Zbuntowana księżniczka - ebook
Zbuntowana księżniczka - ebook
O przyszłości księżniczki Aleksandry i księcia Karima zadecydowano dawno temu. Ich ojcowie, władcy dwóch egzotycznych królestw, zawarli następującą umowę: Aleksandra i Karim zostaną małżeństwem, gdy Aleksandra skończy dwadzieścia cztery lata. Tylko ona będzie mogła zerwać zaręczyny.
Mijają lata, zbliża się dzień ślubu, a piękna Aleksandra cieszy się opinią lekkomyślnej i rozwiązłej dziewczyny. Nic dziwnego, że Karim postanawia sprowokować ją do zerwania zaręczyn. Podaje się za ochroniarza, który ma na rozkaz księcia eskortować Aleksandrę na ceremonię zaślubin. Wierzy, że podczas długiej i męczącej drogi przez pustynię skutecznie wyperswaduje księżniczce zamążpójście…
Kategoria: | Romans |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-276-0994-6 |
Rozmiar pliku: | 695 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
– Znajdźcie wyjście z tej sytuacji. I to szybko. – Trzęsący się ze złości sułtan chodził nerwowo w tę i z powrotem po grubym perskim dywanie. Odwrócił się i spojrzał na grupę mężczyzn zebranych wokół lśniącego, zabytkowego stołu. – Czas ucieka. Powtarzam wam, nie poślubię tej kobiety.
Doradcy naradzali się w pośpiechu.
Są jak przepłoszone króliki, pomyślał sułtan, obserwując mężczyzn z rosnącą irytacją.
– Wasza Wysokość – jeden z prawników wstał; widać było, że drżą mu ręce – przejrzeliśmy wszystkie dokumenty. Nie unikniemy tego małżeństwa.
– Sprawdźcie jeszcze raz – odparł spokojnie sułtan, patrząc na pobladłego mężczyznę. – Znajdźcie cokolwiek, żeby zerwać ten absurdalny kontrakt.
– W tym problem, Wasza Wysokość. – Mężczyzna oparł się ciężko na blacie stołu, który dzielił go od sułtana. – Nie ma nic takiego. To sytuacja bez wyjścia. Ojciec Waszej Wysokości podpisał go z władcą Roviny szesnaście lat temu, na kilka miesięcy przed swoją tragiczną śmiercią. Byli razem w szkole, w wojsku…
– Nie czas na wykład o przyczynach tego ambarasu – wark nął sułtan. – Poradźcie mi lepiej, jak się z niego wyplątać. Jak najszybciej.
– Nie ma wyjścia. Wasza Wysokość musi poślubić Aleksandrę, księżniczkę Roviny – szepnął prawnik drżącym głosem. – Może wynikną z tego jakieś korzyści – zasugerował nieśmiało, lecz urwał, widząc cyniczne spojrzenie sułtana.
– Czyżby? Zbuntowana księżniczka – czy nie tak się nazywa kobietę przeznaczoną mi na żonę? Odkąd zaczęła szkołę, sieje spustoszenie. Jeździ jak szalona, upija się do nieprzytomności i traktuje seks jak dyscyplinę olimpijską. A nie ma nawet dwudziestu czterech lat. Oświeć mnie więc, jakie korzyści mogą wypłynąć z tego związku dla naszego kraju.
W pokoju zapadła grobowa cisza. Sułtan zmarszczył brwi.
– Nic nie przychodzi wam do głowy? – Brak odpowiedzi bezgranicznie go rozsierdził. Odwrócił się i podszedł do okna zły na siebie, że dał się ponieść. – Wyjść. Wszyscy. Natychmiast!
Doradcy w popłochu opuścili pokój. Kiedy drzwi się zamknęły, sułtan zaczął nacierać sobie skronie, próbując złagodzić ból i rozjaśnić myśli. Zastanawiał się, co go martwi bardziej: małżeństwo w ogóle czy ślub z kobietą pokroju Aleksandry. Bez wątpienia ma ona mnóstwo cech, które zniechęciły go do niej już w dzieciństwie. Jest płytka i głupia. W jej zachowaniu nie ma krztyny dostojeństwa. Wykluczone, żeby została jego żoną. Spodobałaby się za to jego ojcu.
Nagle jakiś dźwięk wyrwał go z zamyślenia. Odwrócił się i zmrużył powieki.
– Omar?
– Wasza Wysokość – mężczyzna zrobił krok naprzód – jeśli mógłbym coś zasugerować…
– Jeżeli dotyczy to małżeństwa, daruj sobie.
– Nic dziwnego, że Wasza Wysokość ma wątpliwości, zważywszy na historię swojego ojca…
– Nie zamierzam o tym dyskutować. – Sułtan poczuł, jak napinają mu się wszystkie mięśnie.
– Rozumiem, ale jest to niezwykle istotne dla naszej sytuacji. Masz, Panie, rację. Mieszkańcy Zangraru nie zaakceptują kobiety podobnej do twojej macochy.
Sułtan odetchnął głęboko.
– Jesteś niezwykle śmiały, mówiąc takie rzeczy. Znasz mnie wprawdzie od dziecka, ale na zbyt wiele sobie pozwalasz.
Omar uśmiechnął się grzecznie.
– To, czego dokonałeś od śmierci ojca, jest zadziwiające. Dałeś ludziom nadzieję, a teraz boisz się, że wszystko zaprzepaścisz.
– Tak będzie, jeśli poślubię tę kobietę.
– Być może. Ale Wasza Wysokość potrzebuje żony – szepnął Omar. – Ludzie pragną, żebyś się zakochał i ożenił.
– Jestem gotowy na wiele wyrzeczeń dla dobra mojego kraju, ale tego nie mogę zrobić. Za jakiś czas znajdę kobietę, która da mi potomstwo, ale z pewnością nie będzie to jakaś nieokiełznana księżniczka z Europy.
Omar chrząknął.
– Aleksandra pochodzi z królewskiego rodu. Za rok, dokładnie w dniu dwudziestych piątych urodzin, zasiądzie na tronie Roviny.
– Co oznacza, że pogrąży swój kraj w jeszcze większym chaosie.
Omar znów się uśmiechnął.
– Chodzi mi raczej o korzyści, jakie przyniosłoby Zangrarowi połączenie obu krajów. Handel, turystyka…
– To znaczy, że mam przymknąć oko na jej reputację i brak królewskich manier?
– Aleksandra jest podobno niezwykle piękna. Wasza Wysokość doskonale sobie radzi z kobietami, więc bez trudu ją utemperuje.
– W mojej żonie będę przedkładał morale nad walory zewnętrzne – warknął sułtan. Znowu zaczęła w nim narastać złość. – Nieważne zresztą, jakie są moje poglądy, skoro nie mogę zerwać absurdalnej umowy, którą zawarł mój ojciec.
– To prawda – przyznał spokojnie Omar. – Wasza Wysokość nie może tego zrobić.
Coś w tonie doradcy poruszyło sułtana, który spojrzał na niego, mrużąc oczy. Omar uśmiechnął się lekko.
– Przestudiowałem dokumenty bardzo dokładnie. Wasza Wysokość w żaden sposób nie może jej naruszyć – urwał – ale może to zrobić sama Aleksandra.
Sułtan wyprostował ramiona.
– Chcesz powiedzieć, że księżniczka może nie zgodzić się na małżeństwo?
– Właśnie tak. Ale zanim Wasza Wysokość poczyni jakieś kroki, chcę zapewnić, że ona nie może się doczekać ślubu.
– Obaj wiemy, dlaczego. – Sułtan uśmiechnął się gorz ko, wspominając wszystko, co czytał na temat księżniczki. – Skarbiec Roviny świeci pustkami.
– Być może to nie jest jedyny powód. Wasza Wysokość jest niezwykle przystojnym mężczyzną. Najlepszą partią.
Sułtan zaśmiał się ponuro i podszedł do okna. Gdyby Aleksandra wiedziała, jaki jest naprawdę, nie spieszyłoby się jej do małżeństwa. Zimny niczym pustynna noc. Tak mówiły o nim wszystkie kobiety, z którymi bezlitośnie zrywał kontakt.
Bezwiednie wpatrywał się w dziedziniec, zastanawiając się, dlaczego nie martwi go ta opinia. Pewnie dlatego, że to prawda. Nie potrafi kochać. Widział, co miłość potrafi zrobić z człowiekiem, i nie miał ochoty zmieniać swoich poglądów. Interesuje go jedynie dobro kraju. Ślub z księżniczką o wątpliwej reputacji nie może doprowadzić do niczego dobrego.
Odwrócił się gwałtownie i spojrzał na doradcę.
– Jesteś przekonany, że Aleksandra ma prawo zerwać umowę?
– Jak najbardziej. Tylko ona może zapobiec temu małżeństwu.
– A więc dobrze. – Sułtan skinął głową zadowolony. – Omar, jesteś wielki.
– Niech Wasza Wysokość pozwoli sobie przypomnieć, że księżniczka bardzo tego związku pragnie, więc ta wiedza do niczego nam się nie przyda.
– Niekoniecznie – wycedził sułtan. – Potrzebuję tylko trochę czasu, a zobaczysz, że zmieni zdanie.
– Wasza Wysokość chce wpłynąć na jej decyzję?
– Właśnie tak. Problem będzie rozwiązany. Aleksandra przekona się, że małżeństwo ze mną to zły pomysł. A my jej w tym pomożemy – uśmiechnął się ponuro. – Osobiście tego dopilnuję.