Zielone i Czarne - ebook
Trochę poezji na zły lub dobry nastrój. Bez różnicy na to, jakie masz przekonania i prefernecje. Pozycja do czytania i posłuchania. Do głębszej zadumy i autorefleksji Do przemyślenia. Ale także po to, by stać się (starać się) lepszą wersją samego siebie. W ostateczności - jako podkładka pod piwo. Oto moja (pierwsza) książka. Życzę miłych wrażeń.
Ta publikacja spełnia wymagania dostępności zgodnie z dyrektywą EAA.
| Kategoria: | Poezja |
| Zabezpieczenie: |
Watermark
|
| Rozmiar pliku: | 1,5 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Podobasz mi się!
W zielonej łez odsłonie, w turkusie, czerni i bieli.
W okularach, spodniach, z cebulką w herbacianej dłoni.
Samochodzie, trosce i w uśmiechu. Tuż obok!
W aureoli światła, niedoskonałym półmroku.
W życiu!
Podobasz mi się!
Nieprzenikniona tajemnicą gestu, zaklęta w ruchu.
Zjawiskowym wzruszeniem spoczynku, w niespodziance.
Którą przynosisz!
Podobasz mi się!
Strojna paralaksą poranka, lekko niczym ptasie pióro…
muśnięta dłutem słonecznego promienia.
Tak różna, a jednak wciąż Ta sama!
Tutaj i tam. Wszędzie.
Gdzie doskonałość spięta łukiem brwi jest niczym mauretańskie łuki Klasztoru _Las Duenas_ w Salamance.
Podobasz mi się… i tak już będzie — zawsze.
Podobasz mi się!
DO MUZYKI: TEN TANIEC, RENATA PRZEMYKMistrz i M.
Piętnem naznaczony!
Z almanachem, w którym jedna jest pozycja — bo moc słów blednie.
Lecz z lekkością, co motyla skrzydeł godna, głowę z trumny skraść subtelnie…
Umie!
Z rękopisem, tym co płomień mu nie straszny.
Z uczuciem, na pierwszej linii walczy.
Prawdy znak Inkaustem kreśląc… z dbałością, by piór lotnych nie zabrakło.
Diabli wiedzą kim On wreszcie!
Z Michaiłem dziarsko setkę chlapnął, by zabłysnąć męstwa majestatem.
Zakrzyknąwszy nad wód zakolem, tak by fatum nie dosięgło,
kalamburu klątwą, co o świetle i ciemności.
Świadectwo czyni TYM, co ponad Abbadony mocą.
By z życiem kopie kruszyć, na ubitej gliną ziemi.
O życie.
DO MUZYKI: WALC NR 2. DYMITR SZOSTAKOWICZCzas
Odkąd Cię poznałem świat stanął.
Zastygł jak lawa, co z trzewi ziemi się dobywa.
By kosmiczną formą dni powszednich i tych… w aureolę odświętnych tak bardzo smagać nahajem zmysły wszelakie.
Zegary, co miarowo odliczając metronomem wahadeł… tik-tak… każda rani, ostatnia zabija…. czas swój, właśnie mierzyć przestały.
I oto trwają. Razem!
W bezczasowym uścisku spleceni, na tym posterunku.
Gdzieś nad Renem, co samotnie piętrzy się na metrów sto i dwadzieścia.
Odkąd Cię poznałem świat stanął.
Zatrzymał się… jak ten elektryczny, co gasnącym zmierzchem do Podkowy Leśnej zmierza.
Zostańmy w środku, tu jest tak ciepło.
Bezpiecznie.
Mamy wszystko.
Czas — przestał istnieć.
DO MUZYKI: SUMMER OF’42, MICHEL LEGRANDMężczyzna niepraktyczny
Jestem mężczyzną niepraktycznym.
Nie piję, nie biję.
Z głową w chmurach, w berecie co czule skrywa myśli grzeszne i nieuczesane.
Zdobny w pióropusz z lotek Ibisa.
Pod rękę z Panią Nostalgią użalam się nad swoim losem.
Bez brody siwej jako Mistrz Skrzynecki.
Smakując, czując… pragnę, nazywać wszystko po imieniu.
Dać świadectwo, zasłużyć na Bycie!
Jestem mężczyzną niepraktycznym.
Nie piję, nie biję.
W wieczystej podroży by miraż definiować … zagubiony, gdzieś wśród wydm czasoprzestrzeni. Raj utracony.
Jestem gdzieś Tam… gdzie w soczystej zieloności trójwymiaru igra drzewo życia.
Nigdzie i wszędzie.
Lecz ciągle przed koślawym i przerdzewiałym znakiem z napisem „_dead end_”.
DO MUZYKI: WONG CHIA CHI’S THEME, ALEKSANDRE DESPLAT