Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • Empik Go W empik go

Zielona Gwiazdka - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
8 listopada 2023
Ebook
35,90 zł
Audiobook
44,90 zł
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Zielona Gwiazdka - ebook

Najpiękniejsze święta są podobno w górach. Nawet jeśli gwiazdka zapowiada się zielona i wciąż nie spadł ani jeden płatek śniegu.

W rodzinie Skalskich to ma być wyjątkowy czas. Dziadek Ignacy, powszechnie lubiany, pełen energii senior rodu, ma hucznie obchodzić dziewięćdziesiąte urodziny. Wszyscy się cieszą, wszyscy jego najbliżsi. Celebrują święta zgodnie z tradycjami. Ich stary, piękny dom jest do tego stworzony.

Ale ludzie nie zawsze są tymi, za których się podają. A dawne tajemnice, choć zapomniane, w każdej chwili mogą wyjść na jaw.

W małej miejscowości ma się odbyć koncert. Przybędzie nieco już zapomniana gwiazda lat osiemdziesiątych i kilku młodych muzyków. Jeden z nich zaprzyjaźni się z Lidią, wnuczką Ignacego. Obcy człowiek z daleka, a jednak niektórym wydaje się dziwnie znajomy. Innych złości, choć nic złego nie zrobił.

Czy uda się uratować się święta? Czy można kochać rodzinę, która nie jest taka jak sądziliśmy? O wiele mniej idealna? A może tak naprawdę wcale nie ma tej miłości z obrazka? Jest tylko zwyczajna, prawdziwa, czasem trochę dziurawa.

Opowieść o tajemnicach rodzinnych, życiowych błędach i przebaczeniu, na które pod choinką zawsze warto znaleźć trochę miejsca.

Kategoria: Romans
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-67859-88-2
Rozmiar pliku: 1,6 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Roz­dział 1

Bra­ko­wało tylko śniegu. Za­no­siło się na to, że Gwiazdka w tym roku bę­dzie zie­lona. I wy­jąt­kowo piękna.

So­nia Skal­ska wła­śnie zdała so­bie sprawę, jaką jest szczę­ściarą. Ile osób może po­wie­dzieć, że do peł­nego szczę­ścia w ży­ciu przy­da­łoby im się tylko kilka cen­ty­me­trów bia­łego pu­chu? Bo poza tym wszystko, co ważne, już jest?

So­nia miała dom, o ja­kim za­wsze ma­rzyła, do­bre, ko­chane dzieci, od lat tego sa­mego męża. Sza­no­wali się i lu­bili, wciąż bu­zo­wała w nich mi­łość. So­nia czuła się bez­pieczna i ko­chana. Są­dziła, że o swo­ich bli­skich wie wszystko.

Boże Na­ro­dze­nie to był jej ulu­biony czas w roku. I ni­gdy się nie spo­dzie­wała, że to wła­śnie w Wi­gi­lię, przy pięk­nie za­sta­wio­nym stole, sie­dząc wśród naj­bliż­szych, do­zna ta­kiego wstrząsu.

***

Kilka mie­sięcy wcze­śniej

Lidia Skal­ska obu­dziła się bez­pieczna i szczę­śliwa. Wśród do­brze zna­nych dźwię­ków i za­pa­chów. Spała przy sze­roko otwar­tym oknie, choć po­ranki sta­wały się co­raz chłod­niej­sze. Uwiel­biała jed­nak, kiedy de­li­katny wiatr ru­szał fi­ran­kami, a do środka wpa­dało orzeź­wia­jące po­wie­trze pełne za­pa­chów z oko­licz­nych łąk.

Go­spo­dar­stwo, na któ­rym się wy­cho­wała, było ogromne, od naj­bliż­szych są­sia­dów dzie­lił je spory ka­wa­łek. Cza­sem miała wra­że­nie, że two­rzy ono od­rębny świat. Po­wie­trze prze­sy­cały za­pa­chy ich wła­snych ziół, kwia­tów, trawy, sko­szo­nego siana. Pach­niało ina­czej o każ­dej po­rze roku. Li­dia wie­działa, że kiedy tylko otwo­rzy drzwi po­koju, z dołu po­czuje ko­lejny wy­jąt­kowy aro­mat, ja­kim wi­tane jest już tak nie­wiele osób na świe­cie. Świeżo upie­czo­nego do­mo­wego chleba.

Mama zaj­mo­wała się tym od lat, co przy ro­dzi­nie z trójką dzieci wcale nie jest ła­twym za­da­niem. Nie tylko pie­kła chleby i pro­wa­dziła dom, lecz także ro­biła to z praw­dzi­wym za­mi­ło­wa­niem. Każdy bo­che­nek ozda­biała ostrym no­ży­kiem w spe­cjalne wzorki. Sta­rała się bar­dzo, mimo iż wie­działa, że dzieła jej rąk są wy­jąt­kowo nie­trwałe. Młodsi bra­cia Li­dii pod­ro­śli i dla nich je­den bo­che­nek świe­żego chleba na śnia­da­nie to wcale nie było dużo. Tata z dziad­kiem też nie na­rze­kali na brak ape­tytu. Chleb zni­kał w mgnie­niu oka. A jed­nak mama za­wsze pil­no­wała, żeby był nie tylko smaczny, lecz także piękny.

Jak ota­cza­jące dom góry.

Li­dia uwiel­biała swoje ży­cie i to miej­sce. Nie chciała ni­gdy stąd wy­jeż­dżać, lecz zo­stać, go­spo­da­ro­wać tu­taj jak jej ro­dzice. Ni­czego wię­cej nie po­trze­bo­wała. Ale tata uparł się, żeby po­szła na stu­dia i miała wy­bór. Zo­ba­czyła, jak wy­gląda duże mia­sto, inny świat.

Ona nie po­trze­bo­wała wy­boru! Dawno już go do­ko­nała. Zgo­dziła się jed­nak. Spę­dzone w Kra­ko­wie mie­siące nie zmie­niły jej de­cy­zji. Po­ży­tek ze stu­diów był tylko taki, że po ko­lej­nych ty­go­dniach na­uki z jesz­cze więk­szą ra­do­ścią wra­cała do domu na wa­ka­cje czy week­endy. Cza­sem na­wet na je­den wie­czór, choć po­dróż tro­chę trwała. Ale cią­gnęło ją tu­taj jak do uko­cha­nego męż­czy­zny. Jak do naj­waż­niej­szego miej­sca w ży­ciu.

Nie lu­biła, kiedy lato do­bie­gało końca, jak te­raz. Ce­le­bro­wała każdą chwilę wol­no­ści.

Wła­śnie miała za­miar po­woli otwo­rzyć oczy i cie­szyć się, że wciąż tu­taj jest, bo zo­stały jej jesz­cze ostat­nie dwa ty­go­dnie do roz­po­czę­cia za­jęć. Prze­cią­gnęła się z przy­jem­no­ścią w łóżku. I wtedy za­dzwo­nił te­le­fon.

Ada. Naj­bliż­sza przy­ja­ciółka.

Za­letą miesz­ka­nia całe ży­cie w jed­nym miej­scu, w któ­rym ro­dziny zaj­mują od po­ko­leń wciąż te same domy, są nie­zwy­kle trwałe re­la­cje, kiedy czło­wiek zna nie tylko po­je­dyn­czą osobę, lecz także wszyst­kich jego krew­nych do kilku po­ko­leń wstecz. Na żywo lub z opo­wie­ści.

A gdyby nie znał, to uczynny dzia­dek wszystko mu do­kład­nie wy­tłu­ma­czy. Kim jest ta dziew­czynka. Kim byli jej ro­dzice, dziad­ko­wie, ja­kie opo­wie­ści są z nimi zwią­zane. Li­dia lu­biła tego słu­chać. Ża­ło­wała tylko, że dzia­dek Ignacy czę­ściej opo­wiada o in­nych niż o so­bie, wła­ści­wie o jego bli­skich wie­działa naj­mniej. Ale może dziad­kowi jego wła­sne spo­kojne ży­cie nie wy­da­wało się aż tak fa­scy­nu­jące? Uro­dził się tu­taj, całe lata pra­co­wał na go­spo­dar­stwie, i tyle.

Li­dia bar­dzo go ko­chała.

– Cześć! Wsta­waj! – usły­szała głos przy­ja­ciółki, który cał­ko­wi­cie wy­rwał ją z tego bło­giego za­my­śle­nia. – Mam dla cie­bie ta­kiego newsa, że usią­dziesz, jak tylko wsta­niesz.

– To może już zo­stanę od razu w łóżku – ro­ze­śmiała się Li­dia.

– Wiesz, że Mi­ster Max przy­jeż­dża do nas na ten cały kon­cert? – za­py­tała Ada.

– Tak, ja­sne – od­po­wie­działa Li­dia. – Gdyby się ucho­wał w oko­licy ktoś, kto jesz­cze ja­kimś cu­dem nie wie, to bur­mistrz z pew­no­ścią oso­bi­ście by go po­in­for­mo­wał o swoim fla­go­wym pro­jek­cie. Wy­kosz­to­wał się, to fakt, ale przed wy­bo­rami kieł­basa wy­bor­cza musi być. Wiem też, że gość po­cho­dzi z Nie­miec, ale ja go nie znam.

– Ja też – po­twier­dziła Ada. – Ale moja mama sza­leje. Mówi, że ca­ło­wali się z oj­cem pierw­szy raz przy jego pio­sence...

– Moi ro­dzice też mają mnó­stwo wspo­mnień. – Li­dia się uśmiech­nęła. – Wczo­raj przy ko­la­cji o tym opo­wia­dali. Trzeba bę­dzie wy­go­oglo­wać czło­wieka...

– A daj spo­kój! – prze­rwała jej gwał­tow­nie Ada. – To ja­kiś di­no­zaur, cud, że w ogóle jesz­cze śpiewa. Na­wet twój dzia­dek ma w związku z nim wspo­mnie­nia. Więc sama ro­zu­miesz... Nie bę­dziemy się sta­rusz­kami in­te­re­so­wać... Jest lep­szy news.

Li­dia mimo woli się za­cie­ka­wiła. Są­dziła, że o kon­cer­cie wie wszystko. W ich ma­łej miej­sco­wo­ści rzadko zda­rzały się ta­kie duże im­prezy. A co­kol­wiek Ada twier­dziła o gwieź­dzie wie­czoru, Mi­ster Max był to mu­zyk dość sze­roko znany w wielu kra­jach. W la­tach dzie­więć­dzie­sią­tych ro­bił wielką ka­rierę. Lu­dzie cią­gle o tym mó­wili. Za­przy­jaź­niony z ro­dziną Skal­skich bur­mistrz nie uzna­wał ostat­nio żad­nych in­nych te­ma­tów.

– Słu­chaj. – Ada pod­krę­cała jej cie­ka­wość, choć Li­dia już i tak cze­kała w na­pię­ciu. – Ra­zem z nim przy­jeż­dża młody boys­band! – za­wo­łała z za­chwy­tem. – Trzech su­per­przy­stoj­nych chło­pa­ków. Wszy­scy śpie­wają i tań­czą. Mó­wię ci, czad!

– Cie­szę się. – Li­dia przy­jęła to ze spo­ko­jem. – Dla młod­szych osób też bę­dzie ja­kaś atrak­cja.

– Dla nas! – emo­cjo­no­wała się Ada. – Dla nas! – po­wtó­rzyła ta­kim to­nem, jakby ci mu­zycy spe­cjal­nie w tym celu przy­jeż­dżali, by dwóm przy­ja­ciół­kom z końca świata zro­bić przy­jem­ność. – Chło­paki pew­nie za­czy­nali w ga­rażu i po­woli prze­cie­rają się w świe­cie – opo­wia­dała szybko. – Ale ja nie o tym. W ho­telu będą po­trze­bo­wali do­dat­ko­wych kel­ne­rek, zje­dzie się dużo lu­dzi. I... – zro­biła efek­towną pauzę – ...za­ła­twi­łam ci pracę!

– Ty to się wszę­dzie wkrę­cisz. – Li­dia się ro­ze­śmiała. – Jak to zro­bi­łaś? Prze­cież żadna z nas nie jest kel­nerką!

– Może nie – przy­znała przy­ja­ciółka. – Za to je­ste­śmy mą­dre, ładne, in­te­li­gentne – wy­li­czała z en­tu­zja­zmem – więc so­bie po­ra­dzimy! – za­koń­czyła ener­gicz­nie.

Li­dia oczyma wy­obraźni wi­działa, jak pod­ska­kuje jej ruda grzywka, a oczy błysz­czą. Ada miała wiele ma­rzeń i w każde an­ga­żo­wała się całą sobą.

– Nie­sa­mo­wita je­steś, że nas przy­jęli – po­wie­działa.

– Znają mnie tu­taj, wie­dzą, że so­bie po­ra­dzę. Cie­bie też znają i wie­dzą rów­nież, że i ty so­bie po­ra­dzisz, więc mamy ro­botę.

Li­dia w su­mie się ucie­szyła. Pie­nią­dze były czymś, co w ich du­żej ro­dzi­nie za­wsze się oka­zy­wało po­trzebne. Nie za­mie­rzała zmar­no­wać oka­zji, by so­bie do­ro­bić przed wy­jaz­dem na ko­lejny, ostatni już rok stu­diów.

– No więc, pla­nuję po­znać tych chło­pa­ków – opo­wia­dała da­lej Ada. – Może któ­ryś bę­dzie moją ży­ciową szansą? – do­dała roz­ma­rzo­nym to­nem. – Zo­ba­czysz, kie­dyś nie będę mu­siała wcale pra­co­wać, wy­jadę gdzieś da­leko.

– Mam na­dzieję, że kie­dyś po pro­stu na­prawdę się za­ko­chasz i bę­dziesz szczę­śliwa – po­wie­działa ze śmie­chem Li­dia. Bar­dzo lu­biła swoją przy­ja­ciółkę. Ada za­słu­gi­wała na wszystko, co naj­lep­sze.

– O nie! Nie wkrę­caj mnie w te twoje ide­ały – za­pro­te­sto­wała ru­do­włosa są­siadka. – Twoja ro­dzina spra­wia, że masz spa­czone po­dej­ście do ży­cia i świata. Ta­kiej mi­ło­ści, jak two­jej mamy i taty, nie ma na świe­cie. Ja w każ­dym ra­zie nie za­mie­rzam jej szu­kać. To ma­rze­nie nie na na­sze czasy.

Li­dia znowu przy­mknęła oczy. Sły­szała wie­lo­krot­nie, że jej ro­dzice są wy­jąt­kowi, taka hi­sto­ria rzadko się zda­rza, nor­mal­nie lu­dzie tak nie mają. Ni­gdy jed­nak nie stra­ciła wiary, że jed­nak jest to coś, co – je­śli na­wet nie jest po­wszechne – to przy­naj­mniej po­winno być. I spo­tkać każ­dego czło­wieka. Ży­jąc z dwoj­giem na­prawdę ko­cha­ją­cych się lu­dzi pod jed­nym da­chem, nie po­tra­fiła uwie­rzyć, że w ogóle mo­głoby być ina­czej.

– O któ­rej mam się sta­wić? – za­py­tała kon­kret­nie. Z Adą prze­ga­dały na te­mat uczuć już tyle go­dzin, że nie było sensu za­czy­nać od nowa.

– O dzie­sią­tej masz być w ho­telu – od­parła przy­ja­ciółka. – Go­ście już się zjeż­dżają przed pik­ni­kiem. Przy­je­chała też ekipa roz­kła­da­jąca sprzęt. W ho­telu wszy­scy mają bazę.

– Nic dziw­nego. Mamy tylko je­den – uśmiech­nęła się Li­dia. – A ta­kiej im­prezy jesz­cze u nas nie było.

– Masz ra­cję – zgo­dziła się nie­uważ­nie Ada. Wy­raź­nie była już my­ślami w in­nym miej­scu. – Wy­go­oglo­wa­łam tych chło­pa­ków – po­wie­działa. – To dwa ze­społy. W jed­nym jest duet tro­chę star­szy. No to ich zo­stawmy w spo­koju – zde­cy­do­wała po­spiesz­nie. – Ale ten drugi ze­spół mio­dzio – roz­pły­nęła się w szcze­rym za­chwy­cie. – Je­den bru­net, drugi blon­dyn, a trzeci wpraw­dzie łysy, ale i tak cia­cho. Za dużo in­for­ma­cji o nich nie ma, więc wła­ści­wie mogę ci po­zwo­lić pierw­szej wy­brać. Jako mo­jej przy­ja­ciółce. – Ada ro­biła prze­rwy, tylko żeby zła­pać od­dech. W prze­ciw­nym ra­zie Li­dia nie mia­łaby szansy od­po­wie­dzieć.

– Je­stem ci bar­dzo wdzięczna – wsko­czyła szybko w krótką pauzę. – Ale ja nie chcia­ła­bym po­znać ob­co­kra­jowca, bo wiesz, że je­dyne, czego chcę, to zo­stać tu­taj.

– Och! – obu­rzyła się Ada. – Ty od razu tak na po­waż­nie. A czy ja mó­wię, że masz wyjść za niego za mąż i uro­dzić mu szóstkę dzieci? Po pro­stu zo­ba­czysz, co z tego wyj­dzie – tłu­ma­czyła. – Grunt to pró­bo­wać. Ni­gdy nie wia­domo, gdzie czai się na­sza ży­ciowa szansa. A te­raz się zbie­raj! Spo­tkamy się w ho­telu, cho­ciaż chęt­nie bym do cie­bie przy­je­chała na śnia­danko, bo ta­kich do­brych nie dają ni­g­dzie. Ale nie zro­bi­łam so­bie wczo­raj pa­znokci i mu­szę skoń­czyć. Zo­ba­czymy się na miej­scu.

– Do­brze – zgo­dziła się Li­dia i się roz­łą­czyły.

Zo­ba­czyła, że na Mes­sen­ge­rze ma już kilka wia­do­mo­ści od przy­ja­ciółki. Były tam linki do me­diów spo­łecz­no­ścio­wych chło­pa­ków, któ­rzy mieli grać. Otwo­rzyła. Zdję­cia jej się spodo­bały. Fajni, sym­pa­tycz­nie wy­glą­da­jący mło­dzi mu­zycy.

Ada była nimi wy­raź­nie za­fa­scy­no­wana.

Li­dia mniej. To nie było coś, co ją po­cią­gało ani o czym ma­rzyła. Już dawno temu po­sta­no­wiła, że je­śli bę­dzie chciała wejść w zwią­zek, to tylko z chło­pa­kiem stąd. Ta­kim, który w pełni zro­zu­mie jej mi­łość do tego miej­sca. Ale mimo że odzie­dzi­czyła po ma­mie urodę i cie­szyła się cał­kiem nie­złym po­wo­dze­niem, wciąż nie mo­gła ni­kogo ta­kiego zna­leźć. Więk­szość chło­pa­ków stąd ma­rzyła o wy­jeź­dzie. Nie za­mie­rzali przej­mo­wać go­spo­darstw po oj­cach. Wszy­scy co sen­sow­niejsi, bar­dziej in­te­li­gentni stu­dio­wali albo wy­je­chali z in­nych po­wo­dów. A je­śli się kształ­cili, to nie w tym celu, żeby tu wró­cić i zo­stać, tylko żeby za­cząć od nowa gdzieś w więk­szym mie­ście.

Ci zaś, co nie mieli żad­nych pla­nów i za­no­siło się na to, że fak­tycz­nie zo­staną w domu ro­dzi­ców, nie po­do­bali jej się. Byli bierni i po­zba­wieni ikry, a ich de­cy­zja, żeby tu­taj miesz­kać, nie wy­ni­kała z mi­ło­ści do ziemi ani pa­sji, jaką na przy­kład miał jej tata, tylko z braku in­nej opcji, od­wagi czy umie­jęt­no­ści, żeby so­bie zbu­do­wać coś wła­snego. Tego Li­dia nie chciała. Nie na tym prze­cież miało to po­le­gać.

Mi­ło­ści trzeba dać czas – mó­wiła mama, a Li­dia wie­rzyła we wszystko, w każde słowo ro­dzi­ców, cho­ciaż była już dużą i sa­mo­dzielną dziew­czyną.

Prze­cią­gnęła się w łóżku, cie­sząc się na miłe chwile, które ją cze­kały. Faj­nie bę­dzie tro­chę po­pra­co­wać, po­znać z bli­ska tych lu­dzi, mu­zy­ków, któ­rzy przy­jeż­dżali do ich da­le­kiego, po­ło­żo­nego wy­soko w gó­rach ma­lut­kiego mia­steczka. Ostat­nio działo się tu­taj co­raz wię­cej, ale w cza­sach dzie­ciń­stwa Li­dii pa­no­wał tu wszech­ogar­nia­jący spo­kój, który nie­któ­rzy na­zy­wali nudą. Dziś rzutki bur­mistrz sta­rał się na­dą­żać za stan­dar­dami, a Li­dia lu­biła wła­ści­wie wszystko, co to miej­sce miało do za­ofe­ro­wa­nia. Ci­szę i ru­tynę, a także cie­kawe wy­da­rze­nia i wpro­wa­dzane zmiany. Ale naj­bar­dziej ten dom wy­bu­do­wany jesz­cze przez ro­dzi­ców dziadka, re­mon­to­wany, pie­lę­gno­wany ze sta­ran­no­ścią, czu­ło­ścią, jakby był człon­kiem ro­dziny. Oto­czony wiel­kimi łą­kami, la­sem, ogromną sto­dołą, bu­dyn­kami go­spo­dar­czymi.

Ostatni rok – po­my­ślała. – A po­tem wrócę tu i zo­stanę na stałe! Żad­nych wię­cej wy­jaz­dów.

Nie wie­działa, dla­czego ro­dzice z ta­kim dy­stan­sem pod­cho­dzą do jej de­cy­zji, za­miast się cie­szyć. Tym bar­dziej że dwóch jej młod­szych braci wcale nie wy­ka­zy­wało ta­kiej mi­ło­ści do go­spo­dar­stwa, choć wy­cho­wali się tu­taj jak ona i pra­co­wali na równi. Li­dia nie miała wąt­pli­wo­ści, że ko­chali ro­dzi­ców i mieli bar­dzo szczę­śliwe dzie­ciń­stwo, ale uczyli się do­brze, mieli swoje pa­sje kom­pu­te­rowe i być może inne plany na ży­cie, niż ho­do­wać kury, siać zboże, a już na pewno nie ro­bić do­mowe chleby.

Zbie­gła na dół na śnia­da­nie. Chyba tylko ona jedna miała w domu tę świa­do­mość, jak bar­dzo są wy­jąt­kowi, jak nie­zwy­kłe przy­pa­dło im w udziale do­świad­cze­nie wy­cho­wy­wa­nia się jakby na wy­spie. W in­nej rze­czy­wi­sto­ści, tak róż­nej od tego, czym żyła więk­szość lu­dzi. Od­li­czała ty­go­dnie do ko­lej­nego po­wrotu, choć se­mestr jesz­cze się nie za­czął.

Nie­długo na­dejdą święta – po­my­ślała. Naj­pięk­niej­szy czas w tym domu. Już na niego cze­kała.

Ale póki co trzeba było się zbie­rać do no­wej nie­spo­dzie­wa­nej pracy. Tym­cza­sem przed wyj­ściem cze­kało jesz­cze na nią kilka obo­wiąz­ków. W tym domu ni­gdy nie bra­ko­wało za­jęć. Mu­siała się spie­szyć.

------------------------------------------------------------------------

Za­pra­szamy do za­kupu peł­nej wer­sji książki

------------------------------------------------------------------------
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: