- W empik go
Zdrowie na własne życzenie. Tom 3 - ebook
Zdrowie na własne życzenie. Tom 3 - ebook
To już trzeci tom poczytnej serii „Zdrowie na własne życzenie”. Józef Słonecki, skromny autor niniejszej książki, sądził dotychczas naiwnie, że to, co w pierwszych dwóch tomach opisał, wystarczy, by nie mieć wątpliwości, jak należy się odżywiać. A jednak nie, okazuje się bowiem, że ludzie nie potrafią zapomnieć tego, co im dotychczas wtłoczono do głowy, więc zamiast jadać prosto, czyli zdrowo, kombinują niemiłosiernie, ze szkodą dla siebie i własnej rodziny.
Cóż począć... Oto przez Tobą instruktaż odżywiania.
Uwaga, to nie jest książka dla tych, którzy zjedli wszystkie rozumy, jak wyznawcy wegetarianizmu lub weganizmu. To książka, która łamie stereotypy i mity o odżywianiu lub suplementowaniu diety. Po prostu jest to lektura dla ludzi poszukujących, tych, którzy chcą dbać o zdrowie.
Po lekturze tej książki już nigdy nie sięgniesz po niektóre produkty w supermarkecie. Czy jesteś na to gotowy?!
Hipokrates: Mądry człowiek powinien wiedzieć, że zdrowie jest jego najcenniejszą wartością i powinien uczyć się, jak sam może leczyć swoje choroby.
Spis treści
Spis treści
Rozdział 1. Rozprawa o jedzeniu
Rozdział 2. Kwasowość organizmu
Rozdział 3. Przetwarzanie żywności
Rozdział 4. Sok czy błonnik
Rozdział 5. Mięso czerwone, mięso białe, ryby
Rozdział 6. Chleb nasz powszedni
Rozdział 7. Nieoceniony i niedoceniony ocet jabłkowy
Rozdział 8. Zupy kolagenowe
Rozdział 9. Monodieta w ciężkich przypadkach alergii
Rozdział 10. Sport to zdrowie?
Rozdział 11. Stres
Rozdział 12. Anafilaksja
Rozdział 13. Ab ovo Candida
Rozdział 14. Grzybica tchawicy
Rozdział 15. Hemoroidy i przetoka odbytu
Rozdział 16. Dlaczego dziecko rośnie krzywo
Rozdział 17. Stulejka
Rozdział 18. Choroby wieku dziecięcego
Rozdział 19. Półpasiec
Rozdział 20. Choroby pasożytnicze
Rozdział 21. Glista ludzka
Rozdział 22. Owsiki
Rozdział 23. Tasiemce
Rozdział 24. Świerzb
Rozdział 25. Lamblie
Rozdział 26. Salmonella
Rozdział 27. Sepsa (posocznica)
Rozdział 28. Choroby przenoszone przez kleszcze
Rozdział 29. Choroba Hashimoto
Rozdział 30. Miażdżyca
Rozdział 31. Osteoporoza
Rozdział 32. Nadciśnienie
Rozdział 33. Zawał
Rozdział 34. Lekarstwo na raka?
Przypisy
Kategoria: | Zdrowie i uroda |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-948289-2-9 |
Rozmiar pliku: | 1,7 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Rozprawa o jedzeniu
Dotychczas sądziłem naiwnie, że to, co w pierwszych dwóch tomach „Zdrowia na własne życzenie” jest napisane, wystarczy, by nie mieć wątpliwości, jak należy się odżywiać. A jednak nie, okazuje się bowiem, że ludzie nie potrafią zapomnieć tego, co im dotychczas wtłoczono do głowy, więc zamiast jadać prosto, czyli zdrowo, kombinują niemiłosiernie, ze szkodą dla siebie i własnej rodziny. Cóż począć... Muszę po prostu napisać instruktaż odżywiania.
1. Ogólne zasady jedzenia
Podstawowa zasada jedzenia brzmi: Jemy tylko wtedy, gdy nam chce się jeść. Mógłbym to rozwinąć, że wtedy, kiedy jeść nam się nie chce – nie jemy, ale to już chyba sobie daruję. Mam nadzieję, że dla każdego jest to zrozumiałe samo przez się.
Jest rzeczą oczywistą, że inaczej powinni odżywiać się zdrowi, a inaczej chorzy, zwłaszcza mający problemy trawienne. Nie chodzi tutaj bynajmniej o jakieś głupawe testy czy inne, równie niedorzeczne diagnozowanie, co kto może jeść, a czego nie może. Chodzi o to, co wywołuje niestrawności lub inne reakcje po zjedzeniu, na przykład uczuleniowe. Osoby, u których podobne reakcje występują, także powinny wdrożyć zasady niniejszego instruktażu, ale jeszcze nie teraz, najpierw bowiem powinny pozbyć się nietolerancji pokarmowych za pomocą diety prozdrowotnej (tom 1, str. 212) bądź, w bardzo ciężkich przypadkach, za pomocą specjalnie w tym celu opracowanej monodiety (rozdział 9).
2. Pięć posiłków dziennie
Generalnie rzecz ujmując, dzienne odżywianie można podzielić na 5 posiłków, co nie znaczy bynajmniej, że musimy jadać 5 razy dziennie. Chodzi o to, że w zależności od pory dnia zmienia się zapotrzebowanie organizmu na dany rodzaj substancji odżywczych. Wypływa to z logiki wspartej wiedzą o funkcjonowaniu organizmu, przy czym musimy pamiętać, że organizm i tak wie lepiej, czego mu potrzeba, bez czego może się obejść, a co mu szkodzi. Tak więc owe 5 posiłków dziennie to nie jakaś sztywna reguła, czy też jakieś najnowsze odkrycie naukowe, a jedynie potwierdzenie, że najzdrowiej jest jeść tradycyjnie, czyli coś innego na śniadanie, a coś innego na drugie śniadanie, obiad, podwieczorek i kolację.
I jeszcze jedna ważna kwestia: Jeśli nam się nie chce jeść, to posiłku nie przestawiamy na potem (np. śniadania na porę obiadową), lecz po prostu go sobie odpuszczamy.
Śniadanie
Sen jest porą regeneracji, czyli wymiany zużytych komórek na nowe. W procesie tym zasadniczą rolę odgrywają witaminy, natomiast po obudzeniu się proces regeneracji ustaje, toteż organizm w tej porze dnia nie potrzebuje witamin, lecz solidnej porcji energii oraz dobrze przyswajalnych aminokwasów. Rolę tę doskonale pełni jajecznica, nazwijmy ją: à la Biosłone.
Jajecznica à la Biosłone
Boczek ma być oczywiście surowy wędzony, nie jakiś tam parzony, czy też poddany jakiejś dziwnej technologii, mającej ukryć fakt, że więcej w nim wstrzykniętej wody niż boczku. Może być poprzerastany mięsem, ale nie zanadto.
Boczek powinien być raczej tłusty niż chudy, żeby można wytopić zeń niezbędny do usmażenia jajecznicy tłuszcz. Najtrafniej danie to można nazwać jajecznicą na boczku w tłuszczu własnym. I o to w gruncie rzeczy chodzi, żeby nasze pożywienie było jak najmniej skomplikowane. Niepotrzebne wydziwianie, tak modne w ostatnich latach, gdy liczba aptek systematycznie wzrasta, jest po prostu chorobotwórcze, trzeba bowiem wiedzieć, że im bardziej zróżnicowaną żywność zjadamy, tym więcej wymaga ona zróżnicowanych enzymów trawiennych, co jest bardzo dużym i zupełnie niepotrzebnym obciążeniem organizmu.
Spytacie, dlaczego tak ważne jest smażenie na boczku. Przede wszystkim dlatego, że w ten sposób zjadamy duże ilości tłuszczu. A po co? Otóż przemawia za tym kilka względów. Po pierwsze, jajka jadane z małą ilością lub bez tłuszczu nader często wywołują zgagę. Po wtóre, postne jajka dają uczucie sytości na krótko, podczas gdy jajka z dużą ilością tłuszczu pozostawiają to uczucie na bardzo długo, nawet na 12 godzin. Po trzecie, jajka zawierają witaminy rozpuszczalne w tłuszczach (A, D, E, K), które bez dostatecznej ilości tłuszczu nie mogą być wchłonięte, a więc sporą ich część tracimy. A szkoda, zwłaszcza deficytowej witaminy D (tom 2, str. 142).
Kolejne pytanie, to ile tego boczku powinno być. Nie śmiejcie się. Bardzo często słyszę to pytanie. Odpowiadam, że jest to sprawa indywidualna, tym niemniej praktyka wykazuje, że objętościowo boczku powinno być mniej więcej tyle samo, co jajek.
Odpowiedni dobór proporcji jajek i boczku ma istotne znaczenie dla uzależnionych od słodyczy, ponieważ przyjemny efekt nasycenia jajkami z dostateczną ilością tłuszczu niweluje ochotę na słodycze. Nie trzeba wówczas ćwiczyć silnej woli, co i tak na dłuższą metę nie przynosi pożądanych efektów. Tymczasem wystarczy najeść się do syta jajecznicą na boczku, i nie ma się ochoty na cokolwiek, także słodycze. Jeśli nie przynosi to spodziewanych efektów, to należy zwiększyć ilość boczku w jajecznicy po to, by uzyskać uczucie przesycenia tłuszczem. Jest to nieco ryzykowne, bowiem łatwo możemy nabawić się awersji do jajecznicy na boczku, ale czasami podjęcie takiego ryzyka bywa uzasadnione.
Jeśli chodzi o przyprawy, to w zupełności wystarczą sól i pieprz. No, chyba że ktoś ma jakieś swoje ulubione przyprawy, które sprawiają, że jedzenie jest przyjemnością. Wtedy można, a nawet powinno się ich używać, jedzenie bowiem ma być przyjemnością, żeby wyszło nam na zdrowie. To bardzo ważne.
W zasadzie jajecznicę należy jadać bez niczego – samą. Nic jednak nie stoi na przeszkodzie, żeby dodać do niej jakiś wypełniacz, np. kaszę bądź pieczywo. Jeśli chodzi o pieczywo, to nie ma co się wygłupiać z jakimś tam razowym na naturalnym zakwasie, wieloziarnistym i podobnymi cudactwami. Nie o to bowiem chodzi, które pieczywo jest najzdrowsze, ale które jest najmniej szkodliwe. Dlatego, jeśli już ktoś musi je jeść, to niechaj je pieczywo najmniej szkodliwe, a więc białe. Tutaj warto przypomnieć, że produkty glutenowe mogą jeść wyłącznie zdrowi jako dodatek, a nie jako podstawę posiłku.
Jajecznica na boczku jadana codziennie może się znudzić, a nawet wręcz obrzydnąć. Mówi się, że jajka można przyrządzać na tysiąc sposobów. Nam nie potrzeba aż tyle, ale kilka sposobów przyrządzania jajek z dostateczną ilością tłuszczu z pewnością w zanadrzu trzeba mieć. Trzy najbardziej typowe przedstawiam poniżej:
Omlet ze śmietaną
3 jajka i 50 g 30% śmietany zmiksować (wystarczy dokładnie wymieszać), wlać na patelnię z rozgrzanym masłem i smażyć do ścięcia się. Następnie omlet odwrócić i krótko obsmażyć z drugiej strony. Na koniec omlet przenieść na talerz i posolić do smaku. Można też posypać go szczypiorkiem.
Jajka na miękko
Ażeby ugotować jajko na miękko, należy gotować je w wodzie tak długo, aż dojdzie do całkowitego ścięcia białka, natomiast żółtko pozostanie nieścięte – miękkie.
Największym problemem gotowania jajek jest pękanie skorupek. By temu zapobiec, należy posolić wodę, w której są gotowane. Nie jest to metoda stuprocentowa, ale z pewnością jajka gotowane w posolonej wodzie pękają rzadziej.
Jeśli chodzi o czas gotowania jajek na miękko, to są tutaj dwie szkoły. Jedna każe jajka wrzucać do wrzątku i gotować 3 minuty, druga zaś radzi, by jajka włożyć do zimnej wody, następnie podgrzać ją do wrzenia i gotować 2 minuty. Ten drugi sposób jest nieco bardziej kłopotliwy od pierwszego, bowiem wymaga dopilnowania momentu rozpoczęcia wrzenia wody, ale za to w jajkach podgrzewanych powoli rzadziej pękają skorupki.
Po upływie czasu przeznaczonego na gotowanie jajek na miękko, należy je bezzwłocznie zdjąć z paleniska i schłodzić zimną wodą, by nie dopuścić do ścięcia się żółtka.
Do niedawna jajka na miękko były tradycyjnym śniadaniem we wszystkich krajach europejskich. W każdym gospodarstwie domowym były (musiały być!) specjalne podstawki-kieliszki do jajek na miękko. Wszystko zmieniło się, z wielką szkodą dla jajek i naszego zdrowia, gdy amerykański (jakże by inaczej) potentat farmaceutyczny Merck & Co. postanowił wypuścić na rynek statyny, czyli związki chemiczne (bo przecież nie leki) blokujące wytwarzanie przez wątrobę cholesterolu LDL (tom 2, str. 223).
Na początku nikt nie był zainteresowany tym „lekiem”, ponieważ nie było potrzeby obniżania cholesterolu LDL. Nikomu on nie przeszkadzał. Ale to żadna przeszkoda dla bogatej firmy farmaceutycznej. Nagle, ni z tego, ni z owego, ot tak sobie... cholesterol LDL stał się wrogiem numer jeden ludzkości, przynajmniej według środków masowego przekazu i tych, którzy wyciągają największe korzyści z cudzych chorób – lekarzy.
Firmie Merck & Co. oczywiście nie zależało na jajkach. Co im tam. Im zależało i wciąż zależy na sprzedaży statyn. Po to puścili w świat sponsorowaną bajeczkę o szkodliwości cholesterolu LDL, którą dziennikarze podłapali jako prawdę objawioną. Skądś tam któryś dowiedział się, że jajka także zawierają cholesterol, i tak oto podstawki-kieliszki do jajek na miękko zostały wyrugowane z gospodarstw domowych. Niektórzy nawet jeszcze je mają, i nawet używają, ale nie częściej niż dwa razy w tygodniu. No cóż... głupoty w narodzie przyjmują się najłatwiej.
Nie można o tym przeczytać ani usłyszeć w oficjalnych środkach masowego przekazu, którym firmy farmaceutyczne płacą krocie za reklamy leków, więc nie będą zdradzać, jacy to oszuści. Niemniej jednak w dobie Internetu można znaleźć wiarygodne informacje o tym, że zła opinia o cholesterolu została stworzona tylko i wyłącznie na potrzeby farmaceutyczno-medycznego biznesu. Wystarczy tylko chcieć, ale kto by tam chciał. Pacjenci nawet nie czytają ulotek dołączonych do leków, a co dopiero mieliby z własnej inicjatywy zorientować się, że leki przepisane im przez lekarza mają skutki uboczne częstokroć groźniejsze od choroby, którą rzekomo mają leczyć. Statyny obniżające cholesterol LDL wyróżniają się spośród pozostałych leków tym, że mają tylko i wyłącznie działania niepożądane (tom 2, str. 224), ponieważ to nie cholesterol jest odpowiedzialny za tworzenie się blaszki miażdżycowej (rozdział 30), jak stara się wmówić naiwnym pacjentom propaganda medyczna. To po prostu jeden z największych przekrętów medycznych.
Jak już wiemy, jajka należy jadać wraz z tłuszczem, najlepiej pełnowartościowym tłuszczem zwierzęcym. Tradycyjnie jajka na miękko jadało się z białym pieczywem posmarowanym masłem, i to wydaje się być najsensowniejszym wyjściem. Należy tylko pamiętać, żeby masła było grubo, a pieczywa cienko – symbolicznie.
Jajka na twardo
Żeby ugotować jajko na twardo, należy gotować je w wodzie tak długo, aż dojdzie do całkowitego ścięcia białka i żółtka. Można powiedzieć, że jajko na twardo to jajko gotowane długo. Warto jednak wiedzieć, że obróbka termiczna po pierwsze niszczy wiele wartościowych substancji, a po wtóre, jajko gotowane zbyt długo traci smak i kolor – białko przybiera sinawą barwę, żółtko zaś powleka się zielonkawym nalotem.
Gotując jajka, zarówno na twardo, jak i na miękko, należy posolić wodę, co zmniejsza ryzyko pękania skorupek.
Są trzy powszechnie stosowane sposoby gotowania jajek na twardo. Pierwszy polega na włożeniu jajek do wrzątku i gotowaniu ich przez 7–8 minut. Następnie jajka należy – jak to mówią – zahartować, czyli schłodzić zimną wodą, by w ten sposób przerwać proces destrukcji wartościowych substancji jako skutek oddziaływania wysokiej temperatury.
Drugi sposób gotowania jajek na twardo polega na włożeniu ich do zimnej wody, doprowadzeniu do wrzenia, następnie gotowaniu przez 5 minut, a na końcu schłodzeniu zimną wodą. Ten sposób jest nieco bardziej kłopotliwy od pierwszego, bowiem wymaga czuwania, kiedy woda zacznie wrzeć, ale za to skorupki jajek gotowanych tym sposobem prawie nigdy nie pękają.
Trzeci sposób gotowania jajek na twardo wydaje się być najbardziej naturalny, bowiem w porównaniu do innych sposobów pozwala oszczędzić najwięcej wartościowych substancji odżywczych przed zniszczeniem wysoką temperaturą. Polega on na włożeniu jajek do garnka z zimną wodą, postawieniu go na kuchni gazowej bądź elektrycznej, doprowadzeniu do wrzenia, wyłączeniu źródła energii i pozostawieniu garnka z jajkami do wystygnięcia. Jajka na twardo ugotowane tym sposobem są smaczne i pachnące.
Jeśli chodzi o tłuszcz, to tradycyjnie jajka na twardo jada się z majonezem, który jest oparty na oleju roślinnym. Wprawdzie nie jest to pełnowartościowy tłuszcz, ale od czasu do czasu można sobie urozmaicić w ten sposób śniadanie.
Jajka na twardo można pokroić na plastry i położyć na białe pieczywo grubo posmarowane masłem. Można też dołożyć do tego plasterek żółtego sera albo szynki. W ogóle sposobów przygotowania jajek na twardo jest bez liku.
Drugie śniadanie
Drugie śniadanie można zjeść albo nie zjeść, ale lepiej zjeść. Po śniadaniu z odpowiedniej ilości jajek i tłuszczu nie chce się jeść, ale ma się ochotę na jakiś owoc albo inną przekąskę. To organizm upomina się o potrzebne mu o tej porze dnia witaminy, więc jedzmy drugie śniadanie. Nie musi ono być obfite ani szczególnie urozmaicone. Wystarczy jabłko, ewentualnie jakieś owoce sezonowe. Jeśli ktoś ma ku temu warunki, to szczególnie polecanym na drugie śniadanie jest koktajl błonnikowy.
Obiad
Tradycyjnie obiad składa się z dwóch dań, i tak powinno być. Pierwsze danie to zupa. Prawdziwa zupa, a nie ugotowana woda z dodatkiem kostki rosołowej albo sztuczna zupa w proszku z torebki. Poza smakiem, zresztą wątpliwym, takie zupy nie dość, że nic wartościowego w sobie nie mają, to jeszcze przeładowane są szkodliwymi konserwantami, polepszaczami, stabilizatorami, chemicznymi substancjami smakowymi i zapachowymi i cholera wie, czym jeszcze. Takie zupy lepiej sobie darować. Przykłady prawdziwych zup znajdują się w rozdziale 8 (str. 64).
Drugie danie obiadowe nazywane bywa daniem głównym. Nie bez powodu, gdyż jest to najważniejszy posiłek dnia. Nie znaczy to bynajmniej, że powinien być jakoś szczególnie skomplikowany. Wręcz przeciwnie, bowiem jego podstawą jest mięso wagowo zrównoważone surówką, na przykład: 5 dkg mięsa – 5 dkg surówki; 10 dkg mięsa – 10 dkg surówki; 15 dkg mięsa – 15 dkg surówki itd.
Podstawowe danie obiadu, mimo że proste, dostarcza organizmowi większość substancji odżywczych, m.in. białka zwierzęce, tłuszcz zwierzęcy, witaminy i minerały, a także niezbędny dla flory bakteryjnej jelita grubego błonnik.
Obiad nie byłby pełny bez odpowiedniej porcji węglowodanów, zwanych tradycyjnie wypełniaczami, a to dlatego, że niegdyś stanowiły one podstawę drugiego dania. Tradycyjnie drugie danie obiadowe to góra wypełniacza, do tego nieco surówki i symboliczna ilość mięsa. W najlepszym wypadku, bo mięso było drogie, toteż nie każdego było stać, by jadać je codziennie, nawet w niewielkiej ilości, toteż nader często ludzie zadowalali się omastą, którą zazwyczaj była wysmażona słonina z przyrumienioną cebulą.
Niejeden pomyśli sobie: – skoro ludzie niegdyś tak jadali, i to im nie szkodziło, to co stoi na przeszkodzie, żeby dalej tak jadać? – Na przeszkodzie stoją zmiany, jakie zaszły od tamtego czasu, kiedy ludzie ciężko pracowali, więc zużywali mnóstwo energii. A że nie mieli dostatecznej ilości wysokokalorycznych produktów pochodzenia zwierzęcego, siłą rzeczy musieli zadowolić się niskokalorycznymi węglowodanami, których musieli zjadać duże ilości, by zaspokoić zapotrzebowanie energetyczne organizmu. Obecnie ludzie nie pracują tak ciężko, jak niegdyś, toteż ich organizmy nie są w stanie spalić tak dużych ilości węglowodanów, więc ich nadmiar nadmiernie obciąża trzustkę, która musi produkować duże ilości insuliny, by zamienić nadmiar glukozy we krwi w glikogen, ten zaś jest przemieniany na trójglicerydy, czyli tłuszcz, i deponowany w tkance tłuszczowej jako rezerwa energii. Tak oto bezkrytyczne hołdowanie tradycji, nieuwzględniające zmian zachodzących w środowisku, zaskutkowało epidemicznym wzrostem tzw. chorób cywilizacyjnych – otyłości i cukrzycy typu 2 (tom 2, str. 170).
Skądinąd wiadomo, że inteligencja to zdolność dopasowania się do stale zmieniającego się środowiska. W naturze jest tak, że osobniki, które nie potrafią dopasować się do zmian środowiskowych, po prostu giną. Ludzie też by wyginęli, ale dzięki postępowi w medycynie jakoś żyją. Z naciskiem na jakoś, co nijak nie przekłada się na jakość życia podtrzymywanego lekami.
Tak oto dochodzimy do oczywistego wniosku: ilość wypełniaczy musi być uzależniona od aktywności fizycznej. Jeśli ktoś wykonuje ciężką pracę fizyczną, bądź intensywnie uprawia sport – powinien zjadać nieco więcej wypełniaczy. W przeciwnym razie wypełniaczy powinno się zjadać niewielkie ilości – symbolicznie. W praktyce wygląda to tak, że na obiad jemy mięso zrównoważone surówką i niewielką ilość ziemniaków albo kaszy gryczanej bądź jaglanej.
Nader często spotykam się z argumentem, że nie każdego stać na takie jedzenie, bo jest drogie. Nic bardziej mylnego! Drogie to jest jedzenie oparte na węglowodanach, których trzeba zjadać dużo, żeby się najeść, a i tak szybko jest się głodnym. Odżywianie niskowęglowodanowe jest tanie z tego względu, że wystarczy zjeść niewiele, dosłownie garść strawy, by przyjemne uczucie sytości czuć przez wiele godzin. Nie mówiąc o tym, ile zaoszczędzamy na lekach.
Podwieczorek
Po konkretnym obiedzie, złożonym z mięsa zrównoważonego surówką, z dodatkiem niewielkiej ilości ziemniaków bądź kaszy, nie chce się jeść, ale ma się ochotę właściwie nie wiadomo na co. To organizm daje sygnał, że akurat teraz potrzebuje czegoś szczególnego. Niektórzy interpretują to jako ochotę na słodkie i rzeczywiście – po zjedzeniu słodyczy owo uczucie niedosytu... przechodzi. Wydawać by się mogło, że organizm został zaspokojony, ale w rzeczywistości organizm został oszukany, ponieważ wzrost stężenia glukozy we krwi stłumił prawdziwe przesłanie organizmu.
Z wiedzy o fizjologii ludzkiego organizmu wiadomo, że w godzinach popołudniowych wzrasta zapotrzebowanie na substancje regulacyjne, a więc witaminy, minerały, nienasycone kwasy tłuszczowe. Wszystkie te substancje zawiera koktajl błonnikowy, toteż jest on ze wszech miar wskazany właśnie na podwieczorek.
Podwieczorkowy koktajl błonnikowy ma jeszcze jedną rolę do spełnienia. Otóż dostarcza on solidną porcję błonnika, niezbędnego dla bakterii symbiotycznych jelita grubego, dzięki czemu zostaje zapewniona dostawa produkowanych przez nie witamin akurat wtedy, gdy są one najbardziej potrzebne – podczas snu.
Kolacja
Mało kto wie, a jeśli już wie, to nie bierze pod uwagę, że słowo „lekkostrawne” znaczy tyle co cukry. Wszystkie inne substancje odżywcze są ciężkostrawne, jedynie cukry są lekkostrawne.
Nie wiem, ile razy trzeba powtarzać, że cukry to węglowodany, a węglowodany to cukry (tom 2, str. 124). Cukier niekoniecznie musi być słodki, mimo to jest cukrem. Na przykład skrobia, mimo że nie jest słodka, jest cukrem. Produkty skrobiowe (pieczywo, placki, makarony, kluski, ziemniaki, pierogi, ryż) są lekkostrawne, bo są cukrami. Wielocukrami, które ludzki przewód pokarmowy łatwo (lekko) trawi na słodkie już jednocukry – glukozę i fruktozę.
Szkopuł w tym, że we śnie ustaje aktywność fizyczna, więc dawka pustych kalorii jest nie lada obciążeniem dla organizmu, żeby rano stężenie cukru we krwi nie przekraczało 100 mg/dl (5,5 mmol/l). Skoro tego cukru nie spaliliśmy, to gdzie się podział? Zniknął? Bynajmniej. Najpierw obciążył trzustkę, która musiała wyprodukować insulinę niezbędną do przemiany jednego cukru – glukozy, w inny cukier – glikogen. Organizm we śnie robi porządki, w ramach których nadmiar energii w postaci glikogenu przerabia na inny rodzaj energii – trójglicerydy (tom 2, str. 174), które następnie deponuje w tkance tłuszczowej.
Na kolację powinniśmy dostarczyć organizmowi to, czego w czasie dnia nie dostarczyliśmy. Typowym daniem kolacyjnym są podroby, głównie wątróbka, serca, nerki, a także mózg, jeśli ktoś lubi. Produkty te zawierają witaminę B₁₂, której ludzki organizm nie produkuje, więc musi być dostarczana z pożywieniem (tom 2, str. 137).
W ogóle kolacje powinny być urozmaicone tak, by w tygodniu jadać każde danie jeden raz. Można więc jadać twaróg ze szczypiorkiem, żółty ser z białym pieczywem grubo posmarowanym masłem, rybę albo drób z frytkami usmażonymi na smalcu.
3. Piramida zdrowego odżywiania
Na czwartej stronie okładki tomu 1 „Zdrowia na własne życzenie” znajduje się piramida zdrowego odżywiania, będąca doskonałym uzupełnieniem niniejszej rozprawy o jedzeniu.Rozdział 2
Kwasowość organizmu
Kwasowość organizmu przekłada się bezpośrednio na kwasowość krwi, limfy, płynu międzykomórkowego, moczu, potu, śliny i wszystkich innych płynów ustrojowych. W normalnych warunkach organizm utrzymuje kwasowość krwi w wąskich granicach fizjologicznych pH pomiędzy 7,35 a 7,45. Zbyt zasadowa krew (pH powyżej 7,45) jest stanem patologicznym zwanym zasadowicą, zaś krew zbyt kwaśna (pH poniżej 7,35) jest stanem patologicznym zwanym kwasicą. Kwasowość krwi pH powyżej 7,8 (zaawansowana zasadowica) i pH poniżej 6,8 (zaawansowana kwasica) mogą doprowadzić do śmierci. Jednak przypadki takie zdarzają się niezwykle rzadko, w sytuacjach ekstremalnych, bowiem organizm posiada wiele mechanizmów pozwalających utrzymać niezbędną dla życia równowagę kwasowo-zasadową.
1. Zasadowica
Mechanizm utrzymania pH krwi poniżej 7,45 jest bardzo prosty, wystarczy bowiem, że płuca ograniczą wydalanie dwutlenku węgla. Gdy to nie wystarczy, nerki ograniczają filtrowanie kwasów krążących we krwi. W stanach ekstremalnych organizm spala nieco tłuszczów bądź białek, by tym sposobem odpowiednio zakwasić krew. Dlatego raczej nie spotyka się, by żywność uboga w pokarmy kwasotwórcze była przyczyną zasadowicy.
Przypadki zasadowicy zdarzają się stosunkowo rzadko, z takich przyczyn, jak: • hiperwentylacja – zwiększona wentylacja płuc, występująca na przykład w histerii, powszechnie wykorzystywana w rozmaitych technikach relaksacyjnych i medytacyjnych, w których przesunięcie pH krwi w kierunku zasadowym wywołuje uczucie psychicznego odprężenia • przebywanie na znacznych wysokościach • zatrucie salicylanami • znaczna utrata kwaśnego soku żołądkowego, spowodowana długotrwałymi wymiotami i/lub biegunkami • stosowanie leków obniżających kwasowość żołądka w chorobie wrzodowej tego organu • niektóre choroby hormonalne.
2. Kwasica
Kwasica to stan zwiększonej kwasowości krwi spowodowany wzrostem stężenia kwasów (będących produktami przemiany materii) i/lub spadkiem stężenia zasad (dostarczanych z pożywieniem).
Kwasica może być wyrównana, gdy organizm nie dopuszcza do spadku pH krwi poniżej 6,8, oraz niewyrównana, gdy zawiodą mechanizmy regulacyjne i pH krwi spada poniżej 6,8.
Rozróżniamy dwa rodzaje kwasicy: oddechową i metaboliczną.
a. Kwasica oddechowa
Kwasica oddechowa jest stanem patologicznym spowodowanym upośledzeniem wydalania dwutlenku węgla w płucach. Może ją wywołać zahamowanie czynności ośrodka oddechowego, wskutek jego uszkodzenia bądź działania leków. Częstą przyczyną kwasicy oddechowej są choroby płuc (zapalenie, rozedma, gruźlica) i oskrzeli (zapalenie, astma). Kwasica oddechowa występuje także w znieczuleniu ogólnym.
Objawy kwasicy oddechowej to ogólne osłabienie, apatia, bóle głowy, senność, a w cięższych przypadkach omdlenie i śpiączka.
b. Kwasica metaboliczna
Kwasica metaboliczna to zwiększona ilość we krwi metabolitów (produktów przemiany materii) innych niż dwutlenek węgla. Ze względu na rodzaj metabolitów, rozróżniamy dwie odmiany kwasicy metabolicznej: mleczanową i ketonową.
Kwasica mleczanowa
Kwasica mleczanowa jest spowodowana nagromadzeniem się we krwi kwasu mlekowego. Najczęściej spotykaną przyczyną kwasicy mleczanowej są choroby genetyczne, takie jak: • wrodzony niedobór enzymu fruktozo-1,6-bisfosfatazy • wrodzony niedobór enzymu glukozo-6-fosfatazy • zespół MELAS. Kwasica mleczanowa jest częstym powikłaniem cukrzycy każdego stopnia. Mogą ją też wywołać niektóre leki, a także ciężkie niedotlenienie. Sposób odżywiania nie ma wpływu na wystąpienie kwasicy mleczanowej.
Kwasica ketonowa (ketoza)
Kwasica ketonowa, zwana ketozą, jest następstwem niedoboru niezbędnej do zainicjowania spalania tłuszczu glukozy (tom 2, str. 87). Stan taki występuje podczas głodu albo stosowania diety niskowęglowodanowej, zalecanej w leczeniu otyłości, cukrzycy typu 2 i epilepsji u dzieci.
Kwasica ketonowa często towarzyszy cukrzycy każdego typu, w której wprawdzie nie brakuje we krwi glukozy, lecz nie ma dostatecznej ilości insuliny, niezbędnej do wykorzystania tej glukozy przez komórki.
W przypadkach niedoboru glukozy bądź niemożności użycia jej do zainicjowania spalania tłuszczów, wątroba produkuje ciała ketonowe (ketony^()), których komórki mogą użyć zamiast glukozy. Ciała ketonowe mają odczyn kwaśny, toteż wzrost ich stężenia we krwi zmienia jej pH w kierunku kwaśnym.
Objawem kwasicy ketonowej jest wzrost stężenia ciał ketonowych w płynach ustrojowych, rezultatem czego jest charakterystyczny zapach acetonu w wydalinach i wydzielinach – moczu, pocie, ślinie, wydychanym powietrzu.
3. Kwasica wyrównana
Ludzie będący na diecie wysokotłuszczowej, w której dominują białka i tłuszcze^(), a więc diecie zakwaszającej, skutki zakwaszenia odczuwają najszybciej po roku jej stosowania. Dzieje się tak dlatego, że organizm robi wszystko, by utrzymać kwasowość krwi w ramach fizjologicznych, tj. pH między 7,35 a 7,45. Mówimy wtedy o kwasicy wyrównanej, de facto utajonej, w której organizm utrzymuje niezbędną do życia równowagę kwasowo-zasadową krwi uwalniając minerały zasadowe – wapń, sód, potas bądź magnez.
W normalnych warunkach kwasica wyrównana nie jest stanem patologicznym. Pojawia się stosunkowo często. Po większym wysiłku fizycznym, albo gdy się przegłodzimy, spada ilość glukozy we krwi, więc wątroba produkuje ciała ketonowe, by zapewnić organizmowi ciągłą dostawę energii. Także posiłki ubogie w produkty zasadowe wywołują wzrost zakwaszenia krwi. W takich wypadkach minerały zasadowe potrzebne do wyrównania kwasowości krwi organizm pobiera z zapasów tkankowych, i po sprawie.
Problem pojawia się wtedy, gdy organizm nie posiada zapasów tkankowych. Wówczas minerały potrzebne do utrzymania niezbędnej do życia równowagi kwasowo-zasadowej pobierane są także z tkanek, bo skąd by indziej, ale kosztem ich demineralizacji.
W świadomości przeciętnego zjadacza chleba demineralizacja to głównie odwapnienie kości, zwane osteopenią, ewentualnie ubytki wapnia w zębach. Niektórzy wymieniają jeszcze łamliwość paznokci i czasami rozdwajanie się włosów jako objawy demineralizacji. W rzeczywistości demineralizacja dotyczy każdej tkanki, bez wyjątku. Wskutek demineralizacji tkanki powstają w niej komórki niepełnowartościowe. Z czasem tkanki ulegają degeneracji i stają się podatne na rozmaite choroby i urazy – kości na złamania, zęby na próchnicę, tętnice na wylewy, naczynia wieńcowe serca na zmiany miażdżycowe, błona śluzowa na nadżerki, skóra na przedwczesne zmarszczki, głowa na łysienie, wątroba na wirusowe zapalenie i tak dalej, i dalej, i dalej. Na domiar złego, niepełnowartościowe komórki są bardzo podatne na zmiany nowotworowe.
4. Produkty kwaso- i zasadotwórcze
Na jedną rzecz na początek warto zwrócić uwagę, mianowicie na to, że jeśli mówimy o kwasowości, to mamy na myśli zarówno kwasowość (pH poniżej 7), jak i zasadowość, zwaną też alkalicznością (pH powyżej 7), a także kwasowo-zasadową neutralność (pH 7). Wszystko to nazywamy kwasowością.
Druga kwestia, która często sprawia trudności, to nazewnictwo, według którego im większa liczba pH, tym niższa kwasowość (czyli wyższa zasadowość), i vice versa. Brak tu logiki, ale tak już jest.
Kwasowość
pH
Wybrane produkty żywnościowe
zasadowe
10
brokuły, czerwone buraki, szpinak, szczaw, ogórek, kalafior, natka pietruszki, pestki dyni
9
kapusta, sałata, fasola szparagowa, cytryna, wiśnia, czosnek, seler naciowy, winogrona, kiwi, jarmuż, papryka słodka, czerwone wino
8
awokado, pomidory, oliwki, banany, arbuzy, papryka czerwona, pomarańcze, grejpfruty, mandarynki, mak, ocet jabłkowy
neutralne
7
woda, mleko wiejskie, masło, jabłka, miód
kwasowe
6
jogurt, jajka, ryba, brązowy ryż, fasola, groch, śliwki, ziemniaki w mundurkach
5
piwo, cukier, biały ryż, ziemniaki z wody, pieczywo razowe
4
czarna kawa, białe pieczywo, makarony, orzechy, wołowina, sos pomidorowy
3
wieprzowina, białe wino, sery, czekolada, czarna herbata, ocet spirytusowy
2
napoje typu cola
Jedną rzecz musimy sobie wyjaśnić. Otóż kwasowość produktów spożywczych opisanych w powyższej tabeli nie dotyczy ich kwasowości w środowisku zewnętrznym, czyli przed zjedzeniem, ani po zjedzeniu, ani nawet po wchłonięciu. Tabela obrazuje wpływ wybranych produktów żywnościowych na kwasowość krwi po przyswojeniu, a więc po wykorzystaniu ich na potrzeby metabolizmu. Inaczej mówiąc: o tym, czy dany produkt żywnościowy jest kwasotwórczy, czy zasadotwórczy, czy też jest kwasowo obojętny, decydują metabolity, czyli produkty przemiany tych produktów na materię (anabolizm) bądź energię (katabolizm).
Wyjątek stanowi chemicznie czysta woda, która przed wypiciem ma wartość pH 7 (jest kwasowo obojętna) i po wypiciu tę wartość utrzymuje, w związku z czym w żaden sposób nie wpływa na kwasowość krwi. Tę samą wartość pH ma wiejskie mleko, ale z innego względu niż woda. Otóż jest ono doskonale kwasowo zrównoważone, co znaczy, że ilość metabolitów o odczynie kwaśnym i zasadowym pozostałych po przyswojeniu mleka jest dokładnie taka sama. Ten sam efekt kwasowo-zasadowej równowagi posiłków możemy uzyskać przez odpowiedni dobór składników. Na przykład jeśli zjemy wołowinę (pH 4) i wagowo zrównoważymy ją czerwonymi burakami (pH 10), to nasz posiłek będzie miał wartość pH 7, czyli będzie kwasowo neutralny.
5. Czy cytryna jest kwaśna, a cukier słodki
Oczywiście, że cytryna jest kwaśna, ale za to zawiera spore ilości minerałów zasadowych. Po wykorzystaniu soku cytrynowego na potrzeby metabolizmu, minerały zasadowe pozostają we krwi podwyższając jej pH, czyli że cytryna wpływa odkwaszająco na krew, a pośrednio także na cały organizm.
Na przeciwnym biegunie znajduje się cukier, który jest słodki, ale jego metabolity mają odczyn kwaśny. A że cukier nie zawiera żadnych minerałów zasadowych, więc na organizm wpływa zakwaszająco. To samo dotyczy wszystkich produktów oczyszczonych.
6. Jak komponować posiłki pod względem kwasowości
Nie ma potrzeby, żeby w każdym posiłku zachowywać równowagę kwasowo-zasadową. O wiele ważniejsze od tego jest, żeby organizm dysponował rezerwami tkankowymi minerałów zasadowych. Tak więc nie zaszkodzi nam zjedzenie na śniadanie jajecznicy z kilku jaj, które są lekko kwasotwórcze, jeśli w ciągu dnia zjemy kilka zasadotwórczych owoców i wypijemy chociaż jeden koktajl błonnikowy. Wówczas nie tylko uzupełnimy minerały zasadowe użyte do odkwaszenia krwi po śniadaniu, ale jeszcze dostarczymy organizmowi nadwyżki, które będzie mógł zdeponować w tkankach na kolejne śniadanie. Inaczej mówiąc, wystarczy odżywiać się według zasad zdrowego odżywiania (tom 2, str. 92), by nie popaść w kłopoty zdrowotne spowodowane demineralizacją.Rozdział 3
Przetwarzanie żywności
Przetwarzanie żywności jest tak stare jak ludzkość. Mycie, obieranie, krojenie, gotowanie, smażenie, pieczenie, wędzenie, kiszenie, wytłaczanie oleju, czy mielenie zboża na kaszę i mąkę ma na celu uzdatnienie surowców żywnościowych do spożycia. Żywność przetworzona w sposób tradycyjny jest nadal tym, czym była przed przetworzeniem, tylko umyta, obrana, pokrojona, ugotowana, wytłoczona, zmielona itd. Jedząc produkty spożywcze przetworzone w ten sposób, w zasadzie możemy kierować się naszymi zmysłami: smakiem, węchem oraz apetytem, a także podstawową wiedzą o zasadach zdrowego odżywiania, co z pewnością wyjdzie nam na zdrowie – nie przytyjemy, nie popadniemy w choroby.
Zgoła inaczej rzecz ma się w przypadku żywności wysokoprzetworzonej, której charakterystyczną cechą jest to, że – choć powstaje przy użyciu surowców naturalnych – w przyrodzie nie występuje, a więc jest nienaturalna. A skoro tak, to nasze naturalne zmysły są w tym wypadku nie tylko bezużyteczne, ale często wprowadzają nas w błąd, co zresztą najczęściej jest celem produkcji tej żywności. Produkty wysokoprzetworzone można podzielić na 5 grup:
1. Produkty oczyszczone (rafinowane)
Celem rafinacji (nadmiernego oczyszczenia) jest uzyskanie produktu pozbawionego substancji normalnie występujących w surowcu roślinnym – błonników, witamin i minerałów. W efekcie otrzymuje się produkt o zmienionych właściwościach – zapachu, smaku, a nade wszystko o wydłużonym okresie przydatności do spożycia, bo o to w tym procederze głównie chodzi. Popularnymi produktami rafinowanymi są: biały cukier, biała mąka, biały ryż, rafinowany olej.
2. Produkty „ulepszone”
Są to produkty powstające w drodze zakłócenia proporcji substancji występujących w naturze, poprzez np. odtłuszczenie czy usunięcie kofeiny (oczywiście przy użyciu odczynników chemicznych), albo „wzbogacenie” naturalnych produktów w jakieś rzekomo potrzebne substancje – witaminy (najczęściej syntetyczne, pełniące rolę konserwantów), mikro- i makroelementy (teraz bardzo modne) albo bakterie (na topie). Celem tych zabiegów jest nie tyle wprowadzenie naszych zmysłów w błąd (choć to też), co wmówienie nam, że naturalne produkty żywnościowe są do niczego (bo czegoś zawierają za dużo, albo czegoś im brak), a więc istnieje konieczność poprawiania natury. Z tym rodzajem przetwarzania żywności wiąże się najczęściej kampania reklamowa z udziałem żywieniowców oraz tak zwanych autorytetów naukowych, najczęściej lekarzy.
3. Produkty zmienione strukturalnie
Typowym przedstawicielem tej grupy jest margaryna, która postać ciała stałego uzyskuje w wyniku uwodorowienia płynnych olejów roślinnych. Innym rodzajem żywności, która swoje cechy uzyskuje w wyniku zmian strukturalnych, są produkty homogenizowane, powstałe w wyniku mechanicznego rozbicia naturalnych cząsteczek na niewystępujące w naturze mikrocząsteczki – tak małe, że w postaci niezmienionej (niestrawione) mogą wnikać przez nabłonek jelitowy do krwiobiegu, przyczyniając się do miażdżycy tętnic.
4. Produkty udające naturalne
Są to produkty żywnościowe powstałe z surowców naturalnych, które w wyniku zabiegów technologicznych oszukują nasze zmysły i udają coś innego niż surowce, z których powstały – w wyniku kąpieli w substancji zapachowej kiełbasa pachnie jak wędzona, chipsy ziemniaczane udają boczek, wyroby mleczne, po dodaniu substancji smakowych i stabilizatorów, udają czekoladę, chude mleko z dodatkiem mleka w proszku i substancji smakowych udaje maślankę.
5. Produkty sztuczne
Jest to mieszanina odwodnionych produktów naturalnych i rozmaitych dodatków – wypełniaczy, zagęstników, stabilizatorów, emulgatorów, słodzików, substancji smakowych i zapachowych. Typowymi przedstawicielami produktów sztucznych są: zupy błyskawiczne, sosy w proszku, kostki rosołowe, mleko w proszku, vegeta.
------------------------------------------------------------------------
Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki
------------------------------------------------------------------------