- W empik go
Zemsta - ebook
Zemsta - ebook
Porywająca opowieść o zemście, obsesji, karze i uległości.
Emilia wiedzie szalone życie. Ze swoimi bogatymi znajomymi szasta pieniędzmi na prawo i lewo, imprezuje ponad miarę i często kończy w łóżku z przypadkowymi mężczyznami. Trafiła nawet na pierwsze strony tabloidów. Emilia ma również sekrety, które nie mogą wyjść na jaw. Z różnych powodów.
Okazuje się, że zachowanie tych tajemnic dla siebie nie będzie takie proste. Ktoś już od dawna śledzi poczynania Emilii, ma dostęp do jej komputera i telefonu, a nawet podgląd mieszkania. I osoba ta wie o każdym sprośnym szczególe z jej życia.
Kiedy tajemniczy dręczyciel konfrontuje się z dziewczyną, ta z początku jest przerażona i gotowa zrobić wszystko, by odzyskać kontrolę nad swoim życiem. Z czasem jednak strach zmienia się w pożądanie, a Emilia zanurza się w fascynującym świecie BDSM, który był jej przedtem zupełnie nieznany.
Kategoria: | Erotyka |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-91-8034-390-9 |
Rozmiar pliku: | 1,7 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Pewnego majowego przedpołudnia znowu obudziłam się skacowana. Rozglądając się dokoła, walczyłam ze wspomnieniami poprzedniego wieczoru. Nie, nie przyprowadziłam nikogo i z tego co pamiętam, nie zrobiłam publicznie nic, co mogłoby się znaleźć w pismach plotkarskich. Poszłam ze swoją przyjaciółką Ksandrą na imprezę, którą urządził chłopak z naszego kręgu znajomych, syn pewnego bogacza, ale nie wychodziliśmy na zewnątrz, nie licząc ogrodzonego podwórza dużej działki.
Wylądowałam z kimś w łóżku… z Anttim bodajże… w sypialni gospodarzy, ale użyliśmy gumki. Chyba. Miałam tabletki „po”, ale nie bardzo mnie to pocieszało w poranki, kiedy nie wiedziałam nic o swoim partnerze seksualnym.
Ostatnio poza zwykłym kacem zmagałam się też z moralniakiem, bo w końcu nie zawsze byłam imprezowiczką z kolumn plotkarskich. Mój ojciec kierował ogromną firmą budowlaną i przez całe moje dzieciństwo praktycznie nie bywał w domu. Z kolei życie matki wypełniały wydarzenia towarzyskie, imprezy i podróże, gdzie dzieci nie były mile widziane. Dorastałam więc głównie u rodziców mojej matki w Loppi, w małym domku jednorodzinnym. Kiedy skończyłam siedem lat, i ojciec, i matka stwierdzili, że równie dobrze mogę chodzić do szkoły w Loppi, skoro zawsze usilnie prosiłam o zabranie mnie do babci. To rozwiązywało też problem opieki nade mną. Babcia nauczyła mnie tkać i szyć, a robótki ręczne stały się moją pasją. Już w podstawówce zaczęłam śledzić duże międzynarodowe magazyny modowe i próbowałam wyczarowywać zjawiskowe kreacje z tanich tkanin i starych zasłon. Tanich dlatego, że moi dumni dziadkowie, mimo że się u nich nie przelewało, od ojca pieniędzy nie chcieli.
W gimnazjum znałam już właściwości materiałów i wiedziałam, co można, a czego nie da się z nich zrobić. Sama szyłam sobie ubrania i choć moja matka kręciła na to nosem, to nawet ona nie mogła zaprzeczyć, że efekty tej pracy były dobre.
Loppi to mała wieś, która nie oferuje zbyt wiele rozrywek. Dorastałam w towarzystwie kilku bliskich przyjaciół, maszyny do szycia, drutów i literatury. Kiedy po liceum dostałam się przy drugiej próbie na projektowanie ubioru na Uniwersytecie Aalto w Helsinkach, pokonując szeregi innych chętnych, byłam przerażona. Nie wierzyłam, że mi się uda, i miałam w zanadrzu realistyczny plan awaryjny. Chciałam aplikować na jakiś kierunek do wyższej szkoły zawodowej i być może otworzyć kiedyś zakład krawiecki lub mały butik.
Dostanie się na uniwersytet oznaczało przeprowadzkę w okolice Helsinek. Przeniosłam się do mieszkania rodziców na Westendzie w Espoo, gdzie miałam dużo czasu dla siebie. I to właśnie wtedy w moim życiu nastąpił zwrot. Matka zaczęła mnie wreszcie zabierać do znajomych i na przyjęcia, gdzie poznałam dzieci jej przyjaciół.
Przez pierwszy rok pilnie studiowałam i udało mi się uzbierać dość pokaźną liczbę punktów ECTS, zdobywając przy tym oceny celujące. Na drugim roku nieco się opuściłam i teraz, na czwartym roku, postanowiłam robić tylko tyle, żeby mnie nie usunęli z listy studentów. Większość czasu spędzałam z nowymi przyjaciółkami: Ksandrą, Janitą i Sisko. Każda miała zamożnych rodziców i dzięki temu kartę kredytową i samochód, a moja matka nie zdzierżyłaby myśli, że jestem w gorszej sytuacji. To sprawiło, że się pogrążyłam. Miałam na wyciągnięcie ręki niewyobrażalne kwoty, a ponieważ moje nowe przyjaciółki nie były szczególnie ambitne, mój świat też zaczął się kurczyć i kręcić wokół imprez i zakupów.
Kiedy mój ojciec zwrócił na siebie uwagę jakiś oszustwem, którego później nie dało się udowodnić, gazety zaczęły interesować się również mną. Nie pomógł też fakt, że Janita była córką znanego polityka. W tabloidach znalazły się zdjęcia, na których pływam nago w basenie, po czym tarzam się w piasku z niejakim Kimem w dość namiętnej atmosferze. Po paru newsach tego typu stałam się ostrożniejsza, ale pod wpływem alkoholu bariery znikały i zwłaszcza kiedy czasami wzięłam trochę popularnej w kręgu znajomych kokainy lub ecstasy, szczególnie mi odwalało. Jeszcze parę lat temu nie wyobrażałam sobie, że mogłabym zażywać narkotyki nawet od czasu do czasu, ale przez moje nowe, upajająco dzikie życie spróbowałam z ciekawości.
Chłopaków zmieniałam tak szybko, że w końcu zaczęli nakładać się na siebie i przestałam nazywać ich swoimi chłopakami. Ostatnio już raczej po prostu uprawiałam seks. Odkryłam seks dość późno, jako dziewiętnastolatka, ale od razu pokochałam. Zazwyczaj łatwo mi było dojść i nawet imprezy, alkohol czy ćpanie nie mogły się równać z dobrym seksem.
Z trudem przełknęłam ślinę, zmagając się z nudnościami. Znowu przypomniałam sobie smutny głos babci, kiedy ostatnio w pośpiechu z nią rozmawiałam. Babcia była ciepłą, miłą osobą, która na pewno miała niegdyś wiele trudności ze swoją kapryśną i lekkomyślną córką, a teraz wyglądało na to, że wnuczka przypomina swoją matkę bardziej, niż ktokolwiek mógłby przypuszczać jeszcze parę lat temu. Babcia zapytała z niepokojem o pewnego newsa, który pojawił się na stronie internetowej plotkarskiej gazety i który zawierał wideo, jak przewracam się w centrum miasta, wysiadając z auta, a moja krótka sukienka podwija się tak, że każdy z gapiów mógł zobaczyć, że nie mam na sobie bielizny. Wtedy tylko chichotałam, ale rano, zwłaszcza po ukazaniu się newsa, nie było mi już do śmiechu, mimo że przy znajomych starałam się grać rozbawioną całą sytuacją.
Zerwałam się z łóżka, założyłam T-shirt i poszłam po dużą szklankę wody mineralnej do swojej nowoczesnej kuchni. Obiecałam sobie, że następnej jesieni wrócę do nauki jak należy, i przypomniałam sobie, że poprzedniego lata złożyłam sobie taką samą obietnicę. Ze studentki stałam się gwiazdeczką o kiepskiej reputacji.
Mój telefon zawibrował i pomyślałam, że to Ksandra narzeka na swojego kaca lub pyta, jak się spisał mój kochanek z ostatniej nocy. To nie ona jednak wysłała wiadomość. W zasadzie nie była od nikogo, kogo znałam. Zawierała jedynie trzy słowa. „Podejdź do komputera”.
Nieco zdziwiona zamrugałam oczami i doszłam do wniosku, że to musi być żart któregoś z moich znajomych.
„Sam se podejdź. Mam kaca” – wystukałam w telefonie, uśmiechając się kącikiem ust.
„Oczywiście, czego się spodziewałaś po tej ilości szampana? Jak tam seks? Wyglądałaś na nieco znudzoną. Choć dobrze się prezentowałaś na tej szydełkowej kołdrze. Podejdź do komputera”.
Strach zamroził mi krew w żyłach i poczułam ucisk w gardle. Nikt z moich przyjaciół by tak nie napisał i byłam niemal pewna, że nikt nie obserwował, jak pieprzyłam się z Anttim. W drzwiach sypialni był zamek. Zwróciłam na niego uwagę, bo to dość nietypowe. I rzeczywiście znajdowała się tam szydełkowa kołdra. A przede wszystkim, skąd ktokolwiek wiedział, że wyglądałam na znudzoną? Antti był bardziej chętny niż sprawny, a że sama byłam zbyt pijana, nie udało nam się dograć.
„Kim jesteś? Jeśli to żart, to mnie nie bawi” – odpisałam z bijącym sercem i uczuciem kuli w gardle.
„Kimś, kto wie, że masz mały, okrągły pieprzyk na lewym pośladku, ogoloną na zero cipkę, bierzesz profilaktyczne leki na migrenę i masz receptę na oxazepam. Czysto w testach na choroby weneryczne, których wyniki przyszły wczoraj. Planowałaś też operację powiększenia piersi. Teraz podejdź do komputera albo upublicznię coś, co ci się nie spodoba”.
Przerażona spojrzałam na wiadomość. Moi partnerzy seksualni i najlepsi przyjaciele mogli wiedzieć o moich pośladkach czy cipce, rodzina o moich migrenach, ale nikt nie wiedział o leku przeciwlękowym czy testach na choroby weneryczne – ani o tym, że przeglądałam strony chirurgów plastycznych. Na drżących nogach podeszłam do komputera, opadłam na fotel i otworzyłam laptopa.
Założyłam jasnobrązowe, proste włosy za uszy i kiedy zahaczyłam wzrokiem o małe lusterko stojące na stole, zauważyłam, że moje duże brązowe źrenice są jeszcze większe. Przeniosłam wzrok na ekran i zaczął się na nim pojawiać tekst. Ot tak, po prostu.
„Mam sporo ciekawych materiałów o tobie. Zwłaszcza z ostatniego roku”.
Na ekranie ukazał się nagle plik wideo, po czym sam się otworzył, a z moich ust wymknęło się mimowolnie drżące westchnienie, kiedy zobaczyłam, jak się masturbuję nago. Wysłałam ten filmik do jednego ze swoich przelotnych partnerów jakoś pół roku temu. Facet wydawał się grzeczny i chciałam się z nim trochę podrażnić. Sama usunęłam plik, ale czy on też? Zapewniał, że tak. Jakim cudem znowu to oglądałam?
Kolejny filmik to obraz z mojego pokoju sprzed dwóch miesięcy. W dolnym rogu data. Uprawiałam seks z wyraźnie starszym, poznanym tamtego wieczoru żonatym facetem. Słychać było stęknięcia i moje jęki rozkoszy, gdy masywny partner wykonywał rytmiczne ruchy. Trzecie wideo miało tę samą datę co drugie – był wieczór i znowu byłam w łóżku, z kolejnym, tym razem młodym mężczyzną. Łatwo go rozpoznałam. To chłopak Janity, Karl albo Kalle, jak na niego wołaliśmy. Kalle brał mnie od tyłu i powtarzał:
– O kurwa, Emilia, jak dobrze, jak dobrze…
Janita nie była Kallemu zbyt wierna i podejrzewałam go o to samo, ale nie to było najważniejsze. Najważniejsze było to, w jakim świetle mnie to stawiało. Kiedy tak siedziałam wbita w fotel i oglądałam filmiki, na ekranie wyświetlały się komentarze na temat moich poczynań.
„Starczy. Wiesz przecież, że tamten facet pracuje w parlamencie. Czy rośnie z ciebie nowa Paris Hilton? I chłopak przyjaciółki… Obaj tego samego dnia” – przeczytałam, po czym wyświetlił się nowy filmik, na którym się masturbuję.
Poczułam ucisk w żołądku i miałam wrażenie, że za chwilę zwymiotuję. Potem pojawiły się SMS-y, w których umawiałam się z tym parlamentarzystą na spotkania, oraz nagrania, w których obgadywałam swoich przyjaciół lub zamawiałam sobie od pewnego kolegi kokainę, a nawet zdjęcie z mieszkania moich rodziców, kiedy podczas imprezy wciągałam prochy ze stołu.
Osoba, która komunikowała się ze mną w internetowym świecie, sprawiała wrażenie, że wie o mnie wszystko. Wiedziała o moich brudnych ubraniach, o wszystkich okropieństwach i przestępstwach, jakie popełniłam. O narkotykach. „Czy ja naprawdę jestem takim człowiekiem?” – zastanawiałam się, a uczucie obrzydzenia coraz bardziej skręcało mój żołądek. „Ale to, co on robi, to przecież też jest przestępstwo|” – oznajmił mi jakiś zakamarek mózgu. Narusza moją prywatność. Włamał się do mojego telefonu, komputera i najwyraźniej też do niezliczonych kamer bezpieczeństwa, a to musiało być bardziej karalne niż przespanie się po pijaku z żonatym facetem lub chłopakiem koleżanki czy rekreacyjne zażywanie narkotyków.
„To przestępstwo” – napisałam na komputerze drżącymi palcami, po czym szybko dodałam: „Zmienię komputer. Zgłoszę to policji”.
Kursor migał przez chwilę po cichu, po czym dostałam gifa z Eddiem Murphym, który słodko się śmiał, z otwartymi ustami, błyszczącymi zębami i rękami na klatce piersiowej.
„Oczywiście, kurwa, że to przestępstwo. Chociaż uważam to też za swego rodzaju dobry uczynek”.
A następnie:
„Zmień komputer. To mi nie przeszkodzi. I zgłoś to policji. Wszystkie twoje największe sekrety, o których wiemy tylko ja i ty, przedostaną się do internetu i gazet. Potem wylecisz z Aalto”.
Zwymiotowałam. Wyciągnęłam w pośpiechu spod biurka kosz na papiery, a resztki jedzenia z wczorajszego wieczoru i niestrawiony alkohol wydostały się z moich ust i nosa, kiedy skręcało mnie z panicznego strachu. Skąd, do cholery, ktoś to wszystko wiedział? Filmy, na których uprawiam seks z czyimś mężem czy chłopakiem lub wiadomości o nich załamałyby moich dziadków, nie mówiąc już o tym, że z lenistwa po wycieczce do Kirgistanu splagiatowałam motyw raju na wypatrzonej tam tkaninie i użyłam go w swoim projekcie ubioru. Zobaczyłam tę tkaninę w pewnym muzeum robótek ręcznych i upewniłam się w Google, że muzeum nie ma żadnych materiałów w internecie. Musieliby się nieźle napracować, żeby mnie zdemaskować.
Dlaczego ktoś miałby zawracać sobie tym głowę? Na ekranie ponownie pojawiła się wiadomość.
„Daj spokój. Napij się wody i zbierz się do kupy. Jesteś silną dziewczynką”.
Rozejrzałam się wokół. Kamery, wcześniej sprawiające wrażenie bezpiecznych, wyglądały teraz groźnie. Jak broń wycelowana w moją głowę.
„Czego chcesz?”
Odpowiedź nadeszła natychmiast.
„Wreszcie jakieś rzeczowe pytanie. Zemsty”.
Kogo skrzywdziłam aż na tyle, żeby podjął się takiej wyprawy krzyżowej?
„Czy jesteś czyjąś żoną?” – zapytałam, mimo że już pisząc wiadomość, uznałam to za głupi pomysł.
„Jeśli czyjaś żona zadawałaby sobie tyle trudu z powodu małej dziwki, byłoby to moim zdaniem dość przesadzone. Nie musisz wiedzieć więcej”.
Siedziałam przed komputerem z zaszklonymi oczami i nie byłam w stanie już odpisać. Czekałam, aż człowiek, który miał w garści moją reputację, napisze, czego dokładnie ode mnie chce. I słusznie. Po chwili na komputerze znowu ukazał się tekst.
„Na schodach jest paczka dla ciebie. W środku są instrukcje. Na początek możesz zrobić to, co umiesz najlepiej. Wystąpić przede mną tak jak w tamtych filmikach. Albo przed nami. Kto wie. Nie jesteś moim głównym celem. Jeśli zrobisz to, co mówię, nie ukarzę cię za mocno”.
Co to właściwie oznaczało? Za mocno? Główny cel? Czy jest nas więcej? Poczułam, jak w głowie kłuje mnie ze stresu, kiedy próbowałam myśleć, ale na nic rozsądnego nie wpadłam. Wpatrywałam się w ekran pustymi oczyma, ze ściśniętym żołądkiem. Jakiś przestępca chciał, żebym przed nim wystąpiła. Przed nim i jego kolegami. A ja nie miałam żadnych możliwości, by odmówić.
„Więc?” – zapytał mnie komputer.
Wciągnęłam powietrze do płuc i odpowiedziałam w tym samym momencie, w którym pierwsza łza pojawiła się na moim policzku:
„Okej”.
Wieczorem koło ósmej czekałam z napięciem na rozpoczęcie prezentacji. Ksandra i Sisko dzwoniły, podobnie jak kilku mężczyzn, a moja mama wysłała zdjęcie drinka z plaży w Nicei. Byłam sparaliżowana po tym wszystkim, co się wydarzyło, i skuliłam się w łóżku. Myśl o tym, że ktoś cały czas mnie śledzi, mroziła mi krew w żyłach, i już samo pójście do toalety czy po jedzenie wydawało się trudne. Musiałam się mocno wysilać podczas rozmów przez telefon, żeby sprawiać choć częściowo normalne wrażenie.
W paczce otrzymałam wyglądającą na drogą kamerę internetową, zabawki i kostium, który miałam założyć dwie godziny przed występem. Strój nie był właściwie kostiumem. Składał się z lateksowego pasa do pończoch z pięcioma metalowymi klamrami z przodu i haczykami z tyłu i sięgał mi aż do talii. Przyczepiłam do niego czarne pończochy, a na nogi włożyłam bardzo wysokie czarne szpilki na platformie, rodem z pornosa. Wśród zabawek znajdował się klips, który ściskał moją łechtaczkę i wargi sromowe, oraz klipsy na sutki, z których zwisały drobne ciężarki. Dodatkowo w paczce było olbrzymie dildo, którego najwyraźniej miałam w którymś momencie użyć.
Lubiłam seks, ale nigdy nie używałam żadnych zabawek, nie licząc średniej wielkości wibratorów. Nigdy też nie byłam zmuszona czytać instrukcji, tak jak w przypadku klipsów. Kiedy się ubrałam i usadowiłam na brzegu łóżka, poczułam się jak w akwarium i miałam ochotę spoglądać co chwilę w kamerę lub czymś się zakryć.
Mimo że czekałam na kontakt, gwałtownie się wzdrygnęłam, kiedy telefon wydał dźwięk.
„Dobrze wyglądasz. Bardzo ruchalnie. Teraz odkurzysz i umyjesz łazienkę. Wszystkie te akcesoria zostały zamówione na twoją kartę kredytową. Czyż nie wspaniale? Możesz je zatrzymać”. Poczułam upokorzenie i odrazę, kiedy moja ściśnięta klipsem łechtaczka spuchła, a cipka zadrżała. „Czy ja jestem normalna, do jasnej cholery?” – pomyślałam w przerażeniu i zapytałam szybko o coś zupełnie nieistotnego.
„Dlaczego kamera?”
Odpowiedź nadeszła natychmiast.
„Być może chcę zdjęć z bliska. Takich wyraźnych”.
Moje krocze ponownie drgnęło i opanował mnie wstyd. Podeszłam do szafy ze środkami do sprzątania. Odkąd wyprowadziłam się od babci, nie musiałam zajmować się pracami domowymi, ale jeszcze pamiętałam, jak używa się odkurzacza. Dziwnie było jednak sprzątać w takich ciuchach i mocnym makijażu, do którego użyłam dużej ilości czarnej kredki i jaskrawej różowej szminki. Klipsy na sutkach obciążały i ściskały moje piersi tak, że zaczęły nabrzmiewać, podobnie moja cipka.
Zapewniałam się w duchu, że to z powodu zabawek. Nie mogłam przecież upaść na tyle nisko, żeby sprawiało mi przyjemność, gdy jakiś zwyrol obserwuje mnie przez kamerę. Od czasu do czasu mój telefon wibrował i dostawałam instrukcje lub pochwały.
„Sprzątnij też szafkę nocną”.
„Niewiarygodny tyłek”.
„Wypnij się ładnie, gdy szorujesz tę wannę”.
„Masz już nabrzmiałe cycki. Wygląda na to, że ci się podoba”.
Moja twarz już na pewno poczerwieniała ze wstydu, ale mężczyzna – to musiał być mężczyzna – po drugiej stronie miał rację. W jakiś pokręcony sposób podobało mi się wszystko, co robiłam. Podobały mi się bezczelne komentarze i ucisk zabawek w moich wrażliwych miejscach. Przypomniałam sobie filmiki z rana i wszystko, co robiłam, i miałam wrażenie, że otrzymałam to, na co zasłużyłam. Z drugiej strony bałam się, że mój dręczyciel jedynie otrzymał w ten sposób dodatkowy materiał. Czy coś go powstrzyma przed wysłaniem wszystkich poprzednich materiałów i jeszcze tego filmiku na pastwę internautów? Zastanawiałam się, jaki człowiek się mną zabawia, i wbrew rozsądkowi złapałam trzęsącymi się dłońmi telefon.
„Może mógłbyś powiedzieć o sobie coś więcej?”
Telefon milczał, więc dodałam:
„Pomogłoby mi to wczuć się w klimat”.
To była prawda. Mężczyzna, który mnie kontrolował, mógł być szalonym socjopatą albo mieszkającym z matką piwniczakiem, który żył tylko w świecie wirtualnym, ale z jakiegoś powodu chciałam wiedzieć o nim coś więcej. Cokolwiek. Odpowiedź nie nadchodziła, więc przestałam już na nią liczyć.
„30–40 lat. Ciemne włosy. Szczupły. 185–195 cm”.
Wzięłam oddech. Taki młody. I wysoki. Sama mierzyłam jedynie metr pięćdziesiąt pięć, więc mężczyzna o wzroście 185 centymetrów wydawał mi się olbrzymem. Jednak mój stalker mógł przecież kłamać. Z jakiegoś powodu po prostu mu nie wierzyłam. Albo nie chciałam wierzyć. Po chwili otrzymałam kolejną wiadomość, jakby ten ktoś po drugiej stronie najpierw ważył słowa.
„Otwórz laptopa, bo zaczynamy”.
Moje myśli wypełniał strach przed nieznajomym oprawcą.
„Czas się skończył. Otwórz laptopa. Usiądź na łóżku przed kamerą. Odchyl się do tyłu i rozłóż uda”.
Otworzyłam laptopa i z drżeniem ułożyłam się, jak mi kazał. Zerknęłam na ekran, kiedy się rozświetlił. Zobaczyłam zdjęcie męskiej postaci na tle tak ostrego światła, że widoczna była jedynie sylwetka. Upewniło mnie to jednak, że mówił wcześniej prawdę.
Siedział rozkraczony na jakieś ławce i przeciągał się. Później pochylił się do przodu i oparł łokcie na kolanach. Miał szczupłą sylwetkę i kiedy zmrużyłam oczy, nabrałam niemal stuprocentowego przekonania, że jego włosy są dłuższe niż zwykle u facetów i chyba kręcone albo przynajmniej falowane.
– Jesteś mokra. Widzę to.
Głos wypełnił przestrzeń, dobiegając jednocześnie z kamer bezpieczeństwa i komputera, i wróciłam natychmiast do rzeczywistości. Kiedy patrzyłam na postać przede mną, czułam się jak pod wpływem jakiegoś zaklęcia i prawie zapomniałam, co robię. Mężczyzna mówił prawdę. Byłam zawstydzająco podekscytowana i na dźwięk jego głosu moja obolała cipka robiła się jeszcze bardziej mokra. Głos miał czysty i pełny, a pod beztrosko przyjacielskim tonem kryła się bezwzględna ostrość. „Brzmi seksownie, bosko seksownie” – przemknęło mi przez myśl. Próbowałam wziąć się w garść i powstrzymać instynkty w tak upokarzającej sytuacji, ale nie mogłam nic na to poradzić. Czekałam na łóżku z szeroko rozchylonymi nogami na dodatkowe instrukcje, a ponieważ nie przyszły od razu, kręciłam się nerwowo w miejscu.
– I taka niecierpliwa. Ściśnij swoje piersi.
Złapałam się chciwie za piersi i zapiszczałam. Pod naciskiem klipsów były obolałe i napięte, ale kiedy je ścisnęłam, żar i podniecenie wstrząsnęły moim ciałem i czułam, jakby ktoś mi wylał na skórę płonącą benzynę.
– Właśnie tak. Pomasuj je.
Zaczęłam masować piersi i jakoś udało mi się zapomnieć, że osoba, która mi rozkazuje, jest kryminalistą i szantażystą. Wpatrywałam się w ekran i sylwetkę widoczną przede mną, nie mogłam już swobodnie oddychać. Zagryzłam usta i robiłam, co musiałam.
– To lepsze, niż sobie wyobrażałem. Teraz zacznij się pieścić. Ale nie dotykaj cipki.
Zaczęłam głaskać swój bok i brzuch, a napięcie narastało. Nadal było mi wstyd, ale dziwna żądza gwałtownie rosła w siłę. Nie byłam w stanie odwrócić wzroku od komputera i całkowicie skupiłam się na postaci bez twarzy. Niebezpiecznym mężczyźnie, który podporządkował mnie swojej woli. Wyobraziłam sobie jego ciemne włosy na moich piersiach i kroczu. Ten pełny głos tuż przy mnie. Jego ciało napierające na moje. Przeniosłam dłonie na uda i delikatnie przebiegłam paznokciami po ich wnętrzu. Czułam, jak wzbiera we mnie orgazm, a moja cipka drżała i pulsowała tak, że oprawca na pewno widział moje podniecenie.
– Zaraz dojdę! – zajęczałam.
– Jeszcze nie – rozległo się z głośnika.
Podnieciłam się jeszcze bardziej i wygięłam plecy, przenosząc ręce na kanapę. Gdybym dalej się dotykała, wybuchłabym jak mina lądowa – bez ostrzeżenia i nagle, nie zważając na zakazy.
– Nie jestem w stanie… się dotykać… jeśli nie mogę dojść… – wyjaśniłam z trudem.
W pokoju rozległ się dźwięczny, łagodny śmiech.
– Muszę wymyślić coś gorszego, bo to ci tylko sprawia przyjemność.
– Ja nie… wcale nie… – zaczęłam żałośnie, bardziej podniecona niż przedtem. Wyglądało na to, że im więcej mówił i im dłużej patrzyłam na postać na ekranie, tym głębiej wpadałam w niepojęty i obcy wir pożądania. Miałam wrażenie, że sama siebie nie znam. Miałam wrażenie, że nie wiem niczego o seksie. Miałam wrażenie, że oszalałam.
– Teraz zdejmij klips – rozległo się znowu w pokoju.
Drżącymi palcami chwyciłam za klips i jakoś udało mi się go zdjąć. Zamknęłam oczy i musiałam dać z siebie wszystko, żeby nie dojść w trakcie. Moja łechtaczka wydawała się ogromna i byłam taka mokra. Jak nigdy wcześniej. Ślizgałam jednym palcem po swojej dziurce aż po pośladki, a drugim dotknęłam poduszki, na której zebrała się wyraźna wilgotna kałuża.
– Zabierz palce – powiedział nagle, po czym dodał: – Użyj dilda. Włóż je głęboko. Wysłałem w swoim rozmiarze. Choć raz poczujesz dużego.
Głos był jak ostrze, które zdawało się wbijać w moje wnętrzności. Mężczyzna był podniecony. Bardzo podniecony. Słyszałam to. Spojrzałam zamglonymi oczami na olbrzymie czerwone dildo. Musiał kłamać albo nigdy wcześniej nie widziałam dużego kutasa. Złapałam dildo i krążyłam nim po swojej mokrej cipce. Czułam już, jak orgazm drży i rośnie w moim kroczu, jak wstyd i podniecenie mieszają się ze sobą, kiedy z zapałem wpychałam sztucznego penisa w okropnie wrażliwą cipkę.
– Złap się za pierś i pociągnij – rozległo się w pokoju.
Pchnęłam dildo mocniej do środka, pociągnęłam się za pierś i wrzasnęłam. Przez moją ciasną cipkę i piersi przebiegł piorun, a biodra podniosły się do góry. Palce spazmatycznie zacisnęły się na zabawce, kiedy opanował mnie brudny, bezdenny orgazm, który dał mi zarazem przyjemność i obrzydliwe uczucie.
– To nie koniec. Włóż je głęboko i poruszaj nim. Tam i z powrotem.
Mimo że jęczałam i wiłam się w szponach orgazmu, głos rozbrzmiewający w pokoju przedostał się do mojego mózgu i go posłuchałam. Kręciłam biodrami i wiłam się wokół dilda, kiedy kolejny orgazm zaczął się zbliżać przerażająco szybko.
– Właśnie tak. To twoje najlepsze show. Głębiej.
Nie rozumiałam niczego, patrzyłam tylko w stronę niemalże czarnej postaci na ekranie. Łagodny głos otaczał moje ciało jak jedwab, a jego pozycja, do której zmusił mnie nieznany człowiek, sprawiła, że moja cipka wołała, żeby ją uwolnić od tego cierpienia. Zamknęłam oczy, masturbowałam się z krzykiem na ustach i wpychałam sztucznego członka tak głęboko, jak tylko mogłam. Całe moje ciało ogarnął skurcz, kiedy uderzył mnie gniewny piorun kolejnego orgazmu.
Potem opadłam plecami na łóżko, jedną nogę postawiłam na podłodze i wpychałam w siebie czerwone dildo. Nieświadomie uniosłam głowę w powietrze, a cipka pulsowała bardziej niż przedtem, kiedy spoglądałam na przemian na sylwetkę wymierzającego karę mężczyzny i na swoje krocze, w którym raz za razem nurkował zabójczo wspaniały sztuczny penis.
Kiedy wreszcie skończyłam, ręka mnie paliła i opadłam wyczerpana na kanapę. Nie byłam w stanie nawet wyjąć z siebie dilda.
– Brawo, Emilio – rozległo się w moich uszach, po czym ekran pociemniał. Zawibrował mi telefon, kiedy dostałam SMS-a. Ledwie byłam w stanie podnieść aparat.
„Jako prezent dostaniesz nagranie twojego występu z kamery bezpieczeństwa”.
Nie byłam w stanie myśleć o niczym. I z jakiegoś powodu czułam się rozczarowana, że mój dręczyciel już się więcej nie odezwał.ROZDZIAŁ 2
Kiedy po wstydliwym występie dochodziłam do siebie, postanowiłam kupić lot do miejsca, do którego najszybciej mogłam się dostać. Celem podróży był Budapeszt, a kiedy Ksandra dodzwoniła się do mnie i usłyszała, że potrzebuję zmiany otoczenia, radośnie podekscytowana od razu do mnie dołączyła.
W zasadzie nie miałam zamiaru brać z sobą przyjaciół, ale paplanie Ksandry okazało się terapeutyczne. Oddaliło moje myśli od tego, co się wydarzyło, a ponieważ nie było żadnych wieści o moim tajemniczym stalkerze, uspokojona pomyślałam, że nie wyruszy w ślad za mną na Węgry. W pokoju hotelowym nie było kamer, laptopa używałam mało i być może – nie wiedziałam o technologii informacyjnej zbyt wiele – mężczyzna nie miał dostępu do mojego telefonu, kiedy byłam w innym kraju.
Zatrzymałyśmy się w hotelu Hilton usytuowanym po stronie Budy na terenie Wzgórza Zamkowego. Długie popołudnia spędzałyśmy w sklepach, ale z jakiegoś powodu szastanie pieniędzmi nie wydawało mi się już tak wyzwalające jak przedtem. A kiedy chodziłyśmy do barów, nie miałam odwagi wyjść z żadnym facetem. Ani nie chciałam.
Gdy oglądałam na komputerze swoje niedawne poczynania, czułam wyrzuty sumienia i wstyd. Nie wstydziłam się samego faktu, że uprawiałam seks czy imprezowałam, ale tego, że wszystko to sama zainicjowałam. Zażywanie narkotyków, parlamentarzysta, Kalle, obrabianie dupy koleżankom i największy ze wszystkiego błąd – plagiat – tworzyły taką całość, że nie poznawałam już samej siebie. Zwłaszcza plagiat i obawa przed jego ujawnieniem zżerały mnie od środka jak wygłodniały pasożyt, teraz, kiedy nie byłam cały czas pijana i uwikłana w jakiś związek i nie szukałam zapomnienia w trwonieniu pieniędzy.
Na dodatek zawstydzało mnie to, jak bardzo się podnieciłam, poddając się woli nieznajomej osoby. Czy ja byłam jakimś perwersem? Co jeszcze pozwoliłabym mu sobie zrobić, gdybym stanęła z nim oko w oko? I dlaczego wieczorami, kiedy leżałam samotnie w łóżku, mój umysł zawsze powracał do tamtej sytuacji i musiałam się pieścić, dopóki nie dostałam jednocześnie wstydliwego i przyjemnego orgazmu?
W każdym razie zamiast na facetach i nadmiernym piciu skupiłam się na doskonaleniu swojej opalenizny w licznych uzdrowiskach i chodziłam na tyle zabiegów upiększających twarz i ciało, że moja skóra stała się gładka i zadbana w każdym calu. Znalazłyśmy w pewnym skupisku knajp po stronie Pesztu jeden z najlepszych cocktail barów w mieście, który wkrótce stał się naszym ulubionym, i przez trzy wieczory z rzędu opanowałyśmy jego środkowe, najbardziej widoczne kanapy, przyciągając do siebie licznych mężczyzn, których uwaga bardzo schlebiała Ksandrze. Kiedy ja nikim się nie zainteresowałam, przyjaciółka mnie skrytykowała, że stałam się za bardzo wymagająca.
Czwartego dnia udałam się do fryzjera w naszym hotelu, mimo że wiedziałam, że spóźnię się na spotkanie z Ksandrą. Wysłałam jej SMS-a, a ona po jakimś czasie odpowiedziała, że idzie do naszego baru. Zrobiłam sobie kilka jaśniejszych pasemek i kiedy wieczorem wstąpiłam do baru, ujrzałam swoją brązowowłosą, wysoką przyjaciółkę w naszym stałym miejscu. Wyglądało na to, że ma już towarzystwo – jeden facet siedział obok niej, drugi na fotelu nieopodal, a trzeci na kanapie naprzeciwko. Ksandra działała szybciej niż zwykle.
Przejrzałam się w lustrze za barem i uśmiechnęłam się do siebie. Wyglądałam dobrze. Ładnie wyregulowane brwi, lśniące brązowe oczy, odpowiedni makijaż, górna część ust wyraźnie zarysowana, a dolna warga zdecydowanie pełniejsza. Moja opalenizna zaczęła w ostatnich dniach promieniować zapraszająco, a podkreślała ją jeszcze obcisła sukienka bez ramiączek w kolorze jasnego różu. Doskonale leżała na moim szczupłym ciele, uwypuklała delikatne krągłości i odsłaniała opalone uda.
Podeszłam do kanap i rzuciłam Ksandrze niedbałe „cześć”. Odwróciła głowę i uśmiechnęła się wesoło.
– Wreszcie! Chodź przywitać Balázsa i Ádáma.
Balázs był niskim brunetem o niebieskich oczach, Ádám był wyższy, miał mocną budowę ciała i sztywne czarne włosy. Mężczyzna siedzący na kanapie naprzeciwko nie spojrzał na mnie ani mnie nie przywitał. Przyjrzałam mu się uważniej.
Sam zajmował ponad połowę kanapy, na której zmieściłyby się co najmniej trzy osoby. Wygodnie rozparty wyglądał na zrelaksowanego. Położył rękę na oparciu i wyciągnął jedną nogę przed siebie. Miał na sobie drogi czarny garnitur z kołnierzem mandaryńskim, zapiętym pod szyję. Strój leżał na nim doskonale i od razu zauważyłam, że był szyty na miarę. Mężczyzna obracał w dłoni duży kieliszek wina. Poczułam w środku coś na kształt strachu. Z tej perspektywy nie widziałam dokładnie jego twarzy, ale nie musiałam. 30–40 lat. Ciemne włosy. Szczupły. 185–195 centymetrów. Falowane, nieco dłuższe ciemnobrązowe włosy, które opadały na czoło, szyję i uszy. Wszystko się zgadzało z obcym, który mnie kontrolował.
Poczułam, jakby ktoś uderzył mnie w brzuch, ale potem wzięłam głęboki oddech, zapewniając samą siebie, że to paranoja. Opis pasował do miliona facetów na świecie. Na pewno mijałam takich już nawet na Węgrzech. Poza tym jaki przestępca byłby tak bezczelny, żeby pokazywać mi swoją gębę na środku baru?
Nachyliłam się do Ksandry i wskazując głową gościa na kanapie, zapytałam:
– Kto to jest?
– To jakiś Brytyjczyk, ale nie jest zbyt przyjazny. Jego kolega wyszedł pół godziny temu, a on tylko siedzi i zabiera nam miejsce.
Zerknęłam w stronę mężczyzny, który nadal obojętnie bawił się kieliszkiem. Brytyjczyk. Poczułam ulgę i wzruszyłam ramionami.
– Cóż, zmieścimy się tutaj. Masz już dwóch adoratorów. A wieczór jest jeszcze młody. Upolujesz ich więcej.
– Ten jeden byłby wart przynajmniej stu innych – rzuciła Ksandra z niezadowoleniem, a ja zachichotałam bezwiednie.
Usiadłam naprzeciwko Ksandry w rogu kanapy i wreszcie wyraźnie zobaczyłam jego twarz, wąską i bladą, o wysokich kościach policzkowych. Miał długie rzęsy i oczy w kształcie migdałów, ale trudno było stwierdzić, czy są zielone, czy brązowe. Ciemne kosmyki wyglądały niesfornie. Nieznajomy miał też kilkudniowy zarost, którego celowo nie zgolił. Mój wzrok prześlizgnął się na długie, proporcjonalne ciało i przełknęłam ślinę. Coś zakotłowało się we mnie, jak gdyby mały ptak zaczął niecierpliwie trzepotać skrzydłami w moim brzuchu.
– Czym się zajmujesz, Emilio? – zapytał mnie Ádám i patrzył z zainteresowaniem na moje ciało w kusej sukience.
– Teraz robię sobie urlop na Węgrzech – odparłam kokieteryjnie i zerknęłam szybko na mężczyznę z naprzeciwka. Obracał w ręce kieliszek z winem. Czerwone wino. Niczym krew.
Zadrżałam i spróbowałam przenieść wzrok ponownie na Ádáma, ale kiedy kątem oka zobaczyłam ruch, nie mogłam nic poradzić. Gapiłam się, jak obcy w czarnym garniturze unosi kieliszek do ust i przełyka napój, lustrując mnie wzrokiem. Wydawał się dość znudzony. Znudzony! „Zwykle mężczyźni tak na mnie nie reagują” – pomyślałam z lekkim oburzeniem. Tajemniczy gość postawił kieliszek na swoim kolanie i oparł się na kanapie. Coś w jego ruchach sprawiało, że mój uprzedni niepokój zaczął rozsadzać mnie od środka. „To nie może być ten sam człowiek” – wyjaśniałam sobie, ale nie umiałam stłumić dziwnego i złowrogiego, a jednocześnie zachęcającego i odurzającego uczucia, które we mnie narastało. Moje oczy lustrowały mężczyznę, a myśli w głowie galopowały. Mój szantażysta był Finem. Potem przyszło mi na myśl, że osoba mówiąca do mnie z komputera nie musiała być tą samą osobą, którą widziałam na ekranie.
Zadrżałam, kiedy usłyszałam swoje imię. Ádám pytał wyraźnie już po raz drugi:
– Zajmujesz się czymś jeszcze poza urlopowaniem?
Uśmiechnęłam się do niego.
– Studiuję modę na uniwersytecie.
Z naprzeciwka dobiegło zduszone chrząknięcie i mój wzrok powędrował znowu na obcego. Patrzył gdzieś w dół, a w kącikach ust przebiegł lekki uśmiech, zanim zniknął i na twarzy pojawiła się ta sama maska obojętności co poprzednio.
Czułam się, jakbym wypadła z wozu ciągniętego przez dzikie konie, i instynktownie przylgnęłam do krawędzi kanapy. Czy to był przypadek? A może nie? Ja też uśmiechałam się czasem do swoich myśli. Próbowałam przyciągnąć jego wzrok, ale mi się nie udało.
Od tamtego momentu nie byłam już w stanie skupić się na niczym innym. Nawet nie próbowałam. Przyglądałam się niewzruszenie mężczyźnie w czarnym garniturze i notowałam każdy szczegół. Srebrne guziki jego marynarki. Duże, szerokie dłonie. Mocne nadgarstki. Podłużne, dość wąskie usta, których kąciki kusząco unosiły się w górę, kiedy się uśmiechał. Gęste rzęsy, które rzucały cień na białą skórę, kiedy patrzył na swój kieliszek z winem. Długie udo, które opinał materiał garnituru.
Czułam, jak w przerażającym tempie robię się podniecona i wilgotna. Mimo poczucia zagrożenia. I tylko patrząc. Niezbyt uważnie słuchałam rozmowy moich towarzyszy i odpowiadałam zdawkowo na pytania Ádáma i Balázsa. Tak, podobał mi się Budapeszt, Most Łańcuchowy, Wzgórze Zamkowe, łaźnie termalne. Zwłaszcza muzeum sztuki użytkowej, gdzie wystawiono stare jedwabne tkaniny i robótki szydełkowe. Z trudem dobierałam słowa i nie odwracając wzroku od obcego, śledziłam jego czynności. Smakował powoli wino i od czasu do czasu pozwalał swoim oczom krążyć po barze. Kilka razy jego telefon wydał dźwięk i mężczyzna sprawdził SMS-a lub maila. Nic nie wskazywało na to, że jest choć trochę mną zainteresowany. Wydawało się, że po pierwszym rzucie oka całkowicie o mnie zapomniał. Wkurzało mnie to. Sama byłam tak oczarowana, że z trudem się poruszałam i wysławiałam, a on mnie traktował jak powietrze. Wystarczyłoby mi kilka spojrzeń. Czy chciałam zbyt wiele?
W zasadzie to nie słyszałam już rozmowy Ksandry i jej towarzyszy i od jakiegoś czasu wcale się nie odzywałam, kiedy nagle poczułam szturchnięcie w bok.
– Emilio, przestań! Ośmieszasz się. Mówiłam przecież, że nie jest zbyt przyjazny – wyszeptała przyjaciółka. Niechętnie przeniosłam wzrok na jej niebieskie oczy i zamrugałam niczym wybudzona ze snu.
– Co masz na myśli? – zapytałam dziwnie niskim głosem.
– Ten facet na pewno gotuje się ze śmiechu, bo obczajasz go jak jakiś śliniący się szczeniak. Poza tym zaczynasz nudzić chłopaków. Skup się. Na czymś innym niż to, co widzisz przed sobą.
Zerknęłam na kanapę naprzeciwko i na ułamek sekundy mój wzrok napotkał oczy mężczyzny, który skradł moje zainteresowanie. Tańczyło w nich rozbawienie i coś jeszcze. Coś, co musiałam odkryć. Wstałam z kanapy i jak wcześniej ptak machał w moim brzuchu skrzydłami, tak teraz było ich całe stado. Kolana mi drżały, ale nie miałam przed sobą długiej drogi.
Usiadłam obok obcego w czarnym garniturze i wyciągnęłam nogi przed siebie tak, że moja i tak już kusa sukienka podniosła się niemalże do bioder. Brytyjczyk przesunął wzrok z mojej twarzy na ciało i już z tego powodu czułam, że moje zaloty się opłaciły. Oparłam się o kanapę w miejscu, gdzie spoczywała ręka obcego, i czułam, jak moje ramiona i włosy musnęły jego rękaw.
Pożądanie, które rosło we mnie minuta po minucie, zamieniło się nagle w duszącego z niewiarygodną siłą, rozrywającego moje wnętrzności potwora. Moje ciało się spięło, bolały mnie piersi, a między nogami robiłam się coraz bardziej wilgotna. Miałam ochotę jęczeć i wić się, a mężczyzna przecież nawet się do mnie nie odezwał, nie wspominając już o dotykaniu. Ciemne oczy wzniosły się ku moim i zauważyłam, że wirowały w nich zielone plamki na brązowym tle. Albo brązowe plamki na zielonym tle. Uniósł rękę i nagle poczułam, że delikatnie pociąga moje kosmyki.
Miałam sporą wprawę we flirtowaniu, ale teraz nie potrafiłam wypowiedzieć słowa. „Jedno zdanie, jedno zdanie” – powtarzałam sobie w poczuciu beznadziei. Zaraz sobie pomyśli, że jestem intelektualnie wybrakowana.
– Szukasz towarzystwa? – wydusiłam z siebie w końcu cichym, ochrypłym głosem i podniosłam dłoń do jego dłoni, która nadal przeczesywała moje włosy.
– Co masz na myśli? – wymamrotał. Wydawało mi się, że słyszę echo głosu, który mówił do mnie z komputera.
„To tylko wyobraźnia” – oznajmił mój umysł. Mężczyzna mówił po angielsku. Był tutaj. Był tak dobrze ubrany, że bardzo wątpliwe, by dla rozrywki hakował czyjeś komputery i telefony.
Pochyliłam się do przodu i przesunęłam dłoń wzdłuż jego rękawa do ramienia. Świetna wełna. Silne ramię, które napięło się pod moim dotykiem. Czułam wszystko pod opuszkami palców. Kiedy przylgnęłam do ucha mężczyzny i jego jedwabiste włosy połaskotały mój nos, przymknęłam oczy. „Pachnie ogniem, wodą, magicznymi ziołami i palącą pustynią” – pomyślałam w roztargnieniu.
– Cokolwiek – odparłam niemalże błagalnym tonem, a moje ciało drżało w oczekiwaniu na odpowiedź.
– Cokolwiek? To hojna propozycja.
Jego dłoń poruszyła się i przesunęła na moją szyję pod włosami. Pod jego dotykiem moją skórę przeniknęła niesamowita rozkosz, rozprzestrzeniła się, wdarła do każdej komórki ciała i wiedziałam, że nie zaznam spokoju umysłu, póki nie zdobędę tego mężczyzny choć raz dla siebie. Ciepły dotyk na szyi zmienił się na chwilę w mocny uścisk, po czym obcy przeniósł dłoń między moje gołe łopatki, a następnie na plecy i pośladki. Pocałował mnie w policzek, potem w wargi, a kiedy z westchnieniem rozchyliłam usta, polizał ich wnętrze.
– Za ile? – zapytał z ustami przy moich.
Świat zakręcił mi się przed oczami, jakbym była na przerażającej kolejce górskiej. Każdy milimetr mojego ciała wołał o dotyk i nie rozumiałam już niczego. Jedną dłonią uścisnęłam ramię mężczyzny, drugą dotknęłam jego gęstych, giętkich włosów. Westchnął i poczułam, jak jego duża dłoń przenosi się z moich pośladków na udo, a palce ślizgają po jego nagiej wewnętrznej stronie. Z trudem łapałam oddech, ciało szalało, myślałam, że płonę.
Kiedy nieznajomy zabrał dłoń i odsunął się, miałam ochotę płakać z rozczarowania. Wzrok mi wirował, kiedy wpatrywałam się w zielono-brązowe – a może brązowo-zielone – oczy, moje palce głaskały ciemne włosy, a ciało trzęsło się z wysiłku, kiedy próbowałam się jakoś trzymać. Nie wiem, ile czasu minęło, ale nagle złapał mnie za włosy i przyciągnął z powrotem do siebie.
– Zapytałem: za ile? – wyszeptał.
Odepchnął mnie do tyłu tak, żeby widzieć moją twarz, i w końcu coś zaświtało mi w głowie. „Za ile?” Czy on myślał, że jestem prostytutką? Dziwką?
Okrutne upokorzenie przeszyło mnie jak miecz i przez moment niemo wpatrywałam się w oczy, które nagle zaczęły wyglądać na zimne i przebiegłe.
– Ja nie…
Przełknęłam ślinę. Język nie mieścił się w ustach, a gardło miałam bardziej suche niż Sahara. Jakim cudem wpadł na ten pomysł? Czy ja sprawiałam takie wrażenie? Potem własne słowa zabrzmiały mi w uszach. „Szukasz towarzystwa?” „Cokolwiek”. Ale to chyba nie oznaczało automatycznie, że…?
Powinnam się wkurzyć, ale przez wydarzenia sprzed kilku dni opanował mnie jedynie taki wstyd, że odparłam żałosnym, nerwowym głosem:
– Ja nie jestem…
Płacz ścisnął mi gardło. Dlaczego nic nie mówił? Dlaczego nie przeprosił? Czułam się przedtem tak dobrze. Pierwszy raz od czasu włamania do komputera zapomniałam o wszystkim. A ten facet miał mnie za dziwkę. Wstałam z kanapy i obciągnęłam dół sukienki. Ksandra i jej towarzysze spojrzeli na mnie ze zdziwieniem, kiedy powiedziałam:
– Wychodzę.
Następnie obróciłam się w stronę nieznajomego. Jego spojrzenie było oceniające i… rozbawione?
– Przepraszam. Muszę już iść – powiedziałam, kryjąc twarz, i ruszyłam prawie biegiem w stronę drzwi. Przedarłam się przez grupki ludzi i byłam już przy wyjściu, kiedy ktoś chwycił mnie za ramię. Obróciłam się i dostrzegłam rząd srebrnych guzików. Podniosłam wzrok na zielono-brązowe oczy bez wyrazu i poczułam, jak mężczyzna wciska coś w moją dłoń. Torebka. Nie wzięłam swojej torebki.
– Zapomniałaś tego. Właśnie zmieniłem plany. I to wszystko dzięki tobie.
To był ten sam miękki głos, który mówił do mnie z komputera. I mówił wyraźnie po fińsku. Opanował mnie strach i nawet nie zauważyłam, jak mój dręczyciel odszedł i zniknął w mroku łagodnego budapeszteńskiego wieczoru.