- promocja
- W empik go
Złączeni honorem - ebook
Złączeni honorem - ebook
Aria Scuderi, pochodząca z jednej z najbardziej wpływowych rodzin mafijnych w Chicago, walczy o niezależność, mimo że dziewczyny w jej świecie nie mają prawa decydować o sobie. W wieku zaledwie piętnastu lat rodzice zaręczyli ją z Lucą „Imadło” Vitiellim, najstarszym synem szefa nowojorskiej Cosa Nostry, aby zapewnić pokój między rodami.
Kiedy Aria kończy osiemnaście lat, nadchodzi dzień, którego obawiała się od dawna – ma stanąć z Lucą na ślubnym kobiercu.
Arię przeraża myśl o poślubieniu niemal obcego mężczyzny, a jeszcze większy strach wzbudza w niej świadomość, że jej przyszłemu mężowi nadano przydomek po tym, jak skręcił komuś kark.
Luca zawdzięcza tytuł najbardziej pożądanego nowojorskiego kawalera swojemu wyglądowi, bogactwu i drapieżnemu, władczemu urokowi, ale przymilające się do niego dziewczyny ze śmietanki towarzyskiej nie są w stanie dostrzec jego prawdziwego oblicza. Otaczająca go aura łobuza nie jest pozą – za aroganckim uśmiechem i niezwykłymi szarymi oczami przystojniaka skrywają się krew i śmierć.
W świecie Arii za przyjemną aparycją często czai się potwór, który zabija z taką samą łatwością, z jaką składa pocałunek na ustach.
Ucieczka i porzucenie dotychczasowego życia to jedyna szansa, by uniknąć zaaranżowanego małżeństwa, ale Aria nie potrafi opuścić rodziny.
Dziewczyna przełamuje więc strach i postanawia związać się z mężczyzną, którego wybrali dla niej bliscy. Dorastając pośród drapieżników nauczyła się, że nawet najzimniejszy drań posiada uczucia, dlatego Aria zamierza znaleźć sposób, aby podbić serce przystojnego gangstera.
Cora Reilly jest autorką romansów erotycznych i powieści z gatunku New Adult. Pisarka należy do miłośniczek dobrego jedzenia, wina oraz książek. Nie ukrywa, że ma ogromną słabość do literackich postaci „złych chłopców”.
Kategoria: | Erotyka |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-8178-015-5 |
Rozmiar pliku: | 1,3 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Uniosłam dłoń, palce trzęsły mi się niczym liście na wietrze, a serce biło jak u kolibra. Luca objął moją dłoń pewną ręką i wsunął mi na palec pierścionek wykonany z białego złota i dwudziestu małych brylantów.
To powinno stanowić symbol miłości i oddania, ale w naszym przypadku oznaczało, że stałam się własnością mężczyzny, którego poślubiłam. Do końca życia miało mi przypominać o złotej klatce, w której zostałam uwięziona. Słowa przysięgi: „Dopóki śmierć nas nie rozłączy”, nabierały więc zupełnie innego znaczenia niż dla większości ludzi wstępujących w związek małżeński. W naszym świecie nie istniało coś takiego jak rozwód, miałam należeć do Luki aż do swojej żałosnej śmierci. Ostatnie słowa ślubowania, które składali mężczyźni, wstępując w szeregi mafii brzmiały: „Wstępuję za życia, odejdę w chwili śmierci” – mogły więc równie dobrze stanowić zakończenie mojej przysięgi małżeńskiej.
Nadeszła moja kolej na nałożenie obrączki. Przez chwilę nie byłam pewna, czy dam radę to zrobić. Wstrząsały mną tak silne dreszcze, że Luca musiał przytrzymać moją dłoń i mi pomóc. Miałam nadzieję, że nikt tego nie zauważył, lecz jak zwykle bystry wzrok Matteo spoczął na moich palcach. Byli z Lucą blisko, więc zapewne przez długi czas będą wspominać tę chwilę ze śmiechem.
Powinnam uciec, kiedy miałam okazję. Teraz, gdy wpatrywały się we mnie setki osób z nowojorskiego i chicagowskiego oddziału mafii, nie miałam już tej możliwości. W naszym świecie małżonków mogła rozdzielić tylko śmierć. Nawet jeśli udałoby mi się zwiać spod czujnego oka Luki i jego ludzi, naruszenie umowy doprowadziłoby do wybuchu wojny, a mój ojciec nie zdołałby powstrzymać rodziny mafijnej mojego męża od dokonania zemsty za zbezczeszczenie reputacji.
Moje uczucia, jak zawsze, nie były brane pod uwagę. Dorastałam w świecie, w którym nikt, zwłaszcza kobiety, nie decydował o sobie.
Nie było nam dane wyjść za mąż z miłości czy choćby z własnej woli. Chodziło jedynie o obowiązek i honor, a także o spełnianie oczekiwań.
Nasze małżeństwo miało charakter unii przypieczętowującej pokój.
Nie byłam idiotką, dlatego zdawałam sobie sprawę, o co tak naprawdę chodziło: o pieniądze i władzę, a jedno i drugie kurczyło się, odkąd rosyjska Brać¹ i tajwańska Triada², a także inne grupy przestępcze próbowały rozszerzyć swoje wpływy również na naszych terytoriach. W całych Stanach Zjednoczonych włoskie familie musiały puścić w zapomnienie dawne waśnie i stworzyć wspólny front przeciw naszym wrogom. Powinnam czuć się uhonorowana, ponieważ wybrano mnie na przyszłą żonę najstarszego syna nowojorskiej frakcji. Ojciec i każdy męski krewny wbijali mi te słowa do głowy od dnia, w którym zaręczono mnie z Lucą. Wiedziałam, że było to wyróżnienie, miałam też czas, aby przygotować się na tę chwilę, ale mimo to bez przerwy przeszywał mnie strach.
– Możesz pocałować pannę młodą – powiedział ksiądz.
Uniosłam głowę. Zgromadzeni ludzie lustrowali mnie wzrokiem, wyczekując chwili, w której okazałabym słabość. Ojciec wściekłby się, gdybym obnażyła swoje przerażenie, a rodzina Luki wykorzystałaby to przeciw nam. Dorastałam w świecie, w którym jedyną tarczą kobiety była umiejętność panowania nad wyrazem twarzy, więc bez problemu przybrałam spokojną minę. Nikt nigdy nie miał się dowiedzieć, jak bardzo pragnęłam uciec. Nikt, prócz Luki. Pomimo starań nie udawało mi się zamaskować przed nim emocji. Ciągle się trzęsłam, a gdy napotkałam spojrzenie jego zimnych szarych oczu, wyczytałam z nich, że potrafił przejrzeć mnie na wylot. Zapewne tak często wywoływał w ludziach strach, że rozpoznawanie przerażenia stało się jego naturalną umiejętnością.
Pochylił głowę, zbliżając twarz do mojej. Na jego obliczu nie widniał choćby ślad obawy, strachu czy wątpliwości. Usta drżały mi przy jego wargach, gdy skupił na mnie wzrok, przekazujący jednoznaczną wiadomość: Jesteś moja.ROZDZIAŁ PIERWSZY
Trzy lata wcześniej
Siedziałam na szezlongu w bibliotece i czytałam książkę, a Liliana spała z głową na moich kolanach, kiedy ktoś zapukał do drzwi. Siostra nawet nie drgnęła, gdy weszła matka. Ciemnoblond włosy miała upięte w ciasny kok, a blada twarz naznaczona była troską i zmartwieniem.
– Coś się stało? – zapytałam.
Uśmiechnęła się tym swoim sztucznym, wyćwiczonym uśmiechem.
– Ojciec chce porozmawiać z tobą w gabinecie.
Ostrożnie przesunęłam głowę Lily na szezlong, a siostra podwinęła pod siebie nogi. Była drobna jak na jedenastolatkę, choć z drugiej strony ja też nie należałam do szczególnie wysokich, zresztą jak wszystkie kobiety w naszej rodzinie – mierzyłam sto sześćdziesiąt pięć centymetrów.
Matka unikała mojego spojrzenia, kiedy do niej podeszłam.
– Przeskrobałam coś? – zapytałam, choć nie miałam pojęcia, co takiego mogłam zrobić. Przeważnie byłyśmy z Lily posłuszne. To Gianna ciągle łamała zasady, za co dostawała kary.
– Pospiesz się, ojciec czeka – odpowiedziała matka.
Zanim dotarłam przed gabinet ojca, mój żołądek zdążył zwinąć się w supeł. Stałam przez chwilę, próbując opanować emocje, a następnie zapukałam.
– Wejdź. – Zza drzwi dobiegł głos ojca.
Wkroczyłam do gabinetu, zmuszając się jednocześnie do przybrania opanowanego wyrazu twarzy. Ojciec siedział w szerokim, czarnym, skórzanym fotelu za mahoniowym biurkiem, a za nim piętrzyły się wykonane z tego samego drewna półki wypełnione książkami, których nigdy nie przeczytał – miały jedynie zasłaniać tajemne wejście do piwnicy, gdzie znajdował się korytarz prowadzący poza teren naszej posiadłości.
Ojciec uniósł głowę znad stosu papierów, włosy miał przylizane.
– Siadaj – nakazał.
Opadłam na jedno z krzeseł po drugiej stronie biurka i złożyłam dłonie na kolanach, próbując nie przygryzać nerwowo wargi, gdyż ojciec tego nienawidził. Czekałam, aż się odezwie, ale zanim to uczynił, przyglądał mi się przez chwilę z dziwnym wyrazem twarzy.
– Brać i Triada próbują przejąć nasze terytoria, z każdym dniem robią się coraz odważniejsze. Mamy więcej szczęścia niż familia³ z Las Vegas, która jeszcze na dokładkę musi odpierać ataki Meksykanów, ale nie możemy już udawać, że Rosjanie i Tajwańczycy nie stanowią dla nas zagrożenia.
Nie rozumiałam, dlaczego ojciec mi o tym mówił, ponieważ nigdy nie poruszał przy nas takich tematów – dziewczyny nie musiały znać szczegółów przedsięwzięć mafijnych, ale wiedziałam, że nie powinnam się odzywać.
– Musimy pogodzić się z grupą z Nowego Jorku i połączyć siły, abyśmy byli w stanie obronić się przed Bracią i Triadą – oznajmił spokojnie.
Mieliśmy zawrzeć pokój z nowojorczykami? Ojciec, jak każdy inny członek chicagowskiej ekipy, nienawidził tej rodziny mafijnej. Przez lata wyżynali się wzajemnie i dopiero niedawno zdecydowali się na zawieszenie broni, w celu zdziesiątkowania szeregów innych organizacji przestępczych, takich jak Brać i Triada. Ojciec kontynuował:
– Nie istnieją więzy silniejsze od więzów krwi. Przynajmniej w tym zgadzam się z nowojorczykami.
Na mojej twarzy odmalował się wyraz konsternacji.
– „Z krwi zrodzeni, w krwi zaprzysiężeni”. Tak brzmi ich motto.
Przytaknęłam, coraz mocniej zdezorientowana.
– Spotkałem się wczoraj z Salvatore Vitiellim.
Ojciec widział się z capo dei capi⁴, zwierzchnikiem nowojorskiej mafii? Ostatnie spotkanie między nowojorczykami i oddziałem z Chicago odbyło się dekadę temu i nie zakończyło się za dobrze. Tamten dzień wciąż wspominało się jako Krwawy Czwartek,a ojciec nawet nie był szefem. Pełnił funkcję consigliere⁵ Fiore Cavallara, który sprawował realną władzę na Środkowym Wschodzie.
– Ustaliliśmy, że rozważymy sojusz tylko wówczas, gdy się połączymy. – Ojciec wbił we mnie wzrok i nagle nie chciałam usłyszeć reszty jego wywodu. – Postanowiliśmy, iż poślubisz jego najstarszego syna Lucę, przyszłego capo dei capi.
Miałam wrażenie, że zapadam się pod ziemię.
– Dlaczego ja?
– Vitiello i Fiore od jakiego czasu rozmawiali o zawarciu pokoju i uznali, że najlepszym przypieczętowaniem zawieszenia broni będzie małżeństwo. Dlatego Vitiello poprosił, abyśmy wydali za jego syna najpiękniejszą z naszych córek. Oczywiście nie mogliśmy podsunąć córki któregoś z żołnierzy⁶, a jak wiesz, Fiore nie ma córek, dlatego zdecydowaliśmy, że najpiękniejszą z dziewczyn w odpowiednim wieku jesteś ty.
Gianna była równie piękna, ale odrobinę młodsza niż ja i zapewne to ją uratowało.
– Jest wiele pięknych dziewczyn – powiedziałam z trudem. Czułam, że nie mogę złapać oddechu, a ojciec spojrzał na mnie, jakby uważał mnie za najcenniejszą z posiadanych rzeczy.
– Niewiele Włoszek ma twój kolor włosów, który Fiore określa jako złoty. – Ojciec zarechotał. – Jesteś naszą przepustką do nowojorskiej familii.
– Ale ojcze, mam dopiero piętnaście lat. Nie mogę wyjść za mąż.
Ojciec zbył moje słowa lekceważącym gestem.
– Mogłabyś, za moją zgodą. Poza tym, co nas obchodzi prawo?
Tak mocno zacisnęłam dłonie na podłokietnikach, aż pobielały mi knykcie, ale nie poczułam bólu, gdyż moje ciało przeszło w stan odrętwienia.
– Niemniej powiedziałem Salvatore, że do ślubu dojdzie dopiero, gdy ukończysz osiemnaście lat. Twoja matka nalegała, abyś była pełnoletnia i skończyła najpierw szkołę, a Fiore przystał na jej prośbę.
Więc to szef pozwolił ojcu wstrzymać się ze ślubem. Ojciec już teraz rzuciłby mnie w ramiona przyszłego męża. Męża. Dopadły mnie mdłości. Wiedziałam o Luce Vitiellim tylko tyle, że przejmie po ojcu zwierzchnictwo nad nowojorską mafią, a swoją ksywkę „Imadło” otrzymał, kiedy skręcił mężczyźnie kark gołymi rękami. Nie wiedziałam nawet ile miał lat, ale to bez znaczenia, ponieważ moja kuzynka Bibiana poślubiła mężczyznę starszego od niej o trzydzieści lat. Miałam jednak cichą nadzieję, że Luca nie jest aż tak stary, skoro jego ojciec jeszcze nie przeszedł na emeryturę. Czy był okrutny?
Skręcił człowiekowi kark. Będzie przewodził nowojorskiej mafii.
– Ojcze – szepnęłam. – Nie zmuszaj mnie do poślubienia tego mężczyzny.
Ojciec przybrał surową miną.
– Wyjdziesz za Lucę Vitiellego. Przypieczętowałem umowę z jego ojcem. Będziesz dobrą żoną dla Luki, a kiedy poznasz go podczas przyjęcia z okazji waszych zaręczyn, zachowasz się jak na damę przystało.
– Przyjęcie zaręczynowe? – powtórzyłam. Mój głos zabrzmiał bezbarwnie i pusto, jakby dochodził z oddali.
– Oczywiście. Pojawi się okazja na zacieśnienie więzi, a Luca będzie mógł się przekonać, co zyska na tej umowie. Nie chcemy go rozczarować.
– Kiedy? – Odchrząknęłam, a mimo to gula pozostała w moim gardle. – Kiedy odbędzie się przyjęcie zaręczynowe?
– W sierpniu.
Czyli za dwa miesiące. Skwitowałam to otępiałym przytaknięciem. Uwielbiałam czytać romanse i gdy tylko bohaterowie brali ślub, wyobrażałam sobie własny. Zawsze myślałam, że będzie to dzień pełen radości i miłości. Ale, jak się okazało, były to mrzonki głupiego dziewczątka.
– Więc mogę nadal chodzić do szkoły?
A jakie to w ogóle miało znaczenie? Po co miałam ukończyć edukację, skoro i tak nie mogłam iść na studia ani do pracy? Moim zadaniem stanie się ogrzewanie mężowi łóżka. Gardło mi się zacisnęło, a pod powiekami zapiekły łzy, jednak starałam się zapanować nad emocjami. Ojciec nie znosił, gdy traciłam nad sobą kontrolę.
– Tak. Vitiello wydawał się zadowolony, że uczęszczasz do żeńskiej szkoły katolickiej.
No jasne. Przecież nie mogli ryzykować, że w moim pobliżu znajdzie się jakiś chłopak.
– To wszystko?
– Jak na razie.
Wyszłam z gabinetu, jakbym była w transie. Cztery miesiące temu skończyłam piętnaście lat i cieszyłam się tymi urodzinami, gdyż wydawały się ogromnym krokiem ku mojej przyszłości. Byłam głupia. Moje życie skończyło się, zanim się naprawdę zaczęło. Wszystkie decyzje zostały podjęte za mnie.
***
Nie mogłam przestać płakać. Gianna głaskała mnie po głowie, którą położyłam na jej kolanach. Była ode mnie młodsza zaledwie o osiemnaście miesięcy, miała trzynaście lat, ale dziś różnica wieku wyznaczała granicę między wolnością a życiem w pozbawionej miłości pułapce. Bardzo starałam się nie obwiniać o to Gianny, bo przecież niczym nie zawiniła.
– Może spróbuj porozmawiać z ojcem. Mógłby zmienić zdanie – podpowiedziała łagodnie.
– Nie zmieni.
– Może mama go przekona.
Jakby ojciec kiedykolwiek pozwolił, żeby kobieta podjęła za niego decyzję.
– Nikt ani nic w żaden sposób nie nakłoni go do zmiany zdania. To już przesądzone – wyznałam przygnębiona.
Nie widziałam matki, odkąd wysłała mnie do gabinetu ojca i przypuszczałam, że nie chciała spojrzeć mi w twarz, ponieważ była świadoma tego, na co mnie skazała.
– Ale Ario…
Kiedy uniosłam głowę i otarłam łzy, dostrzegłam, że Gianna patrzy na mnie ze współczuciem. Jej tęczówki miały barwę bezchmurnego letniego nieba, taką samą jak moje. Różnił nas tylko kolor włosów – moje były jasne, a jej rude, przez co ojciec czasami złośliwie przezywał ją wiedźmą.
– Przypieczętował umowę z ojcem Luki.
– Spotkali się?
Też mnie to zastanawiało. Dlaczego znalazł chwilę na spotkanie z szefem nowojorskiej rodziny, ale zabrakło mu czasu, aby powiedzieć mi, iż postanowił sprzedać mnie jak jakąś luksusową dziwkę? Odsunęłam od siebie frustrację i rozpacz, które próbowały zagnieździć się w moim sercu.
– Tak mi powiedział.
– Musi być jakieś inne wyjście – zaprotestowała Gianna.
– Nie ma.
– Ale jeszcze nawet nie poznałaś tego typa. Nie wiesz, jak on wygląda! Może jest brzydki, gruby i stary.
Brzydki, gruby i stary. Jakby to były jedyne cechy Luki, które powinny mnie martwić.
– Poszukajmy go w internecie. Na pewno znajdziemy jakieś zdjęcia. – Gianna zeskoczyła z łóżka, po czym wzięła z biurka mój laptop i z powrotem usiadła.
Znalazłyśmy kilka zdjęć Luki i nawet jakieś artykuły na jego temat. Miał najzimniejsze szare oczy, jakie w życiu widziałam i bez problemu potrafiłam sobie wyobrazić, jak spoglądał tym wzrokiem na ofiarę, tuż przed wykonaniem wyroku.
– Jest spośród nich najwyższy – powiedziała z podziwem Gianna.
Miała rację, nieważne z kim go fotografowano, na każdym zdjęciu był wyższy od towarzyszy, a do tego odznaczał się sporą muskulaturą, co zapewne wyjaśniało, dlaczego za plecami nazywano go „Bykiem”. Tego przydomku używały też media, które opisywały go jako dziedzica Salvatore Vitiella, biznesmena i właściciela klubu nocnego. Biznesmena. Pozory mylą. Każdy wiedział, czym naprawdę zajmował się Salvatore Vitiello, ale nikt nie był na tyle głupi, żeby wspomnieć o tym w prasie.
– Na każdym zdjęciu jest z inną dziewczyną – dodała zaintrygowana Gianna.
Spojrzałam na beznamiętną twarz mojego przyszłego męża. Gazety ochrzciły go mianem najbardziej pożądanego kawalera w Nowym Jorku, ponieważ miał odziedziczyć setki milionów dolarów. Bardziej adekwatne jednak byłoby nazwanie go dziedzicem imperium śmierci.
– Boże, dziewczyny się za nim uganiają. Chyba jest przystojny.
– To niech go sobie wezmą – skwitowałam gorzko.
W naszym świecie przyjemna aparycja często skrywała potwora. Dziewczyny ze śmietanki towarzyskiej dostrzegały tylko wygląd i bogactwo, uważały również, że aura łobuza stanowiła tylko pozę. Przymilały się do takiego mężczyzny ze względu na jego drapieżny urok i władzę, ale nie wiedziały, że pod aroganckim uśmiechem czaiły się krew i śmierć.
Wstałam nagle.
– Muszę pogadać z Umberto.
Umberto dobiegał pięćdziesiątki i był lojalnym żołnierzem ojca, a także moim i Gianny ochroniarzem. Wiedział wszystko. Mama nazywała go plotkarzem, ale jeśli ktoś mógłby powiedzieć mi coś więcej o Luce, to tą osobą z pewnością był Umberto.
***
– Oficjalnie stał się członkiem mafii, gdy miał jedenaście lat – wyjaśnił Umberto, jak co dzień ostrząc nóż. Po kuchni roznosił się aromat pomidorów i oregano, który przeważnie działał na mnie kojąco, jednak nie tym razem.
– Miał jedenaście lat? – dociekałam, próbując zachować spokój. Większość mężczyzn stawała się pełnoprawnymi członkami mafii, dopiero po ukończeniu szesnastu lat. – Z powodu ojca?
Umberto wyszczerzył zęby w uśmiechu, ujawniając siekacze ze złota, i przestał ostrzyć nóż.
– Myślisz, że popuszczano mu, bo jest synem szefa? Zabił pierwszy raz, gdy miał jedenaście lat i dlatego postanowili zaprzysiąc go tak wcześnie.
Gianna głośno wciągnęła powietrze.
– To potwór.
Umberto wzruszył ramionami.
– Jest tym, kim musi być. Cipa nie może rządzić Nowym Jorkiem. – Uśmiechnął się do nas z pokorą. – To znaczy ciapa.
– Co się stało? – Nie byłam pewna, czy chciałam poznać odpowiedź. Jeśli Luca dopuścił się pierwszego zabójstwa, gdy miał jedenaście lat, to ile osób pozbawił życia w ciągu kolejnych dziewięciu, które minęły od tamtego zdarzenia?
Umberto pokręcił łysą głową i podrapał się po długiej bliźnie, biegnącej od jego skroni aż do podbródka. Był chudy i nie przerażał wyglądem, ale matka twierdziła, że niewielu potrafiło posługiwać się nożem z taką szybkością jak on. Nigdy jednak nie widziałam go w akcji.
– Nie wiem. Nie znam szczegółów. – Przyglądałam się naszej kucharce, która szykowała kolację i próbowałam skupić się na czymś innym niż nerwowe mdłości i przytłaczający strach. Umberto zerknął uważnie na moją twarz. – To dobra partia. Niedługo stanie się najpotężniejszym mężczyzną na Wschodnim Wybrzeżu. Będzie cię chronił.
– A kto ochroni mnie przed nim? – syknęłam.
Umberto nie zaszczycił mnie odpowiedzią, ponieważ była oczywista: po ślubie nikt mnie nie uchroni przed Lucą. Ani Umberto, ani ojciec. W naszym świecie kobieta należała do swojego męża: była jego własnością, z którą obchodził się, jak mu się podobało.ROZDZIAŁ DRUGI
Ostatnie dwa miesiące minęły mi jak z bicza strzelił, choć marzyłam, by czas zwolnił, abym była w stanie przygotować się na nieuniknione. Moje przyjęcie zaręczynowe miało odbyć się za dwa dni, a mama uwijała się, rozkazując służbie i pilnując, żeby dom wyglądał idealne. Nie zaproszono zbyt wielu gości; tylko naszą rodzinę, rodzinę Luki oraz rodziny głów nowojorskiego i chicagowskiego oddziału. Umberto powiedział, że podjęto taką decyzję ze względów ostrożności – przymierze zostało zawarte niedawno, więc nie zamierzano narażać setek gości na niepotrzebne ryzyko.
Szkoda, że nie zdecydowano się odwołać przyjęcia – gdyby mnie ktoś pytał o zdanie, wolałabym poznać Lucę dopiero przed ołtarzem.
Fabiano skakał po moim łóżku, wyginając usta w podkówkę. Miał dopiero pięć lat i mnóstwo energii.
– Chcę się bawić! – krzyknął.
– Matka mówiła, żebyś nie biegał po domu. Ma wyglądać nieskazitelnie na przyjazd gości – oznajmiłam.
– Ale jeszcze nie przyjechali!
Dzięki Bogu, Luca i pozostali nowojorczycy mieli pojawić się dopiero jutro. Tylko jedna noc dzieliła mnie od poznania przyszłego męża – mężczyzny, który gołymi rękami zabił człowieka. Przymknęłam oczy.
– Znów płaczesz? – Fabiano zeskoczył z łóżka, podszedł do mnie i chwycił za rękę. Blond czuprynę miał w nieładzie, ale gdy próbowałam dotknąć jego włosów, gwałtownie odsunął głowę.
– O co ci chodzi? – Starałam się przy nim nie płakać. Przeważnie chlipałam nocą, pod osłoną mroku.
– Lily powiedziała, że ciągle beczysz, bo Luca cię kupił.
Zamarłam. Będę musiała nakazać Lilianie, aby nie gadała takich rzeczy, bo tylko narobi mi problemów.
– Nie kupił mnie. – Kłamczucha.
– Równie dobrze mógł – skwitowała Gianna, stając w drzwiach. Podskoczyłam na dźwięk jej głosu.
– Ciii. Co, jeśli ojciec usłyszy? – wyszeptałam nerwowo.
Gianna wzruszyła ramionami.
– Zna moją opinię na temat decyzji o sprzedaniu ciebie niczym mlecznej krowy.
– Gianna – ostrzegłam, ruchem głowy wskazując brata, który przyglądał mi się badawczo.
– Nie chcę, żebyś nas zostawiła – wyszeptał.
– Nie wyjadę na długo, Fabi. – Wydawało się, że ta odpowiedź go zadowoliła, gdyż jego twarz ponownie ożywił uśmiech małego psotnika.
– Złap mnie! – krzyknął.
Rzucił się biegiem i odepchnął Giannę, która zatarasowała mu przejście.
Siostra ruszyła za nim, wykrzykując:
– Skopię ci tyłek, potworku!
Pobiegłam za nimi. Liliana wystawiła głowę ze swojego pokoju i również dołączyła do pościgu. Matka urwałaby mi głowę, gdybyśmy potłukli jakąś pamiątkę rodzinną, dlatego zbiegłam pospiesznie po schodach. Fabiano wciąż przewodził i choć był szybki, to Liliana prawie go dogoniła, natomiast mnie i Giannie przemieszczanie się utrudniały obcasy, które kazała nam nosić matka, abyśmy nauczyły się w nich swobodnie poruszać. Fabiano wpadł na korytarz prowadzący do zachodniego skrzydła, a my za nim. Prawie krzyknęłam, żeby się zatrzymał, ponieważ w tej części domu znajdował się gabinet ojca i mielibyśmy kłopoty, gdyby nas przyłapał. Od brata oczekiwano, że będzie postępował jak mężczyzna, ale który pięciolatek się tak zachowuje?
Kiedy minęliśmy gabinet ojca, poczułam ulgę, jednak nie trwało to długo, ponieważ nagle na korytarzu pojawiło się trzech mężczyzn. Chciałam ostrzec Giannę i resztę, ale było już za późno. Fabiano zdążył się zatrzymać, natomiast rozpędzona Liliana wpadła na mężczyznę stojącego w środku. Większość ludzi przy takim zderzeniu straciłaby równowagę, ale z drugiej strony większość nie miała niemal dwóch metrów wzrostu i nie była zbudowana jak byk.
Zatrzymałam się gwałtownie, czując jakby czas zwolnił, a następnie się zatrzymał. Gianna głośno sapnęła, ja natomiast wbiłam wzrok w mojego przyszłego męża, spoglądającego teraz na Lilianę i przytrzymującego ją silnymi rękami – tymi samymi, którymi zmiażdżył komuś tchawicę.
– Liliana – pisnęłam przerażona.
Zwracałam się do niej pełnym imieniem tylko wówczas, gdy coś przeskrobała albo gdy wydarzyło się coś bardzo złego. Żałowałam, że nie udało mi się lepiej zapanować nad strachem, ponieważ wszyscy, łącznie z Lucą, na mnie patrzyli. Mężczyzna otaksował mnie spojrzeniem szarych oczu, zatrzymując się na chwilę na moich włosach.
Boże, ależ był wysoki. Jego towarzysze mierzyli ponad metr osiemdziesiąt wzrostu, ale przy nim wyglądali jak karły. Luca nadal trzymał ręce na ramionach Lily.
– Podejdź tu, Liliano – nakazałam chłodnym tonem, wyciągając jednocześnie dłoń w stronę siostry.
Nie chciałam, żeby znajdowała się przy tych facetach. Liliana cofnęła się gwałtownie, po czym rzuciła mi się w ramiona, wtulając we mnie twarz. Luca uniósł czarną brew.
– To Luca Vitiello! – powiedziała Gianna, nie skrywając obrzydzenia.
Fabiano wydał dźwięk przypominający odgłos rozwścieczonego kota stepowego i ruszył na Lucę, bijąc go piąstkami po nogach i brzuchu.
– Odczep się od Arii! Nie dam ci jej.
Miałam wrażenie, że moje serce przestało bić. Towarzysz Luki zrobił krok do przodu, a pod jego kamizelką ukazał się zarys broni; zapewne był ochroniarzem mojego przyszłego męża.
– Nie, Cesare – powiedział spokojnie Luca, a facet zamarł na dźwięk jego głosu.
Luca złapał piąstki mojego brata w jedną rękę, aby go powstrzymać, choć wątpiłam, że poczuł ciosy. Przekazałam Lily Giannie, która objęła troskliwie siostrę, a następnie podeszłam do Luki. Byłam przerażona, jednak musiałam zająć się Fabiano. Nowojorski oddział, podobnie jak nasz, próbował zapomnieć o dawnej waśni, ale nie byłby to pierwszy raz, gdy przymierze rozpadło się w ciągu jednej sekundy. Luca i jego ludzie nadal byli wrogami.
– Jakże ciepło nas witacie. A więc tak wygląda wasza niesławna gościnność – podsumował mężczyzna, którego imienia jeszcze nie poznałam.
Od razu można było dostrzec podobieństwo wskazujące, że są braćmi. Mieli identyczny kolor włosów, jednak Luca wyróżniał się wzrostem i większą muskulaturą.
– Matteo. – Luca zwrócił się do mężczyzny ostrzegawczym, niskim tonem, od którego przeszył mnie dreszcz. Fabiano powarkiwał i szarpał się jak dzikie zwierzę, a Luca nadal trzymał go na odległość wyciągniętej ręki.
– Fabiano – powiedziałam stanowczo, zaciskając dłoń na jego nadgarstku. – Dość tego. Nie tak witamy gości.
Fabiano zamarł, a po chwili spojrzał na mnie wyzywająco przez ramię.
– Nie jest gościem. On chce cię ukraść, Ario.
Matteo zaśmiał się.
– To jest po prostu zbyt piękne. Cieszę się, że ojciec przekonał mnie, żebym tu przyjechał.
– Rozkazał ci – sprostował Luca, nie odrywając ode mnie wzroku. Nie mogłam spojrzeć mu w oczy, a moje policzki zapłonęły rumieńcem.
Ojciec i jego ochroniarze pilnowali, abym ani ja, ani moje siostry, nie przebywałyśmy zbyt często wśród mężczyzn. A jeżeli już, to byli to mężczyźni, którzy należeli do naszej rodziny lub byli w podeszłym wieku. Luca nie był ani nikim z mojej rodziny, ani nie był stary. Był starszy zaledwie o pięć lat, ale wyglądał jak prawdziwy facet, co sprawiało, że czułam się przy nim jak mała dziewczynka.
Kiedy Luca puścił Fabiano, przyciągnęłam małego do siebie, opierając go plecami o moje nogi, a dłonie splotłam na jego małej, unoszącej się gwałtownie klatce piersiowej. Nie przestawał piorunować Luki wzrokiem. Zazdrościłam bratu odwagi, na którą mógł sobie pozwolić jako chłopiec i następca ojca. Nikt, prócz bossa, nie będzie go zmuszać do posłuchu. Mały mógł sobie pozwolić na okazywanie odwagi.
Przeprosiłam, mimo że uczyniłam to z zaciśniętym gardłem.
– Mój brat nie chciał zachować się tak niegrzecznie.
– Chciałem – krzyknął Fabiano.
Zakryłam mu usta, więc zaczął się wiercić, ale go nie puściłam.
– Nie przepraszaj – poleciła uszczypliwie Gianna, ignorując moje ostrzegawcze spojrzenie. – To nie nasza wina, że zajęli cały korytarz. Przynajmniej Fabiano mówi prawdę, a nie słodzi temu facetowi jak cała reszta, tylko dlatego, że będzie capo…
– Gianna! – zbeształam ją ostro. Zamknęła usta, patrząc na mnie szeroko otwartymi oczami. – Zaprowadź Lily i Fabiano do ich pokoi. I to już.
– Ale… – Spojrzała za mnie. Cieszyłam się, że nie widziałam wyrazu twarzy Luki.
– Natychmiast!
Złapała brata za rękę i pociągnęła go wraz z siostrą w przeciwnym kierunku. Moje spotkanie z przyszłym mężem nie mogło wypaść gorzej. Zebrałam się w sobie i stanęłam przodem do mężczyzn. Spodziewałam się, że na ich twarzach będzie gościć wściekłość, ale Luca uśmiechał się ironicznie. Policzki mi płonęły z zażenowania, a gdy zostałam z nimi sama, żołądek związał mi się w supeł. Matka wpadłaby w szał, gdyby zobaczyła, że nie wystroiłam się na pierwsze spotkanie z Lucą. Miałam na sobie jedną ze swoich ulubionych długich sukienek z rękawami do łokci i cieszyłam się, ponieważ materiał sukni skutecznie mnie zakrywał, dając mi poczucie bezpieczeństwa. Stałam onieśmielona z rękami skrzyżowanymi na piersiach.
– Przepraszam za siostrę i brata. Są… – Urwałam, szukając odpowiedniego słowa.
– Opiekuńczy względem ciebie – podpowiedział spokojnie i bez emocji Luca. – To mój brat Matteo. – Mężczyzna wyszczerzył zęby w uśmiechu od ucha do ucha. Poczułam ulgę, ponieważ nie próbował się do mnie zbliżyć, aby uścisnąć moją dłoń. Niewiele brakowało, abym w jednej chwili straciła panowanie nad sobą.
– A to moja prawa ręka, Cesare. – Wskazany przez Lucę mężczyzna ledwie zauważalnie skłonił głowę, a po chwili znów zaczął rozglądać się bacznie po korytarzu. Czego wypatrywał? Nie trzymaliśmy zabójców za ukrytymi drzwiami.
Wbiłam wzrok w podbródek Luki, mając nadzieję, że wyglądało to tak, jakbym patrzyła mu w oczy. Cofnęłam się o krok.
– Powinnam wrócić do rodzeństwa.
Luca spoglądał znacząco, ale nie obchodziło mnie, iż miał świadomość, jak bardzo czułam się przy nim niezręcznie i jaki wywoływał we mnie strach. Nie czekając na pozwolenie – bo nie był jeszcze moim mężem, ani nawet narzeczonym – odwróciłam się i szybko oddaliłam, dumna z siebie, ponieważ nie uległam pragnieniu, aby ratować się szaloną ucieczką.
***
Matka pociągnęła rąbek sukienki, którą ojciec wybrał mi na tę okazję, nazwaną przez Giannę prezentacją towaru. Mimo usilnych starań matki, sukienka nie stała się ani odrobinę dłuższa. Spoglądałam niepewnie na swoje odbicie w lustrze, ponieważ nigdy nie miałam na sobie czegoś tak mocno odsłaniającego ciało. Czarna sukienka była dopasowana w pasie i biodrach, ledwie zakrywała pośladki, miała brokatową, złotą górę i ramiączka z czarnego tiulu.
– Nie mogę się w tym pokazać, matko.
Matka spojrzała na mnie w lustrze. Była ubrana w długą, elegancką suknię. Żałowałam, że nie pozwolono mi włożyć równie skromnego stroju.
– Wyglądasz jak kobieta – szepnęła.
Wzdrygnęłam się.
– Raczej jak prostytutka.
– Prostytutek nie stać na takie sukienki.
Kochanki ojca miały ciuchy, które kosztowały więcej niż samochody niektórych ludzi. Matka położyła dłonie na moim pasie.
– Masz talię osy, a w tej sukience twoje nogi ciągną się do nieba. Jestem pewna, że Luce się spodoba.
Zerknęłam na swój dekolt. Miałam małe piersi i nie zmienił tego nawet biustonosz push-up. Byłam piętnastolatką, którą przebrano za kobietę.
– Proszę. – Matka podała mi buty z dwunastocentymetrowymi obcasami. Może będę sięgać Luce do brody, jeżeli je założę. Wsunęłam obuwie, a matka zmusiła się do sztucznego uśmiechu i przygładziła moje długie włosy. – Trzymaj głowę wysoko. Fiore Cavallaro uznał cię za najpiękniejszą kobietę w Chicago. Pokaż Luce i jego orszakowi, iż jesteś piękniejsza niż jakakolwiek nowojorka, bo przecież on zna je prawie wszystkie – podsumowała tonem wskazującym, że również przeczytała artykuły o jego podbojach. A może ojciec jej coś powiedział.
– Matko – zaczęłam z wahaniem, ale cofnęła się.
– Idź już. Zaraz do ciebie dołączę, jednak to twój dzień. Goście oczekują, że przyjdziesz sama. Ojciec przedstawi cię Luce, a później wszyscy przejdziemy do jadalni na kolację – powtórzyła nie wiadomo który już raz.
Przez chwilę chciałam wziąć ją za rękę i błagać, żeby poszła ze mną, ale ostatecznie odwróciłam się i ruszyłam w pojedynkę. Cieszyłam się, że matka zmuszała mnie przez kilka ostatnich tygodni do noszenia obcasów. Kiedy dotarłam pod drzwi salonu z kominkiem mieszczącego się we wschodnim skrzydle na parterze, serce podeszło mi do gardła. Chciałabym, aby Gianna stanęła u mojego boku, ale matka pewnie ostrzegała teraz siostrę, by zachowywała się jak należy. Miałam przebrnąć przez to sama. Nikt nie mógł odwrócić uwagi od przyszłej panny młodej.
Kiedy wpatrując się w drzwi z ciemnego drewna rozważałam ucieczkę, dotarł do mnie dobiegający zza nich śmiech ojca i bossa. Miałam wejść do salonu, w którym przebywali najpotężniejsi i najbardziej niebezpieczni mężczyźni w kraju. Samotna owieczka pośród wilków. Pokręciłam głową. Czas skończyć z takimi myślami. Za długo już na mnie czekali.
Położyłam dłoń na klamce, a po chwili wślizgnęłam się do pomieszczenia. Zebrałam się na odwagę i stanęłam twarzą do zgromadzonych, którzy na mój widok zamilkli. Zastanawiałam się, czy powinnam coś powiedzieć. Miałam nadzieję, że nie zauważyli, jak przeszył mnie dreszcz. Ojciec wyglądał na wyraźnie zadowolonego z siebie, a ja odnalazłam wzrokiem Lucę. Przeszywał mnie spojrzeniem, a ja zamarłam, wstrzymując oddech. Odstawił szklankę z ciemnym płynem. Jeśli nikt nie zamierzał się wkrótce odezwać, miałam zamiar uciec. Szybko omiotłam spojrzeniem twarze zgromadzonych i zauważyłam, że Nowy Jork reprezentowali Matteo, Luca oraz ich ojciec, Salvatore Vitiello, a także dwóch ochroniarzy: Cesare i młody mężczyzna, którego nie znałam. Przedstawicielami naszego oddziału był ojciec, Fiore Cavallaro i jego syn Dante, przyszły boss, a także Umberto oraz mój kuzyn Raffaele, którego szczerze nienawidziłam. Biedny Fabiano stał pod ścianą. Miał na sobie czarny garnitur jak reszta mężczyzn i widać było, że wolałby uciec stąd jak najdalej, jednak dobrze wiedział, że dla ojca takie zachowanie było niedopuszczalne.
Kiedy ojciec w końcu do mnie podszedł, położył dłoń na moich plecach i poprowadził w stronę zgromadzonych mężczyzn niczym baranka na rzeź. Tylko Dante Cavallaro wyglądał na znudzonego, zainteresowanego jedynie szkocką whisky. Dwa miesiące temu byliśmy na pogrzebie jego żony. Owdowiał przed czterdziestką. Żałowałabym go, gdyby śmiertelnie mnie nie przerażał, prawie tak, jak Luca.
Oczywiście ojciec poprowadził mnie wprost do mojego przyszłego męża. Zrobił minę, jakby spodziewał się, że Luca padnie w podziwie na kolana, ale mój narzeczony sprawiał wrażenie osoby, która właśnie patrzy na kamień. Spojrzenie miał surowe i zimne, skupiając je na moim ojcu.
– To moja córka, Aria.
Najwyraźniej Luca nie wspomniał, że już się poznaliśmy, na dodatek w żenujących okolicznościach.
– Nie obiecywałem za dużo, prawda? – wtrącił Fiore Cavallaro.
Zapragnęłam, aby ziemia się rozstąpiła i mnie pochłonęła. Nigdy wcześniej nie poświęcano mi tyle… uwagi. Od spojrzenia Raffaele dostałam gęsiej skórki. Dopiero niedawno wstąpił do mafii, ledwie dwa tygodnie temu skończył osiemnaście lat, ale od tamtej pory zachowywał się coraz bardziej obrzydliwie.
– Prawda – przyznał zwięźle Luca.
Widać było, iż ojcu się to nie spodobało. Korzystając z tego, że nikt nie patrzył, Fabiano przemknął, stanął za mną i chwycił moją rękę. Luca to zauważył i spiorunował mojego brata spojrzeniem, które ostatecznie spoczęło w okolicach moich nagich ud. Przestąpiłam nerwowo z nogi na nogę, a Luca odwrócił wzrok.
– Może przyszli państwo młodzi chcieliby zostać na chwilę sami? – zaproponował Salvatore Vitiello. Spojrzałam na niego nerwowo i niestety nie udało mi się dość szybko zapanować nad wzburzeniem. Luca zauważył moją reakcję, ale wydawało się, że się nią nie przejął.
Ojciec uśmiechnął się i ruszył do wyjścia. Niewiarygodne.
– Mam zostać? – zapytał Umberto. Na chwilę na mojej twarzy pojawił się uśmiech, ale szybko się rozmył, gdy ojciec polecił, abyśmy zostali zupełnie sami. Salvatore Vitiello puścił Luce oko.
Wyszli prawie wszyscy, zostałam tylko ja, Luca i jeszcze Fabiano.
– Fabiano – powiedział surowo ojciec. – Wynoś się, natychmiast.
Brat niechętnie puścił moją dłoń i wyszedł, ale najpierw posłał Luce najbardziej śmiercionośne spojrzenie, na jakie stać było pięciolatka. Kąciki ust mężczyzny zadrgały. Po chwili zamknęły się drzwi i zostaliśmy zupełnie sami. Co mogło oznaczać spojrzenie, jakie posłał Luce jego ojciec?
Spojrzałam na mojego przyszłego męża. Nie myliłam się. W obcasach sięgałam mu do brody. Wyglądał przez okno, nie poświęcając mi nawet jednego spojrzenia. Przebranie mnie za prostytutkę nie sprawiło, że Luca nagle się mną zainteresował, bo niby dlaczego miałby to zrobić? Widziałam kobiety, z którymi spotykał się w Nowym Jorku. One miały czym oddychać.
– Sama wybrałaś tę sukienkę? – zapytał, a ja aż podskoczyłam, przestraszona jego spokojnym i głębokim tonem głosu. Czy zawsze był tak opanowany?
– Nie – wyznałam. – Ojciec ją wybrał.
Szczęka Luki drgnęła. Nie potrafiłam odczytać jego nastroju i byłam coraz bardziej zdenerwowana. Sięgnął do wewnętrznej kieszeni marynarki i przez chwilę przebiegło mi przez myśl, że zamierzał wyciągnąć broń, ale moim oczom ukazało się czarne pudełeczko. Odwrócił się do mnie, a ja wbiłam wzrok w jego czarną koszulę. Czarna koszula, czarny krawat, czarna marynarka. Czarne jak jego dusza.
O takiej chwili marzyły miliony kobiet, ale kiedy Luca otworzył pudełeczko, mnie przeszył chłód. Zobaczyłam pierścionek z białego złota, który zdobił duży brylant, otoczony dwoma mniejszymi. Nie poruszyłam się.
Luca wyciągnął rękę, gdy niezręczność sytuacji sięgnęła zenitu. Spłonęłam rumieńcem i podsunęłam mu dłoń. Wzdrygnęłam się, kiedy mnie dotknął. Wsunął pierścionek na mój palec, po czym puścił moją dłoń.
Podziękowałam, ponieważ czułam, że tak należy i nawet spojrzałam na niego. Jego twarz nie wyrażała żadnych emocji, ale jego oczy to inna sprawa. Błyskał w nich gniew. Zrobiłam coś, co mogło go rozzłościć? Uniósł rękę, a ja wsunęłam ramię pod jego, po czym poprowadził nas do jadalni. Milczeliśmy. Może Luca był mną tak rozczarowany, że odwoła zaręczyny? Ale gdyby o to chodziło, to nie włożyłby mi pierścionka na palec.
Kiedy weszliśmy do jadalni, zauważyłam, że do mężczyzn z mojej rodziny dołączyły kobiety. Nowojorczycy stawili się natomiast w męskim składzie. Może dlatego, że nie ufali mojemu ojcu ani rodzinie Cavallaro na tyle, żeby ryzykować bezpieczeństwo swoich bliskich?
Nie potępiałam ich. Sama nie zaufałabym swojemu ojcu ani bossowi. Luca mnie puścił, więc szybko podeszłam do matki i sióstr, które udawały, że podziwiają mój pierścionek. Gianna posłała mi znaczące spojrzenie. Nie wiedziałam, jakich gróźb użyła matka, by zamknąć siostrze usta. Mimo to widziałam, że ostatkiem sił trzyma język za zębami. Niewiele pamiętam z kolacji, podczas której mężczyźni rozmawiali o interesach, a kobiety milczały. Co chwilę zerkałam na pierścionek, który wydawał się za ciężki i za duży, a przede wszystkim zbyt ostentacyjny. Luca oznaczył nim swoją własność.
***
Po kolacji mężczyźni przeszli do salonu, aby napić się i zapalić, a także kontynuować rozmowy rozpoczęte przy stole. Wróciłam do swojego pokoju, ale nie mogłam zasnąć, więc włożyłam na piżamę szlafrok i podkradłam się na dół. Chyba na chwilę postradałam zmysły, ponieważ weszłam na korytarz i ruszyłam w stronę przejścia prowadzącego do drzwi ukrytych w ścianie salonu. Dziadek uznał sekretną drogę ucieczki z gabinetu i salonu z kominkiem za konieczną ze względu na odbywające się tam spotkania mężczyzn z mojej rodziny. Zastanawiałam się, czy pomyślał, co stałoby się z kobietami, gdyby mężczyźni uciekli tajemnym korytarzem?
Przy drzwiach dostrzegałam Giannę, która najwyraźniej podglądała zgromadzonych w salonie przez otwory znajdujące się w zamaskowanych drzwiach. No jasne, mogłam się tego spodziewać. Gdy mnie usłyszała, obróciła się gwałtownie, szeroko otwierając oczy, jednak na mój widok na jej twarz powrócił wyraz spokoju.
– Co tam się dzieje? – zapytałam ledwie słyszalnym szeptem, bo obawiałam się, że ktoś mógłby nas usłyszeć.
Siostra przesunęła się, abym mogła zajrzeć przez jeden z otworów.
– Prawie wszyscy już poszli. Ojciec i Cavallaro muszą jeszcze coś omówić z Salvatore Vitiellem. Został tam tylko Luca ze swoim orszakiem.
Zamknęłam jedno oko, by lepiej widzieć przez otwór, z którego dostrzegłam fotele przy kominku. Luca opierał się o marmurowy gzyms, nogi miał skrzyżowane w kostkach, a w ręku trzymał szklaneczkę szkockiej whisky. Na fotelu obok niego siedział Matteo z szeroko rozstawionymi nogami i drapieżnym uśmieszkiem na twarzy. Cesare i drugi ochroniarz – na którego wołali Romero – rozsiedli się w pozostałych fotelach. Romero wyglądał, jakby był mniej więcej w tym samym wieku co Matteo, czyli na osiemnaście lat. Według standardów społecznych ledwie uchodzili za mężczyzn, jednak nasz świat rządził się własnymi prawami.
– Mogło być gorzej – skomentował Matteo, szeroko się uśmiechając. Może nie sprawiał wrażenia równie niebezpiecznego jak Luca, ale coś w jego oczach sprawiało, że miałam wrażenie, że po prostu lepiej to ukrywa. – Mogła okazać się brzydulą. Ale, jasna cholera, twoja malutka narzeczona to prawdziwe dzieło sztuki. Ta sukienka. To ciało. Te włosy i ta twarz. – Matteo gwizdnął. Wyglądało na to, że celowo prowokował brata.