Zero zahamowań - ebook
Zero zahamowań - ebook
Wyobraźmy sobie, że z podręczników szkolnych znikają wiersze Adama Mickiewicza, a pojawiają się teksty utworów śpiewanych przez Zenka Martyniuka czy zespół Ich Troje. Co poeta chciał w nich powiedzieć? I co się dzieje, gdy te teksty wpadną w niepowołane ucho filologa, który w dodatku lubuje się w tropieniu pypciów językowych?
Dowiedzą się Państwo, czytając ten zbiór felietonów:
- co nam mówią piosenki disco polo
- jak się śpiewa o seksie
- o czym mówią piosenki serialow
- co można znaleźć w rapie i gatunkach pokrewnych
- czym pobrzmiewają piosenki patriotyczne
- o czym charczą heavymetalowcy
- co słychać w piosence popularnej.
„Disco polo jest. Czy tego chcesz, czy nie, dopadnie cię. Książka ta pomoże oswoić niejednego demona” – Natalia Przybysz
„Pan Michał Rusinek dysponuje kilkoma cechami, które mogą spowodować, że zostanie uznany za persona non grata w środowisku nowych elit. Jest kulturalny, wykształcony, dobrze wychowany, umie czytać i pisać, a nawet poprawnie mówić po polsku. W tej sytuacji może się wkrótce znaleźć poza nawiasem nowoczesnego społeczeństwa, a będąc poza nawiasem, może sczeznąć. Sczeźnięty Michał Rusinek jest widokiem przykrym. Apeluję więc do Szanownych Państwa, aby kupili i przeczytali, a jeśli komuś bardziej odpowiada inna kolejność, to przeczytali, a następnie kupili tę książkę.
Ostrzegam jednak, że dzięki niej to, co wydaje się oczywiste, może się stać nieoczywiste, a to już pierwszy krok, aby stanąć w kręgu osób podejrzanych” – Wojciech Mann
Kategoria: | Felietony |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-268-3402-8 |
Rozmiar pliku: | 1,4 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Powiedzmy to sobie od razu, żeby nie było niedomówień: Polska jest ojczyzną Sienkiewicza, czyli krajem, w którym szczególną estymą darzy się trylogie. Dlatego po „Pypciach na języku” i „Niedorajdzie” wydawca zaczął na mój widok pochrząkiwać znacząco i zmusił mnie do napisania tej książki. Wreszcie może mówić, że powstała trylogia.
Pisanie „Pypciów” było dla mnie najbardziej ryzykowne, bo są one poświęcone zagadnieniom czysto językowym, a ja dyplomowanym językoznawcą nie jestem. W „Niedorajdzie” wziąłem pod lupę doradczy, a więc retoryczny aspekt języka, znacznie bliższy moim zainteresowaniom naukowym. W tej książce natomiast przypomniałem sobie, że jestem z wykształcenia literaturoznawcą.
Literatura, którą wziąłem tu na tapet, jest jednak specyficzna. Nie znajdziemy jej w książkach czy tomach wierszy, za to trudno się od niej opędzić. Atakuje nas w samochodach, autobusach, na wyciągach narciarskich, w wesołych miasteczkach, na festynach i różnego rodzaju świętach ulicznych, w czasie imprez sportowych, na plażach, w barach, smażalniach, lodziarniach, dobiega z telewizorów i radioodbiorników od sąsiadów lub ze słuchawek współpasażerów tramwajów, którzy za głośno czegoś słuchają. Jest to bowiem szeroko pojęta poezja śpiewana. Teksty literackie, które powstały po to, by ktoś napisał do nich muzykę i ktoś je zaśpiewał. Ku naszemu utrapieniu.
Mam tę przypadłość, że wszystko słyszę. Nawet gwizdki dla psów czy odstraszacze komarów. Mimo nieprzyjemnie wysokich tonów, jakie emitują, mają one jednak tę przewagę nad wspomnianą poezją śpiewaną, że nie emitują słów. Na przykład takich: „Byłaś mi jak prześliczna nimfa,/ co się przegląda nad tafli wodą”, które usłyszeć można – i to całkiem wyraźnie – w piosence Ogrodu serce zespołu Daab.
Wiem, że nie jestem modelowym odbiorcą disco polo, rapu czy heavy metalu. Jestem tych gatunków ofiarą, by tak rzec, przypadkową. Celem tej książki nie jest w żadnym stopniu szydzenie z miłośników tych gatunków ani z samych utworów. Staram się w niej pokazać, co się dzieje, jeśli teksty tych utworów trafią w niepowołane, czyli moje, uszy. Uszy kogoś, kto stara się zrozumieć, o co w nich (tekstach, nie uszach) chodzi. Wybór tekstów, które poddaję tu analizie, jest mocno subiektywny, choć starałem się zasłyszany i zapamiętany materiał niezdarnie podzielić na muzyczne gatunki.
I jeszcze jedno: polityka kulturalna państwa, w którym przyszło nam żyć, powoduje, że popularne gatunki muzyczne są obecnie dowartościowywane, a z artystów je uprawiających robi się klasyków. Ich utwory słychać więc częściej i jakby nieco głośniej. Jeśli więc na przykład teksty piosenek disco polo za kilka lat znajdą się w podręcznikach szkolnych obok utworów wielkich romantyków, zawarte w tej książce szkice interpretacyjne mogą się po prostu przydać maturzystom.
Oby tak się jednak nie stało.
M. R.
Kraków, kwiecień-maj 2020