostu czuję to.
– To nic szczególnie złego – powiedział ojciec, siadając na twardej sofie w gabinecie matki przełożonej.
– Dlaczego więc jesteś zmartwiony?
Uśmiech rozświetlił twarz ojca, czyniąc go jeszcze przystojniejszym.
– Zawsze wiesz, co czuję. Tak jak twoja matka – rzekł. – Jestem zmartwiony, ponieważ sprawy przybrały nieoczekiwany obrót. Muszę się dzisiaj zdecydować, czy pojadę na tę ekspedycję, czy wrócę do Anglii.
– Do Anglii, tato?
Ojciec skinął głową.
– Dowiedziałem się rano od posłańca, że przed tygodniem umarł twój dziadek.
Ilita słuchała z szeroko otwartymi oczyma. Wprawdzie ledwo pamiętała dziadka, nie widziała go od lat, lecz ojciec często opowiadał o swym ojcu, który zdecydowanie potępiał próżniacze jego zdaniem i bezcelowe życie syna.
– Bardzo się przejąłeś śmiercią ojca, tato? – zapytała.
– Nigdy nie myślałem, że on może umrzeć – westchnął. – Miał dopiero sześćdziesiąt kilka lat i zawsze wydawał się taki silny i... niezniszczalny. Tak, to chyba najwłaściwsze słowo.
– I powinieneś wrócić na jego pogrzeb?
– Pogrzeb już się odbył – powiedział. – Nie zdążyli mnie powiadomić. Ale teraz jestem księciem Darrington.
Ilita patrzyła na niego w osłupieniu.
– A twój brat... wuj Lionel?
– Zginął w Sudanie dziewięć miesięcy temu. Musiało się to wydarzyć, kiedy nie mieliśmy dostępu do gazet, jak to nam się często zdarzało. Aż do dzisiejszego ranka nie miałem pojęcia, że poległ wraz z całym pułkiem.
Widząc, że ojciec jest wstrząśnięty, Ilita położyła rękę na jego dłoni.
– Tak mi przykro, tato.
– Mnie również. To straszne, ponieważ Lionel znakomicie nadawał się na głowę rodziny i lepiej spełniałby tę rolę niż ja.
Ilita roześmiała się.
– To nieprawda. Mama powiedziała kiedyś, że żałuje tylko jednego: że nie zobaczy ciebie w mitrze książęcej, bo wyglądałbyś dużo lepiej niż ktokolwiek w Izbie Lordów.
Ojciec uśmiechnął się do niej.
– Droga Ilito, ja po prostu nie nadaję się do uroczystych ceremonii brytyjskiego dworu. Dusiłbym się nawet w wielkich salonach Darrington Park, a szerokie akry wokół domu przypominałyby mi tylko o odległych horyzontach i ośnieżonych szczytach nie zdobytych gór.
Zanim Ilita zdążyła coś powiedzieć, dodał:
– Wiem dokładnie, co mi każdy powie: że to mój obowiązek, moja rola, że takie życie Bóg mi przeznaczył. Nie mogę się z tym nie zgodzić. – Podniesionym głosem ciągnął dalej: – Ale nie darowałbym sobie do końca życia, gdybym wyrzekł się tej ostatniej i może najbardziej niezwykłej wyprawy, zanim stanę się filarem porządku społecznego i pompatycznym nudziarzem!
Przerwał mu nagły wybuch śmiechu. Wyraz gniewu zniknął z jego twarzy i mimo woli również się roześmiał.
– Masz całkowitą rację, kochanie! Uważasz, że dramatyzuję, i słusznie!
Wstał z sofy i przechadzał się wzdłuż surowego gabinetu, którego jedyną ozdobą był krzyż nad biurkiem matki przełożonej.
Przez chwilę milczał i Ilita rzekła prosząco:
– Proszę, weź mnie ze sobą do Turcji. Byłoby wspaniale, gdybyśmy pojechali razem!
Wzrok ojca zdradzał, że i on ma na to ogromną ochotę.
– Uwierz, moja droga, że nic nie mogłoby mnie bardziej ucieszyć – rzekł – ale twoja matka chrzestna miała rację, wysyłając cię tutaj. Jeśli ja mam w przyszłości spełniać swoje obowiązki, ty musisz spełniać swoje.
– Spróbuję, tato – przyrzekła Ilita. – Lecz jeżeli ty możesz wagarować, to i ja bym chciała.
– To nie takie proste – odparł ojciec. – Wiesz dobrze, że błędem byłoby porzucenie edukacji po pół roku. Mogę ci tylko obiecać — dodał — że kiedy skończysz szkołę, a zanim staniesz się motylem w salonach Londynu, wyjedziemy razem w nieznane, gdzie nikt nas nie znajdzie, i dokonamy niezwykłego odkrycia, które zadziwi cały świat.
– Chcę tylko być z tobą, tato.
– Ja również tego pragnę – odpowiedział. – Ale rozpoczniemy naszą wyprawę dopiero wtedy, kiedy dadzą ci wszystkie nagrody i odeślą stąd jako najbardziej inteligentną i błyskotliwą uczennicę w historii szkoły.
Ilita roześmiała, lecz ból w sercu podpowiadał, że ojciec pojedzie do Turcji bez niej.
W nocy po jego wyjeździe, tuląc twarz do poduszki, płakała w samotności, i tak zasypiała przez kolejnych dwanaście wieczorów.
Nawet świadomość, że była teraz lady Ilitą Darrington-Coombe, nie stanowiła dla niej pociechy, choć na szkolnych koleżankach jej tytuł zrobił duże wrażenie.
Trzy miesiące później nadeszła straszliwa wiadomość: ojciec zginął podczas erupcji wulkanu. Ilita przypomniała sobie, że żegnając się z ojcem miała złe przeczucia, iż może nie wrócić z tej ostatniej ekspedycji.
Kiedy ojciec uścisnął ją na pożegnanie, przywarła mocno, jakby miał jej się wymknąć na zawsze, jakby już nigdy nie mieli się zobaczyć.
– Nie zapomnij o obietnicy, tato. Gdy skończę szkołę, pojedziemy razem na wyprawę! – powtarzała bez końca, choć głęboko w sercu czuła, że obietnica ojca nigdy się nie spełni.
Nie potrafiła myśleć o nim jak o zmarłym. Zawsze był pełen życia i nieuchwytnego magnetyzmu, którego nie umiała określić. Pozbawieni tej specyficznej cechy ludzie wydawali jej się banalni i nie mogła znaleźć z nimi wspólnego języka.
To niestety koniec bezpłatnego fragmentu. Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki.