- promocja
- W empik go
Zdrada - ebook
Zdrada - ebook
Tallie Jones to legenda Hollywood, ambitna i pełna pasji reżyserka, której wielokrotnie nagradzane filmy stanowią rzadką kombinację sukcesu komercyjnego i niszowego. Mało interesują ją jednak blichtr i przepych Los Angeles, skupia się na swojej pracy i rodzinie. Jest szczęśliwą matką, córką, ma kochającego partnera, zarazem jej koproducenta. Zaufane grono Tallie uzupełnia Brigitte Parker – najlepsza przyjaciółka i oddana asystentka. Przyjaźnią się od czasów szkoły filmowej, a osobisty urok Brigitte i doskonałe zorganizowanie Tallie zapewniają idealną równowagę w prowadzeniu biznesu.
Jednak gdy Tallie reżyseruje swój najambitniejszy film, w jej bezbłędnie uporządkowanym świecie zaczynają się pojawiać drobne zakłócenia. Audyt ujawnia niepokojące rozbieżności w dokumentacji finansowej, którą zawsze prowadził zaufany księgowy, Victor Carson. Rachunki wskazują, że ktoś z otoczenia Tallie okrada ją od dłuższego czasu. Jej niegdyś bezpieczny świat zaufanych współpracowników zostaje nagle wywrócony do góry nogami. Tallie jest w szoku i próbuje dowiedzieć się, kto spośród tych, którym ufa i których kocha, ją zdradził…
Kategoria: | Obyczajowe |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-67859-57-8 |
Rozmiar pliku: | 1,2 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Dwaj mężczyźni leżeli w palącym słońcu. Nie ruszali się. Eksplozje wstrząsnęły okolicą i jeden z nich zalał się krwią. Choć byli wrogami, ten drugi chwycił umierającego przeciwnika za rękę. Spojrzeli na siebie jeszcze raz i ranny wydał z siebie ostatnie tchnienie. Wtem w pobliżu rozległ się strzał. Drugi mężczyzna z przerażeniem szeroko otwarł oczy. Jakby znikąd zjawił się człowiek z pistoletem w dłoni niczym anioł mściciel, który sfrunął z nieba.
– Cięcie! – Ciszę przerwał głos.
Na plan wkroczyli ludzie z kamerami i z innym sprzętem.
„Trup” wstał z ziemi, krew wciąż spływała mu po szyi. Asystent producenta podbiegł do niego z zimnym napojem, który aktor z wdzięcznością wypił duszkiem. Drugi aktor, który przed chwilą trzymał go za rękę, zszedł z planu. Chciał coś zjeść, dowiedziawszy się, że na dzisiaj zakończono zdjęcia.
Zrobiło się gwarno. Rozlegały się okrzyki i salwy śmiechu. Wysoka, szczupła kobieta w krótkich postrzępionych spodenkach dżinsowych, trampkach do kostek i w męskim łachmanie zamiast podkoszulka naradzała się z ekipą, z figlarnym uśmiechem na ustach. Blond włosy kobiety kontrastowały z ciemnomiodową opalenizną, oznaczającą, że ta osoba często przebywa na dworze. Gąszcz długich rozczochranych włosów związała niedbale w kucyk. Wypiła łyk lodowatej wody z butelki, którą ktoś jej podał. W pobliżu stała ciężarówka z jedzeniem. Fotograf pstrykał zdjęcia aktorom schodzącym z planu. W filmie brały udział cztery największe gwiazdy Hollywood, co nie było niczym nadzwyczajnym w wypadku tej reżyserki.
– To będzie najlepsza scena – zapewniała blondynka głównego kamerzystę.
Ludzie krążyli wokół niej, zadając pytania. Technik dźwięku przytakiwał. Robota szła jak z płatka. Człowiek z piasku będzie jej najlepszym filmem.
Murowanym przebojem, jak poprzednie filmy Tallie Jones. Czegokolwiek się tknęła, zamieniała w złoto. Zdobyła już dwie nominacje do Oscara i sześć do Złotych Globów, a na jej biurku już prężyły się dwa Globy. Brakowało zaś statuetki Oscara. Jej filmy stawały się hitami, gdyż umiała łączyć wartką akcję, która trafiała w gust mężczyzn, odpowiednią dawkę przemocy, zaspokajającą ich żądzę krwi, nie epatując nią nadmiernie, z kobiecą wrażliwością i emocjonalnością. Ofiarowała widzom to, co najlepsze z obu światów. Miała dotyk Midasa. W wieku trzydziestu dziewięciu lat zebrała na koncie siedemnaście filmów, z których żaden nie okazał się klapą.
W powietrzu unosił się zapach zwycięstwa. Tallie z radością szła do przyczepy, która służyła jej za biuro, gdy kręciła film za miastem, ściskając pod pachą podniszczony scenariusz ze zmianami naniesionymi poprzedniego dnia przez scenarzystów. Wciąż doskonaliła tekst. Była perfekcjonistką. Współpracownicy złościli się na nią, że zajmuje się każdym najmniejszym szczegółem, lecz ta strategia miała swoje dobre strony. W klimatyzowanej przyczepie Tallie włączyła BlackBerry. Ujrzała dwie wiadomości od córki, studentki pierwszego roku prawa na uniwersytecie w Nowym Jorku. Maxine czy też Max, jak na nią mówiono, wolała prawo niż film. Chciała zostać prawnikiem jak jej dziadek, ojciec Tallie, Sam Jones. Był bohaterem ich obydwu, a one były kobietami jego życia. Mama Tallie zmarła na białaczkę, gdy córka uczyła się w szkole średniej, a ojciec z entuzjazmem wspierał wszystkie jej pomysły. Towarzyszył jej na oscarowej gali, kiedy otrzymała nominację. Pękał z dumy, stojąc u jej boku.
To dzięki matce Tallie pokochała klasyczne kino. Odkąd sięgała pamięcią, chodziły razem oglądać filmy. Mama dała jej na imię Tallulah, na cześć Tallulah Bankhead, którą uznawała za najpiękniejszą kobietę, jaką widział świat. Tallie nienawidziła swego imienia, tolerowała wyłącznie jego zdrobnienie. Uwielbiała wszystkie filmy obejrzane z mamą, która sama marzyła o karierze aktorki, a potem przelała swoje marzenia na córkę, lecz niestety nie dożyła jej sukcesów. Nie zobaczyła jej filmów. W wieku dwudziestu jeden lat wyszła za mąż za czterdziestopięcioletniego rozchwytywanego prawnika. Była jego drugą żoną, a Tallie ich jedyną córką. Osiemdziesięciopięcioletni teraz ojciec Tallie, emerytowany prawnik, bardzo podupadł na zdrowiu. Codziennie rozmawiał z córką przez telefon. Uwielbiał słuchać o tym, co się dzieje na planie. Tallie była jego łącznikiem ze światem zewnętrznym, ponieważ chorował na artretyzm i rzadko opuszczał swój dom.
Tallie nie miała szczęścia do mężczyzn. Nie było to nic dziwnego ani nadzwyczajnego w niepewnym i chwiejnym świecie filmu. Trudno było spotkać w Hollywood zwyczajnego i przyzwoitego człowieka. Inaczej było z ojcem Max, kowbojem z Montany, którego Tallie poznała na studiach i zaszła z nim w ciążę w wieku dwudziestu jeden lat. Zrezygnowała ze studiów, aby przez rok opiekować się córeczką. Ojciec nakłonił ją do małżeństwa, jednak Tallie i jej chłopak okazali się na to zbyt niedojrzali. Gdy Max skończyła pół roku, kowboj wrócił do Montany i para rozwiodła się. Tallie odwiedziła go kilka razy, chcąc się przekonać, czy na pewno ich związek nie ma przyszłości. Niestety, całkowicie się różnili. On od dwudziestu lat jeździł z pokazami rodeo. Ożenił się z dziewczyną z Wyoming, z którą miał troje dzieci. Co roku wysyłał Max kartkę urodzinową, a na Boże Narodzenie pamiątkę z pokazów rodeo. Ojciec i córka widzieli się cztery razy w życiu. Kowboj nie był złym człowiekiem, tylko zwyczajnie nic go z Max nie łączyło. Pochodził z innego świata. Był przystojny, nawet zabójczo przystojny w wieku dwudziestu lat, a Max wyglądała jeszcze piękniej niż matka, wysoka blondynka, strzelista i smukła, o oczach koloru nieba. Zielonooka Tallie była odrobinę od niej niższa. Gdziekolwiek się razem pojawiały, ludzie nie mogli oderwać od nich wzroku. Wyglądały jak siostry, a nie jak matka z córką.
Po raz drugi Tallie wyszła za mąż za aktora, który grał w jej filmie. Wierna zasadzie, by się nie wiązać ze swoimi aktorami, dla tego zrobiła wyjątek. Brytyjski gwiazdor złamał wiele serc i również ona straciła dla niego głowę. Miała trzydzieści lat, on był o dwa lata młodszy. Zdradził ją podczas kręcenia kolejnego filmu, co się odbiło szerokim echem w mediach. Małżeństwo przetrwało jedenaście miesięcy, z których razem spędzili niecałe trzy. Tallie zapłaciła mu milion dolarów, żeby się wyplątać z tego związku. Ostro się targował, więc suma musiała być odpowiednio słona.
Po kolejnej sercowej porażce Tallie nie związała się z nikim przez pięć lat, skupiając się na pracy i córce. Całkowicie przeszła jej ochota na następne małżeństwo. I wtedy poznała Huntera Lloyda, znanego producenta filmowego. Różnił się od mężczyzn, z którymi do tej pory się wiązała. Zaczęła umawiać się z nim na randki. Hunt był porządnym człowiekiem, nie zdradzał jej, nie kłamał i nie popijał. Miał za sobą dwa nieudane małżeństwa, które kosztowały go fortunę. Cztery lata temu zostali z Tallie parą. Po roku Hunt przeprowadził się do niej, pozostawiwszy żonie okazały dom w Bel Air. Dla obojga układ okazał się korzystny. Byli w sobie zakochani, Max go uwielbiała, a on był dla niej bardzo dobry.
Hunt przypominał dużego, łagodnego misia. Film, który właśnie reżyserowała Tallie, był ich drugim wspólnym przedsięwzięciem, a pierwszy okazał się przebojem kasowym. Wspólnie osiągnęli więcej niż każde z osobna. Hunt Lloyd i stabilny, spokojny związek stanowili spełnienie marzeń Tallie, która mimo niebywałych sukcesów była skromną osobą, lubiącą ciche, spokojne życie. Nie miała czasu ani ochoty brylować na salonach. Reżyserowała bądź zajmowała się montażem, była wiecznie w ruchu, wiecznie zajęta.
Kiedy urodziła córkę i skończyła dwadzieścia jeden lat, została dostrzeżona w sklepie w Hollywood przez pewnego agenta, który zaproponował jej próbne zdjęcia i rolę w filmie. Zgodziła się na jego propozycję przez wzgląd na pamięć o matce. Dobrze wiedziała, ile by to dla niej znaczyło. Świetnie wypadła, a film również bardzo się podobał, lecz Tallie nienawidziła każdej minuty, którą poświęciła graniu. Nie to chciała w życiu robić. Agent złościł się na nią, bo odrzuciła sporo ofert. Kamera ją kochała, a jak na tak krótkie przygotowanie dziewczyna była niezłą aktorką. Ona jednak wolała reżyserię i jej zapragnęła się poświęcić. Po rocznej przerwie wróciła na studia i poszła do szkoły filmowej. Jej pracą dyplomową był niskobudżetowy film, który powstał dzięki finansowemu wsparciu ojca. Obraz pod tytułem Prawda o mężczyznach i kobietach stał się kultowy. To był początek reżyserskiej kariery Tallie. Od tamtej chwili nigdy nie oglądała się wstecz.
Jej pierwsze filmy podobały się i zyskiwały świetne recenzje. Nim Tallie skończyła trzydzieści lat, stały się żyłą złota. Reżyserka zaś została legendą Hollywood i synonimem sukcesu zdobytego w ciągu siedemnastu lat pracy, którą kochała. Nie znosiła wszelkich atrybutów, które się z nią wiązały: sławy, zainteresowania, prasy, premier, publicznych wystąpień, popisów, świateł jupiterów. Zdaniem Tallie blichtr należał się aktorom, nie jej. Właśnie dlatego nie chciała zostać aktorką, lecz reżyserką, która ma udział w pracy aktorów i w interpretacji scenariusza. Po jednym filmie, w którym zagrała, wiedziała, co ją czeka, gdy obierze drogę aktorską, i nie miała na to ochoty. Uwielbiała pracować, tworzyć, być artystką. Z radością rzucała się w wir pracy, lecz nie chciała być gwiazdą. Tego jednego nie chciała, i nie miała co do tego wątpliwości.
Po raz pierwszy włożyła długą suknię, gdy zdobyła Złoty Glob. Po uzyskaniu nominacji uświadomiła sobie, że ma w szafie wyłącznie ciuchy, w których pracowała i w których wyglądała jak osoba bezdomna. Kompletnie nie dbała o stroje, dobrze się ze sobą czuła, a Hunt kochał ją właśnie taką. Był bardziej kontaktowy i światowy niż ona, należał do hollywoodzkiej elity, ale woda sodowa nie uderzyła mu do głowy.
Zawsze z radością wracał do domu, w którym Tallie leżała na podłodze bądź na kanapie zaczytana w scenariuszach. Gdy miał czas, odwiedzał ją na planie. Był bardziej biznesmenem w Hollywood niż artystą, traktował filmy jako biznes, a film zrobiony przez Tallie Jones i wspólnie z nią wyprodukowany stanowił dla niego szczyt marzeń. Było mu więc wszystko jedno, czy Tallie miała ochotę się uczesać, czy też chodzić rozczochrana.
Znajdowali się niedaleko Palm Springs, na planie zdjęciowym, który zbudowali. Zarezerwowała w hotelu pokój, gdyby miała ochotę się w nim przespać, najczęściej jednak wracała na noc do L.A., żeby być z Huntem, jeśli nie pracowała do późna, albo też on ją odwiedzał.
Chciała przejrzeć ujęcia, szczególnie te ostatnie, nim zeszli z planu. Zatknęła we włosy trzy ołówki i długopis. Robiąc notatki, odpowiadała na maile. Właśnie szła do przyczepy, aby się przyjrzeć rezultatom gorączkowego dnia, gdy nad szosą prowadzącą na plan uniosła się chmura kurzu. Winowajcą okazał się srebrny aston martin.
Tallie zmrużyła oczy, patrząc na słońce, gdy podjechał sportowy samochód, wciąż wzniecający tumany kurzu. Zahamował gwałtownie przy Tallie, która z uśmiechem spoglądała na wysiadającą z niego postać. Kobieta zapierała swym wyglądem dech w piersiach. Była ubrana w kusą spódniczkę mini, miała niewiarygodnie długie, seksowne nogi, rewelacyjną figurę i blond grzywkę. Wyraźnie się spieszyła. Wiatr rozwiał jej fryzurę, jakby właśnie wyszła z filmu. Jej dłoń zdobiła ogromna turkusowa bransoletka, w uszach miała diamenty, na nogach najwyższe szpilki świata.
– Cholera! Czyżbym się spóźniła na ostatnie ujęcie? – Brigitte, piękna właścicielka astona martina, była wyraźnie zirytowana.
Tallie uśmiechnęła się.
– Wszystko poszło sprawnie. Możesz ze mną obejrzeć materiał.
Brigitte odetchnęła z ulgą.
– Trafiłam na dziki korek. Dwa razy utknęłam na dobre pół godziny.
Brigitte była w każdym calu gwiazdą. Na obcasach przewyższała wzrostem Tallie, a jej twarz zdobił nieskazitelny makijaż. Nigdy nie opuszczała domu nieumalowana. Idealnie dobrane stroje podkreślały jej doskonałą sylwetkę. Emanowała wprost seksem. Była przeciwieństwem Tallie. Każdy szczegół jej wyglądu miał przykuwać uwagę, podczas gdy Tallie, wręcz przeciwnie, wolała pozostawać w cieniu. Widz miał zwracać uwagę na innych, nie na nią. Brigitte zaś uwielbiała znajdować się w centrum uwagi. Subtelna i nieśmiała natura Tallie była jej całkowicie obca. Fizycznie były do siebie podobne. Wysokie, szczupłe blondynki zupełnie inaczej wykorzystały atrybuty dane im przez naturę. Tallie je ukrywała, tymczasem Brigitte podkreślała. Prawdę mówiąc, Tallie nie zależało na wyglądzie, nigdy jej nie obchodził, Brigitte natomiast wkładała w swój olśniewający wygląd mnóstwo dbałości i wysiłku.
Były w tym samym wieku. Brigitte ujmowała sobie dziesięć lat, a Tallie nieświadomie robiła to samo. W starych ciuchach, wysokich trampkach, zniszczonych dżinsach i koszulkach, wyglądała jak nastolatka. Brigitte zoperowała sobie okolice oczu i z dumą obnosiła swój pełny biust. Regularnie wstrzykiwała w wargi botoks i kolagen, codziennie ćwiczyła w najbardziej ekskluzywnej siłowni w Hollywood. Ciężko pracowała na swój wygląd, ale skutek był rewelacyjny. Wyglądała równie pięknie jak gwiazdy filmowe.
Tallie i Brigitte poznały się siedemnaście lat temu w szkole filmowej w USC. Brigitte marzyła o zostaniu aktorką i chciała się wszystkiego o tym zawodzie nauczyć. Jej znajomi wiedzieli, że pochodzi z zamożnej rodziny z San Francisco i wcale nie musi pracować, ona jednak marzyła o karierze filmowej. Podobnie jak Tallie wcześnie straciła matkę, a wkrótce potem ojciec ożenił się z kobietą o wiele od siebie młodszą. Wizja obcowania ze złą macochą wygoniła Brigitte do L.A. Tallie zatrudniła ją przy swoim pierwszym niezależnym filmie, jeszcze podczas studiów. Brigitte okazała się tak solidna, zorganizowana i pomocna, że Tallie zaproponowała jej współpracę przy kolejnym filmie. Wreszcie Brigitte porzuciła marzenia o aktorstwie i została jej asystentką. Robiła wszystko, czego Tallie nie chciała bądź nie umiała robić. Była doskonała, zaciekle broniła jej przed dziennikarzami, osłaniała niczym tarczą przed niebezpieczeństwem. Mawiała, że dałaby się za nią pokroić. Tallie była naiwna i prostolinijna, i rzeczywiście potrzebowała kogoś, kto stanąwszy między nią a światem, chroniłby ją. Brigitte reprezentowała Tallie przed światem, dobrze służąc każdej sprawie. Uwalniała ją od konieczności zajmowania się różnymi sprawami, dzięki czemu Tallie miała więcej czasu na pracę i dla córki. Po siedemnastu latach czuła wobec Brigitte ogromną wdzięczność. Łączył je idealny układ. Po tak długim czasie zostały przyjaciółkami. Ponieważ Tallie pracowała na okrągło, nie miała czasu na inne przyjaźnie, a Brigitte stała zawsze u jej boku, chroniła, rozpieszczała, była dumna, że może jej służyć.
Żadnego zadania nie uważała za zbyt trudne czy za ambitne, zbyt czasochłonne czy nieciekawe.
Poszły razem do przyczepy, aby obejrzeć materiał, żywo rozprawiając o minionym dniu. Brigitte po skalistej ścieżce drobiła kroczki na wysokich szpilkach.
– Kup sobie wreszcie przyzwoite buty – przekomarzała się z nią Tallie.
Często pozwalała sobie na podobne komentarze. Brigitte nosiła wyłącznie wysokie seksowne szpilki i świetnie w nich wyglądała. Miała do nich taki stosunek jak inni do butów do biegania.
– Masz na myśli trampki? – Roześmiała się.
Tallie nie włożyłaby nawet nowych trampek, nosiła wyłącznie poplamione i dziurawe. Wyglądała w nich równie ponętnie i zachwycająco jak Brigitte, lecz zupełnie o tym nie myślała. Hunt również o to nie dbał. Kochał ją taką, jaka była. Jej niedbały wygląd stanowił część jej uroku. Najbardziej ze wszystkiego Hunt podziwiał jej genialny twórczy umysł. Brigitte również to w niej ceniła. Oboje wiedzieli, że nadejdzie dzień, kiedy Tallie zostanie uznana za jednego z najważniejszych filmowców swych czasów.
W przyczepie obejrzały materiał. Tallie milczała, w napięciu i wnikliwie przyglądając się najdrobniejszym szczegółom. Kilka razy przerywała oglądanie i pisała uwagi dla montażystów, którzy będą je później rozważać. Miała bystre oko i dostrzegała niuanse, których inni nie zauważali. To ją wyróżniało spośród wszystkich. Przed wyjściem rozmawiała ze swoim zastępcą i montażystami. Minęła siódma. Tallie poczuła zmęczenie, lecz była bardzo zadowolona.
– Czy wracasz do domu? – spytała Brigitte.
Miała w bagażniku torbę z rzeczami na noc na wypadek, gdyby Tallie zechciała zostać. Przedkładała jej potrzeby i plany nad wszystko inne. Ponieważ z radością grała drugie skrzypce, stała się niezastąpiona. Była pod każdym względem asystentką idealną.
– Nie wiem – odparła Tallie. – Czy widziałaś się z Huntem? – Miała ochotę wrócić do domu, choć wiedziała, że nie dojadą przed dziewiątą, a może nawet przed dziesiątą.
– Mówił, że przygotuje dla ciebie kolację, jeśli postanowisz wrócić, albo przyjedzie do ciebie, jeśli tak wolisz. Mam mu dać znać.
Tallie wahała się przez krótką chwilę. Zdecydowała się wrócić, chociaż spędzą ze sobą tylko kilka godzin, zanim pójdą spać. A będzie musiała wstać przed czwartą rano. Jednak bardzo lubiła być w domu, a Hunt świetnie gotował.
– Myślę, że wrócę do domu.
– W takim razie cię zawiozę. Prześpisz się po drodze.
Tallie miała za sobą długi dzień, jak zawsze, kiedy pracowała na planie. Weszło jej to w krew, lubiła ten stan.
– Dzięki.
Tallie chwyciła płócienną torbę, która od miesięcy służyła jej za podręczną torebkę. Torba na narzędzia dla hydraulika, która wpadła jej w oko na garażowej wyprzedaży, idealnie bowiem nadawała się do noszenia scenariuszy i brulionów, które miała zawsze przy sobie, żeby do nich zajrzeć przy pierwszej lepszej okazji. Pracowała bez wytchnienia, zapisywała nowe pomysły scen do wykorzystania w filmie aktualnie kręconym bądź przydatne w kolejnym. Jej umysł pędził z prędkością stu pięćdziesięciu kilometrów na godzinę.
Zgodnie z obietnicą Brigitte wysłała Huntowi SMS-a o powrocie Tallie. W ciągu dnia wykonała dla niej kilkanaście telefonów, załatwiła jej sprawy, zamówiła rzeczy dla Max w Nowym Jorku, zapłaciła rachunki. Była najbardziej zorganizowana spośród osób, które Tallie poznała, a Hunt w pełni się z nią zgadzał. Podkreślał, iż Tallie ma szczęście, że Brigitte dla niej pracuje. Brigitte całkowicie zadowalał fakt pozostawania w cieniu Tallie, bycie jej łącznikiem ze światem. Jej praca miała poza tym dodatkowe korzyści. Gdy Brigitte spodobał się jakiś strój, futrzana kurtka bądź biżuteria, dostawała je w prezencie od sklepu. Nie posiadała się z dumy. To był największy atut jej pracy. Jubilerzy i projektanci przysyłali do niej prezenty dla Tallie, pragnąc, by asystentka namówiła swą pracodawczynię do noszenia ich kreacji. Tallie jednak nie była tym zainteresowana i z radością oddawała te rzeczy Brigitte, która nie ukrywała zachwytu i we wszystkim wyglądała olśniewająco. Dostała nawet spory upust na astona martina. Była właścicielką przepięknego domu w Hollywood Hills z prywatnym basenem. Opływała w dostatki i wiodła wspaniałe życie jako asystentka Tallie. Przez siedemnaście lat traktowała tę pracę jako prawdziwe błogosławieństwo. Chociaż była zamożna z domu i nie potrzebowała prezentów Tallie, korzystała z nich, nie chcąc pozostawać na garnuszku ojca i macochy. Podobało się jej, że jest niezależna od rodzinnej fortuny, choć przyznawała, że dom kupiła za pieniądze zapisane przez matkę. Traktowała go jako inwestycję. Obecnie był wart dwa, trzy razy więcej, niż za niego zapłaciła. Dzięki własnemu majątkowi, hojności Tallie, nieustającemu strumieniowi prezentów i innym korzyściom Brigitte wiodła złote życie, które pod wieloma względami było lepsze niż życie Tallie. Przynajmniej można było odnieść takie wrażenie.
Tallie była bardziej dyskretna niż Brigitte. Ona także dorastała w dobrobycie, lecz nie aż w takim jak jej asystentka. Brigitte czasami odwiedzała rodzinę, lecz zawsze się potem skarżyła. San Francisco było ponurym miastem, nienawidziła swojej macochy, straciła kontakt z ojcem, odkąd się ożenił z tą kobietą. Tallie stała się dla niej rodziną, kimś, na kim jej zależało od siedemnastu lat, a Tallie odwzajemniała jej uczucie. Brigitte była jej bliska jak siostra, a wobec Max zachowywała się jak ciotka, miała dla niej wiele życzliwości. Max uwielbiała ją i opowiadała jej o swoim życiu. Czasami mówiła jej nawet więcej niż matce, szczególnie wtedy, gdy Tallie wyruszała na plan.
Tallie usiadła na siedzeniu obok kierowcy w superaucie Brigitte. Zapięła pas i oparła się wygodnie. Była na nogach od piątej rano i nagle poczuła wielkie znużenie. Tuż przed wyjazdem dostała zapis zmian w scenariuszu i wzięła go, żeby wszystko sprawdzić, ale była wykończona.
– Zdrzemnij się – zaproponowała Brigitte. – Przeczytasz rano. Nie musisz tego robić dzisiaj.
Tallie jednak była sumienna do bólu.
– Masz rację – odparła z wdzięcznością.
Nie wyobrażała sobie życia bez Brigitte i miała nadzieję, że nigdy nie będzie musiała żyć bez niej. Liczyła na to, że się razem zestarzeją, a Brigitte żartowała, że tak właśnie będzie, bo się nigdzie nie wybiera, nie ma żadnych pokus, nie zamierza skorzystać z ofert, które jej często składano, żeby podkraść ją Tallie, tak by pracowała dla kogoś innego. Natychmiast podkreślała, że uwielbia swoją pracę i pracodawczynię i że Tallie jest jej najlepszą przyjaciółką.
Ni stąd, ni zowąd Tallie zaśmiała się, zerkając w lusterko.
– Wyglądam na autostopowiczkę. Strasznie.
– Owszem. – Brigitte roześmiała się również, patrząc na nią. – Mogłabyś się czasem uczesać.
Brigitte przedłużyła sobie włosy, dzięki czemu jeszcze bardziej upodobniła się do Tallie, która miała włosy naturalne, z tą różnicą, że Brigitte była zawsze starannie uczesana. Nie wyszłaby z domu, wyglądając jak Tallie, wcale by zresztą tego nie chciała. Poza tym praca Tallie była fizycznie bardziej uciążliwa. Albo trzeba było wchodzić na drabinę, albo siedzieć na dźwigu, żeby zdobyć lepsze ujęcie. Tallie godzinami przebywała na słońcu, nie zadając sobie trudu posmarowanie się kremem przeciwsłonecznym, choć Brigitte poważnie ostrzegała ją przed zmarszczkami. Kucała za kamerą, leżała w błocie, żeby lepiej zobaczyć kąt ujęcia. Była pracowita jak mrówka. Nawet rozczochrana miała w sobie naturalne piękno. Jakby jakieś światło wydostawało się z jej wnętrza. Wygląd Brigitte był bardziej wypracowany, poświęcała temu wiele godzin. Tallie nie miałaby tyle cierpliwości ani też chęci, by wyglądać jak przyjaciółka i zainwestować w to swój czas i wysiłek.
– Dzięki, że mnie wieziesz – rzekła z wdzięcznością, ziewając. Krótka chwila uświadomiła jej, jak bardzo jest zmęczona.
– Zamknij oczy i się zdrzemnij – rzuciła Brigitte.
Tallie poddała się tej sugestii z łagodnym uśmiechem. Po pięciu minutach, gdy wjechały na autostradę prowadzącą do L.A., spała jak kamień.
------------------------------------------------------------------------
Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki
------------------------------------------------------------------------