Facebook - konwersja
Przeczytaj fragment on-line
Darmowy fragment

  • Empik Go W empik go

Ze szkoły - ebook

Wydawnictwo:
Format:
EPUB
Data wydania:
28 października 2021
4,99
499 pkt
punktów Virtualo

Ze szkoły - ebook

Utwór wprowadza czytelnika w środowisko ubogiej młodzieży szkolnej. Narracja prowadzona przez kilkunastoletniego chłopca ukazuje uczniowską społeczność, jej codzienne radości, smutki i rytuały. Bieda oraz monotonia są przełamywane przez aktywność dzieci, pośród których wyróżnia się Bronka, zgrabna i szybka, podobna raczej do chłopców niż do szkolnych koleżanek. To właśnie jej przyjdzie zmierzyć się z tragedią, która przerwie beztroskę dzieciństwa.

Kategoria: Opowiadania
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-87-280-5589-2
Rozmiar pliku: 258 KB

FRAGMENT KSIĄŻKI

ZE SZKOŁY

Od kwietnia wszyscy chodziliśmy do szkoły boso. Że zimna były jeszcze znaczne, ba, szron od rana biały, każdy batuchał się jak mógł, a to matczyną chustką, tą «na porywkę,» a to szarym spencerem, albo kamizelką ojcową, ale żeby buty wzuć, nikt nie myślał nawet. Buty zdejmowały się «na prymalisa», a ktoby je napowrót z kołka z górki ściągał, kpem się ostawał na calutkie lato, aż het do Wszystkich Świętych. Ale nie okazało się takiego pomiędzy nami.

Na głowach za to nosiliśmy wielkie czapy baranowe, albo watowane z uszami, albo z «futerunkiem», a trwało to ku Zielonym Świątkom, albo i ku Trójcy, jeśli tam kto na kapelusz nie duchem złotówkę miał, albo słoma w kolanko późno szła i pleść nie było z czego. Ale nogi za grudy jeszcze używały pełni letniego sezonu, ukazując się z pod zbyt krótkich, lub zbyt długich, wysoko podwiniętych hajdawerów, zsiniałe i zaczerwienione jak raki.

Dziewczyny tylko obuwały się w trzewiki; ale też ród ich był u nas w powszechnej pogardzie.

Jedna Bronka, ze Starego Hamru, na porówni z nami chodziła boso, w krótkiej swojej spódniczynie i w wielkim kaftanie. Właściwie, nie chodziła ona, tylko biegła. Długie jej, cienkie, mało co za kolana przyodziane spódnicą nogi migały po szosie w równych, sprężystych, lekko i szeroko rzucanych krokach, ledwo tykając świeżo sypanego żwiru.

Biedz tak zaczynała już na podwórku szkolnem, i tak biegła aż do wielkiego czarnego czworoboku starego Hamru, z którego dniem i nocą sypały się ogniste słupy iskier. Ojciec jej tam hamernikiem był, a dziewczyna mówiła, że te wszystkie iskry, to jej własne.

W drodze oglądała się Bronka od czasu do czasu na Julka, kulasa, który tak samo kłusem za nią biegł, o jakie pięćdziesiąt kroków może, nigdy mimo wszelkich wysiłków zbliżyć się do niej nie mogąc. Był to dobry chłopak, tylko, że mizerny w sobie i choć się do bitek stawiał pierwszy, nogę miał skręconą. Niech tylko o łokieć jaki drogi między niemi ubyło, zaraz Bronka rzucała sobą naprzód silnie dwa, trzy razy, i znów potem biegła równo, lekko, sprężyście.

To niestety koniec bezpłatnego fragmentu. Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki.
mniej..

BESTSELLERY

Menu

Zamknij