Zła domina - ebook
Zła domina - ebook
Zwierzęce instynkty utrzymywane w sekrecie. Tajemnicza przeszłość. Namiętność. Zbrodnie. Fascynacja. Klara Chociaż taka mała i krucha, to taka silna i odważna. Rozkapryszona córka właściciela międzynarodowej firmy transportowej, dla której ludzie nie są ludźmi, a przyrządami do spełniania jej rozkazów i zaspokajania najokrutniejszych żądzy. Emocje są jej doradcą, a każdy, kto niespodziewanie stanie na jej usłanej cierniami drodze, poniesie tego konsekwencje. Jest bezpieczna, dopóki ON nie wyda na nią zlecenia. Alex Udowadnia, że diabeł też ma uczucia. Kierowca tira, który na pozór wiedzie spokojne i szczęśliwe życie. Wodzony na pokuszenie, fascynuje się pewną kobietą, która dla niego powinna być nieosiągalna... Wkraczasz do świata, w którym nie ma sentymentów. Mrok. Bestialstwo. Tu rządzi ból. Tu nie ma miejsca na miłość. Czytasz na własną odpowiedzialność...
Kategoria: | Kryminał |
Zabezpieczenie: | brak |
ISBN: | 978-83-66754-75-1 |
Rozmiar pliku: | 1,4 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Lady Ann
Szłam do firmy w lekkim pośpiechu. Włożyłam na siebie na tę okazję lateksowy top z wiązaniami na dekolcie oraz lateksową miniówkę z wysokim stanem. Całość uzupełniały wysokie, czarne szpilki. Jednak żeby nie wyglądać jak dziwka, narzuciłam na siebie długi płaszcz, który sięgał mi do połowy łydki, i przewiązałam go w pasie, aby ukryć to, co miałam pod spodem. W torebce oczywiście nie mogło zabraknąć kilku gadżetów, więc pospiesznie schowałam do niej tylko szpicrutę, kajdanki, skórzany pas, kolczastą obrożę i smycz. Dla Alexa to i tak będzie zdecydowanie za dużo jak na pierwszy raz…
Czekał na mnie w gabinecie mojego ojca. Ciekawe, co pomyślałby mój tatuś, gdyby dowiedział się, że jego pracownik posuwa mnie na jego biurku? Alexa, to jest jego poćwiartowane i zakopane głęboko w lesie ciało, opierdoliłyby robaki. A mnie ojciec pewnie by wydziedziczył, choć zanimby to zrobił, dostałabym solidny, ojcowski wpierdol. I nieważne, że już dawno jestem pełnoletnia, nieważne, że jestem już dorosła. Lałby mnie tak, jak w dzieciństwie, kiedy zamiast szóstki ze sprawdzianów przynosiłam w dzienniczku czwórki. Dla niego to był koniec świata. Jego córeczka musiała być zawsze i we wszystkim najlepsza. Zawsze go słuchałam, dzielnie znosiłam wszystko, myśląc, że to dla mojego dobra. Choć moje usta zawsze układały się w słowa „tak, tatusiu”, „dobrze, tatusiu”, moje drugie, wewnętrzne ja krzyczało we mnie, aby się w końcu postawić ojcu. Mimo to w szkole i wśród rówieśników byłam zupełnie inną osobą. Ludzie mnie nienawidzili, a ja już od małego byłam cholerną rządzicielką, która, bardzo uparta, niezmiennie musiała postawić na swoim. Nie znosiłam odmowy, nienawidziłam wręcz, jak ludzie mi się sprzeciwiali. Od dziecka było już widać mój mocny, dominujący charakter.
Skończywszy swoje rozmyślania, dotarłam w końcu pod gabinet. Otworzyłam drzwi, on tam już był. Czekał na mnie i na to, czego żona dać mu nie mogła…
– Cześć, ty wiecznie musisz się spóźniać? – Alex skrzywił lekko brwi na znak poirytowania.
– Przecież się nie spóźniłam, to ty po prostu przyszedłeś za wcześnie. – Puściłam do niego oczko.
– No już dobrze. – Podniósł się z fotela, w którym zawsze siedział mój ojciec, i podszedł bliżej. Objął mnie w pasie i przyciągnął do siebie.
– Tęskniłaś? – zapytał.
– Żartujesz? Ja nigdy nie tęsknię. Za nikim. Nigdy. Zakoduj to sobie.
Miałam nadzieję, że on nie liczy na jakiś romans ze mną czy inne ckliwe love story… Szkoda, że nie mogłam mu powiedzieć, że jest po prostu dla mnie zachcianką, czymś na chwilę. Jednym z dziewięćdziesięciu procent mężczyzn z firmy, których po prostu chciałam posiąść. Zawsze jak mnie ojciec niesamowicie wkurwiał, obiecywałam sobie, że zrobię mu na złość i zmieszam się z plebsem – zaliczę wszystkich interesujących mnie facetów z jego firmy. A że plotki w takich miejscach bardzo szybko się roznoszą… Dowiedziałby się pewnie natychmiast. Nie mógłby przecież zwolnić wszystkich swoich pracowników, bo kto by pracował? A patrząc na nich, widziałby, jak poniewierają w łóżku jego córkę, na którą wylewają hektolitry spermy. Nie zniósłby psychicznie takiego upodlenia.
– Zimna jak lód. – Nieznacznie się uśmiechnął, choć zdążyłam zauważyć, że posmutniał po moich słowach. No ale co ja mogłam poradzić? Taka już jestem i tyle. Jeśli nie będzie potrafił tego zaakceptować, to niech się buja. Nie on pierwszy i nie ostatni.
– Zaraz ci mogę pokazać, że wcale taka zimna nie jestem, wręcz przeciwnie. Uważaj, żebyś czasem nie poparzył sobie tych swoich anielskich skrzydełek.
– Grozisz mi?
– Nie, obiecuję. – Przygryzłam lekko wargę.
Alex zamknął mi buzię namiętnym pocałunkiem, miałam wrażenie, że nasze usta są dla siebie stworzone. To był istny taniec warg, które idealnie współgrały z naszymi językami. Jak on cudownie całował! Nie chciałam tego przerywać, ale nie mogłam postąpić inaczej. Kręciło mnie zupełnie co innego niż taki zwyczajny seks w biurze. Chciałam, aby poznał tę gorszą część mnie. Pragnęłam dać mu kawałek siebie, taką malutką cząstkę mojego świata, który pokocha albo znienawidzi.
– Co jest z tobą? Chyba nie przyszliśmy tutaj porozmawiać, co nie? – wysyczał wkurwiony.
– Usiądź – rozkazałam mu. Jego wkurwienie było coraz większe, a twarz stopniowo nabierała czerwonej barwy.
– Nie mów mi, co mam robić, dobrze?!
To jego „dobrze” dźwięczało mi strasznie w uszach, aż nazbyt wyraźnie zaakcentował to słowo. W tym samym czasie jednak pomyślałam sobie, że już niedługo będzie mnie błagał na kolanach, abym zaczęła nim rządzić…
– Nie, nie dobrze. Siadaj, do kurwy nędzy!
Ku mojemu zdziwieniu usiadł, patrząc w moją stronę pytającym wzrokiem.
– Wyjmij chusteczkę z kieszeni i wyczyść mi buty – zażądałam.
Patrzył na mnie z niedowierzaniem.
– Ty chyba jesteś jakaś nienormalna! Sama sobie wyczyść! – Odsunął się ode mnie.
– Nie, nie jestem nienormalna. A ty zacznij lepiej słuchać się swojej pańci, bo za nieposłuszeństwo grozi ci sroga kara.
– Ty, a co to ma być, jakieś Mamy cię czy, kurwa, jakieś jeszcze inne dziadostwo? – Był w szoku. Nerwowo zaczął stukać palcami o blat biurka. Miałam wrażenie, że zaraz stąd po prostu wyjdzie.
– Weź się ogarnij, żadne Mamy cię ani nic podobnego. Chcę ci pokazać część mojego świata. Chcesz do niego należeć? – Podeszłam nieco bliżej, pogładziłam jego policzek delikatnym ruchem. Widziałam, jak zaczyna mięknąć.
– O jakim świecie ty mówisz? Chyba nie do końca się rozumiemy… – Jego ton znacznie złagodniał.
– Jestem dominą. Jestem profesjonalistką i głównie promuję się w sieci. Nie jestem dziwką, moje ciało nie jest na sprzedaż. Poddani mogą mnie dotykać tylko i wyłącznie do kolan, o ile im na to pozwolę.
– Sorry, ale nie chcę bzykać laski, którą może mieć każdy. Ja się z tego wypisuję – przerwał mi.
– Nie pozwalaj sobie na zbyt wiele, obrażasz mnie! Nie rozbieram się do naga, nikt mnie nie obmacuje, nie sypiam ze swoimi poddanymi! Rozumiesz?! – Coraz bardziej zaczęłam się denerwować, tym razem to mnie przeszło przez myśl, żeby się stąd jak najszybciej ulotnić!
– Nie chciałem cię obrazić, nie ukrywam, że jestem w szoku. Nie pomyślałbym, że ty…
– Co ja? – ucięłam dyskusję, nim powiedział coś, czego mógłby pożałować. – Lubię dominować, jestem do tego stworzona, muszę czuć, że pod sobą mam kogoś, kto podda mi się całkowicie, a ja będę nad nim panować i czuć władzę nad jego ciałem i duszą. I nie chodzi tu o seks. Chodzi o chęć posiadania i poczucie wyższości nad kimś. Oczywiście są pewne granice, to znaczy są, o ile je ustalimy. Chcesz spróbować?
– Nie jestem przekonany… Ale spróbować mogę. Kto nie ryzykuje, ten nie pije szampana.
– Ustalmy słowo klucz, który zakończy zabawę, kiedy poczujesz, że dłużej nie wytrzymasz i kiedy poczujesz, że przekraczamy granicę dobrego smaku. Gdy będziesz chciał to przerwać, powiedz „Stop”, nie ma co udziwniać. Okej? – zapytałam zaciekawiona. Wyglądał trochę jak mały, przerażony kundelek, który został sam w domu, tęskniąc za swoją panią.
– Okej, w porządku. Jestem gotowy.
Podeszłam do niego pewnym krokiem i złożyłam pocałunek na jego miękkich i soczystych ustach. Odpuścił nieco i przestał się stresować, a mnie dokładnie o to chodziło. Próbował mnie dotykać, ale nie pozwoliłam mu na to, to ja tutaj rządzę, to ja decyduję o tym, co będziemy robić i kiedy, i w jaki sposób będzie mógł mnie dotknąć.
– Rozbieraj się! Natychmiast!
Alex bez zbędnych słów robił to, co mu rozkazałam. Stanął przede mną całkiem nagi, miał piękne ciało. Ciemnowłosy mężczyzna, wysoki, dobrze zbudowany z całkiem pokaźnym „wyposażeniem”. Wyglądał jak młody bóg. Bóg seksu, oczywiście.
Już sam widok jego ciała strasznie mnie podniecał.
– No i na co tak patrzysz? Źle wyczyściłeś moje szpilki, teraz je musisz wylizać. – Stanęłam w niewielkim rozkroku, wysuwając do przodu prawą nogę. Piętnastocentymetrowe, czarne i błyszczące szpile na platformie obłędnie eksponowały moje stopy i nogi w całej okazałości. Alex stał przede mną z lekko rozchylonymi ustami i chyba nie wiedział jeszcze, jak powinien się zachować. – Uklęknij.
Gdy to powiedziałam, posłuchał niemal natychmiast bez żadnego „ale”. Wzięłam ze stolika znajdującego się tuż obok szpicrutę, kolczastą obrożę i smycz. Patrzył na mnie z zaciekawieniem i z odrobiną niedowierzania w oczach. Niby niegrzeczny, otwarty na wszystko mężczyzna, dla którego każdy chwyt w łóżku był dozwolony, a jednak na jego twarzy malował się jeden wielki znak zapytania. Bawił mnie widok Alexa liżącego moje buty, marzyłam, aby poniżyć go na wiele innych sposobów, ale to, stwierdziłam, zostawię sobie na kiedy indziej.
– Wstań w tej chwili! – Nudziło mnie już patrzenie na jego nieudolne próby z moimi szpilkami.
Spoglądałam na niego wyzywającym wzrokiem, chciałam, żeby patrzył mi w oczy, ale nie robił tego. Stał ze spuszczoną głową, jak ostatni zbity, bezpański kundel, który nie wie, co ma począć ze swoją marną osobą. Okrążyłam go, obserwując jego ciało, które drżało całe, nie wiem tylko, czy z podniecenia, czy z przerażenia? Wzięłam w rękę szpicrutę i delikatnie musnęłam nią jego plecy.
– Wiesz, co to jest? – zapytałam.
– Nie wiem, po prostu powiedz albo mi zademonstruj. – Przeszył mnie swoim zaciekawionym spojrzeniem na wskroś.
– Uważaj, o co prosisz, chłopcze. – Poczułam, jak mi puls przyśpiesza, a serce coraz mocniej bije. Nic nie kręci mnie bardziej niż to, jak wyraz twarzy osoby, której zadaję podniecający ból. Lubię patrzeć na czyjeś cierpienie. Karmię się tym i podniecam zarazem. Doskonale wiem, że mój obraz pożądania, seksu jest skrajnie wypaczony, ale uwielbiam to. Uwielbiam dozować sobie w ten sposób rozkosz. Niekiedy myślę, że mam potrzebę, aby i mnie ktoś zapragnął porządnie skarcić, ale na razie zostaję przy tym, co mam.
– To szpicruta, kawałek metalowego pręta obszytego skórą, na jej końcu jest taka jakby packa w kształcie serca, oczywiście również ze skóry, która za chwilę zostawi na twoich pośladkach niesamowicie piękne ślady… – Przesuwałam palcami po jej krawędziach, po całej długości. Mężczyzna patrzył z coraz większym zaciekawieniem. Przybliżyłam się do niego, szpicrutę skierowałam na jego brodę, sunąc coraz niżej… Kiedy dotarłam poniżej pasa, jego męskość zaczęła coraz bardziej twardnieć. Dotknęłam jego penisa ręką i ściągnęłam z niego fałd skóry. Mocno ściskając, ruszałam nim przez chwilę. Alex jęknął. Chciał więcej, ale na to „więcej” trzeba było sobie najpierw zasłużyć…
– Klaro, skończmy z tym i chodźmy się po prostu pieprzyć! – Był coraz bardziej napalony.
– A ty co? Mama nie nauczyła, że niepytany się nie odzywa? – zganiłam go od razu.
– Oj, przestań, po prostu chcę wejść w ciebie natychmiast, bez żadnych zbędnych ceregieli! – Gwałtownie mnie przyciągnął.
– Wypnij się! Ale to już! – krzyknęłam, odpychając go od siebie.
– Ale… – Chciał coś powiedzieć, ale przerwałam mu po raz kolejny.
– Nie ma żadnego „ale”, zrozumiano? Zrób to! – Spoważniałam.
Zgiął się wpół i położył na biurku. Wyglądał apetycznie, jego jędrne i okrągłe pośladki prezentowały się bardzo okazale, aż zwilgotniały mi z podniecenia stringi. Ciekawe, jak długo wytrzyma? Ile ciosów zniesie? Bałam się wkręcić zanadto w zabawę ze szpicrutą, nie chciałabym, aby powtórzyła się historia z przeszłości.
Uderzyłam raz. Mocno. Widziałam, że wbrew męskiej dumie w jego oczach pojawił się ból.
– Boli? – spytałam ironicznie, ale nic mi nie odpowiedział.
Uderzyłam go drugi i trzeci raz, odbijając kształt końcówki szpicruty na jego tyłku.
– KURWA!!! Ty jakaś niewyżyta jesteś?! – Szybkim ruchem podniósł się z biurka i stanął ze mną twarzą w twarz.
– Nie pozwoliłam ci się podnieść! – ryknęłam na niego.
– W dupie to mam! – odfuknął.
Nie zdołałam powiedzieć nawet jednego słowa, gdy swoimi furiackimi ruchami namiętności zerwał ze mnie płaszcz. Przed oczami ukazał mu się mój strój, wcześniej nie zdołał go ujrzeć, bo cały czas byłam przewiązana i nie było niczego widać.
– Fuck! Jaka z ciebie suka! Teraz zamiana ról! To ja będę twoim panem!
Rzucił się na mnie zachłannie, odciągnął moją głowę w tył i zaczął całować po szyi. Jego przesunięcia językiem były delikatne i subtelne, czułam już, jak miękną mi kolana pod wpływem jego dotyku.
Kurwa! Co ja robię?! – pomyślałam. Chciałam, żeby przestał, chciałam go zatrzymać, ale nie potrafiłam. A co najgorsze – podobało mi się to. Domina została w tym momencie zniszczona pożądaniem. Ale co mi tam! Chociaż raz i ja mogłam być zdominowana…
Spragniona męskiego dotyku, wiłam się jak żmija, jego dłonie obsesyjnie błądziły po moim ciele, doprowadzając je do granic wytrzymałości.
Chwycił mnie mocno za pośladki i posadził na biurku mojego ojca. Podciągnął lateksową miniówkę i zaczął dotykać mojej kobiecości. Co chwilę cała podrygiwałam, zapach seksu unosił się w powietrzu, a ja nie marzyłam o niczym innym, tylko by poddać się mu tutaj, teraz, zaraz. Masował moją cipkę tak jak uwielbiałam, co rusz zanurzając w niej dwa palce. Przygwoździł mnie do siebie, a ja zdecydowanym ruchem oplotłam nogami jego biodra, próbując go nakierować na właściwie tory, aby w końcu we mnie wszedł. Wcale nie miał takiego zamiaru, wyswobodził się i pochylił przy mojej cipce. Czułam, jak wilgotny, ciepły i bardzo zwinny język pieści moje płatki z niesamowitą dokładnością. Drżałam. Nie przerywając, wyciągnął rękę do góry i mocno ścisnął moje brodawki. Odnosiłam wrażenie, że moja dusza oddzieliła się od ciała, zupełnie jakbym się unosiła. Chciałam go poczuć w sobie. Alex, chyba czytając mi w myślach, złapał mnie w zgięciach kolan i przyciągnął, aby swobodnie we mnie wejść. Wchodził bardzo powoli, na całej swojej długości czułam, jak się przeze mnie przebija. Niemal odpłynęłam!
Złapałam go za włosy.
– Alex, pieprz mnie! Już dłużej nie wytrzymam! Mocniej! – Mało brakowało, a zaczęłabym go błagać o to, żeby mnie zerżnął.
Zrobił to. Wbił się we mnie jeszcze głębiej, z całym impetem. Zaznałam słodkiego bólu, połączonego z przyjemnością. Ściskał mi gardło i pchał mnie bez opamiętania, a ja jak mała dziewczynka poddawałam mu się posłusznie. Jęczałam mu do ucha, wbijając długie paznokcie w plecy, jak pies, który znaczy swój teren. Każdy kolejny ruch zbliżał mnie do finału.
Znacząco przyśpieszył tempo pchnięć, wbił się kilka razy trochę mocniej i obydwoje oddaliśmy się chwili. To był wysoki lot! Dawno nie doświadczyłam tak magicznego orgazmu. I tak innego seksu niż dotychczas… Ale to ostatni raz, obiecywałam sobie. Jestem profesjonalistką, nie dam się zdetronizować żadnemu mężczyźnie!
Moje imię i nazwisko to Klara Milewicz. Jestem córką Jana Milewicza – właściciela i prezesa firmy transportowej królującej na europejskim rynku. Mój ojciec to bezwzględny człowiek, którym kieruje tylko i wyłącznie chęć posiadania coraz więcej. Rządzą nim pieniądze i interesy, po których nie ma nawet śladu w całej firmowej papierologii. Szef wszystkich szefów swoją wartość przelicza na pieniądze. Najgorsi tego świata siedzą u niego w kieszeni. Perfekcjonista w każdym calu. Człowiek, któremu na drugie imię Precyzja.
Studiowałam resocjalizację na jednym z warszawskich uniwersytetów i choć ukończyłam ten kierunek, mój ojciec miał dla mnie plany na przyszłość związane z jego firmą. Myślał, że już zawsze będę jego maleńką córeczką.
Myślał, że zawsze będę grzeczną dziewczynką.
Myślał, że będę jego nieco ulepszoną kopią w biznesie.
Myślał, że ze strachu nigdy mu się nie postawię…
Tymczasem ja pragnęłam męskiego świata.
Mężczyźni to dla mnie takie cipki nienadające się do interesów. Nie chciałam więc do ich świata należeć – chciałam sprawować w nim władzę. Czuję, że mogę wszystko, choć to wszystko niesie za sobą dość ciężkie brzemię dużej odpowiedzialności… Jestem bezpieczna, dopóki ON nie wyda na mnie zlecenia.
Tu rządzi ból, tu nie ma miejsca na miłość.Rozdział 1
Klara Milewicz
Zarozumiała, wredna suka, puszczalska… Jakie jeszcze obelgi w życiu usłyszę tylko dlatego, że jestem córką bogatego człowieka? Zastanawiam się nad tym, choć w rzeczywistości mam to głęboko w dupie. Mówią tak o mnie kobiety, które zazdroszczą mi wszystkiego, i mężczyźni, którzy nie mogą mnie zdobyć. Mam dopiero dwadzieścia sześć lat, ale dzięki ojcu i własnym zdolnościom jestem już całkiem nieźle ustawiona na przyszłość. Nie każda osoba w moim wieku może się pochwalić taką pozycją. Firma, działająca na rynku od trzydziestu lat, jest jedną z największych firm transportowych w kraju i swoje skrzydła rozkłada na całą Europę. Ojciec całe życie starał się, aby zapewnić swojej żonie, a potem rodzinie, odpowiedni byt. Zawsze powtarzał, że nie dopuści nigdy do takiej sytuacji, żeby Inez musiała liczyć każdy grosz od pierwszego do pierwszego, zanim gdziekolwiek pójdzie zrobić zakupy. Zapłacił za to najwyższą cenę, niestety. Ale coś za coś. Jedni muszą ciężko harować, żeby drudzy mogli się opierdalać, leżąc na kanapie i pijąc jeden za drugim browar.
Inez to ojca druga żona, byli małżeństwem przez trzynaście lat, do momentu, gdy postanowiła uciec od męża. Nigdy nie ukrywałam tego, że nie pałam do niej jakąś specjalną miłością. Po tragicznej śmierci mojej mamy zajęła jej miejsce. Ojciec nie zwlekał zbyt długo, niekiedy mam wrażenie, że tylko czekał na to, co się wtedy wydarzyło, żeby tę kobietę sprowadzić do domu. Moja dziura w sercu nie została zapchana byle szmatą. Ból po śmierci najukochańszej osoby towarzyszy mi do dziś. Rana się nie zasklepiła, ona wciąż krwawi, choć minęło już tyle czasu. Wspomnienia, choć widoczne są jak przez mgłę, sypią sól na moje serce i powodują, że łzy same spływają mi po policzkach… Smutek, poczucie straty i tęsknota to najgorsza kara dla człowieka, jaką może na niego zesłać los. Mamo, gdybyś żyła, gdybyś tu była ze mną, może nie byłabym tak bardzo zepsuta? Może ojciec nie rzuciłby się aż tak w wir pracy i nasze życie dzisiaj wyglądałoby zupełnie inaczej…
Moje nostalgiczne rozważania przerwał dzwoniący telefon. Zanim zaczęłam się ogłaszać w sieci jako profesjonalna domina, która daje prywatne pokazy mężczyznom, zarejestrowałam sobie numer w jednej z sieci, na fałszywy dowód. Nie chciałam, żeby ktokolwiek poznał moją prawdziwą twarz.
– Tak, słucham. – Przyjęłam połączenie.
– Dzień dobry, czy dodzwoniłem się do Lady Ann? – zapytał niepewnie poważny męski głos.
– Dzień dobry, owszem. W czym mogę pomóc?
– Chciałbym zamówić pokaz.
– Na kiedy? – zapytałam niezbyt zadowolona.
– Na piątek.
– Ale piątek jest już jutro! – Wkurzyłam się
– Nie da rady pani mnie gdzieś tam wcisnąć? Bardzo mi zależy.
– Na mojej stronie jest jasno napisane, że przyjmuję zapisy na pokaz minimum trzy dni wcześniej. Rozumiem, że skoro pan do mnie dzwoni, to czytał również informację na mojej stronie.
– Tak, ale… Naprawdę bardzo mi zależy na tym pokazie. To jak będzie? Proszę nie dać się namawiać! Zapłacę podwójnie! – Jego zdecydowany ton mnie przekonał.
– Okej, ale tylko godzinkę, dobrze? No i skoro płaci pan podwójnie, to razem będzie dwa tysiące złotych.
– Dobrze. No, no, ceni się pani – wydukał ironicznie.
– Proszę pana, profesjonalizm jest w cenie. Zawsze może pan zrezygnować z moich usług. Proszę przed spotkaniem przeczytać na mojej stronie zasady pokazu – pouczyłam go.
– Niech będzie.
– Skąd pan jest?
– Z Warszawy.
– A dokładniej? Proszę podać adres, pod który mam przyjechać. Zapomniałabym, godzinę również!
Męczyła mnie już ta rozmowa, więc po uzyskaniu wszystkich niezbędnych danych z ulgą zakończyłam połączenie.
Już ja mu jutro o osiemnastej pokażę, gdzie jest jego miejsce! Ma gość szczęście, że wykonuję tylko pokazy, sesje dominacji. Gdyby był moim niewolnikiem i mieszkałby w moim domu, w lochu, to tak bym go wychłostała po dupie, że zamiast mi dziękować, błagałby, żebym przestała to robić! Jestem najlepszą ze wszystkich domin w kraju, torturowanie moich poddanych sprawia mi niesamowitą frajdę! Ludzie z tego półświatka kochają mnie za to. Mówię „ludzie”, bo kobiety również potrafią przyjść do mnie na sesje.
Przychodzą i płacą mi za to, abym ich karciła, biła, poniżała i upadlała na każdym kroku. Mężczyźni mają bardzo zróżnicowane fetysze. Jedni wolą, aby traktować ich jak psy, wyprowadzać na spacery na smyczy, rozkazywać im, aby jedli z miski, lubią być chłostani batem po najróżniejszych częściach ciała. Lubią, kiedy różnymi przyrządami ściska im się jądra, dosłownie – lubią, jak ściskam im jaja imadłem – cewnikuje prącie, nakłuwa, kaleczy sutki i przywiesza do nich klamerki, które sprawiają im ból. Gaszę im pety w ustach albo są moją osobistą popielniczką. Chcą mi służyć i robią to. Liżą mi stopy, kiedy tylko im rozkażę. Buty również. Kneblowanie, unieruchamianie ich, tortury genitaliów, pieprzenie strap-onem albo wibratorem. Facesitting, trampling, ujeżdżanie, wycieczki rikszą, do której niewolnik jest przywiązany. I wiele innych, mogłabym tak wymieniać godzinami. O! Scat! Niektórzy marzą o tym, żeby być moją osobistą toaletą. Tak – oddaję mocz i kał, siadając na plastikowej muszli, którą na siebie zakładają. Zamiast odpływu jest rurka prowadząca do ust niewolnika. To, co oddaję, jeśli rozkażę, niektórzy jedzą i piją. Wszystko w zależności od ustaleń przed sesją. To niewolnik ustawia granicę i poprzeczkę dominacji nad sobą. Zawsze ma również możliwość użycia hasła bezpieczeństwa. Dominacja to nie tylko sadystyczne zabawy, to także zaufanie, którym my, dominy, zostajemy obdarzane. W większości przychodzą do mnie żonaci mężczyźni. Dostają to, czego nie mają w domu, bo ich żony nie akceptują ich fetyszy i seksualnych upodobań. Najbardziej przerąbane mają panowie, których żony chcą się kochać najlepiej tylko w ciemności, pod kołderką i po bożemu. Pięć minut i finito. Mimo to mają szczęśliwe małżeństwa, szczęśliwe rodziny. Nieważne, że jedno i drugie chodzi na boki, aby spełniać swoje potrzeby. Żadne niby nie wie, ale tak naprawdę wie o wszystkim i nic sobie z tego nie robi, bo im takie układy i takie życie pasują w stu procentach. Rośli mężczyźni, z których niejeden stoi na czele dużej firmy lub korporacji i zarządza zasobami ludzkimi. Twardzi skurwiele, którzy kochają być karceni w każdy możliwy sposób! To niedorzeczne! I to tak bardzo, że czasem sama w to nie mogę uwierzyć. Nie zważając na swoją profesję, często nie wierzę, że tak można, że ludzie właśnie tak chcą żyć.Rozdział 2
Klara
Siedziałam dzisiaj w firmie ojca, bacznie obserwowałam pracujących tam mężczyzn. Jest jeden, który wpadł mi w oko. Wołają na niego Alex, ale nazywa się Aleksander Merk. Wiem o nim tylko tyle, że pracuje u mojego ojca. Jest kierowcą, rozwozi towar po całej Europie. Czasem wpada tutaj, aby doglądnąć papierów, właściwie to nawet nie wiem jakich, bo to nie on jest tu odpowiedzialny za papierologię. W każdym razie bywa tutaj, ku uciesze moich oczu. Nieziemsko przystojny i chorobliwie podniecający. Niejedna chciałaby być na miejscu jego żony. Patrzyłam na niego przez okno swojego gabinetu, pomagał któremuś z pracowników ładować tira. Miał na sobie białą bokserkę, która idealnie kontrastowała z jego ciemną opalenizną. Jego szyję zdobił dość gruby, złoty łańcuszek. Na ciele skroplił mu się pot, a skóra tak seksownie błyszczała, że miałam ochotę podejść i chociaż popatrzeć na niego z bliska. Obserwować bicepsy napinające się podczas dźwigania ciężarów. Przepadłam. Wszystko we mnie drżało, zastanawiałam się, co by było, gdybym stała z nim twarzą w twarz? Nogi by się pode mną chyba ugięły. Wiedziałam, że jutro bez ociągania się i bez niechęci do tego miejsca wrócę tutaj chętnie, z nadzieją, że wpadnę gdzieś na niego przypadkiem…
Cholera! Do osiemnastej zostały tylko dwie godziny, mam nadzieję, że się wyrobię na sesję. Droga zajmie mi co najmniej pół godziny. Nienawidzę przedzierać się autem przez miasto w popołudniowym szczycie. Szybka kąpiel, makijaż – zdążę się bez problemu wyszykować, obym tylko dotarła na czas.
Przejrzałam moją „dominową” szafę, tak ją nazywam, bo trzymam w niej swoje stroje, które zakładam na sesje z klientami. Dziś padło na błyszczący gorset ze wstawkami z czerwonego materiału. Do tego długie, równie lśniące szpilki sięgające mi przed udo, kabaretki z dużym oczkiem i obowiązkowo płaszcz, który mnie zakrywa, aby nie było widać mojego wyzywającego stroju. I gotowe. Odłożyłam ubrania na łóżko, po czym szybko poszłam pod prysznic, nie mogłam sobie pozwolić na długą kąpiel w wannie z kokosowymi bąbelkami, bo najzwyczajniej w świecie z niczym bym nie zdążyła. Choć nie ukrywam, przydałby mi się taki relaks. Przez nieuwagę podczas kąpieli zacięłam się w łydkę, goląc nogi. Myślami wciąż byłam w firmie i stałam w oknie, śliniąc się i obserwując Aleksandra. Boże, już dawno mnie tak nie wzięło na jakiegokolwiek mężczyznę!
Przerwałam to swoje bujanie w obłokach, rozsunęłam szklane drzwi i chwyciłam za ręcznik. Wytarłam się i zawiązałam turban na głowie. Owinięta ręcznikiem, stanęłam naprzeciwko lustra. Bez makijażu i tych wszystkich fatałaszków wyglądałam całkiem normalnie, tak niewinnie. Zupełnie jak nie ja. Umyłam zęby, włączyłam suszarkę do włosów i powoli zaczęłam się ogarniać. Stwierdziłam, że muszę zrobić sobie wyrazisty i mocny makijaż, dobrze, że mam wprawioną rękę, więc nie zajmie mi to zbyt wiele czasu. Wysuszone włosy związałam w koński ogon, jeszcze tylko ostatnie szlify i będę mogła wyjść z domu.
Gdy byłam gotowa, wyszłam z mieszkania i odpaliłam swojego ukochanego SUV-a bmw X5. Droga minęła mi niezwykle szybko, miałam jeszcze co najmniej piętnaście minut do umówionego czasu. Nie wiadomo czemu, gdzieś w głębi siebie czułam dziwny niepokój, nigdy wcześniej to mi się nie zdarzało. A jeździłam już przecież do setek, jak nie tysięcy, klientów. Trudno. Może to tylko lekki stres. Całe szczęście zawsze mam w schowku zioło, na rozluźnienie. Wyciągnęłam je, wyjęłam również bletki, nasypałam na jedną z nich susz i zwinęłam gibona. Wiedziałam, że nie spalę całego, zaraz bym się porzygała po takiej ilości, zwykle właśnie tak to na mnie działało. Wzięłam bucha, zaciągnęłam się głęboko w płuca, wstrzymałam oddech i trwałam tak dłuższą chwilę. Lubię sobie czasem zajarać, zwłaszcza wtedy, kiedy dopadają mnie różne stresy. Powtórzyłam czynność jeszcze dwa razy, po czym zaraz schowałam niedopałek w samarkę, a następnie z powrotem do schowka. Idę tam, zdecydowałam.
Rozglądałam się za drewnianym, dużym i gustownym ogrodzeniem, by upewnić się, czy to właśnie ten dom. Moim oczom ukazała się piękna willa w nowoczesnym stylu. Zadzwoniłam domofonem, nikt nie odbierał, ale za to otworzyła się brama. Doszłam do drzwi i niemal natychmiast stanął w nich mężczyzna, dość młody, na oko miał może trzydzieści, czterdzieści lat. Na pewno nie więcej. Bardzo zadbany, elegancko ubrany i modnie ostrzyżony. Cały wyglądał modnie i zdecydowanie na topie. Zaprosił mnie do środka, a po chwili się przedstawił.
– Marek jestem, miło mi panią poznać. Proszę się rozgościć.
– Lady Ann. – Podałam mu dłoń na przywitanie, ucałował ją przeciągle, w dość obleśny sposób. Nie spodobało mi się to.
– Napijesz się czegoś? Kawa, herbata, może coś mocniejszego? – zapytał mężczyzna.
– Dziękuję, zwykła woda wystarczy.
Zastanawiałam się, czy aby na pewno napić się czegokolwiek z jego rąk… Dla pewności obserwowałam każdy jego ruch. Nie miał możliwości, żeby mi czegoś tam dosypać, od razu bym zareagowała. Jestem ostrożna. Przezorny zawsze ubezpieczony.
Podziękowałam mu za wodę, kiedy podstawił mi ją pod sam nos.
I przeszłam do rzeczy, nie byłam przecież tutaj w celach koleżeńskich.
– Znasz zasady sesji? Prosiłam, byś zapoznał się z nimi przed spotkaniem.
– Tak, przejrzałem je. Rozumiem każdy wymieniony w nich podpunkt.
– Czy jest coś, na co się nie zgadzasz? – zapytałam surowo.
– Owszem. Scat, nie zgadzam się na to. A poza tym… Wszystkie chwyty dozwolone. – Uśmiechnął się zawadiacko.
– Dobrze, rozumiem. A hasło bezpieczeństwa? Nie polecam zwykłego „nie”. Wiele osób lubi udawać, że się na coś nie zgadza, tylko dlatego, że podnieca je to jeszcze bardziej. Wiesz, co najmniej jak gwałt za przyzwoleniem – wytłumaczyłam mu i przepłukałam zaschnięte usta wodą. Suszy mnie ostro po zielsku. Nie wybucham śmiechem, nie zachowuję się po nim jak kretynka, jedynie mnie mocno luzuje, co najbardziej w tym uwielbiam. Najgorsze jest gastro – mogłabym wtedy połknąć konia z kopytami. Na szczęście tym razem jedynie suszyło mnie w buzi.
– Z tym hasłem to… Głupio tak, ale no dobra, niech będzie „kalafior”. Może być? – Roześmiał się.
– Oczywiście. Może być, jak najbardziej.
– Słuchaj, przejdźmy do rzeczy, wiem, co i z czym się je. Nie musisz mi wszystkiego tłumaczyć, naprawdę.
– Okej, lubię, jak wszystko jest wyłożone czarno na białym.
– Spoko, pójdę się przygotować, daj mi maksymalnie pięć minut i zaczynamy.
Zdjęłam płaszcz, podniosłam walizkę, po czym wyjęłam z niej najróżniejsze gadżety, które mogły mi się dzisiaj przydać. Zastanawiałam się, w jaki sposób on ma się przygotować. Co, kurwa, pampersa sobie założy, czy jak? – rozmyślałam. Doznałam ogromnego szoku, kiedy przyszedł ubrany w lateksowe męskie bokserki i miał już nałożoną na szyję obrożę. Mało tego, umawiałam się z nim na sesję, nie było mowy o większej liczbie osób, a ten kretyn przyprowadził ze sobą drugiego mężczyznę, który był ubrany identycznie jak on. Wkurzyłam się.
– Zajmiesz się nami obydwoma? Będziemy grzecznymi pieskami, nie damy ci powodu do złości. – Jego mina budziła skojarzenia z dzieckiem, które prosi o kolejną nową zabaweczkę.
– Nie tak się umawialiśmy. – Chłodno mu dałam do zrozumienia, że nie, nie zajmę się nimi dwoma.
– Zapłacę, ile będziesz chciała, w granicach rozsądku oczywiście, tylko zajmij się nami, proszę.
Czas mu uciekał, nie chciałam go marnować, więc zgodziłam się. Niech stracę, trudno. Kilka tysięcy piechotą nie chodzi…
Przypięłam im obu smycze do obroży, które mieli już na sobie. Potulne i grzeczne psiaki.
– Tu do pańci, chodźcie, nóżka! – przywołałam ich.
Nie minęła nawet minuta, gdy już stali przy moich nogach, udając, że merdają ogonkami. Właśnie. Miałam przygotowane dwa korki analne z futerkiem przypominającym ogon. Podeszłam z powrotem do walizki.
– Włóżcie to sobie – rozkazałam.
Nie protestowali, wykonali rozkaz od razu. Śmiesznie to wyglądało, dwóch dorosłych facetów z korkami z różowym futerkiem w tyłkach. Uśmiechnęłam się sama do siebie, rozbawiona.
– A teraz, kundle, idziemy na spacerek.
Wyszłam z nimi na trawę do ogrodu, przez duży, przeszklony taras. Jeju, jak tutaj jest pięknie – westchnęłam w duchu. Ogród Marka robił naprawdę piorunujące wrażenie. Kątem rozmarzonego oka widziałam gdzieś tutaj siebie, jak leżę w słoneczne popołudnie na hamaku i czytam książki swoich ulubionych autorów.
– No dalej, pijecie posłusznie wodę z miseczki, robicie siusiu i wracamy do środka.
Marek pojebaniec zrobił to perfidnie i bezczelnie wprost na moje szpilki. Uczynił to celowo – chciał zostać ukarany.
– Co zrobiłeś, psie?! Naszczałeś mi na buty?! – Trzasnęłam batem z całej siły po jego plecach. Cały kształt bicza mu się na nich odbił. Mareczek lubił takie zabawy.
– Do mieszkania, kundle, ale to już!
Wbiegli na czworakach do środka.
Zdjęłam szpilki, zapach był odrażający.
– Mareczek, liż je! Masz zlizać z nich zapach i smak swojego moczu!
Skrzywił się, ale wykonał wzorowo zadanie.
Drugi kundel gdzieś mi zniknął.
Zagwizdałam, żeby go zawołać. Spotkałam się jednak z brakiem reakcji.
– Przybłędo, noga! – wydałam komendę po raz kolejny.
Przybiegł, dziwnie się zachowywał, lecz robił to, co mu kazałam. Leżał mi na stopach, ogrzewając je. Grzeczna psinka. Pogłaskałam go po główce. Rzuciłam mu gumową kość – pobiegł po nią i przyniósł mi ją w zębach.
– Co, pieski, dzisiaj tylko krótki spacerek, a kiedy indziej umówimy się na dłuższą sesję?
Czas im uciekł, a jak wiadomo, dla mnie czas to pieniądz. Miało być dwa tysiące za godzinę, jak będzie sam Marek, jednak za akcję z drugim psem niech płacą pięć koła. Na biednych nie wyglądają. Chyba muszę sobie znaleźć niewolnika, który albo ze mną zamieszka, albo będzie siedział ze mną w domu, kiedy ja w nim będę.
– Wstań z moich nóg – rozkazałam przybłędzie, nawet nie wiedziałam, jak on ma na imię, więc ochrzciłam go po swojemu.
Wstał, stanął naprzeciwko mnie i patrzył mi prosto w oczy.
– I co, to już? To koniec? I mamy zapłacić ci pięć kafli, za to, że przyczepiłaś nam smycz i wyprowadziłaś nas na spacer? To żart, prawda? – Nie wyglądał na zadowolonego.
– A czy to jest moja wina, że tak się ociągaliście? Moja godzina robocza zaczęła się w momencie wejścia do tego domu. Nikt mi nie płaci za siedzenie, rozmowy i inne srele morele. Mam wykonać daną robotę i mam na to wyznaczony czas. Umowa to umowa. Więc… Wyskakujcie z hajsu
Co za kretyni, myślą, że będę pracowała za darmo czy co? Warunki są konkretne, a to, że czas im mijał na zupełnie innych rzeczach, przez kompletne nieprzygotowanie, to już nie moja wina. Niech mi zapłacą i spadam stąd najszybciej jak się da.
– Słuchaj… Zostań z nami jeszcze trochę. Chcę, żebyś mnie solidnie ukarała – zabrał głos Marek.
– Mogę cię ukarać na następnej sesji, jeśli się ze mną na nią umówisz. – Byłam nieugięta.
Padli przede mną na kolana. Obydwaj złączyli dłonie jak do modlitwy i prosili, abym jeszcze ich nie opuszczała. Wyglądali śmiesznie.
Podeszłam do nich bardzo blisko, obydwóch złapałam za obroże i pociągnęłam je do góry.
– Nie znaczy nie, czego nie rozumiecie, kundle? – wysyczałam w ich kierunku.
– Ale…
– Ale, kurwa, co? Mam wam to przeliterować?
– Nie musisz. Już dobrze. Ile jesteśmy ci winni?
– Pięć koła.
– Teraz chyba naprawdę powinnaś przeliterować, bo mam wrażenie, że źle zrozumiałem.
Nie pojmowałam, dlaczego są tacy zdziwieni ceną za moją usługę. Przecież ustaliliśmy, co i jak, za samego Mareczka miałam zgarnąć dwa tysiące, a że natknęłam się po drodze na dodatkowy egzemplarz, to stawka od razu wzrosła. Mówił, że zapłaci każdą cenę. Więc, do chuja, niech się uspokoją. Nie będę tu kwitła i prosiła się o swoje zarobione pieniądze.
– Macie do zapłaty pięć tysięcy złotych, teraz łapiesz?
– Ale za co, ja się pytam?!
– Za gówno, kurwa. – Nerwy mi puściły, nie lubię takich sytuacji.
Odwróciłam się na pięcie i chciałam stamtąd wyjść, niech stracę te pieniądze, trudno się mówi, ale załatwię to tak, że żadna domina nigdy nie wykona dla nich jakichkolwiek usług. Mam władzę w ręku, to mój świat. To ja go tutaj w Polsce stworzyłam. To ja nim rządzę. Wszyscy jedzą mi z ręki i mnie słuchają. Niewiernych i sprzeciwiających mi się osób pozbywam się bardzo szybko. Jestem kobietą na oko bardzo wrażliwą i delikatną, ale to tylko pozory.
Nie potrafię kochać, nie potrafię współczuć, nie ruszają mnie ludzie i ich tragedie. Zawsze sięgam po to, co moje, albo jeśli chcę, aby moje było. Nigdy nie miałam z tym problemu. I nie – nie jestem złodziejką. Nigdy niczego nie ukradłam, mam pieniądze na wszystko, o czym tylko zdołam pomyśleć.
Poczułam naraz, jak ktoś szarpnął mnie za ramię.
Odwróciłam się. To przybłęda.
– Jak śmiesz mnie dotykać? A co dopiero szarpać? Jakim prawem? – Oparłam dłonie o biodra. Oni chyba nie wiedzą, z kim zadzierają. Odważniacy.
– Proszę, nie wychodź, nie zostawiaj nas takich… nienasyconych tobą.
– Zdajesz sobie sprawę, że się już powtarzasz? To raz, a dwa, nawet mi nie zapłaciliście i teraz co? Chcecie więcej? Pojebało was? Załatwię wam to, że żadna nigdy nie podejmie się sesji z wami. Przynajmniej nie w Polsce. Jesteście już całkowicie wykluczeni.
Obydwaj się wściekli, wiedziałam, że lubią zabawy na ostro. I nie tylko sesje dominacji. Marek pewnie chodzi po najróżniejszych burdelach, po jego wizytach dziwki często kończą w szpitalu. Pierdolony psychol. Wyładowuje swoje emocje i najróżniejsze frustracje na tle seksualnym na kobietach. Skądś to znam… Na moment wróciłam myślami w przeszłość. Jednak szybko zdusiłam to w sobie.
Zamroczyło mnie, gdy nagle dostałam w twarz z otwartej ręki. To Mareczek odważył się wyciągnąć łapy w moim kierunku.
Roześmiałam się. Przejechałam palcem po wargach, brudząc dłoń od sączącej się krwi.
– Wiesz, ja już naprawdę nie wiem, czy ty jesteś najzwyczajniej w świecie głupi, czy po prostu pojebany. Nie zdajesz sobie sprawy z tego, z kim tańczysz. – Uniosłam głowę, akcentując swoją przewagę nad nimi.
– Słuchaj, dziwko. To teraz zabawimy się inaczej, to ja będę rozdawał karty. Zatańczymy teraz po mojemu, sama tego chciałaś – powiedział Marek. – Igor, zamknij drzwi na klucz i przynieś mi go tutaj, ta mała suka stąd się nie wymknie. Wyjdzie dopiero wtedy, kiedy jej na to pozwolę.
– Nie jestem dziwką i to ja nie pozwolę, żeby taki byle pet jak ty w ten sposób się do mnie odnosił. Nie masz prawa trzymać mnie tutaj siłą, i tak prędzej czy później stąd wyjdę, a ty zapłacisz za to wszystko wysoką cenę.
Choć jest ich dwóch, nie boję się – myślę. Obmyślam plan, jak wybrnąć z całej sytuacji. Nie wiem, czy dam radę, jestem tylko kobietą.
Całe szczęście, że za szortami mam nóż, który zawsze noszę ze sobą na sesję w celach samoobrony. Najłatwiej go ukryć. Najbezpieczniej, nie widać go pod skąpym ubraniem.
Marek śmiał się. Tak paskudnie i tak głośno, że echo roznosiło się po całym wnętrzu jego domu. Aż uszy bolały. Pojeb, najzwyklejszy w świecie pojeb.
– Mam prawo do wszystkiego, czego tylko zapragnę, rozumiesz, mała? Skończ pierdolić już te swoje farmazony.
Wiedziałam, że jego pewność siebie już za chwilę go zgubi. Wystarczyła chwila nieuwagi.
– Nie boję się ciebie, są na tym świecie ludzie, którzy drobnym gestem wdepczą cię w ziemię jak karalucha. Nie uciekniesz przed konsekwencjami – ostrzegłam.
– Ty mnie straszysz, grozisz mi, tak mam to rozumieć?
– Nie, skarbie, informuję.
– Znam Jana Milewicza, który rozdaje tutaj karty, wiesz, co ten człowiek robi z takimi sukami jak ty?
Ojej, mój ojciec, no przecież, jak śmiałabym go znać? Niedorzeczne. To mój ojciec, ale nie mogę się z tym zdradzić, bo zaraz się dowie o mojej dorywczej pracy dominy. Ciepło mi się na sercu zrobiło, nie powiem, że nie, ojciec nigdy by mnie nie zabił, choć nieraz miał na to ochotę, jak dawałam mu popalić.
– Ach, to faktycznie musi być zły człowiek, no powiedz, Mareczku, co ten pan robi z takimi sukami jak ja?
Zaciekawił mnie.
– Najpierw zerżnie cię na wszelkie możliwe sposoby, nie patrząc, czy ci się to podoba, czy nie, a potem… potem znikniesz z powierzchni ziemi już na zawsze, znikniesz, nie zostawiając po sobie żadnego śladu.
– Mogłeś się bardziej wysilić, bardziej mnie przestraszyć, takie rzeczy to ty możesz opowiadać dzieciom z przedszkola, wiesz?
– Stul pysk.
– A jak nie, to co mi zrobisz? Ukarzesz mnie?
– Zamknij się, suko! – Wyglądał na dziwnie zakłopotanego. Denerwował się wyraźnie.
– Mamusia cię nie nauczyła, że do kobiety odnosimy się z szacunkiem?
– Odpieprz się od mojej matki, nic ci nie zrobiła.
– Owszem, nic mi nie zrobiła, a i ja nic złego na jej temat nie powiedziałam.
Miałam już dość tej rozmowy, serio. Niby jestem opanowana, niby nie daję się sprowokować w żaden możliwy sposób, ale wkurwiał mnie ten człowiek i strasznie irytował, najgorsze, że nie mogłam wyjść, bo zamknęli mi drzwi.
Przybłęda, a właściwie Igor, z tego, co się dowiedziałam, znów zniknął, zostałam sama z Markiem. Czekałam na dalszy rozwój wydarzeń.
– I co ja mam tutaj z tobą zrobić, co? – Przeczesał dłonią włosy.
Stał naprzeciwko mnie, opierając nogę o krzesło, a o nogę jedną rękę.
Chyba chciał wyglądać niegrzecznie i surowo, a wyglądał… stanowczo wieśniacko! Bawił mnie tak bardzo, jak nikt inny. Chciał być niegrzeczny. Dobre sobie! Zwykły, pierdolony burak i nic więcej.
– Zrobisz to, co będziesz chciał, przecież nie mogę się nie zgodzić, prawda?
– Szybko się uczysz, złotko. Właściwie to, czy się na cokolwiek zgodzisz, czy nie, wcale mnie nie interesuje. I owszem, zrobię z tobą, co tylko będę chciał. A ty masz guzik do powiedzenia. Jedynie od ciebie i od twojego zachowania zależy, czy będzie cię to bolało, czy nie.
– Lubię ból. – Igrałam z nim.
– Doprawdy? – Podszedł do mnie i chwycił mnie mocno za moją smukłą szyję. Lekko ją przycisnął. On o tym nie wiedział, ale lubię tak. Podnieca mnie to strasznie! Uwielbiam podduszanie, łapanie i ściskanie za szyję. Mam spierdolony charakter, nieadekwatny do swojej aparycji. Chętnie bym go przeleciała, tak po prostu. Ale odrzuca mnie tym durnym zachowaniem i udawaniem kogoś, kim nie jest.
– Za dużo sobie pozwalasz.
– Naprawdę? Ojej i co, zbijesz mnie? – Złapał mnie za pośladek i delikatnie do siebie przycisnął.
– Pierwsza, bezwzględna zasada dominy: nie dotykasz mnie bez pozwolenia, druga zasada: zero seksu. Nie sypiam ze swoimi podwładnymi. Chyba że mam na to ochotę. Ale tak się składa, że tej ochoty na ciebie w żadnym stopniu nie mam. Poza tym przetrzymujesz mnie tutaj wbrew mojej woli.
– Może Lady Ann zrobi dla mnie wyjątek? Obiecuję, że nie pożałujesz. Daję sobie rękę uciąć, że tak właśnie będzie. Zajebiście, krótko mówiąc.
– Nie robię wyjątków, przykro mi. A poza tym mówisz, że dajesz sobie rękę uciąć, tak? Że będzie zajebiście i że nie pożałuję tego? W takim razie zostaniesz bez ręki, bo ciężko jest mnie zadowolić. Nie podnieca mnie byle co i byle kto.
– A to cię nie podnieca? – Wbił się w moje wargi, lekko je przygryzał, robił to celowo, a przy tym subtelnie pociągnął mnie za włosy. Podobało mi się, ale przecież tego nie mogłam przyznać.
– Ależ skąd, słabo się starasz.
– Mam cię! Czyli mam się bardziej postarać, tak, dajesz mi na to przyzwolenie?
Kurde, co za debil, rozpoczął ze mną grę słów, nie lubię, gdy ktoś w ten sposób ze mną igra, zwłaszcza ktoś, kogo nie znam. A już szczególnie klient. Jarał mnie jak diabli, choć też strasznie irytował, wzbudzał we mnie pożądanie.
– Nie łap mnie za słówka, nie jestem tutaj z własnej woli. Twoje zachowanie jest całkowicie niedorzeczne.
– Mmm… – zamruczał. – Kusisz mnie, mała, oj, kusisz. Najchętniej zdarłbym z ciebie zębami te szorty, a potem przepieprzył twoją, pewnie już mokrą, cipkę językiem. Wylizałbym ją tak, że błagałabyś, abym to robił co rusz, a następnie zlizałbym wszystkie twoje soki, żeby po chwili wbić się w ciebie swoim kutasem i pieprzyć cię z całych sił.
Jezu… Zaraz oszaleję! Próbował mnie wystraszyć, nastawiłam się na to, że będzie tutaj krwawa jatka. Nastawiłam się na to, że będę musiała go szybciej odjebać. A tu… Ahhh… Czułam, jak moja kobiecość robi się coraz bardziej nabrzmiała i mokra. Przebierałam nóżkami w miejscu, miałam ochotę zdjąć spodenki i wypiąć mu się, najbardziej i najlepiej, jak potrafię.
– Ponosi cię, serio. Mówisz o tym, co dla ciebie jest nieosiągalne, wiesz?
– Nie udawaj świętoszki z zasadami, wiem, o czym myślisz teraz, wiem, że chcesz, abym się już znalazł w tobie.
– Skoro wspomniałeś zasady… Ty złamałeś ich kilka.
– Od tego właśnie są, czyż nie? Od tego, żeby je łamać. Coś czuję, że zaraz złamię tę najbardziej żelazną z twoich zasad.
– Niby jaką?
Ciekawe, co wymyśli.
– A niby taką. – Jednym pociągnięciem zdjął ze mnie szorty, tym samym od dołu zostawił mnie w samych kusych, koronkowych bokserkach.
– Przegiąłeś pałę. – Odwróciłam się od niego, chciałam odejść jak najdalej, byleby mnie nie dotykał.
– Ale masz śliczny tyłeczek! – Pobiegł za mną, złapał mnie za niego i znów przyciągnął do siebie.
– Widzę, że tak szybko się nie poddajesz.
– Nie poddaję się nigdy, a już na pewno nie wtedy, kiedy mam ochotę na taką piękną kobietę jak ty. – Patrzył na moje usta, staliśmy ze sobą twarzą w twarz, czułam jego ciepły oddech. Nasze wargi się ze sobą stykały. Pocałował mnie, a zaraz potem wodził już dłonią po moim udzie, nawet nie wiem kiedy, ale zrobił to, wsunął rękę pod moje majtki. Zanurzył w cipce palce i delikatnie, rytmicznie nimi poruszał. Jego kciuk pocierał moją łechtaczkę, było mi niesamowicie dobrze. Moje biodra się kołysały, a ja sama oddawałam się chwili.
Odsunęłam go od siebie. Przerwałam to, zanim się na dobre zaczęło.
– Co ty robisz? Przecież jest ci przyjemnie, więc czemu to przerywasz? Możemy się świetnie zabawić.
Jego kutas sterczał. Był w pełni gotowości. A jego wielkość wywarła na mnie wrażenie… Imponujące.
– Zostaw mnie, wcale tego nie chcę. – Złożyłam ręce, jedna na drugą. Wyglądałam jak mała, strojąca fochy dziewuszka.
– Nie wygłupiaj się, chodź ze mną…
Wyciągnął dłoń w moim kierunku. Chwyciłam ją. Posadził mnie w salonie na rogówce. Znów, nie zwalniając tempa, całował mnie, nasze języki łączyły się ze sobą, nienasycone, wciąż im było mało… Wkradł się między moje uda, nadał rytm palcom i pieprzył mnie nimi, nie przerywając naszego tańca warg. Otworzyłam się na niego, oddałam się jemu i jego pieszczotom. Potrzebowałam tego, teraz, natychmiast. Musiał mnie pieprzyć, nie: mógł – musiał. Pragnęłam go tak bardzo, jak dawno nikogo. Po raz kolejny odsunęłam go od siebie, ale nie zostawiłam, nie tym razem, po prostu podniosłam się i ustawiłam do niego tyłem, wsparta na oparciu sofy. Wiedział doskonale, co ma teraz zrobić. I robił to. Mocno i dogłębnie rżnął mnie od tyłu. Nie pozwalałam mu tego przerywać, w sumie nawet nie próbował, jęczałam i kazałam się rżnąć jeszcze mocniej. Lubię mocno. Lubię na ostro. Złapał mnie za kucyka i ciągnął za włosy, odchylałam się do tyłu jeszcze bardziej, jeszcze bardziej eksponowałam to, co jemu podobało się najbardziej. Przyspieszył. Wiedziałam, że zaraz dojdzie, a ja razem z nim. Ścisnął mnie solidnie za gardło, tym samym odciął dopływ powietrza. Dochodziłam i jednocześnie powoli traciłam przytomność. Kochałam to. Taki orgazm na pograniczu życia i śmierci, ryzykowne, ale bardzo efektowne. Poczułam jego gorący wystrzał na swoich plecach. Marek klepnął mnie w tyłek i opadł bezsilnie obok mnie na rogówce.
Pobiegłam prędko do łazienki, wzięłam szybki prysznic i z powrotem się ubrałam. Nie mogłam wyjść stamtąd cała spocona i oblepiona spermą. Trwało to zaledwie kilka minut; kiedy wróciłam, Marek siedział w tym samym miejscu i w tej samej pozycji, co wcześniej. Spojrzałam na niego, nasze spojrzenia się spotkały…
To nie tak miało być. Nie chciałam się rżnąć ze swoim klientem, nie jestem prostytutką, która robi to dla pieniędzy. Zrobiłam to z czystego pożądania.
– To nie miało prawa się wydarzyć, wiesz o tym? – powiedziałam na głos. Nie tak miało być.
– Ann, czy sama byś mi się oddała, czy też nie, i tak bym cię posiadł. Kiedy tylko przekroczyłaś próg mojego domu, wiedziałem już, że tego wieczoru będziesz moja. I tak też się stało. Oddałaś mi się z pragnienia, nie z przymusu, więc ciesz się. Gdybyś wybrała przymus, teraz bardzo byś cierpiała. Płakałabyś przed lustrem z bólu i na widok swoich ran. Ale tak się nie stało. Zrobiliśmy to, bo chcieliśmy.
– Mam nadzieję, że zrozumiesz, jak powiem ci, że nie możemy się już więcej spotkać?
Dopadły mnie wyrzuty sumienia. Szlag trafił mój kodeks dominy. Szlag jasny trafił moje zasady, których zawsze twardo się trzymałam, choć sytuacje w życiu bywały różne.
– I co, nie będziesz chciała tego więcej powtórzyć? – Spojrzał na mnie wymownie, miał zawiedzioną minę. Wiedziałam, że będzie chciał więcej.
– Nie, Marku. Każdy niech się zajmie sobą i tyle. Tego, co się wydarzyło, nigdy nie było i w ten sposób o tym myślmy.
– Ale jak mam w ten sposób o tym myśleć? Na twój widok czuję, że mój penis z powrotem twardnieje, przypomina sobie o tym, co przed chwilą robiliśmy. Naprawdę nie chcesz tego powtórzyć? Nie wierzę ci.
– Nie musisz, nie chcę i już. Otwórz mi drzwi, chcę już stąd wyjść – powiedziałam poirytowana.
Nie miałam zamiaru się z nim więcej pieprzyć, to była jednorazowa akcja i nic poza tym. Musiał się z tym pogodzić. I tyle.
– Okej, jak chcesz, nie będę cię zmuszał do czegokolwiek.
Otworzył drzwi, a ja wzięłam szybko torebkę i walizkę i poszłam w kierunku swojego SUV-a. Wsiadłam do auta, odpaliłam je i ruszyłam z piskiem opon. Nigdy więcej tu nie wrócę. Maruś musi zapomnieć. Nie dość, że była to nieudana sesja, która, do kurwy nędzy, nie wiem, jakim cudem zakończyła się seksem, to jeszcze doszła do niej ich nieudolna próba zatrzymania mnie u siebie. Pokurwiło tych ludzi do reszty. Mam dosyć, serio.