Zezia i wszystkie problemy świata - ebook
Zezia i wszystkie problemy świata - ebook
Zezia czuje, że spadają jej na głowę wszystkie problemy świata, ale wierzy, że wszystko dobrze się skończy.
Trudno być jednocześnie gwiazdą sportu, szkolną prymuską i jeszcze znaleźć czas, by zająć się rodziną, szczególnie dorosłymi już przecież rodzicami! Kto ma sobie z tym wszystkim poradzić, jeżeli nie jedenastoletnia Zezia? Przepraszam – Zuzanna?
Ciepła opowieść o tym, że rzeczy dobre są czasem blisko nas, tylko trzeba się pilnie rozglądać. A poranki, szczególnie te świąteczne, to czas cudów.
Kategoria: | Dla młodzieży |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-7642-650-1 |
Rozmiar pliku: | 6,2 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
A miało być tak wspaniale! Zezia opalała się na jasnym kocu. Przez przymrużone oczy próbowała patrzeć na ogromne słońce i idealnie niebieskie niebo bez jednej chmurki.
Był czas wakacji. Zezia z powodzeniem i bez najmniejszego problemu zdała do piątej klasy i teraz z uśmiechem cieszyła się pięknym latem na wsi. Jadła duuuże bordowe czereśnie i nawet bzyczące wokół pszczoły nie straszyły jej jakoś bardzo.
Zezia miała przy sobie ulubioną książkę pod tytułem „Niebezpieczne wypadki”. Był to poradnik dla dzieci i młodzieży z informacjami, jak się zachować, gdy na przykład się skaleczymy, albo co zrobić, by nie użądliła nas osa. I tam właśnie przeczytała, żeby na świeżym powietrzu raczej nie pić słodkich soków ani nie jeść słodkich owoców. Jeśli jednak nie możemy wytrzymać i osa lub pszczoła krążą niebezpiecznie blisko nas, trzeba zachować spokój i nie machać nerwowo rękami. Lepiej delikatnie zebrać słodkie przysmaki, umyć buzię i ręce i czekać, aż bzyczący owad sam sobie odleci. Zezia wiedziała więc, jak się zachować.
Wiedziała też na pewno, że chce zostać lekarką. Uważała od jakiegoś czasu, że znakomicie nadaje się do tego zawodu. Dlatego właśnie z okazji urodzin dostała od swoich Rodziców tę przepiękną książkę o niebezpiecznych wypadkach i o tym, jak ratować ludzi, którzy potrzebują pomocy.
Zezia była więc od razu gotowa do pomocy, kiedy najpierw zadzwonił telefon, a po chwili Mama wybiegła zapłakana. Powiedziała, że wszyscy mają się natychmiast pakować i wracać do domu. Zezia nie wiedziała tylko jeszcze, komu pomóc ani dlaczego tak piękne wakacje u Wuja Rolnika mają się skończyć już w lipcu. Okazało się, że chodziło o Dziadka Zezi. O jedynego Dziadka Zezi, Tatę Mamy Zezi. Był bardzo poważnie chory. Kiedy Mama się trochę uspokoiła i pozwoliła dojść do głosu Tacie, oboje zdecydowali, że Zezia i Franek wrócą razem z nimi do Malinówki, a Giler zostanie u Wuja. Rodzice szybko spakowali torby, pożegnali się z Wujostwem i pomknęli jak najszybciej.
Podróż do domu minęła w całkowitym milczeniu. Zezia czuła całą sobą, że dzieje coś bardzo nieprzyjemnego i smutnego. Mama milczała, ukradkiem ocierając łzy, a Tata zbyt ostro brał zakręty. Co jakiś czas po całym samochodzie przetaczały się różne przedmioty, łącznie z ulubionymi zabawkami Franka-Oczaka, który jako jedyny zachowywał pogodny spokój.
Najmłodsze dziecko Państwa Zezików miało dwa lata i siedem miesięcy. Franek chował się bardzo zdrowo, mówił bardzo dużo i bardzo się wszystkim ekscytował.
Ostatnio ogromnym zainteresowaniem Franka cieszył się kret. Zwierzątko zadomowiło się na podwórku rodziny Zezików i nie dawało się stamtąd wykurzyć. Franek wraz z Zezią i Gilerem codziennie zaglądali do specjalnej pułapki, którą Pan Zezik osobiście przygotował na nieproszonego gościa. Niestety, kret ani myślał się w nią złapać. Podwórko z każdym dniem wyglądało gorzej, zryte i wybrzuszone kilkunastoma sporymi kopczykami. Franek zawzięcie kibicował kretowi, a jednocześnie bardzo chciał go zobaczyć. Mama w końcu zlitowała się nad młodszym synkiem. Gdy pełen nadziei Franek któregoś dnia znowu podbiegł do pułapki, znalazł w niej... pluszowego kreta, którego Mama kupiła w sklepie z zabawkami. Franek był ogromnie szczęśliwy.
Odtąd pluszowy kret stał się jego najukochańszą zabawką. Oczak się z nim po prostu nie rozstawał. Teraz, gdy zdenerwowani Rodzice jechali do Malinówki, nieświadomy smutnej wiadomości o chorobie Dziadka Franek radośnie machał swoim pluszowym kretem. Próbował w ten sposób zarazić wesołym nastrojem resztę rodziny. Zezia tymczasem patrzyła przez okno po lewej stronie. Siedziała tuż za Tatą, który prowadził auto.
Już od wiosny źle się czuła z tym, że najbliżsi koledzy i koleżanki z klasy mówią do niej „Zezia”. Zezia nie chciała już dłużej być Zezią. Chciała być Zuzanną! Czuła, że jest już prawie dorosła i ani „Zezia”, ani okulary zupełnie już do niej nie pasują. Mama obiecała jej więc, że wraz z nowym rokiem szkolnym Zezia, to znaczy Zuzia, pójdzie z Mamą do okulisty. On zdecyduje, czy Zuzia jest gotowa na szkła kontaktowe. Zuzia myślała o tym wszystkim w drodze do domu. Martwiła się o Dziadka, ale zastanawiała się jednocześnie, co dalej z wakacjami. Gdy wieczorem samochód Państwa Zezików zaparkował przed domem w Malinówce, Franek spał głęboooookim snem. Został delikatnie wyjęty przez Tatę z fotelika i zaniesiony do swojego pokoju. Zuzia pomogła Mamie w noszeniu toreb i walizek. Po kolacji, którą Zuzia zjadła tylko z Tatą, bo Mama rozmawiała cicho przez telefon z Babcią Ciemnowłosą, każdy poszedł do siebie.
Zezia, to znaczy Zuzia, zawsze gdy było jej smutno, myślała o tym, że wraz z kolejnym dniem i kolejnym wschodem słońca NA PEWNO przydarzy się coś lepszego. NA PEWNO wszystkie problemy się skończą. Rano tuż po przebudzeniu Zuzia poczuła na sobie ciepły ciężar zwiniętej w kulkę kotki Idźstąd, która spała na Zuzinej pościeli, spokojnie oddychając. Dziewczynka poczuła, że bardzo chce pomóc Rodzicom. Wyskoczyła z łóżka, zasiadła do swojego biurka, chwyciła kolorowe flamastry i czysty arkusz bloku technicznego. „Rozkład dnia” – napisała czerwonym flamastrem.
Zuzia pomyślała, że zajmie się Oczakiem, będzie pamiętać o zmywaniu naczyń, sprzątaniu swojego pokoju i o wielu innych obowiązkach. Do pokoju wszedł jednak Tata i oznajmił, że Mama wyjeżdża wraz z Oczakiem do Dziadka i Babci Ciemnowłosej. Dziewczynka wyraźnie posmutniała. Po Mamę miała przyjechać Babcia Ciemnowłosa, która ufarbowała sobie ostatnio włosy na rudo. Może też więc nadszedł czas, by nazywać ją Babcią Rudowłosą.
Zuzia miała zostać z Tatą i czekać na dalszy rozwój wypadków.Samotne lato
Sierpień przyniósł ogromne upały. Zezia, to znaczy Zuzia, bardzo chciała spotkać się z kimś ze swoich koleżanek i kolegów. To umiliłoby czas do końca wakacji, który zupełnie nieoczekiwanie przyszło jej spędzić w Malinówce. Niestety, Andżelika Owsianka – ulubiona koleżanka z klasy Zuzi – była na koloniach. Agata Kubiak, która mieszkała w małym domku obok domu Zuzi, też wyjechała do swojej Babci i miała wrócić w ostatnich dniach sierpnia. Nawet Mariola, córka Państwa Zbuków, spędzała wakacje gdzieś z dala od domu i wiecznie niezadowolonego Pana Zbuka. Na początku Zuzia dość mocno się nudziła. Samotne spacery po okolicy i zabawy na podwórku były dobre przez pierwsze dni. Potem już nie cieszyło jej nic.
– Radość to dzielenie się z innymi – powiedział Tata, gdy Zuzia siedziała zrezygnowana na tarasie. Po raz szesnasty obwiązywała bandażem głowę misia. Skwar był wyjątkowo dotkliwy. Tata zdecydował, że pora na nadmuchanie basenu ogrodowego. Gdy basen napełnił się wodą, Zuzia wskoczyła do niego bez większego entuzjazmu. Tata założył słomkowy kapelusz i usiadł nieopodal na ogrodowym fotelu.
Jak cudownie by było zaprosić teraz do zabawy Agatę lub sąsiada Zuzi, Krystiana! Krystian jednak spędzał wakacje za granicą u swojej Mamy, która bardzo dużo pracowała i bardzo dużo podróżowała. Zarabiała w ten sposób pieniądze dla swojego syna, ale rzadko go odwiedzała.
„Do szczęścia jest potrzebny przyjaciel” – pomyślała Zuzia, patrząc na duży basen. Tata Zuzi, który świetnie znał wszystkie swoje dzieci, wyczuł smutek jedynej córki.
– Powiedz mi proszę, czy lubisz Dziadka – zagadnął Zuzię. Dziewczynka zastanowiła się chwilkę. Dziadek był szeroko uśmiechniętym Starszym Panem. Gdy już spotykał się z wnuczką, poświęcał jej cały swój czas. Problem w tym, że Dziadka najczęściej nie było w rodzinnym domu Pani Zezik. Zuzia bardzo go lubiła, ale trudno powiedzieć, żeby go znała. Dziadek po prostu nie dawał się dobrze poznać. Gdy miał dobry humor, wyciągał z kieszeni spodni harmonijkę ustną i grał na niej piękne, skoczne melodie. Babcia uśmiechała się wtedy prawie niezauważalnie i robiło się nadzwyczaj przyjemnie i radośnie.
Dziadek najbardziej lubił towarzystwo Gilera. Nazywał go „ślujkiem” i chodził z nim na długie spacery.
O czym rozmawiali? Tego nie wiedział nikt. Giler przecież nie mówił zbyt wyraźnie. Pewne jednak było, że uwielbia towarzystwo Dziadka i bardzo, baaaaardzo lubi z nim przebywać. Dziadek nosił beret w kolorze kawy z mlekiem i parasol, którego końcówkę ostrzył ostrzałką do noży. Panicznie bał się bandytów i przechwalał się, że tym właśnie parasolem niczym szablą pokona każdego łobuza.
Kiedyś Babcia wyjątkowo długo, a według niej zdecydowanie zbyt długo czekała na Dziadka i postanowiła zrobić mu psikusa. W ciemnym korytarzu kamienicy, w której mieszkali, ustawiła miotłę, a na nią nałożyła wielkie białe prześcieradło. W nieoświetlonym zaułku tuż przy kręconych skrzypiących schodach całość wyglądała dość upiornie. Dziadek, który przecież miał walczyć swoim parasolem z całą zgrają złoczyńców, na widok białej zjawy uciekł z krzykiem w wielkiej panice.
Dziadek uwielbiał rozmowy o polityce z Tatą Zuzi. Panowie mogli całymi godzinami opowiadać o historii, geografii i dziejach świata w ogóle. Ale Dziadka tak naprawdę nikt dobrze nie znał. Poza Babcią, która oczywiście znała go najdłużej. No i Mamą Zuzi, która była zawsze bardzo szczęśliwa, gdy zastawała Dziadka w domu, i bardzo, bardzo nieszczęśliwa, gdy Dziadka jednak nie było w starej kamienicy.
– Lubię Dziadka, Tatusiu – odparła po dłuższej chwili Zuzia. – Ale nie znam go zbyt dobrze – dodała.
– To tak jak my wszyscy – rzekł Tata Zuzi. Nie było wiadomo, czy mówił do niej, czy do siebie, bo głos miał cichy i smutny.
Zuzia mocno kochała swojego Tatę i wiedziała, że ZAWSZE, ZAAAAAWSZE będzie przy niej. Dziewczynka nigdy nie chciała dostawać od Rodziców żadnych przedmiotów. Wiedziała jednak doskonale, że Rodzice uwielbiają dawać prezenty i są bardzo szczęśliwi, gdy dzieci cieszą się z tych upominków. Patrząc teraz na strapionego Tatę, Zuzia spróbowała go rozchmurzyć.
– Wiesz, Tato, w sklepie z upominkami były takie śliczne turkusowe okulary przeciwsłoneczne, myślisz, że moglibyśmy je razem obejrzeć?
Tata spojrzał na córkę z uśmiechem:
– Jeśli tylko sprawi ci to przyjemność, Zuzanno...
Zuzia prosiła ostatnio Rodziców, by zwracali się do niej właśnie w ten sposób. Było jej bardzo, baaaardzo miło, gdy oboje o tym pamiętali. Czuła wtedy, że Rodzice akceptują fakt, że Zuzanna Zezik daaaawno skończyła jedenaście lat i jest już prawie dorosła.
Do centrum Malinówki Tata i Zuzia pojechali na rowerach. Okulary były przepiękne i Tata chętnie kupił je swojej córce. Potem jeszcze podjechali do…
…(fragment)…
.
.
.
Całość dostępna w wersji pełnej