Facebook - konwersja
Przeczytaj fragment on-line
Darmowy fragment

Zbrodnia doskonała. Mrożące krew w żyłach niewyjaśnione morderstwa - ebook

Wydawnictwo:
Format:
EPUB
Data wydania:
14 czerwca 2025
44,99
4499 pkt
punktów Virtualo

Zbrodnia doskonała. Mrożące krew w żyłach niewyjaśnione morderstwa - ebook

Ta fascynująca książka zabiera czytelników w podróż przez dziesięć najbardziej intrygujących nierozwiązanych zagadek kryminalnych XX wieku. Każda historia to mistrzowsko skonstruowana układanka, której wszystkie elementy zdają się... nie pasować do siebie! Poznaj sprawy, które: - Wprawiają w stupor najlepszych detektywów świata od dziesięcioleci - Zainspirowały niezliczone filmy, książki i teorie spiskowe - Wciąż są aktywnie badane przy użyciu najnowszych technologii - Pokazują, że prawda może być dziwniejsza niż fikcja To książka dla każdego, kto: - Uwielbia zagadki kryminalne i prawdziwe historie - Fascynuje się psychologią przestępców i motywami zbrodni - Szuka odpowiedzi na pytania, które nurtują ludzkość - Ceni sobie mistrzowsko napisane reportaże śledcze Przygotuj się na bezsenną noc z książką, która udowodni, że najlepsze zagadki kryminalne to te, których rozwiązania wciąż szukamy.

Kategoria: Literatura faktu
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 9788368316599
Rozmiar pliku: 344 KB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Spis treści

1. Czarna Dalia

Odkrycie ciała Elizabeth Short

Życie ofiary przed śmiercią

Ślady i dowody

Główni podejrzani

Teorie śledczych

Dlaczego sprawa pozostaje nierozwiązana

2. Zbrodnia w Orient Expressie

Morderstwo Georgesa Lemaître

Pasażerowie i ich alibi

Analiza miejsca zbrodni

Motyw i poszlaki

Śledztwo policyjne

Niewyjaśnione okoliczności

3. Człowiek z Somerton

Znalezienie ciała na plaży

Tajemniczy kod Tamám Shud

Analiza rzeczy osobistych

Próby identyfikacji

Związki z wywiadem

Współczesne badania DNA

4. Przełęcz Dyatlowa

Ekspedycja grupy Dyatlowa

Odkrycie namiotu i pierwszych ciał

Dziwne obrażenia ofiar

Badania promieniowania

Teorie spisku i UFO

Oficjalne śledztwo i jego wnioski

5. Hotel Cecil

Ostatnie dni Elisy Lam

Nagranie z windy

Odkrycie ciała w zbiorniku

Historia przeklętego hotelu

Teorie dotyczące śmierci

Wpływ na kulturę popularną

6. Zniknięcie Jimmy'ego Hoffa

Ostatni dzień życia lidera związków

Powiązania z mafią

Główni podejrzani

Poszukiwania ciała

Zeznania świadków

Trwające spekulacje

7. Masakra w Villisca

Noc zbrodni w domu Moore'ów

Odkrycie ośmiu ciał

Analiza miejsca zbrodni

Podejrzani i ich motywy

Proces sądowy

Nierozwiązane pytania

8. Porwanie Lindbergha

Zniknięcie dziecka lotnika

Żądanie okupu

Śledztwo FBI

Aresztowanie Bruno Hauptmanna

Kontrowersyjny proces

Wątpliwości co do winy

9. Zagadka Hinterkaifeck

Farma w Bawarii

Odkrycie sześciu ciał

Dziwne zdarzenia przed zbrodnią

Brak śladów sprawcy

Teorie i podejrzani

Dlaczego nie udało się rozwiązać sprawy

10. JonBenét Ramsey

Boże Narodzenie 1996

List z żądaniem okupu

Znalezienie ciała w piwnicy

Podejrzenia wobec rodziny

Błędy w śledztwie

Trwające kontrowersjeOdkrycie ciała Elizabeth Short

Gdy 15 stycznia 1947 roku Betty Bersinger wyszła na poranny spacer ze swoją trzyletną córeczką po spokojnej dzielnicy Leimert Park w Los Angeles, nic nie wskazywało na to, że za chwilę stanie się świadkiem odkrycia, które na zawsze zapisze się w annałach amerykańskiej kryminalistyki. Było około 10:30 rano, słońce świeciło jasno, a temperatura oscylowała wokół przyjemnych 18 stopni Celsjusza - typowy styczniowy dzień w południowej Kalifornii.

Bersinger szła chodnikiem wzdłuż Norton Avenue, między 39. a Coliseum Street, gdy nagle jej wzrok padł na coś, co z daleka wyglądało jak złamana w połowie lalka. Miejsce to znajdowało się w zaniedbanych terenach niedaleko centrum miasta, gdzie między pojedynczymi domami rozciągały się niezabudowane działki porośnięte trawą i chwastami. To właśnie na jednej z takich pustych działek, około sześciu metrów od chodnika, leżał przedmiot, który przykuł jej uwagę.

Gdy zbliżyła się kilka kroków, przerażająca prawda uderzyła ją z całą mocą. To, co wzięła za zniszczoną zabawkę, okazało się być ciałem młodej kobiety, przeciętym w pasie na dwie części. Ciało leżało na wznak, ułożone w sposób, który wskazywał na świadomą aranżację przez sprawcę. Bersinger natychmiast zawróciła z córką i pobiegła do najbliższego domu, by wezwać policję.

Betty Bersinger później wspominała, że pierwszy impuls kazał jej osłonić oczy córeczki i jak najszybciej oddalić się od tego przerażającego widoku. Drżącymi rękami zapukała do drzwi najbliższego domu przy Norton Avenue, gdzie mieszkała rodzina Degnan. Zdenerwowana i ledwo łapiąca oddech, poprosiła o natychmiastowe wezwanie policji. Właściciele domu, widząc jej stan, nie wahali się ani chwili i o 10:35 wykonali telefon na posterunek University Division LAPD.

Gdy pierwsi funkcjonariusze przybyli na miejsce około 10:45, zastali scenę, która wyglądała bardziej jak starannie wyreżyserowany spektakl grozy niż spontaniczne miejsce popełnienia przestępstwa. Ciało młodej kobiety zostało ułożone w sposób, który nie pozostawiał wątpliwości co do intencji sprawcy - miało to być odkryte.

Zwłoki leżały na wznak na trawiastej działce, dokładnie w połowie drogi między chodnikiem a tylnym płotem posesji. Ręce były uniesione ponad głowę, nogi lekko rozstawione. Najbardziej przerażający był fakt, że ciało zostało przecięte w pasie tak precyzyjnie, jakby sprawca miał doświadczenie chirurgiczne. Obie części były ułożone w linii prostej, z zaledwie centymetrową przerwą między nimi.

Wokół ciała nie było śladów krwi - ani kropli. Ta nieobecność krwi na miejscu odkrycia natychmiast wskazywała detektywom, że kobieta została zamordowana gdzie indziej, a następnie przewieziona i starannie ułożona na tej pustej działce. Sprawca wyraźnie chciał, by ciało zostało znalezione szybko i w sposób, który maksymalnie wstrząśnie znalazców.

Betty Bersinger w panice chwyciła córkę za rękę i pobiegła z powrotem w kierunku Norton Avenue. Jej pierwszą myślą było znalezienie telefonu - w 1947 roku nie każdy dom miał jeszcze własną linię telefoniczną. Zapukała do drzwi domu przy numerze 3815, gdzie mieszkała rodzina, która na szczęście okazała się pomocna. Drżącym głosem wyjaśniła sytuację i poprosiła o natychmiastowe wezwanie policji. Telefon na posterunek University Division LAPD został wykonany o 10:35.

Gdy pierwsi funkcjonariusze - oficerowie Frank Perkins i Joe Perkins - przybyli na miejsce dziesięć minut później, stanęli przed widokiem, który na zawsze pozostał w ich pamięci. Pusty teren przy Norton Avenue przypominał scenę z gotyckiego horroru, starannie przygotowaną przez kogoś o mocno zaburzonej psychice.

Ciało młodej kobiety leżało na suchej, żółtawej trawie, około sześciu metrów od krawędzi chodnika. Było ułożone z niemal geometryczną precyzją - na wznak, z rękami wyprostowanymi ponad głową, jakby w geście poddania się. Nogi były rozstawione pod kątem około czterdziestu pięciu stopni. Najbardziej przerażający był jednak sposób, w jaki ciało zostało przecięte w pasie - cięcie było tak czyste i precyzyjne, że obie części pasowały do siebie idealnie, oddzielone jedynie wąską szparą.

To, co natychmiast rzuciło się w oczy doświadczonym policjantom, to całkowity brak krwi w okolicy zwłok. Sucha ziemia wokół ciała nie nosiła żadnych śladów płynów ustrojowych. Ten szczegół był kluczowy - oznaczał, że młoda kobieta została zamordowana gdzie indziej, a jej ciało zostało przywiezione na to miejsce już po śmierci. Sprawca wybrał tę lokalizację nieprzypadkowo: była na tyle odsłonięta, by ciało zostało szybko znalezione, ale jednocześnie na tyle odizolowana, by mógł je spokojnie ułożyć według swojego chorych wizji.

Funkcjonariusze Frank Perkins i Joe Perkins z University Division LAPD przybyli na Norton Avenue w rekordowym czasie. Gdy wysiedli z radiowozu, natychmiast zabezpieczyli obszar, nakazując gapiom - a tych szybko się zgromadziło - zachowanie bezpiecznej odległości. Pierwszy rzut oka na ciało sprawił, że nawet ci doświadczeni policjanci, którzy widzieli już niemało w swojej karierze, poczuli dreszcz przebiegający po plecach.

To, co zobaczyli funkcjonariusze, wykraczało daleko poza typowe przypadki morderstw. Ciało młodej kobiety zostało nie tylko przecięte w pasie, ale także poddane torturom, które wskazywały na sadystyczne skłonności sprawcy. Twarz ofiary była tak zniekształcona pobiciem, że rozpoznanie jej będzie niemal niemożliwe. Szczególnie przerażający był fakt, że kąciki ust zostały przecięte od ucha do ucha, tworząc groteskowy, szeroki uśmiech.

Na całym ciele widoczne były liczne siniaki, skaleczenia i ślady po narzędziach. Sprawca najwyraźniej przez długi czas zadawał cierpienie swojej ofierze. Włosy kobiety były czyste i starannie ułożone, co kontrastowało z okaleczonym ciałem i sugerowało, że sprawca mył zwłoki przed ich porzuceniem.

Oficer Frank Perkins, który wcześniej służył w wojsku i widział rany zadawane różnymi narzędziami, natychmiast zwrócił uwagę na niezwykłą precyzję cięcia w pasie. Rana była tak czysta i równa, jakby wykonał ją ktoś z chirurgicznym doświadczeniem lub przynajmniej dogłębną znajomością anatomii ludzkiej. Nie było śladów szarpania czy wielokrotnego cięcia - jeden, pewny ruch ostrza.

Funkcjonariusze szybko uświadomili sobie, że mają do czynienia z czymś więcej niż zwykłym morderstwem. To była zbrodnia wykonana z premedytacją, sadyzmem i chorą starannością, która wskazywała na sprawcę o głęboko zaburzonej psychice.

Funkcjonariusze Perkins natychmiast rozciągnęli taśmę policyjną wokół obszaru o promieniu około dwudziestu metrów od zwłok. W 1947 roku procedury zabezpieczania miejsca zbrodni nie były jeszcze tak wyrafinowane jak dzisiaj, ale nawet wtedy doświadczeni policjanci wiedzieli, że mają do czynienia z czymś wyjątkowym. Około 11:15 na miejsce przybyli detektywi Harry Hansen i Finis Brown z wydziału zabójstw LAPD, którzy przejęli kontrolę nad śledztwem.

Detektywi rozpoczęli systematyczne przeszukiwanie terenu w poszukiwaniu jakichkolwiek dowodów - śladów opon, odcisków stóp, porzuconych przedmiotów. Niestety, sucha ziemia i fakt, że ciało zostało tam złożone prawdopodobnie w nocy, znacznie utrudniały znalezienie użytecznych tropów. Hansen nakazał również przesłuchanie wszystkich mieszkańców okolicy, licząc na to, że ktoś mógł widzieć podejrzane pojazdy lub osoby w ostatnich dniach.

Już około południa pierwsi reporterzy zaczęli pojawiać się na Norton Avenue. W Los Angeles 1947 roku konkurencja między gazetami była zaciekła, a historia młodej kobiety znalezionej w tak makabrycznych okolicznościach obiecywała wysokie nakłady. Reporter Sid Hughes z "Los Angeles Examiner" był jednym z pierwszych na miejscu i to właśnie on nadał ofierze pseudonim, który przylgnął do niej na zawsze - "Czarna Dalia".

Media szybko przekształciły śledztwo w prawdziwy cyrk. Fotoreporterzy robili zdjęcia z każdego możliwego kąta, a dziennikarze nękali policjantów pytaniami. Niektórzy z nich posunęli się nawet do tego, że próbowali przekupić funkcjonariuszy za informacje ze śledztwa. LAPD, nieprzygotowane na taką medialną zawieruchę, straciło kontrolę nad przepływem informacji już pierwszego dnia.

Do wieczora 15 stycznia historia morderstwy zdominowała pierwsze strony wszystkich losangeleskich gazet. Makabryczne szczegóły, tajemnicza tożsamość ofiary i sadystyczny charakter zbrodni stworzyły idealną mieszankę dla sensacyjnej prasy. Nie wiedział jeszcze nikt, że rozpoczyna się jedna z najsłynniejszych zagadek kryminalnych w historii Ameryki - sprawa, która będzie fascynować kolejne pokolenia i nigdy nie zostanie rozwiązana.

Media nie tylko relacjonowały wydarzenia, ale aktywnie wpływały na przebieg śledztwa, czasem pomagając, a czasem przeszkadzając policji. Tak rozpoczęła się historia, w której granica między faktami a sensacją zostanie bezpowrotnie zatarta.Życie ofiary przed śmiercią

Elizabeth Short przyszła na świat 29 lipca 1924 roku w Hyde Park, dzielnicy Bostonu w Massachusetts. Była trzecim z pięciu córek Cleo i Phoebe Short - rodziny, która z pozoru wydawała się typowym przykładem amerykańskiej klasy średniej. Jej ojciec prowadził niewielki interes budowlany, matka zajmowała się domem i wychowywaniem córek. Nic nie wskazywało na to, że ta ciemnowłosa dziewczynka o przenikliwych oczach kiedyś stanie się jedną z najsłynniejszych ofiar morderstwa w historii Ameryki.

Gdy Elizabeth miała zaledwie sześć lat, jej świat legł w gruzach. Podczas Wielkiego Kryzysu ojciec stracił wszystko - interes, dom, oszczędności. Pewnego dnia po prostu zniknął, porzucając żonę z pięcioma małymi córkami. Phoebe Short musiała samotnie zmierzyć się z wychowywaniem dzieci w czasach, gdy znalezienie pracy dla kobiety było niemal niemożliwe. Rodzina przeprowadziła się do skromnego mieszkania w Medford, gdzie Elizabeth spędziła resztę dzieciństwa.

Już jako nastolatka Elizabeth wyróżniała się spośród rówieśniczek. Była wyższa od większości dziewcząt, miała długie, czarne włosy i porcelanową cerę, którą podkreślała jasnymi szminkami. Uwielbiała chodzić do kina i godzinami mogła wpatrywać się w gwiazdy srebrnego ekranu. Veronica Lake, Rita Hayworth, Lana Turner - to były jej idolki, kobiety, które reprezentowały wszystko, czego Elizabeth pragnęła: sławę, piękno, luksus i adorację milionów.

W szkole średniej Elizabeth nie była szczególnie pilną uczennicą, ale za to brylowała w szkolnych przedstawieniach. Nauczyciele wspominali, że miała naturalny talent sceniczny i magnetyzm, który przyciągał spojrzenia. Już wtedy mówiła znajomym, że pewnego dnia zostanie wielką gwiazdą Hollywood. Dla dziewczyny z ubogiej rodziny z Massachusetts te marzenia wydawały się niemożliwe do spełnienia, ale Elizabeth wierzyła w nie z całego serca.

Trudne warunki domowe sprawiły, że Elizabeth wcześnie nauczyła się marzyć o lepszym życiu. Gdy inne nastolatki interesowały się chłopakami z sąsiedztwa i planowały przyszłość w rodzinnym mieście, ona wpatrywała się w magazyny filmowe i studiowała każdy szczegół stylu swoich ulubionych gwiazd. Uczyła się chodzić, mówić i ubierać jak aktorki, które podziwiała na ekranie.

Już w wieku siedemnastu lat Elizabeth zaczęła planować ucieczkę z Massachusetts. Wiedziała, że jeśli ma spełnić swoje marzenia, musi dostać się do Kalifornii, do serca przemysłu filmowego. W 1942 roku, mając zaledwie osiemnaście lat, spakuje swoje skromne rzeczy i wyruszy w podróż, która doprowadzi ją prosto do tragedii.

W styczniu 1943 roku, mając zaledwie osiemnaście lat, Elizabeth Short wsiadła do pociągu jadącego na zachód. W walizce miała kilka sukienek, trochę kosmetyków i wszystkie swoje oszczędności - niecałe pięćdziesiąt dolarów. To była suma, która w tamtych czasach wystarczyła na życie przez kilka tygodni, ale Elizabeth była przekonana, że jej talent szybko zostanie dostrzeżony i pieniądze przestaną być problemem.

Kalifornia przywitała ją słońcem, palmami i bezlitosną rzeczywistością. Los Angeles w 1943 roku to miasto pełne młodych, pięknych kobiet, które przyjechały tu z dokładnie takimi samymi marzeniami. Elizabeth szybko odkryła, że jej uroda, która robiła furorę w Massachusetts, tutaj była jedną z tysięcy. W kolejkach do castingów stały dziesiątki dziewcząt o podobnej aparycji, wszystkie równie zdeterminowane, by zostać gwiazdami.

Pierwsze miesiące w Hollywood były dla Elizabeth prawdziwym koszmarem. Wynajmowała pokoje w tanich pensjomatach, czasem dzieląc je z innymi aspirującymi aktorkami. Gdy pieniądze się kończyły, a zdarza się to regularnie, musiała polegać na życzliwości nowych znajomych. Spała na kanapach, jadła to, co udało jej się zdobyć, i ciągle szukała jakiejkolwiek pracy, która pozwoliłaby jej utrzymać się na powierzchni.

Próbowała dorabiać jako kelnerka, ale jej brak doświadczenia i skłonność do marzeń sprawiały, że szybko traciła kolejne posady. Właściciele restauracji i kawiarni potrzebowali pracowników koncentrujących się na pracy, a nie dziewcząt, które co chwilę zerkały w lustro, sprawdzając makijaż przed ewentualnym pojawieniem się agenta talentów.

Elizabeth zdołała zdobyć kilka bardzo małych ról jako statystka w filmach, ale to były zaledwie jednodniowe prace za symboliczne pieniądze. Czasem spędzała całe dni na planie, czekając w tłumie innych statystów, by przez kilka sekund pojawić się w tle jakiejś sceny. Te momenty dawały jej jednak nadzieję - była blisko świata, o którym marzyła, mogła obserwować prawdziwe gwiazdy i przekonywała się, że jej marzenia nie są całkowicie nierealne.

Kiedy pieniądze się kończyły całkowicie, Elizabeth musiała polegać na męskiej życzliwości. Spotykała się z różnymi mężczyznami, którzy obiecywali jej pomoc w karierze lub po prostu zapewnienie dachu nad głową na kilka nocy. To był niebezpieczny styl życia, który stawiał ją w coraz bardziej ryzykownych sytuacjach. Nie wszystkich mężczyzn, których poznawała, interesowała wyłącznie jej kariera aktorska.

W ostatnich miesiącach przed śmiercią Elizabeth Short wiodła życie pełne niepewności, opierając swoje codzienne funkcjonowanie na serii krótkotrwałych związków z mężczyznami, którzy obiecywali jej pomoc. Jej przyjaciele później opisywali ją jako osobę desperacko poszukującą stabilności, ale jednocześnie niechętną do kompromisów, które mogłyby ją na stałe związać z kimś, kto nie mógł pomóc w jej karierze.

Jednym z ważniejszych mężczyzn w jej życiu był Robert "Red" Manley, dwudziestopięcioletni sprzedawca z Huntington Park, żonaty i ojciec małego dziecka. Elizabeth poznała go w grudniu 1946 roku i szybko stał się on jedną z jej głównych opcji, gdy potrzebowała miejsca na noc. Manley był oczarowany jej urodą i marzeniami, ale jego żona zaczynała podejrzewać romans. To właśnie on był ostatnią osobą, która widziała Elizabeth żywą.

W okresie świąt Bożego Narodzenia 1946 roku Elizabeth mieszkała z różnymi znajomymi, nigdy dłużej niż kilka nocy w jednym miejscu. Jej przyjaciółka Dorothy French wspominała później, że Elizabeth była w tym czasie szczególnie nerwowa i tajemnicza. Mówiła o jakimś mężczyźnie, którego poznała, ale nie chciała zdradzić jego nazwiska ani charakteru ich relacji.

W pierwszych dniach stycznia 1947 roku Elizabeth zatrzymała się u siostry Dorothy French, ale atmosfera szybko stała się napięta. Elizabeth otrzymywała telefony o dziwnych porach, które sprawiały, że stawała się podenerwowana. Podczas jednej z takich rozmów Dorothy słyszała, jak Elizabeth mówi: "Nie mogę teraz rozmawiać, dzwonię później". Po tej rozmowie wyglądała na przestraszoną.

9 stycznia 1947 roku Elizabeth po raz ostatni spotkała się z Red Manleyem. Powiedziała mu, że jedzie do San Diego, by spotkać się z siostrą, ale znajomi wiedzieli, że to nieprawda - jej siostra mieszkała na wschodnim wybrzeżu. Manley odwiózł ją do hotelu Biltmore w centrum Los Angeles, gdzie miała podobno czekać na kogoś, kto zabierze ją dalej.

W lobbyu hotelu Elizabeth była widziana przez kilka osób, ale nikt nie zauważył, z kim w końcu wyszła. Świadkowie opisywali, że wyglądała na zdenerwowaną i często spoglądała na zegarek. Około 18:30 widziano ją po raz ostatni, gdy opuszczała hotel w towarzystwie niezidentyfikowanego mężczyzny.

Od 9 do 15 stycznia Elizabeth Short jakby rozpłynęła się w powietrzu. Nikt z jej znajomych nie wiedział, gdzie przebywa. Jej zwyczaj częstego przenoszenia się między różnymi mieszkaniami sprawiał, że przez kilka pierwszych dni nikt nawet nie zauważył jej nieobecności. Dopiero gdy nie pojawiła się na umówionym spotkaniu z jedną z przyjaciółek, niektóre osoby zaczęły się niepokoić.

Te sześć dni pozostają największą zagadką w całej sprawie. Gdzie była Elizabeth? Z kim spędzała czas? I co się działo podczas tych ostatnich godzin jej życia, gdy padła ofiarą kogoś, kto przekształcił jej marzenia o sławie w najgorszą z możliwych rzeczywistości? To pytania, na które detektywi nigdy nie znajdą odpowiedzi.

9 stycznia 1947 roku Elizabeth Short zameldowała się w hotelu Cecil w centrum Los Angeles - tanich kwaterach, które były popularnym wyborem wśród osób o ograniczonych środkach. Hotel ten miał już wtedy reputację miejsca, w którym zatrzymywali się ludzie żyjący na marginesie społeczeństwa. Elizabeth wynajęła skromny pokój na trzecim piętrze, płacąc za jedną noc z góry.

Recepcjonista hotelowy, Ed Burns, później wspominał, że wyglądała na zdenerwowaną i zmęczoną. Nieustannie spoglądała przez ramię, jakby sprawdzała, czy nikt jej nie śledzi. Tego wieczoru wykonała kilka telefonów z budki telefonicznej w holu hotelu, ale rozmowy były krótkie i prowadzone przyciszonym głosem. Burns słyszał fragmenty, z których wynikało, że próbowała się z kimś umówić na spotkanie.

10 stycznia rano Elizabeth opuściła hotel Cecil, nie zabierając ze sobą swoich rzeczy. Powiedziała recepcjoniście, że wróci tego samego wieczoru, ale nigdy się nie pojawiła. Jej walizka z kilkoma sukienkami i kosmetykami została w pokoju przez kolejne dni, aż hotel oddał ją policji po odkryciu ciała.

Tego samego dnia, około południa, Elizabeth została zauważona w kawiarni niedaleko Union Station. Kelnerka, która ją obsługiwała, zapamiętała ją, ponieważ przez cały czas nerwowo wykręcała w palcach chusteczkę i co chwilę spoglądała na zegarek. Zamówiła tylko kawę i płacek, ale ledwo go tknęła. Około 14:00 wyszła pospiesznie, nie zostawiając napiwku.

Najważniejsze zeznanie złożył taksówkarz Tommy Devlin, który około 15:30 tego samego dnia odebrał Elizabeth spod Union Station. Opisywał ją jako "wyraźnie podenerwowaną" kobietę, która kazała mu jechać do hotelu Biltmore w centrum miasta. Podczas jazdy mówiła do siebie półgłosem, ale Devlin nie mógł zrozumieć słów. Zapłaciła dokładną sumę i nie czekała na resztę.

W lobby hotelu Biltmore Elizabeth spędziła ostatnie potwierdzone godziny swojego życia. Portier hotelowy, Martin Lewis, zauważył ją około 16:00, gdy siedziała w jednym z foteli w holu głównym. Wyglądała, jakby na kogoś czekała - co chwilę spoglądała w kierunku głównego wejścia i sprawdzała zegarek. Lewis zapytał ją, czy może w czymś pomóc, ale Elizabeth odpowiedziała, że wszystko w porządku.

Ostatni raz Elizabeth Short została widziana około 18:30, gdy wychodziła z hotelu Biltmore przez główne wejście. Świadek opisywał, że szła obok niezidentyfikowanego mężczyzny - wysokiego, w ciemnym płaszczu i kapeluszu. Mężczyzna delikatnie trzymał ją pod rękę, a ona wyglądała, jakby go znała. Nie było śladu przymusu czy strachu w jej zachowaniu.

Od tego momentu Elizabeth Short znika na sześć dni. Sześć dni, podczas których padła ofiarą jednego z najbardziej sadystycznych morderców w historii Los Angeles. Gdy jej ciało zostało odnalezione 15 stycznia na Norton Avenue, rozpoczęła się jedna z najsłynniejszych zagadek kryminalnych Ameryki - zagadka, która po dziś dzień nie została rozwiązana, a ostatnie godziny życia młodej aktorki pozostają owiane mroczną tajemnicą.Morderstwo Georgesa Lemaître

Georges Lemaître to postać, którą prawdopodobnie kojarzy się głównie z kręgami naukowymi, choć jego odkrycia zmieniły sposób, w jaki patrzymy na kosmos. Ten belgijski astrofizyk i jednocześnie katolicki kapłan już w latach dwudziestych XX wieku sformułował teorię, która później stała się znana jako teoria Wielkiego Wybuchu. To właśnie Lemaître jako pierwszy zaproponował, że wszechświat się rozszerza i miał swój początek w jednym, pierwotnym "atomie".

Wyobraź sobie człowieka, który potrafił połączyć głęboką wiarę religijną z bezcompromisową pasją naukową. Lemaître nie widział sprzeczności między swoim powołaniem kapłańskim a badaniem tajemnic kosmosu - wręcz przeciwnie, uważał, że poznawanie praw rządzących wszechświatem to forma modlitwy. W 1927 roku, na długo przed Hubble'em, opublikował pracę o rozszerzaniu się wszechświata, która początkowo została zignorowana przez środowisko naukowe.

W 1966 roku Lemaître miał już 72 lata i był uznanym autorytetem w dziedzinie kosmologii. Choć jego teoria spotkała się z początkowymi oporami, z czasem zyskała powszechne uznanie. Einstein, który początkowo odrzucał jego koncepcje, ostatecznie przyznał, że Lemaître miał rację. Ten belgijski uczony otrzymał liczne nagrody i wyróżnienia, a jego prace cytowali największe umysły epoki.

Październikowa podróż Orient Expressem miała być dla niego czymś więcej niż zwykłym przejazdem. Lemaître planował uczestniczyć w międzynarodowej konferencji astrofizycznej w Stambule, gdzie miał przedstawić swoje najnowsze badania dotyczące mikrofalowego promieniowania tła, które właśnie zostało odkryte i stanowiło dodatkowy dowód na słuszność jego teorii sprzed czterech dekad. To była jego chwila triumfu - moment, gdy mógł powiedzieć światu: "Widzicie? Wszechświat rzeczywiście miał swój początek."

Dla starszego już uczonego podróż luksusowym pociągiem była również okazją do refleksji nad długą i owocną karierą. Orient Express, symbol elegancji i międzynarodowych kontaktów, wydawał się idealnym miejscem na spokojną podróż człowieka, który całe życie podróżował myślami po nieskończonych przestrzeniach kosmosu.

23 października 1966 roku, około godziny trzeciej nad ranem, Orient Express przemierzał ciemne krajoby północnej Jugosławii, gdzieś między Belgradem a Nišem. W przedziale pierwszej klasy numer 7 Georges Lemaître spał spokojnie, gdy jego życie dobiegło końca w sposób, który do dziś budzi kontrowersje wśród historyków i śledczych.

Milan Petrovič, doświadczony konduktor z dwudziestoletnim stażem na Orient Expressie, rozpoczął swoją rutynową obchód około szóstej rano. Znał każdy centymetr tego pociągu i potrafił rozpoznać niemal każdy dźwięk - turkot kół, skrzypienie drzwi, a nawet różne odgłosy oddechów pasażerów przez cienkie ściany przedziałów. Gdy dotarł do przedziału numer 7, od razu wyczuł, że coś jest nie tak.

Zapukał delikatnie, zgodnie z protokołem, ale nie otrzymał odpowiedzi. Po chwili wahania użył swojego klucza uniwersalnego i uchylił drzwi. To, co zobaczył, na zawsze pozostało wyryte w jego pamięci. Georges Lemaître siedział w fotelu przy oknie, z głową lekko odchyloną do tyłu, wpatrując się pustym wzrokiem w przeciągający krajobraz. Jego ręce spoczywały spokojnie na poręczach, jakby zasnął podczas podziwiania widoku.

Petrovič podszedł bliżej i natychmiast zauważył, że coś było zdecydowanie nie w porządku. Oczy uczonego były szeroko otwarte, źrenice nienaturalnie rozszerzone. Na twarzy Lemaître'a malował się wyraz, który konduktor później opisał jako "zaskoczenie zmieszane z lękiem" - jakby w ostatniej chwili uświadomił sobie, co się dzieje.

Co jednak najbardziej zaniepokoiło doświadczonego kolejarza, to zapach. W przedziale unosił się słodkawy, migdałowy aromat, który zdawał się pochodzić od szklanki stojącej na stoliku. Petrovič, który podczas wojny pracował w szpitalu polowym, od razu skojarzył ten zapach z cyjankiem potasu - trucizną, którą partyzanci często wykorzystywali przeciwko okupantom.

Konduktor natychmiast wezwał lekarza pociągu, doktora Heinricha Müllera, niemieckiego medyka, który podróżował w pierwszej klasie do Stambułu. Müller przybył w ciągu kilku minut i po krótkich oględzinach potwierdził najgorsze obawy - Georges Lemaître nie żył prawdopodobnie już od kilku godzin.

Doktor zauważył charakterystyczne objawy: różowawe zabarwienie skóry, które mogło wskazywać na zatrucie cyjankiem, oraz fakt, że ciało było wciąż ciepłe mimo upływu czasu. Sprawdził puls, oświetlił źrenice latarką - wszystko potwierdzało, że uczony zmarł około trzeciej lub czwartej nad ranem. Jednak to, co go najbardziej zaniepokoiło, to pozycja ciała. Lemaître siedział wyprostowany, z rękami ułożonymi na poręczach fotela - pozycja zbyt naturalna jak na kogoś, kto nagle utracił przytomność z powodu zatrucia.

Müller polecił natychmiast zatrzymać pociąg na najbliższej stacji i powiadomić władze. Wiedział, że ma do czynienia z czymś więcej niż naturalna śmierć starszego człowieka.

Orient Express z wizgiem zatrzymał się na peronie głównej stacji w Nišu o godzinie 7:24 rano. Maszynista, poinformowany przez doktora Müllera o sytuacji, nie czekał na następną planową stację - natychmiast skierował pociąg na najbliższy tor. Pasażerowie, którzy spodziewali się spokojnej podróży, zostali nagle wybudzeni z porannej drzemki przez głośne ogłoszenie w trzech językach: francuskim, niemieckim i serbsko-chorwackim.

Kapitan stacji, Božidar Jovanović, początkowo myślał, że ma do czynienia z rutynową kontrolą celną lub problemem technicznym. Gdy jednak konduktor Petrovič zbiegł z pociągu i zaczął gwałtownie gestykulować, mówiąc o "zmarłym pasażerze" i "możliwym morderstwie", sytuacja nabrała zupełnie innego charakteru. Jovanović, były partyzant z doświadczeniem wojennym, od razu zrozumiał wagę sytuacji.

W ciągu piętnastu minut na peronie pojawił się inspektor Miloš Stojanović z niskiej policji wraz z dwoma funkcjonariuszami. Orient Express był przecież pociągiem międzynarodowym, a śmierć obcokrajowca mogła wywołać dyplomatyczne komplikacje. Stojanović, mężczyzna o surowej twarzy i przenikliwych oczach, miał już doświadczenie z podobnymi sprawami - w latach pięćdziesiątych zajmował się kilkoma zagadkowymi zgonami w pociągach tranzytowych.

Gdy wszedł do przedziału numer 7, od razu dostrzegł szczegóły, które umknęły pierwszym świadkom. Zwrócił uwagę na fakt, że okno było lekko uchylone - w październikową noc na Bałkanach to dość nietypowe. Zauważył również, że jedna z walizek Lemaître'a stała nieco skośnie, jakby ktoś ją przesunął i nie ustawił dokładnie w pierwotnej pozycji.

Stojanović nakazał natychmiast opieczętować przedział i zabronić wstępu wszystkim osobom postronnym. Następnie polecił spisać wszystkich pasażerów pierwszej klasy - łącznie dwanaście osób, w tym trzech dyplomatów, dwóch biznesmenów, jednego dziennikarza oraz kilka osób podróżujących w celach prywatnych. Każdy z nich musiał podać dokładne informacje o tym, gdzie był między godziną drugą a szóstą nad ranem.

Co szczególnie intrygujące dla inspektora, żaden z pasażerów nie słyszał żadnych niepokojących dźwięków z przedziału Lemaître'a. W pociągu panowała cisza, przerwana jedynie monotonnym turkotem kół. Nikt nie widział nikogo podejrzanego w korytarzu, nikt nie zauważył niczego niezwykłego. To było niemal niemożliwe - w tak małej przestrzeni, gdzie każdy krok słychać przez ściany, śmierć przeszła całkowicie niezauważona.

Stojanović wiedział, że ma przed sobą zagadkę, która może okazać się jedną z najtrudniejszych w jego karierze. Georges Lemaître, człowiek, który odkrył tajemnice wszechświata, zabrał ze sobą do grobu tajemnicę swojej własnej śmierci.

Pasażerowie i ich alibi

Wagon pierwszej klasy Orient Expressu przypominał tego feralnego października małą, międzynarodową enklawę. Dwanaście osób z różnych krajów, każda z własną historią i celem podróży, znalazło się w centrum jednej z najbardziej zagadkowych zbrodni XX wieku. Inspektor Stojanović, spisując pasażerów, szybko zorientował się, że ma do czynienia z wyjątkowo różnorodną grupą.

W przedziale numer 3 podróżował hrabia Alessandro di Montecroce, włoski arystokrata w podeszłym wieku, który wracał z wizyty u swojej córki w Paryżu do swojej willi nad Bosforem. Ten elegant o siwych wąsach i staroświeckich manierach był znaną postacią w kręgach dyplomatycznych - jego dom w Stambule słynął z przyjęć, na które zapraszał wpływowych polityków i biznesmenów z całej Europy.

Obok niego, w przedziale numer 5, jechała madame Françoise Dubois, francuska dziennikarka pracująca dla prestiżowego tygodnika "L'Express". Kobieta po czterdziestce, z przenikliwym spojrzeniem i zawsze gotowym notatnikiem, podróżowała do Turcji, aby przygotować reportaż o zmieniających się relacjach między Europą Zachodnią a Bliskim Wschodem. Jak sama przyznała, interesowała ją szczególnie rola Turcji jako pomostu między światami.

Przedział numer 9 zajmował Hans Mueller, niemiecki przemysłowiec z Düsseldorfu, właściciel fabryki produkującej precyzyjne instrumenty optyczne. Mueller, mężczyzna w średnim wieku o wojskowej postawie, jechał do Stambułu negocjować kontrakt na dostawę sprzętu dla tureckiej armii. Jego firma, założona jeszcze przed wojną, specjalizowała się w produkcji urządzeń, które znajdowały zastosowanie zarówno w astronomii, jak i w celach militarnych.

W sąsiednim przedziale podróżował Viktor Petrov, attaché kulturalny ambasady radzieckiej w Ankara, który wracał z urlopu spędzonego w Paryżu. Ten spokojny mężczyzna w okularach, oficjalnie zajmujący się wymianą kulturalną między ZSRR a Turcją, budził pewne podejrzenia innych pasażerów - w czasach zimnej wojny każdy radziecki dyplomata automatycznie kojarzył się z działalnością wywiadowczą.
mniej..

BESTSELLERY

Menu

Zamknij