Zezia, Giler i Oczak - ebook
Zezia, Giler i Oczak - ebook
Zupełnie nowe przygody Zezi, nowi przyjaciele i nowy dom.
W rodzinie Zezików duża zmiana. Pojawia się trzecie dziecko!
Zezia Zezik, już trochę starsza, obserwuje swoimi dziecięcymi oczami dobrze nam znany świat i oczarowuje spostrzeżeniami.
Opowieść o ciepłej i dobrej rodzinie – niby zwyczajna, a jednak niezwykle głęboka.
Mądra, wzruszająca i zabawna.
Dla dzieci i dorosłych.
Kategoria: | Dla dzieci |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-7642-428-6 |
Rozmiar pliku: | 6,0 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Kiedy Zezia dowiedziała się, że jej Rodzice spodziewają się trzeciego dziecka, najpierw baaardzo się ucieszyła, ale potem baaardzo się zmartwiła. Po pierwsze zastanawiała się, gdzie pomieszczą się wszyscy domownicy i gdzie będzie spać NOWE DZIECKO. Po drugie, czy NOWE DZIECKO będzie bardzo hałasowało i tym samym baaardzo przeszkadzało Zezi i Gilerowi w nocy. Odkąd Giler był na diecie, Zezia ogromnie się cieszyła z każdej przespanej nocy i nie chciała, by cokolwiek – lub ktokolwiek – zburzyło ten spokój.
Zezia pamiętała bardzo niewyraźnie, ale JEDNAK, kiedy pojawił się mały Giler (wtedy jeszcze Czarek). Na początku wszystko odbywało się bez większych zmian: Zezia mieszkała wtedy w dużym pokoju, a Mama spała z Gilerem w małym i chociaż w nocy Zezia słyszała płaczącego braciszka, to w zasadzie nie musiała się wyprowadzać ani z niczego rezygnować. Problem pojawił się, gdy Giler skończył dwa lata i zaczął potrzebować wyjątkowo dużo miejsca. Wtedy Rodzice wytłumaczyli Zezi, że Giler jest troszkę innym dwulatkiem niż wszystkie znane jej dwulatki i że trzeba dać mu większy pokój. Zezia początkowo nie była zachwycona, ale z czasem polubiła swój pokoik, a i tak w ciągu dnia oboje z bratem przebywali poza domem. Zresztą Giler nigdy nie protestował, gdy Zezię odwiedzała Julka i obydwie miały ochotę spędzić czas w większym pokoju. Co jednak się stanie, gdy pojawi się NOWE DZIECKO?
Zezia od samego początku myślała i mówiła o trzecim dziecku Rodziców – „NOWE DZIECKO”. Z jednej strony nie było w tym niczego złego, z drugiej – Zezia nie potrafiła inaczej określić małej osóbki, która wybrzuszała Mamę z tygodnia na tydzień. Dziewczynka bardzo uważnie obserwowała swoich Rodziców. Dopiero teraz dało się zauważyć, że są trochę bardziej nerwowi i napięci. Szczególnie Mama, która cały czas zamartwiała się, czy nie straci pracy.
Zezia bardzo nie lubiła Pani Kierowniczki z banku, w którym pracowała Mama. Pani Kierowniczka nie miała dzieci, tylko trzy psy, i zawsze głęboko wzdychała, gdy Mama dzwoniła do pracy, by drżącym głosem poinformować, że któreś z dzieci jest chore i trzeba z nim pojechać do lekarza. Mama rzadko dzwoniła, żeby zwolnić się z pracy. Nie lubiła słuchać wzdychań Pani Kierowniczki. Najczęściej prosiła Tatę, żeby zabrał dzieci do lekarza. Ale tego też nie lubiła, bo Tata nie umiał potem Mamie przekazać, co mówił lekarz, i musiała jeszcze raz dzwonić do przychodni i wszystkiego się dowiadywać. Gorzej, gdy dzieci przynosiły ze szkoły wirusy i zarażały nimi Mamę i Tatę. Kiedy Mama była chora, MUSIAŁA zadzwonić do Pani Kierowniczki. Nie mogła przecież zakatarzona i z chrypiącym głosem obsługiwać klientów banku. Dlatego Mama bardzo się martwiła reakcją Pani Kierowniczki i postanowiła powiedzieć jej o NOWYM DZIECKU jak najpóźniej. Zezia słyszała też wieczorną rozmowę Rodziców i poczuła po raz pierwszy, że awantura na cztery fajery może się w końcu zdarzyć w rodzinie Zezików.
Chodziło o to, że Mama powiedziała, że czas poszukać większego mieszkania. Jednocześnie Tata usłyszał, że Mama boi się, że nie dadzą sobie rady z pieniędzmi. Tutaj padło parę słów, których Zezia nie do końca rozumiała, ale zapisała je skrzętnie w nowym zeszycie z zielonym kotkiem na okładce. Rata, kredyt, dług, urząd skarbowy i pożyczka. Zezia postanowiła w wolnej chwili spytać Mamy Julki, o co w tym wszystkim chodzi. Na razie zrobiła osobną tabelkę we wspomnianym zeszycie, gdzie wpisała wszystkich znanych jej członków rodziny oraz znajomych i ich reakcje na wiadomość o tym, że Mama Zezi spodziewa się NOWEGO DZIECKA. Siebie postanowiła wpisać na końcu, bo szczerze mówiąc, ciągle nie wiedziała, czy zareagowała dobrze, czy źle na tę wiadomość. Giler dowiedział się o NOWYM DZIECKU przy śniadaniu na drugi dzień po tym, jak dowiedziała się Zezia. Nic nie powiedział sam z siebie, dopiero gdy Rodzice dokładnie wytłumaczyli mu, co to znaczy, że będzie jeszcze jedno dziecko w domu, Giler odpowiedział tylko „w porządku”. Zezia zapisała więc w zeszycie, że Giler dobrze przyjął wiadomość o NOWYM DZIECKU.
Zezi bardzo zależało na tym, by być świadkiem reakcji każdej ze znanych jej osób, ale niestety nie udało się. Jedynie słów Babci Jasnowłosej, która przyjechała na łikend, by pomóc Rodzicom, Zezia nie musiała się domyślać, bo była w tym samym pokoju, gdy Mama poinformowała Babcię o NOWYM DZIECKU. Zezia długo zastanawiała się nad tym, co takiego miała na myśli Babcia. Kiedy to przemyślała, doszła do wniosku, że nie może zaznaczyć reakcji Babci Jasnowłosej kolorem zielonym, czyli jako dobrej, tylko musi użyć czerwonej kredki. Babcia powiedziała coś takiego, że można było pomyśleć, że Mama sama zadecydowała o przyjściu na świat NOWEGO DZIECKA i oznajmiła to Tacie, który nie miał z tym nic wspólnego i nie bardzo też miał coś do powiedzenia. A przecież Zezia wiedziała, że to nieprawda. Mimo że Mama sprawiała wrażenie osoby głośniejszej i bardziej aktywnej niż Tata, to Zezia była pewna, że wszystkie ważne decyzje Mama i Tata podejmowali wspólnie.
Reakcji Babci Ciemnowłosej Zezia mogła się tylko domyślać, bo Mama rozmawiała z nią przez telefon, gdy Zezia była w szkole. Dopiero po kilku dniach Zezi udało się rozszyfrować, że reakcja Babci Ciemnowłosej też nadawała się do zaznaczenia na czerwono. Ciocia Zagranica, z którą Mama rozmawiała jeszcze mniej niż zwykle, też była bardzo niemiła, o czym dowiedziała się Zezia przy kolacji, gdy Tata pocieszał Mamę słowami: „Co się będziesz przejmować samotną starą panną?”.
Zezia jednak czuła, że to wszystko strasznie Mamę zasmuca. Powolutku pojawiło się w niej współczucie dla małego człowieczka w środku Mamy, na którego nikt oprócz Mamy i Taty za bardzo nie czekał. Zezia postanowiła więc, że będzie Mamie więcej pomagać i że od tej pory nie będzie już mówić o NOWYM DZIECKU, tylko o swoim bracie lub siostrze, a swoją reakcję zaznaczyła zieloną kredką jako dobrą. Na szczęście dobrych reakcji innych zaczęło się pojawiać coraz więcej. Mama Julki bardzo się ucieszyła i powiedziała Mamie, że we wszystkim jej pomoże. Pani Ania, sąsiadka, zapewniła, że jeśli tylko Rodzice dalej będą mieszkać w kamienicy, to ona jest do dyspozycji. Mama jednak już rozpoczęła poszukiwania nowego domu i Zezia czekała w napięciu na decyzję Rodziców.Domek
Pewnego dnia Mama przyszła do Zezi, gdy ta odrabiała lekcje, i powiedziała, że na świat przyjdzie jej drugi brat i że to ona, Zezia, może wybrać mu imię. Zezia bardzo się ucieszyła. W duchu liczyła na to, że będzie mieć drugiego brata. Lubiła być jedyną córką w rodzinie. Druga wiadomość była bardzo niepokojąca. Mama powiedziała, że razem z Tatą znaleźli mały domek, ale daleko od Warszawy, i że Zezia będzie musiała zmienić szkołę. Zezia spytała, czy rzeczywiście trzeba to zrobić i czy Tata nie mógłby jej przywozić do szkoły samochodem. Mama jednak odpowiedziała, że i Giler, i ona mają chodzić do nowych szkół, które są obok tego tajemniczego domku. Zezia była bardzo nieszczęśliwa. Co z Julką? Co z Wojtkiem Kocem, jej klasą i Panią Wychowawczynią? To wydawało się Zezi niewyobrażalnie niesprawiedliwe. Nie chciała płakać przy Mamie, ale gdy ta cichutko wyszła z pokoiku Zezi, dziewczynce łzy same pociekły z oczu. Tak bardzo lubiła swoją szkołę, i w ogóle.
Rodzice zapowiedzieli, że w najbliższy łikend zabiorą Zezię i Gilera tam, gdzie będą mieszkać. Zezia wcale nie chciała jechać. Obiecała sobie, że nigdy, przenigdy nie polubi tego miejsca. Że będzie wysyłać rozpaczliwe listy do Julki, by ta porozmawiała ze swoją Mamą, by ta porozmawiała z Mamą Zezi, by ta zmieniła zdanie.
Nadeszła sobota. To był początek października i zapowiadał się piękny dzień. Było ciepło jak na jesień i bardzo słonecznie. Rodzice byli zachwyceni pogodą. Gdy dzieci wsiadały do samochodu, Mama powiedziała, że miasteczko, w którym będą teraz mieszkać, nazywa się Malinówka. Zezia już chciała wykrzyknąć, że to jej ulubiona odmiana jabłek, ale w porę się powstrzymała. Postanowiła milczeć przez całą drogę, a najlepiej – źle się poczuć, by Rodzice musieli zawrócić. Niestety nie czuła się źle. Nic jej nie bolało, a Tata jechał bardzo ostrożnie. Gdy w końcu dotarli do Malinówki i wjechali do miasteczka, Zezia zaniemówiła naprawdę. Uliczki były wąskie, ale bardzo ładne i zadbane. Małe sklepiki z barwnymi szyldami zapraszały na oścież otwartymi drzwiami. Wszędzie było mnóstwo kolorowych drzew, rabatek i krzewów. Zezia tylko u Dziadków widziała tyle roślin i tylu niespiesznie idących przechodniów, którzy wracali właśnie z targu, gdzie kupili świeże warzywa, owoce i kwiaty.
Mama powiedziała głośno, że za moment dzieci ujrzą swój nowy dom. Dodała tylko, że na razie nie mogą jeszcze wejść przez furtkę, bo Rodzice nie dostali jeszcze kluczy. Po kilku minutach samochód Państwa Zezików skręcił w jedną z alejek i zatrzymał się przy wysokim żywopłocie. Dopiero gdy dzieci wysiadły z auta, Zezia przez furtkę zobaczyła dom. Gilerowi trudno było wytłumaczyć, że ma tylko stać i patrzeć, więc po krótkiej chwili chłopiec wrócił do samochodu.
Domek był piękny. Po prostu. Dla Zezi był najpiękniejszym domkiem pod słońcem i choć Rodzice uprzedzali ją, że nie jest zbyt duży, dla Zezi był w sam raz. Tata powiedział, że Zezia będzie mieć duży pokój oraz wspólną z Gilerem łazienkę, w której będzie duuuuża wanna. Zezia była oczarowana. Domek miał brązowy dach i takie brązowe nakładki na okna, które Tata nazywał okiennicami! Chował się wśród wysokich drzew jak wspaniały grzybek. Wokół niego było bardzo dużo miejsca i Mama powiedziała, że w łikendy Julka będzie mogła przyjeżdżać do Zezi i bawić się z nią na dworze.
Zezia pomyślała, że Tata na pewno zawiesi hamak i że będą mieć huśtawkę, a gdy spadnie pierwszy śnieg, będzie mogła ulepić bałwana na własnym podwórku. Na koniec Rodzice pokazali Zezi jej nową szkołę, która stała niedaleko domu-grzybka. Szkoła była mniejsza od tej w Warszawie, ale miała ładny, zadbany placyk zabaw i piękne boisko. W drodze powrotnej Zezia była bardzo radosna. Choć obawiała się nowej klasy i nowych koleżanek, a przede wszystkim czuła, że będzie tęsknić za starą szkołą, to jednocześnie coś jej w środku mówiło, że to wszystko, co się wydarzy, będzie dla niej dobre.Przeprowadzka
Zezia zastanawiała się, czy bardziej jest ciekawa nowej szkoły, czy bardziej boi się nowego miejsca. Rodzice uprzedzili ją, że zanim na dobre zamieszkają w nowym domu, muszą go trochę wyremontować, więc przez jakiś czas będzie tam bałagan i hałas. Mamie niezbyt podobał się pomysł, by sprowadzić całą rodzinę do domu, który nie jest jeszcze gotowy, ale trzeba było powoli wyprowadzać się z mieszkania przy ulicy Grójeckiej.
Zezia w sobotę umówiła się z Julką, by razem pożegnać wszystkie znane jej miejsca. Najpierw dziewczynki poszły do Państwa Natków, którzy Rodzinie Zezików przez lata sprzedawali warzywa i owoce w małej budce. Zezia opowiedziała im o nowym domku i nowej szkole, i że się trochę boi, jak to będzie. Potem Zezia z Julką poszły do kościoła. Było w nim cicho i ciemno. Zezia usiadła w ławce i pomodliła się, żeby nie bała się przeprowadzki i żeby Julka pozostała jej najlepszą koleżanką. Julka wprawdzie zapewniała Zezię, że będzie do niej przyjeżdżała, dzwoniła i w ogóle, ale Zezia czuła, że to już nie będzie to samo.
Gdy dziewczynki wyszły z kościoła, ruszyły przez plac do parku. Na placu o tej porze roku było mniej ludzi niż zwykle, ale Pani w Czerwonej Czapce jak zwykle siedziała na ławce i karmiła gołębie. Zezia bez zastanowienia podeszła do niej i powiedziała, że właśnie się wyprowadza i chce się pożegnać. Pani w Czerwonej Czapce uśmiechnęła się do niej. Zezia odważyła się przyznać, że boi się nowej szkoły i tego, co ją czeka. Pani w Czerwonej Czapce odpowiedziała, że na pewno spotka ją tam wiele dobrego, bo jest miłą i grzeczną dziewczynką. Zezi zrobiło się bardzo przyjemnie, podziękowała Pani w Czerwonej Czapce i ruszyły z Julką dalej.
W parku Zezia usiadła na huśtawce i bujała się na niej w milczeniu. Co jakiś czas zerkała w stronę szkoły i szkolnego placu zabaw. Julka posmutniała. Zezia czuła całą sobą, że jej historia w tym miejscu dobiegła końca. Bardzo chciała się popłakać, ale głęboko w sercu czuła, że wcale nie jest smutna.
W końcu nadszedł dzień przeprowadzki. W mieszkaniu na Grójeckiej zrobiło się nagle mnóstwo miejsca. Tata zapakował rzeczy Zezi do dużych kartonów, a potem przyjechali Panowie i powoli zaczęli znosić wszystkie pakunki do dużego samochodu, który czekał pod kamienicą.
Gilera nie było. Tata zawiózł go do Wuja Rolnika. Wszystkim zależało na tym, żeby Giler jak najlepiej i najłagodniej przeżył zmianę miejsca. Hałas, obcy ludzie i ogólne zamieszanie mogły go wystraszyć i niepotrzebnie zdenerwować. Dlatego Wuj Rolnik zabrał Gilera do siebie, do momentu gdy Rodzice urządzą mu nowy pokój. A jego nowy pokój mieścił się na poddaszu. Zezia była nim zachwycona i bardzo się cieszyła, że jej brat będzie miał tyyyle miejsca tylko dla siebie. Gdy przybyła z Rodzicami do nowego domu, jej pokój był pięknie pomalowany na różowy kolor, a na podłodze leżał śliczny dywanik w kolorowe kwiatki. Od razu polubiła swój nowy pokój.
Zezia martwiła się tylko, jak przeprowadzkę przeżyje kotka Idźstąd. Nie dość, że czekała ją podróż w kontenerze, za którym kotka zdecydowanie nie przepadała, to jeszcze miała zamieszkać w zupełnie nieznanym miejscu już do końca życia... Okazało się, że po kilku dniach spędzonych w nowym pokoju Zezi, na dnie nowego łóżka, a dokładnie w szufladzie na pościel, kotka nieśmiało wyszła na korytarz, by po paru kolejnych dniach poznać już cały domek, a co najciekawsze, by nieśmiało wychodzić na dwór. Tego Zezia bała się najbardziej. Że kotka Idźstąd któregoś dnia zniknie, bo tak jej się spodoba życie na dworze. Kotka jednak była bardzo mądra. Owszem, lubiła wyglądać przez otwarte okno albo wychodzić na ganek przed dom i wdychać różowym noskiem świeże powietrze, ale nie korciło jej, by wyjść za ogrodzenie. Zezia odetchnęła z ulgą, gdy upłynęły pierwsze tygodnie…
(fragment)…
.
.
.
Całość dostępna w wersji pełnej