Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • promocja

Zemsta rodziców - ebook

Wydawnictwo:
Tłumacz:
Data wydania:
26 czerwca 2024
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Zemsta rodziców - ebook

Czułam, że coś jest nie tak. To matczyny instynkt.

Wiedziałam, że mój syn zaczął coś przede mną ukrywać. Kiedyś chodził do szkoły z psotnym uśmiechem na swojej pięknej twarzy. Teraz unika kontaktu wzrokowego i nieustannie pochyla głowę.

Odkąd dowiedziałam się, że dokucza mu kolega z klasy, każdego dnia się martwiłam, żołądek skręcał mi się z nerwów, od chwili gdy wychodził z domu aż do momentu, kiedy wracał.

Wszyscy powtarzają mi, że przesadzam, ale nie będę ryzykować bezpieczeństwa własnego dziecka. Razem z mężem próbujemy rozmawiać z rodzicami drugiego chłopca, ale to tylko pogarsza sytuację…

Wtedy naszemu dziecku dzieje się krzywda. Dość. To się musi skończyć. Nawet jeśli oznacza to wzięcie spraw w swoje ręce.

Bo my znamy prawdę o rodzinie, która obrała sobie naszego syna za cel – to nie jest ich pierwszy raz.

 

 

Dlatego pytanie brzmi, jak daleko posuniemy się w naszej zemście?

Kategoria: Horror i thriller
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-8357-632-9
Rozmiar pliku: 1,1 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

PROLOG

Opuszczony magazyn na obrzeżach miasta był ponurym miejscem, jak na warunki, do których przywykła para. Woleli spędzać czas kilka kilometrów dalej, w spokojniejszej okolicy, gdzie budynki były zadbane, ciepłe, przytulne i pełne rzeczy, które sprawiały radość właścicielom. W przeciwieństwie do tego miejsca, zaniedbanego i – co najważniejsze – porzuconego.

Właśnie to, że magazyn był nieużywany, podsunęło parze pomysł, by uwzględnić go w swoim planie. Postanowili, że będzie idealnym miejscem, by uszły im na sucho zbrodnie, z których najgorsza mogła skończyć się długą odsiadką, gdyby kiedykolwiek zostali schwytani.

A tą zbrodnią było morderstwo.

Jednak w tej chwili para nie była odpowiedzialna za morderstwo. Co innego, jeśli chodziło o porwanie i przetrzymywanie kogoś wbrew woli. Te dwie zbrodnie wystarczały na początek, dlatego para bez pośpiechu zastanawiała się nad powagą sytuacji, aby uniknąć pochopnych decyzji w dalszej realizacji swojego planu.

Stali obok siebie, oddychając ciężko i szybko. Trzymali się za ręce i ktoś mógłby pomyśleć, że to czuły gest, ale tu chodziło bardziej o potrzebę wsparcia w tak zwariowanej chwili. Mężczyzna i kobieta.

Para nie spieszyła się, a przynajmniej takie wrażenie odnosiła osoba przywiązana do stojącego przed nimi krzesła. A może po prostu przygotowywali się psychicznie do kolejnego etapu.

Tego, który uwzględniał użycie noża.

Gdy mężczyzna trzymał lśniące ostrze w ręce, stojąca obok niego kobieta nie odrywała wzroku od skrępowanego więźnia. Widziała, jak się pocił i słyszała, jak błagał o życie, mimo że słowa były niezrozumiałe przez knebel w jego ustach. Wiercił się, próbował uwolnić z lin, które krępowały jego kostki i nadgarstki, ograniczając mu ruchy tak, że nie był nawet w stanie się poruszyć.

Ale była jedna rzecz, którą w nim widziała i rozpoznawała z łatwością.

Strach.

Więzień był przerażony.

Oczywiście, że tak. Wiedział, że czeka go śmierć. Ale powinien był wcześniej przewidzieć konsekwencje.

Teraz było już za późno.

Nóż został uniesiony, a para była kilka sekund od dokończenia tego, co zaczęła.

Mieli dostać swoją zemstę.JEDEN

SARA

W domu panuje cisza, popołudniowy spokój jest niczym muzyka dla moich uszu, gdy siedzę przy biurku w jednej z wolnych sypialni na piętrze i staram się zebrać w sobie, żeby odpowiedzieć na wiadomość od szefowej. Zamiast to zrobić, siedzę jeszcze kilka minut, wpatrując się w zdjęcie, które stoi obok mojego laptopa. Przedstawia trzy najważniejsze osoby w moim życiu i właśnie dlatego znajduje się w miejscu, gdzie spędzam osiem godzin dziennie, bo dzięki temu mogę często na nie spoglądać.

W srebrnej, prostokątnej ramce znajduje się zdjęcie mojego męża Guya i stojących obok niego naszych dzieci Amber i Jacoba. Zostało zrobione podczas rodzinnych wakacji na Teneryfie trzy lata temu, a trzy opalone buzie uśmiechają się do mnie szeroko, gdy wspominam cudowne dwa tygodnie wakacji spędzone na słonecznej wyspie.

Tak jak mu się to do tej pory zdarza, Guy ma na zdjęciu czapkę z daszkiem skrywającą krótko przystrzyżone jasne włosy i jest ubrany w koszulę z krótkim rękawem, która odsłania niegdyś umięśnione ramiona. Zainteresowanie Guya siłownią z czasem zaczęło spadać i obecnie nie ma takich mięśni jak kiedyś, jednak lubi myśleć, że jest inaczej, dlatego zdarza się, że pręży się przede mną, gdy przygotowujemy się do spania. Zresztą wielkie mięśnie nigdy szczególnie mnie nie kręciły. O wiele bardziej atrakcyjne jest dla mnie, gdy mężczyzna używa ramion do tulenia swoich dzieci, a nie do podnoszenia ciężarów, i właśnie to Guy robi na zdjęciu.

Lewą ręką obejmuje Amber, która wtedy była wybuchową piętnastolatką i uważała, że jeżdżenie z rodzicami na wakacje jest „obciachowe”. Ale nie było takiej możliwości, żebyśmy zostawili ją w domu i ryzykowali, że będzie organizować imprezy pełne nieletnich pijących alkohol i robiących różne rzeczy pod wpływem buzujących hormonów, dlatego dopilnowałam, żeby wsiadła z nami na pokład samolotu lecącego na Wyspy Kanaryjskie. Jednak mimo zgrzytów na początku wyjazdu, Amber wkrótce relaksowała się przy basenie, a z upływem czasu zaczęła uśmiechać się wystarczająco, by jej rodzice mieli mnóstwo dobrych wspomnień z podróży.

Choć Amber, teraz osiemnastoletnia, nie jest już tak problematyczna, zmieniło się wiele innych rzeczy. Bardzo późno gwałtownie urosła, przez co przerosła nie tylko mnie, ale też – ku jego rozgoryczeniu – swojego ojca. Wyobrażam sobie, że jeszcze przez wiele lat będzie mu dokuczać, że jest od niego wyższa, a ja dopilnuję, by za każdym razem się z tego śmiać, bo to naprawdę zabawne, gdy Guy próbuje bronić się przed drwinami córki. Amber ma teraz ciemne włosy, bo pofarbowała swoje blond pasma, co na początku trochę mnie zasmuciło, jednak z czasem się przyzwyczaiłam i doszłam do wniosku, że ten kolor o wiele bardziej jej pasuje. Już mi powiedziała, że teraz częściej przyciąga uwagę chłopców – o co nie pytałam – ale jeśli zmiana koloru włosów zdziałała takie cuda z jej pewnością siebie, to nie może być nic złego, prawda?

Prawą ręką Guy obejmuje Jacoba, nasze młodsze dziecko, który podczas tamtych wakacji miał dwanaście lat i dopiero zaczynał wchodzić w nastoletniość, dlatego wciąż miał słodką, dziecięcą buzię. Na zdjęciu marszczy zadarty nos, co dzieje się za każdym razem, gdy prezentuje swój psotny uśmiech. Jacoba zawsze wszędzie było pełno, a ja pamiętam, że na Teneryfie dał nam się we znaki, bo ciągle zmieniał zdanie na temat tego, co chciał robić. W jednej chwili myślał o zabawie w basenie, w następnej chciał iść na plażę, a za kilka minut wymyślał sobie grę w piłkę z innymi dziećmi w ośrodku. Do tego dochodziło pytanie o lody, napoje i wszystko, co mogło go schłodzić przy tak wysokich temperaturach, i jeśli to nie Guy wstawał co dziesięć minut z leżaka, by spełnić kolejną zachciankę syna, byłam to ja. Ale nasz syn zawsze był radosną duszą i nadal nią pozostaje, nawet teraz, tuż przed szesnastymi urodzinami. I właśnie o to chodzi. Tak długo, jak Jacob i jego siostra są szczęśliwi, ja i Guy również tacy jesteśmy, bo dzieci są naszym światem i powodem, dla którego wszystko robimy.

Mogłabym patrzeć na to zdjęcie cały dzień, wspominając przeszłość i rozmyślając nad tym, gdzie się podziały wszystkie te lata, gdy dzieci były małe, jednak nie za to płaci mi szef. Szkoda, że nie ma dobrze płatnej pracy, w której mogłabym być najlepszą matką, ale z tego, co wiem, taka praca nie jest finansowana. Zamiast tego, by zarobić, pracuję jako administratorka do spraw księgowych, a to oznacza, że gdy nie patrzę na zdjęcia rodzinne, wpatruję się w wykresy pełne liczb i staram się nie dostać od tego zeza.

Wyrywam się ze snu na jawie i profesjonalnie podchodzę do maila, którego mam napisać. Ale czy naprawdę muszę to robić? Chciałabym, by odpowiedź brzmiała „nie”, ale na tę wiadomość czeka Janice, menadżerka w firmie, dla której pracuję, dlatego odpowiedź brzmi „tak”. Nie ma wyjścia, jeśli mam nadal być w stanie opłacać hipotekę za to śliczne miejsce, które nazywam domem i mieć pieniądze, by zagwarantować dzieciom wszystko, czego chcą, czas zacząć stukać w klawiaturę.

Piszę maila zaadresowanego do Janice i choć w trakcie dużo i ciężko wzdycham, w treści zawieram wszystko, co właściwe.

Tak, termin zdania tego raportu wyznaczony na przyszły czwartek jest jak najbardziej odpowiedni… Nie mam najmniejszego problemu, że w tym tygodniu będę musiała pracować po nocach… I tak, zgadzam się, że wszystko będzie o wiele łatwiejsze, gdy Becky wróci z macierzyńskiego.

Jak na dobrą pracowniczkę przystało, udało mi się trzykrotnie skłamać w jednej wiadomości, ale zrobiłam to tak, że wszystko zostało ładnie ubrane w słowa, a dzięki temu zachowam pracę. Prawda jest taka, że termin wyznaczony przez Janice jest okropny, a wyrobienie się w tym czasie jest niemal niemożliwe: będę musiała pracować do późna. I nic nie będzie łatwiejsze, gdy Becky wróci do pracy, bo ona w tej pracy więcej szkodzi, niż pomaga.

Biorę łyk kawy, jeszcze raz biorę głęboki wdech i wysyłam wiadomość. Dzięki temu Janice otrzyma satysfakcjonujące ją informacje.

Moja praca została zakończona.

Przynajmniej na jakiś czas.

Zerkam na zegarek i widzę, że Jacob wróci niedługo ze szkoły. Z radością wstaję od biurka i idę na dół, wdzięczna za to, że mogę pracować z domu. Zamiast tkwić w bezdusznym biurze w okropnym budynku, mogę robić wszystko z domu, gdzie otoczenie jest bardziej sprzyjające. Zamiast wielkich drukarek, stojących blisko siebie biurek i stosu kubków w zlewie, moje miejsce pracy jest o wiele schludniejsze. W ten sposób mogę też unikać Niepokojącego Collina, otyłego dyrektora do spraw zgodności, który zawsze się na mnie gapił, gdy mijałam jego biurko w czasach sprzed pandemii Covid-19, kiedy pracowaliśmy stacjonarnie pięć dni w tygodniu.

Chociaż naprawdę nie mam pojęcia, na co się tak patrzył, bo w wieku czterdziestu pięciu lat i po urodzeniu dwójki dzieci moje ciało już nie przypomina świątyni. Mojej figurze daleko do smukłych ciał młodszych pracowniczek działu, nie żeby Niepokojący Collin kiedykolwiek się tym przejmował. Każda kobieta spełniała jego wymogi do tego, by łypać wzrokiem, a mnie zastanawia, co robi dla zabicia czasu, teraz gdy przeszedł na pracę zdalną.

Zresztą, biorąc pod uwagę to, że ma dostęp do nielimitowanego i prywatnego internetu, aż boję się o tym myśleć.

Wchodzę do kuchni i sprawdzam, czy podłoga, którą wcześniej umyłam, już wyschła. To kolejny plus pracy zdalnej. Podstawowe obowiązki domowe mogą zostać zrobione w ciągu tygodnia i nie trzeba odkładać ich na i tak już przepełnione zajęciami weekendy.

Płytki wyschły, więc mogę poruszać się po całym pomieszczeniu. Podchodzę do chlebaka, stamtąd wyjmuję bochenek świeżego chleba i kładę go na desce do krojenia. Potem kieruję się do lodówki i zgaduję, z czym dzisiaj mój syn będzie chciał zjeść kanapkę.

Jacob być może jest w liceum, ale to nie powstrzymało mnie od kontynuowania tradycji, która zaczęła się jeszcze w czasach, gdy chodził do podstawówki. Jacob, który nigdy nie należał do wielbicieli samej koncepcji edukacji, od najmłodszych lat nienawidził chodzenia do szkoły i przerażało go, ile lat spędzi na słuchaniu nauczycieli i uczęszczaniu na lekcje. I choć nie było wielu rzeczy, które mogłam zrobić, by umilić mu ten czas, starałam się, by był szczęśliwy przynajmniej po lekcjach, gdy opuszczał budynek szkoły. Jednym ze sposobów było przygotowywanie kanapki, którą mógł zjeść ze smakiem po tym, jak wracał z lekcji. Wychodząc wcześniej z pracy, by go odebrać, zawsze czekałam z uśmiechem przy bramie, a w ręce trzymałam owiniętą folią kanapkę, dzięki czemu mój synek mógł pochłonąć ją, gdy tylko się przy mnie pojawiał. Oczywiście szybko dorósł na tyle, że już nie był małym chłopcem. Jednak gdy robił się coraz większy, rósł też jego apetyt, a tradycja z kanapką już z nami została. Jacob już nie potrzebuje, żebym odbierała go ze szkoły, ale nadal lubi zjeść kanapkę po dniu pełnym matematyki, angielskiego i fizyki, a to jest właśnie powód dlaczego stoję teraz w kuchni.

Czas na kanapkę z szynką i serem.

Czasami czekam na niego, aż wróci i powie mi, na co ma ochotę, ale za dziesięć minut mam umówioną rozmowę na Zoomie z Janice, więc dzisiaj nie mogę sobie na to pozwolić. Na pewno nie będzie kręcił nosem na to, co mu przygotuję, gdy wróci do domu. Nastoletni chłopcy zjedzą dosłownie wszystko, a na potwierdzenie mam paragony ze sklepów.

Słyszę stukanie deszczu o szybę i wyglądam na zewnątrz, żeby sprawdzić, czy Jacob się zbliża, bo mam nadzieję, że nie złapie go ulewa i nie wróci przemoczony, co już mu się parę razy zdarzyło, bo wolał zmoknąć, niż być odebranym ze szkoły przez mamę. Dla mnie to głupie, ale w jego nastoletnim mózgu wydaje się to logiczne. Na szczęście dzisiaj uda mu się umknąć przed ulewą. Widzę, że idzie podjazdem w stronę drzwi, plecak ma przerzucony przez lewę ramię, a głowę pochyloną, jakby ukrywał twarz przed pochmurnym niebem.

Przyspieszam, żeby dokończyć kanapkę, gdy słyszę dźwięk przekręcania klucza w zamku. Do środka wpada podmuch zimnego powietrza, drzwi zamykają się z trzaskiem, a ja czekam, aż mój syn wejdzie do kuchni i pochłonie wszystko, co dla niego przygotowałam.

Jednak z jakiegoś powodu to się nie dzieje.

– Hej! Wszystko w porządku? – wołam do Jacoba, przecinając jego kanapkę na pół, po czym kładę ją na małym talerzu. Pewnie będzie chciał też zjeść chipsy, ale jest na tyle duży, że może sobie po nie iść sam. Nie dostaję żadnej odpowiedzi, dlatego zerkam w stronę drzwi do kuchni i widzę, jak pospiesznie je mija.

– Jacob? – mówię, ale mnie ignoruje, a wtedy słyszę, jak głośno wchodzi po schodach.

Nie mam pojęcia, co się z nim dzieje, ale jeszcze nigdy nie wrócił do domu i nie zachowywał się w ten sposób, dlatego podnoszę talerz, wychodzę pospiesznie z kuchni i staram się dogonić go jeszcze na schodach. Gdy wychodzę na korytarz, jest już prawie na samej górze.

– Hej, o co chodzi? Coś się stało w szkole? – pytam zmartwiona, że może nie zaliczył sprawdzianu albo będzie musiał zostać po lekcjach, bo zrobił coś, z czym nie zgodził się jeden z jego nauczycieli. Nie należy do młodzieży, która sprawia problemy, ale każdy może czasami zostać po lekcjach, prawda? Sama parę razy wpakowałam się w tarapaty, głównie dlatego, że rozmawiałam z koleżankami, zamiast słuchać nauczycieli, ale przecież właśnie tak wygląda szkolne życie. Tak długo, jak kara dotyczy jakiejś mało ważnej rzeczy, nie ma w tym nic złego.

Jacob wciąż mnie ignoruje i choć mówię, że zrobiłam dla niego kanapkę, idzie przed siebie, aż słyszę, jak z hukiem zamyka za sobą drzwi.

Nie chcę, żeby przychodził do domu bez witania się ze mną, dlatego wchodzę na piętro i pukam do jego pokoju, a potem jeszcze raz pytam, czy wszystko jest w porządku.

– Idź sobie – odpowiada.

– A kanapka?

– Nie chcę jej.

– Naprawdę?

– Nie jestem głodny.

Ciężko mi w to uwierzyć, bo jeśli mówi prawdę, to dzieje się to po raz pierwszy od dawna. Może powinnam zajrzeć do środka i sprawdzić, co się stało. Jednak zamknięte drzwi do pokoju nastolatka to ryzykowna bariera do przekroczenia, dlatego waham się, a gdy sprawdzam godzinę, widzę, że za minutę mam zacząć rozmowę z Janice.

– Zostawię ci kanapkę pod drzwiami – krzyczę i stawiam talerz na małym regale z książkami, który stoi między sypialnią Jacoba a moim biurem. Potem wracam do biurka, zakładam słuchawki i loguję się na Zooma, idealnie o czasie, tak jak przystało na dobrą pracowniczkę.

Choć jestem w trakcie spotkania, moje myśli krążą daleko od niego. Myślę o Jacobie i o tym, co mogło się stać, że wrócił do domu w tak złym humorze. Wiem, że nie byłabym pierwszą matką na świecie, której trafił się humorzasty syn, ale Jacob zawsze był radosny, dlatego tak się martwię.

Zmartwienie tylko się nasila, gdy godzinę i dziesięć minut później kończę rozmowę, a talerz z kanapką nadal stoi na regale koło jego pokoju.

Co się dzieje z moim synem?

Pukam do jego drzwi, ale nie dostaję żadnej odpowiedzi, dlatego odważnie zaglądam do środka i próbuję szczęścia. W odpowiedzi Jacob mówi mi, żebym wyszła i zostawiła go w spokoju, dlatego spełniam jego żądanie, bo boję się, że jeśli będę zwlekać, tylko pogorszę jego nastrój.

Jeśli nie chce rozmawiać o swoim problemie z mamą, może porozmawia z kimś innym.

Możliwe, że jest to rozmowa, którą powinien przeprowadzić tata.

Mam nadzieję, że Guy zdoła dowiedzieć się, co wprawiło naszego syna w taki nastrój.DWA

GUY

Energiczny mecz piłki nożnej jest dokładnie tym, czego potrzebuję po ośmiu godzinach przesiedzianych za biurkiem.

Praca audytora jest o wiele łaskawsza dla mojego konta bankowego niż dla mojej talii i właśnie dlatego staram się brać udział w cotygodniowym meczu piłki nożnej z paroma znajomymi z czasów szkolnych. Moi najstarsi kumple, Baz, Fruit Loop, Chuckles, Simmo (to nie są ich prawdziwe imiona) oraz ja postanowiliśmy, że nie możemy dłużej ignorować naszych piwnych brzuchów, dlatego pewnego wieczora, gdy siedzieliśmy w pubie, postanowiliśmy dołączyć do ligi pięcioosobowej piłki nożnej, która organizuje rozgrywki na oświetlonym kompleksie boisk w centrum miasta. To wydawało się bardziej przystępne niż próba powrotu na siłownię, miejsca, gdzie kiedyś często chodziłem, ale od lat nie przekroczyłem jej progu. Przestałem trenować, gdy dotarło do mnie, że przybieranie masy mięśniowej nie pomaga z moim kryzysem wieku średniego tak, jak myślałem, że się stanie. Teraz, mając gotową drużynę, co tydzień rozgrywamy mecz przeciwko drugiej pięcioosobowej drużynie złożonej z facetów, którzy z trudem kopią piłkę, ale też muszą spalić trochę kalorii. Ta odrobina zabawy to mile widziana odskocznia od naszych codziennych obowiązków. Oznacza to, że w każdy czwartek wracam do domu trochę później i choć zwykle nie stanowi to problemu, dzisiaj sytuacja wygląda inaczej. A to dlatego, że mam nieodebrane połączenie od żony Sary, i wygląda na to, że martwi ją coś co dotyczy naszego syna.

Musisz porozmawiać z Jacobem, jak wrócisz do domu. Coś jest nie tak.

Jej wiadomość niewiele mi mówi, dlatego szybko do niej dzwonię, zanim wysiądę z samochodu, żeby dołączyć do kolegów, którzy już zaczęli się rozgrzewać na boisku.

– Hej! Przepraszam, że nie odebrałem. Właśnie odczytałem twoją wiadomość. Czy coś się stało? – pytam, siedząc za kierownicą i przyglądając się przez szybę moim nieszczęsnym kumplom.

– Właśnie nie wiem. Jacob po szkole poszedł prosto do swojego pokoju i od tamtej pory z niego nie wyszedł. Nie chce ze mną rozmawiać. Nie wiem, co się z nim dzieje.

– Och, okej – odpowiadam, zastanawiając się nad tym, co mogło wpłynąć na zachowanie naszego syna. Ale przecież to piętnastoletni chłopiec, więc może chodzić o wszystko od dziewczyny, przez przyjaciół, nauczycieli, po kwestie związane z dojrzewaniem.

– Nigdy go takiego nie widziałam – kontynuuje Sara i słyszę bijące z jej głosu zaniepokojenie.

– Jestem pewny, że to nic poważnego – odpowiadam, starając się ją uspokoić. – Pewnie miał zły dzień w szkole. Do tej pory wszystko było w porządku, ale nie możemy oczekiwać, że nie pojawią się żadne problemy aż do jego egzaminów.

– Może masz rację.

– Porozmawiam z nim, gdy wrócę, okej? A w międzyczasie może ugotuj coś, co będzie smakowicie pachniało? To na pewno wywabi go z pokoju.

W odpowiedzi spodziewam się śmiechu, ale go nie słyszę, a to oznacza, że Sara martwi się o wiele bardziej, niż myślałem. Dlatego postanawiam nieco zmienić swoje dzisiejsze plany.

– Po meczu przyjadę prosto do domu – oferuję, dobrowolnie rezygnując z piwa z kumplami, które zawsze pijemy po meczu w pobliskim barze.

– Dziękuję. Na pewno nic mu nie będzie. Po prostu się martwię.

– Żaden problem. Niedługo się widzimy. Kocham cię.

– Ja ciebie też.

Rozłączam się, po czym chwytam torbę z rzeczami i wysiadam z samochodu. Powtarzam sobie, że cokolwiek by się nie stało, to do mojego powrotu zostanie rozwiązane. Mimo to, gdy zmierzam w stronę boiska, nie jestem w stanie przestać martwić się o syna i zaniepokojoną żonę, rozważam nawet rezygnację z dzisiejszej gry i pojechanie prosto do domu. Ale to by oznaczało, że chłopakom brakowałoby jednego zawodnika, a biorąc pod uwagę, że nawet w komplecie w głównej mierze przegrywamy, to w czwórkę tym bardziej nie będą mieli szans. Dlatego rzucam torbę obok ich rzeczy i podbiegam do nich truchtem, podczas gdy oni – nieskutecznie – próbują trafić do pustej bramki.

Jak zwykle przekomarzamy się ze sobą, a potem rozmawiamy krótko o tym, co u nas słychać, następnie patrzymy na drugą stronę boiska, by ocenić przeciwników, z którymi przyjdzie nam grać. Pociesza mnie fakt, gdy widzę, że faceci po drugiej stronie wyglądają na przynajmniej dziesięć lat starszych, bo może dzięki temu nasze młodsze nogi będą naszą największą przewagą w ciągu najbliższych sześćdziesięciu minut. Może tym razem czeka nas wygrana, a nie kolejna porażka z wpuszczonymi sześcioma bramkami.

Gdy przyglądam się przeciwnikom, rozpoznaję jednego z nich, choć nie potrafię przypomnieć sobie, skąd mogę go znać. Na szczęście Chuckles, mój świadek ze ślubu, który wziąłem z Sarą dwadzieścia lat temu, odpowiada mi i całej grupie.

– To Kevin Atkinson – mówi, nie skupiając się na piłce, która właśnie koło niego przeleciała i skończyła pod ogrodzeniem, na którym się zatrzymała.

– Tak myślałem – odpowiedział Simmo, kręcąc przy tym głową. – Biedny gość.

Żaden z nas nie potrzebuje mówić niczego więcej na temat mężczyzny stojącego po drugiej stronie boiska, bo doskonale wiemy, kim on jest. To ojciec Zoe Atkinson, dwunastolatki, która trzy lata temu odebrała sobie życie, po tym, jak doświadczyła w szkole prześladowania.

Ta historia złamała serca niemal wszystkich w naszym miasteczku. Mówię „niemal”, bo oczywiście paru okropnych osób w ogóle to nie obeszło, a wszyscy byli powiązani z Masonem Burtonem, dwunastoletnim dzieciakiem odpowiedzialnym za dręczenie Zoe. Rodzice Masona, Dean i Tracey – okropna para – nie poczuwali się do odpowiedzialności za postępowanie syna, gdy szkoła i policja pytała ich, co mają do powiedzenia po samobójstwie dziewczynki. Nie mieli współczucia dla rodziców Zoe, gdy ci próbowali pogodzić się z tym, co stało się z ich córką. Mason został wydalony ze szkoły i to było całkowite minimum konsekwencji, jakie powinien ponieść, ale ostatecznie tylko na tym się skończyło. Mason mógł zostać zapisany do kolejnej szkoły i żyć dalej, a biednej Zoe już nie było na tym świecie. Rodzice Masona również nic sobie z tego nie robili, całkowicie niewzruszeni tym, jak ich syn zrujnował życia dwóch innych rodziców.

Niestety Mason, który jest w tym samym wieku co Jacob, trafił do szkoły mojego syna, w związku z czym ja, Sara, a także wielu innych wściekłych rodziców poszliśmy do szkoły, by poinformować o tym, jak bardzo nas martwi, że dzieciak znajdzie sobie kogoś innego do dręczenia. Dyrektorka zapewniła nas, że będą mieć oko na Masona i wygląda na to, że na razie ten nadzór działa, bo minęły trzy lata, a nic takiego się nie wydarzyło, choć Jacob powiedział mi, że Mason został raz zawieszony, kiedy miał czternaście lat, bo przyniósł do szkoły papierosy, co nawet mnie nie zaskoczyło.

Nie ma co do tego żadnych wątpliwości – ten dzieciak to same kłopoty, wręcz czyste zło, gdyby ktoś pytał mnie o zdanie, a poświadczyć temu może mały nagrobek na pobliskim cmentarzu.

Taka historia każdego przyprawiłaby o mdłości, ale jako rodzic nie jestem w stanie pojąć, czego rodzice Zoe musieli doświadczyć po tym, jak zobaczyli swoje martwe dziecko, które odebrało sobie życie przez okropne czyny drugiej osoby. Wygłosili krótkie oświadczenie dla gazety i poprosili o uszanowanie ich prywatności. Z tego, co wiem, dano im spokój. Przyznaję, że niewiele o nich ostatnio myślałem, ale teraz to się zmieniło, gdy po drugiej stronie boiska znajduje się Kevin, ojciec nieżyjącej dziewczynki, który właśnie przygotowuje się do gry. Nie mogę nic poradzić na to, że ciągle na niego zerkam.

Wygląda dobrze, ale czego się spodziewałem? Że się rozpłacze, gdy tylko zacznie kopać piłkę? Myślę, że minęło wystarczająco dużo czasu, by chociaż potrafił normalnie funkcjonować i pewnie, tak samo jak ja i moi kumple, gra, by trochę odreagować.

Zaczynamy mecz, a ja znajduję się po tej samej stronie boiska co Kevin, który ma podobny do mojego piwny brzuch i na początku porusza się dość ostrożnie. Gdy przejmuję piłkę, dobiega do mnie i bez większego problemu mi ją odbiera.

Muszę z powrotem skupić się na meczu i przestać myśleć o okropnych rzeczach, które spotkały mojego przeciwnika. Ale zdobycie bramki i wyciągnięcie zmartwionego czymś nastolatka z jego pokoju łączy jedno – łatwo powiedzieć, trudniej zrobić.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: