Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Zerwane zaręczyny lady Isabelli - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
5 listopada 2020
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
15,99

Zerwane zaręczyny lady Isabelli - ebook

Ten bal zaręczynowy przeszedł do historii. Isabella, po zaledwie jednym pocałunku, zupełnie straciła głowę dla przystojnego nieznajomego. Gdy zerwała zaręczyny, plotkom nie było końca. Kiedy wyszło na jaw, kto ją tak zauroczył, wybuchł wielki skandal. Nic dziwnego, ponieważ jej nowy obiekt westchnień jest owiany złą sławą. W dodatku pochodzi z nieprawego łoża i nie ma żadnego majątku. To zupełnie nieodpowiednia partia dla panny z dobrego domu. Najlepiej byłoby o nim zapomnieć, jednak zakazany owoc jest słodki i tak kuszący, że Isabella nie potrafi mu się oprzeć.

Kategoria: Romans
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-276-5516-5
Rozmiar pliku: 716 KB

FRAGMENT KSIĄŻKI

ROZDZIAŁ PIERWSZY

Masz już dwadzieścia trzy lata, Isabello Alstone, i nie powinnaś uciekać przed problemami. Wróć do sali balowej i udawaj, że się dobrze bawisz. Nie skradaj się tutaj, jakbyś miała ochotę ukraść rodowe srebra.

Isabella była zmęczona odgrywaniem roli damy, osoby nienagannej w każdym calu. Zdjęła rękawiczki i zaczęła się nimi wachlować, by ochłodzić zaczerwienioną twarz. Pozostawała głucha na głos rozsądku. W ten upalny letni wieczór trudno było wytrzymać nawet na tarasie. Nie zamierzała wracać na salę, dopóki nie ochłonie i nie opanuje nerwów. Z rezygnacją machnęła ręką. Towarzyszyło jej przekonanie, że popełniła błąd, składając poważne obietnice. Jak więc mogła zachować spokój?

– Jak to możliwe, by szlachetna dama kryła się w ciemności z takimi jak ja? Lepiej będzie, jeśli powróci pani do pełnienia roli królowej balu. Za chwilę ktoś może przyłapać panią w nieodpowiednim towarzystwie.

Czyjeś słowa dochodzące z głębi mrocznego pokoju wyrwały Isabellę z zadumy. Wiedziała, że ten ktoś ma rację, jednak niespodziewanie zamarzyła o odrobinie szaleństwa.

– Dlaczego? – zapytała, starając się przeniknąć wzrokiem ciemność.

Szorstki męski głos niósł zapowiedź niebezpieczeństwa. Postanowiła zapomnieć o wszelkiej ostrożności i przez chwilę poczuć się kimś innym niż dotychczas. Miała powyżej uszu wizerunku powszechnie szanowanej Isabelli. Oto stanie się kobietą, która nie boi się nieoczekiwanych, tajemniczych spotkań. Była gotowa stawić czoło wyzwaniu, jakby została stworzona do szaleństw. Wyobraziła sobie siebie jako śmiałą, roześmianą dziewczynę, bez oporów korzystającą z uciech życia. Pokusa czaiła się tuż za rogiem...

– Bo tutaj jestem ja – odpowiedział tajemniczy nieznajomy, najwyraźniej spodziewając się, że po tych słowach Isabella weźmie nogi za pas.

Przywołała na pomoc całą odwagę i ani drgnęła. Usłyszała ciche westchnienie. Nieznajomy nie mógł chyba uwierzyć, że nie posłuchała ostrzeżenia.

– Nie jest pani debiutantką, więc kawalerowie z Bond Street z pewnością zdążyli już pani uświadomić, że jest piękna. Nie powinniśmy zostać przyłapani razem.

Wyszedł z cienia i stanął w świetle świec. Mogła mu się teraz przyjrzeć. Jego twarz nie przypominała klasycznego ideału; nie był najwyższym, najlepiej zbudowanym ani najsilniejszym ze znanych jej mężczyzn. Widywała też przystojniejszych. Miał jednak zgrabną sylwetkę i niepokojące spojrzenie. Przeszył ją miły dreszczyk podniecenia. Zaledwie przed chwilą była potwornie zmęczona, teraz poczuła nagły przypływ sił i zrobiło jej się lekko na duszy. Zastygła w oczekiwaniu.

– Nie mam pojęcia, kim pan jest, więc niepotrzebnie stara się pan mnie nastraszyć. Nie myli się pan jednak co do jednego – powiedziała, siląc się na lekki ton, chociaż miała wrażenie, że świat wokół niej tańczy i wiruje. – Od mojego debiutu minęło już tyle czasu, że natychmiast wyczuwam fałszywe pochlebstwa.

– To nie jest pochlebstwo, droga pani. – Spojrzał na jej palec serdeczny. – Przepraszam, panno. I proszę nie udawać szacownej matrony. – Uśmiechnął się krzywo. – I tak wkrótce oboje będziemy starzy.

– Będziemy starzy? – powtórzyła jak echo. – Naprawdę? Niemożliwe. – Zapewne w tym momencie zwątpił w jej dojrzałość, jednak czuła się teraz jak nastolatka, zwłaszcza po tym, jak delikatnie ujął jej ramię i pociągnął w cień, z dala od kręgu rzęsistego światła z sali balowej. Ta wielka sala wydawała jej się teraz odległa jak Arktyka.

– Czy lada chwila może wpaść tu ktoś, kto pani szuka? – zapytał z uśmiechem, jednak w jego głosie dało się słyszeć napięcie.

– Nie – odpowiedziała jak głupiutka debiutantka marząca o tym, by uwiódł ją jakiś czarujący łajdak. – Moja rodzina ma do mnie zaufanie – dodała po chwili, mając nadzieję, że nikomu nie przyjdzie do głowy jej teraz szukać.

– Najwyraźniej nie myśli o potrzebach pani serca i o męskich pragnieniach. Lepiej, żeby ich pani nie poznała, dopóki nie zostanie czyjąś żoną – odpowiedział zuchwale.

Znieruchomiała i dopiero po chwili uświadomiła sobie, że otacza ją ciemność, a w powietrzu unosi się zapach egzotycznych kwiatów z pobliskiej oranżerii.

– Więc nie mogę panu ufać? – zapytała. W towarzystwie nigdy nie pozwalała sobie na zadawanie podobnie naiwnych pytań.

Nikomu nie udało się dotąd złapać jej w sieć za pomocą urody lub fałszywych obietnic miłości. Obecna sytuacja przyprawiła ją jednak o zawrót głowy. Przypomniała sobie, jak jej najstarsza siostra, Miranda, w wieku siedemnastu lat zakochała się w czarującym łotrze Nevinie Braxtonie, uciekła z nim i na wiele lat zrujnowała reputację całej rodziny. Isabella brzydziła się łajdakami i trzymała się od nich z daleka, jakby ich pocałunki miały w sobie truciznę. Jednak ten mężczyzna nie próbował z nią flirtować ani nie obsypywał jej komplementami. Wydawał się doskonale ją rozumieć, dostrzegał nie tylko jej urodę, doskonale skrojoną suknię i szczupłą sylwetkę. Miała wrażenie, że przemawia do prawdziwej Isabelli.

Udało jej się na chwilę zapomnieć, co ją czeka w znajdującym się tuż obok dusznym salonie. Tutaj, na tarasie, wśród zapachu egzotycznych kwiatów, liczyła się dla niej tylko obecna chwila. Światło z sali balowej pozwoliło jej zauważyć, że oczy nieznajomego mają zimny odcień niebieskiego. Mimo to w jego spojrzeniu krył się żar. Wstrzymała oddech, gdy mężczyzna odciągnął ją jeszcze dalej od blasku świec i znaleźli się w kręgu światła księżyca.

– Nie powinna mi pani ufać, Belle. Jestem niebezpieczny – powiedział poważnym tonem. – Jestem wilkiem w wilczej skórze – dodał z przekonaniem.

– Nie ma pełni – odparła, a wyczuwając zakłopotanie rozmówcy, wskazała na niebo. – Więc nie będzie pan mógł skłamać, że to wina księżyca.

– Co pani ma na myśli?

– Proszę mnie pocałować – powiedziała szybko, nie wierząc własnym uszom. Co chwila zadziwiała samą siebie.

– O? A dlaczego chce mi pani na to pozwolić, Belle? Czyżby była pani równie szalona jak ja? – spytał, przysuwając się do niej.

Powinna była rzucić się do ucieczki, wrócić do dusznej sali balowej, wypełnionej muzyką i szmerem rozmów członków londyńskiej socjety, i jak najszybciej znaleźć towarzyszkę, która pełniłaby rolę przyzwoitki. Tymczasem stała jak wmurowana w posadzkę. Mogłaby teraz dotknąć nieznajomego, poczuć jego smak. Usłyszała, jak gwałtownie zaczerpnął tchu. W świetle księżyca zobaczyła jego wysokie kości policzkowe i ciemne, niesfornie zmierzwione włosy. Jego ściągnięte brwi dowodziły, że toczy wewnętrzną walkę i próbuje oprzeć się pokusie. Jednak uśmiech igrający na zmysłowych wargach zdradzał narastające pożądanie.

– Ma pan rację – powiedziała szeptem, delikatnie dotykając palcami jego żuchwy. Poczuła, jak zacisnął szczękę, i pomyślała, że biedak z najwyższym trudem powstrzymuje chęć rzucenia się na nią jak prawdziwy wilk.

Resztki rozsądku ustąpiły miejsca szaleństwu i po chwili znalazła się w jego ramionach. Ten pocałunek natychmiast przywrócił Isabellę Penelopę Alstone do życia. To właśnie na taki pocałunek czekała od czasu, gdy stała się kobietą. Ich wargi wydawały się dla siebie stworzone. Mruknął coś pod nosem, jakby na znak, że zgadza się z jej niewypowiedzianymi myślami. Chciała powiedzieć: „Tak, proszę”, jednak w tej właśnie chwili głęboko wsunął język w jej usta. Natychmiast oblała ją fala gorąca i poczuła miękkość w kolanach. Słyszała odgłosy przyśpieszonych oddechów.

Zaskoczona siłą doznań, poddała się dotykowi jego palców obwodzących jej policzek i podbródek. Nigdy dotąd tak bardzo nie pragnęła bliskości mężczyzny. Oszołomiona, przez chwilę miała ochotę się wycofać, jednak pogłębił pocałunek, a potem przesunął językiem po jej dolnej wardze.

Odwzajemniła pieszczoty. Chociaż był ogolony, kiełkujący zarost lekko kłuł ją w dłoń. Z lubością wciągnęła w nozdrza ostry, orzeźwiający zapach mydła i płynu po goleniu.

Bojąc się powrotu do rzeczywistości, łapczywie chłonęła każdą chwilę niespodziewanego spotkania, przekraczającego wszelkie ramy konwenansów obowiązujących w towarzystwie. Brakowało jej tchu, a serce biło mocno i szybko. Czuła dreszcze rozkoszy rozchodzące się po całym ciele. Wszystko, czego teraz doświadczała, było głębsze i intensywniejsze niż wcześniejsze przeżycia. Nie potrafiłaby opisać, co poczuła, gdy przygarnął ją do siebie, by uświadomić jej, jak jej pragnie. Poczuła twardą męskość, dowód pożądania. Ten pierwotny instynkt często prowadził mężczyzn i kobiety tam, gdzie nigdy nie zamierzali się znaleźć. Oni zaś rozpoczęli swój wieczór, nie zdążywszy się nawet poznać.

Powinna była znieruchomieć i oznajmić, że nie mogą posunąć się ani o krok, dopóki nie poznają swoich imion. Nic takiego jednak nie nastąpiło. Wsunęła ręce pod jego rozpięty frak i aż jęknęła, dotknąwszy twardych mięśni pośladków, a potem nabrzmiałej męskości. Gwałtownie zaczerpnął tchu, jak dźgnięty ostrzem.

A więc tak wyglądało potężne, niekontrolowane pożądanie. Tak czuła się kobieta pragnąca, by ukochany mężczyzna zabrał ją do krainy magicznych doznań. Świadoma, że przekracza wszelkie granice, wspięła się na palce i przywarła do niego całym ciałem, gotowa natychmiast poznać smak zakazanego owocu.

Nie było to jednak możliwe w sytuacji, gdy w pobliżu znajdowało się tak wielu ciekawskich i nazbyt spostrzegawczych. Jakby czytając w jej myślach, wyprostował się i nieznacznie się cofnął. Ogarnął ją żal, że czarowne chwile nie mogą trwać dłużej. Gdy się rozstaną, będzie musiała poważnie się zastanowić nad tym, co zrobiła. Zacznie się zadręczać myślami, jak powinna była postąpić. Pod wpływem impulsu wyszła z dusznej sali balowej i pozwoliła sobie na chwilę szaleństwa pod rozgwieżdżonym niebem. Wkrótce jednak powróci do rzeczywistości, obarczona ciężarem poczucia winy.

Ciesząc się ciepłem męskich ramion, starała się odwlec czas rozstania. Tymczasem jak przez mgłę zaczęły do niej docierać niepokojące odgłosy.

– Isabelli tu na pewno nie ma – usłyszała głos Magnusa Haile’a.

Magnus silił się na lekki ton, jakby chciał kogoś uspokoić. Isabella zesztywniała i poczuła, że jej księżycowy amant również znieruchomiał. Magnusowi musiał towarzyszyć jego ojciec, skoro wypowiadał się w taki sposób. Earl Carrowe był despotą terroryzującym rodzinę, choć nikt nie domyśliłby się tego, sądząc po jego zachowaniu w towarzystwie. Potrafił być tak czarujący, że Isabella nie posiadała się ze zdziwienia. Dwulicowy człowiek.

– Gdzie się podziewa w takim razie? Ogłoś zaręczyny, bo nie życzę sobie wylądować w areszcie za długi. Nie chcę żadnych kłopotów ze strony wierzycieli. Za bardzo zwlekasz. Znajdź ją, zanim jej szwagier cofnie swoją zgodę, albo wyjawię twoje tajemnice.

– Jest pełnoletnia, podobnie jak ja. Nie potrzebujemy niczyjej zgody – odpowiedział niepewnym tonem Magnus Haile, jakby dopiero teraz przypomniał sobie, że on i Isabella są dwojgiem wolnych ludzi.

Nieznajomy puścił ją, jakby nagle wyrosły jej rogi i ogon, co sprawiło jej przykrość. Jednak bardziej zastanowił ją zduszony głos Magnusa, zazwyczaj bardzo miły. W minionym sezonie niezbyt usilnie zabiegał o jej względy, tak że dopiero pod koniec sezonu zauważyła, że wpadła mu w oko. Potem zadał jej to nieszczęsne pytanie, czym zszokował ją do tego stopnia, że wyraziła zgodę. Do tej pory nie wiedziała, jak mogło do tego dojść. Musiała nieustannie powtarzać sobie, że są przyjaciółmi i będą prowadzić zgodne małżeńskie życie. Nic trudnego, skoro i tak nie spotkała mężczyzny, który przyprawiałby ją o żywsze bicie serca i miękkość w kolanach... aż do tego wieczoru. Niestety było już za późno.

Odsunęła się od nieznajomego, odzyskując trzeźwość myślenia. Lekki podmuch wiatru na chwilę przyniósł ulgę od gorąca i poruszył spódnicą jasnej sukienki.

Lord Carrowe odepchnął swego protestującego syna, drugiego pod względem starszeństwa, i zniknął z kręgu światła. Isabella wstrzymała oddech. Nieznajomy stojący obok niej zmienił się w posąg. Miała nadzieję, że ciemność jest na tyle głęboka, że lord ich nie wypatrzy. Kto by pomyślał, że mężczyzna, którego nigdy dotąd nie widziała, tego wieczoru odsłoni najskrytsze zakamarki jej duszy?

– Nie potrzebujesz zgody, potrzebujesz pasa... – powiedział earl tonem zarezerwowanym dla członków rodziny i wszystkich, którzy żyli z nim pod przeciekającym dachem. Tutaj, w Haile Carr, starannie ukrywał prawdziwe oblicze, nie chcąc narazić się na gniew zamożnej synowej i jej majętnego ojca.

– Masz milczeć na temat mojej przyszłej żony, jeśli chcesz, żeby nasze małżeństwo doszło do skutku – powiedział surowym tonem Magnus, przerywając ojcu.

Isabella stłumiła współczucie, czując narastający ucisk w piersi. Prawdziwe życie wydało jej się jeszcze cięższe niż wtedy, gdy zgodziła się zostać żoną Magnusa. Nie darzyli się miłością, ale prawdę mówiąc, nie chciała zakochać się w żadnym mężczyźnie. Miłość była pułapką i ofiarowała niepotrzebne złudzenia. Życie w małżeństwie nie było bajką, jak przedstawiały to autorki romansów. Isabella przyjęła oświadczyny Magnusa, bo chciała pomóc jemu i jego siostrom wydostać się spod wpływu lorda. Pragnęła, by jej najlepszy przyjaciel otrzymał szansę na uwolnienie się od potwora zastraszającego, a często nawet bijącego swoje dzieci. Nie miała o tym pojęcia, dopóki panie Haile nie opowiedziały jej o brutalności i wulgarnym języku lorda Carrowe’a. Hrabina ukryła przed nim wizytę Isabelli, a nawet wyprowadziła ją z domu tylnymi drzwiami. Od tej pory Isabella marzyła, by pomóc córkom earla. Dzięki oświadczynom Magnusa zyskała taką szansę, toteż postanowiła ją wykorzystać. Wmawiała sobie, że wszystko będzie dobrze. Przecież i tak nie chciała być zakochana w mężu.

Odsuwała myśli o tym, że będzie jej brakowało czegoś niezwykle ważnego. Była niespokojna, źle się czuła w swojej roli na sali balowej, było jej gorąco... Wyszła, by choć na chwilę uciec od tego, na co świadomie się zgodziła. I proszę, do czego ją to doprowadziło: wpadła w ramiona nieznajomego i teraz będzie musiała żyć ze wspomnieniami o cudownych chwilach, udając, że jest szczęśliwą narzeczoną Magnusa.

– Jeśli nie dotrzymasz słowa, powiem wszystkim, co i z kim zrobiłeś w zeszłym roku – ostrzegł Magnusa earl, jakby nie mogąc znieść połajanki ze strony młodszego syna po tym, jak starszy bogato się ożenił i przejął kontrolę nad swoimi finansami. Atmosfera panująca w sali balowej nie odpowiadała lordowi. Jego żona robiła dobrą minę do złej gry, prowadząc utrzymane w miłym tonie rozmowy, mimo że rodzinne konflikty tliły się tuż pod powierzchnią.

Cóż takiego zrobił jednak Magnus minionego lata? Isabella zdążyła już zauważyć, że wyraźnie coś go trapi. Najwidoczniej nie znała jego wszystkich problemów. Ogłoszenie ich zaręczyn miało stanowić niespodziankę i uświetnić doroczny bal, jednak nie czuła radosnego podniecenia. Jej pieniądze i pozycja rodziny miały uratować przyszłego męża i jego siostry przed ojcem-despotą. Earl przehandlował kontrolę nad niezamężnymi córkami za część jej majątku. Magnus wydobędzie siostry spod kurateli ojca, zaś Isabella założy z nim rodzinę, której tak bardzo pragnęła. Jednak kiedy przybyła na ten bal, uświadomiła sobie, co tak naprawdę oznacza małżeństwo z mężczyzną, który stał się jej przyjacielem od dnia debiutu. Żeby na świecie pojawiły się upragnione dzieci, będą musieli stać się sobie bliscy, bardzo bliscy... Nie uwzględniła dotąd tego w swoich rozmyślaniach na temat małżeństwa z rozsądku. Chociaż bardzo lubiła Magnusa, nie była pewna, czy ma ochotę z nim współżyć. Mimo swoich dwudziestu trzech lat w głębi serca pozostała nieco naiwną, prostoduszną dziewczyną. Obawiała się dzielenia łoża z obecnym narzeczonym po tym, jak zaledwie przed chwilą pragnęła innego tak mocno, że gotowa była mu się oddać wszędzie, nawet w ogrodzie.

– Za bardzo pragniesz pieniędzy, żeby zaryzykować, że Isabella mnie odtrąci – odparował Magnus, a mężczyzna stojący obok niej lekko drgnął.

Wyczuła, że on nie żałuje ani jej, ani earla. Musiał więc trzymać stronę Magnusa. Zapewne był wściekły. Zdradziła z nim narzeczonego. Nie powiedziała mu, że jest zaręczona, a dowiedział się o tym, jeszcze nim ich usta zdążyły ostygnąć po gorących pocałunkach. Poczucie winy przyprawiło ją o ból żołądka i kazało zapomnieć o zmysłowych tęsknotach.

– Nie. Potrzebuję tych pieniędzy, by uporać się z wierzycielami – mówił earl. – Znajdź tę dziewczynę, żebyśmy mogli ogłosić zaręczyny, zanim ludzie zaczną się rozchodzić.

– Zobaczę, czy Isabelli nie ma w gotowalni... Może poprawia suknię albo jest w toalecie. Tutaj nie ma jej na pewno. Nie powinieneś oceniać jej według swoich standardów. Nie każdy ma twój talent do grzeszenia.

– Skoro mówimy o grzesznikach, to gdzie jest twoja matka?

– Może rozmawia z moją narzeczoną, i obie cię unikają.

Lord zaklął soczyście, a wkrótce potem wraz z synem wrócił na salę. Isabella przez chwilę zastanawiała się, jak szybko ojciec Magnusa zdoła teraz przybrać maskę sympatycznego gospodarza przyjęcia. Bez wątpienia jak zwykle będzie przekonujący w tej roli. Ona sama wolałaby zostać w towarzystwie kipiącego złością nieznajomego, niż przejść do sali i stawić czoło przyszłości.

– Domyślam się, że zna pani matkę swego narzeczonego, panno Alstone? – zapytał jej towarzysz.

Poczuła zimne ciarki wzdłuż kręgosłupa, mimo że na dworze wciąż było gorąco. Czar księżycowej nocy prysł jak bańka mydlana.

– Skąd pan zna moje... – zaczęła, lecz głos jej się załamał, gdy na nią spojrzał.

– A któż inny mógłby przebywać na tarasie w Haile Carr, starając się ukryć przed narzeczonym w ramionach obcego mężczyzny? Dla kogóż innego miałbym tu przyjść, licząc na spotkanie?

– Nie wiem... Dlaczego pan tu przyszedł?

Chwycił ją za ramiona i poprowadził w stronę kręgu światła. Ledwie spojrzała na jego twarz o ostrych rysach, znów oblała ją fala gorąca. W spojrzeniu jego jasnoniebieskich oczu krył się gniew.

– Mogę się teraz pani przyjrzeć? – zapytał szorstko, lekko nią potrząsając. – Przez panią zostałem dziś naznaczony piętnem Kaina – rzekł z goryczą.

Odważyła się raz jeszcze spojrzeć w jasne, stalowoniebieskie oczy, pałające gniewem. Zdradzały prawdziwą burzę uczuć, której nie potrafił ukryć pod maską opanowania. Przeniosła wzrok na ciemne brwi i kędziory, niesfornie opadające na czoło. Nieznajomy miał niezwykle wyrazistą, męską twarz. Nie zdołała aż tak dobrze tego dostrzec, gdy ogarnięta pożądaniem, całowała się z nim.

– Hrabina... Jest pan synem lady Carrowe... – Umilkła jak wystraszona debiutantka, czując, że pot rosi jej czoło. – Najmłodszym synem... – Teraz już dobrze wiedziała, kogo ma przed sobą.

– Proszę śmiało dokończyć, panno Alstone – powiedział, jakby z lekkim zniecierpliwieniem w głosie. – Jestem oficjalnie ogłoszoną hańbą mojej matki od dnia, w którym miałem czelność się urodzić. Jestem kukułką w gnieździe earla Carrowe’a, piętnem lady Carrowe, zagrożeniem dla reputacji niewinnych dam. O ile tylko zabraknie mi rozsądku i wkroczę na salony pełne młodych osóbek, takich jak pani. A co może mi pani powiedzieć o sobie, panno Alstone? Jest pani narzeczoną Magnusa Haile’a, a zachowuje się gorzej niż moja matka. Ona wyszła za potwora, a pani wkrótce poślubi kogoś zupełnie innego niż ten tyran. Nie ma pani nic na usprawiedliwienie swoich poczynań. Szuka pani kochanka, i to jeszcze przed ślubem z moim starszym bratem.

– To nie jest pańska sprawa – odparła chłodno.

– To proszę mu o tym powiedzieć i obwieścić wszystkim, co tu pani wyprawiała. Jeśli piśnie pani choć słówko, które mogłoby go zranić, zadbam o to, żeby w towarzystwie plotkowano na temat naszych wyczynów.

– Nie może pan narazić na szwank mojej reputacji – szepnęła.

– Wulf FitzDevelin nie posiada szlachetnego rodowodu ani przywilejów takich jak reszta z was, ale satyryk Dev potrafi wiele zdziałać za pomocą pióra, no i nader chętnie napisze zniesławiający artykuł.

– To pan jest tym sławnym pisarzem? Tym Devem? – zapytała z niedowierzaniem. W swych artykułach bezlitośnie chłostał kłamców, oszustów, hipokrytów i głupców. Uważała je za bardzo zabawne... tyle że nigdy dotąd ostrze satyry nie było skierowane przeciwko niej.

Styl, którym opisywał rozmaite ludzkie historie, wykraczał poza ramy zwykłych artykułów. Podziwiała zdolność autora do współodczuwania i życzliwość zarówno dla tych biednych, jak i uprzywilejowanych mieszkańców wielkich miast i małych wiosek. Zapewne zdążył już ją zaliczyć do grona oszustów, hipokrytów i głupców. Ta myśl zaczęła jej ciążyć na równi z poczuciem winy.

– Tak się szczęśliwie składa, że nie istnieje prawo zabraniające bękartom pisania. Myślałem, że widziałem już tak wiele, że nic nie może mnie zaskoczyć, jednak pani udowodniła mi dzisiaj, jak bardzo się myliłem. Panno Alstone, może pani być z siebie dumna.

– Nie jestem – odpowiedziała, myśląc o tym, że wyzna swe winy podczas niedzielnej spowiedzi i otrzyma rozgrzeszenie.

– Niech no tylko pani wspomni o tym, co się stało, mojemu bratu, a zrujnuję reputację nie tylko pani, ale również jej rodziny i przyjaciół.

– Proszę mi nie grozić – odparła gniewnie, mimo że zależało jej na dobru najbliższych i pragnęła ich chronić. – Już nigdy nikt nie będzie mną rządził za pomocą strachu, przemocy fizycznej ani podłych kłamstw! – Bolesne wspomnienia z dzieciństwa sprawiły, że w swej złości przypominała teraz osaczoną tygrysicę. – Proszę się trzymać z daleka ode mnie i od swojego brata – kontynuowała już nieco ciszej. – Zrobię, co w mojej mocy dla polepszenia losu pana przyrodnich sióstr, panie Wulf. Tylko proszę nie przyglądać mi się podejrzliwie, jakbym była Wilczycą z Francji i Lukrecją Borgią w jednej osobie.

– Ma pani na myśli swoją imienniczkę, Izabelę Francuską, zwaną Wilczycą? – droczył się.

– Niefortunny dobór słów nie zmienia faktów.

– Coś mi się wydaje, że nie przejmuje się pani zbytnio tym, co się stało, panno Alstone. Na szczęście dla pani nie zamierzam patrzeć, jak obiecuje pani mojemu bratu, że zostanie jego żoną, choć nie jest pani warta nawet pojedynczego włosa na jego głowie.

– Kocha pan brata. Wszystkie historie o tym, że Wulf FitzDevelin jest człowiekiem bez serca, niezdolnym do miłości, są tylko kolejnymi kłamstwami lorda Carrowe’a – powiedziała, zaskoczona faktem, że osławiony Wulf jest zupełnie inny, niż sądziła.

– Nie żywię żadnych cieplejszych uczuć wobec pani, uodporniłem się na pani wdzięk. Jeśli zaraz nie wróci pani na salę, pani reputacja i wizerunek spokojnej, szczęśliwej damy raz na zawsze legną w gruzach. Będę tym, który się do tego przyczyni, chociaż z pewnością nie spodoba się to Magnusowi.

– Nie będę narażać na szwank mojej reputacji z powodu kogoś, komu wydaje się, że może szantażować mnie i moich bliskich. I to tylko dlatego, że zdarzyło mi się postąpić wbrew rozsądkowi.

– Wbrew rozsądkowi? To zbyt delikatne określenie, panno Alstone – powiedział niemal z odrazą. Postanowiła dać mu satysfakcję, że ostatnie słowo należy do niego.

Posłała mu wyzywające spojrzenie i odwróciła się. Jego urok okazał się jedynie złudzeniem. Liczyli się dla niej tylko Magnus, jego siostry oraz jej własna kochająca rodzina. Przypomniawszy sobie układ dekoracji na sali, wśliznęła się do niej niepostrzeżenie. Postanowiła chwilę odetchnąć i ukoić nerwy w rogu pomieszczenia. Zmusi się do opanowania, a nawet będzie się promiennie uśmiechać, gdy zostaną ogłoszone jej zaręczyny ze szlachetnym mężczyzną, jakim jest Magnus. Oby jej gra zwiodła nawet najbystrzejszych plotkarzy.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: