Zezia, miłość i bunt na statku - ebook
Zezia, miłość i bunt na statku - ebook
Zezia dorasta. Jest zwykłą nastolatką, chodzi do szkoły, spotyka się z koleżankami. Jednak jej życie wcale nie jest proste. W szkole ma problemy z matmą, marzy o megaprzystojnym chłopaku, chciałaby się malować, a jej rodzice najwyraźniej mają kłopoty.
Czy Zezia da sobie z tym wszystkim radę?
Opowieść o nastolatce, która musi się zmierzyć z ważnymi problemami: miłością, dorastaniem, trudnościami w szkole, rozstaniem rodziców.
Również dla rodziców, którzy chcieliby wiedzieć, co kłębi się pod zbuntowaną nastoletnią czupryną.
Kategoria: | Dla młodzieży |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-8103-505-7 |
Rozmiar pliku: | 23 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Wspomniany deszcz kapał na kaptur jej zgniłozielonej kurtki, a buty, którymi Zuzia wymownie szurała, co chwila grzęzły w jakimś błocie i kałużach. W ogóle ostatnio Zuzia miała poczucie, że dużo dziwnych i smutnych rzeczy dzieje się w jej jakże skomplikowanym życiu czternastolatki.
W czasie wakacji dziewczynka baaaardzo urosła. Patrząc na siebie w lustrze, miała wrażenie, że widzi jakąś obcą osobę. Włosy Zuzanny były teraz elegancko ostrzyżone na pazia. Czyli inaczej na pieczarkę, jak mawiał Tata Zuzi, którego dowcipne uwagi odnośnie do wyglądu córki bardzo obecnie Zuzię denerwowały. Jej twarz wydłużyła się, oczy błyszczały powagą i smutkiem.
Zuzia miała teraz dłuuuugie ręce, dłuuuuugie nogi i małe, ale jednak coraz mocniej zarysowujące się piersi. To sprawiało, że dziewczynka zaczęła się garbić. Wybierała teraz luźniejsze bluzki i ubrania, by ukryć ten zdecydowanie zbyt kobiecy element jej sylwetki. Chłopcy z klasy, szczególnie ci najbardziej niegrzeczni, podśmiewali się z dziewczynek, którym urósł biust. Zuzia zdecydowanie nie chciała należeć do tego grona i narażać się na śmiech kolegów. Nie czuła wcale, żeby coraz bardziej wystające piersi były jakimkolwiek powodem do dumy. Wręcz przeciwnie. Dziewczynka była skrępowana i bardzo niepewna siebie.
W ogóle Zuzia od ostatnich wakacji czuła się jak włączona non stop bożonarodzeniowa choinka, której nie da się odłączyć od prądu. Migotała w środku, odbierała wszystko mocniej i jeszcze mocniej przeżywała. Kiedy w kolejnej klasie pojawiły się nowe przedmioty i nowe nauczycielki, nie potrafiła już skupić się na lekcjach tak jak kiedyś… Wszystko stało się bardziej skomplikowane.
Dziewczynka zaczęła dostawać coraz niższe oceny. Chociaż nauczyciele i dzieci w klasie cały czas uważali ją za sympatyczną i grzeczną, to jednak z nauką szło jej gorzej. Szczególnie z matematyką, która dla Zuzi była skomplikowana, zawikłana i nieprzejrzysta jak monotonne wywody nauczycielki tego właśnie przedmiotu. Pani wicedyrektor Piszowska była bardzo nerwowa i mówiła jednostajnym, nieznoszącym sprzeciwu tonem. Nawet gdy któryś z uczniów czegoś nie rozumiał, bał się powiedzieć, że nie wie, o co w danym zadaniu chodzi. Zuzia często należała do tej grupy. Dzisiaj znowu dostała jedynkę, a za parę dni miała odbyć się wywiadówka.
Czuła się z tym wszystkim strasznie. Miała ogromne poczucie winy. Nie chciała martwić Rodziców, bo i tak mieli ostatnio bardzo dużo stresów i zmartwień.
Czarek, czyli Giler, miał jedenaście lat i potrzebował coraz więcej przestrzeni. Mimo że chodził na judo, jeździł na rolkach i wybierał się ze szkołą na piesze wycieczki, ciągle miał mnóstwo niespożytej energii. Gdy tylko nie znajdował dla niej ujścia, wściekał się, płakał i niszczył różne przedmioty w domu.
Franek z kolei stał się wygadany i bardzo cwany. Zuzia ogromnie potrzebowała zwierzyć się komuś ze swojej sytuacji – to była już druga jedynka z matematyki. Wiedziała jednak, że jeśli choć słowo piśnie najmłodszemu bratu, ten od razu wygada wszystko Rodzicom. Albo zacznie Zuzię szantażować, chcąc dostać za dotrzymanie tajemnicy na przykład czekoladę lub inne smakołyki. Franek zrobił się w ogóle bardzo niedobry. Nie był już rozkosznym brzdącem, za którym wszyscy przepadali. Złościł się, awanturował i obrażał. Psocił i dokuczał Rodzicom, Zuzi i Gilerowi.
Zuzanna w końcu dotarła do domu. Tata był w świetnym humorze i pstrykał palcami, co w jego przypadku oznaczało stan dużego zadowolenia. Dziewczynka minęła swojego Rodzica bez słowa i poszła do pokoju.
Jutro przypadał piątek. Ulubiony dzień Zezi. Zawsze po lekcjach szła wieczorem do Agaty i omawiała z nią wydarzenia z całego tygodnia. Spokój w małym, ale przytulnym pokoju najlepszej przyjaciółki Zuzi był o tyle cenny, że nie zakłócały go żadne hałasy w postaci psocącego Franka czy chwiejnego w nastrojach Gilera. Dlatego Zuzia z takim utęsknieniem czekała na piątkowe wieczory. To był dla niej najwspanialszy czas.
Sytuacja między Rodzicami ciągle była niejasna. Mimo to kilka miesięcy temu kupili wiejską chatkę. W każdy weekend, jeśli tylko Mama nie miała swoich bankowych szkoleń, wyjeżdżali odpocząć, zabierając ze sobą wszystkie dzieci. Tym razem Zuzia chciała po raz pierwszy poprosić Rodziców, żeby zostawili ją samą w domu. Miała już cały plan. Chciała zaprosić Agatę na noc. Mama Agaty, Pani Fryderyka, mieszkała przecież tuż obok i miałaby dziewczynki na oku.
Kiedy późnym popołudniem Mama przyjechała do domu, Zuzia wybąkała swoją prośbę. Gdy mówiła do Rodziców, bardzo często używała słów: NIE CHCĘ i sama była zdziwiona, że tyle tego NIE CHCĘ się w niej mieści.
– NIE CHCĘ jechać na wieś, NIE CHCĘ się tam nudzić…
Rodzice byli zdumieni. Widząc, że Zuzia zaczęła się jąkać i jej oczy stawały się coraz bardziej szkliste, Tata zlitował się nad córką.
– Dobrze, ale wieczorem Pani Fryderyka przyjdzie do nas do domu, żebyście nie były z Agatą same w nocy i się nie bały. Zgoda?
Zuzia dopięła swego. Już od dłuższego czasu potrzebowała pobyć sama: bez hałaśliwych braci i bez Taty, który pracował przecież w domu i rzadko wychodził. Potrzebowała samotności i swoich przyjaciół. Szczególnie Agaty, która zawsze dobrze ją rozumiała i zawsze miała dla niej czas.
Zuzia z jednej strony chciała uwagi swoich Rodziców. Jednak gdy Mama, zabiegana i wiecznie zapracowana, znajdowała w końcu wolną chwilę i naprawdę była bardzo ciekawa, co czuje i czego pragnie jej córka, Zuzia zaczynała migotać jak wcześniej wspomniana bożonarodzeniowa choinka. Nie była w stanie wydusić z siebie słowa. Żal do Mamy o brak czasu dla córki mieszał się z ogromną potrzebą przytulenia się do niej. Z tego wszystkiego w sercu dziewczynki tworzyła się tak silna mieszanka wybuchowa, że zwyczajnie po ludzku Zuzia tego nie wytrzymywała. Wybierała milczenie albo płacz.
W swoim zeszycie, który chowała coraz głębiej we wciąż nowych kryjówkach przed wścibskim Frankiem, napisała ostatnio: „Czy ja jestem coś warta? Może gdyby mnie zabrakło, wszystkim byłoby lżej?”.
Rodzice wspaniałomyślnie zapakowali do auta siebie, Gilera i Franka. Samochód Państwa Zezików wyruszył spod domu o godzinie siedemnastej. Zuzia odetchnęła z ulgą. Choć przez chwilę poczuła się mocno nieswojo, to dosłownie po kilku minutach powróciła radość na myśl o wspólnym wieczorze z Agatą i caaaaałeeeej sobocie tylko dla nich. Dziewczynka zakasała rękawy i wzięła się do sprzątania swojego pokoju przed przyjściem przyjaciółki.Dziewczyny najchętniej rozmawiały o miłości. Zezia uważała, że miłość jest najważniejsza. Marzyła o cudownym i przystojnym chłopaku. Bliskość z nim obecnie była celem jej życia.
Przemek Kiszka, który daaaaawno temu został oficjalnym chłopakiem Zezi, zaczynał ją nużyć. Chodzili za rękę na przerwach, czasem do kina, ale Przemek był wiecznie zajęty treningami. Poza tym ostatnio wspomniał, jak zwykle jąkając się w emocjach, że chce przenieść się do szkoły sportowej. Że wszyscy nauczyciele go namawiają, że to jego marzenie i że ta wymarzona szkoła jest w innym mieście. I bla, bla, bla.
Zezia chciała czuć się najważniejsza. Chciała spędzać z nim więcej czasu. I… no właśnie. Zuzanna patrzyła na inne pary. Widziała między zakochanymi zupełnie inny rodzaj bliskości. Przemek całował Zezię, głaskał ją i przytulał… Dziewczynie jednak to nie wystarczało i właśnie na ten temat potrzebowała pilnie porozmawiać z Agatą.
Najbliższa przyjaciółka Zezi chodziła już do liceum, do klasy o profilu biologiczno-chemicznym, i miała mnóstwo książek na temat, który ostatnio tak intrygował Zezię. Ciało człowieka, emocje, układ nerwowy, układ rozrodczy, rysunki, różnice w budowie kobiet i mężczyzn. Dziewczynka w milczeniu i z wypiekami na twarzy oglądała rysunki i czytała o ciążach, porodach, menstruacjach i… stosunku płciowym. Agata nie miała chłopaka. Trudno było więc dowiedzieć się od niej, jak wygląda taki PRAWDZIWY związek z przedstawicielem płci przeciwnej.
Kiedy Zuzanna dostała pierwszą miesiączkę, była mocno zawstydzona. Mama wprawdzie wytłumaczyła jej wszystko i spokojnie wyjaśniła, że Zuzanna stała się właśnie kobietą. Teoretycznie może zostać mamą, bo jej ciało stało się dojrzałe. Jednocześnie Zezia usłyszała, że poważny związek z chłopakiem jeszcze jest przed nią. Dobrze byłoby wybrać sobie na męża kogoś odpowiedzialnego, z kim Zezia poczuje się bezpiecznie. No i oczywiście najlepiej, żeby nie doszło do tego w najbliższym czasie.
Zuzanna była bardzo nieśmiała. Chodziła do szkoły ubrana tak, żeby nikt nie zwracał na nią uwagi. Widziała jednak, jak ubierają się inne dziewczyny z jej klasy. Z jednej strony czuła się zawstydzona i skrępowana, patrząc na nie, z drugiej strony gdzieś głęboko w sobie zazdrościła im odwagi.
Choćby taka Ala Sowa. Nieraz nauczycielki zwracały jej uwagę, że ubiera się zbyt odważnie i no… jak by to określić… skąpo. Nosiła bluzki z dużym dekoltem i odkrytym brzuchem. Miała kilka kolczyków w uchu i jeden w nosie. Ala spotykała się z chłopakiem z pobliskiej Ponurej Szkoły, która nie miała dobrej opinii. Adrian był starszy od Ali. Chodziła z nim na dyskoteki. Gdy przychodził po nią pod szkołę, witali się zupełnie inaczej niż Zezia z Przemkiem. No i cała szkoła plotkowała o tym, że oni już to ROBIĄ… Zezia na samą myśl, że miałaby się pozwolić dotknąć Przemkowi w inny sposób niż do tej pory, kurczyła się w sobie. Zaczynała czuć coś paraliżującego i nieprzyjemnego.
Po wyjątkowym weekendzie, po raz pierwszy spędzonym przez Zezię bez pozostałych domowników, nadszedł poniedziałek i powrót do szkoły.
Od kilku tygodni Kotka Idźstąd coraz bardziej chorowała. Gasła z każdym dniem. Rodzice byli bardzo przejęci jej odchodzeniem. Zezia dobrze pamiętała, jaka historia łączyła Rodziców z kotem. Kotka miała dokładnie tyle lat, ile trwała historia ich związku.
Dziewczynka widziała, że znowu między nimi zaczęło się dziać coś niepokojącego. Była jednak zbyt zajęta swoim własnym niepoukładanym życiem uczuciowym i coraz większymi problemami w szkole, by żyć jeszcze sprawami Rodziców. W ogóle Zezia była ostatnio mocno poirytowana i pielęgnowała w sobie coraz większy żal do Państwa Zezików. Tak się przecież wiecznie starała, tak bardzo zawsze chciała, by byli razem szczęśliwi! Nie mogła pojąć, dlaczego pomimo jej usilnych starań Rodzice znowu wrócili do życia OSOBNO. Pomimo wcześniejszych deklaracji, kupna domku na wsi i wielu gestów, które miały dać czternastoletniej Zuzannie poczucie spokoju i bezpieczeństwa.
Giler miał swój świat. Każde z Rodziców było mu do czegoś potrzebne osobno. Mamy potrzebował do popołudniowych kąpieli, Taty do codziennych turlań i dociskań wielkimi kolczastymi piłkami. Zezia nie czuła, by Gilerowi Rodzice RAZEM byli do czegoś przydatni. Tylko Franek obecnie jednoczył Rodziców. Dziewczynka wyraźnie widziała, jak jedno i drugie z nich w poczuciu winy i obowiązku bawi się z nim i poświęca mu czas.
Zuzanna obecnie nie miała nad niczym kontroli ani na nic wpływu. To chyba rodziło w niej największy niepokój i chaos. Jej serce było coraz bardziej zbuntowane. Biło czasem w nocy tak mocno, że dziewczynka budziła się z krzykiem i długo jeszcze drżała.
Tata coraz mocniej rozczarowywał Zezię. Widziała, że kompletnie nie radzi sobie z zapracowaną i uciekającą z domu Mamą. Miał przecież zatrzymać ją przy sobie, tymczasem znowu klapnął przed komputerem. Zezia widziała, że tym razem postanowił być uparty i nieprzejednany. Chciał zirytować Mamę tym, że stał się właśnie taki. Ale Mama przestała reagować na jego ostentacyjne jedzenie niezdrowych produktów i na siedzenie po ciemku w nocy przed migoczącym monitorem. Nawet na przenudne rozmowy z jedynym kolegą Taty, który prawdopodobnie sam miał już dosyć wysłuchiwania przydługich monologów Pana Zezika ciągle o tym samym.
Kot powoli odchodził, Przemek też, Rodzice wrócili do swojej OSOBNEJ rutyny, a dziewczynka czuła się niewidzialna i nieważna.
.
.
.
…(fragment)…
Całość dostępna w wersji pełnej